Rozdział 1
Dwóch bandytów zbliżało się do Khorinis. Nagle na horyzoncie, tuż za wzgórzem
pojawiła się wysoka postać jeźdźca na koniu. Orszak przystał. Jeden bandyta imieniem Dexter rzuca uwagę, że to nie jakiś chłop, ani farmer, lecz ktoś ze straży miejskiej. Drugi bandyta imieniem Nek podjedżał do strażnika blisko, na wyciągnięcie kopii. Uśmiechał się i pozdrawiał go na powitanie widząc wspaniałą zbroję i postawę strażnika. Nieznajomy odpowiedział na pozdrowienie. Nek spostrzegł o kilka kroków dalej poczet zbrojnych, na czele których jechał rycerz w srebrnej zbroi. Jedna myśl – szybka jak błyskawica – przeszyła mu skroń. Teraz może dopełnić swojej obietnicy i przynieść zbroje Palladyna, mszcząc się w ten sposób za śmierć swojego ojca. Nie wahał się dłużej. Musiał natychmiast skorzystać z szansy i zmierzyć się z wojownikiem Innosa na kopie. Nastawił broń i ruszał do ataku. Palladyn wydał się być zdumiony. Przystanął, lecz nie podniósł kopii, by odeprzeć natarcie. W ogóle nie wierzył, by ktokolwiek mógł podnieść przeciwko niemu broń. Nek nie rozumiał,
dlaczego tak się dzieje.
Wojownik w srebrnej zbroi pojął wreszcie, że natarcie wymierzone było przeciwko niemu. Nie miał już szans na obronę. Spiął ostrogami konie, uniósł do góry kopię i czekał...
Jeszcze chwila, a kopia Neka dosięgnie piersi Palladyna.
Nagle bandyta poczuł, że jakaś potężna dłoń powstrzymała jego kopię i złamała ja jak
trzcinę. Jednocześnie czyjeś ręce ściągnęły cugle z konia. Rumak gwałtownie zatrzymał się omal nie zrzucając przy tym jeźdźca. Odwrócił głowę i zobaczył zdumiony, że to Dexter. Nek szamotał się jeszcze i chciał ruszyć do ataku. Bandyta nie ustępował jednak – skórzaną dłonią przytrzymał cugle konia i w przypływie gniewu nazwał Neka głupcem.
- Dexter, co ty do ******* robisz?! Nie mów, że jesteś z nimi!
- Oczywiście, że tak. Zapłacili mi za to. – powiedział z uśmiechem.
- Ty parszywy psie! – krzyknął Nek.
Nagle w tył jego głowy coś uderzyło i stracił przytomność...
Rozdział 2
Nek obudził się. Był w jakimś odsłoniętym wozie. Z przodu siedział woźnica i strażnik, a koło niego Dexter i jeszcze jeden strażnik. Jechali przez jakiś kanion. Nek zaczął rozmowę:
- Jak mogłeś padalcu? Byliśmy wspólnikami!
- Właśnie, byliśmy. – odpowiedział Dexter.
- A w ogóle to skąd się tu wziąłeś? Aż trzech strażników musi mnie odwozić do...eee... Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Do koloni górniczej. I nie jestem strażnikiem, wrobili mnie, szumowiny jedne.
Nagle Nek zaczął się śmiać.
- Nie ma się z czego śmiać. Wpadliśmy w niezłe gówno. Podobno została tam utworzona jakaś bariera, z której podobno nie można uciec, ale nie znają mnie. – powiedział z uśmiechem Dexter.
- Bariera? Pierwsze słyszę, czyżby magowie maczali w tym palce?
- Nic o tym nie wiem, ale raczej tak. Widziałem ostatnio jak jakiś statek przypływa do portu, a wyszła z niego jakaś zakapturzona postać.
- Kim był ten Palladyn?
- Nie twoja sprawa, a przez ten twój wybryk, magowie ognia zabronili mieć koni na tej wyspie. Wszystko zabili. Cały sprzęt konny też unicestwili...
- MÓJ WYBRYK?! To ty chciałeś zaatakować przejeżdżającego tamtędy Palladyna! Sam mi zaproponowałeś współpracę!
