Lord Wolfenstein
New Member
- Dołączył
- 30.10.2004
- Posty
- 29
Dzieciaczki !!!
Tu jest moje opowiadanie ktore musialem napisac zeby dostac acc na shardzie w Ultimie !
Jak kcecie to mozecie poczytac:
Nazywam się Herald. Mój ojciec to Erold, królewski doradca Rohanu, a matka to Esmina. Od najmłodszych lat obracałem się w towarzystwie "Mistrzów Koni", którzy są najlepszymi jeźdzcami jakich widziało Śródziemie. Mój ojciec odkąd pamiętam, uczył mnie jak posługiwać się bronią oraz mistrzowskiej jazdy konnej. Gdy miałem 16 lat wybrałem się na polowanie z moim przyjacielem o imieniu Astiel. Był on synem Legolda, królewskiego łowcy, dlatego Astiel był bardzo dobrym myśliwym. Wyprawa ta miała być moim wejściem w dorosłe życie. Przed wyjazdem nasi ojcowie urzadzili nam przyjęcie. Przyszło wiele ludzi z Edoras oraz okolic. Gdy o wschodzie słońca następnego dnia mieliśmy wyruszać, nasi ojcowie przyszli nas pożegnać. Od Erolda otrzymałem krótki myśliwski miecz, który podobno gdy był na pare lat temu polowaniu uratował mu życie. Podziękowałem i wyruszyliśmy galopem w stronę lasu Fangorn. Po długiej jeździe postanowiliśmy zatrzymać się by odpoczać koło ruin starej wieży i upolować coś na obiad. Mój kompan ruszył ku słonecznecznej polanie na wschód od naszego obozowiska. Po chwili usłyszłem trzaskanie gałęzi i krzyk Astiela. Nagle zza drzew ukazała się sylwetka przyjaciela galopującego na koniu oraz ogromnego orka na potężnym wargu. Odrazu dosiadłem konia i przygotowałem moją broń, jednak wtedy moim oczom ujawnił się widok, którego nigdy nie zapomne. Topór orka utkwił w plecach mojego wieloletniego przyjaciela.
W tym samym momęcie wycelowałem łuk prosto w głowę wroga i puściłem cięciwe. Strzała poszybowała niewysko nad ziemią i uderzyła prosto w czoło zabójcy mojego kompana. Lecz gdy tylko zabiłem orka, jego zwierze rzuciło się na mnie. Czym prędzej ruszyłem ku małemu lasowi, który wspinał się po zboczu doliny rzeki Entów. Mój koń był jednym z najszybszych w Rohanie, lecz na niewiele się to zdało, ponieważ nie miał się gdzie rozpędzić. Celowałem z łuku do rozwścieczonej bestii by zadać śmiercionośny strzał, gdy koń przewrócił się na śliskim bagnisku, zrzucając mnie ze swojego grzbietu. Widziałem jak mój prześladowca zbliża się z każdą sekundą, gdy przypomniałem sobie o mieczu danym mi przez własnego ojca. Bestia skoczyła w moją strone chcąc skączyć z pościgiem i właśnie wtedy wyciągnełem broń i wbiłem ją prosto w tętnice zwierzęcia. Warg zginął po chwili wykrwawiając się. A ja czym prędzej wróciłem do stolicy ze smutnymi wieściami. Od tamtej pory wiele się nauczyłem i zostałem jednym ze słynnych "Mistrzów Koni" i wten sposób pomścić śmierć przyjaciela.
Takie jest klockowate ale jest. Prosze o krytyke
albo nie
Tu jest moje opowiadanie ktore musialem napisac zeby dostac acc na shardzie w Ultimie !
Nazywam się Herald. Mój ojciec to Erold, królewski doradca Rohanu, a matka to Esmina. Od najmłodszych lat obracałem się w towarzystwie "Mistrzów Koni", którzy są najlepszymi jeźdzcami jakich widziało Śródziemie. Mój ojciec odkąd pamiętam, uczył mnie jak posługiwać się bronią oraz mistrzowskiej jazdy konnej. Gdy miałem 16 lat wybrałem się na polowanie z moim przyjacielem o imieniu Astiel. Był on synem Legolda, królewskiego łowcy, dlatego Astiel był bardzo dobrym myśliwym. Wyprawa ta miała być moim wejściem w dorosłe życie. Przed wyjazdem nasi ojcowie urzadzili nam przyjęcie. Przyszło wiele ludzi z Edoras oraz okolic. Gdy o wschodzie słońca następnego dnia mieliśmy wyruszać, nasi ojcowie przyszli nas pożegnać. Od Erolda otrzymałem krótki myśliwski miecz, który podobno gdy był na pare lat temu polowaniu uratował mu życie. Podziękowałem i wyruszyliśmy galopem w stronę lasu Fangorn. Po długiej jeździe postanowiliśmy zatrzymać się by odpoczać koło ruin starej wieży i upolować coś na obiad. Mój kompan ruszył ku słonecznecznej polanie na wschód od naszego obozowiska. Po chwili usłyszłem trzaskanie gałęzi i krzyk Astiela. Nagle zza drzew ukazała się sylwetka przyjaciela galopującego na koniu oraz ogromnego orka na potężnym wargu. Odrazu dosiadłem konia i przygotowałem moją broń, jednak wtedy moim oczom ujawnił się widok, którego nigdy nie zapomne. Topór orka utkwił w plecach mojego wieloletniego przyjaciela.
W tym samym momęcie wycelowałem łuk prosto w głowę wroga i puściłem cięciwe. Strzała poszybowała niewysko nad ziemią i uderzyła prosto w czoło zabójcy mojego kompana. Lecz gdy tylko zabiłem orka, jego zwierze rzuciło się na mnie. Czym prędzej ruszyłem ku małemu lasowi, który wspinał się po zboczu doliny rzeki Entów. Mój koń był jednym z najszybszych w Rohanie, lecz na niewiele się to zdało, ponieważ nie miał się gdzie rozpędzić. Celowałem z łuku do rozwścieczonej bestii by zadać śmiercionośny strzał, gdy koń przewrócił się na śliskim bagnisku, zrzucając mnie ze swojego grzbietu. Widziałem jak mój prześladowca zbliża się z każdą sekundą, gdy przypomniałem sobie o mieczu danym mi przez własnego ojca. Bestia skoczyła w moją strone chcąc skączyć z pościgiem i właśnie wtedy wyciągnełem broń i wbiłem ją prosto w tętnice zwierzęcia. Warg zginął po chwili wykrwawiając się. A ja czym prędzej wróciłem do stolicy ze smutnymi wieściami. Od tamtej pory wiele się nauczyłem i zostałem jednym ze słynnych "Mistrzów Koni" i wten sposób pomścić śmierć przyjaciela.
Takie jest klockowate ale jest. Prosze o krytyke