Przeklęty - ciąg dalszy

Dragomir

Adam Konopka
Weteran
Dołączył
25.9.2004
Posty
2527
Prolog
Rannes jak zwykle co wieczór siedział w gospodzie „Pod Martwym Lwem” i grał w tysiąca z grupą silnych, zwinnych i niezbyt przyjaznych obwiesiów. Lokal był obskurny. W kątach były rozpięte zakurzone pajęczyny, podłoga była śliska od wylanego piwa, żarcie było paskudne a piwo smakowało jak pomyje. Rannes na pewno zamelinował by się gdzie indziej, nie na tym odludziu, zwanemu potocznie krańcem świata. Ale nie miał wyboru. Nameswiesh go szukał. Rannes wciąż wspominał dzień, w którym poznał tego potępieńca. Tutaj przynajmniej go nie odnajdzie. Rannes był tego pewien.
- Przegrałeś. Oddawaj pieniądze. – powiedział jeden z oprychów, z którymi grał.
- Bo co mi zrobisz? – zapytał Rannes.
- Bo cię walniemy – odpowiedzieli chórem wstając. Każdy miał około dwa metry wzrostu, potężne mięśnie i był gruby. I każdy miał w rękach topór, bardzo pasujący do obszarpanych łachów. Rannes miał metr osiemdziesiąt, był chudy, a jego muskuły były niewielkie. Ubrany był w czarny płaszcz, wzmocnioną skórzaną zbroję, a jego broń to dwa niezbyt długie miecze. Opryszki rzuciły się w nieładzie na Rannesa. W takim, że jeden został przez drugiego podcięty. Rannes ciął jednym mieczem, a drugi trzymał odchylonyna prawo. Oprych zablokował jego cios, a drugi zaatakował. Rannes ciął atakującego drugim mieczem w nadgarstek. Topór wypadł mu z ręki. Wykonał obrót i ciął oboma mieczami w pierwszego, a ten się przewrócił z przeciętą żyłą. Rannes schował miecze, gdy poczuł dziwny chłód. Za jego plecami, w drzwiach, stanął Nameswiesh. Był ubrany w czarną zbroję z wbitą czaszką na napierśniku. Opierał się o ścianę, a u jego pasa było przypięte Ostrze Zdrady – pradawny miecz wykuty przez plugawe sługi Chaosu w Kuźni Przeznaczenia.
- Witaj, Rannes. Już czas, aby przeznaczenie się wypełniło. – powiedział.
- Nigdy. Nie uda ci się to. Jak mnie znalazłeś? – powiedział Rannes nie odwracając się.
- Zostałeś naznaczony. Każdy Wojownik Chaosu cię znajdzie. Jeśli nie będę to ja, po mnie przyjdzie wielu. Uskhar Marig Varrok Tensar... – rozpoczął wypowiadać magiczną formułę Nameswiesh. Rannes pobiegł do stajni i wskoczył na swą Diablicę, piękną i szybką klacz.
- Yarik Jestrug Horras Miwakras – zakończył Nameswiesh, po czym wskoczył na przywołanego demona i pognał za nim. Po chwili go dogonił. Jechali przez bagno. Nagle Rannes wyczarował kulę światła za pomocą zwoju i rzucił nią w twarz Nameswiesha, po czym zeskoczył z konia. Nameswiesh był oślepiony, więc jechał dalej przed siebie. Rannes wskoczył na konia i pojechał w drugą stronę, gdy zobaczył, że na drodze stoi człowiek odziany w srebrną zbroję płytową, a na torsie ma namalowanego czarnego kruka, godło jednego z zakonów paladynów – Krwawe Kruki.
- Kim jesteś, przeklęty? – zapytał.
- Jestem Rannes, a czemu nazwałeś mnie przeklętym? -
