Luke Flamesword
New Member
- Dołączył
- 31.3.2005
- Posty
- 5
Nazywam się Ed. Jednak nie imię jest ważne a fakt, że zostałem skazany na dożywotni pobyt w Górniczej Kotlince. Jest to niewielka kotlinka otoczona niby magiczną barierką(metalowa, wysokość 0,5 m). Magowie twierdzą, że i tak nikt nie ucieknie, ponieważ rzucili pewien czar na nią – każdy kto ją przekroczy, zostanie skazany na wieczny ból jąder. Na szczęście dotyczy to tylko wychodzenia z kotliny.
Tak czy siak, za chwile miałem zostać kolejnym skazańcem. Sędzia odczytywał wyrok, a w każdym razie próbował:
- w imieniu...eee...króla Robaka the Second, skazujem ciem na...
Nagle zza krzaka wybiegł jakiś gość w różowej szacie arcymaga kręgu ognia. Niczym baletnica podbiegł do sędziego.
- witaj mój ptysiu – zagadał wesoło
- nie teraz Pyrciu – odpowiedział sędzia – jestem zapracowany
- ciągle ta praca i praca, nigdy nie masz dla mnie czasu – powiedział nadąsany – jednak nie po to dzisiaj przyszedłem. Musze wysłać kilka listów za barierkę. Ilu masz dzisiaj skazańców?
- Tylko jednego. Możesz go ehhmm...wykorzystać.
- Dobra. Słuchaj uważnie – zwrócił się do mnie mag – mam tu 3 listy, które musisz dostarczyć do: Misiaczka Corristo, Mojego Mięśniaczka Saturn-assa i Mrocznego Xard-asska. Co prawda nie ufam ci, ale chyba nie mam wyboru.
- Czemu mi nie ufasz?
- Bo ci źle z jąder patrzy
- ?
- Nie ważne idź już
Tak więc dostałem klapsa na szczęście od Pyrcia i wrzuciłem się za barierkę. Leciałem dosyć długo więc wykorzystałem wolne chwile, żeby się zrelaksować. Pooglądałem krajobrazy i zjadłem paczkę rodzynek w czekoladzie. Pod wieczór dotarłem na miejsce. Zleciałem prostą na ziemie, ale że byłem twardy, to tylko się otrzepałem i wstałem. Wtedy zauważyłem jakiegoś anorektyka stojącego przede mną.
- Jestem Bull-it i zaraz zrobię ci jesień średniowiecza z twarzy!
- Zobaczymy
Nagle zza krzaka wybiegł jakiś gość w masce, ubrany cały na czarno.
- Jestem Zerro i przybyłem, żeby cię uratować. Tutututtu – nadciągam!!!
Zerro jak powiedział tak zrobił i zaczął biec w moim kierunku. Oczywiście wywrócił się o najbliższy korzeń i stracił przytomność.
- Teraz jesteśmy sami śmiertelniku – powiedział Bull-it
Uderzył mnie prosto w brzuch i krzyknął z bólu
- Ty idioto złamałeś mi rękę! Idę do papy Gomeza, naskarżę mu!
Bull-it odbiegł, a ja podszedłem do Zerro. Zdjąłem mu maskę. Ukazała mi się twarz młodego latynosa. Nagle odzyskał przytomność.
- Zdjąłeś mi maskę! – krzyczał – teraz wiesz, że jestem Diego, który zamienia się w dzielnego i walecznego Zerro, walczącego z niesprawiedliwością i złem!
- Tego nie wiedziałem...
- Ups...No nieważne. Chodź, zaprowadzę cię do jedynego obozu w grze.
- W grze?
- To znaczy w Kotlince, przejęzyczyłem się.
Tak więc szliśmy i szliśmy, aż doszliśmy. Droga nie była zbyt trudna – ot prosta ścieżka. Przed mymi oczętami ukazała się potężna brama. Było tylko jedno ale. Brama ta była narysowana na pobliskiej tablicy przedstawiającej plan przyszłej budowy przez firmę „Niewolnicy Gomeza corp.”
- Dopiero się budujemy – usprawiedliwiał się Diego – Zawsze brakuje niewolników.
- Taaa...
- No, nieważne. Rozgość się w obozie, a ja pójdę do magów. Mam pilną sprawę.
- Ja też musze pogadać z magami, może pójdę z tobą? - zapytałem
- No nie wiem, oni nie lubią nowych
Wtedy w kieszeni Diega zauważyłem moje listy od Pyrcia.
