Rozdział 1
Rok przed pojawieniem się bezimiennego w Górniczej Dolinie.
Jeszcze chwila, jeszcze chwileczka... Jest! Teraz tylko uciec z tego chlewu jak najszybciej. – powiedział w myślach pewien skazaniec Koloni Górniczej. Przed sobą miał orka, który nie zauważył, jak ów człowiek zwędził mu jego sakwę. Odczołgał się, wstał do pozycji klęczącej i szedł powolutku i po cichu do wyjścia z jaskini. Wyszedł i już biegł ścieżką w stronę Starego Obozu. Był już przy drzewie gdzie zwykle pilnował tej ścieżki jeden ze strażników z obozu, ale teraz go nie było. Coś mi tu śmierdzi... – pomyślał. Nagle od tyłu coś go zaatakowało. Odwrócił się i zobaczył, że to ten ork, któremu ukradł sakiewkę. Wyciągnął szybko broń i schował się za drzewo. Potwór walnął swoim wielkim toporem w pień drzewa. Zaklinowało się w nim. Próbował ją wyciągnąć, ale nie spostrzegł, że człowiek po cichu zaszedł go od tyłu.
- I kto tu jest górą ty worze orkowego mięcha?
Ork odwrócił się, i w tej samej chwili miecz został wbity w jego brzuch. Zawył z bólu i umarł. Zwyciężca wyjął broń z potwora i schował ją do pochwy. Odwrócił się i ruszył w stronę Starego Obozu...
Rozdział 2
Kilka dni przed pojawieniem się bezimiennego w Górniczej Dolinie.
Mężczyzna imieniem Świstak siedział sobie przed swoim domkiem na ławeczce. Właśnie opowiadał swoją historię niejakiemu Grahamowi. Opowiadał mu o swoim teście zaufania jaki dał mu przywódca Cieni.
- Miałem przynieść Diegowi pewną sakiewkę, którą ukradł mu pewien ork. Nie wiem co było w sakiewce, ale to była jakaś cenna rzecz.(...)
Po krótkiej chwili zakończył swą opowieść. Kret podziękował mu i odszedł. Jak ja się cieszę, że mam to już za sobą – pomyślał Cień. Wstał i ruszył w stronę chaty Diega. Siedział on jak zwykle też przed swoją chatą. Podszedł i zapytał się go:
- Diego, co było w tej sakiewce, którą musiałem ci kiedyś zdobyć?
- Sakiewce? Nie pamiętam...
- Wiem, że pamiętasz, mnie nie oszukasz już tak łatwo ty stary draniu. – powiedział z uśmiechem.
- W tej sakwie była runa. Miałem ją przechować na jakiś czas, więc nosiłem ją zawsze ze sobą. Pewnego dnia, jak szukałem pewnej innej rzeczy, w nocy napadł mnie ork. Musiałem uciekać, – Świstak popatrzał się na niego z niedowierzaniem. – bo inaczej bym zginął. – dodał szybko przywódca. – To był środek nocy, więc byłem niewyspany i w ogóle nie miałem przy sobie broni. Magowie byli na mnie wściekli, kazali mi odnaleźć tę runę. Boję się pomyśleć co by mi zrobili gdybyś mi jej nie przyniósł.
- Są jakieś nowe wieści?
- Na razie nie. Niedługo ma przyjść nowa dostawa z zewnątrz i pewnie znowu jakiś nowy. Bulko już się pewnie cieszy, ostatniemu, któremu zrobił chrzest wody był Nek.
- A więc tak nazywa się ten nowy co się tak wszędzie kręci i wypytuje wszystkich cieni czy nie mają dla niego jakiegoś zadania.
- Mam dla ciebie chyba nowe zadanie. Wyjawię ci plany jutro rano.
Cień odwrócił się i poszedł do swojego przytulnego domu.
Rozdział 3
Świstak obudził się, wstał i ubrał. Od razu wyruszam do Diega, powiedział sobie w myślach. Przywódca Cieni jak zwykle siedział przed swoim domem. Podszedł do niego
I go przywitał:
- Dzień dobry, jak tam? Co mam dla ciebie zrobić?
