Harpia piękną była

Nazgul

Member
Dołączył
15.7.2004
Posty
358
Działo się to wczasach, kiedy Harpie były stworzeniami podobnymi do kobiet, ze skrzydłami u ramion. Były podobne do aniołów. Stąd ich ówczesna nazwa - Anioły Innosa. Jednak nie miały one nic wspólnego z bogami. Niektórzy nawet ludzie twierdzili, że służą Beliarowi. Jednak to przez pychę ludzką i chciwość przeszły na stronę Beliara i stały się ohydne jak noc. Działo się to w czasach, kiedy Khorinis była jeszcze wioską rybacką, dopiero co założoną. Samych Aniołów Innosa było już wówczas niewiele, a stało się to tak...
- Widzieliście ją, tego Anioła Innosa, kumie Serandesie?
- Widzieć nie widziałem, kumie Malonie, ale gdy byłem pewnego razu poławiać ryby łodzią koło wysepki, którą widać od brzegu, słyszałem jak śpiewała. Alem jej nie widział, bom bał się podejść.
- Alboż to Anioły Innosa śpiewają.
- Jakże to? Nie wiecie o tym kumie Malonie? Śpiewają! I jak jeszcze! Głos to ci się tak rozchodził po morzu, jakoby dzwonek srebrzysty dzwonił. Słuchałbyś dniem i nocą.
- No i? Co dalej?
- Ano nic dalej. Słuchałem, słuchałem, lubość mi się jakowaść rozpływała po kościach, aż w końcu śpiewanie ucichło. Widać Anioł Innosa schował się na noc w jaskini na urwisku. Bo już i słońce zachodziło, a ja powlokłem się do chaty, alem całą noc spać nie mógł, inom o tym aniele Innosa rozmyślał.
- Ciekawość! Warto by ją wypatrzyć, zobaczyć.
- Ale jak? Toć, jeśli nas ujrzy, pofrunie do swej jaskini na urwisku. A zresztą może to i grzech przyglądać sie takowej stworze i kuszącego jej śpiewania słuchać.
- Grzech nie grzech, nie wiada! Najlepiej zapytać o to ojca Pyratrona, Pustelnika, który należy do kręgu Magów Ognia. To człek mądry i pobożny, on powie i nauczy, co czynić nam należy.
- Rzetelnie mówicie, kumie Malonie, chodźmy do pustelnika Pyratrona.
- Ano to i chodźmy! Ryby przez ten czas z morza nie uciekną, a my się od duchowej osoby przeróżności dowiemy.
Tak rozmawiali ze sobą dwaj rybacy z młodego Khorinis w owych zamierzchłych czasach. Gdy na miejscu dzisiejszego Khorinis leżała niewielka rybacka osada otoczona gęstymi lasami, w których roiło się od grubego zwierza: kretoszczórów, ścierwojadów, wilków, cieniostworów i trolli.
- Więc powiadacie, że śpiewała?
- A jużci! Śpiewała, gadałem przecie.
- Hm! Często sobie tak podśpiewuje?
- A co dnia! Jak tylko słoneczko Innosa wstanie, a czerwienią i złotem pomaluje morze wraz ci się na falach jej piosenka rozlega.
- I długo też tak nuci?
- Do zachodu. Jak się ino ciemno zrobi na świecie, już jej nie słychać.
- To nocami nigdy z jaskini na urwisku nie wychodzi?
- Czy wychodzi, czy nie wychodzi, ja nie wiem, ale przypomniałem powiedzieć, że w pełnię miesiąca też śpiewa. Nieraz mnie ze snu budzi blask księżycowy, co do chałupy zagląda, siadam sobie na posłaniu, aż ci tu odgłos jakowy dolata z daleka, jakby skowronek, jakby dzwonek, jakby luteńki lipowe, to ona.
- O to mi chodziło właśnie, więc trzeba tak zrobić...
Zdumiał się na długą chwilę, a obaj rybacy czekali w skupieniu aż namyślił się co poradzić.
Ojciec Pyratron był to starzec wysoki, chudy, siwobrody, łysy jak kolano, odziany w długą czerwoną szatę Maga Ognia. Na pomarszczonym jego obliczu rysowała się powaga i dobroć. Jednak był on fantastycznie nastawiony do swojej religii. Nie uznawał innych stworzeń poza tymi, które Innos stworzył i szczerze je tępił. Wszyscy trzej siedzieli przed jamą pustelnika, na ławie uczynionej z dwóch pieńków, na których położono grubą obciosaną deskę.
Było to lipcowe popołudnie i cudnie było w boru, pachnącym żywicą i kwiatami. Ptaki śpiewały radośnie, pszczoły wesoło brzęczały, a ścierwojady uderzały jak młotkiem w korę rozłożystego dębu i wydłubywały robaki.
A ojciec Pyratron namyślał się, namyślał, aż rzecze.
- Trzeba więc tak zrobić, w pełnię miesiąca wybierzemy się we trzech łodzią na wysepkę Anioła Innosa. Na odzienia nasze należy naczepić gałęzi świeżo zerwanych, najlepiej lipowych, kwiatem okrytych. Żeby Anioł Innosa człowieka nie wyczuł, bo się nie pokaże na plaży. Zaczaimy się w krzakach przy samej plaży, a gdy wyjdzie i śpiewać zacznie, wtedy zarzucimy na nią sieć rybacką, święconą wodą skropimy, ile że takiego się żaden czar nie ima, zwiążemy i miłościwemu przywódcy Magów Ognia Ilanowi w Khorinis zawieziemy w darze. Niech ją trzyma w klasztorze na środku wyspy i niech mu podśpiewuje.
Ale uszy woskiem musimy sobie zatkać, żeby jej narzekań i lamentów nie słuchać, bo inaczej w nas serce tak zemdleje, że nie będziemy mieli mocy wziąć ją w niewole. Srodze jest żałośliwe aniele Innosa śpiewanie.
- Tak jest, jak mówicie ojcze Pyratronie, wiem ci ja o tym, bom te piosenki słyszał. Żaden miód by najprzedniejszy, tak człowieka nie upoi, jako on, głos Anioła Innosa. Tedy więc do pełni miesięcznej.
- Tak jest, do pełni.
I rozeszli się w swoje strony. Rybacy nad morze do wioski Khorinis do zarzuconych sieci, a ojciec Pyratron na modlitwę do Innosa.

