Przebudzenie Śniącego

Laska

Active Member
Dołączył
1.6.2005
Posty
1041
Jest to moje pierwsze opowiadanie, ale sądzę, że całkiem nieźle mi wyszło. Jeśli Bor@ to zatwierdzi, to być może, że to opowiadanie będzie scenariuszem do jego moda...


PROLOG - Przywołanie

Bezimienny właśnie rozmawiał z Fortunem przy jego straganie:
- Jak sądzisz? Czy to przywołanie się powiedzie? - zapytał.
- Mam taką nadzieję. - odparł Fortuno - Może Śniący wreszcie pomoże nam wyrwać się z tej przeklętej kolonii.
- Może... Zanim rozpocznie się przywołanie mógłbym się trochę przespać. Nie wiesz, gdzie jest jakieś wolne łóżko?
- Jeśli chcesz, możesz przenocować u mnie. Obudzę cię, gdy będę szedł na plac świątynny.
- Dzięki. - Powiedział Bezimienny i skierował się w kierunku wspomnianego domu.
Gdy wszedł po drabinie ujrzał całkiem przytulne i dobrze utrzymane mieszkanie. Po prawej stronie znajdowało się łóżko, w głebi domu był stół i dwa taborety. Jednak Bezimienny był zbyt zmęczony aby oglądać mieszkanie i natychmiast położył się na posłaniu Fortuna. Już po chwili zasnął i we śnie zobaczył nowicjuszy i strażników świątynnych stojących na placu i spoglądających w stronę Y`Beriona w połowie schodów świątyni. Po chwili Jaśnie Oświecony podniósł do góry kamień ogniskujący i wypowiedział jakąś magiczną formułę, która sprawiła, że cała ziemia zatrzęsła się. W tym momencie Bezimiennego obudził głos Fortuna:
- Chodż szybko! Zaraz zacznie się wielkie przywołanie!
- Tak, tak, już idę...
Fortuno wyszedł z chaty i skierował się do świątyni. Bezimienny szybko wziął tylko swoje rzeczy i zaraz pobiegł, aby go dogonić. Kiedy dochodzili do placu zobaczyli wszystkich mieszkańców Obozu Na Bagnie wpatrzonych w sylwetkę Y`Beriona,stojącego pomiędzy Cor Angarem i Cor Kalomem. Bezimienny zatrzymał się z brzgu tłumu, a Fortuno zaczął się przepychać w kierunku świątyni. Już po chwili nasz bohater zrozumiał, że to właśnie widział w swoim śnie. I miał rację, bo po chwili, kiedy już wszyscy przybyli na plac przed świątynią Y`Berion zaczął wypowiadać tę samą magiczną formułę, jak w jego śnie. Kiedy skończył, ziemia mocno się zatrzęsła i stała się rzecz niesamowita. Na szczycie schodów pojawiła się ogromna i straszna sylwetka. Wyglądała jak ogromny owad z trzema parami kończyn. Jego głowa posiadała rząd kolców wokół tago, co u człowieka mogłoby uchodzić za twarz. Miał przynajmniej kilka metrów wysokości i ciało pokryte grubą skórą. Bezimienny już po chwili zorientował się, że to Śniący przybył na wezwanie. Kiedy odezwał się, wszyscy członkowie Bractwa odruchowo padli na kolana, a nasz bohater schował się za drzewem. Pomimo iż stał przynajmniej kilkadziesiąt metrów od demona, doskonale słyszał jego ogłuszający ryk. Śniący powiedział:
- Witajcie moi wierni!! Dziś nastąpił dzień mojego powrotu! To właśnie dziś zjednoczę wzystkich moich wyznawców i pokażę im ich prawdziwe zadanie! Powstańcie i słuchajcie tego, co mam wam do powiedzenia!! - Na te słowa wszyscy posłusznie powstali - Chcę, abyście pomogli mi w wykonaniu moich planów! Jednak wyjawię je wam w odpowiednim czasie...
- Ale przecierz on miał nam pomóc wydostać się zza Bariery!! - krzyknął jeden z nowicjuszy.
- Milcz!!! - Krzyknął Śniący i rzucił w kierunku nowicjusza kulę ognia, która natychmiast objęła płomieniem całe jego ciało. Nowicjusz przeraźliwie krzyczał, aż w końcu zmarł w męczarniach.
- To spotka każdego, kto będzie kwestionował moje plany...
Do Bezimiennego zbliżył się Cor Angar, który zdążył zejść z podwyższenia:
- Wydaje mi się, że myliliśmy się co do Śniącego. Chyba powinniśmy stąd uciekać.
- Dobrze, ale może powinniśmy wziąć ze sobą kilku ludzi? - zapytał Bezimienny
- Tak. Szybko przejdę i popytam, kto ucieka z nami.
- Dobrze. Ja będę czekał przy bramie obozu.
Cor Angar wmieszał się w tłum, a Bezimienny skierował się w kierunku bramy, ale zdołał jeszcze usłyszeć głos Śniącego:
- Moi wierni!!! Przybywajcie!!!
- Nie wiem, dlaczego, ale wydaję mi się, że to nie wróży nic dobrego... - mruknął do siebie Bezimienny
Poczekał przy bramie tylko chwilę i pojawił się Cor Angar prowadzący trzy osoby: Lestera i kopaczy Mervina i Dusty`ego
- Tylko oni chcieli iść. Reszta jest już chyba pod wpływem czaru Śniącego, bo twierdzą, że nigdy w życiu nie zostawią ich boga.
- Cholera! Ja tylko chciałem mieć jakieś miejsce do spania i trochę żarcia!! Mervin!! Mówiłeś, że tu jest tak spokojnie!!
- Było spokojnie aż do dzisiaj!!! I nie drzyj się na mnie!! To nie ja przywołałem to coś, tylko te świry!!
- Dobra przestańcie się kłócić! Musimy się stąd zabierać, tylko szybko. - przerwał im Bezimienny
- W takim razie chodźmy. Chyba powinniśmy kogoś powiadomić?? - zapytał Cor Angar
- Tak. Możemy się rozdzielić. Ja pójdę do Magów Ognia i do Gomeza. Chociarz wątpię, czy ten buc będzie chciał mnie wysłuchać. A wy czterej powinniście jak najszybciej powiadomić Magów Wody.
- Tak zrobimy.

