Tajemniczy świat

Ja

Member
Dołączył
6.1.2005
Posty
111
Tajemniczy świat:
Rozdział I: świat wewnętrzny
Ile to lat minęło od chwili gdy do tej gospody przybył on. Wyglądał jak zwykły poszukiwacz przygód, szukający miejsca na spoczynek, lecz to właśnie on zakłócił spokój mej tawerny. ubrany w czarny płaszcz, wysoki mężczyzna wstąpił przez drzwi, siadł przy stoliku dla dwóch osób i poprosił o mocne piwo. Przyniosłem mu piwo i zapytałem:
-Pan czeka na kogoś?
-Już nie.
-Nie rozumiem, co ma znaczyć że już pan nie czeka?
Wtedy do tawerny wszedł ubrany także na czarno mężczyzna i podszedł do stolika.
-Oto na kogo czekałem- stwierdził pierwszy
Więc odszedłem od stolika i zająłem się swoimi sprawami. Ale słuchając ich późniejszych rozmów stwierdziłem że po zamknięciu sprawdzę co to ze dwaj.
Po godzinie stwierdziłem że czas zamykać. Dwóch mężczyzn w czerni wyszło, a ja zacząłem ich śledzić. Po przejściu jakichś 300 metrach zdjęli płaszcze i ujrzałem piękne, lśniące zbroje, z błękitnymi pelerynami, przy boku mieli uwieszone długie, zdobione miecze, a jeden z nich nosił liścik.
-Jesteś pewien że nikt nas nie śledzi Vardal?- rzekł pierwszy
-To chyba jasne, przecież wiesz.- odparł Vardal
I ruszyli w dalszą drogę a ja po tym zajściu musiałem być ostrożniejszy. W końcu po kilkunastu minutach doszli do dziwnej ściany, zdobienia przypominały takie jakie były w świątyniach Aluwina, boga Wody i prawa. Stał tam jeszcze jeden mężczyzna w zdobionej szacie zakonu, podobnej do szat Aluwina.
-I? – powiedział mężny człowiek
-Wszystko gotowe- rzekł jeden ze zbroinych
-A zaklęcie?
-Mam je tu- odrzekł Vardal
-Świetnie mam już wszystko. Nikt nie widział was w tych zbrojach?
-Nie-powiedział zbrojny
-Świetnie. Argon, Vardal, pora wracać do domu.
Wtedy mag przeczytał zaklęcie ze zwoju i wrota otworzyły się, Argon i Vardal przeszli przez portal ,a mag zaraz za nimi. Przez chwilę się wahałem lecz w końcu przebiegłem przez portal.
Za portalem ujrzałem zupełnie inny świat, był piękny, wokół kwitła zieleń, ale musiałem być ostrożny by nikt mnie nie zauważył. Nagle ujrzałem maga i zbrojnych rozmawiających spokojnie przy jakimś posągu, posąg jakiegoś rycerza z mieczem w dłoni górował nad nimi.
-No Argonie jakoś poszło, ale Garek musi się dowiedzieć co się dzieje w zewnętrznym świecie-powiedział mag
-Racja Malosie to na razie mamy do zrobienia, później zobaczymy- odparł Argon do maga
Po tej rozmowie odeszli, a ja powoli za nimi. Krajobraz był cudowny, wszędzie zieleń, czyste rzeki, zwierzęta harcujące po dolinach, świat ten nie przypominał starej dobrej Rei. Jakaś dziwna siła kierowała mnie za tych dni, które zapamiętam do końca życia.
Po dwóch dniach ścigania ich, dotarłem do tajemniczej świątyni, u wrót której stały dwa posągi, jednym z nich był Aluwin, drugiego nigdy wcześniej nie widziałem. Weszli do środka, ale ja zostałem złapany przez strażnika w zbroi taką jaką mają Vardal i Argon.
-Bandyta, Rebeliant czy Złodziej?- krzyknął do mnie strażnik
-Spokojnie Regusie, śledził nas od gospody w której byliśmy- uspokoił go Vardal
-A więc wiedziałeś?- spytał się Argon- Mogłeś mi powiedzieć.
-Co z nim zrobić panie- rzekł Regus
-Puść go, pójdzie z nami- odparł Malos
I tak wstąpiłem do tajemniczej świątyni, w tym dziwnym świecie za portalem. Ale wciąż nie wiedziałem gdzie jest ten świat.

oceńcie moje nowe dzieło.
PS. napiszcie czy pisać dalej
 

Dadex

Al di là delle nuvole
Weteran
Dołączył
5.11.2004
Posty
1789
Na początku opowiadanie było bardzo nudne, nie chciało mi się go dalej czytać. Pod koniec jednak mnie zaciekawiło, więc radzę napisać dalszy ciąg. Wielkim błędem jest to, że opowiadanie jest bardzo krótkie, myślę że cd bedzie dłuższy (np. pięć razy
tongue.gif
). Błędów większych nie dostrzegłem (choć mogą być mój wzrok czasem nawala). Powinny być jakieś ciekawsze opisy, powinneś opisać dokładnie "nowy" jak i "stary" świat. Dialogi też były przeciętne, popracuj nad nimi. Daję ocenę 6/10, ale mam nadzieję, że kolejna część (o ile napiszesz) będzie dłuższa i lepsza.
 

dudekkss

Carcass
Weteran
Redakcja
Dołączył
2.2.2005
Posty
3346
Nawet ciekawe mimo iż takie krótkie.Jedna rada nie rob az tak krótkich bo mało wiemy o wszystkim.Aż za mało tak mi się zdaje.Fajnei by było jakbyś dał więcej jakiś ciekawych opisów w nastempnej części to urozmaica opowiadanie.No cuż fabuła ciekawa ciekawi mnie co z tego wyniknie.Początek straszeni nudny ale sie rozwija przy końcu moja ocena to 7/10
 

Potak

Member
Dołączył
12.11.2004
Posty
781
Ja uznaje to za wstęp i czekam na ciag dalszy
tongue.gif
krótkie ale fajnie się czyta i powoli wciąga. Możesz trochę bardziej to rozbudować. Bo szedł za nimi i szedł (głodował
laugh.gif
) Jak napiszesz ciąg dalszy wtedy można będzie to ocenić. Powpdzenia. Pozdro ALLLLLL
 

Ja

Member
Dołączył
6.1.2005
Posty
111
Tyle napisałem ale to jeszcze nie koniec

Tajemniczy świat:

