MISZ MASZ, czyli wszystko w jednym
PART I
Pewnego słonecznego dnia człowiek ,powszechnie znany jako Bezimenny, leżelał sobie spokojnie na cichej polance. Lekki wiaterek powiewając ostrożnie ruszał miękką zieloną trawą. Ptaszki pięknie śpiewały, motylki lekko unosiły się nad ziemią, czasem zachczając o jakiś kwiatek. Takiego spokoju Bezimienny nie czuł od dawna. Było mu tak dobrze, że wyobrażał sobie, że lata...unosi się do góry i leciutko spada w dół. “Coś pięknego” powtarzał sobie w myślach. W ręce trzymał skręta z bagiennego ziela...czuł się naprawdę świetnie.
Nagle poczuł cień na swoim ciele.
- Witaj – rzekł tajemnieczy człowiek – mamy dla ciebie zadanie...
- Milten? Co ty tu robisz?- zapytał Bezimienny
- Magowie mają dla ciebie nowe zadanko...masz rune i przybywaj prędko.
W tej samej chwili Milten zniknął.
Nasz bohater ubrał szybko zbroję, chwycił miecz i wziął runę do rąk. Poczuł, że się unosi, stał się jak piórko...i pojawił się w samym centrum klasztoru magów. Młodzi nowicjusze pracowali, jedni się uczyli. Na wprost Bezimennego znajdował się duży budynek. To właśnie była siedziba magów. Pewnym krokiem ruszył do przodu. Wszedł do środka.
- Witaj przyjacielu! Jak miło cię znowu widzieć. – rzekł największy z magów, Saturas.
- Witajcie Drodzy magowie.
- Mamy dla ciebie nowe zadanie...- powiedział poważnie Saturas
Baezimenny czuł się szykuje się nie byle jaka misja. Magowie byli wyjątkowo mili... Zwykle byli nastawieni bardzo ostro i surowo, a dziś proszę, jaka zmiana.
- Mamy wiadomości, że Xardas przebywa w innym wymiarze...zostaniesz tam przeniesiony. Twoim celem nadrzędnym jest zabicie Xardasa. Zrozumiano?
- Tak.
Saturas wymówił tajemniczą formułę i w jednym z witrarzy klasztoru pojawił się tajemniczy portal. Jego fioletowa barwa świeciła na wszystkie strony budynku.
Saturas wskazał palcem Bezimennemu, że ma wskoczyć w ów portal. Nasz bohater świetnie zrozumiał ten znak i wskoczył do środka...
PART II
Bezimienny znalazł się w bardzo dziwnym miejscu. Na około niego były same drzewa. Leżał na polance. Nagle za krzaków wyleciał mały, żółty stworek....
- Pikachu, czekaj! Gdzie lecisz? – zawołał chłopak lecący za tą dziwną istotą.- przepraszam nie widział Pan mojego Pikachu?
- Pikachu? – zdziwił się Bezimienny – a co to?
- Eeee...jesteś z innego wymiaru czy co...
Nasz bohater czuł się trochę dziwnie...to chyba zrozumiałe. Znalazł się w miejscu w jakim nigdy nie był, jakiś gówniarz mówi do niego o jakimś pika...coś tam.
- Jesteś Pikachu! – krzyknął uradowany chłopiec...
- Aha, więc to jest Pikachu...To chyba demon nieprawdaż?
Chłopiec lekko się zdziwił odpowiedzią napotkanego człowieka...Bezimienny ogólnie wydał mu się dziwny. Miał zbroję, miecz...to nie pasowało do mody tego świata.
- To pokemon...a ja jestem jego trenerem.
- Pokemon? Nie znam takiej istoty? – odparł zdziwionym głosem Bezimienny.
Chłopaka zamurowało. Jak można nie wiedzieć co to pokemony?! Przecież te istoty to obiekt kultu!
- To wiesz co...choć ze mną. Opowiem ci nieco o pokemonach i przedstawię ci moich przyjaciół Broka i Misty . – zaproponował chłopak- Aha, a ja nazywam się Asch, Asch Ketchum...A ty...??
