Rozdział 1 – Piękne życie
Tego dnia Diego siedział sobie na ławce obok swego wielkiego domu, który znajdował się w słynnym i bogatym mieście Khorinis. Właśnie zbliżał się mrok, gdy przyszła mu pewna myśl: „ Ide do Laresa po należne mi pieniądze!” . Diego udał się do dolnej części Khorinis, trochę biedniejszej, ale tętniącej życiem nawet w nocy. Spotkał tam Laresa, swojego przyjaciela który był mu winien 200 sztuk złota. I wtedy odezwał się do niego Lares:
- Tak, wiem wiem! Już ci oddaje.
- Wspaniale. Jako że jesteś moim przyjacielem nie płać odsetek – zaśmiał się Diego
- Oto twoja kasa – odparł Lares.
- Skąd ją masz? – spytał Diego
- To już mój interes.
I w ten sposób chciwy Diego wrócił do swej posiadłości. Pieniądze schował do swojego wielkiego kufra, gdzie trzymał reszte swojego majątku. Rano, jak zwykle sprawdzał skrzynie czy wszystko się zgadza. Później wyjął swój piękny, lśniący i długi łuk, wypolerował go jeszcze bardziej i ruszył z Laresem na polowanie. Najpierw poszedł na tarogowisko i zakupił amunicję. Diego bowiem, zawsze celował z łuku, a Lares zajmował się obdzieraniem skór, noi czasami gdy miał na to ochote, używał miecza. Gdy szli tak wgłąb lasu, zabijając już około pół tuzina wilków, Lares ujrzał potężnego potwora. Diego już wiedział co to za bydlak.
- Na trolla za mały, to cieniostwór! – Krzyknął Diego
- Wiem przecież! Dobra strzelaj z łuku, a ja odwróce jego uwagę moim ostrzem – powiedział Lares.
- Łap miksture!
Walczyli i walczyli, gdy nagle zza krzaków wyskoczył kolejny cieniostwór. Diego był za blisko niego, by mógł skorzystać z łuku, więc użył miecza. Po chwili obydwa cieniostwory padły. Lares i Diego pozbierali skóry. Sprzedali je na mieście u miejscowego łuczarza, zarabiając niezłą sumkę. Przechodząc przez „plac wisielców” Diego usłyszał jak Gubernator miasta wygłasza mowe:
„ Magowie niedługo utworzą magiczną barierę, która pozbawi więźniów ucieczki. Nasze miasto będzie dzięki temu lepsze i wspanialsze”
Rozdział 2 – Magiczna Bariera
Wieczorem Diego popijał piwko w miejscowej karczmie obok kaplicy Adanosa. Rozmawiał z przyjaciółmi i obywatelami Khorinis, ale nie było tam Laresa. Diego pomyślał że Lares znowu kradnie. Ale jednak bogaty
myśliwy się mylił. Lares obserwował statki w porcie, które przypływały z kontynentu. Miał przypłynąć znany marynarz i kolega z dzieciństwa Laresa – Torlof. Niestety nie przypłynął. Nikt nie wiedział dlaczego. Były różne możliwości – zaatakowali go piraci, kontynent oblegały orkowie (choć wtedy sytuację opanowywali ludzie) . Bardziej prawdopodobne było to pierwsze, ale Lares nie przejmował się bo wiedział, iż Torlof wywiązywał się już z gorszych sytuacji.
W następny dzień było pochmurno i Diego z Laresem nie zamierzali wychodzić na polowanie. Poszli do karczmy pogadać. Nagle rozległ się głośny huk! Wszyscy wyszli zobaczyć co się dzieje. Tak! Bariera powstała. Na północ od miasta widać było magiczną ściane.
- Czy to nie dziwne – spytał Diego
- Jasne, Bariera miała być mała – odparł Lares
- To czemu nie jest?!
Wieczorem mieszkańcy otrzymali informacje, że bariera zwiększyła rozmiary i wprowadza się nowe zasady. Każdy niezależnie od występku jaki popełnił będzie zmuszony do pracy w kopalni. Wszyscy się wystraszyli, ale nie Diego. Wiedział, że jemu nic nie zrobią bo jest bogatym obywatelem i będzie mógł przekupić strażników wrazie czego. Bardziej przeraził się Lares. Po tygodniu istnienia bariery strażnicy złapali Laresa za liczne kradzieże. Diego wiedział, że Lares ukradł pieniądze, aby mógł oddać głupie 200 sztuk Diegowi. Wtedy zrozumiał, że niepotrzebnie był aż tak chciwy. Laresa wrzucili do bariery. Diego próbował jeszcze przekupić strażników:
- 5000 sztuk złota! – próbował przekupić
- Nie! Ten nikczemny złodziej ma pracować w kopalni.