Rozdział I: świat wewnętrzny

Ile to lat minęło od chwili, gdy do tej gospody przybył on. Wyglądał jak zwykły poszukiwacz przygód, szukający miejsca na spoczynek, lecz to właśnie on zakłócił spokój mej tawerny. Ubrany w czarny płaszcz, wysoki mężczyzna wstąpił przez drzwi, siadł przy stoliku dla dwóch osób i poprosił o mocne piwo. Przyniosłem mu piwo i zapytałem:
-Pan czeka na kogoś?
-Już nie.
-Nie rozumiem, co ma znaczyć, że już pan nie czeka?
Wtedy do tawerny wszedł ubrany także na czarno mężczyzna i podszedł do stolika.
-Oto, na kogo czekałem- stwierdził pierwszy
Więc odszedłem od stolika i zająłem się swoimi sprawami. Ale słuchając ich późniejszych rozmów stwierdziłem, że po zamknięciu sprawdzę, co to ze dwaj.
Po godzinie stwierdziłem, że czas zamykać. Dwóch mężczyzn w czerni wyszło, a ja zacząłem ich śledzić. Po przejściu jakichś 300 metrach zdjęli płaszcze i ujrzałem piękne, lśniące zbroje, z błękitnymi pelerynami, przy boku mieli uwieszone długie, zdobione miecze, a jeden z nich nosił liścik.
-Jesteś pewien, że nikt nas nie śledzi Vardal?- Rzekł pierwszy
-To chyba jasne, przecież wiesz.- Odparł Vardal
I ruszyli w dalszą drogę a ja po tym zajściu musiałem być ostrożniejszy. W końcu po kilkunastu minutach doszli do dziwnej ściany, zdobienia przypominały takie, jakie były w świątyniach Aluwina, boga Wody i prawa. Stał tam jeszcze jeden mężczyzna w zdobionej szacie zakonu, podobnej do szat, Aluwina.
-I? – Powiedział mężny człowiek
-Wszystko gotowe- rzekł jeden ze zbrojnych
-A zaklęcie?
-Mam je tu- odrzekł Vardal
-Świetnie mam już wszystko. Nikt nie widział was w tych zbrojach?
-Nie-powiedział zbrojny
-Świetnie. Argon, Vardal, pora wracać do domu.
Wtedy mag przeczytał zaklęcie ze zwoju i wrota otworzyły się, Argon i Vardal przeszli przez portal,a mag zaraz za nimi. Przez chwilę się wahałem, lecz w końcu przebiegłem przez portal.
Za portalem ujrzałem zupełnie inny świat, był piękny, wokół kwitła zieleń, ale musiałem być ostrożny by nikt mnie nie zauważył. Nagle ujrzałem maga i zbrojnych rozmawiających spokojnie przy jakimś posągu, posąg jakiegoś rycerza z mieczem w dłoni górował nad nimi.
-No Argonie jakoś poszło, ale Garek musi się dowiedzieć, co się dzieje w zewnętrznym świecie-powiedział mag
-Racja Malosie to na razie mamy do zrobienia, później zobaczymy- odparł Argon do maga
Po tej rozmowie odeszli, a ja powoli za nimi. Krajobraz był cudowny, wszędzie zieleń, czyste rzeki, zwierzęta harcujące po dolinach, świat ten nie przypominał starej dobrej Rei. Jakaś dziwna siła kierowała mnie za tych dni, które zapamiętam do końca życia.
Po dwóch dniach ścigania ich, dotarłem do tajemniczej świątyni, u wrót, której stały dwa posągi, jednym z nich był Aluwin, drugiego nigdy wcześniej nie widziałem. Weszli do środka, ale ja zostałem złapany przez strażnika w zbroi taką, jaką mają Vardal i Argon.
-Bandyta, Rebeliant czy Złodziej?- Krzyknął do mnie strażnik
-Spokojnie Regusie, śledził nas od gospody, w której byliśmy- uspokoił go Vardal
-A, więc wiedziałeś?- Spytał się Argon- Mogłeś mi powiedzieć.
-Co z nim zrobić panie- rzekł Regus
-Puść go, pójdzie z nami- odparł Malos
I tak wstąpiłem do tajemniczej świątyni, w tym dziwnym świecie za portalem. Ale wciąż nie wiedziałem gdzie jest ten świat.

Rozdział II: Valmar i jego słudzy

Dni mijały a ja nie wiedziałem, co się ze mną stanie, dostawałem pożywienie, ale stres, jaki odczuwałem na myśl, że Vardal, Argon i Malos rozmawiają o mnie z Savio i Garekiem był okropny. Nie wiedziałem w końcu czy stracę życie, czy dadzą mi tu zostać, czy stracę pamięć i będę żył jak żyłem na Rei. Mojego domu pilnował jeden strażnik- Regus, – więc o ucieczce nie myślałem, stwierdziłem, więc że będę czekał na wyrok.
Po dwóch tygodniach do mej chaty przyszedł Vardal, na jego widok lekko się ucieszyłem myśląc, że mogę zostać. Vardal podszedł do mnie, położył rękę na moim barku, i ogarnęło mnie przerażenie. Lecz Vardal uśmiechnął się, usiadł i napiliśmy się piwa.
-I, co ze mną będzie?- Zapytałem się Vardala
-Nic, zostaniesz tutaj. Ale musisz iść do Savio by znalazł dla ciebie jakąś pracę, może zostaniesz rycerzem- odparł mi Vardal, a ja ucieszyłem się z tego wszystkiego.
-Gdzie mam znaleźć Savio? I jak z nim rozmawiać?
-No cóż, Savio to nasz kapitan, więc mów do niego z szacunkiem. A znajdziesz go w świątyni rozmawiającego pewnie z Argonem.
-Dziękuje wam, ale chyba już pójdę.
-Powodzenia z Savio.
Pobiegłem, więc szybko do Savio, który siedział w świątyni na końcu głównej ulicy. Gdy tam dobiegłem spotkałem strażnika, który stwierdził, że Savio już na mnie czeka, przez korytarz wychodził właśnie Argon.
-Dzień dobry Argonie!- Krzyknąłem
-Witam, idź szybko do Savio poczekam na ciebie z Vardalem w twojej chacie.
Za radami Argona i Vardala doszedłem do sali gdzie siedział Savio. Podszedłem do niego, kląkłem przed jego obliczem i czekałem aż przemówi.
-Ty jesteś ten nowy? Powiedz mi młodzieńcze, co robiłeś na Rei- spytał się Savio
-Byłem karczmarzem, i wiodłem spokojne życie.-Odpowiedziałem
-A jak znalazłeś się w naszym mieście?
-Vardal i Argon przybyli do mej gospody, kiedy zamykałem jakaś dziwna siła pokierowała mnie za nimi, i tak znalazłem się tu.
-A, więc zwykła ciekawość, Vardal twierdzi, że dał ci tu przejść, bo jesteś wybrańcem.
-A, co ty o tym myślisz panie?
-Myślę, że się myli. Gdybyś był wybrańcem Garek wiedziałby, że przybyłeś.
-Ja wiedziałem, że przeszedł przez portal przyjacielu- wtrącił dostojny, stary mag, który wyszedł zza rogu.
-Więc, czemu nie powiedziałeś?
-Bo chciałem się dowiedzieć jak daleko zajdzie, gdybym ci powiedział wysłałbyś oddział zbrojnych, którzy by go pojmali.
-Rozumiem-rzekł do Gareka, po czym zwrócił się do mnie- w takim razie poddam cię testowi, jakiemu poddaje każdego, kto chce zostać rycerzem pogody.
-Słucham cię panie.
-Musisz udać się do obozu w lesie i przynieść mi raport na temat, co się tam dzieje.
-Jak znajdę ten obóz?
-Lerak, miejscowy kowal da ci mapę, znajdziesz go w pobliżu świątyni.
-Jeszcze jedno pytanie
-Mów
-Kim jesteście, i kogo przedstawiają posągi przed wejściem?
-Myślałem, że ktoś ci to już wyjaśnił. Jesteśmy wyznawcami Valmara, boga pogody, i brata Aluwina, dzielimy się na trzy grupy: Rycerzy pogody, Magów pogody i szkodników chodzących po mieście nie spełniając żadnych obowiązków. Posągi przedstawiają współprace między braćmi, aby pokonać Baloga. Rycerze zajmują się ochroną miasta i magów, którzy szukają sposobu na odizolowanie zła od światów. Skoro ci już wszystko wyjaśniłem możesz iść.
-Dziękuje panie, i do widzenia.
Tak dowiedziałem się wielu rzeczy, o zakonie, Valmara, oraz dostałem zadanie. Poszedłem do Leraka po mapę. Na drodze stanął mi wysoki mężczyzna, w białej koszuli, i skórzanych spodniach.
-Czym mogę służyć?- Zapytał
-Szukam Leraka, ma mi dać mapę, dzięki której dojdę do leśnego obozu- odparłem
-To ja, a to mapa- dał mi mapę, i zapytał- Chcesz zostać rycerzem? To ambitne plany jak na nowego w mieście, życzę ci powodzenia w lesie.
-Dzięki, do zobaczenia
Powróciłem do chaty gdzie czekali Argon i Vardal, śpieszyłem się, więc nie mogłem z nimi rozmawiać. Pożegnałem się i wyszedłem z miasta, przy wrotach stał Regus.
-Nowicjusz? Masz weź ten miecz, nosiłem go, gdy sam byłem nowicjuszem- powiedział, gdy mnie zobaczył
-Dzięki, od dawna tu jesteś?
-Od 2 lat, widzieli mnie w akcji na Rei, i zabrali ze sobą.
-Kim byłeś? Bo ja prowadziłem gospodę.
-Ja? Walczyłem na arenie w stolicy, oni przyszli i teraz muszę tu stać i pilnować, cała chwała odeszła w niepamięć.
-Przykro mi, musze iść, Savio zlecił mi zadanie by...
-Cicho! Nie wolno zdradzać zadań, które zostają dane nowicjuszom przez Savio.
-Rozumiem, w takim razie do zobaczenia.
Rozpoczęła się wędrówka do obozu leśnego, byłem pełen nadziei, że zostanę rycerzem, nie wiedziałem jak trudny wybór leży przede mną.