- Jak ci wczoraj mówiłem, w koloni jest jeden nowy o imieniu Nek. Wykonuje on pewne zadanie dla Scatty’iego, musi wybrać się do Nowego Obozu i coś mu przynieść. Ty także wyruszysz tam. Pójdziecie razem, przyda mu się jakaś ochrona podczas drogi. Ty musisz spotkać się tam z magiem Saturasem i dać mu ten list. Weź ten pierścień. Gdy pokażesz go strażnikom to cię wpuszczą bez przeszkód. To chyba wszystko.
- Tylko tyle? – powiedział złośliwie Świstak. – Mam uchodzić za niańkę dla jakiegoś nowego?
- Chcę, aby wykonał to zadanie, to co przyniesie może się nam bardzo przydać.
- No dobra, ale będziesz mi coś winny. – z oddali zbliżał się do nich przyszły Cień.
- Heh, zgadzam się.
- Witam, jak tam dzionek? – spytał się nowoprzybyły.
- Idziemy. – powiedział Świstak, i razem z Nekiem ruszył w stronę bramy.
Po piętnastu minutach doszli do Bramy Nowego Obozu. Świstak zatrzymał się i zwrócił się do swojego towarzysza:
- Słuchaj, ja idę załatwić swoją sprawę, a ty swoją. Spotykamy się tutaj za pół godziny. Jeśli się nie pojawisz w ciągu dziesięciu minut uznam, że wpadłeś w kłopoty i sam udam się do Starego Obozu.
- Nie ma sprawy. – odpowiedział z uśmiechem Nek.
Ruszyli dalej. Przy wejściu do jaskini, gdzie we wnętrzu był cały obóz rozdzielili się. Świstak ruszył w stroną strażników, którzy pilnowali miejsca, gdzie przebywali magowie wody. Odwrócił się na chwile i zobaczył jak jego towarzysz gada z jakimś człowiekiem. Ruszył dalej ku górze.
- Stać! Wejść tu tylko mogą najemnicy!
- Mam przesyłkę dla Saturasa.
- I mamy ci wierzyć?
- Mam tu też pierścień dla takich niedowiarków jak wy. – powiedział z małym uśmieszkiem. Pokazał im go.
- Dobra, możesz wejść. – powiedział z cieniem groźby.
Poszedł do Jaskini gdzie mag Saturas urządzał swoje badania. Świstak podszedł do niego i go przywitał:
- Witaj magu. Mam tu przesyłkę dla ciebie.
- Pokaż ją. – wyciągnął list i go przeczytał. – Hmmm... Taak, dziękuję. Możesz już odejść. – Cień odszedł, przeszedł koło strażników i kierował się w stronę bramy. Był trochę wściekły, że mag go jakoś nie wynagrodził. Zawsze wynagradzali doręczycieli. U dołu widziałem wielki kopiec magicznej rudy, pewnie dla tego mnie nie wynagrodził. Był już przed bramą, ze zdziwieniem stwierdził, że Nek już na niego tam czekał.
- Noo, wreszcie. Musiałem trochę na ciebie czekać. I jak? Załatwiłeś swoje sprawy?
- Tak. Idziemy. – Zauważył, że przyszły Cień miał na plecach plecak, z którego wystawał kawałek jakiegoś pancerza.
Cała droga była już czysta, bo w drodze do Nowego Obozu wybili wszystko co im się nasunęło pod nóż: ścierwojady, kretoszczury i kilka goblinów. Byli właśnie koło chaty Cavalorna. Nikogo tam nie było, prócz jakiś trzech podejrzanych typków. Byli to pewnie jacyś bandyci, którzy przeszukiwali chatę. Cavalorn jest pewnie na polowaniu, ech, pomyślał Świstak. Jeden ze złodziei podszedł do nich.
- Co my tu mamy? Dwóch zagubionych chłopców, którzy pewnie szuakją jakiegoś schronienia. Widać, że macie przy sobie trochę cennych rzeczy, oddajcie nam je, a nic wam nie zrobimy.
