2. Elfy z czarnego lasu.
Po długiej wędrówce Kreeg zatrzymał się w karczmie, zwanej powszechnie „Pod czarnym lasem”. Nazwa tej karczmy nie była przypadkowa. Zaraz obok niej znajdował wielki las. Podobno w nim właśnie znajduje się siedziba króla mrocznych elfów. Mroczne elfy są naprawdę niebezpieczne. Ich strzały pokryte są krwią niezwykle rzadko spotykanych istot zwanych trucicielami. Wystarczy aby taka strzała lekko przejechała po skórze...lepiej żeby nie przejechała.
Po szóstym już piwie Kreeg poszedł do wynajętego wcześniej pokoju. Strasznie mu się chciało spać. I nic w tym dziwnego...
Następnego ranka gdy Kreeg schodził na śniadanie zaczepił go dziwny mężczyzna w kapturze. Przedstawił się on jako Lauris. Potem wyciągnął z kieszeni list i powiedział:
- Oto list, wraz z nim runa teleportacyjna. Przeczytaj wszystko dokładnie i zastanów co dalej...
- Ej! Do cholery jaki list, od kogo?- krzyknął Kreeg.
- Na wszystkie pytania znajdą się odpowiedzi.
I zniknął. „Przecież przed chwilą tu stał, parę kroków przede mną” wymamrotał przestraszony Kreeg. Faktem było to, że był okropnie głodny i miał strasznego kaca. Przełożył więc czytanie listu na później...
Zszedł na dół. Czekała na niego świeża pajda chleba, masło, miód i dzban wody. W czasie konsumpcji przypomniał sobie o liści. Wyciągnął go z kieszeni. Ręce miał strasznie tłuste. Otworzył list i zaczął czytać:
Wraz z tym listem otrzymujesz runę teleportacyjną. Zaprowadzi cię ona do lasu, w którym spotkasz się z Naszym królem. Wysłuchasz jego propozycji i zdecydujesz co dalej. Jeśli nie jesteś zainteresowany to mamy dla ciebie coś na zachętę . Mamy informacje, które niewątpliwie cię zainteresują.
Elfy z czarnego lasu.
Kreeg’a zatkało. Czego mogą od niego chcieć mroczne elfy? Pieniędzy na pewno nie. Resztkę swych oszczędności przepił i przejadł. Kreeg z łatwością zrozumiał, że ten zamaskowany człowiek był właśnie mrocznym elfem. Czemu nie zauważył tego wcześniej? Na te pytania dostanie odpowiedź tylko w jeden sposób.
Poszedł do pokoju. Ubrał zbroję i zabrał miecz, prezenty od smoka. Wziął runę. Nagle jego nogi pokryły zielone promienie. Przed nim otworzyły się drzwi, ale nie takie zwykłe drzwi. Wyglądały jak ściana ponieważ nie miały klamek. Kreeg nie pierwszy raz miał do czynienia z runami. Zdecydowanym krokiem wbiegł w portal.
Ocknął się powoli. Zauważył, że jest w lesie. Otaczały go wielki drzewa, które chwilami były przerażające. Wydawało mu się, że one... żyją!
- Witaj wojowniku.- przemówiło jedno z drzew.
- Co? Drzewo mówi!- zauważył przestraszony Kreeg.
- Wchodź król czeka.
Nagle drzewa rozsunęły się na bok. Stworzyły one wąską ścieżkę. Kreeg szedł ostrożnie. Ciągle nie widział końca. Szedł i szedł aż zauważył wielką komnatę. Była to niezwykła komnata bo była ona po prostu wielkim drzewem. Naprzeciw Kreeg’a wyszedł pewien elf. Miał czarną cerę, długie, brązowe włosy, wielki łuk na plecach i sztylet w okolicach biodra.
- Witaj.- rzekł tajemniczo.
- Witam.
- Król jest gotowy na twoje przybycie.
Odsunął się ze ścieżki tak aby Kreeg mógł przejść. Kreeg czuł się dziwnie, ale ochoczo ruszył do przodu. Powoli zbliżał się do komnaty z drzewa. Wszedł do środka. Naokoło niego stali chyba strażnicy króla. Każdy miał miecz na plecach.