- Skończmy ten temat, dobra? Już mnie on nudzi.
Przez resztę drogi siedzieli w milczeniu. Po krótkim czasie dojechali do miejsca gdzie strażnicy wymieniali towary z więźniami. Oni dawali im magiczną rudę, a strażnicy wszystko czego skazańcy zechcieli. Wysadzono ich. Ustawili obojga przed barierą, która była cała niebieska. Jeden ze strażników wyjął list i zaczął czytać:
- Skazańcy! Zostaliście tu zesłani, aby wydobywać rudę dla naszego króla Rhobara II. Za swoje przewinienia odpowiecie tu, w tej koloni, która jest otoczona magiczną barierą. (...)
Po skończeniu mowy wrzucili ich. Nek nagle poczuł nieprzyjemny dreszcz jaki go przebiegł gdy dotknął ciałem barierę, a potem wodę. Wstał i zobaczył grupkę ludzi, którzy im się przyglądali. Jeden podszedł i walnął go z pięści w twarz. Upadł na wodę i stracił przytomność. Odzyskał ją i zobaczył przed sobą jakąś postać...
Rozdział 3
- No wstawaj. – powiedziała postać. Nek wstał i zobaczył mężczyznę w stroju strażnika. Był średniego wzrostu i miał koński ogon. – Nazywam się Diego. Jestem jednym z Cieni w Starym Obozie. Ten obóz jest najbliżej. Twój kolega nie był zbyt miły. Powiedział, że nie chce pomocy i polazł.
- Witaj. Dziękuje za pomoc. Nazywam się Nek. Gzie polazł Dexter?
- A więc nazywa się Dexter... Gdzieś już słyszałem to imię... Ale mniejsza o to. Najpewniej od razu poszedł do Starego Obozu, cóż, w końcu jest najbliżej.
- Zaprowadzisz mnie tam Diego?
- I tak nie mam nic lepszego do roboty. Po drodze widziałem stado ścierwojadów, więc będziemy mogli zapolować.
- Jeszcze raz dzięki. Chodźmy.
Obaj mężczyźni ruszyli ścieżką w dół. Najpierw przeszli przez bramę, na której stało dwóch strażników. Następnie napotkali starą kopalnię i drzewo, na której wisiał szkielet człowieka.
Doszli wreszcie do lasu i zobaczyli mnóstwo ścierwojadów, tylko że martwych.
- Hmmm... Twój kolega zrobił tu niezłą rzeźnię, czyli z polowania nici. W takim razie kierujmy się od razu do obozu.
- Dexter lubi zabijać, ale teraz to on będzie ofiarą, moją ofiarą.
Diego zaprowadził go pod samą bramę Starego Obozu. Przed nią stało dwóch strażników. Jeden odezwał się:
- Jeszcze jeden nowy Diego? Już dzisiaj drugi. – powiedział z niesmakiem.
- Była dostawa, więc przywieźli nam też trochę więźniów.
Ruszyli do wnętrza obozu. Nek obejrzał się w prawo i lewo i zobaczył domki przy ścianach palisady. Koło domów było mnóstwo ludzi: strażników, Cieniów i Krety.
Diego podszedł pod jedeno z mieszkań i usiadł na ławeczce, która była przed wejściem do środka. Diego zadał pytanie:
- Do którego obozu zamierzasz się przyłączyć?
- A są jeszcze inne?
- Taak, Nowy Obóz i Obóz na bagnie. Najlepszy jak dla mnie jest ten właśnie Stary Óbóz.
- Więc ja też tu zostanę. Jak mogę zostać strażnikiem?
- Najpierw musisz zostać cieniem. Popytaj kilku ludzi w obozie, czy nie mają dla ciebie jakiegoś zadania. Potem ja się ich zapytam co o tobie sądzą. Na końcu będzie test zaufania.
- Dobrze, popytam się ludzi. Niebawem wrócę.
