Generał Dirin
Prolog
Generał Dirin był na wielu bitwach, a szczerze mówiąc to na czterech. Teraz, gdy król
Rhobar II zdjął go ze stanowiska dowódcy, zamierzał samodzielnie uzbierać wielką armię, by podbić całą Myrthanę. Na razie miał około stu ludzi, którzy już teraz walczyli. Jednak nie wiedział, że będzie musiał jeszcze pokonać orków, by dojść do króla i zdobyć tron. Chciał się zemścić za upokorzenie, na które wystawił go król...
Na niewielkim pustkowiu toczyła się mała bitewka. Na wzgórze stał san generał Dirin, który patrzył i nadzorował swoich ludzi. Zamierzał ich wyćwiczyć na prawdziwych wojowników. Na dole walczyło około setka ludzi z trzydziestoma orkami. Z taką przewagą musieli wygrać. Dirina nie obchodziło ilu straci ludzi, wiedział, że na pewno im nie pomoże. Muszą się nauczyć samodzielności, pomyślał. Walka trwała około godzinę. Wszystkie orki zostały wyrżnięte, a Dirin stracił tylko czterdziestu ludzi. Ocalali zbierali łupy, a Dirin im się przyglądał. Nagle od tyłu zaatakował go jakiś ork. Generał się go nie bał. Wyciągnął jednym szybkim ruchem ręki miecz z pochwy i czekał, aż stwór dobiegnie. Bestia ryczała i biegła jak najszybciej mogła, a gdy dobiegła nie zdążyła nawet zaatakować. Dirin był szybszy. Z szyi orka po chwili spadła głowa, a ciał padło na ziemię. Generał czuł okropny smród, ale takie były uroki wojny z orkami.
Gdy wszyscy już się przygotowali do powrotnej drogi do miasta, Dirin wsiadł na konia i pojechał na przedzie. Droga trwała cztery godziny, a wszyscy żołnierze po dojściu byli okropnie zmęczenie. Od razu poszli do łóżek, prócz kilkunastu, którzy poszli za generałem do jego sali. Dirin usiadł na tronie i czekał na słowa swoich poddanych. Jeden z żołnierzy się odezwał.
- Na zewnątrz czeka posłaniec.
- Niech wejdzie. – odezwał się Dirin.
Do sali wszedł cały czerwony na twarzy posłaniec. Po jego minie wyglądało, że nie ma dobrych wieści.
- Panie, nie mogłem przejść przez palisady orków...
- Nie dostarczyłeś wiadomości? – zapytał już trochę zdenerwowany generał.
- Nie mogłem prze...
- Zawiodłeś mnie. – Dirin skinął lekko głową na stającego z tyłu żołnierza, który zaczął już po cichutku wyciągać kuszę i ładować bełt.
- Wybacz panie, następnym razem...
- Nie będzie następnego razu. – Dirin jeszcze raz skinął głową, i żołnierz stojący z tyłu wystrzelił pocisk.
Bełt wbił się w ciało posłańca jak nóż w masło. Zaostrzony czubek bełtu wystawał z ciała, a generał miał twarz obryzganą krwią. Dwóch żołnierzy podeszło do ciała, po czym je wyniosło na zewnątrz, a trzeci dał generałowi szmatkę. Dirin szybko wytarł twarz z krwi i rzucił nią w osobę, która dała mu ją.
Generał Dirin musiał zrobić coś, co robił każdego dnia. Wstał z tronu i udał się w stronę wyjścia. Nikt nie chciał za nim iść, wszyscy się bali go zatrzymać, gdy szedł zrobić coś, co robił zawsze sam. Dirin wyszedł z obozu i udał się ścieżką w stronę pobliskiego pagórka. Na końcu drogi był grób, grób jego ojca Zaridina. Zginął on w bitwie o Kronostiris, gdzie wykazał się prawdziwym męstwem i odwagą. Dirin wyciągnął miecz i wbił go w ziemię, po czym złapał rączkę i uklęknął. Zamknął oczy i zaczął się modlić.
Modlił się około piętnastu minut, gdy ciszę przerwał mu głos jego kapitana. Wstał i odwrócił się. Ów kapitan nie był sam, zabrał ze sobą swojego zastępcę.
- Panie generale, nie chciałem przeszkadzać, ale mam ważną wiadomość. – rzekł kapitan.
- Ważną? Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego, jeśli ośmieliłeś przerwać mi moją modlitwę. – powiedział Dirin.
- Wojska Rhobara zbliżają się w naszą stronę, obawiam się, że król domyślił się, że planujemy atak na niego.
- I tylko to? A więc przygotować wojska. – rozkazał Dirin.
