Gothic: druga strona bariery
Prolog
Ciężkie, ciemne chmury leniwie snuły się po niebie. ,,Pewnie za niedługo się rozpada''- pomyślał Lee zmierzając do zamku w Vengardzie z nowymi raportami dla swego króla, Robhara II. Z każdym krokiem na jego plecach kołysał się duży, dwusieczny topór. Broń ta była niezwykle ostra, bez trudu potrafiła przeciąć na pół człowieka w średniej grubości zbroi. Lee niezwykle dbał o swoje cudeńko, nikomu nie pozwalał na zajmowanie się nim, osobiście go czyścił i ostrzył. Niejednokrotnie owa broń uratowała mu życie. Nie przepadał za zbrojami. Nawet podczas potyczki z Lukkorem nie używał jej. Nad ochronę, którą zapewniała przekładał szybkość machania orężem. Minąwszy rycerzy czuwających by nikt niepowołany nie przedostał się do króla skierował się do prywatnej komnaty swego pana.
*****
Lee zapukał w mosiężne drzwi i cierpliwie czekał. Kiedy usłyszał przytłumione proszę, wszedł przez nie do komnaty. Robhar stał zwrócony w kierunku okna wychodzącego na morze. Ubrany był w swoją szatę z herbem Myrthany. Na plecach wisiał czerwony płaszcz obszyty gronostajami. Chełm przyozdobiony koroną spoczywał na stoliku nocnym, obok królewskiego łoża.
- Co słychać w królestwie, Generale?- rzekł Robhar.
Lee wyczuł w głosie swego władcy zmęczenie. Gdy tamten się odwrócił, przeszył go dreszcz. Król Myrthany wyglądał starzej niż był w rzeczywistości. ,,Zdobycie tronu wiele go kosztowało. Ciekawe jaką cenę poniesie żeby utrzymać się na nim"- pomyślał i cicho westchnął.
- Panie mój, przynoszę raporty z królestwa.- mówiąc to Lee ukłonił się przed Robharem. Tamten tylko badawczo spojrzał na swego najwierniejszego sługę ale nic się nie odezwał, więc kontynuował.- Nie są one dobre. Mieszkańcy
Varantu nadal nie kwestionują twej władzy całkowicie panie. Niedawno nasze wojsko stacjonujące niedaleko Ben Erai, stłumiło bunt przeciw waszej wysokości. Kilkoro ocalałych ludzi pustyni powieszono na miejscu, ku przestrodze dla innych. Reszta została dzisiaj rano dostarczona do Vengardu. Ponad to szeptem mówi się, że assasyni knują o przejęciu Varantu dla siebie. Podobno Ishtar szykuje się do wypowiedzenia nam wojny. Na północy, w Nordmarze nie jest wcale lepiej. Klany niechętnie goszczą naszych żołnierzy u siebie. Kopalnie rudy na szczęście prosperują tak jak zawsze. Królu, jeszcze jedno...- Lee zawahał się. ,,Przecież ta wiadomość go kompletnie dobije".
Robhar, jakby czytał w jego myślach rzekł:
- Nie oszczędzaj mnie Generale. Jestem władcą całego kontynentu i muszę udźwignąć mą koronę, choćby ważyła wiele ton, nie mogę się pod nią ugiąć.
- Wedle życzenia panie. Otóż Górale co raz częściej wspominają o Orkach w najbardziej wysuniętych na północ kotlinach górskich.
Robhar po tych słowach wydał się jeszcze starszy. Orkowie, te dzikie, pełne furii stworzenia od zawsze budziły w nim lęk. Zjednoczył całą Myrthane, Khorinis i część Wysp Południowych pod swoje władanie. Pokonał wszystkich wrogów królestwa, oprócz jednego... Orków. To oni byli przyczyną wielu jego bezsennych nocy. Nie, to niemożliwe, przecież ich ziemie są położone daleko stąd. Co niby spowodowało tak nagłą agresje, że postanowili najechać królestwo ludzi? Jest tylko jeden sposób żeby sprawdzić te pogłoski. Opanował strach i zwrócił się do Lee:
- Niezwłocznie wyruszysz do Nordmaru aby poszukać jakichkolwiek śladów Orków. Musimy zweryfikować te plotki. Jeżeli okażą się prawdziwe to, to...
- To co panie?
- Jesteśmy zgubieni...
Jeżeli podoba Ci sie opowiadanie to zapraszam na http://gothicdrugastronabariery.blog.onet.pl/ po więcej.
