Archimonde
Member
- Dołączył
- 26.4.2005
- Posty
- 544
CZĘŚĆ PIERWSZA
Bezimienny ciężko dysząc siedział pod skalną ścianą i opatrywał ranę na ręce, Milten ważył miksturę leczniczą, a Diego wybrał się na chwilę do pobliskiego lasu po jakąś strawę. Kilkadziesiąt metrów od nich leżało cielsko Zielonego Smoka, brocząc jeszcze krwią. Dzień był pochmurny i nad bohaterami przelewały się grzmoty i deszcz lekko kropił.
No kiedy ta mikstura będzie gotowa? - zniecierpłiwił się Bezimienny.
Poczekaj, jeszcze tylko fiolka Smoczej Krwi - rzekł Milten wlewając Krew do buteleczki.
Gotowe!
Bezimienny wypił eliksir, który odrazu przyniósł mu ulgę.
Milten wziął jakieś zioło i przyłożył do rany Bezimiennego
Bezimienny zasyczał z bólu.
Co to?! - syknął
Ten smok miał jad i masz go w ranie - wytłumaczył Milten
W tym czasie Diego wrócił z lasu z dwiema dorodnymi sarnami na plecach.
Może byśmy coś przekąsili? - zapytał Diego
Chętnie, a nasz bohater potrzebuje czegoś aby pokrzepić siły - powiedział Milten
***
Po wyśmienitej uczcie nadszedł czas na spanie. Wartę najpierw pełnił Diego.
Po kilku godzinach warty Diego usłyszał w oddali jakąś piękną ale i smutną
muzykę graną na skrzypcach. Nie zauważył za to jakiegoś dziwnego czerwonego błysku....
Wstawajcie! - szepnął do swoich towarzyszy
uaaaaaaaa......Co sie dzieje? - zapytał przestraszony Milten
Słyszycie? - szepnął Bezimienny
Tak, to właśnie o tym chciałem wam powiedzieć - powiedział Diego
Chodźmy to sprawdzić - szepnął Milten
Zakradli się kilkanaście metrów od źródła cudownej muzyki i przez krzaki ujrzeli postać jakby z wody ale siedzącą na starym mostku i grającą na skrzypcach, z oczu postaci ciurkiem lecialy łzy.
Opowiem wam co to jest - szepnął Milten
"Legenda głosi że ludzie którzy grzeszyli przeciwko Bogom i dopuszczali się nieludzkich czynów, a umarli w wodzie, darze Adanosa, zostaną potępieni na wieki i pokutować będą w strasznych cierpieniach głodu, bólu i zimna. Ich duch jest zamknięty w wodnej powłoce, a oni cierpiąc straszliwe męczarnie nocami wychodzą z wody i płaczą grając piękną muzykę. To jest Wodnik.
Mamy niesamowite szczęście że go zobaczyliśmy bo to rzadki przypadek i podobno przynosi szczęście."
Przypomniały mi się dawne czasy, jak rodzice opowiadali mi bajki - rzekł z łezką w oku Diego
Mi też, jak w walce z Lordem Lupino zginął Lester - powiedział ze smutkiem Bezimienny
Słonće powoli wschodziło a Wodnik już dawno zniknął.
Czasz ruszać! - rzekł Diego
Ruszamy! - krzyknęli Milten i Bezimienny
***
Po kilku dniach wędrówki zatrzymali się w małej wiosce i od razu skierowali się do gospody. Gdy tylko weszli przed nosem Miltena przeleciał kufel i z hukiem roztrzaskał o ścianę.
BÓJKA!!! - wrzasnął jakiś wieśniak i rzucił się do wyjścia
Czy to aby nie nasz stary znajomy?? - zapytał wesoło Diego
GORN!!!!!! - spojrzeli na krzepkiego najemnika który lał po ryju pięciu lub sześciu awanturników
NARESZCIE COŚ SIĘ DZIEJE!!! - ryknął Gorn
Odsuńcie się! - krzyknęli trzej milicjanci wbiegając do karczmy
NO CHODŹCIE FRAJERZY!!! - ryknął Gorn i rzucił się z gołymi rękami za strażników.