Nadszedł upragniony dzień, wszyscy trzej mężczyźni spotkali się w osadzie i popłynęli łodzią na wyspę dobrze przygotowani do zadania. Była piękna, pogodna noc miesięczna. Srebrzysta pełnia żeglowała przez błękitne, usiane gwiazdami niebo i przyglądała się ziemi uśpionej, lasowi, osadzie i wysepce.
Ale nie wszyscy spali. Zza brzóz i wierzb stojących przy plaży, widać było trzy skulone postacie. Przycupnęły one wśród krzaków gęstych i ciekawymi oczami spoglądały na plażę. Mieniącą się srebrzyście od blasków tarczy miesięcznej. Byli to dwaj rybacy Serandes i Malon i pustelnik Mag Ognia Pyratron. Nagle z ciemności wynurzyła się przecudna postać. Była to dziewica nadziemskiej urody, ze skrzydłami u ramion, w świetle miesięcznym było ją widać doskonale. Miała długie blond włosy, spływające na białą, jakby wyrzeźbioną w marmurze szyję. Szafirowe jej oczy, wzniesione ku pełni, patrzyły dziwnie przejmująco i smutno, a ozdobiona lekkim rumieńcem twarzyczka takim tchnęła czarodziejskim urokiem, że przyglądającym się jej, rybakom aż serca zamarły ze wzruszenia.
Istota chwilę trwała w milczeniu, zapatrzona w niebo i gwiazdy, oto w ciszy tej czarownej nocy zadźwięczał śpiew tak piękny, tak kryształowo czysty, iż zdawało się, że księżyc i gwiazd miliony i ziemia i niebo zasłuchały się w niego do niepamięci.
Wtem z krzaku, cicho bez szelestu, wyskoczyły owe trzy postacie i nie tak szybko jak rzuca się zębacz drapieżny na przebiegającego ścierwojada, jak oni rzucili się na Anioła Innosa. Skrępowali ją siecią i wyciągnęli z plaży na murawę. Próżno się szamotała nieszczęsna, próżno ich ludzkim, a cudownym głosem zaklinała. Głos ten wzruszyć ich nie mógł, gdyż wedle rady ojca Pyratrona, uszy mięli woskiem szczelnie zatkane.
- Co teraz począć? Co z nią począć? Jęli się pytać obaj rybacy zdyszanym gorączkowym głosem.
- Co począć? Rzekł pustelnik. Poczekajcie, zaraz wam powiem. Nim ją do jego miłości arcymaga Ilana zawieziem, a wieźć przecież nie będziemy po nocy, zamkniemy Anioła Innosa w pustej chacie koło pastwiska położonego nad morzem koło urwiska, a pilnować ją będzie Baltasir, pastuch owiec. Skoro świt, wóz sianem wymościm i jazda do klasztoru! Dobrze mówię?
- Dobrze mówicie, ojcze Pyratronie, mądrze mówicie!
Pełnia świeciła nad polanką, gdzie rybacy złożyli skrępowaną piękność i widać ją było wybornie. Była piękną, podobną do ludzkiej kobiety istotą z wspaniałymi skrzydłami u ramion.
- Czas nam w drogę. - przemówił pustelnik - Bierzcie ją!
Serandes i Malon dźwignęli postać i włożyli ją do łodzi, po czym odpłynęli z wysepki do osady w Khorinis.

