"ku Przestrodze"

Kazus

Member
Dołączył
5.4.2008
Posty
40
"Ku przestrodze"

Nastoletni chłopak stał przyciśnięty do ściany nie widząc dla siebie żadnej możliwości ratunku. Ściana nie pozwalała mu na ucieczkę przed nieuchronnie zbliżającym się zagrożeniem.
?Jaki byłem głupi, że nie uciekłem w stronę drzwi? ? myślał odgarniając z czoła mokre od potu włosy.
Ten ktoś (choć chyba bliżej było temu do potwora niż do człowieka), kto był przyczyną zdenerwowania nastolatka, zbliżał się do niego bardzo powoli, lecz nieubłaganie. Trochę tak, jakby chciał podkreślić swą grozę i dać czas na zrobienie rachunku sumienia swojej ofierze. Chłopak zaczynał już w duchu żałować za wszystkie grzechy, które w życiu popełnił, bo nawiedziła go straszna myśl, że może po śmierci, tak jak mówiła babcia, będzie jakieś niebo, jakieś piekło i jakiś sąd ostateczny. Wizja piekła tak go przeraziła, że postanowił spróbować pomyśleć o czymś przyjemniejszym. Niestety, jedyne, co mu przychodziło do głowy, to cykl rozwojowy pierwotniaków, którego tak niedawno uczył się z ogromnym poświęceniem przez kilka długich godzin.
Potwór poruszał się, miarowo wychylając korpus to w prawo, to w lewo. Chłopak wiedział, że zna skądś ten sposób chodzenia.
?Kaczki!? ? pomyślał w pierwszej chwili, lecz wiedział, że to skojarzenie nie jest poprawne. Widział to gdzieś w telewizji, chyba w jakimś filmie dokumentalnym o małej dziewczynce. ?Tylko dlaczego jakaś dziewczynka miałaby tak pokracznie chodzić?? ? zastanawiał się ? ?Może miała wadę postawy??.
Sam siebie zrugał za takie myśli. To, co nadchodziło, wyciągając swoje długie łapska zakończone- o zgrozo! - różowymi pazurami, z pewnością nie było małą, grzeczną dziewczynką skrzywdzoną przez los.
?Ten film to był horror!? ? uświadomił sobie nagle ? ?Ta dziewczynka wcale nie była chora ? ona była martwa!? ? Zimny pot oblał jego plecy.
Zombie mruczało coś pod nosem, lecz jego piskliwy głos był trudny do rozszyfrowania i kojarzył się chłopakowi jedynie z odgłosem wydawanym przez nienaoliwione drzwi jego pokoju. To, co wtedy przeżywał, było gorsze niż wszystkie koszmary, które mu się kiedykolwiek śniły, straszniejsze niż wszystkie horrory jakie widział. Najbardziej przerażał go fakt, że cała ta sytuacja była jak najbardziej realna. Realna i namacalna tak samo, jak zimna ściana, którą czuł za plecami. To, co widział, nie było obrazem stworzonym przez jakiegoś szalonego reżysera ? ten makabryczny żart płatała mu rzeczywistość.
?Oddałbym wszystko, by okazało się, że jest to tylko kawał wymyślony przez moich kolegów.? ? myślał, przygotowując się na najgorsze.
Szpony potwora już prawie dosięgały jego szyi, a na policzku czuł oddech przesiąknięty czymś, czego zapach przypominał charakterystyczną woń aldehydu octowego. Teraz dokładnie mógł się przyjrzeć nękającemu go stworowi, który ? jak mu się wydawało ? musiał przybyć do tego pomieszczenia prosto z jakiejś krainy potępieńców. Z głowy mary sterczały liczne, niekształtne, żółtawe rogi.
?To z pewnością jest sam diabeł, który przyszedł zabrać mnie do piekła? ? pomyślał chłopak nie dostrzegając, jak bardzo absurdalne są jego przypuszczenia.
Czerwone oczy o niebieskich źrenicach, otoczone pokaźnymi sińcami, takie same jak widział w domu babci na rysunku przedstawiającym Lucyfera, wpatrywały się w niego bardzo natarczywie i jakby z pewną dozą pożądania. Myśl o intymnych kontaktach z marą przeraziła nastolatka ostatecznie. Krwistoczerwone usta o dziwnym, nieregularnym kształcie nie dość, że sprawiały wrażenie niedawno umoczonych we krwi jakiejś bezbronnej ofiary, to wciąż się poruszały raz na jakiś czas otwierając się szerzej i wydając dźwięk podobny do okrzyku wojennego. Chłopak, mimo że paraliżował go strach, spróbował wsłuchać się w to, co ma mu do powiedzenia gość z zaświatów. ?Może posiadam dar, tak jak ten chłopczyk z <<Szóstego zmysłu>> i powinienem przekazać jej bliskim jakąś ważną wiadomość?? ? zaczął się zastanawiać.
