Lord Vader
Member
- Dołączył
- 8.7.2005
- Posty
- 191
Oceniajcie moje opowiadanie
Enjoy yourself
Rycerz był oblegany przez dziesiątki olbrzymich toporów orków. Pod naporem ciosów, których sparować po prostu nie mógł, padł bez życia przeszyty na pół.
To była nierówna i krwawa bitwa…Rycerze i piechurzy Królestwa Myrthany byli dziesiątkowani po kilku minutach po rozpoczęciu starcia z wrogą armią.
A ta była wielka…
Ponad 40 tysięcy orków wspomaganych inną armią ludzi w dziwnych zbrojach liczącą około 9 tys. wojów, łuczników, pikinierów i jeźdźców ruszyła na zdezorientowaną, lecz nie zaskoczoną Myrthanę…Ten atak każdy mógł przewidzieć. Każdy wiedział, że wkrótce pojawią się zielonoskórzy, ale nikt się nie spodziewał, że rzucą na stolicę królestwa taką hordę.
I jeszcze ci ludzie pomagający orkom…
Nikt ich wcześniej nie widział. Skąd mogli pochodzić? Stylem walki nie przypominali ludów Nordmaru ani murzynów z Wysp Południowych…Nikt nie wiedział skąd są.
Mieli zbroje nie wykonane z magicznej rudy, ale z czegoś co było tylko opisywane w legendach…
Z Mithrilu.
Generał Corran Horn stał na samym szczycie wzgórza, na którym leżała Myrthana.
- Nakazać odwrót do miasta – nakazał rycerzom lodowatym tonem, lecz jednak wyczuwało się w nim lekką nutę napięcia.
A było się czym denerwować. Nawet najtwardsi i najbardziej doświadczeni generałowie a do tych zaliczał się Horn tracili nerwy przy tej bitwie.
W końcu zaczęły się ważyć losy królestwa…
- Oczywiście, sir!- odpowiedział młody rycerz w lśniącej zbroi.
Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie brał kiedykolwiek udział w tak ważnej bitwie. W bitwie, którą przegrał, pogrążając tym również całe królestwo…
Właśnie w takich chwilach rozmyślał o jedynej nadziei Myrthany, która została bezpowrotnie stracona…
O Generale Lee.
„Dlaczego te sukinsyny Cię tam wsadziły, co Lee?” pomyślał Coran
*
W dalekich krainach osnutych mgłą i przesiąkniętą złem czaiła się niewiadoma.
Wysoki starzec szedł powoli w stronę niewiadomej.
Miał siwą brodę i parę kępków włosów na głowie. Na sobie miał prostą, czarną szatę, która kontrastowała z iście trupio bladą twarzą. Jego chód poprzez ciemne korytarze, był zadziwiająco spokojny i miarowy a spojrzenie skupione na jednym punkcie.
Na wylocie korytarza…
Były tam przestronne drzwi, bez klamki, tylko z wgłębieniem w ścianie obok.
Starzec podszedł do wgłębienia i zauważył, że jest ono w kształcie dłoni.
Zrozumiał, że jego dłoni.
Bez namysłu, ale też bez pośpiechu wsunął tam ją. Drzwi leniwie zaczęły się otwierać aż trzasnęły z głuchym łoskotem o kamienne ściany.
Starzec rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Znajdowały się w nim dwie osoby. Jedną z nich był barczysty szaman-orków, którego znał i mężczyzna-człowiek-którego starzec jeszcze nigdy nie widział. Miał on niesamowicie piękną zbroję połyskującą, mimo słabego światła i dwa miecze. Jeden dwuręczny z licznymi zdobieniami i kolcami na klindze a drugi jednoręczny, zwykły, jak na pierwszy rzut oka, lecz jak się dobrze przyjrzeć można było zauważyć dziwne mgiełki na klindze
Szaman i człowiek rozmawiali jeszcze przez chwilę aż zauważyli nowo przybyłego.
Pierwszy odezwał się szaman.
- Ach, witaj Xardasie –powiedział ork wyraźnie łamanym wspólnym.
- Czekaliśmy na Ciebie z niecierpliwością- dodał człowiek w lśniącej zbroi.
- My?- odparł lekko zdziwiony Xardas.
- Och, ja przepraszać. Nie przedstawiłem Ci naszego nowego sojusznika.- powiedział ork
- Sojusznika?- tym razem Xardas był bardziej zdziwiony.
- Tak, to jest…- odpowiedział ork, ale człowiek mu przerwał
- Nazywam się Regan- powiedział- jestem władcą królestwa Nazanni leżącej daleko poza waszymi ziemiami.
