Opowieści Z Kwiatu

Glifion

Hitman
Weteran
Dołączył
19.11.2004
Posty
563
Przybysze

Zbliżała się godzina trzydziesta siódma. Doktor Abraham Mentor krzątał się jeszcze po swoim gabinecie zbierając narzędzia, aby dokładnie je umyć przed snem. Nigdy nie mógł sobie przypomnieć wszystkich ich nazw, ważne było, że umiał się nimi właściwie posługiwać. Dzięki temu jego nazwisko było powszechnie znane i szanowane w Olbrzymim Mieście. Doktor delikatnie ułożył wszystkie zebrane narzędzia na błękitnej wełnianej chuście. W tym momencie rozległo się głośne, miarowe pukanie. Abraham Mentor zostawił chustę na stole i udał się szybko w kierunku drzwi. Po ich otwarciu, oczom doktora ukazały się dwie postaci wyraźnie różniące się wzrostem. Nie mógł zobaczyć ich twarzy, zmierzchało. Emos kończył już swą podróż nad tym światem i zmierzał w kierunku kolejnych, tak jak robił to od wieków. Doktor zaprosił gości do środka, następnie wszyscy podążyli do gabinetu, w którym Mentor zwykł przyjmować pacjentów i wszelkich petentów.
- Słucham mili panowie. W czym mogę pomóc? – Spytał uprzejmie kierując swoje zapytanie do niższego gościa, który kurczowo trzymał się za brzuch.
- Boli doktorze… strasznie boli. O tu. – Odpowiedział i wskazał miejsce lekarzowi jęcząc przy tym głośno.
Doktor najpierw podszedł do wyższego gościa uważnie go oglądając. Teraz w świetle lamp, mógł się dokładnie przyjrzeć. Nigdy wcześniej nie widział kogoś o tak imponującym wzroście. Postać ta była prawie dwa razy wyższa od doktora, który do osób niskich nie należał. Jęki chorego stawał się nieznośne, więc Mentor powrócił do pacjenta.
- Proszę się położyć, o tam… i proszę podciągnąć koszulę. – Oznajmił stanowczo choremu. – Muszę pana zbadać.
Niższy gość wykonał polecenie lekarza. Doktor założywszy rękawiczki, zbliżył się do łóżka, na którym leżał pacjent. Mentor palcami zaczął uciskać brzuch leżącego, cały czas patrząc na jego twarz i wyczekując reakcji. W końcu gość jęknął głośno. Doktor uśmiechnął się lekko i oznajmił.
- To nic poważnego, lekkie zatrucie. Pewnie coś nieświeżego pan zjadł. Nie ma się co martwić, za chwilę coś na to poradzimy.
Doktor podszedł do biurka i wyjął z szuflady metalową strzykawkę. Nagle jego głowę przeszył straszny ból, na tyle silny, że wypuścił narzędzie z ręki. Spadło ono na podłogę.
- Coś się stało doktorze? – Spytał z troską w głosie niższy gość i uniósł się nieco.
- Nie… nie, wszystko jest w porządku. – Opowiedział doktor. – No już minęło, ale takie są wady starości. Proszę nie wstawać.
Abraham Mentor podniósł strzykawkę, w innej szufladzie wyszukał szklany flakonik, z którego naciągnął do metalowego narzędzia odrobinę cieczy. Niższy gość spojrzał na swojego towarzysza. Na twarzy obu pojawił się niemal niezauważalny uśmiech. Niższy lekko skinął głową.
- Niech się pan rozluźni. – Zwrócił się do chorego doktor. – Mam tu coś, co panu pomoże. Nic nie zaboli, tylko lekko ukłuję.
Abraham Mentor nachylił się nad pacjentem. W tym momencie świat przed jego oczami poczerniał i lekarz osunął się bezwładnie, twarzą do podłogi.
- Świetny lekarz. – Rzekł niższy wstając z łóżka. – Nic, a nic mnie nie zabolało i od razu czuję się lepiej.
Spojrzał na swojego wysokiego towarzysza, który ocierał sztylet z krwi, na jego twarzy nie było już uśmiechu. Ciało doktora drżało jeszcze na podłodze.
- No! – Odezwał się niższy marszcząc groźnie czoło. – Do roboty! Nie mamy całego dnia.
Wysoki gość ze smutną miną spojrzał na krew sączącą się z czubka głowy doktora. Schylił się i odwrócił ciało na plecy. Oczy Abrahama Mentora skierowane były ku górze, wydawało się, że patrzy prosto na wysokiego przybysza. Nie było jednak w nich życia. Swoimi długimi palcami zamknął delikatnie powieki martwego doktora.
- Spokojnej podróży… - wyszeptał smutno zabójca.
Przytknął sztylet do czoła Mentora…

To mały eksperyment, pewnie jeszcze będę coś poprawiał. Ogólnie jest to krótkie opowiadanko, które będzie wchodziło w skład pewnego cyklu. Następnym razem zamieszczę opis mojego świata.
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Cóż, jak na eksperyment to jest bardzo dobre :).
Może niezbyt dobre jak na Ciebie, bo wiem, że potrafisz lepiej :p, ale i tak wyszło ładnie i oczywiście poniekąd zaciekawiło. Kim są zabójcy? Jaki jest ich zamiar? I jak potoczą się ich dalsze losy? Te pytania nasuwają mi się najbardziej :) Heh, mam nadzieję, że w następnych częściach będą poniekąd odpowiedzi na to :). Co do ortografii to nie mam się do czego przyczepić, ponadto całość jest napisana bardzo ładnie i estetycznie, przez co czyta się to "lekko". Ogólnie pozytyw.
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Hmmm... tak po prawdzie to zgodzę się z Cisu, że:
CYTAT
Może niezbyt dobre jak na Ciebie, bo wiem, że potrafisz lepiej

Niemniej jednak z drugiej strony muszę przyznać, że jeśli faktycznie planujesz napisać dużo takich krótkich opowiadań, to ten system jest najlepszy, aby wyrobić sobie doświadczenie, gdy dysponuje się małą ilością czasu. Tak, że wolałbym wstrzymać się jeszcze z jakimiś większymi opiniami, aż nie natknę się na kolejne "Opowieści". Zobaczymy wtedy, czy nawiążesz tematycznie do tego i czy powstanie "księga ", którą zapowiadasz. O ile planujesz zrobić swego rodzaju kolaż, co też będzie fajne. Tak czy siak na pewno założę się że będzie ciekawie ;).
Zatem czekamy i namawiamy do dalszego pisania!

PS: Rad nie mam żadnych, bo i nie ma co tu więcej dodać. Już sama ciekawość, co dalej pokażesz wystarcza za wszystko ;)
 
Do góry Bottom