hmmm..zaczynam to właśnie pisać...to dopiero początek...niedopieszczony i mało wciągający...ale prosze przeczytajcie i skomentujcie...
Szeregowy Wolfirdel zataczając się ulicami werantu kierował się do domu...bo zwycięskiej bitwie nad Orkami generał Lee dał swoim najlepszym żołnierzom przepustkę.
Wolfirdel wykorzystał te 2 dni wolnego, żeby zalać się w trupa i poświntuszyć z młodymi panienkami w oberżach całego wielkiego miasta.
Teraz szedł do koszar gdzie mieszkał, w końcu jutro wraca do jednostki.
Zataczając się wpadł na jakiegoś paladyna, ten zmierzył go wzrokiem pełnym pogardy i splunął na twarz... Wolfirdel zamroczony alkoholem nie myśląc nad konsekwencjami swojego czynu wyciągnął miecz i nim paladyn zdążył zareagować, żołnierz wbił mu miecz w usta...
Paladyn patrzył prosto w oczy Wolfirdela a jego oczy powoli gasły... Kiedy paladyn wreszcie padł na brukowana ulice Wolfirdel zrozumiał jak wielki błąd popełnił...rzucił miecz i ruszył biegiem w stronę koszar...
***
-Wstawaj bydlaku!!- obudził go donośny głos- No już gnido!!
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą 2 paladynów w pełnych zbrojach.
-wstaniesz sam psie?! Czy mamy ci pomóc?!
-Już wstaje- w głowie kłębiły mu się setki myśli, CO JA MOGŁEM TAKIEGO ZROBIĆ?! Żeby dwóch paladynów mnie...no właśnie...-o co chodzi?- to ostatnie wypowiedział już na głos
-Jesteś aresztowany brudny bydlaku!!- wysyczał z obrzydzeniem- pod zarzutem zamordowania paladyna Garvinga
-Co?? Ja nie mogłem tego...-zawahał się- INNOSIE litości!!
-Jak śmiesz wzywać imię najwyższego psie!!- krzyknął paladyn jednocześnie uderzając go obitą w metal dłonią w twarz
Wolfirdel zachwiał się, zrobiło mu się ciemno przed oczyma i upadł na ziemie...patrzył nieprzytomnie na sufit swojego baraku...powoli odpływając w mrok...
***
Obudził się dopiero następnego ranka, leżąc na drewnianej pryczy w ciasnej celi, chciał wstać ale okropny ból głowy mu na to nie pozwolił. Dotknął twarzy po prawej stronie cała była zapuchnięta, tak mocno, że nie mógł otworzyć oka...
-Czy jest tu ktoś??- powiedział jak najgłośniej mógł, ból nie bardzo pozwalał nawet na mówienie
brak odpowiedzi, okropna wręcz niespotykana cisza, jakby cały świat zamilkł by go dręczyć.
-Czy jest tu ktoś?!- powiedział głośniej- ktokolwiek- dodał z rozpaczą
-j...jestem...- odpowiedział ktoś bardzo cicho
-Czy , możesz mi pomóc??- zapytał z nadzieją
-n...nie wiem- zabrzmiało to żałośnie
-Jak to nie wiesz?!?!- Odpowiedział Wolfirdel z wyraźną irytacja, krzywiąc się z bólu, co sprawiło jeszcze większe cierpienie- podejdź tu do mnie...i powiedz jak wygląda prawa strona mojej twarzy??
Początkowo znowu zapadła cisza...ale po chwili dało się usłyszeć ciche człapanie, coś a raczej ktoś stanął nad Żołnierzem...Wolfirdela zatkało...
-Ty..ty jesteś kobietą!! Co robisz w tej samej celi co ja??
-B...bo t...to j...jest tak, że- mówiła cała się trzęsąc- ja m...mam zostać wysłana do koloni karnej w Khorinis a...a p...pan n...na pewno t...też więc nikt nie dba o t...to c...co może mi się stać
-CO DO KOLONI?!?!- krzycząc to oderwał się na równe nogi, ale to był błąd poczuł przeszywający ból tak mocny że aż go oślepiło i znowu upadł...
