Opowiadanie, Którym Wygrałem Konkurs Na Rp W Lolu

Raygleih

New Member
Dołączył
20.7.2014
Posty
10
Mnie śmieszy fakt, że to napisałem dla rp w Lolu, dlatego to ująłem. Może mało zachęcający dla odwiedzających stronę,  ale cóż.. :p ​
 
Jest wieczór, z wyglądu jak każdy inny. Ciemno-czerwone niebo, oblane złocistą barwą zachodzącego słońca. O tej porze roku dzieje się to już dość wcześnie, dlatego Vindo nie marnował czasu i gdy tylko słońce zaszło całkowicie ruszył na łowy.
-Jak ten czas szybko leci.- Pomyślał.- Wydawałoby się, że jeszcze wczoraj robiłem na złość Gwiezdnemu Dziecku, a dziś stałem się tym okrucieństwem, które dawałem światu. Chociaż w sumie - nie czuję się z tym źle. Robię to samo co kiedyś, tylko po prostu bezpośrednio. Nie wydaje mi się, że to sprawia mi jakiś problem.
Minęła chwila przerwy, po czym Vindo warknął:
-Czemu ja, cholera, gadam sam ze sobą?!Czas wziąć się do roboty.
Wilkołak chętnie ruszył w stronę pobliskiej wsi -Wracnetu. Ludzie nie byli przygotowani na "powitanie" takiego "gościa". Wracnet był ,w sumie jeszcze jest, bardzo spokojną wsią, mieszkańcy nigdy nie zaznali tutaj wojny, ani żadnej plagi chorób, czy nawet szczurów. Wilkołak uwielbiał ukazywać się w tego typu osadach. Co prawda, nie jest pewien, czy mordowanie reszty rodziny na oczach dziecka jest dobrym sposobem na wywieraniu wrażenia, ale jeśli chce się być okrytym przerażającą sławą, by zbeszcześcić dobre imię Gwiezdnego Dziecka, trzeba się postarać. Spiczaste pazury, resztki krwi nad strukturą kciuka, wylewająca się soczysta, bordowo-czarna ciecz z ust. Jak można nie lubić takiego widoku? Resztki ludzkiego mięsa, strzępy skóry, już ciemnej, ściągniętej wprost z ludzkiego ciała i krew. Krew wszędzie. Krew na lampie, krew na dywanie, krew na drzwiach, krew na matce, krew na ojcu, krew na dziecku. Z padającym deszczem, który leciał z czerwonych chmur wyglądało to obłędnie.
Nie był to pierwszy taki wybryk Vindo ? był już do tego widoku przyzwyczajony i nie sprawiało to na nim żadnego wrażenia. Ciemno-krwiste niebo kusiło swoim wyglądem, wołając go do siebie. Mimo przemiany swej postaci tylko z zewnątrz, coś przenikło do niego z wilkołaka, prócz oczywiście miłości do zabijania ? mam tu na myśli zauroczenie nocą ? przenikaniem ciemności przez koronę drzewa, przez każdy budynek, przez wszystko co istnieje. To, co jest po zachodzie słońca, jest drugą, od razu po śmierci, pewną rzeczą, przed którą nic nie ucieknie. Ludzie stosują różne sposoby na ucieczkę przed zmrokiem. Boją się go. Przeraża ich, co może znaleść się w takim niepewnym miejscu. A Vindoowi się to podobało. Lubił wszystko, co nie podobało się ludziom. Lubił śmierć, lubił ciemność, lubił wojny, lubił czarną magię. Pewnie każdemu, kto przeżył spotkanie z tym stworzeniem, przeszło przez myśl, że jest on dziwny. Vindo za takiego się nie uważał ? mógł się nazwać oryginalnym, nie pasującym do społeczeństwa. Dziwnym można by nazwać osobników, którzy próbują bez względu na wszystko dopasować się do reszty grupy, do reszty tłumu, ale wyraźnie widać, że nie wychodzi im to tak jak powinno. Jest jakiś sens dopasowywania się do innych? Czy jest sens zmieniać swoją naturę, by przypodobać się komukolwiek? Vindo uważał to za bezsens, dlatego odsunął się od prostych ludzi i zaczął robić coś wielkiego. Coś na gigantyczną skalę, przed czym nawet Gwiezdne Dziecko nie dało rady się przeciwstawić. Vindo, jako istota żyjąca, miał jedną wadę- tak jak ludzie potrzebują słońca, by normalnie funkcjonować, on potrzebował krwi. Ludzkiej krwi.
W Świetlnej Świątyni panowało poruszenie. Słyszeć dziś można było tylko masowe, ogarnięte strachem oddechy. Każdy już słyszał o losie Wracnetu. Ludzie coraz niepewniej odnosili się do Gwiezdnego Dziecka.?Córka Bogów? - powiadali.-? Nie potrafi skutecznie się sprzeciwić ludzkiemu alchemikowi. Co, jeśli istnieją jeszcze inni tacy ludzie? Co jeśli rasa ludzka wypiera Bogów z życia? Co jeśli Bogowie są po prostu słabsi od nas? Może to oni powinni się wobec nas wyrażać z szacunkiem, a nie my w ten sposób do nich??. Ludzie nie myśleli w ten sposób bezpodstawnie, przecież wyraźnie widać, że wysłannik boży nie daje sobie rady z utrzymaniem porządku na świecie.
-Wiesz, co jest najdziwniejsze? ? spytało Gwiezdne Dziecko swojego doradcę, Lirfa.
-Tak ? ? odpowiedział szybkim ruchem ust, nie unosząc głowy znad mapy.
-On nie musi się spieszyć. Nic mu nie zagraża. Nic mu nie możemy zrobić! Nie mogę przecież pozwolić, by moi podopieczni ginęli na moich oczach!
-On nic nie musi, Pani. On nic nie musi.
 
Do góry Bottom