Rozdział I - Stary Obóz
Maszerowali tak przez parę minut po drodze oświetlanej pochodnią. Co dziwne nie zaskoczyły ich żadne zwierzęta. Lester Wyraził przypuszczenie, że przestraszyły się trzęsienia ziemii. Kiedy już zbliżali się do bramy Starego Obozu zatrzymali się na chwilę.
- Znacie drogę do Nowego Obozu? - spytał Bezimienny
- Tak. Jasne. Parę razy tam byłem. - powiedział Lester
- To tam się spotkamy. Ruszajcie.
Kiedy grupa zniknęła w ciemnościach, Bezimienny właśnie wchodził przez bramę do Starego Obozu. Zatrymał go jeden ze strażników:
- No, no, no. Co my tu robimy o tak późnej porze?
- Wracam z polowania. idę do mojej chaty. - Bezimienny czuł, że narazie nie powinien mówić prawdy...
- Dobra, przechodź.
Po chwili spotkał Thorusa pilnującego wejścia do Zamku:
- Co ty tu robisz?
- Muszę porozmawiać z Magami Ognia. Jeśli mnie nie przepuścisz mogą się strasznie wkurzyć...
- A kto Ci powiedział, że Cię nie wpuszczę? Proszę, wchodź.
Pobiegł natychmiast do siedziby Magów, a przed wejściem, jak zwykle spotkał Miltena:
- O co chodzi?
- Mam bardzo ważną wiadomość dla magów!!
- Czy ma ona coś wspólnego z tym trzęsieniem ziemii?
- Tutaj też było je czuć?
- Jasne. Corristo właśnie szuka jego przyczyny. Jesli coś o tym wiesz, biegnij mu powiedzieć!
Bezimienny wbiegając na schody zobaczył Arcymaga stojącego przy księgach oświetlanych blaskiem świecy.
- Mam dla Ciebie ważną wiadomość!!
- Kim jesteś?
- To ja przyniosłem wam list zza Bariery.
- Ach tak... Cóż to za wiadomość?
- Prawdopodobnie mi nie uwierzysz, ale Bractwo z bagien przywołało Śniącego!
- Śniącego? Tego Demona?
- Tak.
- To by wyjaśniało, dlaczego powstało to trzęsienie ziemii... Oczywiścię wierzę Ci, ale ktoś musi powiadomić Magów Wody...
- Już wysłałem tam paru ludzi. Przyprowadziłem ich z bagien.
- Dobrze. W takim razie musisz powiadomić jeszcze Gomeza. Ale teraz Cię do niego nie wpuszczą... Poczekaj. Dam Ci list, w którym opiszę sytuację, a Ty zaniesiesz go do siedziby Magnatów.
Corristo przez chwilę skrobał coś na kawałku papieru, następnie zwinął to i zapieczętował.
- Powiedz strażnikom, że kazałem Ci to dostarczyć osobiście.
- Dobrze. - odparł Bezimienny i natychmiast pobiegł w kierunku siedziby Magnatów
Przy wejściu zatrzymał go strażnik:
- Mam tu list od Corristo, który osobiście mam przekazać Gomezowi!
- Nie mogę Cię tam wpuścić. Gomez teraz śpi...
- Chyba nie chcesz rozzłościć Magów Ognia...
- Eee... No dobrze... Przyprowadzę go... Poczekaj w sali tronowej...
Bezimienny musiał chwilę poczekać, zanim wreszcie Gomez przyszedł. W tym czasie rozejrzał się po sali tronowej... Stał tam fotel, na którym za dnia przesiadywał Gomez. Nad tronem Przywódcy Starego Obozu wisiał obraz przedstawiający jakiegoś starego władcę. Domalowano przy nim dwie półnagie kobiety. W drugim końcu sali znajdował się stół, a przy nim kilka krzeseł. Na stole stało kilka złotych i srbrnych naczyń. Kiedy wreszcie Gomez się pojawił był już ubrany w swój dzienny strój i spytał Bezimiennego z wyższością:
- Cóż to za wiadomości są tak ważne, aby przerywać mój sen?
- Arcymag Corristo kazał mi przekazać ten list.
- Ach tak... - Gomez wziął list do ręki i zaczął czytać. Gdy dochodził do końca listu jego czoło się coraz bardziej marszczyło, jakby nad czymś intensywnie myślał. Po chwili odezwał się:
- To znaczy, że jakiś potężny demon został przywołany przez tych świrów z bagien, tak? Skąd Corristo o tym wie?
- Ja mu o tym powiedziałem. Ja tam byłem.
- Ha! I myślisz, że ja Ci uwierzę?!
- Magowie uwierzyli...
- Magowie to szaleńcy!! Od dawna podejrzewałem, że mają niepokolei w głowach!! No dobrze. Co proponujesz abyśmy zrobili?
