Przeczytajcie Całe A Później Oceńcie

klopsik274

New Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
13
„Powrót smok... Wrzoda”


Była noc. Ciągle padało. On właśnie załatwiał potrzebę w krzakach. Za sobą miał ciało pokonanego przed chwilą Bezimiennego. Zastanawiał się po co to wszystko było, co mu to dało? Był cały zamazany kałem, poszarpany i obity. Poczuł, że przez to wszystko omal nie stracił tego co było w nim najpiękniejsze, a zarazem czyniło go to najpotężniejszym. Tym czymś był jego... członek. To nim wygrywał wiele trudnych pojedynków ( także ten z Bezimiennym), często ratował go przed nieuniknioną śmiercią. To wydarzenie zmusiło go do zastanowienia się nad swoim życiem i nad samym sobą...
Urodził się w Khorinis. Był synem znanego w całym mieście człowieka o pseudonimie Rozpylacz. Tak naprawdę Rozpylacz był wiedźminem, który nie wojował mieczem ale odbytem. Przed każdą wyprawą na potwora, jadł 2 kilo grochówki by móc potem w czasie walki rozpylić śmiercionośny gaz, po którym monstrum padało.
Jego matka była natomiast prostą wieśniaczką o dużych cycach, fajnej figurze i pięknej buźce.
Niestety ich synek nie odziedziczył po matce urody. Był brzydki jak noc. Oprócz brzydoty miał jeszcze wieleeee wad, a między nimi jedną, która uczyniła część z jego życia piekło: upierdliwość. Któryś z rówieśników powiedział o nim, że był jak wrzód na dupie. Od tej chwili wszyscy zaczęli wołać na niego „wrzód”. Chłopak przez 10 lat był poniżany przez wszystkich, nawet interwencje rodziców nie pomagały, wszyscy się z niego śmiali.
Mijały lata, w końcu gdy Wrzód osiągnął wiek 18 lat ojciec postanowił zabrać go na wyprawę przeciwko zmutowanym szympansom grasującym w pobliżu Khorinis. Wrzód bardzo się ucieszył z decyzji ojca. Miał zamiar pokazać wszystkim na co go stać. Młodzi śmiali się, że opiekuni zdecydowali się przedstawić mu jego prawdziwych rodziców. Wrzód nie przejmował się nimi, coś w środku podpowiadało mu, że przyszedł jego czas.
Gdy Rozpylacz wraz z Wrzodem wyruszali, ludzie z balkonów rzucali w niego bananami powtarzając żeby nie szedł do rodziny z pustymi rękami. Po wyjściu z miasta okazało się, że szympansy już tam na nich czekały. Rozpoczęła się straszliwa potyczka. Szympansy wykorzystywały swoją zwinność skacząc po gałęziach. Były przygotowane na walkę z wiedźminem, na koronach drzew zamontowane były wyrzutnie kokosów, każdy szympans strzelał z karabinu na zajęcze odchody. Wiedźmin, aby wzbijać się na wysokość koron drzew, musiał wykorzystać swoje specjalne umiejętności. Siadał na ziemi, tak aby jego dupa przylegał do gleby, przestawiał ustawienia zadko-działka na bluchę uderzeniową, a później pierdział tak potężnie, że wystrzeliwywał się na odpowiednią wysokość. Nazywał to bluchet-jump. Gdy już znajdywał się na równi z szympansami z powrotem ustawiał zadko-działko na rozpylanie trująco-dusząco-żrącego gazu. Wrzód z podziwem przyglądał się walce z boku. Po kilku minutach okazało się, że szympansów jest za dużo. Rozpylacz został otoczony przez bandę przyduszonych szympansów. Wrzód zdał sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi jego ojciec zginie. Z powodu małego ilorazu inteligencji nie mógł wymyśleć niczego mądrego. Zaczął rzucać w nich wszystkim co było pod ręką, nawet swoimi wypadającymi zębami. Gdy zabrakło mu zębów chłopak się załamał. Rozpaczał, bo myślał, że umrze z głodu. Po chwili jednak ocknął się bo przypomniał sobie, że ojciec... potrafi wystrugiwać zęby. Wrzód, teraz już zadowolony, postanowił wymienić ojca na banany, którymi zbirał wcześniej od ludzi w mieście. Podniecone szympansy zgodziły się wymienić. Rozpylacz wolał jednak umrzeć niż zostać wymieniony na banany. Krzyknął:” Run Forest(takie było prawdziwe imie Wrzoda)! Run!”. Wrzód jednak nie znał angielskiego i nie zrozumiał ojca. Ojciec powtórzył swoje słowa, myśląc że Wrzód nie usłyszał. Syn ponownie odpowiedział ojcowi głupią miną wyrażającą tępote syna. Zdenerwowany Rozpylacz tym razem warknął do syna:”Spier*****!!!!!!”. To Wrzód zrozumiał już bardzo dobrze. Odwrócił się i zaczął biec.
Po chwili usłyszał potężną eksplozje, a chwilę później poczuł okrutny smrud. Na szczęście miał przy sobie maske gazową. Postanowił wrócić na miejsce zdarzenia. Z Rozpylacza i szympansów nic nie zostało. Wrzód zaczął płakać z powodu śmierci ojca... jedynego człowieka który potrafił strugać zęby. Po jakimś czasie dotarło do niego, że to był jego tata, jedna z osób które kochał.
Gdy Wrzód wracał do Khorinis okazało się ze ojciec nie zniszczył wszystkich zmutowanych małp. Chłopaka napadło 20 po zęby uzbrojonych szympansów. Wrzódowi przed oczami przeleciało całe jego życie. Przypomniał sobie pierwszy raz dostał w łeb od kolegów, chwilę kiedy ktoś nazwał go pierwszy raz „wrzodem”, a także moment, w którym ujrzał matkę nago.
Nagle cos zaczęło wychodzić z jego spodni, myślał że to zarodek Obcego wychodzi mu z brzucha tak jak to było w filmie, jednak okazało się, że to był jego penis. Świecił jasnym światłem, miał jakiś metr długości i gdy nim ruszał wydawał dziwny dźwięk: zrnnn!!! Zrnnn!!!. Teraz wyposażony w taką broń poczuł się pewnie. Szympansy nie miały szans, Wrzód odbijał swojim „mieczem” zajęcze odchody. „Miecz” ciął wszystko jak masło. Po 30 sekundach z szmpansów zostały tylko plasterki. Po zakończonej walce klinga „miecza” wsuneła się znowu do spodni. Chłopak nie wiedział jak to zrobił, nie zdawał sobie sprawy z własnych umiejętności.
Po powrocie do miasta wszyscy obwiniali go o śmierć Rozpylacza. Wrzód został osądzony i skazany na zesłanie do koloni górniczej. Załamana matka postanowiła poślubić miejscowego magnata. Wrzód nie przejął się zesłaniem. Coś podpowiadało mu, że musi się tam udać. Ostatniej nocy przed zrzuceniem przyśniła mu się dziwna postać która powiedziała mu:”Udaj się do koloni górniczej. Tam na bagnach poszukaj mistrz Zyeby. On nauczy Cię korzystać z twojich umiejętności...”