- Siły Zła cię naznaczyły. Wracaj do stwórcy. – powiedział, po czym rzucił się na Rannesa z wyciągniętym magicznym mieczem z mithrilu. Rannes zablokował cios swym mieczem, ale miecz paladyna go przeciął. Rannes wskoczył na Diablicę i odjechał w dal. Podczas jazdy wyciągnął mapę i zobaczył, gdzie jeszcze może się ukryć. Takiego miejsca już nie było. Nameswiesh wszędzie go znajdzie. Czas na zasięgnięcie rady u pradawnej wyroczni w Gortess. To dwie mile stąd. Rannes tam pojechał i od razu poszedł do wyroczni. Mieściła się ona w starożytnej świątyni Faeruna, Pierwszego Boga. Rannes wszedł tam i odsłonił kotarę. Zawieszony tu był na ścianie Miecz Bezsilności – symbol pokoju. Poniżej stał ołtarz. Rannes wybiegł ze świątyni i chwycił pięcioletniego chłopca za rękę. Zawlókł go na ołtarz i złożył w ofierze. Ściany się rozsunęły i wyleciała platforma z istotą, która niegdyś była człowiekiem, a teraz jest duchem. Ubrana była w skórzany płaszcz, a wręku trzymała Berło Mocy – starożytny symbol proroków.
- Przybyłeś tu, aby dowiedzieć się o przyszłości. A więc słuchaj: u kresu twego poszukiwania spotkasz się z przeznaczeniem. Siły mroku cię uwiodą. Od tamtej chwili uwolnisz się od piekła, przez które przechodzisz, ale będziesz musiał służyć Mrocznym Bogom. Dla tego celu przybyłeś na świat. – powiedziała Wyrocznia. Według legendy wiedziała wszystko. Rannes wskoczył na Diablicę i pojechał do kowala. Zorientował się, że z takim wyposażeniem nie powstrzyma Nameswiesha. Inna sprawa, że miał tylko sto sztuk złota, co raczej nie pokryje kosztów kupna. Wszedł do kuźni i zobaczył ekspozycję. Na witrynie leżały wszelkiego rodzaju miecze, topory i buławy. Na ścianie wisiała broń drzewcowa. Pomieszczenie było oświetlone wątłym światłem pochodni.
- Macie tu jakieś spacjalne towary? – zapytał Rannes.
- Pewnie, wszystkie moje bronie są specjalne. Ale za odpowiednią sumkę można zobaczyć coś bardziej spacjalnego. – powiedział kowal. Rannes dał mu cały swój majątek i przeszli do ukrytego pomieszczenia, gdzie na ścianie wisiało kilka broni, w tym katanę z mithrilu pokrytą runami, płonący dwuręczny miecz „Wrzask Faniksa” oraz wiele innych. Rannes błyskawicznie wyciągnął runę od wuja, która przeteleportuje go do Diablicy. Wskoczył na ścianę, chwycił katanę i przeteleportował się. Odjechał na koniu w stronę gildi płatnerskiej. Strażnik zauważył kradzież i rzucił się na Rannesa z wyciągniętym mieczem. Rannes ciął strażnika od boku. Miał on na sobie zbroję płytową. Katana błyskawicznie przecięła zbroję i przecięła człowieka wpół. Rannes wyskoczył z siodła, wbiegł do płatnerza i powiedział:
- Dawaj jakąś lekką zbroję, którą się szybko zakłada. Na przykład łuskową lub kolczą. -
Płatnerz widząc broń Rannesa pobiegł na zaplecze, skąd wyniósł lekką zbroję łuskową osłaniającą tors i uda. Była ona mistrzowsko zrobiona z łusek czarnego smoka. Rannes ją założył i odjechał. Gonił go oddział kawalerii królewskiej. Rannes zobaczył przed sobą szeroką rzekę przepływającą przez miasto. Popędził konia i ją przeskoczył. Dowódca oddziału pościgowego nie wyhamował i wpadł do rzeki, gdzie zakończył swe życie. Rannes popędził do bram miasta, wyjechał z niego i pognał na północ, na Półwysep Mroku. To najbardziej wysunięty punkt na północ od Ziem Chaosu, z których pochodzi Nemeswiesh. Półwysep to przeklęta kraina w której jest jedno ludkie miasto. Na drogach czają się nieumarli, a w lasach dochodzi do starć pomiędzy plemionami Mrocznych Elfów. Może tam Rannes odnajdzie azyl. Może ucieknie przed przeznaczeniem.