- Ale panie generale, wszyscy ludzie są zmęczeni...
- Kwestionujesz moje rozkazy? - generał po cichu wyciągnął sztylet i rzucił w stronę kapitana, który nie spodziewał się niczego takiego. Trafiony człowiek padł po chwili i marł. – Gratuluję awansu kapitanie. – rzekł do byłego zastępcy kapitana. – Mam nadzieję, że będziesz mądrzejszy od niego, i nie będzie kwestionował moich rozkazów.
- Tak jest generale.
- A teraz wykonaj mój rozkaz i już nigdy mi nie przerywaj w modlitwie. – rzekła generał.
Po tych słowach Dirin znów uklęknął i zaczął się modlić. Nowy kapitan chwile patrzył na generała i odwrócił się, po czym udał się do obozu.
Modlitwa dobiegła końca i Dirin także wrócił do obozu. Wszedł do swojej sali i czekał na wieści i na swoich ludzi. Nie czekał długo, gdyż do sali weszło około piętnastu ludzi. Ustawili się pod ścianami i jeden zaczął mówić:
- Panie generale, wojsko już jest przygotowane. Kiedy wyruszamy?
- Zmieniłem plany. Niech jeszcze odpoczną. – odpowiedział Dirin.
- Ale...
- Kwestionujesz moje rozkazy?
- Nie panie generale.
- Więc rób swoje, a co do was mam pewne zadanie. Macie odnaleźć wojownika imieniem Drak. Walczył on w bitwie o Woriand, gdzie był jednym z najlepszych. Zrozumiano?
- TAK PANIE GENERALE! – krzyknęli wszyscy prócz jednego człowieka.
- Czy ty zamierzasz nie wykonać rozkazu? – zapytał Dirin człowieka, który jako jedyny nie krzyknął.
- Mam złą wiadomość generale, on nie żyje. – odpowiedział.
- Nie żyje? Hmmm... A był to taki dobry wojownik. No cóż, więc przygotujcie żołnierzy i rankiem wyruszymy w drogę. Rozejść się.
Wszyscy posłusznie wyszli z komnaty generała i poszli wykonać zadania. Generał siedział i rozmyślał. Następnego ranka żołnierze już czekali na wymarsz, a Dirin stał na przedzie, i po chwili wyszli...
C.D.N. ...
Prolog
Generał Dirin był na wielu bitwach, a szczerze mówiąc to na czterech. Teraz, gdy król
Rhobar II zdjął go ze stanowiska dowódcy, zamierzał samodzielnie uzbierać wielką armię, by podbić całą Myrthanę. Na razie miał około stu ludzi, którzy już teraz walczyli. Jednak nie wiedział, że będzie musiał jeszcze pokonać orków, by dojść do króla i zdobyć tron. Chciał się zemścić za upokorzenie, na które wystawił go król...
Na niewielkim pustkowiu toczyła się mała bitewka. Na wzgórze stał san generał Dirin, który patrzył i nadzorował swoich ludzi. Zamierzał ich wyćwiczyć na prawdziwych wojowników. Na dole walczyło około setka ludzi z trzydziestoma orkami. Z taką przewagą musieli wygrać. Dirina nie obchodziło ilu straci ludzi, wiedział, że na pewno im nie pomoże. Muszą się nauczyć samodzielności, pomyślał. Walka trwała około godzinę. Wszystkie orki zostały wyrżnięte, a Dirin stracił tylko czterdziestu ludzi. Ocalali zbierali łupy, a Dirin im się przyglądał. Nagle od tyłu zaatakował go jakiś ork. Generał się go nie bał. Wyciągnął jednym szybkim ruchem ręki miecz z pochwy i czekał, aż stwór dobiegnie. Bestia ryczała i biegła jak najszybciej mogła, a gdy dobiegła nie zdążyła nawet zaatakować. Dirin był szybszy. Z szyi orka po chwili spadła głowa, a ciał padło na ziemię. Generał czuł okropny smród, ale takie były uroki wojny z orkami.
Gdy wszyscy już się przygotowali do powrotnej drogi do miasta, Dirin wsiadł na konia i pojechał na przedzie. Droga trwała cztery godziny, a wszyscy żołnierze po dojściu byli okropnie zmęczenie. Od razu poszli do łóżek, prócz kilkunastu, którzy poszli za generałem do jego sali. Dirin usiadł na tronie i czekał na słowa swoich poddanych. Jeden z żołnierzy się odezwał.
- Na zewnątrz czeka posłaniec.
- Niech wejdzie. – odezwał się Dirin.
