Pirat_Skip
Member
- Dołączył
- 26.8.2005
- Posty
- 86
Ostatnie opo mi nie wyszło więc napisałem nowe. TYm razem dłuższe i napewno lepsze. Bo od jednego wieczora do drugiego.
„Dick Chłopak z farmy”
Wstęp
Dick mieszka razem ze swoimi rodzicami na farmie, koło miasta. Ma osiemnaście lat i jest wysokim brunetem. Chłopak uwielbia polowania, kiedy ma tylko czas i chęć, zaraz na nie idzie. Jednak czasu ma bardzo mało, na farmie jest tyle roboty, że razem z ojcem, matką, trzema farmerami i pasterzem, nigdy jej nie brakuje, choć farma nie jest zbyt duża. Dick, jego mama Rosi, i ojciec Michael mieszkają w domu, tuż przy farmie. Ma on dwa pokoje,w jednym jest parę foteli, kominek oraz kuchenka. Natomiast w drugim, znajduję się mała sypialnia. Za domem stoi wiatrak, a obok stodoła, gdzie śpią trzej farmerzy i pasterz. Z drugiej strony domu znajduję się stajnia. Są tam konie, a dokładnie jest ich osiem, pięć płci męskiej, i trzy żeńskiej. Gospodarstwo znajduję się na bardzo żyznych terenach i jest najbliższą farmą przy mieście. Na gospodarstwo napadną nie raz wilki, z którymi Dick, jego ojciec i farmerzy bez problemu sobie radzą. Owiec mają dwanaście, jeszcze nie dawno było ich szesnaście, jednak jednej nocy wilki zagryzły cztery. Owiec pilnuję pasterz Baltazar, jest to mężczyzna w wieku czterdziestu lat. I jest on wspaniały w swoim fachu. Uwielbia pilnować owce, i wychodzić z nimi na jakieś polany. Baltazar jako jedyny człowiek na tej farmie, zna imię każdej owcy. Jest to naprawdę wspaniały człowiek, który jest miły, a zarazem pracowity. Michael jest z niego bardzo zadowolony. W gospodarstwie jest również trzech wynajętych farmerów, Sam, Kann i Kenes, są to trzej bracia, choć nie są do siebie podobni. Sam ma jasne włosy, Kann brązowe, a Kenes czarne. Są oni bardzo dowcipni, co w ogóle nie przeszkadza w pracy. Dzięki ich żartom praca mija szybciej i jest przyjemniejsza. Michael jest ojcem Dicka, jest to świetny kartograf. Po jego mapy przychodzą ludzie z miasta. Jest również świetnym gospodarzem, i miłym facetem. Ma również jak Baltazar, czterdzieści lat. Bardzo dobrze walczy mieczem i strzela z kuszy. To właśnie on uczył Dicka walczyć, Michael ma również wspaniałą umięśnioną sylwetkę. Przyjaźni się z Henrym, jest on dowódcą Straży Miejskiej w mieście. Rosi to żona Michaela, jest od niego o kilka lat młodsza. Jest to piękna kobieta, która wspaniale gotuje. Ma niebieskie oczy jak jej syn i ciemne włosy.
Rozdział1 Zaginiony człowiek
Nastał świt, Dick już się obudził, a jego ojciec właśnie poszedł do stodoły obudzić farmerów i pasterza. „Kolejny nudny dzień” pomyślał. Wyszedł z łóżka i zaczął się ubierać. Poszedł do miski umyć sobie twarz i zrobił kilka pompek. Następnie pościelił łóżko i wyszedł z domu. Ze stodoły właśnie wychodził Michael z farmerami i Baltazarem.
