Chrzest

Rajca

Member
Dołączył
14.6.2005
Posty
46
Jestem jak widac nowym userem...dlatego prosze o wzgledną wyrozumiałość...wzgledem mojego opowiadania...nie znam jeszcze waszych gustów itp...lecz każda krytyke...obiektywna przyjme za dobrą monete...czyli proszę...czytajcie...troszke przykrutkie ale bedzie następna część:

CHRZEST

Były to czasy kiedy to Bezimienny walczył ze smokami i całe Khorinis bało się o swoją przyszłość, mieszkańcy wyspy owszem wiedzieli, że na kontynencie trwa wyniszczająca wojna z orkami, jednak ich zdaniem problemy, które oni mieli, przerastały wydarzenia z kontynentu.
Jednak na kontynencie było tragicznie, orkowie oblegali stolicę, i wszelkie większe miasta, bo wsie i małe osady były już pod ich władzą.
Jednak w górach Olarin kryła się mała, prawie zapomniana, forteca. Orkowie o niej nic nie wiedzieli, jednak jej mieszkańcy dawno odcięci od świata, czekali na koniec. Ale kiedy przez pół roku, w okolicach ich gór nie zauważono żadnego orka ludzie zaczęli myśleć, że zagłada ominie ich. I tak oto w do tej pory zorganizowane wojska wkradło się rozluźnienie i pewność siebie przekraczająca normalne granice. Wojsko popadło w dezorganizacje i pijaństwo, a ludzie pewni swego przymykali na to oczy, twierdząc nawet, że należy im się.
Jednak jeden ze strażników, Artilius dobrze wiedział, że to złudna cisza przed burzą, dlatego narzucił sobie i jedynemu synowi taką dyscyplinę, że niektórzy sąsiedzi twierdzili, iż zwariował, jednak Artilius i Braceru( jego syn) nie zważali na to, tylko trenowali, przed przyszłą bitwą.
Braceru miał już 16 lat, co czyniło go pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Był dumny ze swego ojca i mimo tego, że jego koledzy naśmiewali się z niego, trenował wojaczkę. Pewnego dnia Rada Qalis, czyli rada rządząca nakazała Artiliusowi, aby udał się na przeszpiegi na terytorium orków. Radzie tak naprawdę nie chodziło o to aby zdobyć informacje, tylko o to żeby usunąć, denerwującego wszystkich strażnika. Artilius wiedział o tym, ale nie miał wyboru, bo nakaz rady trzeba było realizować nie zależnie od tego jak był niebezpieczny. Tak więc Artilius zostawił dom pod opieka Braceru, a jego samego pobłogosławił w imię Innosa.
Otwarto bramy i strażnik wyszedł, Braceru jeszcze długi czas odprowadzał go wzrokiem, nawet wtedy kiedy jego ojciec zniknął już za zakrętem.
Dni mijały, a Artilius wędrował, aż pewnej nocy obudził go ryk orka, kiedy otworzył oczy zobaczył własną twarz odbijająca się w oczach orka...po chwili stracił przytomność. Kiedy się obudził stwierdził, że leży na ziemi i jest skrępowany sznurami. Poczuł zapach mokrej skóry i zobaczył, że znajduje się w orkowym namiocie. Zza ściany dochodziły go odgłosy bełkotliwej rozmowy orków. Po chwili na zewnątrz wybuchło jakieś zmieszanie, a zaraz potem do jego namiotu zajrzał ork szaman i odezwał się do niego w ludzkiej, choć zniekształconej, mowie- Ty być więzień wielki szaman orków Kor-tak, ty teraz powiedzieć, czemu przyjść na nasza ziemia i robić długie ucho, bo inaczej Kor-tak wlać w twoje żyły ogień!!! Ogień w żyły nie zabijać, ale boleć, że człowiek chcieć umrzeć- Artilius jednak nie dał się zastraszyć i nie miał zamiaru niczego zdradzać, powiedział tylko- Niczego ode mnie nie usłyszysz, nigdy...ty bydlaku- Kor-tak nie wyglądał na zdziwionego powiedział tylko- Człowiek jeszcze mówić, mówić nawet więcej niż my chcieć, a teraz człowiek posmakować ogień- i mówiąc to zmusił go do wypicia dziwnego eliksiru. Artilius zaczął się wić i skręcać z bólu. Krzyczał tak głośno, że po chwili zdarł sobie gardło. Kor-tak stał i się śmiał. I tak było codziennie. W końcu zmęczony Kor-tak sięgnął po ostateczne środki, wziął ostatni zwój kontroli umysłu i rzucił czar na Artiliusa... a ten nie wiedząc co robi wyjawił mu wszystkie sekrety, włącznie z położeniem fortecy. Po tym Kor-tak wypuścił go, aby wrócił do osady. Artilius myślał, że może ork okazał mu litość, ale mylił się ponieważ Kor-tak wysłał go do domu, ale pozostawił go pod wpływem czaru. Kor-tak wiedział, że w odpowiednim momencie ktoś w osadzie zabije jej przywódcę...
Tymczasem Artilius wrócił do domu, może nie cały i zdrowy, ale żył. Braceru cieszył się jak nigdy. Jednak do czasu.
Pewnej deszczowej nocy góry rozbrzmiały echem bębnów. Ludzie nie wiedzieli co się dzieje. Aż zwiadowca nie wrócił i nie powiedział, że orkowie ich znaleźli. Wojsko nie było na to przygotowane i tylko Artilius i syn byli gotowi do walki. Ludzie w panice krzyczeli, czemu byli tacy ślepi, czemu nie słuchali Artiliusa, czemu nie byli gotowi. Teraz było już za późno. Orkowie w mgnieniu oka znaleźli się pod murami miasta, ciągnąc olbrzymi taran. Bum, Bum...dwa uderzenia wystarczyły i brama padła. Orkowie zaczęli wyrzynać biednych mieszkańców, jednak dopóki władca żył, ludzie mieli nadzieję, na ocalenie. Władcy mieli pilnować Artilius i Braceru, jedyni mężczyźni zdolni do walki. Jednak nagle Artilius rzucił się na władcę miasta z mieczem w ręku i obłędem w oczach, to Kor-tak aktywował ponownie zaklęcie kontroli umysłu i nakazał Artiliusowi zabić władcę.
Braceru pamiętając słowa ojca, że najważniejsze jest to aby miasto przetrwało i widząc magiczny obłęd w oczach ojca...wiedział co musi zrobić...ojciec nigdy nie chciałby być sprawca zagłady swego miasta...Braceru musiał zabić ojca...miecz wszedł łatwo między żebra...Artilius padł...jednak zanim wyzionął ducha podziękował synowi.
I tak dzięki poświęceniu Braceru...ludzie nie stracili nadziei...a razem ze wschodem słońca...przybył ratunek w postaci magów ognia.
Po wygranej bitwie ludzie opłakiwali zmarłych, szczególnie zaś Artiliusa...ale cieszyli się też, że żyją. Jeden Braceru nie cieszył się tylko płakał...przeszedł swój chrzest bojowy...zabił własnego ojca....