Dziewczyna uklękła przy nim, była nawet ładna i bardzo młoda miała brązowe włosy, była szczupła i niewysoka...taka kruszynka...
-N...niech się pan nie rusza, obejże to...
-jak to wygląda??
-nie najlepiej...
-to znaczy...jak??- powiedział ze strachem w głosie, nie raz był już ranny...raz nawet miał wbity w brzuch wielki orkowy topór, ale to nie bolało tak jak pozostałość po paladyńskiej pięści
-Połowa twarzy jest sina i opuchnięta, przez oko przechodzi rozcięcie, które okropnie ropieje-wymieniała- samo oko jest chyba wybite ale nie jestem pewna...
-Kurwa, kurwa KURWA!!!
Dziewczyna aż się skrzywiła...
-Mała...idziesz do koloni...a krzywisz się przy przeklinaniu??- zapytał zaskoczony- cos ty takiego zrobiła??
-nie bo ja- zaczerwieniła się- jestem bezdomna i...i ludzie spod bariery chcieli kobiet i...
-rozumiem...bydlaki
Oderwała kawałek swojej sukienki, pośliniła i delikatnie przemyła mu ranę...później wycisnęła ropę. Wolfirdel aż wył przy tych zabiegach. Wreszcie zemdlał to było istne wybawienie....
***
Znowu przecknął się kiedy ktoś go wyciągał z celi...
-Co do kurwy nędzy robicie- powiedział do 2 żołnierzy którzy go na wpół nieśli na wpół ciągneli
-A co możesz sam iść??- odpowiedział jeden z nich
-Nie...nie sądze...
-No to zamknij pysk
-ale gdzie mnie ciągniecie??
-Z tego co wiemy to za twoje zasługi na polu chwały, generał Lee załatwił ci proces...
Stary dobry Lee, jemu zawsze można zaufać wiedziałem że coś poradzi przecież by mnie tak nie zostawił, w końcu jestem jednym z jego najlepszych ludzi...miałem zostać kaprale- myślał sobie...
Po jakimś czasie wrzucono go na taczkę i zawieziono przed gmach sądu.
Zdjęto z taczki...zaniesiono posadzono zakutego razem z paroma innymi zakutymi więźniami w poczekalni przed salą rozpraw...
Szeregowy Wolfirdel zataczając się ulicami werantu kierował się do domu...bo zwycięskiej bitwie nad Orkami generał Lee dał swoim najlepszym żołnierzom przepustkę.
Wolfirdel wykorzystał te 2 dni wolnego, żeby zalać się w trupa i poświntuszyć z młodymi panienkami w oberżach całego wielkiego miasta.
Teraz szedł do koszar gdzie mieszkał, w końcu jutro wraca do jednostki.
Zataczając się wpadł na jakiegoś paladyna, ten zmierzył go wzrokiem pełnym pogardy i splunął na twarz... Wolfirdel zamroczony alkoholem nie myśląc nad konsekwencjami swojego czynu wyciągnął miecz i nim paladyn zdążył zareagować, żołnierz wbił mu miecz w usta...
Paladyn patrzył prosto w oczy Wolfirdela a jego oczy powoli gasły... Kiedy paladyn wreszcie padł na brukowana ulice Wolfirdel zrozumiał jak wielki błąd popełnił...rzucił miecz i ruszył biegiem w stronę koszar...
***
-Wstawaj bydlaku!!- obudził go donośny głos- No już gnido!!
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą 2 paladynów w pełnych zbrojach.
-wstaniesz sam psie?! Czy mamy ci pomóc?!
-Już wstaje- w głowie kłębiły mu się setki myśli, CO JA MOGŁEM TAKIEGO ZROBIĆ?! Żeby dwóch paladynów mnie...no właśnie...-o co chodzi?- to ostatnie wypowiedział już na głos
-Jesteś aresztowany brudny bydlaku!!- wysyczał z obrzydzeniem- pod zarzutem zamordowania paladyna Garvinga
-Co?? Ja nie mogłem tego...-zawahał się- INNOSIE litości!!
-Jak śmiesz wzywać imię najwyższego psie!!- krzyknął paladyn jednocześnie uderzając go obitą w metal dłonią w twarz
Wolfirdel zachwiał się, zrobiło mu się ciemno przed oczyma i upadł na ziemie...patrzył nieprzytomnie na sufit swojego baraku...powoli odpływając w mrok...