Po kilku minutach bijatyki wszyscy leżeli na ziemi, Gorn stał ciężko dysząc nad nieprzytomnumi strażnikami i wieśniakami a kurz powoli opadał.
Bezimienny, Diego i Milten stali oszołomieni w drzwiach, a gdy kurz całkowicie opadł dopiero teraz zobaczyli co tu się działo.
Ściany były całkowicie pozalewane piwem i winem i pobrudzone różnymi rodzajami potraw, a po podłodze walała się masa połamaych krzeseł, naczyń i gliny.
Co ty tu robisz Gorn? - powiedział rozpromieniony Bezimienny i serdecznie przywitał się ze strarym przyjacielem.
A łażę po świecie tu i tam i jak nie mam co robić to albo wszczynam bójki albo chodzę na ryby - rzekł Gorn otrzepując się w kurzu i wyjmując z ubrania potłuczone resztki naczyń.
STRAŻ!!! - wrzasnął ukryty przed tem pod ladą właściciel karczmy
Uciekamy!! - krzyknął Milten i wszyscy z Gornem na czele rzucili sie do drzwi. Gorn spotkał w drzwiach kilku następnych milicjantów i ich z całym impetem staranował. Begli przez małą uliczkę i po chwili wybiegli z wsi do lasku. Tam się schowali i czekali na rozwój wydarzeń. Nadchodziła noc.
***
Wędrowali dalej, a Gorn opowiadał swoje przygody w czasie ich rozstania. Opowiedział im też o tym że jak pewnego wieczoru łowił ryby i spojrzał w wodę nad swoim odbiciem zobaczył jakiś czarny kształt z czeronymi oczami, a gdy się odwrócił nikogo tam niebyło, tej nocy nie mógł spać, słysząc jakieś straszne szepty.
Ale wtedy najarałem się bagiennego ziela i pewnie coś mi się przywidziało. - powiedział lekceważąco Gorn.
hmmmmmmmm..... - zasępił się Milten
Od kąd wyszliśmy z tej wsi mam wrażenie że jestem śledzony - powiedział Gorn
Teraz też czuję się obserwowany.....
Ciiiiiiiiichooooooooo..........
Zaczęli się rozglądać na wszystkie strony ale było ciemno i byli w lesie więc nic nie zauważyli.
Schowajmy się w krzakach - powiedział Bezimienny
Skoczyli za krzaki i zamarli w bezruchu. Bezimienny podniósł z ziemi jakiś kij i wymierzył go w stronę krzaków. Po kilku minutach usłyszeli ciche, skoczne kroki.
Gdy kroki były już bardzo blisko Bezimienny pchnął kij w krzaki i usłyszeli lament i głośne szczekanie. Po chwili na Diega rzucił się z krzaków duży pies. Diego szybko wyjął miecz i po chwili pies leżał na ziemi bez głowy.
TAM SĄ!!! - usłyszeli wściekłe głosy
BRAĆ ICH!!! - po chwili zza drzew wybiegł tłum wieśniaków z pochodniami, siekierami i widłami.
MAMY DOŚĆ TYCH NAJEMNIKÓW!!! - na czele tłumu stał właściciel karczmy wrzeszczał aby zabić Gorna.
Rozproszmy się! - krzyknął Diego. Rozbiegli się w różnych kierunkach.
AAAAAACH!!!!!! DORWAĆ SUKINSYNÓW!!!! - ryczał karczmarz
Chłopi rozbiegli się po lesie, lecz z pochodniami byli dobrze widoczni, a nasi bohaterowie uciekali po ciemku. gdzieś z prawej Bezimienny usłyszał krzyk Diega i odgłosy walki.
