BLACK ARTHAS
New Member
- Dołączył
- 30.4.2005
- Posty
- 10
Miasto orków zostało zbudowane na południowy-wschód od Starego Obozu.
Orkowie składali cześć demonowi Śniącemu. W ich języku to KRUSHAK.
Ludzie z Obozu Bractwa nic o tym nie wiedzieli. Składali cześć Śniącemu
a na dodatek desperacko poszukiwali jego nowych członków. Byli głupcami.
Orkowie to potężne, krwiożercze, człekopodobne stwory. Są silniejsi i więksi
niż zwykli ludzie. Nic ich nie powstrzyma, oprócz jednego człowieka: Bezimiennego.
Był już bardzo blisko celu. Zbliżał się do Miasta, z bronią Ulu-Mulu, stworzoną
przez orka niewolnika z Wolnej Kopalni. Ulu-Mulu to nie zwykła broń. Dzięki niej orkowie nie atakują kogoś kto je nosi. Zaprzyjaźnił się z Ur-Shakiem, wygnanym szamanem. Uratował mu życie. Bezimienny zobaczył z daleka most z kości, zapewne prowadzący do miasta. Stał tam też Ur-Shak. Bezimienny zdziwił się.
Podobno jego bracia go nie nawidzą, sam widział jak go atakowali. Podszedł do niego. - Witaj pan o niskim, ładny głosik! - Powiedział Ur-Shak na jego widok. - Ja tu czekać aż KRUSHAK wyjdzie to go pokonam. - O, nie! - Zabronił Bezimienny.
- Ty zostajesz tutaj i dopilnujesz żeby nikt żywy nie wyszedł ze Świątyni. Bezimienny szybkim krokiem przeszedł most, idąc w kierunku miasta. Orkowie wstali. Już mieli wyciągnąć broń gdy nagle zobaczyli na jego plecach Ulu-Mulu.
Podskakiwali i wrzeszczeli ze złości. Niektórzy biegli za nim aby go pilnować.
Doszedł do Placu Świątynnego, gdzie orkowie-szamani modlili się do statuetki, na wielkim pomniku. Obok nic była jaskinia i zagrodzone wejście do Świątyni. Ale była też i dźwignia. Podszedł do niej a za nim kilka orków-wiarusów. Spróbował pociągnąć za dzwignię ale ta się nie ruszyła. Jeszcze raz spojrzał na statuetkę. Zobaczył na niej dziurę, więc można ją było wsadzić na dźwignię. Na szczęście umiał czytać runy a przy sobie miał runę Telekinezy. Przeczytał runę krążąc wokół pomniku, gdyż orkowie znali już jego zamiary. W jednej chwili statuetka znalazła się na dźwigni i krata się otworzyła. Jeden ze szkodników z Nowego Obozu nauczył go akrobatyki, więc skoczył w do Świątyni gdzie nie mogli chodzić zwykli orkowie.
Kiedy Bezimienny wszedł do środka, most do miasta i miasto, zawaliły się.
Druga część już wkrótce zatytułowana: Walka ze Śniącym.
Orkowie składali cześć demonowi Śniącemu. W ich języku to KRUSHAK.
Ludzie z Obozu Bractwa nic o tym nie wiedzieli. Składali cześć Śniącemu
a na dodatek desperacko poszukiwali jego nowych członków. Byli głupcami.
Orkowie to potężne, krwiożercze, człekopodobne stwory. Są silniejsi i więksi
niż zwykli ludzie. Nic ich nie powstrzyma, oprócz jednego człowieka: Bezimiennego.
Był już bardzo blisko celu. Zbliżał się do Miasta, z bronią Ulu-Mulu, stworzoną
przez orka niewolnika z Wolnej Kopalni. Ulu-Mulu to nie zwykła broń. Dzięki niej orkowie nie atakują kogoś kto je nosi. Zaprzyjaźnił się z Ur-Shakiem, wygnanym szamanem. Uratował mu życie. Bezimienny zobaczył z daleka most z kości, zapewne prowadzący do miasta. Stał tam też Ur-Shak. Bezimienny zdziwił się.
Podobno jego bracia go nie nawidzą, sam widział jak go atakowali. Podszedł do niego. - Witaj pan o niskim, ładny głosik! - Powiedział Ur-Shak na jego widok. - Ja tu czekać aż KRUSHAK wyjdzie to go pokonam. - O, nie! - Zabronił Bezimienny.
- Ty zostajesz tutaj i dopilnujesz żeby nikt żywy nie wyszedł ze Świątyni. Bezimienny szybkim krokiem przeszedł most, idąc w kierunku miasta. Orkowie wstali. Już mieli wyciągnąć broń gdy nagle zobaczyli na jego plecach Ulu-Mulu.
Podskakiwali i wrzeszczeli ze złości. Niektórzy biegli za nim aby go pilnować.
Doszedł do Placu Świątynnego, gdzie orkowie-szamani modlili się do statuetki, na wielkim pomniku. Obok nic była jaskinia i zagrodzone wejście do Świątyni. Ale była też i dźwignia. Podszedł do niej a za nim kilka orków-wiarusów. Spróbował pociągnąć za dzwignię ale ta się nie ruszyła. Jeszcze raz spojrzał na statuetkę. Zobaczył na niej dziurę, więc można ją było wsadzić na dźwignię. Na szczęście umiał czytać runy a przy sobie miał runę Telekinezy. Przeczytał runę krążąc wokół pomniku, gdyż orkowie znali już jego zamiary. W jednej chwili statuetka znalazła się na dźwigni i krata się otworzyła. Jeden ze szkodników z Nowego Obozu nauczył go akrobatyki, więc skoczył w do Świątyni gdzie nie mogli chodzić zwykli orkowie.
Kiedy Bezimienny wszedł do środka, most do miasta i miasto, zawaliły się.
Druga część już wkrótce zatytułowana: Walka ze Śniącym.