Samoloty Latają Wysoko

Nekromanta Boom

Dzika Karta
Weteran
Dołączył
1.10.2004
Posty
3777
Od Autora: ... szkoda że nie tylko moje. Ale cóż, widać plaga "niepisania" zapanowała na dobre. Szkoda.
Choć jak zwykle inspirowany piosenką, tym razem jednak w dużej mierze pisałem "na sucho", kiedy to "dobry duszek", który namawiał mnie do pisania i wkładał mi do głowy obrazy już sobie dawno poszedł. Opowiadanie powstawało dość długo ale w ostatnim czasie udało mi się zachować regularność gdy pisałem jedną, półtora stron dziennie. Dlatego patrzę z optymizmem na moje dalsze dokonania.

Życzę miłej lektury.

Samoloty latają wysoko.


Co ja tu robię - myślał Rafał, przeczesując dłonią swoje mokre od deszczu włosy - Co ja tu, do cholery robię? Pytanie dość dziwne i banalne jak na bystrego ucznia trzeciej klasy gimnazjum, wydawałoby się proste. A jednak był w kropce. Zwykle miał odpowiedź na wszystko, lecz teraz poczuł co to znaczy być nieprzygotowanym, co to znaczy stać w miejscu i nie wiedzieć co zrobić.
O ironio, a dzień zapowiadał się świetnie. Prosty sprawdzian z matematyki, piątka z fizyki i siatkówka na WF-ie ( w końcu nie każdy kujon musi nie lubić WF-u ), no i co najważniejsze, żaden z chłopaków mu tego dnia nie dokuczał. Aż do chwili gdy zabrzmiał dzwonek. Wtedy podszedł do niego Mariusz, można rzecz, klasowy herold.
- Rafał, spotykamy się całą paczką przed szkołą - powiedział - Przyjdź, mamy sprawę.
Przez chwilę Rafałowi przeszła przez głowę myśl, że dostanie w ryj. Jednak Mariusz mówił do niego bardzo spokojnie, wręcz po przyjacielsku. To dziwne - pomyślał. Zawsze uważany był za kujona, od którego warto ściągać, tylko wtedy miał zresztą kolegów. Gdy już jednak skończył się sprawdzian, trafiał tam, gdzie zwykle - do kąta przy parapecie między ścianą i oknem i powtarzał ostatnie trzy tematy następnego przedmiotu, słuchając jednocześnie jak chłopacy kogoś obgadują. Nierzadko przedmiotem ich kpin był właśnie on.
Gdy Rafał usłyszał prośbę kogoś, kto stale przezywał go "bączkiem", pomyślał, że wszystko może się jednak odmienić. Nie sądził jednak, że trafi tu, na stary, zniszczony most, którego nazwy nikt już nie pamięta, jako że od lat prowadzi donikąd. Obok niego stał Łukasz, prężnie zbudowany zawodnik reprezentacji szkoły w piłce ręcznej, dalej Marek i Damian, których Rafał określiłby, że po prostu byli, herold Mariusz, dryblas Darek przezywany "Małym" i kurdupel Erwin zwany "Dużym". No i oczywiście, klasowy przywódca, wysoki i przystojny brunet Patryk; buntownik, w którym podkochiwały się wszystkie dziewczyny. Stali tak czekając... No właśnie, na co? Rafał rozglądał się na boki. Chyba tylko jego irytował deszcz i to, że woda przedostawała się do butów. Nie cierpiał uczucia jakie dawały przemoczone skarpetki. Wszystko go wtedy swędziało jakby miał grzybicę. Z miłą chęcią opuściłby towarzystwo i wrócił do domu. ale rzecz jasna nie chciał wyjść na mięczaka. Nie wtedy, kiedy miał szansę zdobyć szacunek.
Przez długi czas nikt się nie odzywał. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej. Patryk splunął, Rafał nie wiedział czy to przez deszcz, czy może dlatego, że był wkurzony. Najwyraźniej ktoś się spóźniał. Gdy jednak Rafałowi już wydawało się, że zaraz rozpuści się niczym cukier, na most wjechał stary, srebrny Ford typu kombi, przejechał obok zebranych dobre dziesięć metrów i zatrzymał się. Pomijając model samochodu, całe to zdarzenie przypominało Rafałowi zalążek znanej mafijnej sceny, kiedy to jedni chcą coś opchnąć a drudzy wyjmują walizkę z forsą. Ale my nie mamy kasy, a co niby mielibyśmy im opchnąć? Karty Pokemonów? Wbrew jego obawom lub też raczej wyobrażeniom, z Forda nie wysiedli ubrani w garnitury i słoneczne okulary, czarnoskórzy mafiozi o wyglądzie Pap Diddy'ego ( nie przepadał za nim, ale zawsze gdy myślał o mafii do głowy przychodził mu właśnie ten artysta ). Z samochodu wysiedli jego rówieśnicy.
