Pomyślałem że mój stary temat wyparował bezpowrotnie z forum. Więc założyłem go jeszcze raz...
Rozdział 1
Pewnego dnia w Khorinis kupiec imieniem Fisk rozmawia z jakimś ciemnym typkiem w bocznej alejce koło sklepu pod jaszczurem.
- I pamiętaj, nikomu nie wygadaj – przypominał Fisk
- Oczywiście, ale za 50% zysku! – zakrzyknął mężczyzna
- Zawsze lubiłeś się targować…
- Zgadzasz się?
- Nigdy w życiu! – syknął Fisk – 40% to moje ostatnie zdanie
- Zawsze nieustępliwy, cały ty. Niech ci będzie.
-Pamiętasz? Jutro, przynieś mi to.
Mężczyzna wymknął się niczym cień, Fisk nim zdążył się obejrzeć stracił go z oczu.
- Dalej w dobrej formie, bardzo dobrze. Mam nadzieję że się wywiążesz Mordrag.
Następnego ranka Fiska obudził hałas na podwórzu.
Większość mieszkańców górnego miasta stała już przed swoimi drzwiami, Fisk dołączył do nich. W oddali widać było trzech mężczyzn, widoczne było że jeden z nich ucieka. Gdy postacie zaczęły się zbliżać, Fisk rozpoznał pierwszego z nich, to on, Mordrag. W ręku trzymał sakiewkę.
- Nie durniu! Tylko tu nie biegnij! – przeszyła myśl Fiska
Mordrag podbiegł.
-Łap! Fisk! Ratuj łup!- krzyknął rzucając Fiskowi sakwę.
Kupiec mimowolnie chwycił porzucony przedmiot. Jeden ze strażników miejskich minął kram Fiska i ruszył w pogoni za Mordragiem. Drugi zatrzymał się tuż przed sklepem.
-No, no. Co my tu mamy? Współudział? – warknął strażnik
- O cholera!
Tak brzmiało ostatnie słowo Fiska nim rzucił się do ucieczki.
Na następny dzień w celi więziennej.
- Ty *****! Jak mogłeś być tak nieostrożny! – awanturował się FIsk
- Czego chcesz? Nie musiałeś łapać sakwy
Nagle pod ich nogami przebiegł szczur.
- Ale tu syf! Na ścianach i suficie grzyby, a po podłodze biegają szczury! – awanturował się dalej kupiec
W tej chwili przed ich oczami ukazał się strażnik.
- No szczęściarze, jutro jedziecie do koloni górniczej. Do zobaczenia jutro! Ha ha ha
- Ale wpadliśmy…. – wypalił Mordrag
Nazajutrz Fisk wraz z Mordragiem prowadzeni przez strażnika zbliżali się coraz bardziej do miejsca wymiany.
- Gdybym nie był skuty uwolnił bym nas!
- Zachowaj siły na później! – odpowiedział Fisk
- Zamknijcie się! Już się zbliżamy. – zakończył rozmowę strażnik
Stanęli zaraz przed niebieską barierą, która zdawała się falować i zmieniać kolor.
-Dobrze, macie jakieś ostatnie pytanie przed przeczytaniem wam….
-Tak! Oszczędź nas i nie czytaj – krzyknął ze złością Fisk
- Jeśli taka wola! Zrzucajcie ich!
Strażnicy wysunęli się na przód i zrzucili obydwóch winowajców w dół, prosto do stawu po drugiej stronie bariery.
Rozdział 2
- Brrrrrr! Jestem cały mokry! Mogli uprzedzić że tu jest woda! – krzyczał zdenerwowany Mordrag
- Patrz! Ktoś tu idzie! – powiedział Fisk kierując rękę w stronę nadchodzącego mężczyzny z łukiem na plecach.
- Witajcie. Jestem Diego. Zajmuję się tutaj nowymi w kolonii. – wyrecytował z pamięci człowiek z włosami zwiniętymi w koński ogon.
- Taak, witaj. Ja się zwijam! – krzyczał już biegnąc Mordrag
- Co mu jest? – spytał Diego
- Chyba myślał że się zemszczę tak od razu, przez niego tu jesteśmy, tak w ogóle, jestem Fisk.
- No dobrze, idziesz ze mną do obozu? Masz jeszcze do wyboru obóz sekty, ale to wariaci. Nowy obóz dopiero jest w budowie. – wyjaśnił Diego
- No więc idę z tobą, nie potrzebujecie może jakiegoś kupca? – spytał
- Kupcami mogą zostać tylko Cienie. A ty nim nie jesteś.
- Jak mogę nim zostać?
