Harner_Blake
New Member
- Dołączył
- 27.1.2005
- Posty
- 19
Tego wieczora Bezimienny zasypiał w gospodzie "Pod Martwą Harpią" z niepokojacą myślą o wielkim, czarnym stworze, który był niewyraźnie
narysowany na jego mapie. Gdy obudził się rano był już zdecydowany co będzie robił tego dnia - zapoluje na bestię znajdującą się na mapie. Z
początku nie był pewny, czy aby ta bestia jeszcze, lub czy kiedykolwiek istniała. mając z powodu tych przemyśleń mały mątlik w głowie wyjmował
najważniejsze części ekwipunku ze skrzyni znajdującej się tuz obok jego łóżka. Owymi przedmiotami był oręż, jak i zaklęcia zapisane na zwojach,
oraz prowiant. Zastanawiał się tylko, czy zabrać ze sobą łuk czy też niezawodną kuszę która jednak sporo warzyła spowalniając ruchy podczas walki. Po dłuższym namyśle wybrał jednak łuk. Zabrał do niego także pełny strzał kołczan. Gdy miał już spakowany cały ekwipunek ubrał swoją zbroję wykonaną z płyt pancerza pełzacza, którego samodzielnie niedawno zabił. Zabrał jeszcze tylko miecz, który był dosyć długi, ale tez niemal idealnie wyważony, co pozwalało trzymać go w jednej ręce.
Gotowy do drogi zszedł po schodach przyglądajac sie wypchanej harpii znajdującej się tuż nad żyrandolem. Podszedł do lady i zaczął sączyć
piwo podane mu przez gospodarza tego domu, który pełnił tutaj także funkcję barmana. Pijąc piwo i zbierając siły myślał już tylko o drodze jaka go czekała. Wypijajac ostatni łyk piwa zapłacił gospodarzowi za nie i za comiesięczny czynsz, wynoszący 50 złotych monet.
Pogoda była wręcz idealna na podróż - było ciepło, wiał lekki wiaterek, a na niebie kłębiły się małe obłoczki, raz po raz przysłaniając słońce.
Bezimienny biorąc głęboki oddech świerzego, górskiego powietrza spojżał na mapę i uświadomił sobie, że przy ścieżce którą przyjdzie mu
podróżować mieszka jego przyjaciel Dragomir i wtedy przypomniał sobie, że zgubił on swoją kuszę, gdzieś w okolicach lasu znajdującego się
niedaleko rysunku stwora z mapy. Z nadzieją na informacje dotyczące jego celu ruszył żwawo w stronę siedziby Dragomira, jaką był stary
opuszczony obóz myśliwych. Gdy juz był blisko zauważył, że jego kumpel jak zwykle struga strzały.
- Pewno znów przygotowóje się na polowanie na ścierwojady - pomyślał.
- Ooo! Kogo my tutaj mamy ? - zawołał uśmiechnięty Dragomir.
- Witaj przyjacielu!
- Sądząc po ekwipunku raczej nie udajesz się do "Czerwonej latarni"- zaśmiał się Dragomir. A może przyszedłeś do mnie ?
- Właściwie to tylko tędy przechodzę, ale mam do ciebie pytanie - rzekł z uśmiechem na ustach Bezimienny.
- Zamieniam się w słuch - powiedział Dragomir, nie przerywając strugania strzały.
- Pamiętasz jak opowiadałeś mi o swojej kuszy ?
- Oczywiście, przecież to była moja szczęśliwa kusza.
- A więc gdy szedłeś do tego lasku na polowanie, w którym ją zgubiłeś nie natknąłeś się na TEGO stwora ? - zapytał, wskazując rysunek na mapie.
- Nie widziałem go na własne oczy, ale opowiadał mi o nim pewien myśliwy, który polował na znajdujące się niedaleko zębacze. Mówił, że nazywają go Czarnym Trollem.
- Nic więcej ci o nim nie opowiadał ?
- Niestety nie. Czy ty masz zamiar tam iść, czy mi się wydaje ???
- Zgadłeś mam zamiar zabić tą bestię.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł, ale zrób jak uważasz.