***
Obudził się dopiero następnego ranka, leżąc na drewnianej pryczy w ciasnej celi, chciał wstać ale okropny ból głowy mu na to nie pozwolił. Dotknął twarzy po prawej stronie cała była zapuchnięta, tak mocno, że nie mógł otworzyć oka...
-Czy jest tu ktoś??- powiedział jak najgłośniej mógł, ból nie bardzo pozwalał nawet na mówienie
brak odpowiedzi, okropna wręcz niespotykana cisza, jakby cały świat zamilkł by go dręczyć.
-Czy jest tu ktoś?!- powiedział głośniej- ktokolwiek- dodał z rozpaczą
-j...jestem...- odpowiedział ktoś bardzo cicho
-Czy , możesz mi pomóc??- zapytał z nadzieją
-n...nie wiem- zabrzmiało to żałośnie
-Jak to nie wiesz?!?!- Odpowiedział Wolfirdel z wyraźną irytacja, krzywiąc się z bólu, co sprawiło jeszcze większe cierpienie- podejdź tu do mnie...i powiedz jak wygląda prawa strona mojej twarzy??
Początkowo znowu zapadła cisza...ale po chwili dało się usłyszeć ciche człapanie, coś a raczej ktoś stanął nad Żołnierzem...Wolfirdela zatkało...
-Ty..ty jesteś kobietą!! Co robisz w tej samej celi co ja??
-B...bo t...to j...jest tak, że- mówiła cała się trzęsąc- ja m...mam zostać wysłana do koloni karnej w Khorinis a...a p...pan n...na pewno t...też więc nikt nie dba o t...to c...co może mi się stać
-CO DO KOLONI?!?!- krzycząc to oderwał się na równe nogi, ale to był błąd poczuł przeszywający ból tak mocny że aż go oślepiło i znowu upadł...
Dziewczyna uklękła przy nim, była nawet ładna i bardzo młoda miała brązowe włosy, była szczupła i niewysoka...taka kruszynka...
-N...niech się pan nie rusza, obejże to...
-jak to wygląda??
-nie najlepiej...
-to znaczy...jak??- powiedział ze strachem w głosie, nie raz był już ranny...raz nawet miał wbity w brzuch wielki orkowy topór, ale to nie bolało tak jak pozostałość po paladyńskiej pięści
-Połowa twarzy jest sina i opuchnięta, przez oko przechodzi rozcięcie, które okropnie ropieje-wymieniała- samo oko jest chyba wybite ale nie jestem pewna...
-Kurwa, kurwa KURWA!!!
Dziewczyna aż się skrzywiła...
-Mała...idziesz do koloni...a krzywisz się przy przeklinaniu??- zapytał zaskoczony- cos ty takiego zrobiła??
-nie bo ja- zaczerwieniła się- jestem bezdomna i...i ludzie spod bariery chcieli kobiet i...
-rozumiem...bydlaki
Oderwała kawałek swojej sukienki, pośliniła i delikatnie przemyła mu ranę...później wycisnęła ropę. Wolfirdel aż wył przy tych zabiegach. Wreszcie zemdlał to było istne wybawienie....
***
Znowu przecknął się kiedy ktoś go wyciągał z celi...
-Co do kurwy nędzy robicie- powiedział do 2 żołnierzy którzy go na wpół nieśli na wpół ciągneli
-A co możesz sam iść??- odpowiedział jeden z nich
-Nie...nie sądze...
-No to zamknij pysk
-ale gdzie mnie ciągniecie??
-Z tego co wiemy to za twoje zasługi na polu chwały, generał Lee załatwił ci proces...
Stary dobry Lee, jemu zawsze można zaufać wiedziałem że coś poradzi przecież by mnie tak nie zostawił, w końcu jestem jednym z jego najlepszych ludzi...miałem zostać kaprale- myślał sobie...
Po jakimś czasie wrzucono go na taczkę i zawieziono przed gmach sądu.
Zdjęto z taczki...zaniesiono posadzono zakutego razem z paroma innymi zakutymi więźniami w poczekalni przed salą rozpraw...