Rozdział III: Las Anderchorn

Następnego dnia ujrzałem wejście do lasu Anderchorn, stał tam jeden mężczyzna, w ręku trzymający łuk, na sobie miał lekkie ubranie, a przy pasie krótki miecz. Szybko mnie zobaczył, więc do niego podszedłem, miał złowrogi wyraz twarzy.
-Kim jesteś i czego tu szukasz?- Zapytał
-Jestem podróżnikiem i chciałbym przejść przez ten las
-Las? To jest nasz obóz
-Wasz, czyli kogo?
-Łowców i Złodziei, ja jestem tu by pilnować wejścia
-A jak ty się nazywasz?
-Ja? Jestem Vika, najzręczniejszy złodziej w obozie. Ale dość gadania, lepiej sobie idź, bo droid nie lubi szwendających się po „lesie” ludzi
-Droid?
-Tak droid, a właściwie to druid, ale ja i chłopaki przezywamy tego starca.
-Pełni jakąś ważną funkcję?
-Ważną? On jest przywódcą obozu, bawi się w alchemika całymi dniami, czasem mam go dość.
-Domagam się widzenia z tym druidem!
-Żartujesz? On zakazuje mi kogoś wpuszczać, a ty chcesz żebym cię do niego doprowadził?
-Tak, domagam się widzenia z druidem!
-Skoro tak, chyba nie mam wyboru, doprowadzi cię Zły, jeden z mojej bandy- odwrócił się i krzyknął- Zły!
-Czego Vika?- Spytał się wychodzący z chatki w lesie Zły, ubrany podobnie jak Vika.
-Zaprowadź go do droida!
-Znowu ja?! Ilu jeszcze przepuścisz żeby gadali z Maekiem?
-Cicho bądź i idź
-Dobra, dobra- odparł Zły i zwrócił się do mnie- Chodź człowieku, chwili spokoju nie ma w tym lesie.
Ruszyłem za Złym do Maeka. W obozie panował chaos, co chwilę wybuchała nowa bijatyka, ale nikt się tym nie przejmował. Zły szedł spokojnym krokiem, a ja się denerwowałem, Maek mógł się przecież domyślić, po co tu jestem i wrzucić mnie do lochu.
-Czy Maek ma jakieś tajemne moce- spytałem Złego
-Mmm... Może władać tym lasem, dlatego od 10 lat las ten nie rozrósł się ani o jedno drzewo, poza tym jest świetnym alchemikiem, a krążą pogłoski, że czyta w myślach, ale ja w to nie wieżę.
Dalszą drogę nic nie mówiłem, lecz zastanawiałem się, co stanie się, gdy odczyta moje myśli. Zły zatrzymał się przed wielkim drzewem, w którym były okna i drzwi, zdziwiło mnie to, a Zły wskazał, że to właśnie tu mieszka Maek, i zapukał. Drzwi otworzył starzec w szarej szacie z peleryną i kapturem, miał długą brodę i w ręku trzymał kij z cudnym klejnotem jako trzonek.
-Co mogę dla ciebie zrobić Zły- spytał się Złego
-Witaj Maeku, ten człowiek chciał się z tobą widzieć- odpowiedział mu Zły
-Słucham cię- odparł do mnie
-Nazywam się...-Tu wskazał ręką, że wie- chciałem dołączyć do obozu, ale najpierw chciałbym się o nim czegoś dowiedzieć.
-Pytaj się, więc
-Jakiemu bogu służycie?
-Służymy Izrilowi, panu ognia i ziemi, roślin i zwierząt, a ja jestem jego wybrańcem.
-Jak liczny jest wasz obóz?
-Jest nas około 120, dzielimy się na Łowców i Złodziei, a ja ich chronię by się nie pozabijali nawzajem
-Czy łowcy nie polują na zwierzęta?
-Nie oni je chronią tak jak i cały las.
-Macie jakieś pakty z innymi obozami?
-Znamy je wszystkie, ale „pakt” jak ty to nazywasz mamy z obozem Rebeliantów, jeśli masz mapę mogę ci to zaznaczyć.
-Proszę. Ostatnie pytanie, jak mogę zostać członkiem waszego obozu?
-Nie masz dość czystego serca by zostać jednym z nas, spróbuj szczęścia u rebeliantów.
-Rozumiem. Żegnam cię Maeku druidzie.
-Żegnaj, a szczerze mówiąc do zobaczenia.
Zły odprowadził mnie do wyjścia gdzie pożegnałem się także z Viką, i wyruszyłem w drogę powrotną do świątyni pogody. Życie w nowym świecie zaczęło być coraz bardziej skomplikowane i trudne, nie wiedziałem czy chce dołączyć do rycerzy, ale wiedziałem, że to było jedyne wyjście by sobie poradzić.



Rozdział IV: Początek służby i odkrycie prawdy

Nie śpieszyłem się z powrotem by mieć czas na przemyślenia, pomyślałem by pójść za radą Maeka i dołączyć do rebelii, ale jednak nie sądziłem by to było najlepsze wyjście, i tak moje myśli zapętliły się wokół jednego tematu.
Przy wejściu do obozu spotkałem Regusa, jak zwykle narzekał na życie. Na targowisku spotkałem Vardala drącego się na jednego ze strażników, Argon siedział w okolicy pod drzewem i pogrywał na lutni, w całym mieście kwitło życie, nie to, co w lesie.
-Hej, co u ciebie?!- Krzyknął, Vardal gdy tylko mnie zobaczył
-Wracam z raportem dal Sylvia, i rozglądam się po mieście- odpowiedziałem
-Więc idź do niego, a potem przyjdź do gospody „Pod Garbatym Orkiem”, tym razem ja postawie piwo tobie
-Dobra, ale gdzie znajdę tę gospodę?
-Przy swojej chacie skręć w prawo, i przejdź jakieś 10 metrów.
-To na razie.
Skierowałem się, więc do świątyni by zdać raport Savio. Przed świątynią stał Malos z niezadowoloną miną, chodził w kółko jak by na kogoś czekał.
-Witaj Malosie- zagadnąłem do niego
-Co? Ach to ty, Savio na ciebie czeka, a poza tym spóźniłeś się z dostarczeniem raportu
-Tak wiem, droga powrotna trochę mi zajęła, ale co cię tak gnębi?
-Niestety nie mogę powiedzieć tego ludziom nie należącym do zakonu.
-Przecież Savio przyjmie mnie, gdy tylko dostarczę mu raport.
-Tak, ale będziesz rycerzem, a mogę o tym rozmawiać jedynie z magami.
-Jak mogę zostać magiem? Może mógłbym wtedy pomóc ci z tym problemem?
-Najpierw porozmawiaj z Savio, a gdy zostaniesz rycerzem spytaj się mistrza Gareka
-Zgoda, mam nadzieję, że będę mógł pomóc.
-Idź już! Wróć do mnie z odpowiedzią mistrza
W drodze do Savio myślałem nad tym, co mogło nękać Malosa. Savio siedział jak zwykle na swoim tronie i rozmawiał z Garekiem, zbliżyłem się do nich a wtedy Garek przestał mówić i odszedł.
-No, nareszcie! Co mi powiesz o obozie w lesie?- Krzyknął do mnie z niecierpliwością
-Mieszkańcy lasu wieżą w Izrila, boga ognia i ziemi, liczą sobie około 120 ludzi w tym jeden druid, i mają sojusz z obozem rebeliantów.
-Nieźle, jak nazywa się ich przywódca duchowy?
-Druid Maek, świetny alchemik i strażnik lasu.
-Nieźle, na ile grup się dzielą?
-Na dwie, Złodziei oraz Łowców, przywódcą złodziei jest Vika, jeśli chodzi o łowców to nie mam informacji.
-Wystarczy, witaj w szeregach rycerzy pogody chłopcze, jeśli potrzebujesz informacji, zgłoś się do mnie.
-Co mam robić jako rycerz?
-Naszym zadaniem jest ochrona magów oraz miasta, na razie nie mam dla ciebie innych instrukcji.
-Co nęka magów?
-Wiele rzeczy nęka magów pogody, o co dokładnie ci chodzi?
-Przed wejściem spotkałem Malosa, stwierdził, że magowie mają problem, którym nie mogą dzielić się nawet z rycerzami, pomyślałem, że jako kapitan wież coś o tym.
-Mmm... –Tu spojrzał się na mnie ze zdziwieniem- widzę, że już odkrywasz najgłębsze tajemnice magów pogody... Dobrze chyba mogę ci powiedzieć, skoro nawet, według Gareka jesteś wybrańcem. Balog pan ciemności, napadł na świątynie światła w obozie Bandytów, zgładził staż, i wymordował kapłanów, według raportu, który dostaliśmy z tamtych stron przeżył tylko mistrz światła, Carras. Nie mamy pojęcia, co zrobić w tej sytuacji, dlatego właśnie nie chcemy zdradzać tego mieszkańcom, wielu z nich mieszkało kiedyś w tym obozie.
-Rozumiem, odejdę już zająć się odpoczynkiem po podróży, skąd mogę wziąć sprzęt?
-Rozdawaniem sprzętu zajmuję się kowal Lerak.
Tak zostałem przyjęty do rycerzy pogody, ale nękało mnie pytanie: Co zrobić w sprawie wyznawców światła?
 