- Nazannia? Pierwsze słysze..- Xardas nie słyszał nigdy o takim królestwie toteż jego zdziwienie było prawie namacalne, ale szybko się opanował i powiedział:
- Nigdy o was nie słyszałem, przypuszczam, że inni też nie, więc jak udało wam się sprawić, że nigdy nie naniesiono twojego królestwa na mapy? A tak poza tym dlaczego Shimro nie powiedziałeś mi nic o tym, że ktoś taki pojawił się w Northlands?!- zagrzmiał Xardas.
Shimra choć był przywódcą Rady Szamanów nie mógł nie przestraszyć się głosu Xardasa
Chciał coś wymamrotać, ale znów przyłączył się Regan:
- Potężny Xadasie, racz mnie wysłuchać…
- Nie podlizuj się- przerwał mu bezceremonialnie arcymag.
-…iż mój lud nie ma wobec Ciebie ani wobec orków złych zamiarów- ciągnął niezwykle spokojnie Regan- Chcemy tylko pomóc wam zmiażdżyć Myrthane.
Xardas zaczął coś podejrzewać toteż miał zamiar wypytać dziwnego gościa.
- Nie rozumiem…Nagle jakaś Nazannia przybywa do Nortlands z samym wodzem na czele i oferuje orkom pomoc której sami nie potrzebują i….- zawahał się, ale po chwili dodał- Powiedz mi….objaśnij mi waszą historię…
Regan pokiwał głową i zaczął mówić:
- Jesteśmy ludem, który został stworzony wiele stuleci temu przez Beliara, by w odpowiedniej chwili przyjść mu z pomocą. Naszym panem był jego Wybraniec. Nazywał się Enormoys. Miał pilnować byśmy wywiązali się z zadania. Beliar chciał byśmy byli jego ostateczną bronią przeciw Innsowi…Wiele wieków mój lud trudził się w najznakomitszych sztukach magicznych, wojennych i tym podobnych. Ale naszym prawdziwym zadaniem było posiąść prawdziwą prawdę- Moc Bogów…
- Moc Bogów?!- nie wytrzymał Xardas. Był na ogół bardzo spokojny i opanowany jak na mistrza sztuki nekromancji i Wybrańca Beliara przystało, ale teraz nie mógł wytrzymać- Co to za bzdury?! Nie mogę tego słuchać!!- warczał arcymag- Moc Bogów?- powiedział z ironią- Toż to nawet Wybraniec nie może tego pojąć!
- Nie mogę się z tobą zgodzić, mistrzu Xardasie, ponieważ nie zauważyłeś pewnego aspektu…Nie miałem na myśli osoby, która posiada Moc Bogów, tylko artefakt…
- Jak Oko Innosa- powiedział z namysłem Xardas
- Albo jak Szpon Beliara- dodał Regan
Xardas już wszystko zrozumiał. Przenósł wzrok na miecze Regana i zauważył jak jeden zmienia się w dziwną mgłę. Zaczęła ona krążyć nad drugim mieczem aż „wessała” się w niego. Zjednoczenie wywołało oślepiający błysk, ale arcymag ani nie zmrużył oczu, tylko wydął wargi i staną przed Reganem nieruchomo. Byli niemalże równi wzrostem i posturą. Regan wygrywał w tych statystykach. Czuło się od niego wielką moc.
- Masz Szpon…- zaczął powoli Xardas
- Tak- odpowiedział Regan z irytującym maga spokojem
- Skąd?! I jak?!- zagrzmiał Xardas
- Wysłałem swoje moce na odnalezienie go- odpowiedział mu wojownik a może to był mag?- wyczuwałem go jeszcze za czasów pobytu w Nazanni. On jest przeznaczony dla mnie.
- Nie zniosę tego dłużej…to niemożliwe…miał go Wybraniec Innosa…nie mogłeś mu go odebrać, nawet jakbyś był Wybrańcem. Ale to ja nim jestem!!! I mi się należy ta Moc Bogów!! To ja jestem jedynym prawdziwym sługą Beliara!!- Xardasem zaczęły miotać dziwne spazmy. Dygocząc, w jego ręku gromadziła się raz po raz czarna kula. Po chwili niespodziewanie wyprostował się i powiedział ze stoickim spokojem:
- Nie możesz być Wybrańcem. Beliar zesłał mi wizję. Bóg nie może się mylić. Chyba, że stworzył dwóch Wybrańców…
- Nareszcie, Xardasie doszliśmy do sedna sprawy…Nie, nie jestem Wybrańcem. Dwaj to byłby paradoks. Ja jestem sojusznikiem w wojnie, ale również…jakby to ująć…agentem specjalnym- zakończył Regan
- Wyjaśnij- powiedział Xardas już bez swego niedowierzania i oburzenia, ale z władczą nutą i postawą.