-Dick w stodole masz…- Ojciec Dicka nie zdążył dokończyć z dania bo rzuciło się na nich kilka wilków. Michael wyjął swój miecz i rzucił się na bestie. Reszta farmerów zrobiła to samo, pasterz również. Dick chciał chwycić łuk, ale go tam nie było. No tak zostawiłem go w domu, pomyślał. Szybko do niego pobiegł i zarzucił łuk na plecy. Wziął kołczan ze strzałami i chwycił miecz. Wybiegł z domu i rzucił się na pomoc walczącym. Kilkanaście metrów przed nimi zobaczył samotnego wilka, który goni kilka owiec. Szybko chwycił łuk, nałożył strzałę i strzelił. Wilk który właśnie miał rzucić się na bezbronne owce, leżał bez ruchu na ziemi. Dick spojrzał w stronę walczących. Radzili sobie nieźle, ale wilków było jeszcze sporo. Chłopak wyciągnął swój miecz, który miał półtorej metra długości i poleciał do nich. Chwilę później odciął głowę jednemu zwierzęciu, inny zaś rzucił się w jego stronę. Dick wystawił swój miecz przed siebie, kucnął i czekał aż wilk nadzieje się na ostrze. Tak też się stało, napastników zostało już dwóch, z którymi cała szóstka ludzi poradziła sobie bez problemu.
-Niezła walka przyjaciele- Krzyknął uradowany Michael- Kann, Kenes zdejmijcie wilkom skóry. A ty Baltazar, idź zobaczyć co się stało z owcami, widziałem jak jeden z wilków je gonił- Dodał.
-Też go widziałem ojcze, już nie żyje- Oznajmił Dick.
-To świetnie, ale i tak idź do nich Baltazar. A ty synu idź do lasu, i powybijaj te głupie stworzenia. Nie chcę widzieć ich na farmie.
-Super, ale co z rzepą?
-Tym to ja z Samem się zajmę, prawda Sam?
-Oczywiście- Odpowiedział Sam, i cała szóstka poszła znów do roboty. Najbardziej cieszył się Dick, który dawno już nie był na żadnym polowaniu. Poszedł do domu wziął jakąś torbę z jedzeniem, zapas strzał i skierował się do lasu. Była piękna pogoda, idealne warunki na polowanie. Dick zobaczył jakiegoś samotnego wilka. Podkradł się do niego, chwycił łuk, nałożył strzałę i zwierzę padło. Chłopak zdjął jego skórę i poszedł dalej. Chwilę potem zauważył grupkę ścierwojadów. Będzie dobre mięso, pomyślał. Wspiął się na niską skałę, i zaczął po kolei wszystkie zabijać. Miał dzisiaj naprawdę dobre szczęście. Po chwili zobaczył cieniostwora który walczył z sześcioma wilkami. Dick pomyślał że poczeka i zobaczy kto wygra, a potem zwycięzcć zabiję. Pazury cieniostwora były tak potężne że jedno uderzenie, wystarczało aby zabić głupiego wilka. Zwierzęcia padały jeden po drugim, w końcu ich nie było został, tylko cieniostwór. Dick spodziewał się że tak będzie. Wspiął się na pobliskie drzewo, i strzelił. Jednak tym razem nie trafił, dzisiaj była to jego pierwsza pomyłka. Za nim zwierzę się na niego rzuciło, strzelił ponownie. Tym razem trafił, wtedy ogromny cieniostwór rzucił się w jego stronę. Chłopak wypuszczał strzały cały czas ale bez skutku. Aż w końcu drapieżnik był koło drzewa. Próbował się na nie wspiąć, lecz to mu się nie udawało. Dick to wykorzystał strzelając ciągle do niego, aż w końcu zabił.
-Dostanę za ciebie dużo forsy- Powiedział uradowany chłopak.
Zaczął zbierać skóry, z cieniostwora i z wilków, które ów zwierzę zabiło. Słońce już było dosyć wysoko nad horyzontem, a Dick poszedł dalej. Przez chwilę nie znalazł żadnych zwierząt. Aż w końcu przeszedł przez krzaki, i zobaczył grupkę wilków, walczących z ścierwojadami. Wziął łuk i zaczął do nich strzelać. Wilki nie wiedziały kogo atakować. Wybrały ścierwojady, co ucieszyło Dicka. Jednak dwa z nich rzuciło się chłopaka. On zabił je w kilka sekund, nawet do niego nie dobiegły. Spojrzał na grupkę walczących, ścierwojady wygrywały, zostało ich trzech, a przeciwników, tylko dwóch. Dick przyglądał się im, aż w końcu kilkanaście metrów na wschód od siebie, zauważył orka, walczącego z dwoma cieniostworami. Chłopakowi serce zaczęło walić jak młotem, pomyślał że mógłby się szybko w drapać na drzewo. Jednak nad koroną drzew latały krwopijce które mu to by uniemożliwiły. Nie miał czasu je teraz zabić, musiał uciekać. Odwrócił się i zaczął biec. Jednak zrobił zaledwie dwa kroki, a z krzaków wybiegł niespodziewanie następny cieniostwór. Który rzucił się na niego, Dick nie zdążył nawet wyjąć miecza, a już leżał na ziemi. Nie miał szans, zwierzę podniosło swe wielkie pazury ponad jego głowę, zamachnęło się i… Dick zemdlał.