Dadex

Al di là delle nuvole
Weteran
Dołączył
5.11.2004
Posty
1789
Powiem ci, że jest lepiej niż poprzednio. Opowiadanie ma przyzwoitą długość, większych błędów stylistycznych chyba nie ma choć jeden wyłowiłem :
QUOTE -Co mogę dla ciebie zrobić Zły- spytał się Złego
Niepotrzebne powtórzenie.

Wielką wadą jest to, że praktycznie wogóle nie ma opisów. Mogłeś dokładanie opisać jak szedłeś do lasu, mogłeś wymyślic jakąś przygodę i opisać trochę ten las. Praktycznie twoje opowiadanie składa się tylko z dialaogów. Pozatym mogłeś trochę scharakteryzować dokładnie niektóre postacie. Dam jednak mimo tych niedociągnięć ocenę 7/10, bo opowiadanie mnie ciekawiło i fabuła jest dosyć dobra (Choć przypomina mi Gothica - Test Zaufania i odebranie mapy).
 

Marvolo

New Member
Dołączył
25.7.2005
Posty
8
Qurde!! Opowiadanie nie jest złe tak 5/10 może być!! Ale..jest właśnie pare ale...(ze mnie żaden polonista).
1. Dialogi są za krótkie, i brak przy nich opisów!! (Mimika twarzy itp)
2. Opisy otoczenia i postaci!! Mi się wydawało że ten karczmarz jest gruby itp., a tu nagle ma zostać rycerzem
laugh.gif
to samo się tyczy otoczenia, czy Rei to duże miasto czy wioska??!!
3. Fabuła fajna, ale pasuje bardziej do jakiejś gry!! Np. gothic 3
wink.gif


Ale staraj się staraj!! Sprubuj coś napisać jeszcze to ocenim!!
Jeżeli masz naprawde duże chęci to ocene podnieś o 2
smile.gif
 

