Samotny łowca

miszcz dioda

Debile
Dołączył
20.5.2005
Posty
43
Dramatyzm, przyjaźń, dawny uraz z dzieciństwa, okrutność, strach, krew, i element romantyczny z lekka wszystko OK daje 9,5/5 (tak na 5) opowiadanie kozacko zakończone więc czego chcieć więcej ??
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
No, rzeczywiście, jako (prawie) jedyny ukończyłeś swoją pracę
tongue.gif
. A oceniają pracę, to jest bardzo dobra, fajna akcja, dobra fabuła, no i jeszcze ta bitwa, naprawdę super. Jedno z lepszych opowiadań.
Tak więc z czystym sumieniem daję 9+/10
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Tak, dziękuje Edgarowi i miszczowi Diodzie (i chyba Piciowi) za oceny mojej powieści, ale dziwi mnie dlaczego inni nie chcą jej oceniać? Ja natrudziłem się tyle i skończyłem ją, a teraz cicho. Napewno kilku z was chciało, abym tą powieść skończył, więc niech teraz te osoby ocenią dwa ostatnie rozdziały. Jakby co, to nowa powieść jest w przygotowaniu.
smile.gif
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Ostatnio pomyślałem, czy nie ukazać przeszłosci Draka zaraz po tym, jak uciekł z domu przybranej rodziny i trochę przed tym, jak dostał się do Górniczej Doliny. Myślę, że to będzie jeden rozdział, czyli trzeba go dodać sobie pomiędzy drugim , a trzecim. A więc miłego czytania życzę i szczerych ocen tej części...



150 mil morskich od Khorinis. Wyspa Ertiors.

Kraina ta była pełna lasów, łąk i pól. Także i kilka wiosek, w tym dwa miasta mieściły się tam. Ogólnie wyspa była nie duża, a ludziom żyło się dobrze. Mieli zwierzyny pod dostatkiem, a co tydzień przypływał okręt z różnymi towarami na sprzedaż. Ale nie tylko do po to. Często służyły jako transport dla ludzi i zwierząt. Jednak i na tej wysepce było bezprawie...

Wschodnia część wyspy.

Mężczyzna biegł ile w sił w nogach, aż wreszcie dotarł do lasku. Po jego prawej stronie ciągnęło się urwisko, gdzie na dole był brzeg oceanu pełny kamieni. Zatrzymał się nie wiedząc, co robić.
- Zły!
Uciekający odwrócił się momentalnie i spojrzał na goniącego go człowieka.
- Słyszałem, że jesteś dobry, łowco. – powiedział pewny siebie. Spojrzał pod nogi Samotnego łowcy i zauważył coś ciekawego. – Ale ja jestem lepszy!
- Zły, znasz moją reputację tutaj, lepiej od razu się poddaj.
To tyle rozsądnej rozmowy, pomyślał.
Widząc, że ofiara nadal nie zamierza się oddać w jego ręce, łowca jednym szybkim ruchem ręki wyciągnął z pasa malutki sztylecik i cisnął nim w nogę ofiary. Trafił bezbłędnie, jednak tym gwałtownym ruchem ziemia pod jego stopami osunęła się w przepaść, a on sam spadł. W ostatniej chwili złapał się prawą ręką wyrastającej skałki i wisiał bez ruchu.
Złemu zaczęło się kręcić w głowie. Wreszcie ledwo przytomny upadł. Z lasu za nim wyszedł inny człowiek. Podszedł do leżącego i uklęknął. Wyciągnął rękę do wbitego w nogę sztyletu i wyciągnął go, po czym przystawił go sobie na krótką chwilę do nosa.
- Paskudny okaz... na nożu była trucizna... jeśli się wygrzebie, dostanę nagrodę.
- Dostaniesz strzał w głowę, jeśli się nie dosuniesz.
- Drak, myślałem, że nie żyjesz.
Do głowy klęczącego była przystawiona zdobiona kusza z naładowanym bełtem.
- Wyciągnij miecz i odrzuć go.
Zrezygnowany Samotny łowca uczynił to, co mu kazano, po chwili powoli wstał i odszedł na bok. Drak odpiął od pasa małą butelkę z dziwnym płynem i wlał go prawie nieprzytomnej ofierze. Po paru minutach Zły wstał i potrząsnął głową.
- Idziemy, baron Berian na ciebie czeka, a na mnie duża nagroda.
Oboje oddalili się, a wykiwany drugi Samotny łowca podszedł do swojej broni i podniósł ją.
- Jeszcze się kiedyś spotkamy...