- Otwieraj Baltasirze!
- Otwieraj no co prędzej! Cóż to? Zarżnęli cię zbóje, że się nie ruszasz?
- Nie gramol się gamoniu! Skorzej! Skorzej!
I rozległy się głośne uderzenia krzepkich pięści Serandesa i Malona w drzwi chaty, oni to bowiem wraz z pustelnikiem Pyratronem dobijali się uporczywie do drzwi drewnianego budynku.
- A co tam? Kto tam? Toć idę, już idę! A któż tak to łomoce po nocy? Pali się, czy co takiego?
Zaszugrał ktoś bosymi nogami, odezwało się szerokie ziewnięcie w ciemnościach, niepewna ręka szukała zawory, znalazła ją, otworzyła, skrzypnęły drzwi i z mroku wynurzyła się gibka, młodzieńcza postać pastucha Baltasira.
- Chwała Innosowi, a czego to chcecie ojcze Pyratronie i wy Serandesie i Malonie?
- Cicho! Anioł Innosa! O, widzisz? Złapaliśmy ją. Niechaj tu przeleży do rana, a o świcie do klasztoru ją zawieziem.
- Anioł Innosa! Na wszystkich bogów! Prawda, jakaż ona śliczna.
- Nie prawił byś byle czego! Śliczna! Czarownica wiadomo!
Taką ci najcudniejszą postać przybierze, aby tym łacniej otumanić dusze Innosa.
- Innosie miły! Prawdę mówicie? To ona Innosa dusze tumani! I cóż ja mam z nią zrobić?
- Pilnować do zorzy! Ale pilnuj bez ustanku, nie zdrzemnij się. Uważaj żeby sieci nie zerwała i nie uciekła.
- Ha! Każcie pilnować, to będę pilnował, a kiedyż po nią przyjedziecie!?
- Skoro świt. Teraz ją położym w chacie, niech leży.
- A ty Baltasirze, pamiętaj, oka z niej nie spuszczaj! Patrz i patrz! Na twoją głowę ją dajem.
- Już wy się nie bójcie! Umiałem sobie dać radę z kretoszczurem, choć zły byłem, ja sam demon, to i z Aniołem Innosa poradzę. - No, bywaj zdrowy! Będziem tu z powrotem, tylko patrz!