Regan udając, że tego nie widzi odpowiedział:
- Jak już mówiłem Beliar dał nam Moc Bogów- artefakt, który nie jest zasobem jakiejś wielkiej mocy, tylko mądrości. Ty Xardasie z łatwością byś przełamał Moc Bogów, ponieważ ma on inne zadanie…szukanie Wybrańców.
-Co takiego?- powiedział arcymag jakby nie dosłyszał.
- Powiedz mi Xardasie…kto stoii na przeszkodzie naszego pana w definitywnym zniszczeniu swego brata…lub na odwrót?
Xardas zaczął zastanawiać się nad sensem tych słów aż doszedł on do jego umysłu
- Adanos- odpowiedział krótko
- A ściślej mówiąc jego Wybraniec- powiedział Regan z lekkim uśmieszkiem- Już rozumiesz po co zostaliśmy stworzeni.
Xardas zaczął rozmyślać…
Wojna….Bogów….Wybraniec….artefakt……zwycięstwo…
- Jeżeli Wybraniec Adanosa zostanie odszukany i unicestwiony, wtedy już tylko wchodzisz do gry ty Xardasie…by wyeliminować Wybrańca naszego odwiecznego wroga-Innosa!- powiedział z uniesieniem Regan
- Powiedz mi tylko- zaczął Xardas-…dlaczego Beliar stworzył taki lud, który o wiele bardziej przypomina lud Innosa…rycerzy światła…pogromców ciemności..
Regan wybuchł szczerym śmiechem
- Powiedzmy może tak- zaczął- Beliarowi już znudziło się odgrzewanie tych samych kotletów.
Xardas nie zaśmiał się, bo coś mu tu nie pasowało. Nie wyzbył się resztek wątpliwości co do Nazanina. Pomyślał jednak, że zastanowi się nad tym później. Teraz czekało go najważniejsze.
Walka z Bezimiennym.
CDN. ( mam nadzieję )
Mogą zdarzyć się literówki, ale chyba nie będziecie mnie obrzucać mięsem, za to
Pozdrowienia
Soooorryyy!! Zrobiłem jakoś takoś dwa tematy przez przypadek!! Wielkie sorki!
Enjoy yourself
Rycerz był oblegany przez dziesiątki olbrzymich toporów orków. Pod naporem ciosów, których sparować po prostu nie mógł, padł bez życia przeszyty na pół.
To była nierówna i krwawa bitwa…Rycerze i piechurzy Królestwa Myrthany byli dziesiątkowani po kilku minutach po rozpoczęciu starcia z wrogą armią.
A ta była wielka…
Ponad 40 tysięcy orków wspomaganych inną armią ludzi w dziwnych zbrojach liczącą około 9 tys. wojów, łuczników, pikinierów i jeźdźców ruszyła na zdezorientowaną, lecz nie zaskoczoną Myrthanę…Ten atak każdy mógł przewidzieć. Każdy wiedział, że wkrótce pojawią się zielonoskórzy, ale nikt się nie spodziewał, że rzucą na stolicę królestwa taką hordę.
I jeszcze ci ludzie pomagający orkom…
Nikt ich wcześniej nie widział. Skąd mogli pochodzić? Stylem walki nie przypominali ludów Nordmaru ani murzynów z Wysp Południowych…Nikt nie wiedział skąd są.
Mieli zbroje nie wykonane z magicznej rudy, ale z czegoś co było tylko opisywane w legendach…
Z Mithrilu.
Generał Corran Horn stał na samym szczycie wzgórza, na którym leżała Myrthana.
- Nakazać odwrót do miasta – nakazał rycerzom lodowatym tonem, lecz jednak wyczuwało się w nim lekką nutę napięcia.
A było się czym denerwować. Nawet najtwardsi i najbardziej doświadczeni generałowie a do tych zaliczał się Horn tracili nerwy przy tej bitwie.
W końcu zaczęły się ważyć losy królestwa…
- Oczywiście, sir!- odpowiedział młody rycerz w lśniącej zbroi.
Nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie brał kiedykolwiek udział w tak ważnej bitwie. W bitwie, którą przegrał, pogrążając tym również całe królestwo…
Właśnie w takich chwilach rozmyślał o jedynej nadziei Myrthany, która została bezpowrotnie stracona…
O Generale Lee.
„Dlaczego te sukinsyny Cię tam wsadziły, co Lee?” pomyślał Coran
*
W dalekich krainach osnutych mgłą i przesiąkniętą złem czaiła się niewiadoma.