- 10000!
- N... N... Nie! Nie mogę! Wynocha!
Zasmucony Diego wrócił do domu. Następnego ranka został pojmany przez straże:
- Mamy dowód na to, że ukradłeś obywatelowi Gerbranhtowi jego drogocenną mise.
- Nie mam jej! Przeszukajcie mój dom!
- A to? – Gerbranth pokazał mise Diegowi, która leżała na półce
- To jakieś nieporozumienie! Ja nic nie ukradłem!
I tak Diego został wrobiony. Jednak nie został od razu wrzucony do Koloni. Przesiedział jeszcze tydzień w więzieniu i wtedy strażnicy odparli – No już ruszaj się, idziemy!
Gdy już dotarli na miejsce, sędzia przeczytał:
- Na rozkaz króla Rhobara II, pana Verrantu, skazuje tego więźnia na dożywotni pobyt w Kolonii więzniennej w Khorinis. Zrzucajcie go!
Diego został zrzucony. Gdy wstał ujrzał Laresa
- Lares!? Jak się ciesze że cie widze!
- Tak, ja też. No to teraz ja jestem większą szychą od ciebie.
- Widze. Co to za zbroja?
- To zbroja cieni. Dołączyłem do nich 2 dni temu. Tobie też to doradzam.
- Jak to? Wytłumacz mi co się tu dzieje!
- W Koloni jest jeden obóz – Obóz skazańców. Musisz do niego dołączyć jeśli nie chcesz kopać w kopalni. Reszte wytłuamcze ci jak już dojdziemy do obozu.
Rozdział 3 – Życie w Kolonii
Diego z Laresem byli już w Obozie skazańców. Lares wytłumaczył mu wszystko co i jak. Kazał mu spotkać się z mężczyzną potężnej postury o imieniu Thorus. Był on dowódcą strażników.
- Lares kazał mi się z tobą spotkać – oświadczył Diego
- Wiem. Inaczej po co byś tu do mnie przychodził? – odpowiedział Thorus.
- Przejdźmy do sedna sprawy – co mam zrobić aby do was dołączyć?
- Musisz znać się na walce. Po pierwsze – postaraj się nauczyć dobrze trzymać broń, po drugie upoluj kilka wilków i będzie wporządku. Potrzebujemy dobrych ludzi.
- Znam się bardzo dobrze na łuku, a i w walce w zwarciu nie jestem zły. Zabić kilka wilków to dla mnie łatwizna bo byłem myśliwym.
- Więc to udowodnij!
Na drugi dzień Diego przyniósł 10 skór wilków, wyzwał na pojedynek Bullita i wygrał. Poszedł więc do Thorusa opowiedzieć mu ow wyczynach.
- Jestem pod wrażeniem! – Powiedzia Thorus.
- Hej, co tu tak mało ludzi, jeszcze wczoraj było nas więcej! Gdzie jest Lares do cholery?!
- Lares i inni zwiali zakładać nowy obóz. Zaś jeszcze innych coś olśniło i wyruszyli na bagna.
- I co teraz?
- Co teraz? Potrzebujemy ludzi. Mianuje cię dowódcą cieni. Idź do Gomeza po lepszą zbroje.
Gomez prawie zwariował ze wściekłości. Połowa obozu zniknęła. Gdy dowiedział się o tym, że jego ludzie budują nowe obozy, postanowił zmienić nazwe z Obozu Skazańców na Stary Obóz. Dał Diegowi nową zbroje i kazał mu wyruszyć do Nowego Obozu ostrzec ich, że jeśli nie zaprzestaną prac nad nowym obozem, zostaną zniszczeni. Diego wyruszył więc śmiało, bo chciał pogadać z Laresem. Gdy już dotarł na miejsce, podarował list z groźbami od Gomeza dla dowódcy Nowego Obozu – Lee. Później Diego poszedł do Laresa.
- Lares, co ty tu robisz?
- Cześć, Diego. Widzisz, w Starym Obozie Gomez zabardzo się rządził, a tutaj jest mój stary przyjaciel – Torlof.
- Zostawiłeś mnie tam?
- Nie miałem wyboru. Lee nas zabrał wieczorem, a ciebie nie mogłem znaleźć, Gdzie się włóczyłeś?