- Ja...jestem...mam na imię...eee...mówią do mnie Bezimienny.
Asch uśmiechnął się, zawołał swojego Pikachu i razem z naszym bohaterem ruszyli w drogę do miejsca zamieszkania chłopca.
Droga była bardzo spokojna. Głównie szli lasem. Bezimienny był bardzo ciekawy stworzeń jakie napotykał, a Asch często wyciągał dziwny przedmiot, który nazywał POKE-DEXEM, to dzięki niemu ustalał czy pokemon jest ognisty, wodny, ziemny, czy neutralny. Nasz bohater wiele się od tego małego chłopaka nauczył.
Nareszcie doszli. Droga była całkiem spora, ale Bezimienny był przyzwyczajony do takich dystansów. Nie miał nigdy żadnego środka transportu, chyba, że statek., ale tylko raz nim płynął...
Z daleka dobiegały głosy: „Asch! Tutaj....”. Chłopak się uśmiechnął i szybko pobiegł w stronę przyjaciół. A nasz bohater spokojnym krokiem dochodził do tej wesołej gromadki.
- A co to za przystojniak? – zapytała dziewczyna stojąca obok Ascha.
- To...Bezimienny...tylko proszę nie pytajcie dlaczego tak na niego mówią.- rzekł chłopak- A tutaj stoi Brok.
Wszyscy się przywitali i poszli jeść kolację. Na kolacji Bezimienny dużo dowiedział się o świecie tutejszych ludzi. Dowiedział się o drużynie R, która zdobyła ostatnio nowego przywódcę. I to był trop dla naszego bohatera! Wyciągnął także informacje o trzech bandytach z drużyny R, Jessie, James i Miał. Podobno ciągle prześladują trojkę przyjaciół jakich napotkał. Postanowił, że to od nich zdobędzie cenne informacje o nowym wodzu ich grupy. Jego przeczucie mówiło, że to na pewno Xardas...
cdn....
PART I
Pewnego słonecznego dnia człowiek ,powszechnie znany jako Bezimenny, leżelał sobie spokojnie na cichej polance. Lekki wiaterek powiewając ostrożnie ruszał miękką zieloną trawą. Ptaszki pięknie śpiewały, motylki lekko unosiły się nad ziemią, czasem zachczając o jakiś kwiatek. Takiego spokoju Bezimienny nie czuł od dawna. Było mu tak dobrze, że wyobrażał sobie, że lata...unosi się do góry i leciutko spada w dół. “Coś pięknego” powtarzał sobie w myślach. W ręce trzymał skręta z bagiennego ziela...czuł się naprawdę świetnie.
Nagle poczuł cień na swoim ciele.
- Witaj – rzekł tajemnieczy człowiek – mamy dla ciebie zadanie...
- Milten? Co ty tu robisz?- zapytał Bezimienny
- Magowie mają dla ciebie nowe zadanko...masz rune i przybywaj prędko.
W tej samej chwili Milten zniknął.
Nasz bohater ubrał szybko zbroję, chwycił miecz i wziął runę do rąk. Poczuł, że się unosi, stał się jak piórko...i pojawił się w samym centrum klasztoru magów. Młodzi nowicjusze pracowali, jedni się uczyli. Na wprost Bezimennego znajdował się duży budynek. To właśnie była siedziba magów. Pewnym krokiem ruszył do przodu. Wszedł do środka.
- Witaj przyjacielu! Jak miło cię znowu widzieć. – rzekł największy z magów, Saturas.
- Witajcie Drodzy magowie.
- Mamy dla ciebie nowe zadanie...- powiedział poważnie Saturas
Baezimenny czuł się szykuje się nie byle jaka misja. Magowie byli wyjątkowo mili... Zwykle byli nastawieni bardzo ostro i surowo, a dziś proszę, jaka zmiana.