- Nareszcie przybyłeś.- zabrzmiał jakiś głos.
Dwóch elfów odsunęło się na bok. Spomiędzy nich wysunęła się jakaś sylwetka. Kreeg od razu zrozumiał, że to król. Miał koronę na głowie, to był decydujący punkt rozpoznawczy.
- Miałem nadzieję, że się tu zjawisz.- rzekł król.
- Witaj. Kim jesteś?- zapytał Kreeg, chociaż dobrze wiedział kim był ten osobnik.
- Jestem królem elfów mieszkających w tym lesie. Nazywam się Thoren.
- Wiecie, że nie macie najlepszej opinii wśród społeczeństwa. Dlaczego więc mnie wezwaliście?
Thoren się uśmiechną.
- To, że zwą nas mrocznymi elfami jest oczywiście prawdziwe. Jesteśmy źli. I co z tego?
- To, że w każdej chwili możecie mnie zabić!- wrzasnął Kreeg.
- Drogi wojowniku mam dla ciebie propozycję. Musisz zabić pewnego maga.
- Co to za mag?
Nazywa się Torbus...
- TORBUS!!!- wrzasnął potwornie Kreeg.
- Tak. Ten Torbus.
Kreeg znał tego maga. Pracuje dla tego samego człowieka, dla którego on pracował. Nie miał z nim jakiegoś wspaniałego kontaktu. Nigdy nie byli przyjaciółmi. Wiedział tylko tyle, że Torbus nie mieszkał na dworze pana. Żył w starej wieży niedaleko gór.
- Czemu sami go nie zabijecie?- zapytał zdziwiony Kreeg.
- Bo straże, które pilnują jego wieży mają znaczącą przewagę liczebną nad moimi wojownikami.
- Dobra, ale czemu właśnie ja?
- Bo się znacie. Kiepsko, ale zawsze.
- Skąd to wiesz? Śledziliście mnie?
- Tak.
- A więc wicie także o...
- O smoku. Tak wiemy. Jest dobrym przyjacielem Naszego plemienia.
Kreeg nie wiedział co powiedzieć.
- Bierzesz tę robotę czy nie? – zapytał zniecierpliwiony król.
- Zaraz, zaraz.- rzekł Kreeg.- Jeżeli mnie śledziliście to chyba wiecie, że mnie szukają.
- Spokojnie na razie myślą, że zginąłeś. Torbus na pewno cię przyjmie i spyta czy zabiłeś smoka.
- Ale go nie zabiłem...
- I co z tego. Powiesz, że zabiłeś. Wskażesz mu miejsce pobytu smoka, ale nie to prawdziwe. Powiesz po prostu, że smok ma swoje legowisko na „magicznej polanie”.
- A gdzie to jest?- zapytał nie przekonany tym planem Kreeg.
- Niedaleko karczmy. No i jak? Bierzesz robotę czy nie?
Kreeg’ owi nie przychodziło do głowy. Spytał wiec:
- A jeśli nie przyjmę zlecenia?
- To nie powiemy ci cennej informacji.
- Jakiej?
- Cennej.
Kreeg strasznie się zdenerwował odpowiedziom Thoren’a. Czuł, że zaraz eksploduje.
- Aha, jeszcze jedno.- powiedział król.
- Co?
- Jeśli nie przyjmiesz zadania to cię...zabijemy.- oznajmił Kreeg’ owi Thoren.
Tego było już za wiele.
- Mam tego dosyć! Pójdę do tego cholernego maga i powiem mu o polanie.
- Tego się spodziewałem. Jesteś bardzo mądrym człowiekiem. Oto list z instrukcjami. Proszę. Zapoznaj się z nimi i czym prędzej wyruszaj do wieży Torbus’ a. Powodzenia!
- Dzięki, ale jak już się poświęcam to myślę, że dostanę trochę złota?
- Oczywiście. Masz. Teraz już czas na ciebie. Ricko zaprowadzi cię do karczmy. Żegnaj.
Tymi słowami król mrocznych elfów pożegnał Kreeg’ a i wyszedł. Kreeg zaś stał i rozmyślał nad swoją decyzją. Wbrew wszystkiemu postąpił chyba najtrafniej. Gdyby nie przyjął propozycji Thoren kazałby go zabić.