- Polowałem.
- Aaa, stare dobre czasy co?
- Na pewno nie są tak dobre jak kiedyś.
- Racja. Prześpij się u nas jeśli chcesz.
Diego przespał się i wyruszył z powrotem do Starego Obozu.
Przez dwa lata Gomez i Lee prowadzili liczne negocjacje. Pewnego wieczoru Stary Obóz napadło kilka orków, a Stary Obóz nie był tak silny jak kiedyś. Dlatego dawni członkowie Obozu Skazanców pomogli obecnemu Staremu Obozowi. W ten sposób Gomez zawarł umowe z Nowym Obozem, że za to iż ich uratowano, oszczędzi Nowy Obóz. Po czterech latach ludzi w koloni było już sporo, a Diego był ważną i wpływową szychą w Starym Obozie. W końcu dostał nowe zadanie, tym razem od Kruka – musiał iść na miejsce wymiany po towary. Miał przypilnować aby wszystko dotarło do Starego Obozu. Gdy Diego już tam dotarł, spotkał jakiegoś człowieka, nad którym znęcał się Bulit.
- Zostawcie go! A teraz precz! – zdenerwował się Diego.
- Dalczego mi pomogłeś? – odparł Bezimienny
- Bo jesteś nowy, a do mnie należy dbanie o takich jak ty.
Diego wszystko wytłumaczył Bezimiennemu. Pomógł mu dostac się do Starego Obozu. Zlecił mu także test zaufania.
- Jaki będzie mój test?
- Udasz się do Starej Kopalni po liste, która przekaże ci Jan. Idź do Grahama, on da ci mapę.
Diego rozdawał zadania każdym żółtodziobom. Później zajął się nawet sprzedażą zbroi dla Cieniów. Wieczorem Diego udał się do Miltena, by pogadać o różnych sprawach. Był to bowiem jego jedyny dotychczas przyjaciel, w tym obozie. Diego wolne chwile spędzał wycieczką do Nowego Obozu. Tam miał sporo przyjaciół: Gorn, Lares.
- Chodźmy do tej karczmy na środku jeziora – powiedział Diego
- Nie ma sprawy, napiłbym się czegoś – z uśmiechem na twarzy odpowiedział Gorn.
- Ja też chętnie się tam udam. – dodał jeszcze Lares.
I tak trójka przyjaciół udała się do karczmy.
- Łee, co to za świństwo?! – Spytał Diego
- Ryżówka, da się przyzwyczaić.Pij chłopie! – odpowiedział Gorn.
Diego miał coraz więcej wolnego czasu, bo jego zadania wykonywali ci, którzy mieli niższą kaste, albo chcieli dołączyć do Cieni. Pewnego dnia poszedł do kanionu, bo słyszał że są tam trolle. Okazało się, że był tam tylko jeden. Diego myślał i myślał, aż tu nagle przyszedł bezimienny.
- Hej myślałem że nie zyjesz! – powiedział zdziwiony Diego.
- Tak też mi się tak klika razy zdawało. Szukam magicznego kamienia ogniskującego.
- Kamienia mówisz? No! Najpierw będziesz się musiał rozprawić z tym bydlakiem. Mogę ci pomóc
- Rozumiem. Ile chcesz?
- Widze że szybko się uczysz, ale nie to miałem na myśli. Znajdź jakiś sposób na niego, a ja odwróce jego uwage!
Diego strzelał z łuku do trolla, ale strzały odbijały się od jego twardej i owłosinej skóry. W końcu bezimienny użył jakiś czasr. Troll zaczął się zmniejszać! I tak oto w ten sposób troll zakończył swój żywot.
-Nie mogę otworzyć! – krzyknął bezimienny
- Czekaj, zaraz to naprawie. – Sprytny Diego naprawił kołowrot.
- Dzięki
- Nie ma za co. Trzymaj się przyjacielu!
Diego wrócił do obozu. W swojej komnacie Gomez siedział znudzony, aż wkońcu wbiegł posłaniec
- Kop... ko... zalana... cała!!
- Co co ty wygadujesz – spytał Gomez
- Kopalnia została zalana. Wszyscy się potopili. Straciliśmy kopalnie.
Gomez był tak wściekły że zabił posłańca. Wkrótce przyszedł arcymag Corristo
- Coś ty uczynił na Innosa? – Spytał zdenerwowany mag
- Zamknij się! Kopalnia jest zalana. Zbierać strazników, ruszamy na wolną kopalnie!
Diego poczuł lęk.