Rozdział 4
Nek szybko zadomowił się w Starym Obozie. Poznał też ludzi i ich potrzeby, niektóre zadanie już wykonał, więc maił jako taką opinię. Pewnego razu kiedy przechodził obok Złego, on zaczepił go i zaczął rozmowę:
- Witaj, widzę, że jesteś tu od niedawna, co?
- Tak, nazywam się Nek. Masz może dla mnie jakieś zadanie? Chcę zostać Cieniem.
- Hmmm... Jakieś się chyba znajdzie. Przed chwilą do obozu przyjechał niejaki Cor Anghar. Przywiózł ze sobą bagienne ziele, które chce sprzedać.
- Widziałem w obozie jakiegoś osobnika z Obozu na bagnie, ale to nie był Cor Anghar.
- Tak, jest tu jakiś nowicjusz o imieniu Parvas. Dobra, więc tak: masz mi przynieść połowę tego ziele, ale tak, aby Anghar nie wiedział, że ja mam je. Jeśli się wyda, to na pewno nie zostaniesz tu Cieniem.
- Gdzie go znajdę?
- Siedzi pewnie z Fiskiem i z nim handluje.
- Wrócę jak zdobędę ziele.
- Mam nadzieję. – powiedział z uśmieszkiem Zły.
Nek poszedł do dzielnicy zewnętrznego pierścienia gdzie handlował Fisk. Zobaczył tam jednego z wyznawców Śniącego. To na pewno Cor Anghar, pomyślał sobie. Podszedł do niego i zagadał.
- Witaj. Nazywam się Nek i jestem tu nowy. Zamierzam się przyłączyć do Obozu na bagnie i wyznawać religie Śniącego. Nowicjusz Parvas powiedział mi, że cię tu znajdę i poprosił, abym przyniósł ziele. Powiedział, że zapotrzebowanie jest duże, więc chce, abyś dał mu cały zapas.
- Dobrze więc. Jeśli Parvas sprzeda to całe ziele, wstawię się za tobą u Guru.
- Dziękuję Cor Angharze.
- Ale pamiętaj, jeśli stracisz, albo je oddasz komu innemu gniew Śniącego dopadnie cię i możesz zginąć. – ostrzegł go Anghar.
Nie obawiając się słów wyznawcy Śniącego pobiegł do Złego.
- Proszę, oto połowa ziela.- Nek oddał mu połowę ziela z radością, że jego zad nie było takie proste.
- Wielkie dzięki, wstawię się u Diega za ciebie. Na pewno da ci teraz ten test zaufania i będziesz jednym z nas. Weź ten amulet, jest bardzo cenny, nie oddawałbym go, ale pomogłeś mi w tym zadaniu, że ci go podaruję.
Teraz musiał oddać drugą połowę nowicjuszowi. Był niedaleko nich, więc podszedł i wyjął ziele.
- Witaj nowicjuszu, Cor Anghar przysyła mnie tu, abyś sprzedał to ziele.
- Słyszałem że tu jest, ale nie słyszałem nic o nowym zielu do sprzedania.
- Cóż, ja tylko wykonuję zlecenie i przynoszę to ziele od niego. – podał mu ziele, które zostało i odszedł.
Po drodze zobaczył kucharza. Nic dzisiaj nie jadłem, pomyślał sobie. Podszedł do niego i spytał się:
- Dostanę porcje zupy? Jestem głodny, a nic dzisiaj nie jadłem.
- Oczywiście. Smacznego.- podał Nekowi talerz zupy. Przyszły cień wypił ją.
- Dobra ta zupa, z czego ją robisz?
- Jest to potrawka z Chrząszcza. Wiesz co? Mam dla ciebie pewne zadanie. Przynieś mi 5 piekielników i 3 mięsa chrząszczy. Jak mi przyniesiesz będę dawał ci 3 porcje dziennie tego smakowitego dania. – powiedział z uśmiechem.
- Hmmm... Umowa stoi, ale ktoś będzie musiał mnie zastępować przez ten czas, bo długo mogę nie wracać.
- Jeden ze strażników jest mi winny przysługę, nazywa się Fletcher. On cię zastąpi, albo ja powiem coś Thorusowi o jego zachowaniu. – puścił oczko do Neka.