Drak wraz ze swoją dopiero co złapaną ofiarą stali przed pięknymi wrotami pilnowanymi przez dwóch strażników miejskich. Minuty się wlokły. Musieli czekać, aż baron będzie gotowy ich przyjąć. Wreszcie straż w środku otworzyła drzwi, a obaj mężczyźni powoli weszli do środka. Z obu stron widniały okna pozasłaniane czarnymi firanami oznaczającymi żałobę. Na kamiennych ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne bitwy, mapy i ludzi, których Drak nigdy na oczy nie widział. Między nimi stały lśniące srebrne zbroje wojowników z potężnymi dwuręcznymi mieczami. Na końcu korytarza widniały kolejne drzwi. Mężczyzna otworzył je jedną ręką, i nadal powolnym krokiem podążali do celu przeznaczenia. Stał tam sam baron: średniego wzrostu, długie jasne włosy, i pulchna twarz.
- Dobra robota, Samotny łowco. Ten zabójca dostanie taką karę, na jaką zasłużył. Chociaż, wolałbym, żeby go uśmiercono za zabicie mojej żony.
- Nie obchodzi mnie, co z nim zrobicie. Swoje zrobiłem.
- A tak, wynagrodzenie... – Berian odwrócił się i podszedł do swojego biurka. Po chwili wrócił trzymając w lewej ręce grzechoczącą sakwę. – Proszę, zasłużyłeś na to.
Drak bez skrupułów wziął pieniądze od swojego zleceniodawcy.
- Straż! Zabrać tego złoczyńcę do więzienia. Kiedy przypłynie statek, zabiorą go tam, gdzie jego miejsce. – odwrócił twarz w stronę łowcy. – Możesz już odejść. Muszę się przygotować na pogrzeb. Żegnam.
Samotny łowca wyszedł tą samą drogą co wszedł i od razu udał się do pobliskiego sklepu z pancerzami. Wszedł i rzucił sakwę pełną monet na ladę.
- Tu jest pięć tysięcy – wyjął kolejne trzy worki. – Razem dwadzieścia. Co mogę za to dostać?
- Hmm... – zastanowił się łysy sprzedawca. – Pancerz z płytek pełzaczy, nowość.
- Nie ze mną te numery. Taka suma powinna wystarczyć na pancerz z łusek matki pełzaczy. – powiedział groźnie.
- Ależ tak, panie, wybacz mi, mam za dużo spraw na swojej głowie.
Bez odpowiedzi, Drak czekał, aż handlarz poda mu wspaniałą zbroję.
Nie długo po tym, zmierzał już odziany w nią w stronę gospody. Zostało mu tylko około dziewięćdziesięciu sztuk złota, mało. Trza było znaleźć następną robotę, bo niedługo nie będzie miał nawet na nocleg. Chociaż na tej wyspie i tak było lepiej, niż na kontynencie. Tutaj ludzie bardziej potrzebowali jego usług i nieźle płacili. Ale cóż, tam dorastał, zostawił wszystko i wybrał się tutaj. Na razie zamierzał zostać.
Wszedł do środka niewielkiego budynku i ujrzał w środku kilku ludzi, w tym dwie kobiety. Pewnie dziwki, na górze mieścił się burdel. Podszedł do lady i usiadł na krześle. Popatrzył, jakie trunki widnieją na półkach i zastanowił się chwilę.
- Co podać? – zapytał sprzedawca.
- Hircyjskie piwo.
- Dwa piwa. – nadszedł głos z boku. Jakiś mężczyzna usiadł koło łowcy. – Taki bogacz jak ty postawi mi coś na wypicie. – powiedział z uśmiechem.
- Jedno piwo. – rzekł dobitnie i dał karczmarzowi pieniądze.
- Jak chcesz. Masz ładną zbroję, zamienisz się? – spytał.
- Nie. – odpowiedział Drak bez żadnych oznak emocji.
- Nawet nie wiesz kim jestem.
- A powinienem wiedzieć? – zirytowany Samotny łowca czekał na swój trunek.
- Słyszałem, że bierzesz każde zlecenie, a ja mam akurat jedno... zainteresowany?
- Możliwe. O co chodzi?
- Wyruszysz do kanionu jaszczurów. Jest tam pewna skrzyneczka, którą musisz mi przynieść.
Barman wreszcie podał Hircyjskie piwo. Łowca wypił je szybko.
- Zastanowię się. – rzekł, po czym udał się na górę, by móc zakosztować przyjemności z jedną z panienek. Nie zauważył jednak, że gdy wchodził po schodach, do gospody wkroczył Samotny łowca, którego niedawno temu oszukał i znieważył.