Dick poczuł że ktoś go niesie i tak też było.
-Gdzie ja jestem?- Zapytał.
-Spokojnie, leż i odpoczywaj zaraz będziemy na miejscu- Powiedziała osoba która go niosła.
Chłopak przez resztę wędrówki nie odzywał się. Aż w końcu ów mężczyzna doniósł go do jakiejś wieży. Dick przestraszył się, może to jakiś bandyta go niósł, a on był bezbronny.
Z wieży wyszedł jakiś człowiek, o pół głowy wyższy od Dicka. Miał na sobie niebieską szatę.
-Witaj Crystian. A kogo nam tutaj przyniosłeś co?- Zapytała postać wychodząca z wieży.
-Widziałem go jak walczył z cieniostworem, prawie zginął i wtedy mu pomogłem- Odpowiedział mężczyzna który go ciągle trzymał na rękach chłopaka. Dick nie wiedział co zrobić, dlatego nic nie robił.
-A może go postawisz Crystian?
-Ach, oczywiście że tak. Crystian postawił Dicka na ziemi.
-Jak się nazywasz chłopcze?- Zapytał mężczyzna w niebieskiej szacie. Był to już starszy człowiek.
-Mam na imię Dick, nie wiem co się stało. Kiedy polowałem zauważyłem orka walczącego z cieniostworem i wdałem się w ucieczkę i wtedy z za krzaków wyleciał jeszcze inny cieniostwór i nie wiem co potem się stało.
-Akurat ja zbierałem zioła dla Vatrasa i zauważyłem ciebie. Rzuciło się na ciebie to zwierzę, a ja je zabiłem swoim toporem-kiedy Crystian to powiedział Dick zauważył że jego wybawiciel to nie jest człowiek. On ma tylko głowę człowieka, a inne części ciał były pokryte futrem. Było to widać ponieważ jego zbroja była dziurawa. – Pewnie się mnie dziwisz co chłopcze? Widzisz, to długa historia, kiedyś byłem normalnym człowiekiem tak jak ty. Byłem paladynem, aż w końcu pewnego dnia wyszedłem z miasta i już nie wróciłem. Ponieważ na swej drodze zauważyłem kilka jakiś dziwnych ludzi. Którzy byli w czarno- czerwonych szatach i mieli na sobie maski. A za nimi szedł jakiś mag. Byłem naprawdę dobrym wojownikiem i niczego się nie bałem, ale tych istot nie można było się nie bać. Ten mag zaczął się na mnie patrzeć i coś wymawiać. Ja poczułem że porastam futrem od dołu i zacząłem uciekać. Znikłem z oczu tego maga, i nie zdążył mi zamienić twarzy w nie wiadomo co. Dick nie wiedział co powiedzieć, był w szoku. Zastanawiało go czy ten człowiek nie kłamie. Ale jakoś go polubił.
-Tak to prawda chłopcze, ja mam na imię Vatras, to właśnie dla mnie Crystian zbierał zioła. I właśnie kiedy on tak uciekał, ja go zauważyłem i mu pomogłem. Starałem się go uzdrowić lecz nie udało mi się. Dlatego teraz żyjemy razem w mojej wieży.- Oznajmił Vatras.
Ale czy ty nie jesteś przypadkiem synem Michaela? Tego farmera.- Dodał.
-Tak to ja.