- To ja wyruszam w drogę.
Po drodze do wyjścia z obozu zagadał do niego Diego:
- Wyrusz gdzieś? Ostatnio widziałem, że niezbyt tu ci się podoba.
- Idę wykonać pewne zadanie dla kucharza, ale prawda, niezbyt mi się tu podoba. Wolałbym być w mieście portowym niż tutaj. W Nowym Obozie też było nawet fajnie, ale to nie dla mnie.
- A więc teraz ty wykonujesz te jego zadanie. – powiedział z niesmakiem Diego. – Jak ja nie cierpię tej jego potrawki z chrząszczy.
- Mi smakowała. – uśmiechnął się Nek.
- No to ruszaj w drogę. Powodzenia. – gdy odchodził usłyszał śmiech przywódcy Cieni.
Po jakimś czasie znalazł już te pięć piekielników, były blisko bramy Starego Obozu której pilnował Szakal. Jednak nie mógł znaleźć żadnych chrząszczy. W dole zobaczył małą jaskinię. Tam na pewno są chrząszcze, pomyślał. Zszedł na dół i wszedł do jaskini. Była ciemna. Wszedł głębiej, nic jednak nie znalazł. *******, przeklnął w myślach. Nagle coś go ugryzło w nogę. Krzyknął z bólu i obrócił się. Jeden kretoszczur ugryzł go w nogę, a drugi właśnie skoczył mu na klatkę piersiową. Zwierze powaliło go na ziemię i zatopiło kły w jego szyi. Ostatnie słowo przed śmiercią jakie wypowiedział z wielkim trudem było ,,wolność”.
Kilka dni później do Koloni Górniczej zjawił się nowy skazaniec. Nikt jednak nie znał jego imienia, Diego też nie chciał znać imion więźniów, dlatego, że poznał imię Neka i szybko zapomniał o nim. Gdyby ten przyszły Cień poczekał jeszcze kilka dni, doczekałby się tego czego pragnął najbardziej od znalezienia się w tej koloni. Zasmakowałby znowu wolności...
Dwóch bandytów zbliżało się do Khorinis. Nagle na horyzoncie, tuż za wzgórzem
pojawiła się wysoka postać jeźdźca na koniu. Orszak przystał. Jeden bandyta imieniem Dexter rzuca uwagę, że to nie jakiś chłop, ani farmer, lecz ktoś ze straży miejskiej. Drugi bandyta imieniem Nek podjedżał do strażnika blisko, na wyciągnięcie kopii. Uśmiechał się i pozdrawiał go na powitanie widząc wspaniałą zbroję i postawę strażnika. Nieznajomy odpowiedział na pozdrowienie. Nek spostrzegł o kilka kroków dalej poczet zbrojnych, na czele których jechał rycerz w srebrnej zbroi. Jedna myśl – szybka jak błyskawica – przeszyła mu skroń. Teraz może dopełnić swojej obietnicy i przynieść zbroje Palladyna, mszcząc się w ten sposób za śmierć swojego ojca. Nie wahał się dłużej. Musiał natychmiast skorzystać z szansy i zmierzyć się z wojownikiem Innosa na kopie. Nastawił broń i ruszał do ataku. Palladyn wydał się być zdumiony. Przystanął, lecz nie podniósł kopii, by odeprzeć natarcie. W ogóle nie wierzył, by ktokolwiek mógł podnieść przeciwko niemu broń. Nek nie rozumiał,
dlaczego tak się dzieje.
Wojownik w srebrnej zbroi pojął wreszcie, że natarcie wymierzone było przeciwko niemu. Nie miał już szans na obronę. Spiął ostrogami konie, uniósł do góry kopię i czekał...
Jeszcze chwila, a kopia Neka dosięgnie piersi Palladyna.
Nagle bandyta poczuł, że jakaś potężna dłoń powstrzymała jego kopię i złamała ja jak
trzcinę. Jednocześnie czyjeś ręce ściągnęły cugle z konia. Rumak gwałtownie zatrzymał się omal nie zrzucając przy tym jeźdźca. Odwrócił głowę i zobaczył zdumiony, że to Dexter. Nek szamotał się jeszcze i chciał ruszyć do ataku. Bandyta nie ustępował jednak – skórzaną dłonią przytrzymał cugle konia i w przypływie gniewu nazwał Neka głupcem.