- Wybierają właśnie nowego przywódcę Cieni. Groncha zabił cieniostwór, nie jest mi go szkoda. Był z niego kawał sukinsyna. Zostawmy jednak sentymenty na boku. Chcę zostać e szefem Cieni. Jeśli zagłosujesz na mnie i wygram…
- Rozumiem, jeśli załatwię ci wygraną to zostanę Cieniem i dostane swój własny kramik? – przerwał Fisk
- Umowa stoi? – spytał już zniecierpliwiony Diego
- Niech będzie!
Ruszyli wzdłuż ścieżki, po drodze Fisk oglądał krajobraz którego na pewno będzie widywał przez długi czas. Wyżyny pokrywały cały teren, część była pokryta trawą, drzewami i innymi roślinami.
- Nie jest tu tak źle – pomyślał Fisk
- Jeśli się tu ustawię, to powinno być znośnie
- Daleko jeszcze? – spytał Diega
- Widzisz te wieże?
- Tak.
- To właśnie Stary Obóz, ale uważaj. Nikt ciebie tutaj nie będzie pilnował. Żądzą tu twarde zasady. Jeśli kogoś zaczepisz, będziesz odpowiadał przed nim. Nie ma tu strażników miejskich którzy by ci pomogli. Zrozumiałeś? – wyjaśnił Cień
- Ma się rozumieć!
Zaczęli się zbliżać do bramy, była duża, kamienna. Zardzewiałe metalowe kraty czekał aż strażnicy pozwolą im się opuścić.
- Kolejny nowy, Diego? – spytał strażnik uśmiechając się
- Tak, wpuścisz nas prawda? – uśmiech wpełzł na twarz Diega
- Oczywiście, nie ma potrzeby do…- twarz strażnika była widocznie przerażona
- Tak, tak nie zapominaj o tym
Diego przeszedł przez bramę i zniknął w środku obozu.
- Ruszaj się patałachu!
- Jestem pod ochroną Diega, więc uważaj!
- Ah tak, wchodź – powiedział z widocznie zniesmaczoną miną
Słońce na chwilę zniknęło za murem, Fisk znalazł się pod przejmującym cieniem bramy.
- Jeszcze kilka kroków i będę w środku – pomyślał Fisk
- Najpierw trzeba zaskarbić sobie jakieś kontakty i pieniądze…
Fisk przekroczył bramę.
-Znalazłem się wśród skazańców. Może i nawet morderców. – ta myśl wywołała dreszcz na ciele Fiska.
Drewniane domy kończyły się zaraz obok kolejnych murów, ich wygląd jak i wierze wznoszące się nad nimi wskazywały że jest to jakiś warowny zamek.
- Z tego co mówił Diego, jego chata znajduję się koło wejścia do zamku, lepiej go poszukam
Rzeczywiście, parę metrów od bramy do zamku znajdowała się chata, przed nią ławka na której siedział Diego.
- Nie tego się spodziewałeś prawda? – rozpoczął rozmowę Diego
- Nie mam wysokich wymagań. Powiedz mi tylko gdzie znajdę wolną chatę?
- A tam, spójrz – wskazał na chatę obok
- Możesz ją zająć, ostatni właściciel zbiegł do obozu na bagnie.
Fisk wyruszył do swojego przyszłego domu, był drewniane jak wszystkie inny, wyróżniał go tylko dziwny materiał zawieszony na oknach.
- Cóż to? – powiedział Fisk widząc tkaninę
- Przecież to nić stworzona z sierści cieniostwora! Skąd się to tu wzięło?- mówił przejęty chowając szybko i skwapliwie swój łup
Fisk stanął przed drzwiami, nie był pewien czy chce wiedzieć co znajduję się za nimi.
Przełamując swoje obawy pchnął drzwi które mocno zaskrzypiały. W środku było ciemno, okna nie wpuszczały dużo światła do izby. W kącie stało łóżko, obok skrzynia i drewniane meble, w tym stół i krzesło.
- Będę miał dalej szczęście i będzie coś w skrzyni? – powiedział do siebie Fisk z drwiną w głosie
Skrzynia o dziwo nie miała zamka, otworzenie nie sprawiło Fiskowi żadnego problemu.
W środku znalazł 5 bryłek rudy.
- Ruda? Żadnego złota! Będę musiał sam zdobyć złoto
Zaczęło się ściemniać, Fisk pomimo swojej odporności na senność pod wpływem wrażeń ułożył się do snu.
- Może następny dzień coś wyjaśni?
Napiszcie mi czy się wam podoba i oceńcie go w skali od 1 do 10.