Pomogę ci Diego! - krzyknął Milten i walnął Fireballem w grupę wieśniaków. Niestety Kula Ognia wybuchając podpaliła pobliskie drzewa, a Diego szybko uciekał.
POŻAR!!! - Gdzieś z lewej śłychać było Gorna i świst toporu.
UCIEKAMY!!! - ryknął Bezimienny. W szaleńczym pościgu spotkali się na małej polance oświetlonej przez księżyc. Diego miał poparzenie na ręce, a Gorn denerwował się że te widły porysowały mu ostrze topora.
Pożar dochodził już do polanki, a Milten lamentował i modlił sie do Bogów:
O Innosie, zlituj się nade mną, ukaraj mnie ale uratuj to co stwrzorzył Adanos!
Grzmoty rozległy się nad lasem i lunęło tak że można było pomysleć że chmury wylewają wiadra wody, a pożar zaraz został słumiony do tego poziomu że Bezimienny ugasił go oddając na niego mocz. Milten dziękował Bogom za pomoc, a Diego wylewał z butów wodę. Przestało lać.
***
Słońce już prześwitywało przez drzewa a Gorn powiedział:
No i nadal mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Eeeeeeee tam, brednie! - powiedział Diego
Ale jednak powinniśmy poczekać , ale w ukryciu - szepnął Milten. Byli na polance więc pobiegli w krzaki i obserwowali polankę.
Z lasu dochodziły dźwieki szeleszcących liści i na polanke wyszła.....młoda sarna!
To cie miało sledzić Gornie? - zapytał lekceważąco Diego
Eliza? To sarna którą uratowałem od wilków! - powiedział Gorn - Cały czas podążała za mną!
Hahaha! - zaczął się śmiać Diego
Cicho! - szepnął Gorn i powoli wyszedł na polankę i pogłaskał sarnę.
Czuję jednak że to nie jest zwykła sarna - i miał rację!
Sarna zaczęła się wyginać i parskać i przeistoczyła się w Leśną Elfkę.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Bezimienny ciężko dysząc siedział pod skalną ścianą i opatrywał ranę na ręce, Milten ważył miksturę leczniczą, a Diego wybrał się na chwilę do pobliskiego lasu po jakąś strawę. Kilkadziesiąt metrów od nich leżało cielsko Zielonego Smoka, brocząc jeszcze krwią. Dzień był pochmurny i nad bohaterami przelewały się grzmoty i deszcz lekko kropił.
No kiedy ta mikstura będzie gotowa? - zniecierpłiwił się Bezimienny.
Poczekaj, jeszcze tylko fiolka Smoczej Krwi - rzekł Milten wlewając Krew do buteleczki.
Gotowe!
Bezimienny wypił eliksir, który odrazu przyniósł mu ulgę.
Milten wziął jakieś zioło i przyłożył do rany Bezimiennego
Bezimienny zasyczał z bólu.
Co to?! - syknął
Ten smok miał jad i masz go w ranie - wytłumaczył Milten
W tym czasie Diego wrócił z lasu z dwiema dorodnymi sarnami na plecach.
Może byśmy coś przekąsili? - zapytał Diego
Chętnie, a nasz bohater potrzebuje czegoś aby pokrzepić siły - powiedział Milten
***
Po wyśmienitej uczcie nadszedł czas na spanie. Wartę najpierw pełnił Diego.
Po kilku godzinach warty Diego usłyszał w oddali jakąś piękną ale i smutną
muzykę graną na skrzypcach. Nie zauważył za to jakiegoś dziwnego czerwonego błysku....
Wstawajcie! - szepnął do swoich towarzyszy
uaaaaaaaa......Co sie dzieje? - zapytał przestraszony Milten
Słyszycie? - szepnął Bezimienny
Tak, to właśnie o tym chciałem wam powiedzieć - powiedział Diego
Chodźmy to sprawdzić - szepnął Milten
Zakradli się kilkanaście metrów od źródła cudownej muzyki i przez krzaki ujrzeli postać jakby z wody ale siedzącą na starym mostku i grającą na skrzypcach, z oczu postaci ciurkiem lecialy łzy.