- Dexter, co ty do ******* robisz?! Nie mów, że jesteś z nimi!
- Oczywiście, że tak. Zapłacili mi za to. – powiedział z uśmiechem.
- Ty parszywy psie! – krzyknął Nek.
Nagle w tył jego głowy coś uderzyło i stracił przytomność...
Rozdział 2
Nek obudził się. Był w jakimś odsłoniętym wozie. Z przodu siedział woźnica i strażnik, a koło niego Dexter i jeszcze jeden strażnik. Jechali przez jakiś kanion. Nek zaczął rozmowę:
- Jak mogłeś padalcu? Byliśmy wspólnikami!
- Właśnie, byliśmy. – odpowiedział Dexter.
- A w ogóle to skąd się tu wziąłeś? Aż trzech strażników musi mnie odwozić do...eee... Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Do koloni górniczej. I nie jestem strażnikiem, wrobili mnie, szumowiny jedne.
Nagle Nek zaczął się śmiać.
- Nie ma się z czego śmiać. Wpadliśmy w niezłe gówno. Podobno została tam utworzona jakaś bariera, z której podobno nie można uciec, ale nie znają mnie. – powiedział z uśmiechem Dexter.
- Bariera? Pierwsze słyszę, czyżby magowie maczali w tym palce?
- Nic o tym nie wiem, ale raczej tak. Widziałem ostatnio jak jakiś statek przypływa do portu, a wyszła z niego jakaś zakapturzona postać.
- Kim był ten Palladyn?
- Nie twoja sprawa, a przez ten twój wybryk, magowie ognia zabronili mieć koni na tej wyspie. Wszystko zabili. Cały sprzęt konny też unicestwili...
- MÓJ WYBRYK?! To ty chciałeś zaatakować przejeżdżającego tamtędy Palladyna! Sam mi zaproponowałeś współpracę!
- Skończmy ten temat, dobra? Już mnie on nudzi.
Przez resztę drogi siedzieli w milczeniu. Po krótkim czasie dojechali do miejsca gdzie strażnicy wymieniali towary z więźniami. Oni dawali im magiczną rudę, a strażnicy wszystko czego skazańcy zechcieli. Wysadzono ich. Ustawili obojga przed barierą, która była cała niebieska. Jeden ze strażników wyjął list i zaczął czytać:
- Skazańcy! Zostaliście tu zesłani, aby wydobywać rudę dla naszego króla Rhobara II. Za swoje przewinienia odpowiecie tu, w tej koloni, która jest otoczona magiczną barierą. (...)
Po skończeniu mowy wrzucili ich. Nek nagle poczuł nieprzyjemny dreszcz jaki go przebiegł gdy dotknął ciałem barierę, a potem wodę. Wstał i zobaczył grupkę ludzi, którzy im się przyglądali. Jeden podszedł i walnął go z pięści w twarz. Upadł na wodę i stracił przytomność. Odzyskał ją i zobaczył przed sobą jakąś postać...
Rozdział 3
- No wstawaj. – powiedziała postać. Nek wstał i zobaczył mężczyznę w stroju strażnika. Był średniego wzrostu i miał koński ogon. – Nazywam się Diego. Jestem jednym z Cieni w Starym Obozie. Ten obóz jest najbliżej. Twój kolega nie był zbyt miły. Powiedział, że nie chce pomocy i polazł.
- Witaj. Dziękuje za pomoc. Nazywam się Nek. Gzie polazł Dexter?
- A więc nazywa się Dexter... Gdzieś już słyszałem to imię... Ale mniejsza o to. Najpewniej od razu poszedł do Starego Obozu, cóż, w końcu jest najbliżej.
- Zaprowadzisz mnie tam Diego?
- I tak nie mam nic lepszego do roboty. Po drodze widziałem stado ścierwojadów, więc będziemy mogli zapolować.