Chciałbym też wiedzieć czy powinienem pisać kolejne rozdziały, jaka jest wasza opinia?
Rozdział 1
Pewnego dnia w Khorinis kupiec imieniem Fisk rozmawia z jakimś ciemnym typkiem w bocznej alejce koło sklepu pod jaszczurem.
- I pamiętaj, nikomu nie wygadaj – przypominał Fisk
- Oczywiście, ale za 50% zysku! – zakrzyknął mężczyzna
- Zawsze lubiłeś się targować…
- Zgadzasz się?
- Nigdy w życiu! – syknął Fisk – 40% to moje ostatnie zdanie
- Zawsze nieustępliwy, cały ty. Niech ci będzie.
-Pamiętasz? Jutro, przynieś mi to.
Mężczyzna wymknął się niczym cień, Fisk nim zdążył się obejrzeć stracił go z oczu.
- Dalej w dobrej formie, bardzo dobrze. Mam nadzieję że się wywiążesz Mordrag.
Następnego ranka Fiska obudził hałas na podwórzu.
Większość mieszkańców górnego miasta stała już przed swoimi drzwiami, Fisk dołączył do nich. W oddali widać było trzech mężczyzn, widoczne było że jeden z nich ucieka. Gdy postacie zaczęły się zbliżać, Fisk rozpoznał pierwszego z nich, to on, Mordrag. W ręku trzymał sakiewkę.
- Nie durniu! Tylko tu nie biegnij! – przeszyła myśl Fiska
Mordrag podbiegł.
-Łap! Fisk! Ratuj łup!- krzyknął rzucając Fiskowi sakwę.
Kupiec mimowolnie chwycił porzucony przedmiot. Jeden ze strażników miejskich minął kram Fiska i ruszył w pogoni za Mordragiem. Drugi zatrzymał się tuż przed sklepem.
-No, no. Co my tu mamy? Współudział? – warknął strażnik
- O cholera!
Tak brzmiało ostatnie słowo Fiska nim rzucił się do ucieczki.
Na następny dzień w celi więziennej.
- Ty *****! Jak mogłeś być tak nieostrożny! – awanturował się FIsk
- Czego chcesz? Nie musiałeś łapać sakwy
Nagle pod ich nogami przebiegł szczur.
- Ale tu syf! Na ścianach i suficie grzyby, a po podłodze biegają szczury! – awanturował się dalej kupiec
W tej chwili przed ich oczami ukazał się strażnik.
- No szczęściarze, jutro jedziecie do koloni górniczej. Do zobaczenia jutro! Ha ha ha
- Ale wpadliśmy…. – wypalił Mordrag
Nazajutrz Fisk wraz z Mordragiem prowadzeni przez strażnika zbliżali się coraz bardziej do miejsca wymiany.
- Gdybym nie był skuty uwolnił bym nas!
- Zachowaj siły na później! – odpowiedział Fisk
- Zamknijcie się! Już się zbliżamy. – zakończył rozmowę strażnik
Stanęli zaraz przed niebieską barierą, która zdawała się falować i zmieniać kolor.
-Dobrze, macie jakieś ostatnie pytanie przed przeczytaniem wam….
-Tak! Oszczędź nas i nie czytaj – krzyknął ze złością Fisk
- Jeśli taka wola! Zrzucajcie ich!
Strażnicy wysunęli się na przód i zrzucili obydwóch winowajców w dół, prosto do stawu po drugiej stronie bariery.
Rozdział 2
- Brrrrrr! Jestem cały mokry! Mogli uprzedzić że tu jest woda! – krzyczał zdenerwowany Mordrag
- Patrz! Ktoś tu idzie! – powiedział Fisk kierując rękę w stronę nadchodzącego mężczyzny z łukiem na plecach.
- Witajcie. Jestem Diego. Zajmuję się tutaj nowymi w kolonii. – wyrecytował z pamięci człowiek z włosami zwiniętymi w koński ogon.
- Taak, witaj. Ja się zwijam! – krzyczał już biegnąc Mordrag
- Co mu jest? – spytał Diego
- Chyba myślał że się zemszczę tak od razu, przez niego tu jesteśmy, tak w ogóle, jestem Fisk.
- No dobrze, idziesz ze mną do obozu? Masz jeszcze do wyboru obóz sekty, ale to wariaci. Nowy obóz dopiero jest w budowie. – wyjaśnił Diego
- No więc idę z tobą, nie potrzebujecie może jakiegoś kupca? – spytał
- Kupcami mogą zostać tylko Cienie. A ty nim nie jesteś.
- Jak mogę nim zostać?
