- Dołączył
- 24.2.2008
- Posty
- 334
Leci zajebista nuta. Te wibrujące dźwięki przechodzące przez moje ciało sprawiają, że wpadam w stan, który śmiało określić mogę jako euforyczny. Drumy pobudzają mnie do działania i wyzwalają energię, na co dzień skrytą gdzieś głęboko w trzewiach.
Siedzę schylony nad klawiaturą i wypisuję te grafomańskie bzdety. Zmierzcha. Otwieram na oścież okno, przez które wpada orzeźwiające, wieczorne powietrze. Zastanawiam się nad dalszym ciągiem bzdur jakie mam zamiar teraz wypisać. Gdzieś na osiedlu szczeka pies. Od strony ulicy dociera do mnie pomruk przejeżdżających samochodów. Jest poniedziałek, ale ja wcale tego nie odczuwam. Jestem jakby odcięty od otaczającej mnie rzeczywistości, a przecież jutro czeka mnie sądny dzień. Mam zaliczyć kolokwium, które tak naprawdę zadecyduje o moim losie na najbliższe pół roku. Jeżeli zjebie, i nie zdam, będę udupiony aż do stycznia albo lutego. Po prostu nie otrzymam możliwości obrony pracy magisterskiej w terminie do trzydziestego kurwa jego mać września.
Przed chwilą trochę się sfilmowałem, bo ktoś złapał za klamkę i chciał otworzyć drzwi od mieszkania. Max nastawił uszu i zaczął głośno szczekać, podbiegł do drzwi. Usłyszałem zgrzyt klucza w zamku i zobaczyłem, że do przedpokoju wchodzi mój brat. Mogłem już bez strachu wyjść z szafy i odłożyć swój rzeźnicki nóż, który trzymałem w mocno zaciśniętej pięści. Z wielkim smutkiem oświadczyłem Adasiowi, że dzisiaj chyba nikomu nie wyrysuję tym scyzorykiem Hakenkreuz-a na czole.
Siedzę schylony nad klawiaturą i wypisuję te grafomańskie bzdety. Zmierzcha. Otwieram na oścież okno, przez które wpada orzeźwiające, wieczorne powietrze. Zastanawiam się nad dalszym ciągiem bzdur jakie mam zamiar teraz wypisać. Gdzieś na osiedlu szczeka pies. Od strony ulicy dociera do mnie pomruk przejeżdżających samochodów. Jest poniedziałek, ale ja wcale tego nie odczuwam. Jestem jakby odcięty od otaczającej mnie rzeczywistości, a przecież jutro czeka mnie sądny dzień. Mam zaliczyć kolokwium, które tak naprawdę zadecyduje o moim losie na najbliższe pół roku. Jeżeli zjebie, i nie zdam, będę udupiony aż do stycznia albo lutego. Po prostu nie otrzymam możliwości obrony pracy magisterskiej w terminie do trzydziestego kurwa jego mać września.
Przed chwilą trochę się sfilmowałem, bo ktoś złapał za klamkę i chciał otworzyć drzwi od mieszkania. Max nastawił uszu i zaczął głośno szczekać, podbiegł do drzwi. Usłyszałem zgrzyt klucza w zamku i zobaczyłem, że do przedpokoju wchodzi mój brat. Mogłem już bez strachu wyjść z szafy i odłożyć swój rzeźnicki nóż, który trzymałem w mocno zaciśniętej pięści. Z wielkim smutkiem oświadczyłem Adasiowi, że dzisiaj chyba nikomu nie wyrysuję tym scyzorykiem Hakenkreuz-a na czole.