Po długiej wędrówce Kreeg zatrzymał się w karczmie, zwanej powszechnie „Pod czarnym lasem”. Nazwa tej karczmy nie była przypadkowa. Zaraz obok niej znajdował wielki las. Podobno w nim właśnie znajduje się siedziba króla mrocznych elfów. Mroczne elfy są naprawdę niebezpieczne. Ich strzały pokryte są krwią niezwykle rzadko spotykanych istot zwanych trucicielami. Wystarczy aby taka strzała lekko przejechała po skórze...lepiej żeby nie przejechała.
Po szóstym już piwie Kreeg poszedł do wynajętego wcześniej pokoju. Strasznie mu się chciało spać. I nic w tym dziwnego...
Następnego ranka gdy Kreeg schodził na śniadanie zaczepił go dziwny mężczyzna w kapturze. Przedstawił się on jako Lauris. Potem wyciągnął z kieszeni list i powiedział:
- Oto list, wraz z nim runa teleportacyjna. Przeczytaj wszystko dokładnie i zastanów co dalej...
- Ej! Do cholery jaki list, od kogo?- krzyknął Kreeg.
- Na wszystkie pytania znajdą się odpowiedzi.
I zniknął. „Przecież przed chwilą tu stał, parę kroków przede mną” wymamrotał przestraszony Kreeg. Faktem było to, że był okropnie głodny i miał strasznego kaca. Przełożył więc czytanie listu na później...
Zszedł na dół. Czekała na niego świeża pajda chleba, masło, miód i dzban wody. W czasie konsumpcji przypomniał sobie o liści. Wyciągnął go z kieszeni. Ręce miał strasznie tłuste. Otworzył list i zaczął czytać:
Wraz z tym listem otrzymujesz runę teleportacyjną. Zaprowadzi cię ona do lasu, w którym spotkasz się z Naszym królem. Wysłuchasz jego propozycji i zdecydujesz co dalej. Jeśli nie jesteś zainteresowany to mamy dla ciebie coś na zachętę . Mamy informacje, które niewątpliwie cię zainteresują.
Elfy z czarnego lasu.
Kreeg’a zatkało. Czego mogą od niego chcieć mroczne elfy? Pieniędzy na pewno nie. Resztkę swych oszczędności przepił i przejadł. Kreeg z łatwością zrozumiał, że ten zamaskowany człowiek był właśnie mrocznym elfem. Czemu nie zauważył tego wcześniej? Na te pytania dostanie odpowiedź tylko w jeden sposób.
Poszedł do pokoju. Ubrał zbroję i zabrał miecz, prezenty od smoka. Wziął runę. Nagle jego nogi pokryły zielone promienie. Przed nim otworzyły się drzwi, ale nie takie zwykłe drzwi. Wyglądały jak ściana ponieważ nie miały klamek. Kreeg nie pierwszy raz miał do czynienia z runami. Zdecydowanym krokiem wbiegł w portal.
Ocknął się powoli. Zauważył, że jest w lesie. Otaczały go wielki drzewa, które chwilami były przerażające. Wydawało mu się, że one... żyją!
- Witaj wojowniku.- przemówiło jedno z drzew.
- Co? Drzewo mówi!- zauważył przestraszony Kreeg.
- Wchodź król czeka.
Nagle drzewa rozsunęły się na bok. Stworzyły one wąską ścieżkę. Kreeg szedł ostrożnie. Ciągle nie widział końca. Szedł i szedł aż zauważył wielką komnatę. Była to niezwykła komnata bo była ona po prostu wielkim drzewem. Naprzeciw Kreeg’a wyszedł pewien elf. Miał czarną cerę, długie, brązowe włosy, wielki łuk na plecach i sztylet w okolicach biodra.
- Witaj.- rzekł tajemniczo.
- Witam.
- Król jest gotowy na twoje przybycie.
Odsunął się ze ścieżki tak aby Kreeg mógł przejść. Kreeg czuł się dziwnie, ale ochoczo ruszył do przodu. Powoli zbliżał się do komnaty z drzewa. Wszedł do środka. Naokoło niego stali chyba strażnicy króla. Każdy miał miecz na plecach.
- Nareszcie przybyłeś.- zabrzmiał jakiś głos.