Ta "wysiadka" absolutnie nie przypominała tych filmowych, kiedy aktorzy stawiają jedną nogę na zewnątrz a drugą płynnie wysiadają, prostują się i poprawiają krawat. Nie przypominała jej głównie dlatego, że z samochodu wysiadło aż siedem osób. Większość z nich była wysoka i silnie zbudowana, ale było też kilu niższych, a jeden nosił nawet okulary. Wyglądał na kujona. Patryk wyszedł naprzód aby spotkać się z przywódcą tamtej bandy. Do czasu jego powrotu Rafał ciągle myślał o tym co się może za chwilę wydarzyć. Będziemy się bic? Naprawdę nie mogli wybrać lepszego czasu i miejsca? I czy musieli mnie do tego wciągać?
Cały czas patrzył się na Patryka i tego drugiego. To jasne, że nie gadają o tym co będzie w telewizji. Przypominają mi tych dwóch przywódców z "Chłopców z placu broni", tego no... Jarosza i Feri'ego Acza.
Patryk wrócił.
- Zmiana planów - powiedział - Nie będzie zwykłego pojedynku na pięści jeden na jednego. Z uwagi na deszcz, tamci proponują nam ciekawsze rozwiązanie, Mariusz i Łukasz wiedzą o co chodzi. Zabawa nazywa się "samoloty". -
- Samoloty? - zapytał Rafał.
- Morda w kubeł - odezwał się Erwin i obdarzył go spojrzeniem, które mówiło: "Ty nie masz ty prawa głosu, gównojadzie". Czy to nie dziwne, że małe psy szczekają najgłośniej?
- Zasady są proste - kontynuował Patryk - Do pojedynku przystępują dwaj zawodnicy obu drużyn, obaj udają się na dwa krańce mostu, stają przy poręczy po jej zewnętrznej stronie i idą w kierunku przeciwnika, patrząc się w przeciwną stronę. Nazywamy to etapem "patrz w lewo, idź w prawo" lub "patrz w prawo, idź w lewo" w zależności od części mostu. Nadążacie?
Nikt się nie odezwał.
- Gdy już obaj zawodnicy zbliżą się do siebie na odległość dwóch metrów ( jeden z nas da wam znak ), zaczyna się etap zwany właśnie "samolotami". Uczestnik musi przechylić się do przodu, czyli przenieść ciężar swojego ciała na bujającą się barierkę i klasnąć pięć razy w dłonie. Wygra ten, kto nie spadnie. Zwycięzca musi wypowiedzieć słowa: "Samoloty latają wysoko".
- Proste - parsknął Darek jak przystało na typowego osiłka.
- No właśnie nie. Gdy przechylisz ciężar ciała masz niecałe dwie sekundy by się złapać poręczy, bo inaczej giętka barierka cię wyrzuci i zlecisz. Ja pójdę na pierwszy ogień i zademonstruję wam jak się to robi.
Tak jak przypuszczałem, chodzi o walkę - myślał Rafał - Nic dziwnego, że nie chcieli mi zdradzić dokąd idziemy. Wiedzieli, że choć bym stchórzył i odmówił, zachowałbym resztki honoru. Teraz jednak, kiedy już tu jestem i wiem co i jak, podjęcie decyzji jest dużo trudniejsze. Wywierają na mnie presje.
- I jak? - zapytał mnie Patryk - Nie peniasz?
Nigdy nie mówił do mnie po imieniu. Za każdym razem gdy zastanawiałem się czemu, dochodziłem do wniosku, że to dlatego, że nigdy nic ode mnie nie chciał. To zabawne, ile razy można usłyszeć własne imię gdy ktoś coś od ciebie chce.
- Skąd - udałem niewzruszenie, myślę wiarygodnie. Naprawdę srałem ze strachu. "
Nasz Jarosz" i "ich" Feri Acz ustawili się po przeciwnych stronach mostu i uważnie przeszli na drugą stronę barierek. Zaczęło się. Zabawa z pewnością nie była efektowna. Przejście do środka było raczej łatwe, wystarczyło jedynie uważać by ręce się nie ześlizgnęły z poręczy i by nogi nie uderzały w metalowe umocnienia, wybijając z rytmu. Obaj dotarli w wyznaczone miejsce w niecałe dwie minuty.
- Na trzy - powiedział Patryk
- Raz...
- Dwa... -
- Trzy...