Baltasir został sam na sam z Aniołem Innosa. Leżała ona pod ścianą chaty, na wprost jednego z otworów okiennych w przeciwległej ścianie wyciętych, a Baltasir siadł naprzeciwko i tak, jak mu kazali, patrzył w nią bacznie i oczu z dziwowiska nie spuszczał.
Pełnia świeciła w ten otwór ścienny mocnym blaskiem i osrebrzała cudowną twarzyczkę istoty, w której to jaśniały, jak gwiazdy modre, wilgotne od łez oczy.
I nie cniło się Baltasirowi patrzeć tak nieustannie na Anioła Innosa, bo nigdy, nigdy jak żywo nie widział podobnie urodziwego lica i źrenic. Nagle postać spojrzała na Baltasira swymi czarodziejskimi oczyma, uniosła przepiękną, oplecioną jasnymi włosami główkę. Otwarzyła koralowe usteczka i zaśpiewała. Zaśpiewała jakąś piosenkę bez słów, piosenkę tak cudną, że drzewa zza chaty przestały szumieć, a owcze pyski od trawy zwróciły w jej stronę, żuć przestały i zasłuchały się w oszałamiającą pieśń istoty.
Baltasir był na wpół przytomny. Jak żyje, nie słyszał nic podobnego. Śpiew Anioła Innosa grał na jego sercu tak, jak gra wiosna na sercu każdego człowieka. Uczuł, że dzieje się z nim coś niezwykłego, że jest jakiś lepszy, jakiś mądrzejszy, że otwierają się przed nim światy pełne Aniołów Innosa i cudów.
A istota spojrzała wprost w oczy Baltasira i rzekła:
- Rozwiąż mnie!
Nie zawahał się ani na chwilę. Poszedł w stronę Anioła Innosa i nożem rozciął krępujące ją liny.
A dziwowisko ślicznymi rączkami objęło go za szyję i szepnęło.
- Otwórz drzwi i chodź za mną.
Usłuchał. Otworzył drzwi i czekał co się stanie. Nie czekał długo, istota uniosła się ze słomy, na której leżała i poszła w stronę urwiska, a za nią Baltasir. Szła i śpiewała. Owce wyciągnęły pyski za nią i zaczęły beczeć żałośnie, drzewa szumiały do wtóru. A szumiały tak smutnie, aż niebo drobnymi łzami sypać zaczęło i zachmurzyło się ponuro. Baltasir nią urzeczony, szedł, bez woli, bez myśli. Ustał deszcz, wybłysnęło słońce, z chat wychodzili ludzie i ze zdumieniem patrzyli na taki widok nadzwyczajny. A istota szła i śpiewała. Gdy już była tuż, tuż nad urwiskiem, odwróciła się, spojrzała ku osadzie Khorinis i zawołała na głos cały:
- Kocham cię brzegu Khorinis, kochałam was, ludzie prości i serca dobrego, byłam wszą pieśnią, waszym czarem życia. Czemuż wzięliście mnie w niewolę, czemuż chcieliście, żebym w pętach w klasztorze na rozkaz arcymaga śpiewała? Śpiewałam wam ludzie prości, ludzie serca cichego i dobrego, ale na rozkaz nie chcę i nie będę. Skoro nie chciał mnie wasz bóg, będę służyła innemu. A gdy przyjdą ciężkie i twarde czasy, o których nie śni się wam, ani dzieciom wnuka dzieci waszych śnić się nie będzie. Będę stała po stronie tego, który spuści na rasę ludzką plagi nieszczęść, a ród mój będzie służył jemu.
Trwała chwila ciszy i nagle stała się rzecz niezwykła. Piękna istota zmieniła się nagle w okropną szkaradę, a śpiew jej stał się chrypliwy i nieznośny. Z czasem nazwano te istoty Harpiami. A tu tymczasem pędem do wioski lecą ku urwisku obaj rybacy i pustelnik stary, krzyczą:
- Łap, trzymaj, nie puszczaj!
Harpia odwróciła się i uleciała na swych okropnych skrzydłach z urwiska. Baltasir odwrócił się do tłumu i rzekł:
- Innos z wami.
Po czym popatrzył w stronę urwiska i skoczył w czeluście za harpią.

