Sługa Kruka
Member
- Dołączył
- 12.12.2005
- Posty
- 261
Hej! Niedawno napisałem wstęp oraz parę rozdziałów do mojego nowego opowiadania (już widzę te wasze miny
). Na forum zamieszczę jedynie wstęp, by sprawdzić, czy się spodoba. Początek może być nudny, lecz następnie rozdziały rozkręcają akcję, fabułę itp. (przynajmniej taką mam nadzieję).
Dawno temu, gdy cały świat zwany dziś Anthraxem, był jeszcze młody miała miejsce pewna historia. Historia ta w znaczny sposób wpłynęła na późniejszy rozwój wielu cywilizacji. Na Anthraxie znajduje się tylko jeden, lecz za to dość duży kontynent – Daerion. Od niepamiętnych czasów ów ląd jest jednym, wielkim Imperium. Powstało ono u zarania dziejów z prostej, kupieckiej wioski nadmorskiej. Handel z dzikimi plemionami barbarzyńców i innymi bogatymi ludami nieoczekiwanie przybliżył do siebie obydwa ugrupowania – ówczesnych handlarzy i nieokrzesanych dzikusów. Złoty Ocean, pełen ryb i pereł zaczął sławić wioskę jak i swe własne imię w całej krainie. Dzięki niemu wioska wzbogaciła się i rozwinęła. Z czasem przekształciła się w Republikę Fistorr. Niestety, wieści o urodzaju dotarły także za Czarcie Góry, do kryjówek stworów zła. Po ciemnej stronie Anthraxu zaczęto gromadzić bezładną hałastrę, którą jej przywódcy nazywali „armią”. Najniżej w jej hierarchii stały bezmózgie Trolle, wyżej mroczni elfowie, zaś najwyżej Nekromanci, zwani wówczas „Bladymi Ludźmi”. Ci ostatni pociągali za sznurki zza kurtyny, starając się zachować w tajemnicy swe plugawe istnienie. Nie da się ukryć, że mroczne rody były znacznie bardziej rozwinięte, zarówno technologicznie jak i militarnie, niż prości kupcy czy rybacy. Armia zła, gdy tylko skończono mobilizację, przekroczyła przełęcz Gór. Elficcy zwiadowcy donieśli Republice o zbliżających się wojskach. Handlarze spanikowali. Wiedzieli, że spokojne dni odeszły w niepamięć. Jedyną nadzieję, na choć częściowe ocalenie widzieli w grupie barbarzyńców, przebywających wśród kupców. Dowódca wioski udał się do namiotu Sinjacka, Wojennego Lorda dzikiej hordy. Zdobiły go liczne czaszki, skóry i klejnoty, zaś wszystko to uzupełniane było stalą. Sam Sinjack był wysokim, potężnym mężczyzną o czarnych włosach, sięgających ramion i bystrych, zielonych oczach. Jego szorstką twarz pokrywały liczne blizny, a nieprzyjazny stosunek Lorda do ludzi odpychał ich jeszcze bardziej. Nosił on zbroję ze skór jakiegoś zwierza, połączonych dziwnym materiałem. Na głowie nosił podłużną czaszkę z licznymi zębami, zaś na torsie ów skórzaną zbroję. Spodnie były lekkie i nie utrudniały poruszania się po polu bitwy. Buty i rękawice zrobione były z kości i utwardzanej skóry. Na plecach tkwił Czarny Wiatr, dwuręczny miecz.
- Czy mogę przeszkodzić, Sin?- zapytał przybysz, uprzejmie zdrobniając imię wodza.
- Wejdź, Alionie.- odparł mężczyzna.
Człowiek nazwany Alionem przystąpił kilka kroków do przodu i rozejrzał się po namiocie. Wszędzie było to samo – kości, skóry, miecze, topory. Barbarzyńca siedział właśnie przy drewnianym stole, studiując jakieś pergaminy napisane w języku elfów. W migotliwym świetle świec wyglądał jeszcze bardziej charyzmatycznie i posępnie.
- W jakiej sprawie przybyłeś?- padło pytanie.
- My...potrzebujemy waszej pomocy.
Cisza.