Opowiem wam co to jest - szepnął Milten
"Legenda głosi że ludzie którzy grzeszyli przeciwko Bogom i dopuszczali się nieludzkich czynów, a umarli w wodzie, darze Adanosa, zostaną potępieni na wieki i pokutować będą w strasznych cierpieniach głodu, bólu i zimna. Ich duch jest zamknięty w wodnej powłoce, a oni cierpiąc straszliwe męczarnie nocami wychodzą z wody i płaczą grając piękną muzykę. To jest Wodnik.
Mamy niesamowite szczęście że go zobaczyliśmy bo to rzadki przypadek i podobno przynosi szczęście."
Przypomniały mi się dawne czasy, jak rodzice opowiadali mi bajki - rzekł z łezką w oku Diego
Mi też, jak w walce z Lordem Lupino zginął Lester - powiedział ze smutkiem Bezimienny
Słonće powoli wschodziło a Wodnik już dawno zniknął.
Czasz ruszać! - rzekł Diego
Ruszamy! - krzyknęli Milten i Bezimienny
***
Po kilku dniach wędrówki zatrzymali się w małej wiosce i od razu skierowali się do gospody. Gdy tylko weszli przed nosem Miltena przeleciał kufel i z hukiem roztrzaskał o ścianę.
BÓJKA!!! - wrzasnął jakiś wieśniak i rzucił się do wyjścia
Czy to aby nie nasz stary znajomy?? - zapytał wesoło Diego
GORN!!!!!! - spojrzeli na krzepkiego najemnika który lał po ryju pięciu lub sześciu awanturników
NARESZCIE COŚ SIĘ DZIEJE!!! - ryknął Gorn
Odsuńcie się! - krzyknęli trzej milicjanci wbiegając do karczmy
NO CHODŹCIE FRAJERZY!!! - ryknął Gorn i rzucił się z gołymi rękami za strażników.
Po kilku minutach bijatyki wszyscy leżeli na ziemi, Gorn stał ciężko dysząc nad nieprzytomnumi strażnikami i wieśniakami a kurz powoli opadał.
Bezimienny, Diego i Milten stali oszołomieni w drzwiach, a gdy kurz całkowicie opadł dopiero teraz zobaczyli co tu się działo.
Ściany były całkowicie pozalewane piwem i winem i pobrudzone różnymi rodzajami potraw, a po podłodze walała się masa połamaych krzeseł, naczyń i gliny.
Co ty tu robisz Gorn? - powiedział rozpromieniony Bezimienny i serdecznie przywitał się ze strarym przyjacielem.
A łażę po świecie tu i tam i jak nie mam co robić to albo wszczynam bójki albo chodzę na ryby - rzekł Gorn otrzepując się w kurzu i wyjmując z ubrania potłuczone resztki naczyń.
STRAŻ!!! - wrzasnął ukryty przed tem pod ladą właściciel karczmy
Uciekamy!! - krzyknął Milten i wszyscy z Gornem na czele rzucili sie do drzwi. Gorn spotkał w drzwiach kilku następnych milicjantów i ich z całym impetem staranował. Begli przez małą uliczkę i po chwili wybiegli z wsi do lasku. Tam się schowali i czekali na rozwój wydarzeń. Nadchodziła noc.
***
Wędrowali dalej, a Gorn opowiadał swoje przygody w czasie ich rozstania. Opowiedział im też o tym że jak pewnego wieczoru łowił ryby i spojrzał w wodę nad swoim odbiciem zobaczył jakiś czarny kształt z czeronymi oczami, a gdy się odwrócił nikogo tam niebyło, tej nocy nie mógł spać, słysząc jakieś straszne szepty.