- Według mnie najlepszym wyjściem będzie połączenie sił z Nowym Obozem...
- CO?! Wynoś się stąd natychmiast! Straż! Wyrzucić go!
Do sali wbiegł strażnik, złapał Bezimiennego za ramiona i wyrzucił go na plac przed siedzibą Magnatów.
- Nie masz tu czego szukać!
- Człowieku! Ludzie z Bractwa przywołali demona, który nas wszystkich pozabija, jeśli nie będziemy współpracować!!
- Wynoś się stąd, albo potraktuję cię moim mieczem!!
Bezimienny szybko pobiegł do Corristo:
- Gomez mi nie uwierzył. Co robimy?
- My się przeteleportujemy do Nowego Obozu i porozmawiamy z Magami Wody. Chcesz się przeteleportować z nami?
- Nie, muszę wziąć parę osób, które będą chętne do sprzymierzenia z najemnikami i szkodnikami.
- W takim razie powodzenia... Milten!! Obudź szybko wszystkich magów, musimy się stąd wynosić!!
Bezimienny wychodząc z zamku podszedł do Thorusa siedzącego przy ognisku w pobliżu bramy:
- Posłuchaj. Nie ma czasu na dyskusje. Wszyscy jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Idziesz ze mną? Wyjaśnię Ci wszystko po drodze.
- Ale dokąd mamy iść?
- Do Nowego Obozu...
- Co?! Ja nie mam zamiaru tam iść! Przecierz tam mieszkają tylko bandyci!
- Ale jeśli się z nimi nie sprzymierzymy, wszyscy ludzie w kolonii zginą!
- Ale... Nie, ja muszę pilnować Starego Obozu.
- Dobra, ale jeśli zmienisz zdanie, to chodź tam.
- No dobra.
Następnie bohater skierował się do domu Diega. Potrząsnął nim, na co Diego powiedział:
- O co chodzi do cholery... - I w dogasających płomieniach w kominku zobaczył wpatrzoną w niego twarz. - A to ty! czego ty u diabła chcesz ode mnie o tej porze?
- Musimy iść do Nowego Obozu. Wszystkim nam grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Idziesz?
- Ale o co chodzi?
- No dobra. Opowiem Ci...
I przedstawił zszokowanemu cieniowi całą historię.
- To nieprawdopodobne, ale wierzę Ci.
- To dobrze. Przejdziemy dookoła zewnętrznego pierścienia i spytamy ludzi, kto jeszcze chce iść.
Rozdielili się i poszli szukać ludzi, którzy chcieliby uciec ze Starego Obozu. Po około pół godzinie spotkali się przy południowej bramie. Każdy z nich prowadził niewielką grupę kopaczy i cieni.
- Tylko oni chcieli z nami iść. - powiedział Diego - Reszta zbyt bała się gniewu Gomeza.
- To nic. Może ci, którzy przeżyją pójdą po rozum do głowy. Teraz musimy już wyruszać. Przejdziemy tą bramą, bo tu mniej ludzi nas zauważy.
Kiedy szli w kierunku wyjścia z Obozu, zatrzymało ich dwóch strażników pełniących wartę.
- Co ma znaczyć to zbiegowisko? Gdzie się wybieracie?
- Bractwo z bagien przywołało potężnego demona, który chce zabić wszystkich ludzi w kolonii. Idziemy do Nowego Obozu, aby się z nimi sprzymierzyć. Idziecie z nami?
- Ha! I myślicie, że wam uwieżymy? Prawda Joseph? - zwrócił się do swojego kolegi. Ale tamten patrzył niepewnie na grupkę ludzi stojącą przed nimi.
- Kiedy przywołali tego demona?
- Jakąś godzinę temu. - odparł Bezimienny
- To wtedy, kiedy poczuliśmy, że ziemia się zatrzęsła... Od razu czułem, że dzieje się coś złego. Mam wrażenie, że powinienem z wami iść...
- CO?! Co ty gadasz Joseph? Przecierz za coś takiego mogą cię pozbawić funkcji strażnika!
- Co mu przyjdzie z bycia strażnikiem, kiedy już będzie martwy? - powiedział Diego.
- No dobra. Chcecie, to idźcie. Ja nic nie widziałem...
Cała grupa przeszła już kawałek za bramę Starego Obozu, kiedy dogonił ich drugi strażnik.
- A co mi tam... Przecierz zawsze trzymaliśmy się razem, co nie Joseph?
- Jasne. Wiedziałem, że zmienisz zdanie...
Oddalając się pozapalali pochodnie i szli jak najciszej mogli. Tym razem spotkali kilka dzikich zwierząt, które chyba uspokoiły się po trzęsieniu ziemii, ale natychmiast uciekły widząc taką grupę ludzi.