Rozdział I: Ucieczka

Rannes nie ustawał w popędzaniu Diablicy. Była północ, co w połączeniu ze świszczącym wichrem między nagrobkami na przydrożnym cmentarzu. Nagle stamtąd dobiegł szept. Po chwili się powtórzył. Gdy Rannes upewnił się, że to nie jego wyobraźnia, zszedł z konia i podszedł do grobu. Na nagrobku z marmuru była wyryta czaszka i dwa elfy biegnące na siebie. Nagle z trumny wylewitowało widmo. Widmo elfa. Dotknęło Rannesa i rozsypało się w proch. Tan zdziwiony podważył wieko trumny. Niestety ostrze katany się ułamało. Jej właściciel złapał wieko i odsunął kilka centymetrów w bok. Wyślizgnęła mu się z rąk i opadła. Przez szparę zobaczył szkielet w zardzewiałej kolczudze trzymający pergamin. Obok niego leżał sztylet. Ponieważ jego broń była zniszczona, Rannes go wziął. Zaczął iść do swej klaczy, lecz wokół niego pojawiły się duchy elfów. Zaczął ciąć sztyletem na wszystkie strony w widmowych przeciwników. Zemdlał.
* * *
Gdy się obudził, siedział przykuty w wozie karawany. Usłyszał rozmowę dwóch kupców.
-Niezły towar na niewolnika, sprzedamy go za dwie stówy.-
-Koń też niczego sobie. Oceniam mniej więcej na pięć stów.-
Słysząc to Rannes się wściekł.Był przykuty do ściany, ubrany był w skórzane spodnie, a jego ulubiony koń miał zostać sprzedany. Zastanawiał się nad samobójstwiem – oszukaniem przeznaczenia. Lecz to nie było rozwiązanie. W pewnej chwili usłyszał odgłosy walki na dworze. Tył wozu, do którego był przykuty, został ostrzelany z kusz. Rozerwało to łańcuch lewej ręki. Zobaczył, że we wnętrzu dłoni ma bliznę w kształcie czaszki elfa. Nie zastanawiał się nad tym. Zaczął majstrować grotem bełtu przy łańcuchu. Po chwili się uwolnił. Przeszedł się po wozie. Znalazł ładną tunikę i porządne buty. Założył je na siebie i wybiegł z wozu. Zobaczył, że mroczne elfy zaatakowały kupców. Podbiegł do martwego gwardzisty i zabrał mu miecz. Rzucił się na kupca, co go wycenił na dwieście sztuk złota. To była obraza. Sieknął go w dłoń, a ten wyrzucił miecz z przeraźliwym krzykiem. Jego przeciwnik kopnął go w brzuch, uderzył w podbródek i podciął.
-Ja mam być towarem? Zabawne... twoje życie to mój towar. I mam ochotę sprzedać go pani w czarnym płaszczu z kosą. – rzekł Rannes chwytając go za gardło i przebijając mu serce mieczem. Zobaczył, że otacza go grupa mrocznych elfów na koniach. Centralnie przed nim stał mroczny elf odziany nie tak jak reszta, w kolczugi i czarne płaszcze, tylko połyskujący na czarno napierśnik ozdobiony srebrem.Na plecy spływały mu długie, granatowe włosy. W uchu miał kolczyk z ludzkich kości. Nie miał jednego oka, a jego twarz przecinała blizna. W ręku trzymał dwa krótkie miecze połyskujące błękitnym światłem.
-Kim jesteś, że zapuszczacsz się tak daleko od bezpiecznych miast? – zapytał.
-Ja... jestem Rannes, Przeklęty. I dziwię się, że jeszcze żyję. –
-Zaiste, już dawno gryzłbyś ziemię, gdyby nie to, że leśne elfy cię naznaczyły. Jako ich wroga. A wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem. Chodź. – odrzekł tamten, jadąc przed siebie. Rannes podniósł miecz kupca – stalowe ostrze pokryte jakąś trucizną, po czym pojechał na Diablicy za nim. Dojechali do serca lasu – obozu mrocznych elfów. Właściwie było to kilka namiotów i jaskinia ze sztandarami przed wejściem. Niedaleko jaskini stała prowizoryczna kuźnia. Pracowała w niej mroczna elfka. Rannes podążył za mrocznym elfem do jaskini. Były tam dwa hamaki i kotara, której strzegły dwa mroczne elfy w napierśnikach i płaszczach. Uzbrojeni byli każdy w dwa magiczne miecze. Elf wszedł, mówiąc „poczekaj”.
