Drobna Pomyłka

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Stefan popchnął drzwi i wtoczył się do mieszkania. Torba z ręcznikami, odżywkami i butami ciążyła mu niemiłosiernie na
zmęczonych ramionach.
- Mamo, wróciłem! - krzyknął do telewizora, stojącego w pokoju obok.
- Dobrze, synku! - odpowiedział mu tajemniczy głos. - Jedzenie jest w kuchni.
Stefan powlekł się do odpowiedniego pomieszczenia i zabrał się do spożywania kanapek z szynką. Popił Super Pałerem i
postanowił odpocząć na kanapie, przed telewizorem. Gdy był w połowie halu, dotarł go ten sam głos, który wcześniej wysłał po
posiłek.
- Synku! Słyszałeś?! Jacyś niemieccy naziści chcą odzyskać Maranów Ogromniasty dla siebie!
Była to informacja niebagatelna, gdyż oboje mieszkali właśnie w tym mieście. A ono było częścią tzw. Ziem Odzyskanych. Nie
przeszkadzało to faktowi, że był aktualnie rok 2011.
- Ale...?! Jak to?! - Stefan nie interesował się polityką, lecz to uderzyło go niesamowicie.
- Pani prezenterka mówiła o tym.! Ponoć zbierają się... - chwilowo głos został zagłuszony przez jakiś pojazd, ruszający pod
blokiem. - ... i chcą przyjść i zabrać całe nasze miasto! I prawie całą Polskę! Zarobili na tym kilkadziesiąt milionów!
- Ale jak to?! A wojsko?! - Stefan rzadko aż tak się denerwował. Najczęściej po prostu uderzał z byka lub inaczej.
- No jak wojsko? Przecież jesteśmy w Unii i tak nie uchodzi! Oni sprytnie to wymyślili i skręcili.
- Może nie będzie tak źle. - Stefan wszedł do pokoju i usiadł na fotelu. Okazało się, że ten głos wydobywała jego mama. -
Przynajmniej zostawią nam naszą drużynę. A właśnie, nie widziałaś mego szalika?
- Nie zostawią! Powiedzieli także, że ci naziści chcą, by jakaś tam FINFA czy inna ŁEMFA zdelegalizowała całą polską ligę!
Tak to wszystko obmyślili sprytnie - mama nie odrywała wzroku od telewizora.
- NIE!!! - Stefan poderwał się z fotela. - Mamo! Idę wołać chłopaków, czas ratować POLSKĘ!
Wybiegł z pokoju i zniknął na klatce schodowej.
- Synku! Ale to tylko o filmie na Jałte Czternaście o 20! - mama spojrzała na pozostawioną torbę. - A niech dziecko biega,
wyjdzie mu to na zdrowie.

Po chwili Stefan był już w drugiej klatce, przed drzwiami swego kolegi – Zenka. Zapukał energicznie do drzwi.
- Kto tam? - dobiegł go głos.
Dzień dobry pani Eleonoro. To ja, Stefan. Jest może Zenek?
- A, witaj dziecko! Nie, nie, Zenek uczy się przed blokiem. To takie dobre dziecko...
- Dziękuje, do widzenia!
Już po chwili Stefan był na dole.
- Więc jak? Trzeba było się stawiać?
- Nie, nie, nie! Będę już grzeczny, obiecuję!
- No, a teraz spływaj! Jutro ma być reszta.
- Joł, Zenek! - Stefan poznał swego kolegę.
- Siema, stary! - Zenek poprawił spodnie i przywitał się gestem ręki. - Co za biznes masz do mnie?
- To ważna sprawa. Usiądźmy na ławeczce.
- Spoko, ziomek.
Podeszli do pomalowanego na zielono siedziska i spoczęli.
- Jest taka akcja. Byłem dziś na chacie i mamuśka oglądała TV. I nie zgadniesz co było.
- Nie wiem, posadzili Wielkiego? - Zenek nie lubił za dużo myśleć
- Gorzej! Niemce się zbierają na Polskę!
- Co ty bredzisz, stary? - Zenek spojrzał na kolegę - Co dzisiaj brałeś? Steriden czy Steridon MAKS?
- Co ty, nic nie brałem! W TV pokazywali!
- O kurde, ale jazda! - Zenek jakby ucieszył się. - To trzeba się zbierać i wyrywać na zachód. Mam tam ziomków, co kręcą
przy takich cześciach... Wiesz sam...
- Co ty gadasz?! Nie możemy opuścić drużyny!
- Jakiej drużyny? Na pewno nic nie brałeś?!
- Mówię, że NIE! Niemce chcą zlikwidować nam ligę! Całą! I nawet nasze Jabłka Maranów Ogromniasty mają być skasowane!
Zenek zrobił minę zamyślonego człowieka.
- Więć czas zrobić coś dla tego kraju!
Stefan popatrzył na kolegę z podziwem.
- Jutro zbiera się tutaj ekipa. Bierzemy barwy i bejsbole i myślimy co zrobić. Albo lepiej nie myślimy! Nie będzie Niemiec
nam tu brał! - kontynuował z zapałem Zenek.