- Nigdy w życiu! – krzyknął Nek.
- Jak wolicie. Chłopcy! Przetrzepmy im tyłki! - z wielkim uśmiechem krzyknął bandyta.
Cień od razu wyciągnął swoją broń. Pierwszego, który stał na przedzie, ciął po brzuchu. Upadł i najwyraźniej już nie żył. Dwóch pozostałych rzuciło się na niego. Nagle Nek ciął jednego po plecach swoją bronią, nieszczęśnik padł i krzyczał z bólu. Trzeci napastnik chyba zrozumiał, że nie ma szans z dwoma przeciwnikami. Upuścił broń i uciekł.
- Teraz już raczej nie będziesz na zaczepiał. – powiedział i splunął na zwijającego się z bólu bandytę.
Dalsza drogą przebiegała bez problemów. Kiedy dochodzili do miasta, było właśnie południe. Przy bramie Świstak zatrzymał się i rzekł do towarzysza:
- Dobrze się spisałeś. Idź zanieś ten pancerz Scatty’iemu, już się pewnie niecierpliwi.
- Dzięki za wszystko. – podziękował i poszedł.
Cień udał się w stronę Diega, aby mu powiedzieć, że dostarczył list.
Misja wykonana. Teraz ty jesteś coś winien mnie. – powiedział z uśmiechem i odszedł. Usiadł na ławeczce przed swoim domem i zaczął rozmyślać.
Rozdział 4
Świstak rozmyślał, co robić teraz. Na placu targowym zobaczył jakiegoś członka z Obozu na bagnie. Nie był to nowicjusz, pewnie przyniósł ziele, żeby je sprzedać. Właśnie gadał z Fiskiem. Wstał i udał się w stronę chaty Złego. Podszedł do niego i go zagadał:
- Mam dla ciebie pewną robotę. Zapłacę ci jeśli ją dla mnie wykonasz. Do miasta jak zapewne już wiesz, przyjechał jakiś Guru. Nie wiem kim on jest, ale przywiózł ze sobą bagienne ziele. Masz mi przynieść połowę tego towaru. Zapłacę ci 200 bryłek rudy.
- Dobra, spróbuje jeszcze dzisiaj zdobyć to ziele.
Odszedł, odwrócił głowę i zobaczył, że Zły zagadał do jakiegoś człowieka. To chyba Nek, pomyślał. Po chwili ruszył w stronę domu i zasiadł na ławeczce, czekając na bagienne ziele.
Po chwili obrócił głowę w stronę placu targowego i zobaczył jak przyszły cień gada z tym wyznawcą Śniącego. Dał on Nekowi paczuszkę, poczym jego były towarzysz obrócił się i zamierzał iść do Złego. Zatrzymał go jakiś kupiec. Chwile pogadali i Nek szybko pobiegł w stronę domu Złego. Zaczęli gadać. Przyszły cień dał coś cieniowi, a on jemu. Jego były towarzysz podszedł do jakiego nowicjusza, a Zły wstał i udał się w jego stronę.
- Proszę, oto twoje ziele. Daj mi teraz te 200 bryłek rudy.
- Masz. – wziął bagienne ziele, a dal cieniowi rudę. Zły odwrócił się poszedł do swojego domu.
Świstak wstał i ruszył w stronę placu targowego. Teraz już tylko muszę opchnąć to ziele Fiskowi, pomyślał i uśmiechnął się. Wyznawcy już nie było, zapewne wrócił do swojego obozu. Podszedł do handlarza i zagadał do niego:
- Witaj Fisk, chcesz może kupić trochę bagiennego ziela?
- Hmmm, z chęcią. Ile go masz? – Świstak pokazał mu to co dał mu Zły.
- Dam ci za to 180 bryłek rudy.
- Co?! Ja musiałem za to zapłacić aż 200!
- Ha, ha, ha! Żeś się przepłacił.
- Chcę przynajmniej 240 bryłek.
- Chyba śnisz! Nie będę tyle płacił za jakąś trawę!
