Oto dalsza część ,,Samotnego łowcy". Jest to pierwszy rozdział, ale napewno dokończe tą powieść jak poprzedniczkę.
Byłbym wdzięczny za ocenienie. A, i radze przeczytać pierwszą część tym, co jej nie czytali, pomoże zrozumieć niektóre zdarzenia i myśli bohatera.
Rozdział 1
Jak przed laty, kiedy chłopiec o imieniu Drak stracił swoich rodziców, miało się to samo stać i teraz, tylko z jednym wyjątkiem, tym chłopcem jest szesnastoletni Szakal. Syn Draka i Dairin, który urodził się im po tragicznej śmierci dawnego przeciwnika ojca, Szakala. Właśnie po nim ten chłopiec odziedziczył to imię. Ojciec Szakala nadał mu to imię nie dlatego, że Szakal był jego przeciwnikiem, lecz dlatego, że jego były przeciwnik uratował mu życie podczas krwawej bitwy na wyspie Woriand. To, co się zdarzyło na ów wyspie było rzeźnią. Ojciec często mu opowiadał tą historię na dobranoc. Szakal lubił słuchać opowieści ojca kiedy był w na wyspie Wariand i Khorinis, gdzie była kiedyś Kolonia Górnicza. Obiecał sobie, że będzie taki jak ojciec był w przeszłości, że będzie Samotnym łowcą, czyli człowiekiem na zlecenia. Interesowało go takie życie. Wielu, którzy chcieli być ów łowcami szybko tracili życie. Każdy kto nim został miał zawsze wielu wrogów. Ojciec mu opowiadał, że też prawie stracił życie na wyspie Khorinis przez jego wroga, który chciał mu dać zlecenie. Uratował go jednak pewien człowiek, człowiek, który dokonał wielu wspaniałych czynów. Imienia jednak nie znał. Szakal jak wielu chłopców chciało zostać wojownikami, ale nie w służbie Innosa, dla siebie. Ale jednak chciał czegoś, co mógł zaznać chyba jedynie u Paladynów, chciał przeżyć taką bitwę, na której był jego ojciec. Chłopiec kochał swojego ojca i go podziwiał. Zawsze udawało mu się ujść z życiem, ale nie tym razem. Szakal przyglądał się z wielkiego pagórka na ojca, który był w dole. Drak był otoczony przez sześciu orków, i wiedział, że nie ma szans. Miał miecz, który należał niegdyś do Szakala. Jednego cudem zabił, ale z innymi miał już większe problemy. Jeden z orków walczył, a inne się przyglądały. Najpierw potknął się o ciało zabitego potworo, co prawie nie przypłacił życiem. Wstał i stanął w pozycji bojowej. Ork ryknął i rzucił się do ataku. Wpierw stwór zadał cięcie od boku, ale Drak w ostatniej chwili odskoczył i odciął rękę, która trzymała topór. Ork wyglądał na wściekłego z bólu. Złapał lewą ręką broń i ruszył znów do ataku. Tym razem miał mniejsze szanse, bo za bardzo nie umiał walczyć lewą ręką. Zamachnął się, ale po wykonanym ataku upadł na ziemię. Drak wykorzystał szansę i wskoczył potworowi na plecy, po czym wbił mu miecz w głowę i krzyknął ,,Kto następny?!”