Następnego dnia uznał, że potrzebuje pieniędzy tak bardzo, że zgodzi się tam pójść i wykonać zadanie. Ubrał się szybko, zostawił 40 sztuk złota przy jeszcze śpiącej kobiecie i zszedł na dół. Było pusto, tylko sprzedawca sprzątał w środku. Nie odzywając się, Drak wyszedł z karczmy i udał się do jedynej bramy miasta.
Przed rozkoszami, spytał dziwkę, gdzie znajduje się ten cały kanion. Jako, że się tu urodziła, wiedziała i powiedziała mu to. Więc teraz udał się wyznaczoną drogą w miejsce swojego zlecenia.
Nie minęło czterdzieści minut, jak zobaczył wąskie przejście, prowadzące do polany otoczonej skałami. Na ścianie ujrzał coś ohydnego. Była cała rozsmarowana krwią człowieka. Pod nią leżał miecz, który już wcześniej widział... Tak, to tamten łowca, który także polował na Złego. Widocznie też został zachęcony do wykonania tego zadania. Wyciągnął swój miecz i ruszył do przodu. Z tyłu usłyszał warczenie. Obrócił się instynktownie. Niedaleko stał warg wpatrzony w niego. Orkowy pies zaczął biec, aż wreszcie skoczył na niego. Drak w ostatniej chwili odsunął się, a zwierz wylądował na ziemi, po czym podbiegł zamierzając ugryźć człowieka. Jednak łowca przygotowany na to, uklęknął szybko i odciął dwie przednie nogi potwora. Można było usłyszeć głośny skowyt. Po chwili ustał, bowiem łowca zmiażdżył butem czaszkę stworzenia.
Ruszył dalej. Na środku tej polany zobaczył trzy orkowe namioty. Z jego lewego boku dobiegł ryk. Wiedząc, że to pewnie jeden z właścicieli bestii, którą przed chwilą zabił, natarł obmyślając w biegu plan. Ork zamachnął się toporem, lecz nie trafił. Samotny łowca widząc swoją szansę, pchnął mieczem przed siebie i wbił go w sam środek brzucha stwora. Jednak to nie powstrzymało szkarady, która teraz zamachnęła toporem w górę zamierzając przeciąć swoją ofiarę na pół. Człowiek wyjął swój miecz, i od razu zadał ostateczny cios. Połowa ostrza widniała z drugiej strony szyi orka, a duży topór wypadł z jego rąk. Drak zostawił go, by mógł już samodzielnie umrzeć i ruszył w stronę pierwszego namiotu. Zajrzał do środka, ale nic tam nie było prócz kilku skór. W następnym to samo. I w trzecim nic nie znalazł. Zastanowił się, gdzie mogą być pozostałe potwory. Musiały pójść pewnie na zwiady, a tego zostawili tutaj z wargiem, by pilnował obozu.
- Brawo, udało ci się zabić te ścierwa. Tamten łowca miał mniej szczęścia... biedak. powiedział z uśmiechem ktoś z tyłu.
Drak odwrócił się i ujrzał tego samego człowieka, który zlecił mu to zadanie.
- Pewnie zastanawia cię, o co tutaj chodzi. Dobrze, poznasz prawdę. Ja także jestem Samotnym łowcą, a raczej byłem. Teraz jestem Poszukiwaczem Samotnych łowców. Dziwne, nie? Możliwe, ale twój czas na tej wyspie się skończył. W mieście poszukują właśnie dowódcę straży, który gdzieś zaginął... Mój plan musiał mieć swoje ofiary, dlatego musiałem go zabić. – przystawił miecz do brzucha Draka i kontynuował. – Teraz udamy się do miasta, gdzie powiem wszystkim, że to ty go uśmierciłeś. Proste, nie? Koniec tych gadek, ruszaj się!

Droga minęła spokojnie, Drak nawet nie próbował się uwolnić. Wiedział, że teraz wpadł. Doszli do bram, a potem ruszyli do koszar. W środku Poszukiwacz wdał się w rozmowę z nowym dowódcą.
- Przyniosłem ci zabójcę waszego człowieka. Ciało możecie znaleźć nieopodal w jaskini, przy której rosną trzy sosny. – po tych słowach schował miecz do pochwy i odszedł.
Strażnik popatrzył na niego z odrazą i powiedział:
- Niniejszym jesteś winny, zostaniesz zesłany do Górniczej Doliny na wyspie Khorinis, gdzie będziesz wydobywał magiczną rudę dla króla Rhobara II. Straż! Zabrać go do lochu, jutro przypływa statek, a on wraz z innymi skazańcami ma się na nim znaleźć.