- Phi, jak sobie chcesz! – odpowiedział Świstak i już zaczął iść w stronę swojej chaty, gdy dogonił go jakiś inny kupiec.
- Chętnie kupię te ziele, dam ci za nie 250 bryłek rudy, umowa stoi?
- Jak najbardziej! – dał mu ziele, a wziął rudę. Teraz jestem szczęśliwy, pomyślał Świstak.
- Chciałbyś może wykonać dla mnie jakieś zadanie? Przynieś mi recepturę Cor Kaloma. Zapłacę ci za to 70 bryłek.
- Nie ma mowy, dzięki, że kupiłeś to ziele, ale na to się nie zgodzę. – i odszedł.
Rozdział 5
Dzień, w którym Bezimienny przybył do Koloni Górniczej.
Świstak zobaczył, że w Starym Obozie pojawił się nowy więzień. Nie znał jego imienia, i chyba dobrze. Ostatni jego były towarzysz Nek gdzieś zaginął. Widział, że ten nowy wypytuje się Cieni czy nie mają jakiś zadań dla niego. Pewnie niedługo przyjdzie do mnie, pomyślał. Nie zdziwił się, gdy po kilku godzinach nowy zagadał go:
- Cześć! Jestem tu nowy!
- Czego chcesz?
- Chciałbym zostać jednym z was – chcę zostać członkiem obozu.
- Szukasz ludzi, którzy cię poprą, co? Jeśli chcesz, żebym cię zarekomendował u Diego, musisz coś dla mnie zrobić.
- Co mam dla ciebie zrobić?
- Chcę jedną z broni, którą ma na składzie Fisk. To jeden z handlarzy na targowisku. Ale on nie chce mi go sprzedać. To pewien szczególnie pięknie zdobiony miecz. Dam ci 100 bryłek rudy, za które kupisz ten miecz. Tylko nie mów mi, że ja cię przysłałem.
- Dlaczego Fisk nie chce ci sprzedać tej broni?
- Trochę się posprzeczaliśmy.
- I? - zapytał stojący mężczyzna.
- I to wszystko co powinieneś wiedzieć.
- Przyszło ci do głowy, że mógłbym po prostu uciec z twoją rudą?
- Nie zapominaj, że to jest niewielka kolonia. Prędzej czy później bym cię zalazł!
- Dobrze. Daj mi 100 bryłek, a ja się wszystkim zajmę.
- Masz. Tylko nie marudź za długo. – Świstak dał mu rudę.
Patrzył jak biegnie ścieżką w dół do Fiska. Zagadał go i po chwili wrócił.
- Fisk żąda teraz 110 bryłek rudy za ten miecz.
- I pewnie mam ci teraz dać dodatkowe 10 bryłek...
- Myślałem, że zależy ci na tym mieczu.
- Masz. Tylko się pospiesz! – Dał mu znowu rudę i patrzył się jak bezimienny gada z handlarze. Po chwili znowu wrócił.
- Mam dla ciebie miecz...
- To nie było zbyt trudne. Tak, czy inaczej – wyświadczyłeś mi przysługę, teraz ja wyświadczę przysługę tobie. Jeśli Diego zapyta mnie o ciebie, opowiem się za tobą. Póki co – trzymaj się! – Nowy odszedł znów szukać innych Cieni którzy mogliby mu zlecić jakieś zadanie.
Dzień później, Świstak słyszał plotkę, że bezimienny odnalazł Neka w jakieś jaskini. Szkoda mu było tego chłopaka. Mógł daleko zajść. Odkąd nowy stał się strażnikiem, dużo go nie widział, podobno był w Obozie na Bagnach.
Kilka dni później ku zdziwieniu Świstaka, bariera upadła. Cień cieszył się, a zarazem smucił. Nie chciał opuszczać tego miejsca, polubił je. Nagle zewnętrzny pierścień Starego Obozu zaatakowały hordy orków. Bronił swojego domu jak wilk, ale jednak poległ. Nigdy nie myślał o wolności odkąd tu był. Wolał zginąć broniąc się, niż uciekać jak inni.
