Najgorsze Zdarzenie

Status
Zamknięty.

Lord Viqux

Member
Dołączył
29.6.2005
Posty
316
Jakie było najgorsze, najniebezpieczniejsze zdarzenie w waszym zyciu? Otarliście się o śmierć, czy moze braliście udział w jakimś fatalnym wypadku? Opowiedzcie tutaj o tym, ja zacznę:

Jechałem sobie na rowerze po uliczce na moim osiedlu. Zadko po niej jeżdżą samochody, więc jechałem rozluźniony i spokojny. Uliczka prowadziła stromo w dół, więc się szybko nabierało predkości. Jechałem bardzo, bardzo szybko, łzy wciskały się w oczy, a wiatr świszczał w uszach - przez to nie słyszałem nic, oprócz świstu; to spowodowało złudne wrażenie, ze żaden samochód za mną nie jedzie.
Nie obejrzałem się przez ramię, jak nakazują środki ostrożności; od razu skręciłem w lewo [jechałem po prawym pasie], by zawrócić z drogi.
Co było dalej? Ryk piszcących opon, klakson pędzącego samochodu. Na szczeście auto nie uderzyło we mnie, bo zdąrzyłem zjechać na chodnik - ale po zahamowaniu wypadła z niego wściekła jak szerszeń kobieta, ktora zmieszała mnie z błotem i wydarła się jak niewiadomo co. Już i tak byłem przerażony całym zdarzeniem, a ona mnie już maksymalnie dobiła. Po kazaniu odjechała, a ja wróciłem do domu. Miałem wtedy 12 lat [teraz mam 15] i do tej pory nie jadę tą uliczką. Ciary mnie biorą gdy mysle, ze około metra zabrakło, a mógłbym zginąć.
 
G

Gray_Fox

Guest
Ta, mozna rzecz że było in my life coś takiego. Mianowicie, miałem ok 8 lat (chyba, lol
tongue.gif
) to poszedłem na chuśtawkę. Zacząłem sie bujać, nagle stanąłem na tej huśtawce (takie stare to można było, miała takie zabbezpieczenia itd), i nagle bujam sie aż do podbit i bam. Łańcuch sie urwał i ja wyleciałem ale wyleciałem tak że cała siła rozbujanej huśtawki uderzyła mnie w kręgosłup. O lol mógłbym byc niepełnosprytym ale dzieki Bogu, tak sie nie stało. To NARAZIE było najgorsze in my life
tongue.gif

Pozdro ;]
 

Roioan

Member
Dołączył
20.7.2005
Posty
424
A wiec ja miałem takie jedne przeżycie.

Rok temu u kuzyna w wakacje zrobiliśmy skocznie. Gdy skakaliśmy, wszystko było spoko. Gdzieś 10 min. później pojechałem na obiad. Gdy zjadłem wsiadłem n rower i pojechałem do kolegów. Gdy skakałem, nie wiedziałem że jest tam dół, który wykopali moi koledzy. No i skacze i w dół. Mowie wam. Rower poleciał na przód, ja prawie bym się udusiłem, a koledzy prawie o szpitala zaczęli dzwonić
biggrin.gif
. To chyba jest najjj gorsze przeżyci w moim życiu.

Pozdro
tongue.gif
 

freak_man

Member
Dołączył
1.6.2005
Posty
166
Moje najgorsze przeżycie wyglądało tak.
Miałem około 8 lat. Mam 2-piętrowy dom ze strychem, na który wchodziło się po zwykłych betonowych schodach i pewnego razu postanowiłem sobie pójść na ten strych bo zawsze na nim jest pełno rupieci, które dla mnie jako dla dziecka się podobały
smile.gif
. I tak sobie łaże i łaże aż wreszcie zobaczyłem wózek dla dziecka. Wlazłem do niego i wózek podjechał. Podjechał troszke za daleko. Zleciałem z ok. metra na plecy i zawaliłem o kant schoda a wózek na mnie. Stoczyłem się do drzwi i wózeczek na mnie również się stoczył. Okazało się, że gdybym zawalił pare centymetrów bliżej kręgosłupa, już bym nie chodził
unsure.gif
.
Jak narazie to jest moje najgorsze przeżycie.
Pozdro
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Najgorsze zdarzenie? Mam dwa. I wole ich czasami nie wspominać....