- Dobra, więc nie tracę czasu i wyruszam w drogę. Żegnaj !
- Żegnaj !
Po tej rozmowie Bezimienny miał chociaż lekki zarys tego jaki silny jest jego przeciwnik. Raz w życiu widział już trolla, ba ! Nawed go zabił. Jednak było to jeszcze, gdy przebywał w kolonii karnej i wtedy nie dość, że był silniejszy i bardziej doświadczony, to jeszcze posiadał zwój zmniejszający potwory, który sprawił, że tą ogromną bestię szło zgnieść obcasem. W Khorinis, ani u żadnego kupca nie znalazł jednak podobnego zwoju.
Droga do Trolla nie była taka ciężka, jak myślał, spotkał zaledwie kilka krwiopijców, oraz ścierwojadów. Będąc mniej więcej w połowie drogi
natknął się na dziwną budowlę w kształcie piramidy, wystającą znad otaczających ją gór. Był bardzo ciekawy co to za budowla, ale nie miał zamiaru tam iść. Poszedł więc dalej mijając po drodze dwa wejścia do doliny, w której znajdowała się piramida. Będąc już przy ścieżce prowadzącej w górę natknął się tylko na topielce żyjące tu z pobliżu pięknego, dużego jeziorka. omijając te stworzenia nie chcąc zrobic im krzywdy wszedł ścieżką na górę. Gdy był juz na miejscu spotkał myśliwego siedzącego przy ognisku.
- Czyżby to ten, o którym mówił Dragomir ? - Pomyslał i podszedł do niego.
- Hej !
- Witam, co tutaj robisz ?
- Przyszedłem na polowanie.
- na zębacze, czy udajesz się do tamtego lasku ?
- Nie, na CZARNEGO TROLLA.
- Czyś ty oszalał ?! On jest większy i silniejszy niż ja, ty i całe stado zębaczy, które się tutaj kręcą !!!
- Nie szkodzi, zabijałem już może nie większe, ale silniejsze bestie. - powiedział z niewiarygodnym wręcz spokojem w głosie Bezimienny.
- Jeśli chcesz się zabić to skocz po prostu w tą przepaść !!!
- Mów co chcesz i tak go zabiję, powiedz mi lepiej wszystko co o nim wiesz.
- Jak chcesz. Nie wiem o nim za dużo. Wiem tylko, że żadko rusza się ze swojej jaskini. Wychodzi tylko gdy jest głodny. Wtedy chwyta pierwszego
lepszego zębacza, a potem tylko słychać wycie i chrząst kości. Jeżeli interesuje cię taka smierć to proszę bardzo.
- Dzięki za informacje.
- Nie ma za co i życzę ci powodzenia, chociaz wątpię żeby się przydało.
Po rozmowie z myśliwym Bezimienny założył swój amulet siły, przygotował zaklęcia służące do ataku, poprawił miecz w pochwie i ruszył w stronę jaskini.
Będąc w odległości ok. 5 metrów od niej zaczął się skradać z nadzieją, że bestia go nie usłyszy.
Miał szczęście - Troll był odwrócony do niego tyłem i w dodatku jadł, co było słychać. Troll był żeczywiście imponujących rozmiarów, a jego sierść
była czarna niczym smoła. Na plecach miał coś co przypominało kolce, oraz dwa długie rogi na głowie. Bezimienny patrząc na niego wyszukiwał
wzrokiem jego słabych punktów.