Rok przed pojawieniem się bezimiennego w Górniczej Dolinie.
Jeszcze chwila, jeszcze chwileczka... Jest! Teraz tylko uciec z tego chlewu jak najszybciej. – powiedział w myślach pewien skazaniec Koloni Górniczej. Przed sobą miał orka, który nie zauważył, jak ów człowiek zwędził mu jego sakwę. Odczołgał się, wstał do pozycji klęczącej i szedł powolutku i po cichu do wyjścia z jaskini. Wyszedł i już biegł ścieżką w stronę Starego Obozu. Był już przy drzewie gdzie zwykle pilnował tej ścieżki jeden ze strażników z obozu, ale teraz go nie było. Coś mi tu śmierdzi... – pomyślał. Nagle od tyłu coś go zaatakowało. Odwrócił się i zobaczył, że to ten ork, któremu ukradł sakiewkę. Wyciągnął szybko broń i schował się za drzewo. Potwór walnął swoim wielkim toporem w pień drzewa. Zaklinowało się w nim. Próbował ją wyciągnąć, ale nie spostrzegł, że człowiek po cichu zaszedł go od tyłu.
- I kto tu jest górą ty worze orkowego mięcha?
Ork odwrócił się, i w tej samej chwili miecz został wbity w jego brzuch. Zawył z bólu i umarł. Zwyciężca wyjął broń z potwora i schował ją do pochwy. Odwrócił się i ruszył w stronę Starego Obozu...
Rozdział 2
Kilka dni przed pojawieniem się bezimiennego w Górniczej Dolinie.
Mężczyzna imieniem Świstak siedział sobie przed swoim domkiem na ławeczce. Właśnie opowiadał swoją historię niejakiemu Grahamowi. Opowiadał mu o swoim teście zaufania jaki dał mu przywódca Cieni.
- Miałem przynieść Diegowi pewną sakiewkę, którą ukradł mu pewien ork. Nie wiem co było w sakiewce, ale to była jakaś cenna rzecz.(...)
Po krótkiej chwili zakończył swą opowieść. Kret podziękował mu i odszedł. Jak ja się cieszę, że mam to już za sobą – pomyślał Cień. Wstał i ruszył w stronę chaty Diega. Siedział on jak zwykle też przed swoją chatą. Podszedł i zapytał się go:
- Diego, co było w tej sakiewce, którą musiałem ci kiedyś zdobyć?
- Sakiewce? Nie pamiętam...
- Wiem, że pamiętasz, mnie nie oszukasz już tak łatwo ty stary draniu. – powiedział z uśmiechem.
- W tej sakwie była runa. Miałem ją przechować na jakiś czas, więc nosiłem ją zawsze ze sobą. Pewnego dnia, jak szukałem pewnej innej rzeczy, w nocy napadł mnie ork. Musiałem uciekać, – Świstak popatrzał się na niego z niedowierzaniem. – bo inaczej bym zginął. – dodał szybko przywódca. – To był środek nocy, więc byłem niewyspany i w ogóle nie miałem przy sobie broni. Magowie byli na mnie wściekli, kazali mi odnaleźć tę runę. Boję się pomyśleć co by mi zrobili gdybyś mi jej nie przyniósł.
- Są jakieś nowe wieści?
- Na razie nie. Niedługo ma przyjść nowa dostawa z zewnątrz i pewnie znowu jakiś nowy. Bulko już się pewnie cieszy, ostatniemu, któremu zrobił chrzest wody był Nek.
- A więc tak nazywa się ten nowy co się tak wszędzie kręci i wypytuje wszystkich cieni czy nie mają dla niego jakiegoś zadania.
- Mam dla ciebie chyba nowe zadanie. Wyjawię ci plany jutro rano.
Cień odwrócił się i poszedł do swojego przytulnego domu.
Rozdział 3
Świstak obudził się, wstał i ubrał. Od razu wyruszam do Diega, powiedział sobie w myślach. Przywódca Cieni jak zwykle siedział przed swoim domem. Podszedł do niego
I go przywitał:
- Dzień dobry, jak tam? Co mam dla ciebie zrobić?