Wysoki starzec szedł powoli w stronę niewiadomej.
Miał siwą brodę i parę kępków włosów na głowie. Na sobie miał prostą, czarną szatę, która kontrastowała z iście trupio bladą twarzą. Jego chód poprzez ciemne korytarze, był zadziwiająco spokojny i miarowy a spojrzenie skupione na jednym punkcie.
Na wylocie korytarza…
Były tam przestronne drzwi, bez klamki, tylko z wgłębieniem w ścianie obok.
Starzec podszedł do wgłębienia i zauważył, że jest ono w kształcie dłoni.
Zrozumiał, że jego dłoni.
Bez namysłu, ale też bez pośpiechu wsunął tam ją. Drzwi leniwie zaczęły się otwierać aż trzasnęły z głuchym łoskotem o kamienne ściany.
Starzec rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Znajdowały się w nim dwie osoby. Jedną z nich był barczysty szaman-orków, którego znał i mężczyzna-człowiek-którego starzec jeszcze nigdy nie widział. Miał on niesamowicie piękną zbroję połyskującą, mimo słabego światła i dwa miecze. Jeden dwuręczny z licznymi zdobieniami i kolcami na klindze a drugi jednoręczny, zwykły, jak na pierwszy rzut oka, lecz jak się dobrze przyjrzeć można było zauważyć dziwne mgiełki na klindze
Szaman i człowiek rozmawiali jeszcze przez chwilę aż zauważyli nowo przybyłego.
Pierwszy odezwał się szaman.
- Ach, witaj Xardasie –powiedział ork wyraźnie łamanym wspólnym.
- Czekaliśmy na Ciebie z niecierpliwością- dodał człowiek w lśniącej zbroi.
- My?- odparł lekko zdziwiony Xardas.
- Och, ja przepraszać. Nie przedstawiłem Ci naszego nowego sojusznika.- powiedział ork
- Sojusznika?- tym razem Xardas był bardziej zdziwiony.
- Tak, to jest…- odpowiedział ork, ale człowiek mu przerwał
- Nazywam się Regan- powiedział- jestem władcą królestwa Nazanni leżącej daleko poza waszymi ziemiami.
- Nazannia? Pierwsze słysze..- Xardas nie słyszał nigdy o takim królestwie toteż jego zdziwienie było prawie namacalne, ale szybko się opanował i powiedział:
- Nigdy o was nie słyszałem, przypuszczam, że inni też nie, więc jak udało wam się sprawić, że nigdy nie naniesiono twojego królestwa na mapy? A tak poza tym dlaczego Shimro nie powiedziałeś mi nic o tym, że ktoś taki pojawił się w Northlands?!- zagrzmiał Xardas.
Shimra choć był przywódcą Rady Szamanów nie mógł nie przestraszyć się głosu Xardasa
Chciał coś wymamrotać, ale znów przyłączył się Regan:
- Potężny Xadasie, racz mnie wysłuchać…
- Nie podlizuj się- przerwał mu bezceremonialnie arcymag.
-…iż mój lud nie ma wobec Ciebie ani wobec orków złych zamiarów- ciągnął niezwykle spokojnie Regan- Chcemy tylko pomóc wam zmiażdżyć Myrthane.
Xardas zaczął coś podejrzewać toteż miał zamiar wypytać dziwnego gościa.
- Nie rozumiem…Nagle jakaś Nazannia przybywa do Nortlands z samym wodzem na czele i oferuje orkom pomoc której sami nie potrzebują i….- zawahał się, ale po chwili dodał- Powiedz mi….objaśnij mi waszą historię…
Regan pokiwał głową i zaczął mówić:
- Jesteśmy ludem, który został stworzony wiele stuleci temu przez Beliara, by w odpowiedniej chwili przyjść mu z pomocą. Naszym panem był jego Wybraniec. Nazywał się Enormoys. Miał pilnować byśmy wywiązali się z zadania. Beliar chciał byśmy byli jego ostateczną bronią przeciw Innsowi…Wiele wieków mój lud trudził się w najznakomitszych sztukach magicznych, wojennych i tym podobnych. Ale naszym prawdziwym zadaniem było posiąść prawdziwą prawdę- Moc Bogów…
- Moc Bogów?!- nie wytrzymał Xardas. Był na ogół bardzo spokojny i opanowany jak na mistrza sztuki nekromancji i Wybrańca Beliara przystało, ale teraz nie mógł wytrzymać- Co to za bzdury?! Nie mogę tego słuchać!!- warczał arcymag- Moc Bogów?- powiedział z ironią- Toż to nawet Wybraniec nie może tego pojąć!