Prolog
Ciężkie, ciemne chmury leniwie snuły się po niebie. ,,Pewnie za niedługo się rozpada''- pomyślał Lee zmierzając do zamku w Vengardzie z nowymi raportami dla swego króla, Robhara II. Z każdym krokiem na jego plecach kołysał się duży, dwusieczny topór. Broń ta była niezwykle ostra, bez trudu potrafiła przeciąć na pół człowieka w średniej grubości zbroi. Lee niezwykle dbał o swoje cudeńko, nikomu nie pozwalał na zajmowanie się nim, osobiście go czyścił i ostrzył. Niejednokrotnie owa broń uratowała mu życie. Nie przepadał za zbrojami. Nawet podczas potyczki z Lukkorem nie używał jej. Nad ochronę, którą zapewniała przekładał szybkość machania orężem. Minąwszy rycerzy czuwających by nikt niepowołany nie przedostał się do króla skierował się do prywatnej komnaty swego pana.
*****
Lee zapukał w mosiężne drzwi i cierpliwie czekał. Kiedy usłyszał przytłumione proszę, wszedł przez nie do komnaty. Robhar stał zwrócony w kierunku okna wychodzącego na morze. Ubrany był w swoją szatę z herbem Myrthany. Na plecach wisiał czerwony płaszcz obszyty gronostajami. Chełm przyozdobiony koroną spoczywał na stoliku nocnym, obok królewskiego łoża.
- Co słychać w królestwie, Generale?- rzekł Robhar.
Lee wyczuł w głosie swego władcy zmęczenie. Gdy tamten się odwrócił, przeszył go dreszcz. Król Myrthany wyglądał starzej niż był w rzeczywistości. ,,Zdobycie tronu wiele go kosztowało. Ciekawe jaką cenę poniesie żeby utrzymać się na nim"- pomyślał i cicho westchnął.
- Panie mój, przynoszę raporty z królestwa.- mówiąc to Lee ukłonił się przed Robharem. Tamten tylko badawczo spojrzał na swego najwierniejszego sługę ale nic się nie odezwał, więc kontynuował.- Nie są one dobre. Mieszkańcy
Varantu nadal nie kwestionują twej władzy całkowicie panie. Niedawno nasze wojsko stacjonujące niedaleko Ben Erai, stłumiło bunt przeciw waszej wysokości. Kilkoro ocalałych ludzi pustyni powieszono na miejscu, ku przestrodze dla innych. Reszta została dzisiaj rano dostarczona do Vengardu. Ponad to szeptem mówi się, że assasyni knują o przejęciu Varantu dla siebie. Podobno Ishtar szykuje się do wypowiedzenia nam wojny. Na północy, w Nordmarze nie jest wcale lepiej. Klany niechętnie goszczą naszych żołnierzy u siebie. Kopalnie rudy na szczęście prosperują tak jak zawsze. Królu, jeszcze jedno...- Lee zawahał się. ,,Przecież ta wiadomość go kompletnie dobije".
Robhar, jakby czytał w jego myślach rzekł:
- Nie oszczędzaj mnie Generale. Jestem władcą całego kontynentu i muszę udźwignąć mą koronę, choćby ważyła wiele ton, nie mogę się pod nią ugiąć.
- Wedle życzenia panie. Otóż Górale co raz częściej wspominają o Orkach w najbardziej wysuniętych na północ kotlinach górskich.
Robhar po tych słowach wydał się jeszcze starszy. Orkowie, te dzikie, pełne furii stworzenia od zawsze budziły w nim lęk. Zjednoczył całą Myrthane, Khorinis i część Wysp Południowych pod swoje władanie. Pokonał wszystkich wrogów królestwa, oprócz jednego... Orków. To oni byli przyczyną wielu jego bezsennych nocy. Nie, to niemożliwe, przecież ich ziemie są położone daleko stąd. Co niby spowodowało tak nagłą agresje, że postanowili najechać królestwo ludzi? Jest tylko jeden sposób żeby sprawdzić te pogłoski. Opanował strach i zwrócił się do Lee:
- Niezwłocznie wyruszysz do Nordmaru aby poszukać jakichkolwiek śladów Orków. Musimy zweryfikować te plotki. Jeżeli okażą się prawdziwe to, to...
- To co panie?
- Jesteśmy zgubieni...
Jeżeli podoba Ci sie opowiadanie to zapraszam na http://gothicdrugastronabariery.blog.onet.pl/ po więcej.