- Jak ci wczoraj mówiłem, w koloni jest jeden nowy o imieniu Nek. Wykonuje on pewne zadanie dla Scatty’iego, musi wybrać się do Nowego Obozu i coś mu przynieść. Ty także wyruszysz tam. Pójdziecie razem, przyda mu się jakaś ochrona podczas drogi. Ty musisz spotkać się tam z magiem Saturasem i dać mu ten list. Weź ten pierścień. Gdy pokażesz go strażnikom to cię wpuszczą bez przeszkód. To chyba wszystko.
- Tylko tyle? – powiedział złośliwie Świstak. – Mam uchodzić za niańkę dla jakiegoś nowego?
- Chcę, aby wykonał to zadanie, to co przyniesie może się nam bardzo przydać.
- No dobra, ale będziesz mi coś winny. – z oddali zbliżał się do nich przyszły Cień.
- Heh, zgadzam się.
- Witam, jak tam dzionek? – spytał się nowoprzybyły.
- Idziemy. – powiedział Świstak, i razem z Nekiem ruszył w stronę bramy.
Po piętnastu minutach doszli do Bramy Nowego Obozu. Świstak zatrzymał się i zwrócił się do swojego towarzysza:
- Słuchaj, ja idę załatwić swoją sprawę, a ty swoją. Spotykamy się tutaj za pół godziny. Jeśli się nie pojawisz w ciągu dziesięciu minut uznam, że wpadłeś w kłopoty i sam udam się do Starego Obozu.
- Nie ma sprawy. – odpowiedział z uśmiechem Nek.
Ruszyli dalej. Przy wejściu do jaskini, gdzie we wnętrzu był cały obóz rozdzielili się. Świstak ruszył w stroną strażników, którzy pilnowali miejsca, gdzie przebywali magowie wody. Odwrócił się na chwile i zobaczył jak jego towarzysz gada z jakimś człowiekiem. Ruszył dalej ku górze.
- Stać! Wejść tu tylko mogą najemnicy!
- Mam przesyłkę dla Saturasa.
- I mamy ci wierzyć?
- Mam tu też pierścień dla takich niedowiarków jak wy. – powiedział z małym uśmieszkiem. Pokazał im go.
- Dobra, możesz wejść. – powiedział z cieniem groźby.
Poszedł do Jaskini gdzie mag Saturas urządzał swoje badania. Świstak podszedł do niego i go przywitał:
- Witaj magu. Mam tu przesyłkę dla ciebie.
- Pokaż ją. – wyciągnął list i go przeczytał. – Hmmm... Taak, dziękuję. Możesz już odejść. – Cień odszedł, przeszedł koło strażników i kierował się w stronę bramy. Był trochę wściekły, że mag go jakoś nie wynagrodził. Zawsze wynagradzali doręczycieli. U dołu widziałem wielki kopiec magicznej rudy, pewnie dla tego mnie nie wynagrodził. Był już przed bramą, ze zdziwieniem stwierdził, że Nek już na niego tam czekał.
- Noo, wreszcie. Musiałem trochę na ciebie czekać. I jak? Załatwiłeś swoje sprawy?
- Tak. Idziemy. – Zauważył, że przyszły Cień miał na plecach plecak, z którego wystawał kawałek jakiegoś pancerza.
Cała droga była już czysta, bo w drodze do Nowego Obozu wybili wszystko co im się nasunęło pod nóż: ścierwojady, kretoszczury i kilka goblinów. Byli właśnie koło chaty Cavalorna. Nikogo tam nie było, prócz jakiś trzech podejrzanych typków. Byli to pewnie jacyś bandyci, którzy przeszukiwali chatę. Cavalorn jest pewnie na polowaniu, ech, pomyślał Świstak. Jeden ze złodziei podszedł do nich.
- Co my tu mamy? Dwóch zagubionych chłopców, którzy pewnie szuakją jakiegoś schronienia. Widać, że macie przy sobie trochę cennych rzeczy, oddajcie nam je, a nic wam nie zrobimy.