Do sali wszedł cały czerwony na twarzy posłaniec. Po jego minie wyglądało, że nie ma dobrych wieści.
- Panie, nie mogłem przejść przez palisady orków...
- Nie dostarczyłeś wiadomości? – zapytał już trochę zdenerwowany generał.
- Nie mogłem prze...
- Zawiodłeś mnie. – Dirin skinął lekko głową na stającego z tyłu żołnierza, który zaczął już po cichutku wyciągać kuszę i ładować bełt.
- Wybacz panie, następnym razem...
- Nie będzie następnego razu. – Dirin jeszcze raz skinął głową, i żołnierz stojący z tyłu wystrzelił pocisk.
Bełt wbił się w ciało posłańca jak nóż w masło. Zaostrzony czubek bełtu wystawał z ciała, a generał miał twarz obryzganą krwią. Dwóch żołnierzy podeszło do ciała, po czym je wyniosło na zewnątrz, a trzeci dał generałowi szmatkę. Dirin szybko wytarł twarz z krwi i rzucił nią w osobę, która dała mu ją.
Generał Dirin musiał zrobić coś, co robił każdego dnia. Wstał z tronu i udał się w stronę wyjścia. Nikt nie chciał za nim iść, wszyscy się bali go zatrzymać, gdy szedł zrobić coś, co robił zawsze sam. Dirin wyszedł z obozu i udał się ścieżką w stronę pobliskiego pagórka. Na końcu drogi był grób, grób jego ojca Zaridina. Zginął on w bitwie o Kronostiris, gdzie wykazał się prawdziwym męstwem i odwagą. Dirin wyciągnął miecz i wbił go w ziemię, po czym złapał rączkę i uklęknął. Zamknął oczy i zaczął się modlić.
Modlił się około piętnastu minut, gdy ciszę przerwał mu głos jego kapitana. Wstał i odwrócił się. Ów kapitan nie był sam, zabrał ze sobą swojego zastępcę.
- Panie generale, nie chciałem przeszkadzać, ale mam ważną wiadomość. – rzekł kapitan.
- Ważną? Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego, jeśli ośmieliłeś przerwać mi moją modlitwę. – powiedział Dirin.
- Wojska Rhobara zbliżają się w naszą stronę, obawiam się, że król domyślił się, że planujemy atak na niego.
- I tylko to? A więc przygotować wojska. – rozkazał Dirin.
- Ale panie generale, wszyscy ludzie są zmęczeni...
- Kwestionujesz moje rozkazy? - generał po cichu wyciągnął sztylet i rzucił w stronę kapitana, który nie spodziewał się niczego takiego. Trafiony człowiek padł po chwili i marł. – Gratuluję awansu kapitanie. – rzekł do byłego zastępcy kapitana. – Mam nadzieję, że będziesz mądrzejszy od niego, i nie będzie kwestionował moich rozkazów.
- Tak jest generale.
- A teraz wykonaj mój rozkaz i już nigdy mi nie przerywaj w modlitwie. – rzekła generał.
Po tych słowach Dirin znów uklęknął i zaczął się modlić. Nowy kapitan chwile patrzył na generała i odwrócił się, po czym udał się do obozu.
Modlitwa dobiegła końca i Dirin także wrócił do obozu. Wszedł do swojej sali i czekał na wieści i na swoich ludzi. Nie czekał długo, gdyż do sali weszło około piętnastu ludzi. Ustawili się pod ścianami i jeden zaczął mówić:
- Panie generale, wojsko już jest przygotowane. Kiedy wyruszamy?
- Zmieniłem plany. Niech jeszcze odpoczną. – odpowiedział Dirin.
- Ale...
- Kwestionujesz moje rozkazy?
- Nie panie generale.
- Więc rób swoje, a co do was mam pewne zadanie. Macie odnaleźć wojownika imieniem Drak. Walczył on w bitwie o Woriand, gdzie był jednym z najlepszych. Zrozumiano?
- TAK PANIE GENERALE! – krzyknęli wszyscy prócz jednego człowieka.
- Czy ty zamierzasz nie wykonać rozkazu? – zapytał Dirin człowieka, który jako jedyny nie krzyknął.
- Mam złą wiadomość generale, on nie żyje. – odpowiedział.
- Nie żyje? Hmmm... A był to taki dobry wojownik. No cóż, więc przygotujcie żołnierzy i rankiem wyruszymy w drogę. Rozejść się.
Wszyscy posłusznie wyszli z komnaty generała i poszli wykonać zadania. Generał siedział i rozmyślał. Następnego ranka żołnierze już czekali na wymarsz, a Dirin stał na przedzie, i po chwili wyszli...
C.D.N. ...