- Naszej pomocy?- powtórzył po chwili Sin.- Czyżbym miał przypomnieć ci, jak niedawno temu pewien gruby kupiec chciał wygnać „dzikusów” z wioski?
- Och, wiem, lecz zrozum – byłem wówczas głupcem.
- A teraz, gdy grozi ci niebezpieczeństwo przypomniałeś sobie o starym, dobrym Sinjacku, hę?
- Zwiadowcy donieśli nam, iż mroczne istoty są potężniejsz...- kupiec urwał nagle.- Są potężne.
Na to ostatnie zdanie Sinjack drgnął nagle. Większość swych blizn ma właśnie po starciach z różnymi istotami zła. Wiedział, że są one wytrwałe i zwinne, oraz dość odporne na ataki wręcz czy z dystansu. Sin wstał szybko od stołu, ujął w dłonie grubą, zakurzoną księgę, zdmuchnął z niej kurz i rzucił na blat stołu.
- Cóż to za tom?- zapytał przedstawiciel handlarzy.
- Legendy Anthraxu, głupcze.- syknął Sin.- Stwory ciemności, powiadasz...- wódz wypowiedział kilka razy „stwory ciemności”, nim znalazł odpowiednią stronicę.- Jest!
- Co znalazłeś?
- Zapis ze starej kroniki. Słuchaj:
„I stworzył Gryphis dnia trzynastego potwory, nijak niepodobne do dotychczasowych Jego dzieł. A wziąwszy kawałek cienia i glinę boską uformował On kształt. I pracował tak długo, aż stworzenie ożyło. I nazwał On to, co uczynił Trollem. W dalszej kolejności zmutował z cieniem boskie Elfy za ich niecne występki przeciw Niemu i Jego władzy. Zaś później człowieka z mrokiem zespolił i Bladym Człowiekiem ochrzcił.
Kolejnego dnia rozdzielił On planetę na dwa wysokim pasmem gór. A w nich umieściwszy skrzydlate jaszczury, ogniem ziejące, latające niewiasty i złączenie lwa z orłem Czarcimi je (góry) nazwał. I rzekł On do wszystkich ras, stworzonych przez Siebie:
- Dzieci moje! Jako Pan wasz i Stworzyciel prawo mam dać wam życie oraz je odebrać. Strzeżcie się, albowiem za czynienie przeciw Mojej Woli kara sroga was spotka.
Słowom Gryphisa przysłuchiwała się uważnie tajemnicza istota. Bogiem ona również była, lecz także złem w czystej postaci, siewcą zamętu, kusicielem i zdrajcą boskim. A z czasem imię Zelkara mu nadano, co w boskim języku oznacza „ten, który złem rządzi”. Sprzeciwił się Zelkar słowom Pana i otwarcie przemówił do mrocznych istot:
- Jam jest wasz Pan, jedyny, prawdziwy. Nie słuchajcie fałszywych głosów, albowiem jeden tylko jest realny i od cierpienia uratować was może. Zwalczajcie w Moim imieniu wszystkich przeciwników Mojej Woli, aby na świecie ład i porządek boży zapanował.
Zgromadzone stworzenia zaczęły skandować imiona swych bogów, nienawistnie patrząc na wrogów. Lecz upomniał ich Gryphis, mówiąc:
- Zważajcie na swe życia, gdyż kruchy to dar i łatwo postradać go można.
- Nie pozwólcie, ażeby nieprawdziwi bogowie przysłaniali wam oczy. Dlaczegóż mają stawiać przed wami mur, którego nigdy przeskoczyć wam nie pozwolą?- zabrzmiały słowa boskiego zdrajcy.
I pomagali bogowie swym ludom, walcząc przeciw sobie. Gryphis dał swym wyznawcom, zwanymi Magami, dar używania boskiej energii, many. Ustanowił też swych świętych wojów, paladynami ich nazwawszy i rozkazał im walczyć ze złem. Zelkar nie patrzył na to obojętnie. Opętał umysły „Bladych Ludzi” i Nekromantami ich nazwał. Podarował im dar magicznej energii, obiecał nieśmiertelność. Wojownikami Jego stali się mroczni i upadli paladyni lub ci, którzy zwątpili w Stworzyciela. I trwa wojna między bogami, złem a dobrem, Gryphisem a Zelkarem. A zapowiedzieli Oni, iż pewnego dnia na świat przyjdą ich Wybrańcy i położą kres istnieniu innowierców...”.