- Nigdy w życiu! – krzyknął Nek.
- Jak wolicie. Chłopcy! Przetrzepmy im tyłki! - z wielkim uśmiechem krzyknął bandyta.
Cień od razu wyciągnął swoją broń. Pierwszego, który stał na przedzie, ciął po brzuchu. Upadł i najwyraźniej już nie żył. Dwóch pozostałych rzuciło się na niego. Nagle Nek ciął jednego po plecach swoją bronią, nieszczęśnik padł i krzyczał z bólu. Trzeci napastnik chyba zrozumiał, że nie ma szans z dwoma przeciwnikami. Upuścił broń i uciekł.
- Teraz już raczej nie będziesz na zaczepiał. – powiedział i splunął na zwijającego się z bólu bandytę.
Dalsza drogą przebiegała bez problemów. Kiedy dochodzili do miasta, było właśnie południe. Przy bramie Świstak zatrzymał się i rzekł do towarzysza:
- Dobrze się spisałeś. Idź zanieś ten pancerz Scatty’iemu, już się pewnie niecierpliwi.
- Dzięki za wszystko. – podziękował i poszedł.
Cień udał się w stronę Diega, aby mu powiedzieć, że dostarczył list.
Misja wykonana. Teraz ty jesteś coś winien mnie. – powiedział z uśmiechem i odszedł. Usiadł na ławeczce przed swoim domem i zaczął rozmyślać.
Rozdział 4
Świstak rozmyślał, co robić teraz. Na placu targowym zobaczył jakiegoś członka z Obozu na bagnie. Nie był to nowicjusz, pewnie przyniósł ziele, żeby je sprzedać. Właśnie gadał z Fiskiem. Wstał i udał się w stronę chaty Złego. Podszedł do niego i go zagadał:
- Mam dla ciebie pewną robotę. Zapłacę ci jeśli ją dla mnie wykonasz. Do miasta jak zapewne już wiesz, przyjechał jakiś Guru. Nie wiem kim on jest, ale przywiózł ze sobą bagienne ziele. Masz mi przynieść połowę tego towaru. Zapłacę ci 200 bryłek rudy.
- Dobra, spróbuje jeszcze dzisiaj zdobyć to ziele.
Odszedł, odwrócił głowę i zobaczył, że Zły zagadał do jakiegoś człowieka. To chyba Nek, pomyślał. Po chwili ruszył w stronę domu i zasiadł na ławeczce, czekając na bagienne ziele.
Po chwili obrócił głowę w stronę placu targowego i zobaczył jak przyszły cień gada z tym wyznawcą Śniącego. Dał on Nekowi paczuszkę, poczym jego były towarzysz obrócił się i zamierzał iść do Złego. Zatrzymał go jakiś kupiec. Chwile pogadali i Nek szybko pobiegł w stronę domu Złego. Zaczęli gadać. Przyszły cień dał coś cieniowi, a on jemu. Jego były towarzysz podszedł do jakiego nowicjusza, a Zły wstał i udał się w jego stronę.
- Proszę, oto twoje ziele. Daj mi teraz te 200 bryłek rudy.
- Masz. – wziął bagienne ziele, a dal cieniowi rudę. Zły odwrócił się poszedł do swojego domu.
Świstak wstał i ruszył w stronę placu targowego. Teraz już tylko muszę opchnąć to ziele Fiskowi, pomyślał i uśmiechnął się. Wyznawcy już nie było, zapewne wrócił do swojego obozu. Podszedł do handlarza i zagadał do niego:
- Witaj Fisk, chcesz może kupić trochę bagiennego ziela?
- Hmmm, z chęcią. Ile go masz? – Świstak pokazał mu to co dał mu Zły.
- Dam ci za to 180 bryłek rudy.
- Co?! Ja musiałem za to zapłacić aż 200!
- Ha, ha, ha! Żeś się przepłacił.
- Chcę przynajmniej 240 bryłek.
- Chyba śnisz! Nie będę tyle płacił za jakąś trawę!