-Panie, napad na karawanę się udał, lecz nie było tam nic wartościowego oprócz człowieka naznaczonego przez Chaos jako wybrańca i przez elfy jako wroga. Co mam z nim... –
-Niech wejdzie – dał mu do zrozumienia, że rozmowa ma być poufna. Był to wysoki mroczny elf w czarnym napierśniku ozdobionym kawałkami rubinów. Niewątpliwie był magiczny. W ręku dzierżył miecz, a w drugim berło. Gdy Rannes wszedł, mroczny elf wymruczał pod nosem jedno zdanie i tron się przesunął, ukazując przejście. Poszli tam. Było to trójkątne pomieszczenie, na środku był krwistoczerwony pentagram, a jedynym meblem było łóżko z hebanu. W środku pentagramu stał mroczny elf odziany w czarną szatę iskrzącą się czerwonymi zdobieniami. W ręku trzymał kostur z czaszką demona. Wyglądał na potężnego maga. Na łóżku siedział elf odziany w kolczugę i płaszcz, a zajęty był polerowaniem srebrzystego sztyletu. Chyba był to skrytobójca, a raczej na pewno.
- No dobrze. Gdy mamy pewność, że nikt nas nie podsłucha, możemy porozmawiać. Kim jesteś i co cię tu sprowadza? – powiedział wódz.
- Na imię mi Rannes. Uciekam przed pewnym wojownikiem chaosu, zwanym Nameswiesh. – odrzekł.
- A czy ty wiesz, że gdy za każdym razem wypowiadasz jego imię, pojawia się w najbliższej kaplicy chaosu? – spytał mag.
- Teraz już wiem. A gdzie takowa się znajduje? – zapytał Rannes.
- W ludzkim mieście – powiedział skrytobójca, wyraźnie zadowolony z faktu, że za chwilę ludzie odejdą na tamten świat. Skończył polerować sztylet i sączył wino z butelki.
- A więc próbujesz uciec przed przeznaczeniem? – spytał wódz, który najwyraźniej lubił stwierdzać to, co oczywiste.
- Tak. A wy raczej nie chcecie, żeby on tu wlazł i posiekał na kawałki. -
- Czy ty myślisz, że nie poradzimy sobie z jednym wojownikiem chaosu? Nasi magowie ześlą na niego burzę. Wojownicy go otoczą, a reszta będzie strzelać. Pomyśl chwilę. My możemy ci pomóc i odwrotnie. -
- Jak mogę ci pomóc? – spytał Rannes, który nie wierzył, że z tym źle wyważonym mieczem i w skórzanych spodniach coś zrobi.
- Cóż... najpierw musisz złupić karawanę. Weźmiesz pięciu elfów i jakiś ekwipunek. Potem się zastanowię.
Skrytobójca zaprowadził go do składu. Rannes przebrał się w czerwone spodnie, tunikę oraz mocne, elfickie buty. Wyrzucił swój stary miecz przez okno, a sam wziął krótki, elficki miecz wyostrzony do niemożliwości. Przywdział też kolczugę i duży, czarny płaszcz. Wybrał drużynę. Wziął dwócz kuszników, kapłana, zabójcę oraz wojownika. Przyczaili się przy drodze do miasta.

Jak na razie mi idzie? Proszę o krytykę.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
No Dragomir postarales sie bardzo dobre opowiadanie tylko troche duzo powtorzen(Rannes)!!!!! Ale pozatym spoX Czekam na CD!!!!
 
Dołączył
3.1.2005
Posty
69
Mi się bardzo podobało to opowiadanie i co najważniejsze to opowiadanie moim zdaniem jest naprawde bardzo ciekawe.Aha i zgadzam się z sebkiem że jest troche dużo powtórzeń.Ale z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
smile.gif
 

~DaNkAn~

Member
Dołączył
8.1.2005
Posty
132
Mnie się bardzo podobało. Nie ma się do czego przyczepić. Sam bym czegoś takiego nie wymyślił. CZekam na ciąg dalszy.
 
Do góry Bottom