. Wiedział, że miał po prostu szczęście, że ork upadł. Popatrzył na Szakala, i powiedział nie słyszalnym głosem by uciekał póki może. Pozostałe pięć orków rzuciło się na Draka. Szakal odwrócił się i zaczął biec jak najszybciej mógł. W oddali słyszał krzyki ojca i ryki stwrów. Po chwili słyszał już tylko śmiech, ale nie śmiech ojca. On zginął, on nie żyje. Dlaczego on dopuścił, aby te bestie zabiły jego tatę? Przecież mógł zbiec na dół i mu pomóc. Ale jego ojciec byłby wściekły, że nie dość, że on sam zginie to jeszcze jego syn. Szakal biegł z łzami w oczach. Czuł się okropnie po śmierci ojca. On go tyle nauczył, tyle pokazał, a teraz odszedł. Odszedł na zawsze. Ale wiedział, że jego ojciec się cieszy, że on uciekł i żyje dalej. Że będzie mógł go pomścić. Jest jeszcze coś, co musiał zrobić, uwolnić matkę z rąk handlarzy niewolników. Porywali oni kobiety, następnie je gwałcili i sprzedawali jakimś bogatym ludziom. Los jego matki może być taki sam, jeśli jej jak najszybciej nie odnajdzie. On to zrobi, odnajdzie ją i pomści ojca, lecz jeśli tego nie zrobi, będzie pewne, że nie nadaje się na tytuł Samotnego łowcy. Szakal wbiegł na jakieś ogromne pole i zobaczył wilka, który chciał pożreć małą owieczkę. Wyciągnął miecz i z okrzykiem w ustach rzucił się na jego. Wilk odwrócił się i zdziwił tak nagłym atakiem. Wyszczerzył zęby i ruszył w stronę chłopca. Szakala już nie obchodziło nic. Jeśli zginie to spotka się z ojcem, ale... utraci matkę. Z groźną minął biegł dalej. Zwierze skoczyło w stronę Szakala, lecz chłopiec się schylił i wilk go przeskoczył. Oboje się odwrócili i znowu zaatakowali. Zwierze i tym razem skoczyło, lecz chłopiec nie zdążył odskoczyć ani się schylić. Wilk go powalił, lecz nie zabił, bo Szakal bronił się mieczem jak mógł. Jego miecz spoczywał na gardle wilka, ale nie tak, aby zadać mu śmiertelny cios, tylko tak, żeby zwierze nie mogło zatopić kłów w jego gardle. Jednak wilk był silniejszy i kły były coraz bliżej gardła. Nie miał szans, jeśli będzie dalej próbował odciągnąć głowę wilka od swojej. Wziął wszystkie siły w ręce i jednym ruchem odepchnął głowę wilka i przeturlał się na bok. Zwierze natychmiastowo chciał wbić kły w miejsce gdzie przed chwilą było gardło Szakala. Odwróciło się do niego i skoczyło, lecz to był błąd bestii. Szakal zrobił tę samą sztuczkę, co jego ojciec, kiedy był w Khorinis. Wilk sam się wbił na jego miecz podczas skoku. Wbicie było tak poważne, że zwierze umarło natychmiast. W podniósł się i otrzepał z kurzu. W oddali usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Wołał go i biegł w jego stronę. Po chwili już był koło Szakala i złapał go za ramiona i zapytał:
- Czy ta bestia nic ci nie zrobiła?
- Nie. – odpowiedział Szakal ze złą miną i próbował się uwolnić z rąk człowieka.
- Uratowałeś moją owcę, a przy okazji zabiłeś przywódcę wilków, który nękał moją farmę. Jak mogę ci dziękować?
- Nie trzeba. – odpowiedział z dalej złą miną. Udowodnił samemu sobie, że jest godny nosić nazwę Samotnego łowcy.
- Ja muszę, uwolniłeś nas od tego wilka, więc musimy ci się jakoś odwdzięczyć. – nalegał mężczyzna.