Obaj zaczęli klaskać w dłonie, o dziwo nie robili tego zatrważająco szybko. Najwyraźniej balans i odpowiednie, to znaczy nie za lekkie i nie za mocne, napieranie na barierkę odgrywało dużo większe znaczenie. Gdy skończyli klaskać pewnie złapali rękami poręcz. Było 1:1. Albo 0:0. Bóg wie jak zdobywa się tu bramki - myślał Rafał - Czy wystarczy przeżyć czy przeciwnik musi spaść. W każdym bądź razie był remis. Następny w kolejności był Łukasz, jemu także zadanie nie sprawiło problemów. Podobnie było z Mariuszem, Darkiem i ich przeciwnikami. Po nich do pojedynku stanął Erwin. Rafał był na siebie zły, że na ułamek sekundy przeszła mu przez głowę myśl, a w zasadzie nadzieja, że Erwin może polec. Nienawidził tego krzykliwego knypka, którego chłopcy traktowali jak własnego przydupasa, ale nie życzył mu śmierci. Wiedział, że zachowuje się w stosunku do niego jak dupek, bo chce zyskać akceptację, chce odwrócić uwagę wszystkich od własnych kompleksów i skierować ją na kogoś innego.
Erwinowi podróż wzdłuż barierki zajęła zdecydowanie więcej czasu niż jego poprzednikom. Widać było, że się bał. Ale gdy już dotarł na miejsce i Patryk dał znak skinieniem głowy, że zaraz rozpocznie odliczanie, nie było odwrotu, nie mógł się wahać. Rozpoczęło się klaskanie. Erwin drżał, ale wiedział, że jeśli nie chce spaść, musi zachować zimną krew. Udało mu się choć niewiele brakowało, złapał się poręczy i przyciągnął do niej. Z powodu ulewy trudno było ocenić czy bardzo się spocił.
Ale jakie to miało dla Rafała znaczenie. Teraz była jego kolej.
- Gotowy?
Czy kiedykolwiek byłem gotowy? Czy ktoś taki jak ja w sytuacji takiej jak ta może być gotowy? Jestem zmęczony. Zmęczony całym tym stresem przed wykonaniem zadania, które przerastało takiego strachajłę jak ja. Ale co miałem odpowiedzieć? Nie, nie jestem gotowy? Jarosz nie przyjąłby takiej odpowiedzi do wiadomości a Feri Acz by ją po prostu wyśmiał. Przypominając sobie całą historię książki Ferenca Molnara, nie mogłem nie zastanawiać się czy to ja nie będę tym pierdolonym Nemeczkiem.
Rafał udał się w wyznaczone miejsce, wziął głęboki oddech i powoli przełożył przez poręcz, najpierw jedną, potem drugą nogę. Idę w lewo, patrzę w prawo. Zaczęło się. Ten etap faktycznie był łatwy, ale mimo to należało zachowa szczególną ostrożność. Chwila nieuwagi i można było zlecieć. Szepty były coraz wyraźniejsze, zaraz kątem oka zobaczy całą resztę. Wtedy się zatrzyma, wyprostuje szyję i zacznie się pojedynek.
Pięć klaśnięć. Dasz radę.
Patryk uniósł rękę. Już czas. Rafał spojrzał na swojego przeciwnika i coś zrozumiał. To był pojedynek kujonów. On i ten średniego wzrostu okularnik, który kurczowo trzymał się poręczy. Zrobiło mu się go żal, wiedział bowiem, że podobnie jak on, ten kiepsko ubrany mol książkowy nie wie co tu robi i dlaczego stoi właśnie na moście po drugiej stronie barierek, gdzie w każdej chwili może zlecieć i zginąć.
- Na trzy - rzekł Patryk
- Raz...
Obaj mocniej ścisnęliśmy poręcz.
- Dwa...
Przechyliliśmy się lekko do przodu.
- Trzy!
Trudno jest opisać ułamki sekund z własnego życia, nawet te najważniejsze. Przeskakiwanie w telewizorze z TVP1 na TVN, jeśli ma się je na kanale pierwszym i czwartym, trwa na pewno dłużej niż etap zwany "samolotami". Jednak Rafał nigdy nie zapomni tych paru sekund gdy na szali stanęło jego życie.
Załapał się dosłownie w ostatnim momencie. Spanikował i zamiast skupić się na utrzymaniu równowagi, jak najszybciej klaskał w dłonie. Pewnie dlatego brali do tej zabawy kujonów. Stary wyjadacz utrzyma się bez problemu, jednak kujon spanikuje i zleci. Rafał odetchnął z ulgą. Był zbyt zestresowany by zauważyć, że tylko on wygina barierkę. Gdy już jednak się otrząsnął, spojrzał w dół i ujrzał swego przeciwnika jak leży na ziemi tuż obok małej rzeczki, która przepływała pod mostem. Nie trzeba było mieć celujących ocen by wiedzieć, że nie przeżył. A więc wygrał. - Wygrałem...
- Samoloty latają wysoko.
 