? ?- Mar-hip-iusz hip ma hip-riusz ? postękiwała zjawa wciąż wpatrując się głęboko w jego oczy. Co miały oznaczać wydawane przez nią dźwięki ? chłopak nie wiedział i nawet nie miał pomysłu, od czego zacząć próbę rozszyfrowania tajemniczej wiadomości..
?Marhipiusz? Dziwaczne imię. A nawet bardzo dziwaczne. Nie znam chyba żadnego Marhipiusza? Nie, na pewno nie znam. Takich imion się tak łatwo nie zapomina. Marhipiusz, który posiada hipriusza ? dziwna ta zagadka. Hipriusz? Może to jakaś hybryda? Czego ci naukowcy dzisiaj nie wymyślą? Pewnie to krzyżówka hipopotama, tylko z czym?? ? te oto, prawie beztroskie rozmyślania przerwała straszna pewność. On tego potwora przecież zna i to, ku jego przerażeniu, bardzo blisko! Dużo bliżej, niż by sobie w zaistniałej sytuacji życzył. Tylko wtedy, gdy widział ją ostatnio, wyglądała inaczej? Całkiem inaczej. Była oszałamiająco piękna. Na jej duże, błękitne oczy o kształcie dwóch migdałów opadał niesforny blond kosmyk. Doskonale pamiętał, jak jeszcze tak niedawno patrzyła na niego zalotnie odgarniając włosy. Jej słodkiego głosu mógł słuchać godzinami, mimo że nigdy nie mówiła rzeczy bardzo zajmujących. O jej uśmiechu śnił po nocach, a wieczorami marzył, by go pocałowała. To na pewno nie była ta sama dziewczyna, bo nikt z bóstwa w potwora nie potrafi się zamienić w zaledwie kilka godzin. Nikt, absolutnie nikt, nawet aktor przy pomocy wykwalifikowanych stylistów, nie mógł się aż tak bardzo zmienić. To jednak musiał być zły sen, inne rozwiązania wydawały się chłopakowi godne brazylijskiej telenoweli, nie zaś realnego życia . Księżyc już kilka godzin wcześniej ustąpił miejsca słońcu, więc wilkołakiem na pewno nie była. Nie wiedział, gdzie szukać przyczyn tej nagłej i bardzo drastycznej przemiany. Przyjrzał się jej dokładnie jeszcze raz i wszystko, co wydawało mu się złowrogie i tajemnicze, okazało się bardzo trywialne, lecz nie mniej straszne.
Prawda była okrutna: ten potwór to ta sama dziewczyna, z którą kilka godzin wcześniej przyszedł na zabawę sylwestrową. Różowe szpony okazały się być jej nadzwyczajnej długości tipsami, które przykleiła sobie na cześć nadchodzącego Nowego Roku. Sińce pod oczami dziewczyny były efektem rozmazania się jej tuszu, który przy pomocy osiągnięć nauki i odrobiny magii mógł wydłużyć rzęsy o całe tysiąc procent (przynajmniej o tym przekonywała reklama). Misterna fryzura, którą podziwiał poprzedniego wieczora, zmieniła się w posklejane pasma odstających kudłów. Czerwone spojówki były efektem nieprzespanej nocy. Usta nie były umazane krwią, lecz najzwyklejszą szminką. Woń aldehydu octowego była efektem upojenia alkoholowego.
Wszystko wydało się chłopakowi proste i logiczne, choć szokujące. Wciąż jednak nie wiedział, cóż miały oznaczać tajemnicze dźwięki wydawane przez jego dziewczynę. Po raz kolejny wsłuchał się w jej słowa, tym razem już bez strachu, że zombie rzuci się na niego próbując wypruć mu wnętrzności. Te tajemnicze okrzyki, które wydawały mu się nawołującymi do walki, to była przecież najzwyklejsza na świecie czkawka, a powtarzane przez nią słowo to ?Mariusz? ? jego imię.
?Co jej powiedzieć, żeby się odczepiła? Jak zachowałby się prawdziwy gentelman?? ? te myśli z niesamowitą szybkością cwałowały przez jego umysł. Niestety, było już za późno. Ręce dziewczyny zdążyły już dosięgnąć jego szyi i opleść ją zachłannie, a karmazynowe usta złączyły się z jego pobladłymi wargami w namiętnym pocałunku.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Opowiadanie jak najbardziej w porządku, ciekawa i oryginalna koncepcja :)
Raczej nie ma się do czego przyczepić. Jedyne co, to ten aldehyd octowy - wytwarza się on w żołądku pod wpływem alkoholu, więc nie wiem czy można by tak łatwo wyczuć, (chyba że coś się jej zwróciło :)) ale oczywiście mogę się mylić, nie jestem chemikiem.
A i nie bardzo wiem do czego nawiązuje tytuł opowiadania i jaki jest z tego wszystkiego morał...
 