Teraz przesadził. Szakal uprzejmie powiedział, że nic nie chce, ale ten farmer nie chciał ustąpić. Wbił człowiekowi nie schowany miecz w brzuch. Tamten otworzył szeroko oczy. Szakal nie wiedział czy z bólu czy z ze zdziwienia. Widział, że człowiek nie powie już ani słowa i zaraz padnie na ziemię martwy. I tak po chwili się stało. Farmer padł na ziemię i już nie oddychał. Szakal musiał się już przyzwyczajać do martwych ciał i do zabijania ludzi jeśli miał się stać Samotnym łowcą. Może kiedyś ten człowiek mógłby mu grozić? Teraz żałował, że musiał zabić tego wilka. Gdyby go nie zabił, to teraz i ten człowiek by żył, ale cóż, przynajmniej będzie miał co jeść, bo robił się już głodny. Podszedł do owieczki i bez cienia litości poderżnął jej gardło. Zbliżała się noc, więc Szakal rozpalił ognisko i zaczął piec mięso. Gdy się upiekło szybko je zjadł i położył się spać, ale musiał być czujny, te orki mogą tu przyjść i to wtedy one nie będą miał cienia litości dla niego. Podczas nocy nie miał żadnego snu, i gdy wstał rano zdziwiło go to. Zawsze mu się śniły różne przygody, a szczególnie pewien grób, którego nie widział na oczy. Jednak wiedział, że ten grób jest związany z jego ojcem. Ale jeśli to było to, o czym myślał to... to wolał o tym nie myśleć. Ojciec opowiadał mu o człowieku o imieniu Szakal, o tym jak uratował mu życie i jaki był z niego dobry wojownik. Opowiedział mu także o swoim dzieciństwie u Motrinów. Drak za wszelką cenę chciał, aby jego dzieciństwo wyglądało inaczej. I tak było, rozpieszczali go, ale nie za bardzo. Ale jednak ma podobne dzieciństwo, nie ma teraz przy sobie ojca i matki. Jeśli odnajdzie matkę, to będzie miał już tylko ją, ale co oni zrobią? Nie mają już domu, Drak nie żyje i z czego mają żyć? Szakal długo by nie pociągnął na polowaniach i nie mieliby gdzie spać. Dość tego, pomyślał, nie będę już o tym myślał, czas ruszać w drogę. Wstał i zaczął iść. Doszedł do ów farmy, z której pewnie pochodził ten już nie żyjący farmer. Przed domem stała kobieta i zapewne czekała na kogoś. Gdy zobaczyła Szakala podbiegła do niego szybko i zapytała:
- Widziałeś w pobliżu farmera? Widziałeś?
- On już nie żyje. – odpowiedział z niezbyt zadowoloną miną.
- Ale, ale... to niemożliwe... jak to się stało? – zapytała ze łzami w oczach.
- Za bardzo był natarczywy...
- Natarczywy? Zabiłeś go?! Ty! Ty mały bachorze! Zawołam straż i zobaczysz co to jest prawdziwa kara!
- Nie, ja tego nie zobaczę, i radzę pani też nie być dla mnie natarczywą, bo spotka panią taki sam los jak pani męża. – powiedział powoli.
- Nie odważysz się! – krzyknęła.
- Ostatnie ostrzeżenie, ja nie żartuję. – rzekł i ruszył dalej, miał już dość tej rozmowy. Nie chciał zabijać kobiety, która przed chwilą dowiedziała się o śmierci męża.
Kobieta płakał i to głośno, lecz Szakala już to nie obchodziło. Teraz zaczynał nowe życie, życie Samotnego łowcy. Teraz zamierzał jak najszybciej odszukać matkę i pomagać jej z zarobków, które dostanie za zlecenia. Podjął już decyzje, której już nie odwoła i która zmieni jego życie. Jeśli odnajdzie matkę nie żywą to popłynie tam gdzie jego ojciec, na wyspę zwaną Khorinis, i tam się zemści na orkach. Z tyłu usłyszał jak ktoś biegnie w jego stronę. Ostrzegałem, pomyślał i odwrócił się gwałtownie i w tym samym czasie wyjął miecz z pochwy. Zobaczył biegnącego w jego stronę mężczyznę. Miał najwyżej osiemnaście lat i miał w ręku miecz. Najwyraźniej chciał zabić Szakala za to, że zabił tamtego farmera. Możliwe, że to był jego syn. Gdy podbiegł zamachnął się od boku, lecz Szakal to sparował, i tak walnął w miecz przeciwnika, że tamten go upuścił. Nie zastanawiał się długo, nie zamierzał czekać, aż podniesie miecz. Złapał go za gardło i podniósł na kilka centymetrów. Przypomniał sobie, że jego ojciec też takie coś uczynił w Khorinis. On go coraz bardziej przypomina. Jego przeciwnik próbował coś powiedzieć, co oznaczało ,,wygrałeś, puść mnie”. Szakal jeszcze kilka sekund go potrzymał i puścił. Tamten złapał od razu miecz i stanął.
- Teraz zginiesz za wszystko, co nam wyrządziłeś! – krzyknął chłopak.
Szakal nie odpowiedział, tylko walnął w jego miecz, potem drugi raz i trzeci. Za czwartym razem walnął tak mocno, że miecz ułamał się wpół. Jego przeciwnik zdziwił się i upuścił połowę miecza, który był już tylko kawałkiem żelastwa. Odwrócił się i uciekł. Szakal popatrzył najpierw na niego potem na wieśniaczkę i splunął, po czym się odwrócił i wszedł w gęsty las.