- Nie mogę się z tobą zgodzić, mistrzu Xardasie, ponieważ nie zauważyłeś pewnego aspektu…Nie miałem na myśli osoby, która posiada Moc Bogów, tylko artefakt…
- Jak Oko Innosa- powiedział z namysłem Xardas
- Albo jak Szpon Beliara- dodał Regan
Xardas już wszystko zrozumiał. Przenósł wzrok na miecze Regana i zauważył jak jeden zmienia się w dziwną mgłę. Zaczęła ona krążyć nad drugim mieczem aż „wessała” się w niego. Zjednoczenie wywołało oślepiający błysk, ale arcymag ani nie zmrużył oczu, tylko wydął wargi i staną przed Reganem nieruchomo. Byli niemalże równi wzrostem i posturą. Regan wygrywał w tych statystykach. Czuło się od niego wielką moc.
- Masz Szpon…- zaczął powoli Xardas
- Tak- odpowiedział Regan z irytującym maga spokojem
- Skąd?! I jak?!- zagrzmiał Xardas
- Wysłałem swoje moce na odnalezienie go- odpowiedział mu wojownik a może to był mag?- wyczuwałem go jeszcze za czasów pobytu w Nazanni. On jest przeznaczony dla mnie.
- Nie zniosę tego dłużej…to niemożliwe…miał go Wybraniec Innosa…nie mogłeś mu go odebrać, nawet jakbyś był Wybrańcem. Ale to ja nim jestem!!! I mi się należy ta Moc Bogów!! To ja jestem jedynym prawdziwym sługą Beliara!!- Xardasem zaczęły miotać dziwne spazmy. Dygocząc, w jego ręku gromadziła się raz po raz czarna kula. Po chwili niespodziewanie wyprostował się i powiedział ze stoickim spokojem:
- Nie możesz być Wybrańcem. Beliar zesłał mi wizję. Bóg nie może się mylić. Chyba, że stworzył dwóch Wybrańców…
- Nareszcie, Xardasie doszliśmy do sedna sprawy…Nie, nie jestem Wybrańcem. Dwaj to byłby paradoks. Ja jestem sojusznikiem w wojnie, ale również…jakby to ująć…agentem specjalnym- zakończył Regan
- Wyjaśnij- powiedział Xardas już bez swego niedowierzania i oburzenia, ale z władczą nutą i postawą.
Regan udając, że tego nie widzi odpowiedział:
- Jak już mówiłem Beliar dał nam Moc Bogów- artefakt, który nie jest zasobem jakiejś wielkiej mocy, tylko mądrości. Ty Xardasie z łatwością byś przełamał Moc Bogów, ponieważ ma on inne zadanie…szukanie Wybrańców.
-Co takiego?- powiedział arcymag jakby nie dosłyszał.
- Powiedz mi Xardasie…kto stoii na przeszkodzie naszego pana w definitywnym zniszczeniu swego brata…lub na odwrót?
Xardas zaczął zastanawiać się nad sensem tych słów aż doszedł on do jego umysłu
- Adanos- odpowiedział krótko
- A ściślej mówiąc jego Wybraniec- powiedział Regan z lekkim uśmieszkiem- Już rozumiesz po co zostaliśmy stworzeni.
Xardas zaczął rozmyślać…
Wojna….Bogów….Wybraniec….artefakt……zwycięstwo…
- Jeżeli Wybraniec Adanosa zostanie odszukany i unicestwiony, wtedy już tylko wchodzisz do gry ty Xardasie…by wyeliminować Wybrańca naszego odwiecznego wroga-Innosa!- powiedział z uniesieniem Regan
- Powiedz mi tylko- zaczął Xardas-…dlaczego Beliar stworzył taki lud, który o wiele bardziej przypomina lud Innosa…rycerzy światła…pogromców ciemności..
Regan wybuchł szczerym śmiechem
- Powiedzmy może tak- zaczął- Beliarowi już znudziło się odgrzewanie tych samych kotletów.
Xardas nie zaśmiał się, bo coś mu tu nie pasowało. Nie wyzbył się resztek wątpliwości co do Nazanina. Pomyślał jednak, że zastanowi się nad tym później. Teraz czekało go najważniejsze.
Walka z Bezimiennym.
CDN. ( mam nadzieję )
Mogą zdarzyć się literówki, ale chyba nie będziecie mnie obrzucać mięsem, za to
Pozdrowienia
Soooorryyy!! Zrobiłem jakoś takoś dwa tematy przez przypadek!! Wielkie sorki!