Dwóch elfów odsunęło się na bok. Spomiędzy nich wysunęła się jakaś sylwetka. Kreeg od razu zrozumiał, że to król. Miał koronę na głowie, to był decydujący punkt rozpoznawczy.
- Miałem nadzieję, że się tu zjawisz.- rzekł król.
- Witaj. Kim jesteś?- zapytał Kreeg, chociaż dobrze wiedział kim był ten osobnik.
- Jestem królem elfów mieszkających w tym lesie. Nazywam się Thoren.
- Wiecie, że nie macie najlepszej opinii wśród społeczeństwa. Dlaczego więc mnie wezwaliście?
Thoren się uśmiechną.
- To, że zwą nas mrocznymi elfami jest oczywiście prawdziwe. Jesteśmy źli. I co z tego?
- To, że w każdej chwili możecie mnie zabić!- wrzasnął Kreeg.
- Drogi wojowniku mam dla ciebie propozycję. Musisz zabić pewnego maga.
- Co to za mag?
Nazywa się Torbus...
- TORBUS!!!- wrzasnął potwornie Kreeg.
- Tak. Ten Torbus.
Kreeg znał tego maga. Pracuje dla tego samego człowieka, dla którego on pracował. Nie miał z nim jakiegoś wspaniałego kontaktu. Nigdy nie byli przyjaciółmi. Wiedział tylko tyle, że Torbus nie mieszkał na dworze pana. Żył w starej wieży niedaleko gór.
- Czemu sami go nie zabijecie?- zapytał zdziwiony Kreeg.
- Bo straże, które pilnują jego wieży mają znaczącą przewagę liczebną nad moimi wojownikami.
- Dobra, ale czemu właśnie ja?
- Bo się znacie. Kiepsko, ale zawsze.
- Skąd to wiesz? Śledziliście mnie?
- Tak.
- A więc wicie także o...
- O smoku. Tak wiemy. Jest dobrym przyjacielem Naszego plemienia.
Kreeg nie wiedział co powiedzieć.
- Bierzesz tę robotę czy nie? – zapytał zniecierpliwiony król.
- Zaraz, zaraz.- rzekł Kreeg.- Jeżeli mnie śledziliście to chyba wiecie, że mnie szukają.
- Spokojnie na razie myślą, że zginąłeś. Torbus na pewno cię przyjmie i spyta czy zabiłeś smoka.
- Ale go nie zabiłem...
- I co z tego. Powiesz, że zabiłeś. Wskażesz mu miejsce pobytu smoka, ale nie to prawdziwe. Powiesz po prostu, że smok ma swoje legowisko na „magicznej polanie”.
- A gdzie to jest?- zapytał nie przekonany tym planem Kreeg.
- Niedaleko karczmy. No i jak? Bierzesz robotę czy nie?
Kreeg’ owi nie przychodziło do głowy. Spytał wiec:
- A jeśli nie przyjmę zlecenia?
- To nie powiemy ci cennej informacji.
- Jakiej?
- Cennej.
Kreeg strasznie się zdenerwował odpowiedziom Thoren’a. Czuł, że zaraz eksploduje.
- Aha, jeszcze jedno.- powiedział król.
- Co?
- Jeśli nie przyjmiesz zadania to cię...zabijemy.- oznajmił Kreeg’ owi Thoren.
Tego było już za wiele.
- Mam tego dosyć! Pójdę do tego cholernego maga i powiem mu o polanie.
- Tego się spodziewałem. Jesteś bardzo mądrym człowiekiem. Oto list z instrukcjami. Proszę. Zapoznaj się z nimi i czym prędzej wyruszaj do wieży Torbus’ a. Powodzenia!
- Dzięki, ale jak już się poświęcam to myślę, że dostanę trochę złota?
- Oczywiście. Masz. Teraz już czas na ciebie. Ricko zaprowadzi cię do karczmy. Żegnaj.
Tymi słowami król mrocznych elfów pożegnał Kreeg’ a i wyszedł. Kreeg zaś stał i rozmyślał nad swoją decyzją. Wbrew wszystkiemu postąpił chyba najtrafniej. Gdyby nie przyjął propozycji Thoren kazałby go zabić.