RoMek

Niewolnik systemu
Członek Załogi
Dołączył
7.5.2008
Posty
4807
Nie no szacun, świetne opowiadanie mało błędów(chyba 1 albo 2). I świetnie się czyta. Bardzo fajny pomysł z tymi samolotami.
No i że te dwie grupy wystawiają dwóch lamusów na próbę i który wygra, naprawdę postaraleś się. Najbardziej mi sie podobało jak ta druga gangsta że tak powiem nadjechała, a ten rafał myślał że murzyny wyjdą xD.
 

Rangiz

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
13.11.2007
Posty
4946
CYTAT
Znaczenia, które tylko on zrozumiał i które zapamięta do końca życia.
- Samoloty latają wysoko.

Latają wysoko i to jest piękne i cudowne. Poczuć się jak ptak, poczuć, że nie jest się gorszym od tych niby lepszych, od tych rządzących daną mini społecznością.
Ale samoloty czasami spadają, a wtedy najczęściej jest to totalnie destrukcyjne zdarzenie, straszne i krwawe zdarzenie. W tym wypadku tym spadającym samolotem był kujonek.
Latanie jest rzeczą niebywałą, ale także ryzykowaną. Nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Jednak nie zawsze się udaje... Cena jest wysoka, zyski mogą być wspaniałe, ale straty nieporównywalnie większe. A więc warto zaryzykować? Rafał podjął dobra decyzję, okularnikowi już nie będzie dane tego przemyśleć. To pokazuje, że nigdy nic nie wiadomo i tylko od naszych twardych jaja zależy, co poczniemy.
Tak ja zrozumiałem to opko i muszę przyznać, że to jest dość oryginalny motyw. Przynajmniej nie pamiętam, bym się z nim dotąd spotkał. Brawo Boom, oby takich więcej, merytorycznych opoiwadań. Bo płytkie fabuły nie dają do myślenia ;).
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
BooM, wszystkie Twoje opowiadania czytam z wielką chęcią bo wiem, że zawsze są one bardzo ciekawe i mają głębokie przesłanie. Nie inaczej jest tym razem, po raz kolejny pokazałeś, że potrafisz pisać świetne opowiadania.
Jak zwykle czerpałeś inspirację z piosenki, skądinąd bardzo fajnej ;)
Nie doszukiwałem się błędów, poza tym pewnie nawet bym ich nie znalazł. Ale i tak nie ma to większego znaczenia, liczy się przesłanie.
Zastanawia mnie tylko jeden fragment:
CYTAT
Gdy przechylisz ciężar ciała masz niecałe dwie minuty by się złapać poręczy, bo inaczej giętka barierka cię wyrzuci i zlecisz

Nie powinno być czasem 2 sekundy, a nie minuty?

Poza tym wszystko ok, czekam na kolejne opko. Trzymaj tak dalej, bro ;)
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Opowiadanie ma świetny klimat. Czytając nawet na małym ekraniku, niemal poczułem, jak spadał jeden z bohaterów. A potem zastanawiałem, jakie to wyrzuty mogą dręczyć główną postać. Opowiadanie, które takie myśli wywoła, zasługuje przynajmniej na pochwałę i dobre słowo - więc pochwalam i mówię: bardzo dobrze.

Oby tak dalej, duży potencjał :] Aha, nad głębszym sensem się nie zastanawiam. Wystarczy mi to, że oczywiste wnioski płynące z opowiadania mnie poruszyły.
 

wersus

Esteta ekstraordynaryjny
Dołączył
18.11.2007
Posty
1597
No cóż, doskonałe opowiadanie z głębokim przesłaniem. Dodatkowo oryginalny motyw i znaczenie metaforyczne. Kawał dobrej roboty, naprawdę. Świetne opowiadanie. Jedyny błąd jaki zauważyłem, to ten z dwiema minutami zamiast sekund. Powtarzam: bardzo dobre opowiadanie, życzę dalszych sukcesów :)
 
Do góry Bottom