- Jeszcze raz dzięki. Chodźmy.
Obaj mężczyźni ruszyli ścieżką w dół. Najpierw przeszli przez bramę, na której stało dwóch strażników. Następnie napotkali starą kopalnię i drzewo, na której wisiał szkielet człowieka.
Doszli wreszcie do lasu i zobaczyli mnóstwo ścierwojadów, tylko że martwych.
- Hmmm... Twój kolega zrobił tu niezłą rzeźnię, czyli z polowania nici. W takim razie kierujmy się od razu do obozu.
- Dexter lubi zabijać, ale teraz to on będzie ofiarą, moją ofiarą.
Diego zaprowadził go pod samą bramę Starego Obozu. Przed nią stało dwóch strażników. Jeden odezwał się:
- Jeszcze jeden nowy Diego? Już dzisiaj drugi. – powiedział z niesmakiem.
- Była dostawa, więc przywieźli nam też trochę więźniów.
Ruszyli do wnętrza obozu. Nek obejrzał się w prawo i lewo i zobaczył domki przy ścianach palisady. Koło domów było mnóstwo ludzi: strażników, Cieniów i Krety.
Diego podszedł pod jedeno z mieszkań i usiadł na ławeczce, która była przed wejściem do środka. Diego zadał pytanie:
- Do którego obozu zamierzasz się przyłączyć?
- A są jeszcze inne?
- Taak, Nowy Obóz i Obóz na bagnie. Najlepszy jak dla mnie jest ten właśnie Stary Óbóz.
- Więc ja też tu zostanę. Jak mogę zostać strażnikiem?
- Najpierw musisz zostać cieniem. Popytaj kilku ludzi w obozie, czy nie mają dla ciebie jakiegoś zadania. Potem ja się ich zapytam co o tobie sądzą. Na końcu będzie test zaufania.
- Dobrze, popytam się ludzi. Niebawem wrócę.
Rozdział 4
Nek szybko zadomowił się w Starym Obozie. Poznał też ludzi i ich potrzeby, niektóre zadanie już wykonał, więc maił jako taką opinię. Pewnego razu kiedy przechodził obok Złego, on zaczepił go i zaczął rozmowę:
- Witaj, widzę, że jesteś tu od niedawna, co?
- Tak, nazywam się Nek. Masz może dla mnie jakieś zadanie? Chcę zostać Cieniem.
- Hmmm... Jakieś się chyba znajdzie. Przed chwilą do obozu przyjechał niejaki Cor Anghar. Przywiózł ze sobą bagienne ziele, które chce sprzedać.
- Widziałem w obozie jakiegoś osobnika z Obozu na bagnie, ale to nie był Cor Anghar.
- Tak, jest tu jakiś nowicjusz o imieniu Parvas. Dobra, więc tak: masz mi przynieść połowę tego ziele, ale tak, aby Anghar nie wiedział, że ja mam je. Jeśli się wyda, to na pewno nie zostaniesz tu Cieniem.
- Gdzie go znajdę?
- Siedzi pewnie z Fiskiem i z nim handluje.
- Wrócę jak zdobędę ziele.
- Mam nadzieję. – powiedział z uśmieszkiem Zły.
Nek poszedł do dzielnicy zewnętrznego pierścienia gdzie handlował Fisk. Zobaczył tam jednego z wyznawców Śniącego. To na pewno Cor Anghar, pomyślał sobie. Podszedł do niego i zagadał.
- Witaj. Nazywam się Nek i jestem tu nowy. Zamierzam się przyłączyć do Obozu na bagnie i wyznawać religie Śniącego. Nowicjusz Parvas powiedział mi, że cię tu znajdę i poprosił, abym przyniósł ziele. Powiedział, że zapotrzebowanie jest duże, więc chce, abyś dał mu cały zapas.
- Dobrze więc. Jeśli Parvas sprzeda to całe ziele, wstawię się za tobą u Guru.
- Dziękuję Cor Angharze.
- Ale pamiętaj, jeśli stracisz, albo je oddasz komu innemu gniew Śniącego dopadnie cię i możesz zginąć. – ostrzegł go Anghar.