- Ależ Gomezie, nie możemy tego zrobić! Zawarliśmy umowe – odezwał się Diego.
- Wolisz pozdychać z głodu? – spytał Gomez
- Nie możesz tego zrobić! – Zdenerwował się Corristo
- Wszystko mogę! Zabić zdrajców! Zabić tych przeklętych magów!
I wtedy zaczął się koszmar. Magowie zostali wybici. Kruk zabił Corristo, resztą zajęli się strażnicy. Diego uciekał ile miał sił w nogach.
- Hej, Diego! Poczekaj, pozcekaj! – krzyczał Milten
- Chodź tu szybko! – powiedział Diego.
- Wybili magów – powiedział rozpaczony Milten
- Wiem. Będziesz pilnował północnej bramy, a ja południowej. Będziemy ostrzegać przyjaciół.
Diego czekał przed obozem godzinę, aż zjawił się bezimienny. Opowiedział mu wszystko co się stało. Poprosił także bezimiennego oto, żeby powiedział Lesterowi i Gornowi że spotkamy się tam gdzie zwykle.
Po tygodniu Diego, Milten, Lester i Gorn siedzieli w jaskini koło Starego Obozu. Nagle bariera zaczęła się rozpadać. Diego pomyślał sobie „To bezimienny”. Bariera runęła i wszyscy oszaleli. Wszyscy biegli czym prędzej aby się z tąd wydostać. Tylko czwórka przyjaciół siedziała w jaskini.
- Co robimy? – spytał Diego
- Ja ide do Lee – powiedział Gorn.
- Ja ide do klasztoru w Khorinis, jeśli jeszcze istnieje. – powiedział Milten
- Arghh.. – Wił się z bulu Lester
- Co ci? – spytał Diego
Wtedy Milten uzdrowił Lestera.
-Niewiem co to było. Uciekam stąd czym prędzej – ledwo powiedział Lester.
-Pójde z tobą – odparł Diego.
Rozdział 4 – Wszystko od nowa
Nagle z nieba zaczął spadać ogień.
- A cóż to? Armageddon? – Zdziwił się Diego
- Smoki! Smoki!
- Uciekajmy!
Diego z Lesterem uciekali ile sił w nogach, a mieli ich mało.Gdy Lester wraz z Diego doszli do bram Khorinis Lester powiedział;
- A co z Laresem?
- On mnie też zostawił w Starym Obozie
- Dalej się kłócicie?
- Nie. Chce tylk z kazdym wyrównać rachunki. Ide do miasta.
- Ja tam nie ide.
- Więc żegnaj, spotkamy się jeszcze
Diego wszedł do miasta i od razu powiedział jakiemuś paladynowi o smokach.
- Co to za wariat! Zabrać go do koloni!
Wten sposób Diego wrócił do koloni. Został przydzielony do grupy Silvestra. Diego długo nie pracował jako kopacz. Całą grupy pożarły zębacze. Tylko Diego uszedł z życiem. Schował się w najbliższej jaskini i rozbił ognisko. Po kilku chwilach za ładunkiem skrzyń przyszli paladyni, którzy ocaleli po ataku zębaczy. Diego z zaskoczenia posłał kilka strzał w ich kierunku. Już nie żyli. Diego wziął skrzynie i schował je do jaskini. Chwile potem przyszedł bezimienny.
- Hey! Myślałem ze nie żyjesz!
- Taa.. ja też tak myślałem. Ale wróciłem i szukam dowodu na istnienie smoków.
Po krótkiej gadce Diego powiedział bezimiennemu, że grupa Silvestra zdołała wydobyć zaledwie cztery skrzynie. Wkrótce po tym Diego przedostał się przez przełęcz i wrócił do Khorinis. Tym razem kupił sobie jakieś ubranie, aby go nie rozpoznano. Niestety nie mógł dostać się do górnego miasta, gdzie był jego dom i Gerbranth – zdrajca. Po kilku dniach przyszedł bezimienny. Jak zwykle okazał się przydatny. Diego wysłał go do kolonii po jego sakwe ze złotem. Na drugi dzień sakwa już był w rękach Diega. Diego przekupił strażników i przekazał pozdrowienia Gerbranthowi. Od teraz Diego mógł sobie spokojnie mieszkać w swoim dawnym domu. Ale czy na pewno spokojnie? Diego z pewnością będzie miał jeszcze nie jedną przygodę... :twisted:
PS: I jak podoba wam się? Oceńcie. A i sorki za błędy jak jakieś są!