Tych wakacji, dokładnie w czerwcu, mój brat i jego "inteligentni" kumple
zabrali mnie na "rajd" (ścigali sie zdezelowanym maluchem). Zabrałam sie z nimi, bo co mam w chacie robić. No to ten łom (mój brat, młodszy na dodatek) jedzie szybko a ci [cenzura] wypchneli nie z samochodu. Poleciałąm w wysoką trawe i to mi życie uratowało. Ale złamałam noge w dwóch miejscach
dry.gif
Na dodatek komplikacje z tym były, bo źle złozyli w szpitalu....

Drugi to był jakiś miesiąc temu. Mam chore struny głosowe i łykam antybiotyki. Poszłam ze znajomymi na pizze i sok piłam, a mój znajomy wlał mi do soku kieliszek wódki. Nie wiedział, ze pić nie moge. Zgadnijcie, jak to się skończyło
sleep.gif
 

ozi

Athlete
Weteran
Dołączył
29.8.2004
Posty
1047
Pikantne historie z moje życia? :p Było kilka jak do tej pory. Może nie będą one brzmieć nazbyt przeraźliwie jak dla was, ale u mnie budzą mały strach, a więc...

Pierwsza taka sytuacja przydażyła się kiedy byłem na treningu. Wyrzuciłem swoje dyski i poszdłem po nie, w polu był drugi kumpel, a trzeci był w "kole" (z którego rzucamy, jak by ktoś nie wiedział). Kiedy znalazłem już wszystkie dyski odwrociłem się plecami do rzutni, bo coś do mnie ten drugi kumpel zaczoł gadać o jakiejś grze. Dobra, bla bla bla, a kumpel w kole rzuca o_O. Patrze na kolege, który ze mna gada, a on twarz pokerzysty. Odwracam się i.... SRU dysk mi przed nosem. Ciiiiisza... Trener do mnie. "Oskar, może idź już na siłkę?" A ja? Stałem jak wryty, a kumpel razem ze mną.

Druga także przydarzyła się na treningu. Kiedyś trenował z nami jeden koleś, który rzucał lewą ręką, a ja byłem przyzwyczajony, że wszyscy rzucają prawą i nie pomyślałem, że od leworęcznego dysk w powietrzu skręca w przeciwną stronę niż od praworęcznego :p Spoko, jestem w polu i czekam aż kumpel wyrzuci dyski (bo rzucaliśmy tymi samymi i się zmienialiśmy). On daje ostatni rzut, dobra, looz. Nagle, WTF? "Leci na mnie!" No to długa na lewo, dysk za mną. Ja biegne jeszcze szybciej, a dysk leci za mną, na szczęści zdąrzyłem zwiać, bo gdyby mnie dysk dosięgnął to było by ciekawie.

Trzecia historia miała miejsce w Egipcie. Byłem na tych wakacjach tam ze staruszkami. Pojechaliśmy na quadach na pustynię ze znajomym egipcjaninem. Ja musiałem być na quadzie z mamą, a brat z ojcem. Kurde, ale matka marudziła...! No, ale jedziemy, była długa prosta i myślałem, że nic na niej nie ma... Myliłem się :p Kiedy obok nas zajechał ten egipcjanin zaczoł coś do nas gadać (a ciągle jechaliśmy). Próbowałem go zrozumieć, ale nie dało rady, bo zaraz znaleźliśmy się w powietrzu :D Heh, okazało się, że najechaliśmy na byczą hopkę ^^ Kurde jak se pomyśle, że gdybym najechał na to jakoś krzywo to mnie ciarki przechodzą :/
 
Dołączył
22.9.2005
Posty
387
Kurde jak patrze na wasze wypadki to dochodze do wniosku, że mam bezpieczny żywot
happy.gif
. Ja to "brałem udział w takim wypadku", a mianowicie była sobie imprezka... I nie było by w tym nic dziwnego jakby nie to, że byłem zupełnie nie przytomny(dwa wina skosiły mnie
dry.gif
) tak jak mój kumpel, a cała reszta najarana. I sęk w tym, że po drodze do domu(oj ciężka droga to była)spotkałem: wychowawczynie, policjant coś do mnie zagadywał(nie wiem co), tate. Ale nikt nie wyczaił, że byłem pijany. Zresztą po mnie to mało widać. No i szedłem w najlepsze, ulica, klatka schodowa, drzwi i... mama.
Ze słowami "Piłeś??" a ja na to "Eee... nie tylko mi z gęby jedzie". Poszedłem spać(było to o 2 a obudziłem się o 22
ph34r.gif
) Starsza oczywiście nie kupiła mojej bajeczki i się musiałem tłumaczyć... ale tylko przed nią. I dobrze bo starszy to by mnie...