Następnego dnia zebrała się cała grupa, około czterdziestu osób. Mieli wyraźne umundurowanie - czerwone szaliki z napisami, a
także dresowe bluzy, spodnie i jednolite uzbrojednie - długie, drewniane pałki.
- Dobra, cisza! - Zenek krzyknął na całe gardło - Stefan mówi!
- Zaraz! Arnold gadał, że Niemcy, Ruscy i jeszcze ktoś tam szykują się z czołgami na nasz stadion! - krzyknął wysoki
mężczyzna.
- Ja słyszałem, że jeszcze kosmici mają wpaść!
- Bzdura, to tylko Ruscy idą!
- CISZA! - Zenek znów krzyknął - Stefan wszystko opowie.
Stefan odetchnął i stanął na ławeczce.
- Wczoraj w TV pokazywali, że naziści czy jak im tam, chcą zabrać prawie całą Polskę! I NASZ STADION!
Wznieciły się rozmowy.
- Co możemy zrobić?! - ktoś krzyknął.
- Musimy zebrać się i zatrzymać Niemców, zanim wejdą na stadion!
- Ale jest nas za mało!
- Boisz się?! Damy radę! Za Jabłka Maranów Ogromniasty!
- Tak, tak! Za Jabłka! - zaczęli krzyczeć pozostali. Niektórzy wznosili swój oręż ku górze.
Nagle w pobliżu zatrzymał się samochód z logiem stacji Hanabu 25. Wyskoczyła z niego kobieta w wieku około 25 i mężczyzna z
kamerą na ramieniu.
- ZAKŁADAĆ SZALIKI! - krzyknał Zenek i cała gromada szczelnie otuliła usta.
Kobieta i mężczyzna z samochodu podeszli do nich.
- Witam państwa, jetem Kalasancja Tettrila - Kowalska. Transmitujemy państwu na żywo z blokowiska w Maranowie Ogromiastym.
Tutajsza młodzież zebrała się na pokojowym zjaździe, by protestować przeciwko akcjom niemieckich nazistów. Zapytam się zaraz
jednego z tych dzielnych mężćzyzn, o co walczą. - kobieta podeszła do Zenka - Dzień dobry panu, dlaczego zebraliście się
właśnie tutaj?
- A skąd pani wie o nas? - Zenek zapytał podejrzliwie.
- Jestem z telewizji, mamy swoje źródła. Tymczasem, przeciwko czemu walczycie?
- Nie oddamy naszego stadionu Niemcom!
- Nie oddamy! - krzyknęli zgodnie pozostali, wymachując pałkami.
- No dobrze, a skad macie te informacje?
- Z telewizji! - krzyknął Zenek, poprawiając szalik.
- Ale z której?
Nastąpiła chwila ciszy.
- Z Jałty Czternaście! Chyba z wiadomości! - powiedział Stefan - Naziści nadchodzą!
Kobieta odwróciła się do kamery.
- Mimo, że to niesprawdzona informacja, prawdopodobnie niemieccy ekstremiści zagrozili tym oto dzielnym młodzieńcom
zniszczeniem ich stadionu. Oazy sportu i bezpiecznej rozrywki. Już wkróce dalszy ciąg materiału. To była dla was Kalasancja
Tettrila - Kowalska.

- O kurde! Pani Jadziu! Szybko! - Adrian prawie zakrztusił się sokiem jabłkowym. - Jest pora na darmowy elektorat!
- Tak, panie pośle?! - wysoka blondynka, o długich i zgrabnych nogach stanęła przy fotelu Adriana.
- Zobacz, co mówią w TV!
"... - Mimo, że to niesprawdzona informacja, prawdopodobnie niemieccy ekstremiści zagrozili tym oto dzielnym młodzieńcom
zniszczeniem ich stadionu. Oazy sportu i bezpiecznej rozrywki..."
- Ojej, powinniśmy coś zrobić... Jakoś im pomóc! - Jadzia zamknęła twarz w dłoniach.
- Otóż to! Szykuj helikopter, zaraz będziemy na miejscu!

Tymczasem w kwaterze Niemieckiej Paramilitarnej Organizacji Młodzieżowo - Dziecięcej Na Straży Pokoju, Przyjaźni i Miłości,
jeden z jej członków tłumaczył reszczie co mówiła prezenterka polskiej stacji.
- Więc skończyła na tym, że jacyś Niemcy mają spalic im stadion i wymordować kobiety i dzieci!
- Co za brednie?! - krzyknął jeden z wyższych obecnych.
- Nie wiem, ale lepiej wysłać to do naszej TV.
- Oczywiśćie. A my lepiej poćwiczmy strzelanie!


Tymczasem helikopter posła Adriana podchodził do lądowania.
- Proszę państwa, tu znów Kalasancja Tettrila - Kowalska. Właśnie obserwujemy, jak podchodzi do lądowania helikopter posła
Adriana Megorowskiego. Tak, to na pewno ta maszyna! Zdaje się, żę widzę nogi jego asystentki! Już wkrótce konkrety!
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
hmmmm szczerze mówiąc to jakoś nie bardzo to opowiadanie do mnie przemawia ... wyjątkowo irytujące jest to jak w połowie linijki zdanie się urywa i dalsza jego część jest w następnej <_< i dialogi tutaj jakoś nie bardzo mi podchodzą... zwłaszcza chłopaków-kiboli z blokowiska ... jak już piszesz ich dialog to pamiętaj, że przeważnie taki jakiś debil co mówi, że nie lubi myśleć klnie co drugie słowo :p cóż takie są realia. Bez tego klimat wydaje się taki jakiś , nie wiem jak to nazwać ... grzeczny , a w końcu to banda zwykłych, przeciętnych chłopaków, którzy poza domem chcą się rozerwać :p

a ocena 5/10
 
Do góry Bottom