Ulrich

New Member
Dołączył
21.7.2005
Posty
23
Za zgodą "Ja" umieszczam tu kontynuację "Tajemniczego świata" niech wam się miło czyta
Rozdział V: Początek drogi
W drodze do gospody „Pod garbatym orkiem” spotkałem Malosa. Z wyrazu twarzy poznałem, że nęka go wciąż ten sam problem, który zaczął nękać także mnie. Podszedłem do niego by zagadać, lecz ten uniósł rękę, gdy chciałem przemówić.
-Wątpiębyś na razie miał szansę zostać magiem pogody, lecz z twojej twarzy czytam, że Savio zdradził ci, co dzieję się w świątyni słońca- zaczął
-Nie mylisz się Malosie, teraz nęka mnie pytanie, które nęka także ciebie.
-Wymyśliłeś coś?
-Jeszcze nie, pomyślę przy piwie, w gospodzie „Pod garbatym orkiem”, może pójdziesz ze mną?
-Nie, muszę tu zostać i znaleźć sposób by Savio zgodził się wysłać kilku rycerzy na zwiad.
-Jak chcesz. Jeśli znajdę sposób na rozwiązanie naszego problemu dam ci znać.
Pożegnaliśmy się i udałem się do gospody.
Nad drzwiami gospody wisiała tablica ze zgarbionym orkiem przeszytym kilkoma strzałami, w środku zaś panował wesoły nastrój, jeden z ludzi w zielonej koszuli grał sobie na lutni a inni go słuchali. Vardal rozmawiał właśnie z oberżystą, kiedy mnie zobaczył. Zaprosił mnie do środka, i kazał mi dać mocnego piwa, napiliśmy się, słuchając muzyki. Lecz mnie nie opuszczała obawa, obawa o to, co może stać się z nowym światem, gdy naglę człowiek przestał grać, w gospodzie zaległą się martwa cisza, nawet Vardal przestał się kłócić z oberżystą. Nagle do gospody wparował wielki, owłosiony stwór, o czerwonych oczach i rogach na głowie. Ludzi ogarnęła panika, Vardal zaatakował bestię swoim pięknie zdobionym mieczem, bestia złapała go za rękę, w której trzymał miecz, i podniosła go do góry. Ja stałem przyglądając się temu wszystkiemu, gdy po chwili bestia wyrzuciła Vardala, który wpadł na stół. Bestia spokojnym krokiem zbliżyła się do mnie i przymówiła:
-Jam jest Gezo, sługa Baloga przyzwany przez Galona- odezwał się głosem demonicznym, a ja patrząc na niego, słuchałem, co mówił z uwagą- Przybyłem by cię ostrzec, że jeśli zbliżysz się do świątyni słońca, mój pan zniszczy cię.
-Nie interesują mnie słowa twego pana- odezwałem się dumnym głosem sięgając po miecz- zginiesz z mej ręki za zło, które uczyniłeś- jakaś dziwna moc działała na mnie, jak w dniu, gdy śledziłem Vardala i Argona.
-Odważne słowa, małego człowieka.
Wbiłem mu otrze miecza prosto w mózg, by nie mógł się już uratować. Wtedy zaczął wydawać przerażające krzyki, tak złowieszcze, że ludzie, którzy jeszcze nie opuścili gospody, wybiegli z pośpiechem, a ja próbowałem wyjąć miecz, który dostałem od Regusa znajdujący się teraz w mózgu potwora. Gdy wyjąłem miecz potwór zniknął a Vardal ocknął się. Vardal wstał i podszedł do mnie, klękając.
-Ocaliłeś życie wielu ludziom przyjacielu, nawet bez sprzętu rycerza pogody. Ja i całe miasto jesteśmy ci dłużnikami- rzekł
-To nie ja Vardalu, To jakaś dziwna siła kierowała mną, tak jak wtedy, gdy was śledziłem.
-Tak czy tak ja na pewno jestem twym dłużnikiem, a poza tym jestem pod wrażeniem.
To zdarzenie skłoniło mnie do odebrania sprzętu od Leraka, i porozmawiania z Malosem. Lerak siedział w swej kuźni, gdy do niego przybyłem, poprosiłem o sprzęt, i odszedłem w stronę świątyni. Przy wejściu do niej nie spotkałem, Malosa, lecz innego maga pogody, wyższego i starszego niż Malos, na mój widok skinął głową bym podszedł i powiedział, co mnie trapi, wyczytał to pewnie z mej twarzy.
-Gdzie jest Malos?- Zapytałem
-Malos? Wyruszył wraz z kilkoma rycerzami do świątyni światła- odpowiedział mi z lekkim zdziwieniem.
-Co cię tak dziwi?
-Myślałem, że wiesz, w końcu jesteś jego przyjacielem. Och zapomniałem się przedstawić jestem Vatos, mag pogody na drodze do arcymagii.
-Rozumiem, chciałem się o coś zapytać Malosa, ale skoro go nie ma może ty mi odpowiesz?
-Jeśli będę znał odpowiedź.
-W gospodzie napadł mnie i innych tam obecnych, wielki owłosiony stwór, przedstawił mi się jako Gezo, sługa Baloga przyzwany przez Galona, mógłbyś mi, co nieco wytłumaczyć, kim jest Galon?
-Mmm... Galon jest Arcymagiem ciemności, według informacji, jakie mamy jest przyzywaczem bestii, oraz świetnym telepatą, tylko tyle wiemy o tym nekromancie.
-A, co ma robić Malos w świątyni światła?
-Ma sprawdzić moc, jaka spadła na świątynie, oraz w razie ataku na nią rozesłać barierę ochronną.
-Mógł byś zaznaczyć mi na mapie gdzie dokładnie jest ta świątynia?
-Oczywiście, ale nie możesz tam wyruszyć bez zgody mistrza Gareka, lub kapitana Savio.
-Spokojnie, załatwię sobie tą zgodę.
Po tej rozmowie wiedziałem jak dostać się do tej świątyni, nie łamiąc rozkazów. Ujrzałem Savio rozmawiającego z pewnym magiem, nie był to Garek, lecz jakiś inny mag, młodszy od Malosa o jakieś 10 lat, podszedłem do nich i poczekałem aż, Savio pozwoli mi ze sobą porozmawiać.
-Witaj, co mogę dla ciebie zrobić- rzekł do mnie w końcu
-Chciałbym dostać się do świątyni światła- odpowiedziałem zdecydowanym głosem
-Mmm... A ja chciałbym by skończyły się tam kłopoty!
-Więc daj mi tam wyruszyć
-Nie! Wysłałem 6 osób w tamte okolice, siódmej chyba im nie potrzeba?
-Siódmej nie, ale ósmej tak- nagle odezwał się mag
-Mmm... Posłuchaj Croniku, czy chcesz by ten człowiek był twoją eskortą?- Spytał się go
-Tak chcę, a jeśli wróci powinien zostać paladynem pogody jak ty i Vardal.
-Paladyn?! Chyba oszalałeś?
-On, jako jedyny zgłosił się bez przymusu na wyprawę w tamte okolicę, to prawdziwy akt odwagi, jaki powinien zdać Paladyn.
-A inne testy? Co z wiarą, honorem?
-To zda po powrocie z wyprawy do tej świątyni.
-Mmm... Zgoda- powiedział, po czym zwrócił się do mnie- Zostałeś wybrany przez maga Cronika do tej wyprawy, po powrocie zdasz dwa ostatnie egzaminy na Paladyna pogody, sługę Valmara.