Pozdro!!

Ps. Fajny temat.
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
Hehe, w porównaniu do was to mam całkiem bezpieczne życie
dry.gif
...
Hmmm... niech pomyślę... tak... złamałem rękę dwa razy, raz złamałem nogę, cztry razy zerwalem się z huśtawką, prawie mnie przejechał samochód, ale to nic, teraz powiem to najgorsze ;p
No to tak był sobie wieczorek, a ja z tatą i moimi braćmi pojechliśmy pojeździć sobie jeepem po polu. Kiedy byliśmy na miejscu tata wyszedł z samochodu, żeby zrobić filmik jak to sobie jeżdżę, a ja chciałem przyszpanować, i zacząłem kręcić 360 a, ze samochód miał zjeba** ośkę i był chybotliwy przejechałem się na dwóch kołach
blink.gif

To na tyle
tongue.gif


Pozdrawiam
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
Mnie od wszelkich urazów fizycznych bardziej "bolą" psychiczne. O ile nie mam żadnych lęków po wypadkowych, to inaczej w relacjach międzyludzkich.

Czy można mianować te zdarzenie najgorszym... nie wiem. Wiele mnie nauczyło. Ale było to mniej więcej tak, że dwie kompletne idiotki inwigilowały mnie na gg. Oczywiście odrazu zorientowałem się, że ktoś się podszywa [w końcu to były idiotki, proszę nie zapominać], ale podejrzewałem zupełnie inną osobę. Kiedy cała sprawa się wydała, sam nie wiem co było gorsze... zupełna świadomość i pewność, że jestem znienawidzony przez wszystkich wokół, czy też właśnie to, żę podejrzewałem bezpodstawnie inną osobę... Skońćzyło się to dość dziwnie... Na następny dzień po tym jak sprawa się wydała poszedłem przeprosić osobę którą podejrzewałem, mimo, że nigdzie o tym nie mówiłem...

Więc w sumie może nie najgorsze, ale najbardziej wpadające w pamięć. I z dużą dawką nauki.


Gothi Out
 

Sword

Member
Dołączył
10.11.2004
Posty
514
Ehh ja w zasadzie tylko raz bałem się o swoje życie.Było to kiedy pierwszy i zarazem ostatni raz wybrałem sięz z kumplem w Zimie jego dostawczym Ducato do Poznania.Ehh na początku było spoko jechaliśmy gadaliśmy,potem dojechaliśmy do korka,ehh ten przymuł w dodatku zaczął w dodatku piracić po drugim pasie ehhh
dry.gif
.Co chwila się pytał w radiu tylko czy coś jedzie z naprzeciwka.Po raz kolejny odbił na drugi pas a tu po chwili spostrzegiśmy nadjeżdżającego z naprzeciwka MAN-a,kumpel w ostatniej chwili
odbil i rozwalajac barierka zjechal z drogi.Do dziś jak se o tym pomyśle oblewa mnie zimny pot bo zabrakło sekund i nie byłoby nas na tym padole.
 

Nadja

Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
130
Cóż... Ja z kilka razy miałam najgorsze chwile w życiu... Jedna z nich jest mój wypadek samochodowy... Było to krótko po Komunii Św. - niedługo 6 lat minie
unsure.gif
. Jechałam na rowerze i rąbnął we mnie maluch - po tylu latach zapomina się szczegóły... Lekarze stwierdzili, że gdyby to była inna marka samochodu...
blink.gif
Lepiej nie będę pisać. Miałam wstrząs mózgu i zakaz używania roweru do 4 klasy - karta rowerowa
dry.gif
. Najgorsze jest to, że nadal nie przestrzegam przepisów... Ale takie "extreme" życie jest nawet fajne. Moze to brzmi jak myśl wariatki, ale co mają powiedzieć zdobywcy Mount Everestu? Ale czuję respekt do maluchów. Nie przepadam za nimi
blink.gif
. A co do strachu: właściwie straciłam przytomność, więc nie mogłam się bać. Ale jak powoli wracała mi świadomość, myślałam, że umarłam. Największy wstrząs był, jak okazało się, że żyję
blink.gif
...
 