Kazus

Member
Dołączył
5.4.2008
Posty
40
Aldehyd octowy jest jak najbardziej poprawny i sprawdzony. Jestem na biol-chemie i nie tak dawno uczyłam się o tym w szkole. Zresztą nie piszę (a przynajmniej się staram) o rzeczach, których nie jestem pewna.
Tytuł... <Zastanawia się jak wyjaśnić żeby za bardzo nie zamotać.> Opowiadanie powstało pod wpływem chwili, wizji prawie. Miałam dość wysoką gorączkę. Uświadomiłam sobie, że chłopak, który zaprosił mnie na Sylwestra nie ma zielonego pojęcia jak wyglądam zmęczona, bez idealnego makijażu, zaspana... Zresztą chyba wielu chłopaków nie zna takich szczegółów już na początku znajomości z dziewczyną. Wielu nie zdaje sobie sprawy z potęgi makijażu i myśli, że wyglądamy tak samo zaraz po wstaniu z łóżka jak wieczorem na eleganckiej kolacji. Moja wizja polegała na tym, że w.w. chłopak uciekł w popłochu gdy mnie rano w Nowy Rok zobaczył.
Przestrogę, kierowaną do chłopaków, można sformułować tak: Nie każda dziewczyna, która z dużą ilością makijażu wygląda dobrze, jest naturalnie piękna.
Wreszcie się wysłowiłam.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
No to teraz już wszystko jasne :)
Tak jak mówiłem wcześniej - opowiadanie bardzo dobre, na poziomie. Niby z bio-chemu, a dusza humanisty :D
 

Goran

Member
Dołączył
15.2.2008
Posty
85
He, he! Masz poczucie humoru, nieźle się uśmiałem na zakończeniu. Opowiadanie bardzo dobre, chyba jedyne, które mi się podobało, z tych w klimatach nie fantasy, czy nie ziemskich czasów "Miecza i Topora". Masz talent pisarski, którego tylko pozazdrościć mogę. To bardzo ciekawa zdolność u biochemiczki.
Porównania, które zazwyczaj mnie męczą, tutaj były bardzo dobrze pomyślane i wstawione w odpowiednich miejscach. Cóż mogę rzec... Moja ocena: 9/10. Punkt odjęty za to że świat jest najzupełniej rzeczywisty, to jest współczesny, i nie ma śmierci, zniszczenia i KRWI! :p

Tak nawiasem - nareszcie przybyła na to forum przedstawicielka płci pięknej i pisarz w jednej osobie. To zazwyczaj na forach kończy się rewolucją. Jak przejdziesz już Noc Kruka, to mam nadzieję, że zaczniesz pisać opowiadanka w realiach Gothica...