Rozdział II - Nowy Obóz
Kiedy zbliżyli się do Nowego Obozu, zaczęło już świtać. Dwaj szkodnicy pilnujący przejścia otworzyli im bramę i krzyknęli:
- Lee powiedział nam, żeby was wpuścić. Ale nie próbujcie żadnych numerów, bo taką grupkę jak wasza załatwimy w kilka sekund.
- Spokojnie, będą grzeczni. - powiedział Bezimienny
Poszli w kierunku bramy do dalszej części obozu. Stojący tam Jarvis powiedział:
- Słyszałem, że macie przyjść, ale nie spodziewałem się was aż tylu.
- I tak jest mniej, niż byśmy chcieli. - odparł Diego
- Idźcie i rozgoście się. A Ty - wskazał na Bezimiennego - idź do jaskini Lee. On i magowie czekają tam na Ciebie.
Kopacze i cienie rozsiedli się na środku obozu. Nasz bohater poszedł w kierunku jaskini, w której zazwyczaj przesiadywał Lee. Kiedy wszedł, w środku było pełno ludzi: dwunastu magów, Lee, Torlof, Cor Angar, Lester i Gorn.
- Czekaliśmy na Ciebie - powiedział Lee - Już wiemy co się stało. Teraz naradzamy się, co trzeba zrobić.
- Według mnie trzeba wysłać kilka osób, które będą obserwowały, co się dzieje na bagnach. - powiedział Gorn
- Tak. Też nad tym myślałem... - odparł zamyślony Lee - Sądzę, że powinien tam pójść ktoś, kto zna teren.
- Mogę pójść z Lesterem - odparł Bezimienny.
- Dobrze. Jeszcze dzisiaj pójdziecie tam obaj. Teraz powinniście odpocząć po męczącej nocy. My jeszcze się naradzimy.
- To chyba dobry pomysł - powiedział Lester ziewając - chętnie wreszcie się prześpię.
- Widzicie? To jest moja chata - powiedział Gorn wskazując na jeden z domków położonych niżej - tam możecie się przespać.
- Dzięki. - odpowiedział Bezimienny i razem z Lesterem skierowali się do wskazanego domu. Byli tak zmęczeni wydarzeniami tej nocy, że zasnęli jak tylko położyli się do łóżek. Po kilku godzinach snu pierwszy obudził się Bezimienny. Nie chcąc budzić przyjaciela ubrał się po cichu i wyszedł przed chatę. Zobaczył, że mieszkańcy Starego Obozu zdążyli porozkładać prowizoryczne namioty, pod którymi mogli się przespać. Spora część przybyszów z obozu Gomeza już zapoznała się z gospodarzami i wesoło rozmawiała o różnych sprawach... Ale wielu innych najwyraźniej nie mogło przezwyciężyć niechęci, jaką pałali do ludzi Lee, bo siedzieli przy własnych ogniskach, rozmawiali przyciszonymi głosami i niepewnie zerkali w stronę szkodników. Kiedy bohater tak patrzył na obóz, podszedł do niego Diego:
- Chyba chłopcy już się zaklimatyzowali, nie? Lee chciał się z tobą widzieć.
- Już idę.
Kiedy wszedł do jaskini przywódca Najemników stał sam nad jakimiś planami. Kiedy spostrzegł Bezimiennego powiedział:
- Dobrze, że jesteś... Właśnie zastanawiałem się, kiedy wyruszycie z Lesterem.
- Obudzę go, coś zjemy i możemy ruszać.
- W takim razie... - jednak Lee nie dokończył zdania, gdyż przerwał mu Jarvis, który wbiegł do jaskini:
- Szefie... - wydyszał - Orkowie atakują bramę do obozu...
- CO!? Do broni!! Wszyscy do broni!! - krzyczał przywódca najemników wybiegając na zewnątrz. Bezimienny natychmiast pobiegł za nim, a zbiegając w dół spotkał Lestera, który wychodził właśnie z domu Gorna:
- Co się dzieje? Co to za krzyki? - spytał zaspany nowicjusz
- Orkowie atakują obóz! Bierz broń i chodź!!