-To bardzo dobrze, znam go. Zaraz do niego pójdę i mu wyjaśnię co z tobą. A teraz idź spać, Crystian cię zaprowadzi.
„Dick Chłopak z farmy”
Wstęp
Dick mieszka razem ze swoimi rodzicami na farmie, koło miasta. Ma osiemnaście lat i jest wysokim brunetem. Chłopak uwielbia polowania, kiedy ma tylko czas i chęć, zaraz na nie idzie. Jednak czasu ma bardzo mało, na farmie jest tyle roboty, że razem z ojcem, matką, trzema farmerami i pasterzem, nigdy jej nie brakuje, choć farma nie jest zbyt duża. Dick, jego mama Rosi, i ojciec Michael mieszkają w domu, tuż przy farmie. Ma on dwa pokoje,w jednym jest parę foteli, kominek oraz kuchenka. Natomiast w drugim, znajduję się mała sypialnia. Za domem stoi wiatrak, a obok stodoła, gdzie śpią trzej farmerzy i pasterz. Z drugiej strony domu znajduję się stajnia. Są tam konie, a dokładnie jest ich osiem, pięć płci męskiej, i trzy żeńskiej. Gospodarstwo znajduję się na bardzo żyznych terenach i jest najbliższą farmą przy mieście. Na gospodarstwo napadną nie raz wilki, z którymi Dick, jego ojciec i farmerzy bez problemu sobie radzą. Owiec mają dwanaście, jeszcze nie dawno było ich szesnaście, jednak jednej nocy wilki zagryzły cztery. Owiec pilnuję pasterz Baltazar, jest to mężczyzna w wieku czterdziestu lat. I jest on wspaniały w swoim fachu. Uwielbia pilnować owce, i wychodzić z nimi na jakieś polany. Baltazar jako jedyny człowiek na tej farmie, zna imię każdej owcy. Jest to naprawdę wspaniały człowiek, który jest miły, a zarazem pracowity. Michael jest z niego bardzo zadowolony. W gospodarstwie jest również trzech wynajętych farmerów, Sam, Kann i Kenes, są to trzej bracia, choć nie są do siebie podobni. Sam ma jasne włosy, Kann brązowe, a Kenes czarne. Są oni bardzo dowcipni, co w ogóle nie przeszkadza w pracy. Dzięki ich żartom praca mija szybciej i jest przyjemniejsza. Michael jest ojcem Dicka, jest to świetny kartograf. Po jego mapy przychodzą ludzie z miasta. Jest również świetnym gospodarzem, i miłym facetem. Ma również jak Baltazar, czterdzieści lat. Bardzo dobrze walczy mieczem i strzela z kuszy. To właśnie on uczył Dicka walczyć, Michael ma również wspaniałą umięśnioną sylwetkę. Przyjaźni się z Henrym, jest on dowódcą Straży Miejskiej w mieście. Rosi to żona Michaela, jest od niego o kilka lat młodsza. Jest to piękna kobieta, która wspaniale gotuje. Ma niebieskie oczy jak jej syn i ciemne włosy.
Rozdział1 Zaginiony człowiek
Nastał świt, Dick już się obudził, a jego ojciec właśnie poszedł do stodoły obudzić farmerów i pasterza. „Kolejny nudny dzień” pomyślał. Wyszedł z łóżka i zaczął się ubierać. Poszedł do miski umyć sobie twarz i zrobił kilka pompek. Następnie pościelił łóżko i wyszedł z domu. Ze stodoły właśnie wychodził Michael z farmerami i Baltazarem.