Tak zaczęła się podróż do świątyni słońca, miejsca gdzie miałem dowiedzieć się wszystkiego o swej przyszłości.
Przy wyjściu z miasta spotkaliśmy Regusa, dziwnie rozradowanego, więc postanowiłem z nim nie rozmawiać, i nie psuć mu dobrego humoru. Cronik był bardzo cichym człowiekiem, od wyjścia ze świątyni nie przemówił. Zaproponowałem mu przejście przez obóz leśny, bo mam tam znajomości, on tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza i poszedł za mną. Przed wejściem do lasu stał Zły, co mnie trochę zdziwiło, bo to Vika powinien strzec wejścia do obozu. Podszedłem do Złego i zagadnąłem go.
-Witaj Zły, gdzie się podziewa Vika?- Zapytałem
-Witaj, Vika nie żyje, droid kazał go zabić za bezczeszczenie lasów, chłopaków i mnie to nie smuci, bo Vika zbytnio się rządził- odpowiedział
-Rozumiem, wybieram się do obozu rebeliantów, mogę przejść przez las?
-Co? Rycerz pogody? Ty se chyba żarty robisz?
-Nie, mówię serio. Na rozkaz Kapitana Savio, oraz Arcymaga Gareka rozkazuję ci przepuścić mnie, chociaż do Maeka!
-Heh... Czy ty myślisz, że my tu służymy dla Valmara? Las jest święty, i nie możemy pozwalać innym chodzić po świętej ziemi.
W tym momencie coś we mnie oszalało, i łapiąc Złego za gardło wykrzyknąłem:
-Ty, który stajesz na drodze mojej woli, zostaniesz zgładzony przez moją potęgę!
-Dobra! Spokojnie chłopie, możesz iść do droida, drogę chyba znasz?
-Jeśli jeszcze raz staniesz mi na drodze zniszczę cię jak robaka, rozumiesz?!
-Tttak, to się więcej nie powtórzy, błagam oszczędź mnie.
-To mają być twoje znajomości?- Odezwał się do mnie Cronik
-Znajomości miałem z Viką, i mam z Maekiem. A dlaczego tak długo milczałeś?
-Bo nie miałem, po co się odzywać, puść go!
-O, byłbym zapomniał, chodźmy lepiej do Maeka.
Puściłem Złego, który zaczął dziękować Cronikowi za ratunek, głośno przy tym dysząc. Wyruszyliśmy do Maeka, by rozmówić się z nim w sprawie przejścia przez las. W obozie panował dziwny spokój, nie było żadnych bójek, pojawił się nowy dziwny dom, którego wcześniej nie widziałem, był on dwupiętrowy, a nad drzwiami wisiała tabliczka: „Gospoda pod Zielonym Smokiem” nazwa była dość dziwna, gdyż smoki w tym czasie nie żyły od jakichś 49 lat, wkrótce miała być rocznica wygnania Ojca smoków, Garadrona ze świata Rei. Jako że gospoda nas zbytnio nie zainteresowała udaliśmy się do Maeka. Dom Maeka wyglądał niezmiennie, cały czas był to pień z drzwiami, oraz dwoma oknami z przodu. Zapukałem do drzwi i otworzył mi je Maek, ubrany w szary płaszcz z kapturem.
-Witaj przyjacielu- powiedział, gdy zobaczył mnie w drzwiach
-Witaj Druidzie Maeku, chciałem cię prosić o możliwość przejścia przez twój święty las, gdyż razem z przyjacielem udajemy się do świątyni światła.
-Przy okazji dodam, że prawie udusił jednego z twoich ludzi- wtrącił Cronik
-Zły? Należało mu się, ale kto by pomyślał, że to właśnie ty mu dołożysz? Pamiętasz naszą poprzednią rozmowę?- Spytał się mnie
-Tak, ale co to ma do rzeczy?
-Tyle, iż moja przepowiednia się spełniła, powróciłeś do mnie. A jeśli chodzi o przejście przez las to masz moje zezwolenie. Daj ten list, Melikasowi, spotkasz go przy drugim wyjściu z obozu, należy do bandy złodziei, więc jakby, co, to możesz mu przyłożyć.
-Dzięki ci Maeku, czy masz dla mnie jakąś przepowiednię?
-Mmm... Uważaj jak stąpasz, bo stracisz to, co bezcenne.
-Żegnaj, pomyślę nad tym w drodze.
W drodze nie rozmawiałem z Cronikiem, a jeśli chodzi o Melikasa to wszystko poszło szybko i sprawnie. Las poza obozem był naprawdę gęsty, Między drzewami, co chwilę przebiegało coś, co przypominało małpę, ale było o wiele większe. Cronik użył swej mocy by oświetlić nam drogę, a ja szedłem wtedy z mieczem w górze, aby w razie czego, móc bronić nas przed tymi dziwnymi stworami. Po jakiejś godzinie las zaczął rzednąć i witały nas pierwsze promienie światła. Ujrzeliśmy rozległe pole, po którym ganiało wiele dziwnych stworzeń oraz wilki. W oddali widać było rzekę oraz most, udaliśmy się więc w tamtym kierunku. Most zbudowany był z kamienia a na nim stał ork, nie trzymał żadnej broni, a na głowie miał hełm z rogiem z prawej strony, gdy nas zobaczył zaśmiał się i rzekł sam do siebie:
-Oni pewnie chcą przejść przez twój most? Nie dasz im chyba tego przywileju?
Cronik stwierdził, że ork mógł zostać opętany przez demona w czasie jakiejś bitwy. Ork spojrzał się na nas, i ponownie się zaśmiał.
-Witaj orku, co cię sprowadza w tę strony?- Zapytałem
-KRASH-DOK? ASH MI-KERH- odpowiedział w języku orków
-Rozumiesz coś z tego Croniku?
-Oczywiście, on powiedział: Sprowadza? Ja tu mieszkam- odpowiedział mi
-To tłumacz mi to co mówi, bo najwyraźniej rozumie ludzką mowę- poprosiłem poczym zwróciłem się do orka- Kim jesteś?
-ASH GUH-BAH!- Wykrzyknął z dumą- ASH BAHAG GASH
-Ja Guh- Wielki, Ja największy wojownik-Przetłumaczył Cronik
-Skąd znasz nasz język?- Spytałem
-ASH? ASH MI GARD MAH
-Ja? Ja tu mieć ludzi
-Ludzi? Jakich?
-MI DOK BAH MAH
-Tu chodzi wielu ludzi
-Czemu mieszkasz pod mostem?
-ASH? MI GARD IZIN. ASH MI GAM MAH!
-Ja? Tu mieć ciepło. Ja tu pytać człowieka!
-Pytaj więc.
-CO TU ROBISZ? (Cronik od razu tłumaczy)
-Razem z przyjacielem wybieram się do świątyni światła.
-ŚWIĄTYNIA JEST PO DRUGIEJ STRONIE MOSTU, NAJPIERW TRZA JEDNAK, PRZEJŚĆ PUSTYNIĘ.
-Z pustynią damy sobie radę, ale czy możemy przejść przez most?
-JEŚLI WY ODPOWIECIE NA ZAGADKĘ, GUH-BAH WAS PRZEPUŚCI
-Słucham zagadki
-CO BYĆ DUŻE, CZERWONE, ZIAĆ CIEPŁEM I LATAĆ?
-Mmm... Czyżby chodziło o smoka?
-CO? SKĄD TY WIEDZIEĆ? NO CÓŻ SŁOWO, SIĘ RZEKŁO, MOŻESZ PRZEJŚĆ.
-dzięki ci- powiedziałem i zwróciłem się do Cronika- Tobie także Croniku, bez ciebie byśmy się nie dogadali, jestem twoim dłużnikiem.
-Nie ma o czym mówić, ruszajmy wreszcie, bo się ściemnia.
Ruszyliśmy dalej przez pustynię, w okolicy nie było żadnych drzew, krzewów choćby źdźbła trawy, wokół tylko piach, i upał.