Tego dnia Diego siedział sobie na ławce obok swego wielkiego domu, który znajdował się w słynnym i bogatym mieście Khorinis. Właśnie zbliżał się mrok, gdy przyszła mu pewna myśl: „ Ide do Laresa po należne mi pieniądze!” . Diego udał się do dolnej części Khorinis, trochę biedniejszej, ale tętniącej życiem nawet w nocy. Spotkał tam Laresa, swojego przyjaciela który był mu winien 200 sztuk złota. I wtedy odezwał się do niego Lares:
- Tak, wiem wiem! Już ci oddaje.
- Wspaniale. Jako że jesteś moim przyjacielem nie płać odsetek – zaśmiał się Diego
- Oto twoja kasa – odparł Lares.
- Skąd ją masz? – spytał Diego
- To już mój interes.
I w ten sposób chciwy Diego wrócił do swej posiadłości. Pieniądze schował do swojego wielkiego kufra, gdzie trzymał reszte swojego majątku. Rano, jak zwykle sprawdzał skrzynie czy wszystko się zgadza. Później wyjął swój piękny, lśniący i długi łuk, wypolerował go jeszcze bardziej i ruszył z Laresem na polowanie. Najpierw poszedł na tarogowisko i zakupił amunicję. Diego bowiem, zawsze celował z łuku, a Lares zajmował się obdzieraniem skór, noi czasami gdy miał na to ochote, używał miecza. Gdy szli tak wgłąb lasu, zabijając już około pół tuzina wilków, Lares ujrzał potężnego potwora. Diego już wiedział co to za bydlak.
- Na trolla za mały, to cieniostwór! – Krzyknął Diego
- Wiem przecież! Dobra strzelaj z łuku, a ja odwróce jego uwagę moim ostrzem – powiedział Lares.
- Łap miksture!
Walczyli i walczyli, gdy nagle zza krzaków wyskoczył kolejny cieniostwór. Diego był za blisko niego, by mógł skorzystać z łuku, więc użył miecza. Po chwili obydwa cieniostwory padły. Lares i Diego pozbierali skóry. Sprzedali je na mieście u miejscowego łuczarza, zarabiając niezłą sumkę. Przechodząc przez „plac wisielców” Diego usłyszał jak Gubernator miasta wygłasza mowe:
„ Magowie niedługo utworzą magiczną barierę, która pozbawi więźniów ucieczki. Nasze miasto będzie dzięki temu lepsze i wspanialsze”
Rozdział 2 – Magiczna Bariera
Wieczorem Diego popijał piwko w miejscowej karczmie obok kaplicy Adanosa. Rozmawiał z przyjaciółmi i obywatelami Khorinis, ale nie było tam Laresa. Diego pomyślał że Lares znowu kradnie. Ale jednak bogaty
myśliwy się mylił. Lares obserwował statki w porcie, które przypływały z kontynentu. Miał przypłynąć znany marynarz i kolega z dzieciństwa Laresa – Torlof. Niestety nie przypłynął. Nikt nie wiedział dlaczego. Były różne możliwości – zaatakowali go piraci, kontynent oblegały orkowie (choć wtedy sytuację opanowywali ludzie) . Bardziej prawdopodobne było to pierwsze, ale Lares nie przejmował się bo wiedział, iż Torlof wywiązywał się już z gorszych sytuacji.
W następny dzień było pochmurno i Diego z Laresem nie zamierzali wychodzić na polowanie. Poszli do karczmy pogadać. Nagle rozległ się głośny huk! Wszyscy wyszli zobaczyć co się dzieje. Tak! Bariera powstała. Na północ od miasta widać było magiczną ściane.
- Czy to nie dziwne – spytał Diego
- Jasne, Bariera miała być mała – odparł Lares
- To czemu nie jest?!
Wieczorem mieszkańcy otrzymali informacje, że bariera zwiększyła rozmiary i wprowadza się nowe zasady. Każdy niezależnie od występku jaki popełnił będzie zmuszony do pracy w kopalni. Wszyscy się wystraszyli, ale nie Diego. Wiedział, że jemu nic nie zrobią bo jest bogatym obywatelem i będzie mógł przekupić strażników wrazie czego. Bardziej przeraził się Lares. Po tygodniu istnienia bariery strażnicy złapali Laresa za liczne kradzieże. Diego wiedział, że Lares ukradł pieniądze, aby mógł oddać głupie 200 sztuk Diegowi. Wtedy zrozumiał, że niepotrzebnie był aż tak chciwy. Laresa wrzucili do bariery. Diego próbował jeszcze przekupić strażników:
- 5000 sztuk złota! – próbował przekupić
- Nie! Ten nikczemny złodziej ma pracować w kopalni.