- Phi, jak sobie chcesz! – odpowiedział Świstak i już zaczął iść w stronę swojej chaty, gdy dogonił go jakiś inny kupiec.
- Chętnie kupię te ziele, dam ci za nie 250 bryłek rudy, umowa stoi?
- Jak najbardziej! – dał mu ziele, a wziął rudę. Teraz jestem szczęśliwy, pomyślał Świstak.
- Chciałbyś może wykonać dla mnie jakieś zadanie? Przynieś mi recepturę Cor Kaloma. Zapłacę ci za to 70 bryłek.
- Nie ma mowy, dzięki, że kupiłeś to ziele, ale na to się nie zgodzę. – i odszedł.
Rozdział 5
Dzień, w którym Bezimienny przybył do Koloni Górniczej.
Świstak zobaczył, że w Starym Obozie pojawił się nowy więzień. Nie znał jego imienia, i chyba dobrze. Ostatni jego były towarzysz Nek gdzieś zaginął. Widział, że ten nowy wypytuje się Cieni czy nie mają jakiś zadań dla niego. Pewnie niedługo przyjdzie do mnie, pomyślał. Nie zdziwił się, gdy po kilku godzinach nowy zagadał go:
- Cześć! Jestem tu nowy!
- Czego chcesz?
- Chciałbym zostać jednym z was – chcę zostać członkiem obozu.
- Szukasz ludzi, którzy cię poprą, co? Jeśli chcesz, żebym cię zarekomendował u Diego, musisz coś dla mnie zrobić.
- Co mam dla ciebie zrobić?
- Chcę jedną z broni, którą ma na składzie Fisk. To jeden z handlarzy na targowisku. Ale on nie chce mi go sprzedać. To pewien szczególnie pięknie zdobiony miecz. Dam ci 100 bryłek rudy, za które kupisz ten miecz. Tylko nie mów mi, że ja cię przysłałem.
- Dlaczego Fisk nie chce ci sprzedać tej broni?
- Trochę się posprzeczaliśmy.
- I? - zapytał stojący mężczyzna.
- I to wszystko co powinieneś wiedzieć.
- Przyszło ci do głowy, że mógłbym po prostu uciec z twoją rudą?
- Nie zapominaj, że to jest niewielka kolonia. Prędzej czy później bym cię zalazł!
- Dobrze. Daj mi 100 bryłek, a ja się wszystkim zajmę.
- Masz. Tylko nie marudź za długo. – Świstak dał mu rudę.
Patrzył jak biegnie ścieżką w dół do Fiska. Zagadał go i po chwili wrócił.
- Fisk żąda teraz 110 bryłek rudy za ten miecz.
- I pewnie mam ci teraz dać dodatkowe 10 bryłek...
- Myślałem, że zależy ci na tym mieczu.
- Masz. Tylko się pospiesz! – Dał mu znowu rudę i patrzył się jak bezimienny gada z handlarze. Po chwili znowu wrócił.
- Mam dla ciebie miecz...
- To nie było zbyt trudne. Tak, czy inaczej – wyświadczyłeś mi przysługę, teraz ja wyświadczę przysługę tobie. Jeśli Diego zapyta mnie o ciebie, opowiem się za tobą. Póki co – trzymaj się! – Nowy odszedł znów szukać innych Cieni którzy mogliby mu zlecić jakieś zadanie.
Dzień później, Świstak słyszał plotkę, że bezimienny odnalazł Neka w jakieś jaskini. Szkoda mu było tego chłopaka. Mógł daleko zajść. Odkąd nowy stał się strażnikiem, dużo go nie widział, podobno był w Obozie na Bagnach.
Kilka dni później ku zdziwieniu Świstaka, bariera upadła. Cień cieszył się, a zarazem smucił. Nie chciał opuszczać tego miejsca, polubił je. Nagle zewnętrzny pierścień Starego Obozu zaatakowały hordy orków. Bronił swojego domu jak wilk, ale jednak poległ. Nigdy nie myślał o wolności odkąd tu był. Wolał zginąć broniąc się, niż uciekać jak inni.