Na okręcie było ponad piętnastu strażników i dwudziestu dwóch więźniów wraz z Drakiem. Wszyscy siedzieli pod pokładem i czekali, aż dopłyną do brzegu.
- Nazywam się Fisk, a ty? – dobiegło go z boku czyjeś przywitanie.
Łowca nie odezwał się.
- To może mi powiesz za co tu jesteś?
- Nie twoja sprawa. – odpowiedział szorstko.
- Cóż, widać, że nie masz humoru... będziesz się tu długo nudził, bo po drodze zaliczymy jeszcze kontynent.
- Po co niby? – zapytał z lekkim zaciekawieniem
- Po resztę złoczyńców, a co żeś myślał? Że po panienki? – odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Samotny łowca nie odpowiedział. Przez całą podróż nie odezwał się ani słowem, tylko czekał, aż dobiją do Khorinis i będzie mógł jakoś spróbować uciec.
Był to słoneczny dzień, kiedy usłyszeli wreszcie wołanie, że dotarli do celu. Z niezadowolonymi minami, więźniowie wyszli na kamienne molo. Drak widząc, że to może być jego pierwsza i ostatnia szansa, odłączył się od grupy skazańców i podbiegł do krawędzi. Z tyłu nadleciały trzy bełty, które omal go nie trafiły. Wskoczył do wody i zanurkował.
- Otoczyć każdy skrawek plaży! Ma nie wyjść na brzeg nie zauważony! Prędzej czy później dostaniemy go, albo tam zdechnie! – powiedział strażnik.

Samotny łowca podejrzewał od początku, że strażnicy nie pozwolą mu wyjść na brzeg. Nie mógł także dopłynąć gdzieś do lasu, bowiem nie miał żadnej broni! Całe szczęście, że zostawili mu jego zbroję. Musiał znaleźć gdzieś jakiś odpływ rzeki i tam wpłynąć, wtedy ma większe szanse na przeżycie.
Nie szukał długo, płynął rzeką tak długo, aż ujrzał jakiś skrawek ziemii. Wyszedł z wody i podszedł do wiszącego nieopodal szkieletu. Miał szczęście, pod nim w ziemię wbity był mały jednoręczny miecz. Wyciągnął go i zamachnął kilka razy, po czym przypiął do pasa. Ruszył dalej, a słońce powoli suszyło jego ubranie. Po drodze ujrzał grupkę strażników, która pewnie poszukiwała zbiega. Szybko schował się w zaroślach. Miał nieszczęście, bowiem mężczyźni stanęli niedaleko niego i zaczęli rozmowę.
- Później pójdziemy do gospody na małe piwko, ja stawiam.
- Dobra, jak chcesz Wambo. – odpowiedział drugi.
Odwrócił się i pobiegł w głęboki las, aż wreszcie dotarł na inną ścieżkę. Poszedł nią, aż doszedł do rozwidlenia drogi, koło którego stał drogowskaz. Skręcił w lewo, zamierzając udać się do ów gospody, o której rozmawiali strażnicy. Ciekawiło go, co będzie jeszcze mógł ujrzeć na tej wyspie...


Ps. Ten Poszukiwacz, to ten, któy jest i w Samotnym łocwu 2.

Ps.2 Mam nadzieję, że odpowiada wam ten jeden rozdział dodany do Samotnego łowcy 1...
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Przeczytałem mimo braku czasu tak wiem Diablo II nie ucieknie.

Długo się nie będę rozpisywał, gdyż moje zdanie o SŁ znasz.
Do czytania podszedłem dość optymistycznie wiedząc na co Cię stać i się nie zawiodłem. Nowa część jest bardzo dobra.
Za opisy i dialogi masz u mnie maksa. Fabuła jest taka trochę dziwna cos jakby straciło stary klimat. Może przez to, że dawno nie pisałeś. Podoba mi się opis sytuacji i nawet akcja nie jest taka zła.
Ogólnie przyciąga widza i zostawia otwarte drzwi dla dalszych części, jeśli takie powstaną.

Pozdrawiam
 
Do góry Bottom