- 10000!
- N... N... Nie! Nie mogę! Wynocha!
Zasmucony Diego wrócił do domu. Następnego ranka został pojmany przez straże:
- Mamy dowód na to, że ukradłeś obywatelowi Gerbranhtowi jego drogocenną mise.
- Nie mam jej! Przeszukajcie mój dom!
- A to? – Gerbranth pokazał mise Diegowi, która leżała na półce
- To jakieś nieporozumienie! Ja nic nie ukradłem!
I tak Diego został wrobiony. Jednak nie został od razu wrzucony do Koloni. Przesiedział jeszcze tydzień w więzieniu i wtedy strażnicy odparli – No już ruszaj się, idziemy!
Gdy już dotarli na miejsce, sędzia przeczytał:
- Na rozkaz króla Rhobara II, pana Verrantu, skazuje tego więźnia na dożywotni pobyt w Kolonii więzniennej w Khorinis. Zrzucajcie go!
Diego został zrzucony. Gdy wstał ujrzał Laresa
- Lares!? Jak się ciesze że cie widze!
- Tak, ja też. No to teraz ja jestem większą szychą od ciebie.
- Widze. Co to za zbroja?
- To zbroja cieni. Dołączyłem do nich 2 dni temu. Tobie też to doradzam.
- Jak to? Wytłumacz mi co się tu dzieje!
- W Koloni jest jeden obóz – Obóz skazańców. Musisz do niego dołączyć jeśli nie chcesz kopać w kopalni. Reszte wytłuamcze ci jak już dojdziemy do obozu.
Rozdział 3 – Życie w Kolonii
Diego z Laresem byli już w Obozie skazańców. Lares wytłumaczył mu wszystko co i jak. Kazał mu spotkać się z mężczyzną potężnej postury o imieniu Thorus. Był on dowódcą strażników.
- Lares kazał mi się z tobą spotkać – oświadczył Diego
- Wiem. Inaczej po co byś tu do mnie przychodził? – odpowiedział Thorus.
- Przejdźmy do sedna sprawy – co mam zrobić aby do was dołączyć?
- Musisz znać się na walce. Po pierwsze – postaraj się nauczyć dobrze trzymać broń, po drugie upoluj kilka wilków i będzie wporządku. Potrzebujemy dobrych ludzi.
- Znam się bardzo dobrze na łuku, a i w walce w zwarciu nie jestem zły. Zabić kilka wilków to dla mnie łatwizna bo byłem myśliwym.
- Więc to udowodnij!
Na drugi dzień Diego przyniósł 10 skór wilków, wyzwał na pojedynek Bullita i wygrał. Poszedł więc do Thorusa opowiedzieć mu ow wyczynach.
- Jestem pod wrażeniem! – Powiedzia Thorus.
- Hej, co tu tak mało ludzi, jeszcze wczoraj było nas więcej! Gdzie jest Lares do cholery?!
- Lares i inni zwiali zakładać nowy obóz. Zaś jeszcze innych coś olśniło i wyruszyli na bagna.
- I co teraz?
- Co teraz? Potrzebujemy ludzi. Mianuje cię dowódcą cieni. Idź do Gomeza po lepszą zbroje.
Gomez prawie zwariował ze wściekłości. Połowa obozu zniknęła. Gdy dowiedział się o tym, że jego ludzie budują nowe obozy, postanowił zmienić nazwe z Obozu Skazańców na Stary Obóz. Dał Diegowi nową zbroje i kazał mu wyruszyć do Nowego Obozu ostrzec ich, że jeśli nie zaprzestaną prac nad nowym obozem, zostaną zniszczeni. Diego wyruszył więc śmiało, bo chciał pogadać z Laresem. Gdy już dotarł na miejsce, podarował list z groźbami od Gomeza dla dowódcy Nowego Obozu – Lee. Później Diego poszedł do Laresa.
- Lares, co ty tu robisz?
- Cześć, Diego. Widzisz, w Starym Obozie Gomez zabardzo się rządził, a tutaj jest mój stary przyjaciel – Torlof.
- Zostawiłeś mnie tam?
- Nie miałem wyboru. Lee nas zabrał wieczorem, a ciebie nie mogłem znaleźć, Gdzie się włóczyłeś?