Rozdział VI: Dotarcie do celu

Dzięki zapasom, jakie dostaliśmy w mieście udało nam się przebyć pustynię, a w oddali ujrzeliśmy miasto. Było to miasto rebeliantów i bandytów, postanowiliśmy, że zatrzymamy się tam i odpoczniemy, gdyż zaczynało się ściemniać. U wejścia do obozu napotkaliśmy człowieka, ubranego w futrzaną zbroję, z łukiem na plecach.
-Czego!?- Krzyknął do nas
-Witaj, ja i mój przyjaciel chcieliśmy tu spędzić noc- odpowiedziałem
-Tu? Nie wolicie w gospodzie? Hehe!
-Gospoda bardziej nam odpowiada.
-No to Mim was zaprowadzi.
-Gdzie go znaleźć?
-Mmm... Powinien siedzieć w chacie obok.
-Dzięki.
Skierowaliśmy się do chaty obok, miała ona słomiany dach i drewniane ściany, wszystkie budynki w obozie wyglądały tak samo. W chacie siedział człowiek bez jednego oka, i z uciętym językiem, dlatego nazywał się Mim.
-Masz nas zaprowadzić do gospody, bo chcemy tam spędzić noc- powiedziałem, a on kiwnął głową
Obóz nie był duży, po uliczkach chadzało wielu ludzi ubranych jak ten, którego spotkaliśmy przed wejściem. Ludzie patrzyli na nas jak na zwierzęta, niektórzy szeptali do siebie, próbując zgadnąć ile mamy pieniędzy. Pomyślałem wtedy, że mogę zrobić z nimi to samo, co ze Złym. Doszliśmy do gospody, gdy było już ciemno, gospoda wyglądała jak wszystkie chaty w obozie, była jednak większa, a nad drzwiami widniał napis: Wchodźcie, jeśli macie pieniądze. W gospodzie panował nastrój dość ponury, ludzie nie wyglądali jak inni mieszkańcy, byli lepiej uzbrojeni, i mniej złowrodzy. Jeden z nich podszedł do nas i zapytał:
-Kim jesteście przybysze?
-Jesteśmy podróżnikami z południa, a kim ty jesteś?- Odpowiedziałem
-Jestem Minstro, prawa ręka mistrza Thoriuna
-Thoriuna? Tego Thoriuna?
-Tak, to nasz przywódca.
-Nie, nie, chodzi o to, że chyba go znam z Rei.
-To możliwe, Thoriun był doradcą króla Garoda, a teraz przewodzi nami.
-Tak, to ten. Czy mógłbym się z nim spotkać jutro z samego rana?
-Jeśli naprawdę go znasz... Zgoda, przybędę jutro do tej gospody, powiedzmy o 10 rano.
-A więc ustalone, żegnaj teraz gdyż z przyjacielem musimy odpocząć.
-Oberżysta da wam pokój za darmo, powiedźcie, że za moją zgodą.
-Dzięki ci.
-Po co mamy rozmawiać z Thoriunem? To przecież nie ten obóz- zwrócił się do mnie Cronik
-Wiem, ale może nam udzielić pomocy.
-Skoro tak twierdzisz, chodźmy spać.
Oberżysta dał nam dwa pokoje, a my jak najszybciej się do nich wybraliśmy. W pokoju było czysto, przy oknie stało miękkie łóżko a przy drzwiach stół z ciepłym posiłkiem. Zjadłem trochę ciepłego i położyłem się spać, łóżko było naprawdę wygodne, więc szybo zasnąłem.
Wstałem przed dziewiątą, aby mieć czas na zjedzenie i umycie się, kiedy wyszedłem z pokoju zobaczyłem Cronika kłócącego się z oberżystą, słyszałem, jak Cronik mówił, że sam Minstro ufundował im pokoje, oberżysta zaś twierdził, że ktoś musi zapłacić za pokoje, a Minstra nie ma w okolicy, Cronik na szczęście uspokoił go mówiąc, że Minstro ma tu przyjść około 10. Ruszyłem w tamtą stronę, by przywitać się z Cronikiem. Cronik nie był zbyt zadowolony, że tak długo tu jesteśmy, głównie dlatego, że był to obóz bandytów. Próbując go uspokoić straciłem rachubę czasu, i nagle wszedł do gospody, Minstro. Przywitaliśmy się i poszliśmy w stronę wielkiego, kamiennego budynku, w którym mieszkał Thoriun. Budynku pilnowało dwóch zbrojnych, a w środku było ich jeszcze ze 12. Weszliśmy po schodach na górę, i przeszliśmy przez drewniane drzwi ze złotymi dodatkami. W wielkiej sali siedział Thoriun, był wysokim, mężnym i odważnym człowiekiem, na Rei był prawą ręką króla, był także świetnym wojownikiem i pogromcą wielu bestii, nie znam człowieka na Rei, który nie znałby Thoriuna.
-Panie, ten człowiek twierdzi, że zna cię z czasów, kiedy jeszcze pomagałeś królowi- odezwał się Minstro
-Mmm... Nie przypominasz mi nikogo człowieku, kim jesteś?- Spytał się mnie Thoriun
-Jestem... Byłem oberżystą w gospodzie „Pod złotą harfą” w okolicach stolicy, razem z żołnierzami często tam przychodziłeś panie.
-Mmm... Racja, pamiętam cię przyjacielu, co cię sprowadza do tych okolic?
-Kieruję się do świątyni słońca, która została zaatakowana przez siły ciemności.
-Żartujesz? Oberżysta walczący z siłami ciemności?
-Jestem Rycerzem pogody, a po powrocie będę paladynem...
-Jeśli powrócisz, zostań lepiej tu, albo wracaj skąd przyszedłeś, daję ci dobrą rade jako przyjaciel.
-Wybacz, ale wykonuje rozkazy i nie mogę zawrócić. Proszę cię tylko o pomoc i...
-Pomoc? W czym? W próbie samobójstwa? Posłuchaj świątynia została zniszczona, nie pomożesz mieszkańcom obozu, i najważniejsze, nie pokonasz władcy ciemności i jego armii.
-Zawszę można spróbować. Więc jaka jest twa decyzja?
-Mogę dać ci zapasy na drogę, nie więcej.
-Zgoda.
-Straż!- Wykrzyknął- Przynieście mi tu zapasy na miesiąc podróży!
Po chwili przyszedł żołnierz z pełną jedzenia torbą, i wręczył mi ją.
-Niech ci się dobrze wiedzie, i niech Aluwin będzie z tobą, przyjacielu- rzekł do mnie Thoriun
-Dzięki ci przyjacielu, czas na nas. Żegnaj
Minstro odprowadził nas do bramy obozu. Stwierdził, że miałem szczęście, że Thoriun po prostu mnie nie wyśmiał, odrzekłem na to, że był mi winny za 5 kolejek piwa, więc miałem na niego haka. Cronik słuchał naszych rozmów z nie dowierzaniem, że ktoś taki jak ja zna tak ważne osoby, stwierdziłem, że na Rei nie był tak ważny, może i był prawą ręką króla, ale nikt go nie szanował, a przywódcą został pewnie tylko dlatego, że zabił starego władcę. Król Garod był synem Razora, był on jednym z najlepszych władców rządzących Reją, on właśnie skończył wojnę z orkami, oraz wygnał Garadrona za wielkie morze, a także zniósł pokonał bandytów grasujących w lasach, można by pomyśleć, że sam Aluwin zesłał go na Reje by pokonać Baloga. W tym momencie zza rogu wyskoczył bandyta, przejeżdżając mi po policzku nożem, gdyby nie Minstro, który go złapał, było by po mnie. Facet zrobił mi długą szramę na policzku, a ja, od momentu, w którym wyskoczył trzymałem rękę na rękojeści miecza.
-Wszystko w porządku?- Spytał się mnie Minstro
-Tak, tylko trochę piecze, ale to nic- odpowiedziałem
-Co z nim zrobić?
-Nie rozumiem
-W tym obozie istnieje zasada, że jeśli jeden z bandytów napadnie gościa, to gość może z nim zrobić co chce.
-Mmm... Może po prostu utnę mu głowę i...
-Nie! Proszę, mam żonę i dzieci, potrzebowałem pieniędzy, więc pomyślałem...- Zaczął mówić z przerażeniem
-pomyślałeś, że rycerz musi mieć pełną sakiewkę? Jesteś nic nie wartym śmieciem- powiedziałem mu, po czym zwróciłem się do Minstro- Puść go, niech go kto inny zarżnie.
Minstro go puścił i pożegnaliśmy się. W drodze Cronik był poważnie zaniepokojony, zapewne tym, co dzieję się w świątyni słońca. Droga prowadziła przez pustynię, a według jednego z rycerzy, powinniśmy dojść tam w przeciągu godziny.
Po godzinie widzieliśmy już mury świątyni, wznosiły się wysoko, zdobione były złotymi dodatkami, a przy bramie dostrzegłem rycerza pogody. Stał tam na warcie, kiedy nas zobaczył. Nie był zdziwiony, że idziemy, więc nie zatrzymując nas, otworzył bramę. Wewnątrz nie było widać, że znajdujemy się na pustyni, przy ogromnym budynku świątynnym zauważyłem dwóch rycerzy. Cronik kazał rycerzowi spod bramy doprowadzić nas do Malosa. Ruszyliśmy w stronę głównego budynku, w którym mieściła się siedziba rycerzy. W budynku rycerze siedzieli na ławach jedząc obiad, nagle Malos podszedł do nas i zaprosił do jedzenia, zgodziliśmy się i usiedliśmy przy stole by coś zjeść.
-Co ty tu robisz na Valmara?- Spytał się mnie
-Jestem eskortą dla Cronika, a poza tym chciałem się czegoś dowiedzieć.
-Mmm... Nie wiele mogę ci powiedzieć na temat tutejszych zdarzeń, gdyż jedyne, co ustaliliśmy to, to, że jeden z atakujących dzierżył potężną broń, o tak wielkiej mocy, że mury świątyni padły po jednym uderzeniu.
-Co to za broń?
-Są dwie możliwości, to mógł być miecz święcony w świątyni, co wydaje się mało prawdo podobne gdyż nie miał by takiej mocy, mogło to być Ostrze Baloga, miecz wykuty przez samego władcę ciemności, co jest jeszcze mniej prawdopodobne.
-A, co z Carrasem?
-Mistrz jest nie przytomny, mam nadzieję, że wkrótce się ocknie, bo jeśli nie, to nie rozwiążemy tej zagadki. Jeśli Vardal mówił prawdę, to jesteś wybrańcem, co okaże się bardzo pomocne w walce z siłami ciemności.
-Wątpię bym wybrańcem, przecież służyłem...
-Aluwinowi? Przecież nie mówię, że jesteś wybrańcem Valmara, Ty, jesteś jedynym, który może być wybrańcem Sarana, boga słońca i największego wroga, choć brata, Baloga. Nie muszę ci chyba opowiadać o bogach?
-Eee... Na razie wiem tylko o Aluwinie, Valmarze, Izrilu i Balogu, reszty nie znam
-Tak myślałem. A więc, Aluwin i Valmar, ojcowie bogów, bracia stworzenia jak ich nazywają powstali na początku by stworzyć naszą planetę. Planeta była piękna, wszędzie zieleń, czyste rzeki, rozległe morza i oceany, lecz nie było słońca, więc nikt nie mógł widzieć tego piękna, Aluwin stworzył Sarana, boga słońca, który począł do życia słońce. Ludzie modlili się do bogów, aby ci, dali im noc, gdyż chcieli spać, a wieczny dzień im na to nie pozwalał. Valmar stworzył przeto, Baloga, boga nocy i mroku, dzięki mocy Sarana i Baloga powstały pory dnia. Lecz ludzie wciąż nie byli zadowoleni, skarżyli się na mrozy panujące na ziemi, więc za zgodą innych bogów Saran stworzył Izrila, boga ognia i ziemi, tak powstał świat, na którym żyjemy. Jak wiesz Balog, jako pan mroku sieje zniszczenie i śmierć, ale tylko dlatego, że ludzie bali się go, jego postać przerażała ich, gdyż wtedy bogowie stąpali po ziemi, a Balog zasmucony, spacerował między górami stworzonymi przez Izrila, wtedy to w jego głowie zaczęły się rodzić złowieszcze pomysły, co by chciał zrobić z ludźmi, na początku opanował umysły kilku ludzi by go czcili, potem stworzył fortece, zza której murów rządził tymi, którzy stawali po jego stronie. Saran widząc, co robi jego brat, wielce się zasmucił, i kazał kilku kapłanom, odwieźć od mroku ludzi, tak też powstały zakony światła i ciemności, Aluwin i Valmar przyglądali się, co ich potomkowie wyprawiają na ich świętej ziemi, i stworzyli dwa zakony, współpracujące ze sobą by zapobiec zniszczeniu świata i pogodzić ze sobą Baloga i Sarana. Izril natomiast, stwierdził, że zło, jakie rozpętał Balog, jest już nie do powstrzymania, więc zgromadził kilku mu wiernych ludzi, i zaszył się w lasach by stamtąd obserwować walkę. Tak oto powstały wszystkie zakony, jakie istnieją na tej ziemi. Wszystkie istoty żywe powstały dzięki współpracy Izrila, i jego matki, Sorny. Sorna była boginią życia, jedyną, która teraz nie ma znanego nam zakonu, stworzyła ona ciała, dla wszystkich stworzeń, jakie znamy, Izril natomiast, wlał w nie część swej boskiej mocy, tworząc w nich wewnętrzny ogień życia. Sorna, była córką Valmara, jej związek z Izrilem spowodował powstanie wszystkich żywych stworzeń, oprócz, demonów, bestii i innych maszkar tworzonych przez Baloga.
-Dzięki za wyjaśnienia. Mam jedno pytanie, czemu nie ma kultu Sorny?- Spytałem
-Widzisz, Sorna nigdy nie życzyła sobie, aby ją czcić. Ludzie usłuchali jej prośby, i teraz trudno trafić na wyznawców Życia. Chociaż, są nimi wszyscy lekarze, kapłani i magowie, zajmujący się magią leczniczą.
-Chyba pójdę odpocząć po podróży- stwierdziłem, i zwróciłem się do Cronika- No, to chyba skończyłem zadanie?
-Wypełniłeś swój obowiązek, rycerzu pogody- odparł mi Cronik- Valmar niech będzie z tobą
-Dzięki ci o Croniku
-Co ci się stało w twarz?- Spytał się mnie Malos
-W obozie bandytów jakiś śmieć na mnie napadł, i... chyba widać?
-Mmm... W takim razie, od teraz nazywać cię będziemy: Blizna!
Rycerze wykrzyknęli chórem na moją cześć. Wstałem, i pożegnałem się z magami, aby udać się na odpoczynek. W pokoju wskazanym mi przez jednego z rycerzy było przytulnie, przy oknie stało łóżko, obok niego szafa, a w rogu biurko. Zdjąłem zbroję i położyłem się na łóżku. Było bardzo wygodne, więc szybko zasnąłem, i wreszcie mogłem porządnie odpocząć.