Rozdział III - Oblężenie
Bezimienny i Lester pędzili jak najszybciej w kierunku bramy. Mijali grupy najemników i szkodników chwytających za łuki i miecze. Przebiegając koło karczmy na jeziorze zobaczyli, że na jej dachu także ustawili się łucznicy gotowi zasypać orków gradem strzał, w razie, gdyby zielonoskórym udało się sforsować bramę. Kiedy dotarli do bramy, był już tam spory oddział podwładnych Lee, którzy starali się trzymać orków na dystans. Mimo iż walka trwała dopiero parę minut, to strzały z łuków poczyniły znaczne straty wśród oddziału orków. W końcu zielonoskóży zaczęli się wycofywać, czując na sobie przewagę wroga. Zaraz po tym Lee rozkazał przerwać ogień i otworzyć bramę, za którą już uformowali szyk najemnicy z mieczami, którzy mieli gonić niedobitków z orkowej armii. Kiedy wybiegali już za bramę, ich przywódca krzyknął za nimi:
- Niech żaden z nich nie dotrze do ich wioski!!
Kiedy oddział z Nowego Obozu zniknął im z oczu Lee zapytał jednego ze Szkodników stojących przy nim:
- Melduj mi, jakie mamy straty.
- Zginęło dwóch szkodników pilnujących barmy, którzy zostali, aby ostrzeliwać orków. Na szczęście wysłali tych, którzy byli w pobliżu, żeby powiadomić zbieraczy i ludzi wewnątrz obozu. Jednak kilku zbieraczy z niższych tarasów ryżowych nie zdążyło uciec. Ale większość dostała się do środka obozu. W natarciu na bramę nie ucierpiał nikt, ale wrota trzeba będzie naprawić, albo wymienić...
- No dobra, ale co ci orkowie tutaj robili? Przecierz nie przyszli tutaj na spacer! - zapytał z desperacją były generał, chociaż nie spodziewał się otrzymać odpowiedzi. Jednak tuż za jego plecami rozległ się spokojny głos:
- Przybyli na wezwanie swojego boga. - powiedział Corristo- Cor Angar powiedział nam dokładnie, co zapamiętał z przemowy Śniącego. Według tego, co powiedział demon wypowiedział słowa "Moi wierni!!! Przybywajcie!!!". Nas bardzo te słowa zainteresowały i zaczęliśmy szukać w księgach czegoś o Śniącym. Dowiedzialiśmy się, że był on początkowo czczony przez plemię orków mieszkających na tych ziemiach...
- To znaczy... - zaczął Lee, ale arcymag skończył zdanie za niego
- To znaczy, że do armii Śniącego dołączyli jeszcze orkowie...
- Czyli musimy zrobić to, o czym już myślałem jakiś czas...
- Co planujesz? - spytał Bezimienny, który od jakiegoś czasu tylko przysłuchiwał się rozmowie.
- Myślę, że musimy opuścić obóz. Tutaj nie obronimy się przed armią zielonoskórych. Już teraz brama nie nadaje się do użytku, a to prawdopodobnie byli tylko zwiadowcy... Tylko nie wiem, gdzie się możemy przenieść...
- W starym obozie byłoby się łatwiej bronić... - powiedział nieśmiało Bezimienny
- Też nad tym myślałem, ale najpierw musielibyśmy stoczyć wojnę z Gomezem i strażnikami, bo czuję, że nie pozwoli nam wprowadzić się do jego domu na kilka dni...
- A może Kamienna Forteca na południu? - zapytał Lester
- Hmm... To całkiem ciekawy pomysł. To dobre miejsce na siedzibę. Tylko najpierw trzeba wysłać oddział, żeby zrobili porządek z paskudztwem, które zdążyło się tam zagnieździć. Trzeba będzie zebrać kilku ochotników. Gorn! Zbierz kilku chłopaków i wybierzcie się tam jutro rano. A robotnicy niech zajmą się bramą, bo orkowie mogą tu wysłać oddział ratunkowy dla tych, którzy leżą pod bramą. Właśnie - sprzątnijcie gdzieś te ciała...
Lee oddalił się spowrotem w kierunku obozu, a Lester podszedł do Bezimiennego:
- I tak chciałem się tam wybrać. Idziemy z nimi?
- Ale przecierz mieliśmy iść na zwiady...
- Wydaje mi się, że to już niepotrzebne. Przecierz już wiemy, że orkowie przyłączyli się do Śniącego. A poza tym przeniesienie obozu do Fortecy jest pilniejszą sprawą.
- W takim razie możemy tam pójść. Ale najpierw pójdę o tym porozmawiać z Lee.
Bohater skierował się wślad za przywódcą najemników. Kiedy po chwili go dogonił, zagadnął go:
- Hej, Lee! Słuchaj... Ja i Lester myśleliśmy, że może moglibyśmy pójść razem z Gornem i chłopakami do Kamiennej Fortecy i chciałem się zapytać, czy nie możesz wysłać na zwiad kogoś innego?
A były generał odpowiedział mu tak, jak przewidywał Lester:
- Zwiad nie jest teraz taki ważny... Już wimy, że orkowie przyłączyli się do świrów z sekty. Według mnie możecie pójść z chłopakami.
- Dzięki. - rzucił krótko Bezimienny i oddalił się w kierunku Lestera. Nowicjusz trochę przejęty zagadnął go:
- I jak pozwolił nam iść?
- Tak, możemy pójść z najemnikami. A właściwie dlaczego tak bardzo chcesz się tam udać?
- Eee... Mam taką jedną sprawę... Później Ci powiem...
- Jak sobie chcesz... Ale teraz choćmy do obozu. Jeszcze nic nie jadłem.
Obaj skierowali się w stronę ognisk, przy których siedzieli ludzie z obu obozów. Siedzieli tam przez jakiś czas jedząc pijąc i rozmawiając. Głównym tematem rozmów była oczywiście napaść orków. Po kilku godzinach coraz więcej osób twierdziło, że sami pokonaliby tych orków. Wtedy też Bezimienny stwierdził, że pora pójść spać. Skierował się do chaty Gorna, w której zastał właściciela jedzącego samotnie kolację.
- Cześć Gorn! Zebrałeś już chłopaków do oczyszczenia Górskiej Fortecy?
- Tak, mam już sporą grupę - odpowiedział najemnik - A czemu pytasz?
- Zastanawialiśmy się z Lesterem, czy moglibyśmy pójść z wami?
- Jasne. Jeśli chcecie.
- To dobranoc i do jutra - powiedział kładąc się Bezimienny. Przez pare minut słyszał jeszcze Gorna sprzątającego ze stołu, ale po chwili on także się położył.