- Polowałem.
- Aaa, stare dobre czasy co?
- Na pewno nie są tak dobre jak kiedyś.
- Racja. Prześpij się u nas jeśli chcesz.
Diego przespał się i wyruszył z powrotem do Starego Obozu.
Przez dwa lata Gomez i Lee prowadzili liczne negocjacje. Pewnego wieczoru Stary Obóz napadło kilka orków, a Stary Obóz nie był tak silny jak kiedyś. Dlatego dawni członkowie Obozu Skazanców pomogli obecnemu Staremu Obozowi. W ten sposób Gomez zawarł umowe z Nowym Obozem, że za to iż ich uratowano, oszczędzi Nowy Obóz. Po czterech latach ludzi w koloni było już sporo, a Diego był ważną i wpływową szychą w Starym Obozie. W końcu dostał nowe zadanie, tym razem od Kruka – musiał iść na miejsce wymiany po towary. Miał przypilnować aby wszystko dotarło do Starego Obozu. Gdy Diego już tam dotarł, spotkał jakiegoś człowieka, nad którym znęcał się Bulit.
- Zostawcie go! A teraz precz! – zdenerwował się Diego.
- Dalczego mi pomogłeś? – odparł Bezimienny
- Bo jesteś nowy, a do mnie należy dbanie o takich jak ty.
Diego wszystko wytłumaczył Bezimiennemu. Pomógł mu dostac się do Starego Obozu. Zlecił mu także test zaufania.
- Jaki będzie mój test?
- Udasz się do Starej Kopalni po liste, która przekaże ci Jan. Idź do Grahama, on da ci mapę.
Diego rozdawał zadania każdym żółtodziobom. Później zajął się nawet sprzedażą zbroi dla Cieniów. Wieczorem Diego udał się do Miltena, by pogadać o różnych sprawach. Był to bowiem jego jedyny dotychczas przyjaciel, w tym obozie. Diego wolne chwile spędzał wycieczką do Nowego Obozu. Tam miał sporo przyjaciół: Gorn, Lares.
- Chodźmy do tej karczmy na środku jeziora – powiedział Diego
- Nie ma sprawy, napiłbym się czegoś – z uśmiechem na twarzy odpowiedział Gorn.
- Ja też chętnie się tam udam. – dodał jeszcze Lares.
I tak trójka przyjaciół udała się do karczmy.
- Łee, co to za świństwo?! – Spytał Diego
- Ryżówka, da się przyzwyczaić.Pij chłopie! – odpowiedział Gorn.
Diego miał coraz więcej wolnego czasu, bo jego zadania wykonywali ci, którzy mieli niższą kaste, albo chcieli dołączyć do Cieni. Pewnego dnia poszedł do kanionu, bo słyszał że są tam trolle. Okazało się, że był tam tylko jeden. Diego myślał i myślał, aż tu nagle przyszedł bezimienny.
- Hej myślałem że nie zyjesz! – powiedział zdziwiony Diego.
- Tak też mi się tak klika razy zdawało. Szukam magicznego kamienia ogniskującego.
- Kamienia mówisz? No! Najpierw będziesz się musiał rozprawić z tym bydlakiem. Mogę ci pomóc
- Rozumiem. Ile chcesz?
- Widze że szybko się uczysz, ale nie to miałem na myśli. Znajdź jakiś sposób na niego, a ja odwróce jego uwage!
Diego strzelał z łuku do trolla, ale strzały odbijały się od jego twardej i owłosinej skóry. W końcu bezimienny użył jakiś czasr. Troll zaczął się zmniejszać! I tak oto w ten sposób troll zakończył swój żywot.
-Nie mogę otworzyć! – krzyknął bezimienny
- Czekaj, zaraz to naprawie. – Sprytny Diego naprawił kołowrot.
- Dzięki
- Nie ma za co. Trzymaj się przyjacielu!
Diego wrócił do obozu. W swojej komnacie Gomez siedział znudzony, aż wkońcu wbiegł posłaniec
- Kop... ko... zalana... cała!!
- Co co ty wygadujesz – spytał Gomez
- Kopalnia została zalana. Wszyscy się potopili. Straciliśmy kopalnie.
Gomez był tak wściekły że zabił posłańca. Wkrótce przyszedł arcymag Corristo
- Coś ty uczynił na Innosa? – Spytał zdenerwowany mag
- Zamknij się! Kopalnia jest zalana. Zbierać strazników, ruszamy na wolną kopalnie!
Diego poczuł lęk.