Rozdział VII: Kult Sarana

Z samego rana do drzwi zapukał żołnierz. Wstałem i otworzyłem mu drzwi. Stwierdził, że Malos mnie oczekuje, pod moją przysięgą, jaką mu złożyłem, miałem teraz spełnić me słowa. Rycerz stwierdził, że Malos czeka na placu świątynnym, i rozmawia z Cronikiem. Podziękowałem mu za informację i założyłem zbroję. Na placu stał Malos, Cronik i... zakapturzony człowiek, stwierdziłem, że to trochę dziwne, pomyślałem, że przybył Vardal, albo Argon. Po podejściu do nich okazało się, że tajemniczy nieznajomy to nikt inny, jak Zły, złodziej z obozu leśnego. Lecz miał na sobie zbroje nowicjusza, przechodził wtedy egzamin na rycerza pogody.
-Kiedyś stwierdziłeś, że jeśli dowiesz się co nęka magów, to mi pomożesz, teraz jest okazja- zwrócił się do mnie Malos
-Wiedziałem, że będę musiał to zrobić- odpowiedziałem mu ironicznie
-Ten człowiek, twierdzi, że cię zna.
-Tak, to prawda. A co to ma do...
-To, że to sługa Izrila, syna Sarana- Przerwał mi- On może nam pomóc, jeśli naprawdę cię zna
-Zna mnie dość dobrze, prawda Zły?
-Tak panie.
-Świetnie! Pomoże nam ustalić czy jesteś wybrańcem- wykrzyknął z radością Malos
-On? To przecież tylko złodziej, były. To nie on jest wybrańcem Izrila.
-I? To nie ważne, przez niego też możemy się skontaktować z Izrilem, który porozumie się z Saranem.
Wyruszyliśmy w stronę głównego budynku, do głównej sali, gdzie miał się odbyć rytuał przyzwania Izrila. Zły wydawał się nieco przerażony tym wszystkim, twierdził nawet, że jest w stanie sprowadzić tu Maeka, który był wybrańcem Izrila. W sali panowała dość grobowa atmosfera, wokół pomniki, świece, napisy wyryte na ścianach, a na środku sali stał ołtarz, na którym, leżał miecz. Miecz ten spowity świetlną powłoką, pięknie zdobiony, z wyrzeźbionym słońcem na rękojeści, z trzema promieniami światła z niego wychodzących. Cronik zamknął wrota, i wszyscy siedliśmy w kręgu. Malos zaczął wypowiadać zaklęcie, a Cronik za nim powtarzał, ja patrzyłem na Złego, który trząsł się ze strachu. W pewnym momencie Malos przestał, a za nim Cronik.
-Podejdź do ołtarza, i wypowiedz: Ja, sługa twój uniżony, wzywam cię w nasze szeregi, panie mój Saranie.
Posłuchałem się Malosa, i podszedłem do ołtarza. Wypowiedziałem słowa zaklęcia i czekałem. W pewnym momencie, ziemia się zatrzęsła, sala wypełniła się oślepiającym blaskiem, i pojawił się sam bóg słońca. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, i przemówił:
-Ty, który mnie wezwałeś, po co to zrobiłeś?
-Chciałem się dowiedzieć, czy jestem...
-Wybrańcem?- Przerwał mi- Widzisz ten miecz? To Błysk Sarana, został wykuty przeze mnie, aby w ostatniej walce z Balogiem, użył go wybraniec. Spróbuj go podnieść, a przekonasz się, o swym przeznaczeniu.
Posłuchałem się go, chwyciłem za rękojeść miecza, i podniosłem go do góry. Miecz był bardzo lekki, a Saran patrzył na mnie wzrokiem zadowolonym.
-Ty, który mnie wezwałeś, co wiesz o mnie i mym zakonie?- Spytał się mnie
Opowiedziałem mu to, co o nim powiedział mi Malos, a on patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Co cię tak dziwi panie?- Spytałem
-Tak mało wiesz, a sprawdzasz czy jesteś wybrańcem? Chyba będę musiał opowiedzieć ci tę historię w całości. Ja, Saran, zostałem stworzony przez Aluwina, aby dać światu słońce. Kiedy Valmar stworzył Baloga, nic nie zapowiadało na to, że w przyszłości będę toczył z nim wojnę. Balog przez pewien czas żył spokojnie, rządząc nocą, i rozdając śmierć tym, którzy żyli już 100 lat. Kiedyś zdarzył mu się wypadek, i śmierć poniósł człowiek mający dopiero 10 lat. Ludzie przerazili się wtedy śmierci, oraz Baloga. Ten, zły na nich, pragnął zemsty, i zaczął uśmiercać ludzi w wieku od 60 do 90 lat, nikt nie był pewien, kiedy przyjdzie mu odejść. Balog zebrał kilku ludzi obdarzając ich magią, dającą moc odbierania życia innym ludziom, ci, którzy stali po jego stronie, mieli żyć wiecznie, i tak się stało, ale tylko ci, którzy byli godni, żyli wiecznie. Wtedy do jego zakonu przyłączyli się dwaj bracia, Balis i Garek, obaj mieli otrzymać życie wieczne, i siać zło na świecie. Po dwudziestu latach, Balis zmarł, a wściekły Garek pognał ze skargą do Baloga, który go wyśmiał, twierdząc, że Balis nie był dostatecznie potężny by stać się jednym z nekromantów. Garek zły na Baloga, odszedł z zakonu i przyłączył się do zakonu Valmara. Ja, widząc okrutność Baloga, postanowiłem zapobiec dalszemu plugawieniu ziemi, stworzyłem więc zakon światła, i wykułem Blask. Dziś przychodzisz ty, by odebrać ode mnie to, co ci się należy. Idź więc, i krocz ścieżką światła, by pokonać armie Baloga.
-Dzięki ci Saranie, pokonam Baloga, niosąc imię twoje.
Saran zniknął, a ja cofnąłem się do przyjaciół. Zdziwieni byli głównie dlatego, że trzymałem w ręku Błysk Sarana. Nagle drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się starzec w złotej szacie, był to Carras, mistrz zakonu Sarana. Wyglądał na zmęczonego, a ze snu wyrwało go zapewne wezwanie Sarana.
-Ty?! Co na Sarana robisz z tym mieczem?- Krzyknął do mnie
-Nie zauważyłeś Carrasie, że tylko wybraniec Sarana może dzierżyć Błysk Sarana?- Spytał się go Malos
-Co? To... to nie możliwe, ja... ja myślałem, że to ja...
-Jesteś wybrańcem Sarana?- Przerwał mu, Cronik- Myliłeś się najwyraźniej, to Blizna jest wybrańcem
-Blizna? To nie jest imię wybrańca, wybraniec zwie się...
-Nazywamy go Blizna, gdyż ma na twarzy bliznę, stąd to przezwisko.- Przerwał mu tym razem Malos- Jeśli chodzi o jego imię... to, on...- Malos zamyślił się, i zwrócił się do mnie- Czemu nigdy nie poznałem twego imienia?
-Bo nie pytałeś. Zostańmy przy Bliźnie- odparłem
Dzień kończył się powoli, a Carras wciąż nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak ja, może być jedyną osobą, która jest w stanie im pomóc. Carras twierdził, że to jakaś pomyłka, że to on powinien dzierżyć Błysk, stwierdziłem, że Saran nie popełnia takich błędów, i jeśli noszę ten miecz to znaczy, że jestem wybrańcem.
 
Do góry Bottom