Cdn...

Na razie tylko trzy rozdziały, ale wkrótce pokaże się więcej. Publikuję te rozdziały już dzisiaj, bo teraz troche nie będę miał czasu na pisanie (żniwa i te sprawy
smile.gif
)
 

pepon

Member
Dołączył
27.7.2005
Posty
353
brakuje mi słów.... opowiadanie jest genialne!!! Laska to opowiadanie wyszło ci ŚWIETNIE !!! to chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałem !!! pisz dalej, już teraz nie moge sie doczekać kolejnej wersji!!! gratulacje !!



Pozrowienia
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
QUOTE Powstańcie i słuchajcie moich słów!! - Na te słowa wszyscy posłusznie powstali
Powtórzenie


QUOTE Noicjusz przeraźliwie krzyczał

brakuje litery "w"
Więcej błędów nie udało mi się znaleść... Opowiadaniej jest bardzo fajne... pisane prostym i zrozumiałym językiem. Chce się je czytac i co najważniejsze nie nudzi. Na początku wydawało się strasznie długie ale gdy się już wczytać to bardzo szybko się przechodzi do końca...

Czekam na ciąg dalszy

-10/10 Idealne nie było. JednaK zasługuje na wysoką note
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Jak zobaczyłem tytul to miałem takie mieszane uczucia. jednak mylilem się i to bardzo ;]
opowiadanie jest wręcz świetne. Zajefajny klimat, ciekawa historia, chociaż to dopiero wstęp bo prawde mówiać nie było tam praktycznie żadnej wielkiej histori ale i tka ejst fajna
tongue.gif
Tak jak napisała s.e_b.a opowiadanie pisane prostym i zrozumiałym językiem, a w dodatku ciekawym
biggrin.gif
Nie powiem jedno z lepszych opowiadań jakie dane mi było czytać na tym forum, ale nie najlepsze. bez wahania wystawiam ocene 10/10
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Do opowiadania podszedłem sceptycznie. Wydawało mi się, że będzię to kolejne nudne, bezwartościowe opowiadanko a jednak bardzo się myliłem
smile.gif

Twa opowieść jest dobrze napisana łądnie przedstawiona akcja i ciekawie wprowadza w klimat. Błędów dużo nie znalazłem, dlatego też opowiadanko jest bardzo miłe dla czytelnika.
Możesz pisac więcej opowiadanek. Napewno je przeczytam
tongue.gif
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
bardzo dobre opowiadanie , naprawde wciągające , niznalazłem większych błędów.. fabóła bardzo dobra .... ten śniący i w dodatku orkowie ... zapowiada sie nieźle...
ocena -10/10
Pozdrawiam Jodełko
 

Laska

Active Member
Dołączył
1.6.2005
Posty
1041
Troche ostatnio nie mam weny twórczej, ale udało mi się sklecić kolejny rozdział. Jak znajde chęci (nie pamiętam, gdzie je zostawiłem
laugh.gif
) to jeszcze coś dopiszę. A narazie tyle:


Rozdział III - Oblężenie
Bezimienny i Lester pędzili jak najszybciej w kierunku bramy. Mijali grupy najemników i szkodników chwytających za łuki i miecze. Przebiegając koło karczmy na jeziorze zobaczyli, że na jej dachu także ustawili się łucznicy gotowi zasypać orków gradem strzał, w razie, gdyby zielonoskórym udało się sforsować bramę. Kiedy dotarli do bramy, był już tam spory oddział podwładnych Lee, którzy starali się trzymać orków na dystans. Mimo iż walka trwała dopiero parę minut, to strzały z łuków poczyniły znaczne straty wśród oddziału orków. W końcu zielonoskóży zaczęli się wycofywać, czując na sobie przewagę wroga. Zaraz po tym Lee rozkazał przerwać ogień i otworzyć bramę, za którą już uformowali szyk najemnicy z mieczami, którzy mieli gonić niedobitków z orkowej armii. Kiedy wybiegali już za bramę, ich przywódca krzyknął za nimi:
- Niech żaden z nich nie dotrze do ich wioski!!
Kiedy oddział z Nowego Obozu zniknął im z oczu Lee zapytał jednego ze Szkodników stojących przy nim:
- Melduj mi, jakie mamy straty.
- Zginęło dwóch szkodników pilnujących barmy, którzy zostali, aby ostrzeliwać orków. Na szczęście wysłali tych, którzy byli w pobliżu, żeby powiadomić zbieraczy i ludzi wewnątrz obozu. Jednak kilku zbieraczy z niższych tarasów ryżowych nie zdążyło uciec. Ale większość dostała się do środka obozu. W natarciu na bramę nie ucierpiał nikt, ale wrota trzeba będzie naprawić, albo wymienić...
- No dobra, ale co ci orkowie tutaj robili? Przecierz nie przyszli tutaj na spacer! - zapytał z desperacją były generał, chociaż nie spodziewał się otrzymać odpowiedzi. Jednak tuż za jego plecami rozległ się spokojny głos:
- Przybyli na wezwanie swojego boga. - powiedział Corristo- Cor Angar powiedział nam dokładnie, co zapamiętał z przemowy Śniącego. Według tego, co powiedział demon wypowiedział słowa "Moi wierni!!! Przybywajcie!!!". Nas bardzo te słowa zainteresowały i zaczęliśmy szukać w księgach czegoś o Śniącym. Dowiedzialiśmy się, że był on początkowo czczony przez plemię orków mieszkających na tych ziemiach...
- To znaczy... - zaczął Lee, ale arcymag skończył zdanie za niego
- To znaczy, że do armii Śniącego dołączyli jeszcze orkowie...
- Czyli musimy zrobić to, o czym już myślałem jakiś czas...
- Co planujesz? - spytał Bezimienny, który od jakiegoś czasu tylko przysłuchiwał się rozmowie.
- Myślę, że musimy opuścić obóz. Tutaj nie obronimy się przed armią zielonoskórych. Już teraz brama nie nadaje się do użytku, a to prawdopodobnie byli tylko zwiadowcy... Tylko nie wiem, gdzie się możemy przenieść...
- W starym obozie byłoby się łatwiej bronić... - powiedział nieśmiało Bezimienny
- Też nad tym myślałem, ale najpierw musielibyśmy stoczyć wojnę z Gomezem i strażnikami, bo czuję, że nie pozwoli nam wprowadzić się do jego domu na kilka dni...
- A może Kamienna Forteca na południu? - zapytał Lester
- Hmm... To całkiem ciekawy pomysł. To dobre miejsce na siedzibę. Tylko najpierw trzeba wysłać oddział, żeby zrobili porządek z paskudztwem, które zdążyło się tam zagnieździć. Trzeba będzie zebrać kilku ochotników. Gorn! Zbierz kilku chłopaków i wybierzcie się tam jutro rano. A robotnicy niech zajmą się bramą, bo orkowie mogą tu wysłać oddział ratunkowy dla tych, którzy leżą pod bramą. Właśnie - sprzątnijcie gdzieś te ciała...
Lee oddalił się spowrotem w kierunku obozu, a Lester podszedł do Bezimiennego:
- I tak chciałem się tam wybrać. Idziemy z nimi?
- Ale przecierz mieliśmy iść na zwiady...
- Wydaje mi się, że to już niepotrzebne. Przecierz już wiemy, że orkowie przyłączyli się do Śniącego. A poza tym przeniesienie obozu do Fortecy jest pilniejszą sprawą.
- W takim razie możemy tam pójść. Ale najpierw pójdę o tym porozmawiać z Lee.
Bohater skierował się wślad za przywódcą najemników. Kiedy po chwili go dogonił, zagadnął go:
- Hej, Lee! Słuchaj... Ja i Lester myśleliśmy, że może moglibyśmy pójść razem z Gornem i chłopakami do Kamiennej Fortecy i chciałem się zapytać, czy nie możesz wysłać na zwiad kogoś innego?
A były generał odpowiedział mu tak, jak przewidywał Lester:
- Zwiad nie jest teraz taki ważny... Już wimy, że orkowie przyłączyli się do świrów z sekty. Według mnie możecie pójść z chłopakami.
- Dzięki. - rzucił krótko Bezimienny i oddalił się w kierunku Lestera. Nowicjusz trochę przejęty zagadnął go:
- I jak pozwolił nam iść?
- Tak, możemy pójść z najemnikami. A właściwie dlaczego tak bardzo chcesz się tam udać?
- Eee... Mam taką jedną sprawę... Później Ci powiem...
- Jak sobie chcesz... Ale teraz choćmy do obozu. Jeszcze nic nie jadłem.
Obaj skierowali się w stronę ognisk, przy których siedzieli ludzie z obu obozów. Siedzieli tam przez jakiś czas jedząc pijąc i rozmawiając. Głównym tematem rozmów była oczywiście napaść orków. Po kilku godzinach coraz więcej osób twierdziło, że sami pokonaliby tych orków. Wtedy też Bezimienny stwierdził, że pora pójść spać. Skierował się do chaty Gorna, w której zastał właściciela jedzącego samotnie kolację.
- Cześć Gorn! Zebrałeś już chłopaków do oczyszczenia Górskiej Fortecy?
- Tak, mam już sporą grupę - odpowiedział najemnik - A czemu pytasz?
- Zastanawialiśmy się z Lesterem, czy moglibyśmy pójść z wami?
- Jasne. Jeśli chcecie.
- To dobranoc i do jutra - powiedział kładąc się Bezimienny. Przez pare minut słyszał jeszcze Gorna sprzątającego ze stołu, ale po chwili on także się położył.