Nie obawiając się słów wyznawcy Śniącego pobiegł do Złego.
- Proszę, oto połowa ziela.- Nek oddał mu połowę ziela z radością, że jego zad nie było takie proste.
- Wielkie dzięki, wstawię się u Diega za ciebie. Na pewno da ci teraz ten test zaufania i będziesz jednym z nas. Weź ten amulet, jest bardzo cenny, nie oddawałbym go, ale pomogłeś mi w tym zadaniu, że ci go podaruję.
Teraz musiał oddać drugą połowę nowicjuszowi. Był niedaleko nich, więc podszedł i wyjął ziele.
- Witaj nowicjuszu, Cor Anghar przysyła mnie tu, abyś sprzedał to ziele.
- Słyszałem że tu jest, ale nie słyszałem nic o nowym zielu do sprzedania.
- Cóż, ja tylko wykonuję zlecenie i przynoszę to ziele od niego. – podał mu ziele, które zostało i odszedł.
Po drodze zobaczył kucharza. Nic dzisiaj nie jadłem, pomyślał sobie. Podszedł do niego i spytał się:
- Dostanę porcje zupy? Jestem głodny, a nic dzisiaj nie jadłem.
- Oczywiście. Smacznego.- podał Nekowi talerz zupy. Przyszły cień wypił ją.
- Dobra ta zupa, z czego ją robisz?
- Jest to potrawka z Chrząszcza. Wiesz co? Mam dla ciebie pewne zadanie. Przynieś mi 5 piekielników i 3 mięsa chrząszczy. Jak mi przyniesiesz będę dawał ci 3 porcje dziennie tego smakowitego dania. – powiedział z uśmiechem.
- Hmmm... Umowa stoi, ale ktoś będzie musiał mnie zastępować przez ten czas, bo długo mogę nie wracać.
- Jeden ze strażników jest mi winny przysługę, nazywa się Fletcher. On cię zastąpi, albo ja powiem coś Thorusowi o jego zachowaniu. – puścił oczko do Neka.
- To ja wyruszam w drogę.
Po drodze do wyjścia z obozu zagadał do niego Diego:
- Wyrusz gdzieś? Ostatnio widziałem, że niezbyt tu ci się podoba.
- Idę wykonać pewne zadanie dla kucharza, ale prawda, niezbyt mi się tu podoba. Wolałbym być w mieście portowym niż tutaj. W Nowym Obozie też było nawet fajnie, ale to nie dla mnie.
- A więc teraz ty wykonujesz te jego zadanie. – powiedział z niesmakiem Diego. – Jak ja nie cierpię tej jego potrawki z chrząszczy.
- Mi smakowała. – uśmiechnął się Nek.
- No to ruszaj w drogę. Powodzenia. – gdy odchodził usłyszał śmiech przywódcy Cieni.
Po jakimś czasie znalazł już te pięć piekielników, były blisko bramy Starego Obozu której pilnował Szakal. Jednak nie mógł znaleźć żadnych chrząszczy. W dole zobaczył małą jaskinię. Tam na pewno są chrząszcze, pomyślał. Zszedł na dół i wszedł do jaskini. Była ciemna. Wszedł głębiej, nic jednak nie znalazł. *******, przeklnął w myślach. Nagle coś go ugryzło w nogę. Krzyknął z bólu i obrócił się. Jeden kretoszczur ugryzł go w nogę, a drugi właśnie skoczył mu na klatkę piersiową. Zwierze powaliło go na ziemię i zatopiło kły w jego szyi. Ostatnie słowo przed śmiercią jakie wypowiedział z wielkim trudem było ,,wolność”.
Kilka dni później do Koloni Górniczej zjawił się nowy skazaniec. Nikt jednak nie znał jego imienia, Diego też nie chciał znać imion więźniów, dlatego, że poznał imię Neka i szybko zapomniał o nim. Gdyby ten przyszły Cień poczekał jeszcze kilka dni, doczekałby się tego czego pragnął najbardziej od znalezienia się w tej koloni. Zasmakowałby znowu wolności...