Ale wtedy najarałem się bagiennego ziela i pewnie coś mi się przywidziało. - powiedział lekceważąco Gorn.
hmmmmmmmm..... - zasępił się Milten
Od kąd wyszliśmy z tej wsi mam wrażenie że jestem śledzony - powiedział Gorn
Teraz też czuję się obserwowany.....
Ciiiiiiiiichooooooooo..........
Zaczęli się rozglądać na wszystkie strony ale było ciemno i byli w lesie więc nic nie zauważyli.
Schowajmy się w krzakach - powiedział Bezimienny
Skoczyli za krzaki i zamarli w bezruchu. Bezimienny podniósł z ziemi jakiś kij i wymierzył go w stronę krzaków. Po kilku minutach usłyszeli ciche, skoczne kroki.
Gdy kroki były już bardzo blisko Bezimienny pchnął kij w krzaki i usłyszeli lament i głośne szczekanie. Po chwili na Diega rzucił się z krzaków duży pies. Diego szybko wyjął miecz i po chwili pies leżał na ziemi bez głowy.
TAM SĄ!!! - usłyszeli wściekłe głosy
BRAĆ ICH!!! - po chwili zza drzew wybiegł tłum wieśniaków z pochodniami, siekierami i widłami.
MAMY DOŚĆ TYCH NAJEMNIKÓW!!! - na czele tłumu stał właściciel karczmy wrzeszczał aby zabić Gorna.
Rozproszmy się! - krzyknął Diego. Rozbiegli się w różnych kierunkach.
AAAAAACH!!!!!! DORWAĆ SUKINSYNÓW!!!! - ryczał karczmarz
Chłopi rozbiegli się po lesie, lecz z pochodniami byli dobrze widoczni, a nasi bohaterowie uciekali po ciemku. gdzieś z prawej Bezimienny usłyszał krzyk Diega i odgłosy walki.
Pomogę ci Diego! - krzyknął Milten i walnął Fireballem w grupę wieśniaków. Niestety Kula Ognia wybuchając podpaliła pobliskie drzewa, a Diego szybko uciekał.
POŻAR!!! - Gdzieś z lewej śłychać było Gorna i świst toporu.
UCIEKAMY!!! - ryknął Bezimienny. W szaleńczym pościgu spotkali się na małej polance oświetlonej przez księżyc. Diego miał poparzenie na ręce, a Gorn denerwował się że te widły porysowały mu ostrze topora.
Pożar dochodził już do polanki, a Milten lamentował i modlił sie do Bogów:
O Innosie, zlituj się nade mną, ukaraj mnie ale uratuj to co stwrzorzył Adanos!
Grzmoty rozległy się nad lasem i lunęło tak że można było pomysleć że chmury wylewają wiadra wody, a pożar zaraz został słumiony do tego poziomu że Bezimienny ugasił go oddając na niego mocz. Milten dziękował Bogom za pomoc, a Diego wylewał z butów wodę. Przestało lać.
***
Słońce już prześwitywało przez drzewa a Gorn powiedział:
No i nadal mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Eeeeeeee tam, brednie! - powiedział Diego
Ale jednak powinniśmy poczekać , ale w ukryciu - szepnął Milten. Byli na polance więc pobiegli w krzaki i obserwowali polankę.
Z lasu dochodziły dźwieki szeleszcących liści i na polanke wyszła.....młoda sarna!
To cie miało sledzić Gornie? - zapytał lekceważąco Diego
Eliza? To sarna którą uratowałem od wilków! - powiedział Gorn - Cały czas podążała za mną!
Hahaha! - zaczął się śmiać Diego
Cicho! - szepnął Gorn i powoli wyszedł na polankę i pogłaskał sarnę.
Czuję jednak że to nie jest zwykła sarna - i miał rację!
Sarna zaczęła się wyginać i parskać i przeistoczyła się w Leśną Elfkę.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