End of part I
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Tak... przeczytałem całość i mam podobne odczucia co wcześniej... To jest żałosne... Jedyny śmieszny moment to ten jak szli do tych szympansów a wszyscy mówili że ida do jego prawdziwych rodziców... Reszta krępowała mnie swoim bez sensem i głoopotom //głupotą... Wybacz ale nie lubie takich opowiadań.... Może komuś to sie spodoba ale nie mi.... Jak dla mnie powinnieneś porzucić zamiar pisania kontynuacji...
 

Lord Maniek

Member
Dołączył
23.3.2005
Posty
177
no prosze ale "pojechałeś " z wiedzmina -nieładnie,nieładnie-opowiadanie nawet niezłe bo dość oryginalne w porównaniu do innych zamieszczanych tutaj.W małym stopniu przypomina humor stosowany w książkach Terry'ego Pratchetta.Szkoda ,że poszedłeś w strone "bajeczki " tutaj opublikowanej gdzie była mowa cały czas o gównie i męskim analu to psuje smak komedii(moim zdaniem)a mogło być naprawde dobre.
 

O$kar

Member
Dołączył
20.10.2004
Posty
410
Glifion kiedyś powiedział że ten dział służy do zamieszczania "dzieł literackich"... Tego czegoś bym tak nieokreślił... I tak jak powiedzaił s_e.b_a..

QUOTE Jedyny śmieszny moment to ten jak szli do tych szympansów a wszyscy mówili że ida do jego prawdziwych rodziców

.. reszta się raczej nienada...
 

klopsik274

New Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
13
no dobra ale to jest prubka //próbka chcialem sprawdzic wasz gust nastepnym razem postaram sie nie wrzucac gowna do fabuly... a tak wogole dzieki za przeczytanie i komentarz przy
pisaniu kolejnej czesci na pewno wykorzystam wasze wskazowki
 
Do góry Bottom