+Dark Innos+

Member
Dołączył
30.10.2005
Posty
114
Mi się tylko raz zdrarzyło żebym naraził sie życiem .

Wspiołem się na drzewo u babci by podjeść sobie trosze jagódek ( bo są wyśmienite
tongue.gif
) no i wspiołem się na wyskokośc gdzieś 2 metrów , no i się złamała gałęź .... no i spadłem na głowe a pozniej na plecy... . No moja matka mówi że nic mi się nie stało dzięki temu że ... pije mleko
dry.gif
, ale ja w to nie wierze . A co najlepsze gdy spadłem z drzewa wstałem i popatrzyłem do okoła i dopiero wtedy zaczołem płakać . (miałem wtedy chyba 10 lat )

Pozdro
 

Cahir

Member
Dołączył
15.7.2005
Posty
477
No nieźle... widze że niektórzy naprawde mieli różne nieciekawe wypadki... ale ja też mialem wypadek... który dla mnie skończył się tylko wydatkiem na rower
(i tak jeszcze nie zrobilem tego bo jest zima). Wiec jak niektóry wiedzą, lubie trial
tongue.gif
Razem z moimi kolegami-porąbami w mieście Sucha Beskidzka (niektórzy wiedzą co to za wiocha
tongue.gif
) zrobiliśmy tzw. chopki. przez jakiś miesiąc wszystko było pięknie, nikomu nic się nie stało. No i w końcu nadszedł ten dzień
tongue.gif
Idziemy na chopki i mój kumpel zarzuca pomysł o kryptonimie: " backflip" !!:p No dobra... jedzie pierwszy... próbuje obrót zrobić... gleba... wstaje rower w calości. Następny (czyli ja
dry.gif
) jade odbijam się i robie obrót. W czasie gdy rower był nade mną coś poszło nie tak i gleba z jakiś 2 m (chopka miała nie wiecej jak 1m ale była robiona na stoku ) wyrzucilem rower w powietrzui sam uderzyłem o ziemie... przez chwile nie mogłem wstać ( z bólu) no ale na szczescie mi nic się nie stało. Gorzej z rowerem który ma teraz lekko wygięte ramo.

Pozdrawiam
 

mroowka

New Member
Dołączył
22.6.2005
Posty
25
Witam
smile.gif
Ja w sumie nie miałam jakiś takich wielkich wypadków. Jak byłam mała to tylko pielęgniarka prawie mnie utopiła bo wypadłam jej z rak do wody, potem jak byłam malutka < około 8lat> pewien chłopak < może gimnazjalista> próbował mnie podciąć nożem, spadłam z huśtawki < na głowe
tongue.gif
> dostałam piłką od kosza w głowę, prawie samochód mnie przejechał i to chyba wszystko
smile.gif
Pozdrawiam
biggrin.gif
 

PUNK EREMITA

Member
Dołączył
2.6.2005
Posty
54
Ja miałem w tym roku 2 takie nie miłe wydarzenia na poczatku wakacji czeto jeździłem z kumplami na rowerach do miasta i jak pirat na czerownym świetle itd. w końcu któregoś dnia utknełem na skrzyżowaniu gdu z lewej i prawej strony przestały jechac samochody wyjechałem do przodu i jak głupek nie spojrzałem przed siebie zanim wyjechałem i kilka centymetrów odemnie zatrzymał sie samochód ( wyjeżdzał z naprzeciwka mnie i skrecał w prawo a ja prosto ) drugi wypadek to był jak jechałem z dziadkiem samochód swierzo z warsztatu no to nic złego sie nie moze stac ale sie stało jedziemy nagle coś strzeliło wogule dzidek nie mógł zapanowac nad samochodem i rombnelismy w słup ja jako ze nie miałem zapietych pasó wywaliłem szybe w samochodzie naszczescie jechalismy tylko 50 km/h. To mi sie przydazyło na samym poczatku wakacji.
 

mroowka

New Member
Dołączył
22.6.2005
Posty
25
Witam
smile.gif
Ja w sumie nie miałam jakiś takich wielkich wypadków. Jak byłam mała to tylko pielęgniarka prawie mnie utopiła bo wypadłam jej z rak do wody, potem jak byłam malutka < około 8lat> pewien chłopak < może gimnazjalista> próbował mnie podciąć nożem, spadłam z huśtawki < na głowe
tongue.gif
> dostałam piłką od kosza w głowę, prawie samochód mnie przejechał i to chyba wszystko
smile.gif
Pozdrawiam
biggrin.gif
 

Big Boss

Member
Dołączył
20.11.2004
Posty
811
Ja jakiś większych zdarzeń nie miałem ale wymienie dwa z kilku.