- Ty złodzieju – wrzasnąłem – ukradłeś moją przepustkę do bogactwa
- Ups...wydało się – spanikował Diego – gwałcą, gwałcą – zaczął się drzeć i uciekać
Ludzie zaczęli się dziwnie na mnie gapić, więc wolałem nie gonić tego parszywego złodzieja. Wtedy podszedł do mnie pewien strażnik.
- Jestem blood-win – przedstawił się – słyszałem, co krzyczał Diego. Skoro on nie był chętny, to co powiesz na przystojnego strażnika – zaproponował filuternie
- Eeee...może innym razem – odpowiedziałem grzecznie
- Coooo? To ja ci proponuje taaaaaką rozkosz a ty mi odmawiasz? Niech tylko papcio Gomez się dowie.
Blood-win wezwał dwóch strażników i zaprowadzono mnie przed oblicze papcia Gomeza.
- Kto to? – zapytał ze swojego potężnego nocnika
- Nowy więzień, mój mistrzu – odpowiedział Blood-win
- Pedał?
- Nie, mój mistrzu
- To na co mi on? Zgłupiałeś zupełnie? Za karę nie będzie żadnego fiku miku przez tydzień – zezłościł się Gomez
- Ależ papciu, nie wytrzymam, błagam – prosił zrozpaczony strażnik
- Zabrać go – powiedział władca do strażników – a co do ciebie – zwrócił się do mnie – dam cię magom, żeby mogli sobie porobić eksperymenty. Masz tu przepustkę, zgłoś się do nich w najbliższym czasie.
Wyszedłem szczęśliwy na dziedziniec zamku. Przecież nie musze mówić magom, że mam być następną ofiarą ich eksperymentów. Ale pójdę do nich – może złapie tego cwaniaka z moimi listami. Po drodze spotkałem jeszcze jakiegoś kretyna ubranego w ciasny, skórzany strój. Na głowie miał namalowanego kruka, w ręku trzymał bicz i zdecydowanym krokiem podążał w kierunku komnat Gomeza. Wolałem wyminąć gościa, więc przybyłem do klasztoru magów jakieś 5,456s później. Przed wejściem stał mag ognia w swej różowej szacie.
- Jestem Milten – mrugnął do mnie – idziesz do magów?
- Tak
- Jak fajnie – ucieszył się – ludzie nie zaglądają tu z własnej woli
- Taaa, był tu gość o imieniu Diego? Ukradł mi listy, które miałem wam dostarczyć.
- Był tutaj i odebrał swoją nagrodę, ale nie martw się – mogę ci dać to samo co mu dałem
- Naprawdę? – ucieszyłem się
- Tak, proszę. Oto magiczna fasolka – powiedział podając mi fistaszka
- A co takiego robi ten fistaszek?
- Fasolka – poprawił mnie
- Jak chcesz...
- No więc gdy ją zjesz nie będziesz głodny przez następne 10 minut. Niezłe nie?
- Taaaa...
Wszedłem wraz z Miltenem do klasztoru.
- Przedstawię ci szefów. Ten tam to Corristo – powiedział Milten pokazując starszego maga ognia czytającego z przejęciem list od Pyrcia
- Zawsze się tak rumieni? – zapytałem
- Nie, tylko jak czyta listy od Pyrcia – odpowiedział – o, jest i Xard-ass
- Joł, joł homie – przywitał mnie Nekromanta – opowiem ci trochę o sobie, nigga. Jestem nekrofilem i lubię heavy metal, rap i hip-hop. Więcej nie musisz wiedzieć, man.
- Taaaa
- No to został już tylko Saturn-ass, ale niestety jak zwykle pakuje na siłowni, więc lepiej mu nie przeszkadzać.
Postanowiłem zdradzić magom cel mojego przybycia do klasztoru
- Otóż drodzy magowie – zacząłem uroczyście – chciałbym prosić o pomoc w uwolnieniu się z tego...WARIATKOWA!!! NIE WYTRZYMAM DŁUŻEJ!!! – straciłem chwilowo kontrole – proszę.
- Święta makrelo – skomentował krótko Corristo
- Po co ten pośpiech , nigga – dodał Xardas – OG for life, homie!!
- A więc nie pomożecie mi? – zapytałem smutno
- Nie, buahahahaha – odpowiedzieli chórem magowie
Załamany poszedłem do zewnętrznego pierścienia i usiadłem na ławce.
- Czy może być jeszcze gorzej? – zapytałem sam siebie
- Coś taki załamany – podszedł do mnie jakiś kopacz – Czuje, że zostaniemy przyjaciółmi
- Nazywam się Ed
- Mówią na mnie Wrzód i bardzo lubię zwierzęta
Cichutko zapłakałem całkowicie załamany.
Tak czy siak, za chwile miałem zostać kolejnym skazańcem. Sędzia odczytywał wyrok, a w każdym razie próbował:
- w imieniu...eee...króla Robaka the Second, skazujem ciem na...
Nagle zza krzaka wybiegł jakiś gość w różowej szacie arcymaga kręgu ognia. Niczym baletnica podbiegł do sędziego.
- witaj mój ptysiu – zagadał wesoło
- nie teraz Pyrciu – odpowiedział sędzia – jestem zapracowany
- ciągle ta praca i praca, nigdy nie masz dla mnie czasu – powiedział nadąsany – jednak nie po to dzisiaj przyszedłem. Musze wysłać kilka listów za barierkę. Ilu masz dzisiaj skazańców?
- Tylko jednego. Możesz go ehhmm...wykorzystać.
- Dobra. Słuchaj uważnie – zwrócił się do mnie mag – mam tu 3 listy, które musisz dostarczyć do: Misiaczka Corristo, Mojego Mięśniaczka Saturn-assa i Mrocznego Xard-asska. Co prawda nie ufam ci, ale chyba nie mam wyboru.
- Czemu mi nie ufasz?
- Bo ci źle z jąder patrzy
- ?
- Nie ważne idź już
Tak więc dostałem klapsa na szczęście od Pyrcia i wrzuciłem się za barierkę. Leciałem dosyć długo więc wykorzystałem wolne chwile, żeby się zrelaksować. Pooglądałem krajobrazy i zjadłem paczkę rodzynek w czekoladzie. Pod wieczór dotarłem na miejsce. Zleciałem prostą na ziemie, ale że byłem twardy, to tylko się otrzepałem i wstałem. Wtedy zauważyłem jakiegoś anorektyka stojącego przede mną.
- Jestem Bull-it i zaraz zrobię ci jesień średniowiecza z twarzy!
- Zobaczymy
Nagle zza krzaka wybiegł jakiś gość w masce, ubrany cały na czarno.
- Jestem Zerro i przybyłem, żeby cię uratować. Tutututtu – nadciągam!!!
Zerro jak powiedział tak zrobił i zaczął biec w moim kierunku. Oczywiście wywrócił się o najbliższy korzeń i stracił przytomność.
- Teraz jesteśmy sami śmiertelniku – powiedział Bull-it
Uderzył mnie prosto w brzuch i krzyknął z bólu
- Ty idioto złamałeś mi rękę! Idę do papy Gomeza, naskarżę mu!
Bull-it odbiegł, a ja podszedłem do Zerro. Zdjąłem mu maskę. Ukazała mi się twarz młodego latynosa. Nagle odzyskał przytomność.
- Zdjąłeś mi maskę! – krzyczał – teraz wiesz, że jestem Diego, który zamienia się w dzielnego i walecznego Zerro, walczącego z niesprawiedliwością i złem!
- Tego nie wiedziałem...
- Ups...No nieważne. Chodź, zaprowadzę cię do jedynego obozu w grze.
- W grze?
- To znaczy w Kotlince, przejęzyczyłem się.
Tak więc szliśmy i szliśmy, aż doszliśmy. Droga nie była zbyt trudna – ot prosta ścieżka. Przed mymi oczętami ukazała się potężna brama. Było tylko jedno ale. Brama ta była narysowana na pobliskiej tablicy przedstawiającej plan przyszłej budowy przez firmę „Niewolnicy Gomeza corp.”
- Dopiero się budujemy – usprawiedliwiał się Diego – Zawsze brakuje niewolników.
- Taaa...
- No, nieważne. Rozgość się w obozie, a ja pójdę do magów. Mam pilną sprawę.
- Ja też musze pogadać z magami, może pójdę z tobą? - zapytałem
- No nie wiem, oni nie lubią nowych
Wtedy w kieszeni Diega zauważyłem moje listy od Pyrcia.
- Ty złodzieju – wrzasnąłem – ukradłeś moją przepustkę do bogactwa
- Ups...wydało się – spanikował Diego – gwałcą, gwałcą – zaczął się drzeć i uciekać
Ludzie zaczęli się dziwnie na mnie gapić, więc wolałem nie gonić tego parszywego złodzieja. Wtedy podszedł do mnie pewien strażnik.