- Mamy wiadomości, że Xardas przebywa w innym wymiarze...zostaniesz tam przeniesiony. Twoim celem nadrzędnym jest zabicie Xardasa. Zrozumiano?
- Tak.
Saturas wymówił tajemniczą formułę i w jednym z witrarzy klasztoru pojawił się tajemniczy portal. Jego fioletowa barwa świeciła na wszystkie strony budynku.
Saturas wskazał palcem Bezimennemu, że ma wskoczyć w ów portal. Nasz bohater świetnie zrozumiał ten znak i wskoczył do środka...
PART II
Bezimienny znalazł się w bardzo dziwnym miejscu. Na około niego były same drzewa. Leżał na polance. Nagle za krzaków wyleciał mały, żółty stworek....
- Pikachu, czekaj! Gdzie lecisz? – zawołał chłopak lecący za tą dziwną istotą.- przepraszam nie widział Pan mojego Pikachu?
- Pikachu? – zdziwił się Bezimienny – a co to?
- Eeee...jesteś z innego wymiaru czy co...
Nasz bohater czuł się trochę dziwnie...to chyba zrozumiałe. Znalazł się w miejscu w jakim nigdy nie był, jakiś gówniarz mówi do niego o jakimś pika...coś tam.
- Jesteś Pikachu! – krzyknął uradowany chłopiec...
- Aha, więc to jest Pikachu...To chyba demon nieprawdaż?
Chłopiec lekko się zdziwił odpowiedzią napotkanego człowieka...Bezimienny ogólnie wydał mu się dziwny. Miał zbroję, miecz...to nie pasowało do mody tego świata.
- To pokemon...a ja jestem jego trenerem.
- Pokemon? Nie znam takiej istoty? – odparł zdziwionym głosem Bezimienny.
Chłopaka zamurowało. Jak można nie wiedzieć co to pokemony?! Przecież te istoty to obiekt kultu!
- To wiesz co...choć ze mną. Opowiem ci nieco o pokemonach i przedstawię ci moich przyjaciół Broka i Misty . – zaproponował chłopak- Aha, a ja nazywam się Asch, Asch Ketchum...A ty...??
- Ja...jestem...mam na imię...eee...mówią do mnie Bezimienny.
Asch uśmiechnął się, zawołał swojego Pikachu i razem z naszym bohaterem ruszyli w drogę do miejsca zamieszkania chłopca.
Droga była bardzo spokojna. Głównie szli lasem. Bezimienny był bardzo ciekawy stworzeń jakie napotykał, a Asch często wyciągał dziwny przedmiot, który nazywał POKE-DEXEM, to dzięki niemu ustalał czy pokemon jest ognisty, wodny, ziemny, czy neutralny. Nasz bohater wiele się od tego małego chłopaka nauczył.
Nareszcie doszli. Droga była całkiem spora, ale Bezimienny był przyzwyczajony do takich dystansów. Nie miał nigdy żadnego środka transportu, chyba, że statek., ale tylko raz nim płynął...
Z daleka dobiegały głosy: „Asch! Tutaj....”. Chłopak się uśmiechnął i szybko pobiegł w stronę przyjaciół. A nasz bohater spokojnym krokiem dochodził do tej wesołej gromadki.
- A co to za przystojniak? – zapytała dziewczyna stojąca obok Ascha.
- To...Bezimienny...tylko proszę nie pytajcie dlaczego tak na niego mówią.- rzekł chłopak- A tutaj stoi Brok.
Wszyscy się przywitali i poszli jeść kolację. Na kolacji Bezimienny dużo dowiedział się o świecie tutejszych ludzi. Dowiedział się o drużynie R, która zdobyła ostatnio nowego przywódcę. I to był trop dla naszego bohatera! Wyciągnął także informacje o trzech bandytach z drużyny R, Jessie, James i Miał. Podobno ciągle prześladują trojkę przyjaciół jakich napotkał. Postanowił, że to od nich zdobędzie cenne informacje o nowym wodzu ich grupy. Jego przeczucie mówiło, że to na pewno Xardas...
cdn....