Jednym z nich była skóra sieńsza i mniej owłosiona w okolicach szyi, pod pachami, a także w zgięciach u nóg. Widząc, a właściwie słysząc, że
Czarny Troll kończy swój posiłek, przygotował łuk, wyciągnął z kołczanu dwie strzały, naładował łuk i wymierzył z zgięcia nóg. Jedna ze strzał
wbiła się do połowy nogi Trolla, ale dróga wystrzelona pod nieodpowiednim kątem odbiła się od niego. Troll zaryczał głośno i odwracając się spojzał przeszywającym wzrokiem na Bezimiennego. Na początku, przez parę setnych sekundy Bezimienny się przestraszył, ale już po chwili zaczął przygotowywać zaklęcie bryła lodu. Przygotowane już zaklęcie żucił wprost na nogi Trolla, króry jednak po paru sekundach wyrwał się z tej mizernej puapki. Te parę sekund wystarczyło, żeby Bezimienny żucił zkalęcie kula ognia wprost na klatkę piersiową przeciwnika. Troll widząc, że języki ognia stają się coraz większe wskoczył w przepaść, wprost do pobliskiego jeziorka. Bezimienny wykożystując tą chwilę wskoczył się na pobliskie sterty kamieni. Gdy Troll wspiął się spowrotem na skały, nie dając za wygraną ten miał już w ręce miecz. Zdyszany Troll zaczął się rozpędzać w stronę przeciwnika. Tuż przed zdeżeniem Trolla ze skałą Bezimienny wskoczył na niego uczepiając się jednego z kolców, wystających z jego pleców. Troll z braku pomysłów zaczął się rozpędzać do tyłu, chcąc rozgnieść wroga o pobliską ścianę skalną. Widząc to Bezimienny zaczął się wspinać na barki Trolla. Udało mu się. Zdążył. Troll z niedowierzaniem spojrzał w górę, a bezimienny wykozystując sytuację wbił mu miecz prosto w ogromne ślepie wpatrujace się w niego, a następnie wykożystując moment przerażającego ryku wsypał mu w szeroko otwarty pysk dosć duży woreczek siarki. Gdy z niego zeskakiwał przygotował w locie zaklęcie strzała ognia i będąc juz na ziemi precyzyjnie wycelował w paszczę. Cała tważ Czarnego Trolla zacząła się palić, a gdy już padł na plecy Bezimienny dobił go mocnym wepchnięciem miecza prosto w serce. Do zmęczonego, spoconego i całego z krwi i czarnej sierści Bezimiennego podbiegł myśliwy.
- Czarny Troll nie żyje !!! To niesamowite, zabiłeś go !!!
- Nie gadaj tyle tylko pomóż mi zdzierać z niego futro - odpowiedział dalej spokojny Bezimienny.
narysowany na jego mapie. Gdy obudził się rano był już zdecydowany co będzie robił tego dnia - zapoluje na bestię znajdującą się na mapie. Z
początku nie był pewny, czy aby ta bestia jeszcze, lub czy kiedykolwiek istniała. mając z powodu tych przemyśleń mały mątlik w głowie wyjmował
najważniejsze części ekwipunku ze skrzyni znajdującej się tuz obok jego łóżka. Owymi przedmiotami był oręż, jak i zaklęcia zapisane na zwojach,
oraz prowiant. Zastanawiał się tylko, czy zabrać ze sobą łuk czy też niezawodną kuszę która jednak sporo warzyła spowalniając ruchy podczas walki. Po dłuższym namyśle wybrał jednak łuk. Zabrał do niego także pełny strzał kołczan. Gdy miał już spakowany cały ekwipunek ubrał swoją zbroję wykonaną z płyt pancerza pełzacza, którego samodzielnie niedawno zabił. Zabrał jeszcze tylko miecz, który był dosyć długi, ale tez niemal idealnie wyważony, co pozwalało trzymać go w jednej ręce.
Gotowy do drogi zszedł po schodach przyglądajac sie wypchanej harpii znajdującej się tuż nad żyrandolem. Podszedł do lady i zaczął sączyć
piwo podane mu przez gospodarza tego domu, który pełnił tutaj także funkcję barmana. Pijąc piwo i zbierając siły myślał już tylko o drodze jaka go czekała. Wypijajac ostatni łyk piwa zapłacił gospodarzowi za nie i za comiesięczny czynsz, wynoszący 50 złotych monet.
Pogoda była wręcz idealna na podróż - było ciepło, wiał lekki wiaterek, a na niebie kłębiły się małe obłoczki, raz po raz przysłaniając słońce.
Bezimienny biorąc głęboki oddech świerzego, górskiego powietrza spojżał na mapę i uświadomił sobie, że przy ścieżce którą przyjdzie mu
podróżować mieszka jego przyjaciel Dragomir i wtedy przypomniał sobie, że zgubił on swoją kuszę, gdzieś w okolicach lasu znajdującego się
niedaleko rysunku stwora z mapy. Z nadzieją na informacje dotyczące jego celu ruszył żwawo w stronę siedziby Dragomira, jaką był stary
opuszczony obóz myśliwych. Gdy juz był blisko zauważył, że jego kumpel jak zwykle struga strzały.
- Pewno znów przygotowóje się na polowanie na ścierwojady - pomyślał.
- Ooo! Kogo my tutaj mamy ? - zawołał uśmiechnięty Dragomir.
- Witaj przyjacielu!
- Sądząc po ekwipunku raczej nie udajesz się do "Czerwonej latarni"- zaśmiał się Dragomir. A może przyszedłeś do mnie ?
- Właściwie to tylko tędy przechodzę, ale mam do ciebie pytanie - rzekł z uśmiechem na ustach Bezimienny.
- Zamieniam się w słuch - powiedział Dragomir, nie przerywając strugania strzały.
- Pamiętasz jak opowiadałeś mi o swojej kuszy ?
- Oczywiście, przecież to była moja szczęśliwa kusza.
- A więc gdy szedłeś do tego lasku na polowanie, w którym ją zgubiłeś nie natknąłeś się na TEGO stwora ? - zapytał, wskazując rysunek na mapie.
- Nie widziałem go na własne oczy, ale opowiadał mi o nim pewien myśliwy, który polował na znajdujące się niedaleko zębacze. Mówił, że nazywają go Czarnym Trollem.
- Nic więcej ci o nim nie opowiadał ?
- Niestety nie. Czy ty masz zamiar tam iść, czy mi się wydaje ???
- Zgadłeś mam zamiar zabić tą bestię.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł, ale zrób jak uważasz.
- Dobra, więc nie tracę czasu i wyruszam w drogę. Żegnaj !
- Żegnaj !
Po tej rozmowie Bezimienny miał chociaż lekki zarys tego jaki silny jest jego przeciwnik. Raz w życiu widział już trolla, ba ! Nawed go zabił. Jednak było to jeszcze, gdy przebywał w kolonii karnej i wtedy nie dość, że był silniejszy i bardziej doświadczony, to jeszcze posiadał zwój zmniejszający potwory, który sprawił, że tą ogromną bestię szło zgnieść obcasem. W Khorinis, ani u żadnego kupca nie znalazł jednak podobnego zwoju.
Droga do Trolla nie była taka ciężka, jak myślał, spotkał zaledwie kilka krwiopijców, oraz ścierwojadów. Będąc mniej więcej w połowie drogi
natknął się na dziwną budowlę w kształcie piramidy, wystającą znad otaczających ją gór. Był bardzo ciekawy co to za budowla, ale nie miał zamiaru tam iść. Poszedł więc dalej mijając po drodze dwa wejścia do doliny, w której znajdowała się piramida. Będąc już przy ścieżce prowadzącej w górę natknął się tylko na topielce żyjące tu z pobliżu pięknego, dużego jeziorka. omijając te stworzenia nie chcąc zrobic im krzywdy wszedł ścieżką na górę. Gdy był juz na miejscu spotkał myśliwego siedzącego przy ognisku.
- Czyżby to ten, o którym mówił Dragomir ? - Pomyslał i podszedł do niego.
- Hej !
- Witam, co tutaj robisz ?
- Przyszedłem na polowanie.
- na zębacze, czy udajesz się do tamtego lasku ?
- Nie, na CZARNEGO TROLLA.
- Czyś ty oszalał ?! On jest większy i silniejszy niż ja, ty i całe stado zębaczy, które się tutaj kręcą !!!
- Nie szkodzi, zabijałem już może nie większe, ale silniejsze bestie. - powiedział z niewiarygodnym wręcz spokojem w głosie Bezimienny.
- Jeśli chcesz się zabić to skocz po prostu w tą przepaść !!!
- Mów co chcesz i tak go zabiję, powiedz mi lepiej wszystko co o nim wiesz.
- Jak chcesz. Nie wiem o nim za dużo. Wiem tylko, że żadko rusza się ze swojej jaskini. Wychodzi tylko gdy jest głodny. Wtedy chwyta pierwszego
lepszego zębacza, a potem tylko słychać wycie i chrząst kości. Jeżeli interesuje cię taka smierć to proszę bardzo.
- Dzięki za informacje.
- Nie ma za co i życzę ci powodzenia, chociaz wątpię żeby się przydało.
Po rozmowie z myśliwym Bezimienny założył swój amulet siły, przygotował zaklęcia służące do ataku, poprawił miecz w pochwie i ruszył w stronę jaskini.
Będąc w odległości ok. 5 metrów od niej zaczął się skradać z nadzieją, że bestia go nie usłyszy.
Miał szczęście - Troll był odwrócony do niego tyłem i w dodatku jadł, co było słychać. Troll był żeczywiście imponujących rozmiarów, a jego sierść
była czarna niczym smoła. Na plecach miał coś co przypominało kolce, oraz dwa długie rogi na głowie. Bezimienny patrząc na niego wyszukiwał
wzrokiem jego słabych punktów.
Jednym z nich była skóra sieńsza i mniej owłosiona w okolicach szyi, pod pachami, a także w zgięciach u nóg. Widząc, a właściwie słysząc, że
Czarny Troll kończy swój posiłek, przygotował łuk, wyciągnął z kołczanu dwie strzały, naładował łuk i wymierzył z zgięcia nóg. Jedna ze strzał
wbiła się do połowy nogi Trolla, ale dróga wystrzelona pod nieodpowiednim kątem odbiła się od niego. Troll zaryczał głośno i odwracając się spojzał przeszywającym wzrokiem na Bezimiennego. Na początku, przez parę setnych sekundy Bezimienny się przestraszył, ale już po chwili zaczął przygotowywać zaklęcie bryła lodu. Przygotowane już zaklęcie żucił wprost na nogi Trolla, króry jednak po paru sekundach wyrwał się z tej mizernej puapki. Te parę sekund wystarczyło, żeby Bezimienny żucił zkalęcie kula ognia wprost na klatkę piersiową przeciwnika. Troll widząc, że języki ognia stają się coraz większe wskoczył w przepaść, wprost do pobliskiego jeziorka. Bezimienny wykożystując tą chwilę wskoczył się na pobliskie sterty kamieni. Gdy Troll wspiął się spowrotem na skały, nie dając za wygraną ten miał już w ręce miecz. Zdyszany Troll zaczął się rozpędzać w stronę przeciwnika. Tuż przed zdeżeniem Trolla ze skałą Bezimienny wskoczył na niego uczepiając się jednego z kolców, wystających z jego pleców. Troll z braku pomysłów zaczął się rozpędzać do tyłu, chcąc rozgnieść wroga o pobliską ścianę skalną. Widząc to Bezimienny zaczął się wspinać na barki Trolla. Udało mu się. Zdążył. Troll z niedowierzaniem spojrzał w górę, a bezimienny wykozystując sytuację wbił mu miecz prosto w ogromne ślepie wpatrujace się w niego, a następnie wykożystując moment przerażającego ryku wsypał mu w szeroko otwarty pysk dosć duży woreczek siarki. Gdy z niego zeskakiwał przygotował w locie zaklęcie strzała ognia i będąc juz na ziemi precyzyjnie wycelował w paszczę. Cała tważ Czarnego Trolla zacząła się palić, a gdy już padł na plecy Bezimienny dobił go mocnym wepchnięciem miecza prosto w serce. Do zmęczonego, spoconego i całego z krwi i czarnej sierści Bezimiennego podbiegł myśliwy.
- Czarny Troll nie żyje !!! To niesamowite, zabiłeś go !!!
- Nie gadaj tyle tylko pomóż mi zdzierać z niego futro - odpowiedział dalej spokojny Bezimienny.