- Jestem blood-win – przedstawił się – słyszałem, co krzyczał Diego. Skoro on nie był chętny, to co powiesz na przystojnego strażnika – zaproponował filuternie
- Eeee...może innym razem – odpowiedziałem grzecznie
- Coooo? To ja ci proponuje taaaaaką rozkosz a ty mi odmawiasz? Niech tylko papcio Gomez się dowie.
Blood-win wezwał dwóch strażników i zaprowadzono mnie przed oblicze papcia Gomeza.
- Kto to? – zapytał ze swojego potężnego nocnika
- Nowy więzień, mój mistrzu – odpowiedział Blood-win
- Pedał?
- Nie, mój mistrzu
- To na co mi on? Zgłupiałeś zupełnie? Za karę nie będzie żadnego fiku miku przez tydzień – zezłościł się Gomez
- Ależ papciu, nie wytrzymam, błagam – prosił zrozpaczony strażnik
- Zabrać go – powiedział władca do strażników – a co do ciebie – zwrócił się do mnie – dam cię magom, żeby mogli sobie porobić eksperymenty. Masz tu przepustkę, zgłoś się do nich w najbliższym czasie.
Wyszedłem szczęśliwy na dziedziniec zamku. Przecież nie musze mówić magom, że mam być następną ofiarą ich eksperymentów. Ale pójdę do nich – może złapie tego cwaniaka z moimi listami. Po drodze spotkałem jeszcze jakiegoś kretyna ubranego w ciasny, skórzany strój. Na głowie miał namalowanego kruka, w ręku trzymał bicz i zdecydowanym krokiem podążał w kierunku komnat Gomeza. Wolałem wyminąć gościa, więc przybyłem do klasztoru magów jakieś 5,456s później. Przed wejściem stał mag ognia w swej różowej szacie.
- Jestem Milten – mrugnął do mnie – idziesz do magów?
- Tak
- Jak fajnie – ucieszył się – ludzie nie zaglądają tu z własnej woli
- Taaa, był tu gość o imieniu Diego? Ukradł mi listy, które miałem wam dostarczyć.
- Był tutaj i odebrał swoją nagrodę, ale nie martw się – mogę ci dać to samo co mu dałem
- Naprawdę? – ucieszyłem się
- Tak, proszę. Oto magiczna fasolka – powiedział podając mi fistaszka
- A co takiego robi ten fistaszek?
- Fasolka – poprawił mnie
- Jak chcesz...
- No więc gdy ją zjesz nie będziesz głodny przez następne 10 minut. Niezłe nie?
- Taaaa...
Wszedłem wraz z Miltenem do klasztoru.
- Przedstawię ci szefów. Ten tam to Corristo – powiedział Milten pokazując starszego maga ognia czytającego z przejęciem list od Pyrcia
- Zawsze się tak rumieni? – zapytałem
- Nie, tylko jak czyta listy od Pyrcia – odpowiedział – o, jest i Xard-ass
- Joł, joł homie – przywitał mnie Nekromanta – opowiem ci trochę o sobie, nigga. Jestem nekrofilem i lubię heavy metal, rap i hip-hop. Więcej nie musisz wiedzieć, man.
- Taaaa
- No to został już tylko Saturn-ass, ale niestety jak zwykle pakuje na siłowni, więc lepiej mu nie przeszkadzać.
Postanowiłem zdradzić magom cel mojego przybycia do klasztoru
- Otóż drodzy magowie – zacząłem uroczyście – chciałbym prosić o pomoc w uwolnieniu się z tego...WARIATKOWA!!! NIE WYTRZYMAM DŁUŻEJ!!! – straciłem chwilowo kontrole – proszę.
- Święta makrelo – skomentował krótko Corristo
- Po co ten pośpiech , nigga – dodał Xardas – OG for life, homie!!
- A więc nie pomożecie mi? – zapytałem smutno
- Nie, buahahahaha – odpowiedzieli chórem magowie
Załamany poszedłem do zewnętrznego pierścienia i usiadłem na ławce.
- Czy może być jeszcze gorzej? – zapytałem sam siebie
- Coś taki załamany – podszedł do mnie jakiś kopacz – Czuje, że zostaniemy przyjaciółmi
- Nazywam się Ed
- Mówią na mnie Wrzód i bardzo lubię zwierzęta
Cichutko zapłakałem całkowicie załamany.