Pozdrawiam
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
Cóż, przyznam, że przeczytałem to głównie z myślą, by pomścić zniewagę odnośnie poezji, którą kiedyś Pani popełniła [że ckliwą jest, czy coś w tym stylu], nie mniej, poza "nie realnego", które powinno być razem, nie znalazłem nic strasznego.
Huh.
Ale cóż, przeczytałem się i nawet uśmiechnąłem [choć zakończenie, przyznam, rozczarowało mnie, spodziewałem się bardziej biolhemowego rozwiązania]. Cóż. Biolhemowe poczucie humoru już takie jest, że pełnie będą czerpać z niego tylko skrzywione przez tą formację osoby.

A więc jako biolhem pozdrawiam biolhem.
O!
 

Arminas

Wybraniec Adonix'a
Dołączył
2.6.2007
Posty
994
To znaczy że... Eee... Moje koleżanki to sługi diabła, zombi chowające się pod makijażem?! Nieeee :p...

A tak na serio to naprawdę bardzo ładne opo. Na serio myślałem że to sen tego kola :p... Może zaczniesz pisać kryminały ala Pies Baskervelleów... Na końcu się okaże że wielki potwór to... Żona bez makijażu!!!!!! :D
 

Kazus

Member
Dołączył
5.4.2008
Posty
40
Mam trzy pomysły na opowiadania oparte na Gothicu, ale nie mogę się w sobie zebrać żeby to napisać.
Gothi, moje skrzywienia profilowe wychodzą w opowiadaniach pisanych pierwszoosobowo. Dokładne opisy narządów wewnętrznych sadystycznie zabijanych ofiar i tego typu sprawy.
Z błędem, który wskazałeś nie zgodzę się. Z tego, co się orientuję (a raczej wnioskuję z pewnych książek), taka pisownia jest dopuszczalna w pewnych sytuacjach. Np. w "Romansie wszechczasów" Joanny Chmielewskiej jest zdanie: "Hipopotamy to nie rogacizna.". W poprawność ortograficzną książek Chmielewskiej wierzę po przeczytaniu jej autobiografii (a raczej pięciu pierwszych tomów). W zacytowanym zdaniu ważniejsze jest to, że hipopotamy nie są rogacizną niż to, że są nierogacizną.
Mi w żadnym wypadku nie chodziło o świat nierealny. Jednak żeby nie budzić więcej kontrowersji wrzucę między "nie" a "realnego" słowo "zaś" i też będzie dobrze.

I słusznie, z "zaś" jest w porządku. Co do tej "rogacizny"... huh, kwestia gustu, moim zdaniem lepiej by wyglądała "nierogacizna". Niezależnie od tego "nierealnego" to inna część mowy i "nie realnego" wygląda paskudnie, i jest błędne, mógłbym założyć się o prostego banana, że na każdej pracy zaznaczono by Ci tam błąd - GW


Chcesz się zakładać? Ja bardzo chętnie. To, o co się zakładamy? Mnie by w pełni satysfakcjonowało gdybyś przez tydzień w sygnaturze miał informację o przegranym zakładzie. Podniesiesz rzuconą rękawicę? Mogę zapytać kilku polonistów, którzy poprawiają matury czy by mi punkty odjęli. Z tym nie ma najmniejszego problemu.
BTW nie cierpię jak mi się ktoś wcina. A kysz od mojego posta!

Dobra, dobra rację przyznaję, nie mniej bez "zaś" i tak to paskudnie wygląda ;p
 
Do góry Bottom