- Ależ Gomezie, nie możemy tego zrobić! Zawarliśmy umowe – odezwał się Diego.
- Wolisz pozdychać z głodu? – spytał Gomez
- Nie możesz tego zrobić! – Zdenerwował się Corristo
- Wszystko mogę! Zabić zdrajców! Zabić tych przeklętych magów!
I wtedy zaczął się koszmar. Magowie zostali wybici. Kruk zabił Corristo, resztą zajęli się strażnicy. Diego uciekał ile miał sił w nogach.
- Hej, Diego! Poczekaj, pozcekaj! – krzyczał Milten
- Chodź tu szybko! – powiedział Diego.
- Wybili magów – powiedział rozpaczony Milten
- Wiem. Będziesz pilnował północnej bramy, a ja południowej. Będziemy ostrzegać przyjaciół.
Diego czekał przed obozem godzinę, aż zjawił się bezimienny. Opowiedział mu wszystko co się stało. Poprosił także bezimiennego oto, żeby powiedział Lesterowi i Gornowi że spotkamy się tam gdzie zwykle.
Po tygodniu Diego, Milten, Lester i Gorn siedzieli w jaskini koło Starego Obozu. Nagle bariera zaczęła się rozpadać. Diego pomyślał sobie „To bezimienny”. Bariera runęła i wszyscy oszaleli. Wszyscy biegli czym prędzej aby się z tąd wydostać. Tylko czwórka przyjaciół siedziała w jaskini.
- Co robimy? – spytał Diego
- Ja ide do Lee – powiedział Gorn.
- Ja ide do klasztoru w Khorinis, jeśli jeszcze istnieje. – powiedział Milten
- Arghh.. – Wił się z bulu Lester
- Co ci? – spytał Diego
Wtedy Milten uzdrowił Lestera.
-Niewiem co to było. Uciekam stąd czym prędzej – ledwo powiedział Lester.
-Pójde z tobą – odparł Diego.
Rozdział 4 – Wszystko od nowa
Nagle z nieba zaczął spadać ogień.
- A cóż to? Armageddon? – Zdziwił się Diego
- Smoki! Smoki!
- Uciekajmy!
Diego z Lesterem uciekali ile sił w nogach, a mieli ich mało.Gdy Lester wraz z Diego doszli do bram Khorinis Lester powiedział;
- A co z Laresem?
- On mnie też zostawił w Starym Obozie
- Dalej się kłócicie?
- Nie. Chce tylk z kazdym wyrównać rachunki. Ide do miasta.
- Ja tam nie ide.
- Więc żegnaj, spotkamy się jeszcze
Diego wszedł do miasta i od razu powiedział jakiemuś paladynowi o smokach.
- Co to za wariat! Zabrać go do koloni!
Wten sposób Diego wrócił do koloni. Został przydzielony do grupy Silvestra. Diego długo nie pracował jako kopacz. Całą grupy pożarły zębacze. Tylko Diego uszedł z życiem. Schował się w najbliższej jaskini i rozbił ognisko. Po kilku chwilach za ładunkiem skrzyń przyszli paladyni, którzy ocaleli po ataku zębaczy. Diego z zaskoczenia posłał kilka strzał w ich kierunku. Już nie żyli. Diego wziął skrzynie i schował je do jaskini. Chwile potem przyszedł bezimienny.
- Hey! Myślałem ze nie żyjesz!
- Taa.. ja też tak myślałem. Ale wróciłem i szukam dowodu na istnienie smoków.
Po krótkiej gadce Diego powiedział bezimiennemu, że grupa Silvestra zdołała wydobyć zaledwie cztery skrzynie. Wkrótce po tym Diego przedostał się przez przełęcz i wrócił do Khorinis. Tym razem kupił sobie jakieś ubranie, aby go nie rozpoznano. Niestety nie mógł dostać się do górnego miasta, gdzie był jego dom i Gerbranth – zdrajca. Po kilku dniach przyszedł bezimienny. Jak zwykle okazał się przydatny. Diego wysłał go do kolonii po jego sakwe ze złotem. Na drugi dzień sakwa już był w rękach Diega. Diego przekupił strażników i przekazał pozdrowienia Gerbranthowi. Od teraz Diego mógł sobie spokojnie mieszkać w swoim dawnym domu. Ale czy na pewno spokojnie? Diego z pewnością będzie miał jeszcze nie jedną przygodę... :twisted:
PS: I jak podoba wam się? Oceńcie. A i sorki za błędy jak jakieś są!