-Dick w stodole masz…- Ojciec Dicka nie zdążył dokończyć z dania bo rzuciło się na nich kilka wilków. Michael wyjął swój miecz i rzucił się na bestie. Reszta farmerów zrobiła to samo, pasterz również. Dick chciał chwycić łuk, ale go tam nie było. No tak zostawiłem go w domu, pomyślał. Szybko do niego pobiegł i zarzucił łuk na plecy. Wziął kołczan ze strzałami i chwycił miecz. Wybiegł z domu i rzucił się na pomoc walczącym. Kilkanaście metrów przed nimi zobaczył samotnego wilka, który goni kilka owiec. Szybko chwycił łuk, nałożył strzałę i strzelił. Wilk który właśnie miał rzucić się na bezbronne owce, leżał bez ruchu na ziemi. Dick spojrzał w stronę walczących. Radzili sobie nieźle, ale wilków było jeszcze sporo. Chłopak wyciągnął swój miecz, który miał półtorej metra długości i poleciał do nich. Chwilę później odciął głowę jednemu zwierzęciu, inny zaś rzucił się w jego stronę. Dick wystawił swój miecz przed siebie, kucnął i czekał aż wilk nadzieje się na ostrze. Tak też się stało, napastników zostało już dwóch, z którymi cała szóstka ludzi poradziła sobie bez problemu.
-Niezła walka przyjaciele- Krzyknął uradowany Michael- Kann, Kenes zdejmijcie wilkom skóry. A ty Baltazar, idź zobaczyć co się stało z owcami, widziałem jak jeden z wilków je gonił- Dodał.
-Też go widziałem ojcze, już nie żyje- Oznajmił Dick.
-To świetnie, ale i tak idź do nich Baltazar. A ty synu idź do lasu, i powybijaj te głupie stworzenia. Nie chcę widzieć ich na farmie.
-Super, ale co z rzepą?
-Tym to ja z Samem się zajmę, prawda Sam?
-Oczywiście- Odpowiedział Sam, i cała szóstka poszła znów do roboty. Najbardziej cieszył się Dick, który dawno już nie był na żadnym polowaniu. Poszedł do domu wziął jakąś torbę z jedzeniem, zapas strzał i skierował się do lasu. Była piękna pogoda, idealne warunki na polowanie. Dick zobaczył jakiegoś samotnego wilka. Podkradł się do niego, chwycił łuk, nałożył strzałę i zwierzę padło. Chłopak zdjął jego skórę i poszedł dalej. Chwilę potem zauważył grupkę ścierwojadów. Będzie dobre mięso, pomyślał. Wspiął się na niską skałę, i zaczął po kolei wszystkie zabijać. Miał dzisiaj naprawdę dobre szczęście. Po chwili zobaczył cieniostwora który walczył z sześcioma wilkami. Dick pomyślał że poczeka i zobaczy kto wygra, a potem zwycięzcć zabiję. Pazury cieniostwora były tak potężne że jedno uderzenie, wystarczało aby zabić głupiego wilka. Zwierzęcia padały jeden po drugim, w końcu ich nie było został, tylko cieniostwór. Dick spodziewał się że tak będzie. Wspiął się na pobliskie drzewo, i strzelił. Jednak tym razem nie trafił, dzisiaj była to jego pierwsza pomyłka. Za nim zwierzę się na niego rzuciło, strzelił ponownie. Tym razem trafił, wtedy ogromny cieniostwór rzucił się w jego stronę. Chłopak wypuszczał strzały cały czas ale bez skutku. Aż w końcu drapieżnik był koło drzewa. Próbował się na nie wspiąć, lecz to mu się nie udawało. Dick to wykorzystał strzelając ciągle do niego, aż w końcu zabił.
-Dostanę za ciebie dużo forsy- Powiedział uradowany chłopak.
Zaczął zbierać skóry, z cieniostwora i z wilków, które ów zwierzę zabiło. Słońce już było dosyć wysoko nad horyzontem, a Dick poszedł dalej. Przez chwilę nie znalazł żadnych zwierząt. Aż w końcu przeszedł przez krzaki, i zobaczył grupkę wilków, walczących z ścierwojadami. Wziął łuk i zaczął do nich strzelać. Wilki nie wiedziały kogo atakować. Wybrały ścierwojady, co ucieszyło Dicka. Jednak dwa z nich rzuciło się chłopaka. On zabił je w kilka sekund, nawet do niego nie dobiegły. Spojrzał na grupkę walczących, ścierwojady wygrywały, zostało ich trzech, a przeciwników, tylko dwóch. Dick przyglądał się im, aż w końcu kilkanaście metrów na wschód od siebie, zauważył orka, walczącego z dwoma cieniostworami. Chłopakowi serce zaczęło walić jak młotem, pomyślał że mógłby się szybko w drapać na drzewo. Jednak nad koroną drzew latały krwopijce które mu to by uniemożliwiły. Nie miał czasu je teraz zabić, musiał uciekać. Odwrócił się i zaczął biec. Jednak zrobił zaledwie dwa kroki, a z krzaków wybiegł niespodziewanie następny cieniostwór. Który rzucił się na niego, Dick nie zdążył nawet wyjąć miecza, a już leżał na ziemi. Nie miał szans, zwierzę podniosło swe wielkie pazury ponad jego głowę, zamachnęło się i… Dick zemdlał.