Dawno temu, gdy cały świat zwany dziś Anthraxem, był jeszcze młody miała miejsce pewna historia. Historia ta w znaczny sposób wpłynęła na późniejszy rozwój wielu cywilizacji. Na Anthraxie znajduje się tylko jeden, lecz za to dość duży kontynent – Daerion. Od niepamiętnych czasów ów ląd jest jednym, wielkim Imperium. Powstało ono u zarania dziejów z prostej, kupieckiej wioski nadmorskiej. Handel z dzikimi plemionami barbarzyńców i innymi bogatymi ludami nieoczekiwanie przybliżył do siebie obydwa ugrupowania – ówczesnych handlarzy i nieokrzesanych dzikusów. Złoty Ocean, pełen ryb i pereł zaczął sławić wioskę jak i swe własne imię w całej krainie. Dzięki niemu wioska wzbogaciła się i rozwinęła. Z czasem przekształciła się w Republikę Fistorr. Niestety, wieści o urodzaju dotarły także za Czarcie Góry, do kryjówek stworów zła. Po ciemnej stronie Anthraxu zaczęto gromadzić bezładną hałastrę, którą jej przywódcy nazywali „armią”. Najniżej w jej hierarchii stały bezmózgie Trolle, wyżej mroczni elfowie, zaś najwyżej Nekromanci, zwani wówczas „Bladymi Ludźmi”. Ci ostatni pociągali za sznurki zza kurtyny, starając się zachować w tajemnicy swe plugawe istnienie. Nie da się ukryć, że mroczne rody były znacznie bardziej rozwinięte, zarówno technologicznie jak i militarnie, niż prości kupcy czy rybacy. Armia zła, gdy tylko skończono mobilizację, przekroczyła przełęcz Gór. Elficcy zwiadowcy donieśli Republice o zbliżających się wojskach. Handlarze spanikowali. Wiedzieli, że spokojne dni odeszły w niepamięć. Jedyną nadzieję, na choć częściowe ocalenie widzieli w grupie barbarzyńców, przebywających wśród kupców. Dowódca wioski udał się do namiotu Sinjacka, Wojennego Lorda dzikiej hordy. Zdobiły go liczne czaszki, skóry i klejnoty, zaś wszystko to uzupełniane było stalą. Sam Sinjack był wysokim, potężnym mężczyzną o czarnych włosach, sięgających ramion i bystrych, zielonych oczach. Jego szorstką twarz pokrywały liczne blizny, a nieprzyjazny stosunek Lorda do ludzi odpychał ich jeszcze bardziej. Nosił on zbroję ze skór jakiegoś zwierza, połączonych dziwnym materiałem. Na głowie nosił podłużną czaszkę z licznymi zębami, zaś na torsie ów skórzaną zbroję. Spodnie były lekkie i nie utrudniały poruszania się po polu bitwy. Buty i rękawice zrobione były z kości i utwardzanej skóry. Na plecach tkwił Czarny Wiatr, dwuręczny miecz.
- Czy mogę przeszkodzić, Sin?- zapytał przybysz, uprzejmie zdrobniając imię wodza.
- Wejdź, Alionie.- odparł mężczyzna.
Człowiek nazwany Alionem przystąpił kilka kroków do przodu i rozejrzał się po namiocie. Wszędzie było to samo – kości, skóry, miecze, topory. Barbarzyńca siedział właśnie przy drewnianym stole, studiując jakieś pergaminy napisane w języku elfów. W migotliwym świetle świec wyglądał jeszcze bardziej charyzmatycznie i posępnie.
- W jakiej sprawie przybyłeś?- padło pytanie.
- My...potrzebujemy waszej pomocy.
Cisza.
- Naszej pomocy?- powtórzył po chwili Sin.- Czyżbym miał przypomnieć ci, jak niedawno temu pewien gruby kupiec chciał wygnać „dzikusów” z wioski?
- Och, wiem, lecz zrozum – byłem wówczas głupcem.
- A teraz, gdy grozi ci niebezpieczeństwo przypomniałeś sobie o starym, dobrym Sinjacku, hę?
- Zwiadowcy donieśli nam, iż mroczne istoty są potężniejsz...- kupiec urwał nagle.- Są potężne.
Na to ostatnie zdanie Sinjack drgnął nagle. Większość swych blizn ma właśnie po starciach z różnymi istotami zła. Wiedział, że są one wytrwałe i zwinne, oraz dość odporne na ataki wręcz czy z dystansu. Sin wstał szybko od stołu, ujął w dłonie grubą, zakurzoną księgę, zdmuchnął z niej kurz i rzucił na blat stołu.
- Cóż to za tom?- zapytał przedstawiciel handlarzy.
- Legendy Anthraxu, głupcze.- syknął Sin.- Stwory ciemności, powiadasz...- wódz wypowiedział kilka razy „stwory ciemności”, nim znalazł odpowiednią stronicę.- Jest!
- Co znalazłeś?
- Zapis ze starej kroniki. Słuchaj:
„I stworzył Gryphis dnia trzynastego potwory, nijak niepodobne do dotychczasowych Jego dzieł. A wziąwszy kawałek cienia i glinę boską uformował On kształt. I pracował tak długo, aż stworzenie ożyło. I nazwał On to, co uczynił Trollem. W dalszej kolejności zmutował z cieniem boskie Elfy za ich niecne występki przeciw Niemu i Jego władzy. Zaś później człowieka z mrokiem zespolił i Bladym Człowiekiem ochrzcił.
Kolejnego dnia rozdzielił On planetę na dwa wysokim pasmem gór. A w nich umieściwszy skrzydlate jaszczury, ogniem ziejące, latające niewiasty i złączenie lwa z orłem Czarcimi je (góry) nazwał. I rzekł On do wszystkich ras, stworzonych przez Siebie:
- Dzieci moje! Jako Pan wasz i Stworzyciel prawo mam dać wam życie oraz je odebrać. Strzeżcie się, albowiem za czynienie przeciw Mojej Woli kara sroga was spotka.
Słowom Gryphisa przysłuchiwała się uważnie tajemnicza istota. Bogiem ona również była, lecz także złem w czystej postaci, siewcą zamętu, kusicielem i zdrajcą boskim. A z czasem imię Zelkara mu nadano, co w boskim języku oznacza „ten, który złem rządzi”. Sprzeciwił się Zelkar słowom Pana i otwarcie przemówił do mrocznych istot:
- Jam jest wasz Pan, jedyny, prawdziwy. Nie słuchajcie fałszywych głosów, albowiem jeden tylko jest realny i od cierpienia uratować was może. Zwalczajcie w Moim imieniu wszystkich przeciwników Mojej Woli, aby na świecie ład i porządek boży zapanował.
Zgromadzone stworzenia zaczęły skandować imiona swych bogów, nienawistnie patrząc na wrogów. Lecz upomniał ich Gryphis, mówiąc:
- Zważajcie na swe życia, gdyż kruchy to dar i łatwo postradać go można.
- Nie pozwólcie, ażeby nieprawdziwi bogowie przysłaniali wam oczy. Dlaczegóż mają stawiać przed wami mur, którego nigdy przeskoczyć wam nie pozwolą?- zabrzmiały słowa boskiego zdrajcy.
I pomagali bogowie swym ludom, walcząc przeciw sobie. Gryphis dał swym wyznawcom, zwanymi Magami, dar używania boskiej energii, many. Ustanowił też swych świętych wojów, paladynami ich nazwawszy i rozkazał im walczyć ze złem. Zelkar nie patrzył na to obojętnie. Opętał umysły „Bladych Ludzi” i Nekromantami ich nazwał. Podarował im dar magicznej energii, obiecał nieśmiertelność. Wojownikami Jego stali się mroczni i upadli paladyni lub ci, którzy zwątpili w Stworzyciela. I trwa wojna między bogami, złem a dobrem, Gryphisem a Zelkarem. A zapowiedzieli Oni, iż pewnego dnia na świat przyjdą ich Wybrańcy i położą kres istnieniu innowierców...”.