Dodam ten rozdział także do pierwszego posta. Jeśli znajdę chęci, jeszcze coś skrobnę.
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
ten rozdział mnei rozczarował ... niestety niebyło wogóle opisu walki , nawet takeigo zwięzłęgo kto co robił i wyrużnione i opisane ważnesze wydarzenia jak kogoś ranili czy coś... niezadługie to jest ... cóż moja ocena się obniżyła do 7/10 ... ale to jest opcena tlyko za ten rozdział ... jeśli am oceniac całe opowiadanie na arz to będzier to 8/10 ...
Pozdrawiam Jodełko

PS: czekam na kontynuacje..
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
A mi się ten rozdział podobał... Trzyma w napięciu i jest ciekawy.... Niestety tak jak powiedział Jodełko opisy walk są kiepskie... Ja dodam od siebie ze nie najlepsze są również dialogi... Pomimo tego podobało mi się i z chęcią przeczytam ciąg dalszy...
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
a mi się za to bardzo podobal, zrteszta tak jak i poprzednia część. Opowiadanie to jest pisane tak lekkim i zrozumialym językiem, że aż trzeba się tym zachwycać. Dopatrzyłem się dokąłdnie jednego błedu. Rozczarowała mnie tylko obszernośc, no cush mogło by byc dłuże. Pozatym wszsytko OK. Ocena 9/10
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Nie powiem, bardzo ciekawe opowiadanie. Mimo iż opisów nie było tak dużo, a większość to dialogi to stwierdzam, że jak dotąd żadne opo na tym forum nie wciągnęło mnie tak bardzo. Wartka akcja, zrozumiały język, przyjemny styl. Te czynniki świadczą o klasie twoich wypocin
biggrin.gif
<JOKE>

Czekam z niecierpliwością na cdn
Pozzdr
 

Cor Angar

Member
Dołączył
18.9.2004
Posty
242
Bardzo dobre opowiadanie. Największym plusem jest przyjemność czytania oraz zrozumiały, "czysty" język. Mało błędów. Pomysł bardzo ciekawy i niecierpliwie oczekuję kolejnego rozdziału (mam nadzieję że się pojawi). Minusy.. mógłbyś opisać walkę orków z Szkodnikami i najemnikami
wink.gif
tak "głębiej". Pozdrawiam!

Nota: 10/10
 

pala dyn

New Member
Dołączył
3.9.2005
Posty
4
niezłe heh!oceniam 10\10 bo było bardzo ciekawe.szczególnie atak orków i obrona mam nadzieje że to wróci z kolejnymi rozdziałami
cool.gif
bo nie moge sie doczekać
mad.gif
dalszej akcji
ph34r.gif


Kogoś tu chyba pogięło, żeby cytować, całe opowiadanie... - Glifion
 
Do góry Bottom