Minęły lata, a potem wieki. Na miejscu wioski powstało miasto ludne, bogate i warowne. Słowa upadłego Anioła Innosa stały się rzeczywistością. Plagi orków spadły na rasę ludzką. Beliar zdobywał przewagę. Ale z tłumów wyjawił się jeden człowiek, lecz to już zupełnie inna historia...

Mam nadzieje że to również wam sie spodoba. :D
 

Sir Lukas

Member
Dołączył
27.6.2004
Posty
687
nazgul wiesz ......... to jest napewno twoje ?? jak tak to naprawde masz wielki talent
 
A

Anonymous

Guest
To jest z gothic site tak samo jak zakon zła. :evil:
 
A

Anonymous

Guest
Opowiadanie z Gothic Site ! Ja na waszym miejscu zbanował bym obywatela Nazgula...
 

SoniC

Member
Dołączył
12.7.2004
Posty
391
Nazgul no prze koles jesteś... Od poczatku wiedziałem że to nie ty pisałeś, po pierwsze ty robisz mase błędów ortograficznych, a poza tym nikomu by sie nie chciało ( wiem po sobie ) pisac tyle długich textów... Nazgul, brak mi słów... Naprawde myślałeś, że nikt nie wpadnie na to, że te texciki są z Gothic site? I niemozliwoscią jest napisanie takich dwóch textów w takim krótkim czasie ( również wiem po sobie ) A wiesz że za plagiat i łamanie praw autorskich można iść do wieźienia? Oby nie zauważył tych textów ktoś z Gothic site, bo będziesz miał prze... cone. A autorem TEGO textu jest Gen_Hitler_pl... Nazgul, tym razem przeszedłeś samego siebie...
 

Sir Lukas

Member
Dołączył
27.6.2004
Posty
687
to ze błędów niezrobił to mnie nie zdziwiło bo mogł w wordzie pisać pierwsze opowiadanie tesh mnie nie zdziwiło bo jak ktos ma wyobraznie to moze napisać ale tu jush gozej było zdziwiły mnie słowa w tekscie uzywane pomyslałem ze z nazgula moze nowy tolkien sie zrobi :D troche podejzeń było :p a teraz do nazgula mogłeś dac to opowiadanie i napisać ze znalazłęś ciekawe opowaiadanie w sieci dajmy na to herr kapucyna :LD a nie sobie przywłąszczac i to jeszcze z gothic site gdzie kazdy z nas co jakis czas zagląda :p brawo nazgul 5 pkt w dół tak sie nie robi
ps do panów wyzej wymienionych nazgul zbanowany był jush 2 razy :) a pozatym ma zmiene ip
 
A

Anonymous

Guest
ps do panów wyzej wymienionych nazgul zbanowany był jush 2 razy :) a pozatym ma zmiene ip

Hehe, no to widać niezłe ziółko z niego ;).

BTW. Bardzo fajne forum :twisted: .
 

Alandil

Weteran
Weteran
Dołączył
27.9.2003
Posty
480
Nie mozna tego puscic plazem trzeba go jakos ukarac a tym sie zajmie najstraszliwsza postac o jakiej moglibysmy pomyslec, boje sie tego slowa wypowiedziec, ale to zrobi sam....Administrator :D
 
Do góry Bottom