Rozdział 1
Jak przed laty, kiedy chłopiec o imieniu Drak stracił swoich rodziców, miało się to samo stać i teraz, tylko z jednym wyjątkiem, tym chłopcem jest szesnastoletni Szakal. Syn Draka i Dairin, który urodził się im po tragicznej śmierci dawnego przeciwnika ojca, Szakala. Właśnie po nim ten chłopiec odziedziczył to imię. Ojciec Szakala nadał mu to imię nie dlatego, że Szakal był jego przeciwnikiem, lecz dlatego, że jego były przeciwnik uratował mu życie podczas krwawej bitwy na wyspie Woriand. To, co się zdarzyło na ów wyspie było rzeźnią. Ojciec często mu opowiadał tą historię na dobranoc. Szakal lubił słuchać opowieści ojca kiedy był w na wyspie Wariand i Khorinis, gdzie była kiedyś Kolonia Górnicza. Obiecał sobie, że będzie taki jak ojciec był w przeszłości, że będzie Samotnym łowcą, czyli człowiekiem na zlecenia. Interesowało go takie życie. Wielu, którzy chcieli być ów łowcami szybko tracili życie. Każdy kto nim został miał zawsze wielu wrogów. Ojciec mu opowiadał, że też prawie stracił życie na wyspie Khorinis przez jego wroga, który chciał mu dać zlecenie. Uratował go jednak pewien człowiek, człowiek, który dokonał wielu wspaniałych czynów. Imienia jednak nie znał. Szakal jak wielu chłopców chciało zostać wojownikami, ale nie w służbie Innosa, dla siebie. Ale jednak chciał czegoś, co mógł zaznać chyba jedynie u Paladynów, chciał przeżyć taką bitwę, na której był jego ojciec. Chłopiec kochał swojego ojca i go podziwiał. Zawsze udawało mu się ujść z życiem, ale nie tym razem. Szakal przyglądał się z wielkiego pagórka na ojca, który był w dole. Drak był otoczony przez sześciu orków, i wiedział, że nie ma szans. Miał miecz, który należał niegdyś do Szakala. Jednego cudem zabił, ale z innymi miał już większe problemy. Jeden z orków walczył, a inne się przyglądały. Najpierw potknął się o ciało zabitego potworo, co prawie nie przypłacił życiem. Wstał i stanął w pozycji bojowej. Ork ryknął i rzucił się do ataku. Wpierw stwór zadał cięcie od boku, ale Drak w ostatniej chwili odskoczył i odciął rękę, która trzymała topór. Ork wyglądał na wściekłego z bólu. Złapał lewą ręką broń i ruszył znów do ataku. Tym razem miał mniejsze szanse, bo za bardzo nie umiał walczyć lewą ręką. Zamachnął się, ale po wykonanym ataku upadł na ziemię. Drak wykorzystał szansę i wskoczył potworowi na plecy, po czym wbił mu miecz w głowę i krzyknął ,,Kto następny?!”. Wiedział, że miał po prostu szczęście, że ork upadł. Popatrzył na Szakala, i powiedział nie słyszalnym głosem by uciekał póki może. Pozostałe pięć orków rzuciło się na Draka. Szakal odwrócił się i zaczął biec jak najszybciej mógł. W oddali słyszał krzyki ojca i ryki stwrów. Po chwili słyszał już tylko śmiech, ale nie śmiech ojca. On zginął, on nie żyje. Dlaczego on dopuścił, aby te bestie zabiły jego tatę? Przecież mógł zbiec na dół i mu pomóc. Ale jego ojciec byłby wściekły, że nie dość, że on sam zginie to jeszcze jego syn. Szakal biegł z łzami w oczach. Czuł się okropnie po śmierci ojca. On go tyle nauczył, tyle pokazał, a teraz odszedł. Odszedł na zawsze. Ale wiedział, że jego ojciec się cieszy, że on uciekł i żyje dalej. Że będzie mógł go pomścić. Jest jeszcze coś, co musiał zrobić, uwolnić matkę z rąk handlarzy niewolników. Porywali oni kobiety, następnie je gwałcili i sprzedawali jakimś bogatym ludziom. Los jego matki może być taki sam, jeśli jej jak najszybciej nie odnajdzie. On to zrobi, odnajdzie ją i pomści ojca, lecz jeśli tego nie zrobi, będzie pewne, że nie nadaje się na tytuł Samotnego łowcy. Szakal wbiegł na jakieś ogromne pole i zobaczył wilka, który chciał pożreć małą owieczkę. Wyciągnął miecz i z okrzykiem w ustach rzucił się na jego. Wilk odwrócił się i zdziwił tak nagłym atakiem. Wyszczerzył zęby i ruszył w stronę chłopca. Szakala już nie obchodziło nic. Jeśli zginie to spotka się z ojcem, ale... utraci matkę. Z groźną minął biegł dalej. Zwierze skoczyło w stronę Szakala, lecz chłopiec się schylił i wilk go przeskoczył. Oboje się odwrócili i znowu zaatakowali. Zwierze i tym razem skoczyło, lecz chłopiec nie zdążył odskoczyć ani się schylić. Wilk go powalił, lecz nie zabił, bo Szakal bronił się mieczem jak mógł. Jego miecz spoczywał na gardle wilka, ale nie tak, aby zadać mu śmiertelny cios, tylko tak, żeby zwierze nie mogło zatopić kłów w jego gardle. Jednak wilk był silniejszy i kły były coraz bliżej gardła. Nie miał szans, jeśli będzie dalej próbował odciągnąć głowę wilka od swojej. Wziął wszystkie siły w ręce i jednym ruchem odepchnął głowę wilka i przeturlał się na bok. Zwierze natychmiastowo chciał wbić kły w miejsce gdzie przed chwilą było gardło Szakala. Odwróciło się do niego i skoczyło, lecz to był błąd bestii. Szakal zrobił tę samą sztuczkę, co jego ojciec, kiedy był w Khorinis. Wilk sam się wbił na jego miecz podczas skoku. Wbicie było tak poważne, że zwierze umarło natychmiast. W podniósł się i otrzepał z kurzu. W oddali usłyszał głos jakiegoś mężczyzny. Wołał go i biegł w jego stronę. Po chwili już był koło Szakala i złapał go za ramiona i zapytał:
- Czy ta bestia nic ci nie zrobiła?
- Nie. – odpowiedział Szakal ze złą miną i próbował się uwolnić z rąk człowieka.
- Uratowałeś moją owcę, a przy okazji zabiłeś przywódcę wilków, który nękał moją farmę. Jak mogę ci dziękować?
- Nie trzeba. – odpowiedział z dalej złą miną. Udowodnił samemu sobie, że jest godny nosić nazwę Samotnego łowcy.
- Ja muszę, uwolniłeś nas od tego wilka, więc musimy ci się jakoś odwdzięczyć. – nalegał mężczyzna.
Teraz przesadził. Szakal uprzejmie powiedział, że nic nie chce, ale ten farmer nie chciał ustąpić. Wbił człowiekowi nie schowany miecz w brzuch. Tamten otworzył szeroko oczy. Szakal nie wiedział czy z bólu czy z ze zdziwienia. Widział, że człowiek nie powie już ani słowa i zaraz padnie na ziemię martwy. I tak po chwili się stało. Farmer padł na ziemię i już nie oddychał. Szakal musiał się już przyzwyczajać do martwych ciał i do zabijania ludzi jeśli miał się stać Samotnym łowcą. Może kiedyś ten człowiek mógłby mu grozić? Teraz żałował, że musiał zabić tego wilka. Gdyby go nie zabił, to teraz i ten człowiek by żył, ale cóż, przynajmniej będzie miał co jeść, bo robił się już głodny. Podszedł do owieczki i bez cienia litości poderżnął jej gardło. Zbliżała się noc, więc Szakal rozpalił ognisko i zaczął piec mięso. Gdy się upiekło szybko je zjadł i położył się spać, ale musiał być czujny, te orki mogą tu przyjść i to wtedy one nie będą miał cienia litości dla niego. Podczas nocy nie miał żadnego snu, i gdy wstał rano zdziwiło go to. Zawsze mu się śniły różne przygody, a szczególnie pewien grób, którego nie widział na oczy. Jednak wiedział, że ten grób jest związany z jego ojcem. Ale jeśli to było to, o czym myślał to... to wolał o tym nie myśleć. Ojciec opowiadał mu o człowieku o imieniu Szakal, o tym jak uratował mu życie i jaki był z niego dobry wojownik. Opowiedział mu także o swoim dzieciństwie u Motrinów. Drak za wszelką cenę chciał, aby jego dzieciństwo wyglądało inaczej. I tak było, rozpieszczali go, ale nie za bardzo. Ale jednak ma podobne dzieciństwo, nie ma teraz przy sobie ojca i matki. Jeśli odnajdzie matkę, to będzie miał już tylko ją, ale co oni zrobią? Nie mają już domu, Drak nie żyje i z czego mają żyć? Szakal długo by nie pociągnął na polowaniach i nie mieliby gdzie spać. Dość tego, pomyślał, nie będę już o tym myślał, czas ruszać w drogę. Wstał i zaczął iść. Doszedł do ów farmy, z której pewnie pochodził ten już nie żyjący farmer. Przed domem stała kobieta i zapewne czekała na kogoś. Gdy zobaczyła Szakala podbiegła do niego szybko i zapytała:
- Widziałeś w pobliżu farmera? Widziałeś?
- On już nie żyje. – odpowiedział z niezbyt zadowoloną miną.
- Ale, ale... to niemożliwe... jak to się stało? – zapytała ze łzami w oczach.
- Za bardzo był natarczywy...
- Natarczywy? Zabiłeś go?! Ty! Ty mały bachorze! Zawołam straż i zobaczysz co to jest prawdziwa kara!
- Nie, ja tego nie zobaczę, i radzę pani też nie być dla mnie natarczywą, bo spotka panią taki sam los jak pani męża. – powiedział powoli.
- Nie odważysz się! – krzyknęła.
- Ostatnie ostrzeżenie, ja nie żartuję. – rzekł i ruszył dalej, miał już dość tej rozmowy. Nie chciał zabijać kobiety, która przed chwilą dowiedziała się o śmierci męża.
Kobieta płakał i to głośno, lecz Szakala już to nie obchodziło. Teraz zaczynał nowe życie, życie Samotnego łowcy. Teraz zamierzał jak najszybciej odszukać matkę i pomagać jej z zarobków, które dostanie za zlecenia. Podjął już decyzje, której już nie odwoła i która zmieni jego życie. Jeśli odnajdzie matkę nie żywą to popłynie tam gdzie jego ojciec, na wyspę zwaną Khorinis, i tam się zemści na orkach. Z tyłu usłyszał jak ktoś biegnie w jego stronę. Ostrzegałem, pomyślał i odwrócił się gwałtownie i w tym samym czasie wyjął miecz z pochwy. Zobaczył biegnącego w jego stronę mężczyznę. Miał najwyżej osiemnaście lat i miał w ręku miecz. Najwyraźniej chciał zabić Szakala za to, że zabił tamtego farmera. Możliwe, że to był jego syn. Gdy podbiegł zamachnął się od boku, lecz Szakal to sparował, i tak walnął w miecz przeciwnika, że tamten go upuścił. Nie zastanawiał się długo, nie zamierzał czekać, aż podniesie miecz. Złapał go za gardło i podniósł na kilka centymetrów. Przypomniał sobie, że jego ojciec też takie coś uczynił w Khorinis. On go coraz bardziej przypomina. Jego przeciwnik próbował coś powiedzieć, co oznaczało ,,wygrałeś, puść mnie”. Szakal jeszcze kilka sekund go potrzymał i puścił. Tamten złapał od razu miecz i stanął.
- Teraz zginiesz za wszystko, co nam wyrządziłeś! – krzyknął chłopak.
Szakal nie odpowiedział, tylko walnął w jego miecz, potem drugi raz i trzeci. Za czwartym razem walnął tak mocno, że miecz ułamał się wpół. Jego przeciwnik zdziwił się i upuścił połowę miecza, który był już tylko kawałkiem żelastwa. Odwrócił się i uciekł. Szakal popatrzył najpierw na niego potem na wieśniaczkę i splunął, po czym się odwrócił i wszedł w gęsty las.