- Wybierają właśnie nowego przywódcę Cieni. Groncha zabił cieniostwór, nie jest mi go szkoda. Był z niego kawał sukinsyna. Zostawmy jednak sentymenty na boku. Chcę zostać e szefem Cieni. Jeśli zagłosujesz na mnie i wygram…
- Rozumiem, jeśli załatwię ci wygraną to zostanę Cieniem i dostane swój własny kramik? – przerwał Fisk
- Umowa stoi? – spytał już zniecierpliwiony Diego
- Niech będzie!
Ruszyli wzdłuż ścieżki, po drodze Fisk oglądał krajobraz którego na pewno będzie widywał przez długi czas. Wyżyny pokrywały cały teren, część była pokryta trawą, drzewami i innymi roślinami.
- Nie jest tu tak źle – pomyślał Fisk
- Jeśli się tu ustawię, to powinno być znośnie
- Daleko jeszcze? – spytał Diega
- Widzisz te wieże?
- Tak.
- To właśnie Stary Obóz, ale uważaj. Nikt ciebie tutaj nie będzie pilnował. Żądzą tu twarde zasady. Jeśli kogoś zaczepisz, będziesz odpowiadał przed nim. Nie ma tu strażników miejskich którzy by ci pomogli. Zrozumiałeś? – wyjaśnił Cień
- Ma się rozumieć!
Zaczęli się zbliżać do bramy, była duża, kamienna. Zardzewiałe metalowe kraty czekał aż strażnicy pozwolą im się opuścić.
- Kolejny nowy, Diego? – spytał strażnik uśmiechając się
- Tak, wpuścisz nas prawda? – uśmiech wpełzł na twarz Diega
- Oczywiście, nie ma potrzeby do…- twarz strażnika była widocznie przerażona
- Tak, tak nie zapominaj o tym
Diego przeszedł przez bramę i zniknął w środku obozu.
- Ruszaj się patałachu!
- Jestem pod ochroną Diega, więc uważaj!
- Ah tak, wchodź – powiedział z widocznie zniesmaczoną miną
Słońce na chwilę zniknęło za murem, Fisk znalazł się pod przejmującym cieniem bramy.
- Jeszcze kilka kroków i będę w środku – pomyślał Fisk
- Najpierw trzeba zaskarbić sobie jakieś kontakty i pieniądze…
Fisk przekroczył bramę.
-Znalazłem się wśród skazańców. Może i nawet morderców. – ta myśl wywołała dreszcz na ciele Fiska.
Drewniane domy kończyły się zaraz obok kolejnych murów, ich wygląd jak i wierze wznoszące się nad nimi wskazywały że jest to jakiś warowny zamek.
- Z tego co mówił Diego, jego chata znajduję się koło wejścia do zamku, lepiej go poszukam
Rzeczywiście, parę metrów od bramy do zamku znajdowała się chata, przed nią ławka na której siedział Diego.
- Nie tego się spodziewałeś prawda? – rozpoczął rozmowę Diego
- Nie mam wysokich wymagań. Powiedz mi tylko gdzie znajdę wolną chatę?
- A tam, spójrz – wskazał na chatę obok
- Możesz ją zająć, ostatni właściciel zbiegł do obozu na bagnie.
Fisk wyruszył do swojego przyszłego domu, był drewniane jak wszystkie inny, wyróżniał go tylko dziwny materiał zawieszony na oknach.
- Cóż to? – powiedział Fisk widząc tkaninę
- Przecież to nić stworzona z sierści cieniostwora! Skąd się to tu wzięło?- mówił przejęty chowając szybko i skwapliwie swój łup
Fisk stanął przed drzwiami, nie był pewien czy chce wiedzieć co znajduję się za nimi.
Przełamując swoje obawy pchnął drzwi które mocno zaskrzypiały. W środku było ciemno, okna nie wpuszczały dużo światła do izby. W kącie stało łóżko, obok skrzynia i drewniane meble, w tym stół i krzesło.
- Będę miał dalej szczęście i będzie coś w skrzyni? – powiedział do siebie Fisk z drwiną w głosie
Skrzynia o dziwo nie miała zamka, otworzenie nie sprawiło Fiskowi żadnego problemu.
W środku znalazł 5 bryłek rudy.
- Ruda? Żadnego złota! Będę musiał sam zdobyć złoto
Zaczęło się ściemniać, Fisk pomimo swojej odporności na senność pod wpływem wrażeń ułożył się do snu.
- Może następny dzień coś wyjaśni?
Napiszcie mi czy się wam podoba i oceńcie go w skali od 1 do 10.
Chciałbym też wiedzieć czy powinienem pisać kolejne rozdziały, jaka jest wasza opinia?