Dick poczuł że ktoś go niesie i tak też było.
-Gdzie ja jestem?- Zapytał.
-Spokojnie, leż i odpoczywaj zaraz będziemy na miejscu- Powiedziała osoba która go niosła.
Chłopak przez resztę wędrówki nie odzywał się. Aż w końcu ów mężczyzna doniósł go do jakiejś wieży. Dick przestraszył się, może to jakiś bandyta go niósł, a on był bezbronny.
Z wieży wyszedł jakiś człowiek, o pół głowy wyższy od Dicka. Miał na sobie niebieską szatę.
-Witaj Crystian. A kogo nam tutaj przyniosłeś co?- Zapytała postać wychodząca z wieży.
-Widziałem go jak walczył z cieniostworem, prawie zginął i wtedy mu pomogłem- Odpowiedział mężczyzna który go ciągle trzymał na rękach chłopaka. Dick nie wiedział co zrobić, dlatego nic nie robił.
-A może go postawisz Crystian?
-Ach, oczywiście że tak. Crystian postawił Dicka na ziemi.
-Jak się nazywasz chłopcze?- Zapytał mężczyzna w niebieskiej szacie. Był to już starszy człowiek.
-Mam na imię Dick, nie wiem co się stało. Kiedy polowałem zauważyłem orka walczącego z cieniostworem i wdałem się w ucieczkę i wtedy z za krzaków wyleciał jeszcze inny cieniostwór i nie wiem co potem się stało.
-Akurat ja zbierałem zioła dla Vatrasa i zauważyłem ciebie. Rzuciło się na ciebie to zwierzę, a ja je zabiłem swoim toporem-kiedy Crystian to powiedział Dick zauważył że jego wybawiciel to nie jest człowiek. On ma tylko głowę człowieka, a inne części ciał były pokryte futrem. Było to widać ponieważ jego zbroja była dziurawa. – Pewnie się mnie dziwisz co chłopcze? Widzisz, to długa historia, kiedyś byłem normalnym człowiekiem tak jak ty. Byłem paladynem, aż w końcu pewnego dnia wyszedłem z miasta i już nie wróciłem. Ponieważ na swej drodze zauważyłem kilka jakiś dziwnych ludzi. Którzy byli w czarno- czerwonych szatach i mieli na sobie maski. A za nimi szedł jakiś mag. Byłem naprawdę dobrym wojownikiem i niczego się nie bałem, ale tych istot nie można było się nie bać. Ten mag zaczął się na mnie patrzeć i coś wymawiać. Ja poczułem że porastam futrem od dołu i zacząłem uciekać. Znikłem z oczu tego maga, i nie zdążył mi zamienić twarzy w nie wiadomo co. Dick nie wiedział co powiedzieć, był w szoku. Zastanawiało go czy ten człowiek nie kłamie. Ale jakoś go polubił.
-Tak to prawda chłopcze, ja mam na imię Vatras, to właśnie dla mnie Crystian zbierał zioła. I właśnie kiedy on tak uciekał, ja go zauważyłem i mu pomogłem. Starałem się go uzdrowić lecz nie udało mi się. Dlatego teraz żyjemy razem w mojej wieży.- Oznajmił Vatras.
Ale czy ty nie jesteś przypadkiem synem Michaela? Tego farmera.- Dodał.
-Tak to ja.
-To bardzo dobrze, znam go. Zaraz do niego pójdę i mu wyjaśnię co z tobą. A teraz idź spać, Crystian cię zaprowadzi.