PROSZĘ O KOMENTARZE, a po dalszy ciąg zapraszam do tematu Zemsta
 

Dadex

Al di là delle nuvole
Weteran
Dołączył
5.11.2004
Posty
1789
Po pierwsze jak dla mnie to stanowczo za krótkie. Po drugie jak dałeś dialog to pauzę powinieneś dać na początku linijki a nie gdzieś w środku. Jeśli chodzi zaś o fabułę to dość ciekawe to było. Tylko za szybko wszystko się działo, mogłeś dłużej opisywać i dać dialogi. Jakiś większych błędów ortograficznych się niedopatrzyłem (chyba że jush ślepne na starość) dlatego przyjemnie się czytało. No cóż jakby było trzy, cztery razy dłuższe z jakimiś ciekawymi dialogami to było by bardzo dobrze. Ale jak na pierwsze opowiadanie nie jest źle. Daję ci 6/10
 

Chitos

Debile
Dołączył
14.6.2005
Posty
50
Fajne,fajne.....naprawde fajne!Ale sądze tak samo jak Dadex,że opowiadanie jest za krótkie.....ale trudno mam nadzieje że napiszesz więcej histori ,bo.....wydaje mi się że masz talent!




Pozdrawiam
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
Błagam was nie zaczynajcie opowiadania : Jestem tu nowi, więc bądzcie wyrozumiali
laugh.gif
blink.gif
.
A co do opowiadanie to bardzo fajne, tylko trochę krótki, zwłaszcza koniec, który był najlepszy z całego opowiadania.
Daję 8/10.
Pozdro all
 

Molious

Member
Dołączył
21.12.2004
Posty
57
nie no jedno z lepszych opowiadan ale faktycznie troche kródkie a moim zdaniem to dziwnie zakonczone. mogles troche rozwinąć momęt bitwy i wkroczenie magów to by było duzo ciekawsze 7/10
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Opowiadanie nawet fajne. Ciekawy pomysł, ale mało opisów.
Dwa zdania pod rząd zacząłeś od słów: "Jednak..."
Czekamy na dalszy ciąg.
Nota 7/10

NaRka
 
Do góry Bottom