Pierwsze zdarzenie to jak byłem na morzem (chyba z 10 lat miałem lub mniej) poszliśmy z braćmi w morze jak najgłebiej sie da, ale oczywiśćie jak to na morzy zniosło nas (a w zasadzie mnie) i prawie się utopiłem, choć troche pływać umiałem.

Drugie to mi się często zdarza, ponieważ lubie extremalną jazdę na moim skuterku i czasami zdarza się ze jade na czolówkę albo jestem na granicy poślizgu.

To wszystko

Pozdrawiam i życzę szczęśliwego nowego roku
biggrin.gif
biggrin.gif
biggrin.gif
 

Em.50

Member
Dołączył
25.11.2005
Posty
157
Yeah ! Najgorsze wydarzenie w moim życiu wydarzyło się 3 lata temu na zawodach sportowych (biegi krótkodystansowe) . Gdy powracaliśmy do domu , to zachciało mi się siusiu
biggrin.gif
No i oczywiście ja , nie patrząc na prawo i na lewo wyleciałem jak dzikus autobusu a tam chlast : jak we mnie polonez wypier&^*$# to odleciałem na parę metrów , miałem siniaki na całym ciele i lekko (czyt.ostro) stłuczoną twarz .
Od razu Erka (pogotowie) po mnie przyjechała i zabrała mnie do szpitala
dry.gif
Po paru dniach wyszedłem i było git
biggrin.gif


Jest jeszcze jedno . Zdarzyło się ono dzisiaj . Nie chodzi tutaj o mnie , lecz o mojego kumpla . Poprosiłem ojca , żeby urządził kulig . Spełnił moją prośbę . Popylamy 60 km/h (jak na kulig to dosyć dużo) , wszystkim śniego wali po gembie , sople na rzęsach ... było 6 sanek . Ja siedziałem na ostatnich , on siedział na 4 od początku . Po chwili jego sanki obaliły się razem z nim ... kumpel , który siedział na piątych sankach lekko o niego zarył , a ja ... wjechałem mu ogromnymi metalowymi saniami prosto w głowę . Aż sam poczułem . Szybko zerwałem się z sanek , bo myślałem , że jest dead , Na szczęscie nic mu się nie stało oprócz ogromnego guza i potłuczonej głowy .
 

<INOS>

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
457
Ja tak samo. Nie miałem większych lub groźniejszych zdarzeń.

Opisze jedno. Może nie groźne ale fajne.

Pewnego dnia ja, razem z moimi kolegami pojechaliśmy do kościoła na próbę do Komunii Św. Wracając ścigaliśmy się. Jechałem tuż za kolegą. On nagle skręcił a ja przed oczyma zobaczyłem tył Mercedesa. I walnąłem w światło kierownikiem. Prawie straciłem przytomność. 700 zł poszło się jeb*** i moja krew z nosa. Zacząłem uciekać z ósemkowanym kołem i wygiętym kierownikiem(mój stary BMX) po 5 min gostek złapał mnie i policje wezwał. Ale policjant który przyjechał był moim wujkiem. JAJA były.
 

Gelo

Member
Dołączył
22.12.2005
Posty
99
trzeba przyznać, że macie ciekawe życie
tongue.gif

ja specjalnie nie miałem żadnych niebezpiecznych przygód, ale jedna taka była:
wracam sobie z urodzinek od kumpla, pełna kultura. Wchodze w boczną uliczkę a tu jakieś typy stoja na przystaku (całkiem roz**banym) z jakimiś kijami i niewiadomo czym. Idę dalej a tu zaczynają się coś do mnie pluć. Ja przyśpieszam, a ci za mną z tymi kijami. W końcu nerwy mi puściły i zacząłem biec. Szczęście, że byli trochę ''dziabnięci'' i bieganie im za dobrze nie szło, bo mogłoby być ze mną krucho.
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom