-Już ponad kilka dni próbuje i nic mi niewychodzi!-jęczał młody chłopak z jasnymi włosami sięgającymi do ramon i lekkiej zbroi z ładnej niebiesko-srebrnej stali.
-Dasz,dasz Quennten'ie poto trenujesz być leśnym łowcą aby kiedyś być kimś....-powiedział staruszek w długiej ciemno zielonej szacie
-Argh.....Jeżeli dzisiaj nieuda mi ise tego nauczyć hyba....
-Nie,nie zrezygnujesz mój młody uczniu
-Dobra niech ci będzie dziadku grrrrr......-wtedy Quennten wziął łuk naciągnął strzałę i strzełił ,nuiestety strzała znów świstneła koło tarczy.
-ACH!mówiłem że mi się nieuda jeżeli sam nie odejde z tej akademi to po 3 latach mnie wywalą bo...bo bedą mnie mieli Dość!-wtedy rozległ się dźwięk gongu oznaczało to że wszyscy uczniowie akademi mają się udać do stołówki-Dobra ide.....Dowidzenia dziadku.
-Dowidzenia Quennten'ie
W wielkiej sali w której były 3 stoły, usiadło koło 120 uczniów.Właśnie mieli dostać obiad ale musieli jednak poczekać odrazu kazdy zaczął rozmawiać
-Ej słuchaj Quennten-zagadał do niego jakiś chłopak który był pół-elfem
-Tia?Co jest Feezel?
-Hihi dziś w nocy znowu robimy kawał facetowi w kuchni
-Eeee.....-pomyślał Quennten o rozglądnął się po sali jego wzrok spoczął na nauczycielu stojącemu obok niego-....nie ,zdecydowanie nie
-CHOLERA!Co do za gluty!?!?!-Krzyknął ktos z kuchni a potem mozna było usłyszeć kilka gorszych przekleństw
-Hihihihi-zachichotało kilku chłopców siedzących koło Quennten'a i Feezel'a
-Hyba dziś sobie troszkę poczekamy-powiedział jeden z nich
-I tak niejestem głodny-odparł Feezel
-Ale ja bardzo-powiedział jakiś grubszy uczeń który siedział naprzeciwko Quennten'a.
-Trudno hehe-odpowiedział mu ktoś
W tym momencie przyszedł kucharz i połozył wielki talerz pełen na wpół spieczonego mięska
-Prosze berdzo jedzcie to!Skoro Oszpecziliście pięknie pżysmarzone mięsko będziecie jedli to obrzydlistwo-i odszedł szpetnia klnąc
-Wsadź se to mięsko w dupe-szepnął Feezel-ale w sumie jestem trochę głodny.
-Szkostuje tego-orzekł Quennten ,zaczął przeżuwać-Ble!Fuj.....Poco przyszłem do tej Akademi!?
Po czym cała sala wybuchneła śmiechem
W akademi kazdy miał swój pokój. Po obiedzie,treningach,wykładzie i kolacji Quennten jak zwykle zmęczony przyszedł do swojego pokoju wziął coś do pisania i małą książke ,po czym zaczął pisać
Dzień 5
Ech narazie niejest tak strasznie ale cała stołówka się ze mnei śmiał bo zwymiotowałem na wpóół surowym mięsem to przez nasz nocny wypad do kuchni ,jedyna rzecz która mnie pociesza to to że mam tutaj przyjaciół
Gdy to napisał położył się na łożku i zaczął mysłeć o jutrzejszych treningach ale po chwili zasnął.
Rankiem obudził go głośny Gong który wzywa na śniadanie,szybko wstał i pobiegł do sali.Gdy już się tam znalazł zauwaźył że na podeście który znajduję się przy jednej z ścian(i służy do przemów) sali stoi jeden z nauczycieli niejaki profesor Guodon który uczy alchemi a obok niego Feezel.Quennten usiadł i zapytał drugiego swojego kolegi który siedział po jego drugiej stronie
-Roan wiesz coś o tym?
-Eeeee...E-e-Roan był niskim chłopcem o krótkich blond włosach wyglądał na nieśmiałą osobę.
-Ekhm!-powiedizłał Guodon i cała sala ucichła-Ten oto uczeń-pwoiedział wskazując palcem na Feezel'a-złamał regulamin i przesiedzi 3 dni bez jedzenia w naszym małym areszcie.
Cała sala zaczęła szeptać ale środkowy stoł,ten w którym siedział Quennten wiedział o co chodzi.
Po śniadaniu ucznowie mieli pół godziny przerwy Quennten wraz z Roanem poszli w stronę wyjścia bo zajęcia zaczynały się od zbiórki a potem uczniowie szli po sprzęt i...zaczynała się mneij przyjemna częśc mianowiecie : N a u k a
-Słuchaj Roan
-Eee?
-DObrze że z nim nie podszliśmy nie?
-Eeee...eche,eche
-Dobra ale icekawe jak stary Guodon był niezauważalny dla Feezel'a a co dopiro nieusłyszalny ,precież Feezel ma dobry słuch
-Nio...
pobłąkali sie jeszcze trochę a gdy uszłyszeli gong poszli na zbiórke
-Dasz,dasz Quennten'ie poto trenujesz być leśnym łowcą aby kiedyś być kimś....-powiedział staruszek w długiej ciemno zielonej szacie
-Argh.....Jeżeli dzisiaj nieuda mi ise tego nauczyć hyba....
-Nie,nie zrezygnujesz mój młody uczniu
-Dobra niech ci będzie dziadku grrrrr......-wtedy Quennten wziął łuk naciągnął strzałę i strzełił ,nuiestety strzała znów świstneła koło tarczy.
-ACH!mówiłem że mi się nieuda jeżeli sam nie odejde z tej akademi to po 3 latach mnie wywalą bo...bo bedą mnie mieli Dość!-wtedy rozległ się dźwięk gongu oznaczało to że wszyscy uczniowie akademi mają się udać do stołówki-Dobra ide.....Dowidzenia dziadku.
-Dowidzenia Quennten'ie
W wielkiej sali w której były 3 stoły, usiadło koło 120 uczniów.Właśnie mieli dostać obiad ale musieli jednak poczekać odrazu kazdy zaczął rozmawiać
-Ej słuchaj Quennten-zagadał do niego jakiś chłopak który był pół-elfem
-Tia?Co jest Feezel?
-Hihi dziś w nocy znowu robimy kawał facetowi w kuchni
-Eeee.....-pomyślał Quennten o rozglądnął się po sali jego wzrok spoczął na nauczycielu stojącemu obok niego-....nie ,zdecydowanie nie
-CHOLERA!Co do za gluty!?!?!-Krzyknął ktos z kuchni a potem mozna było usłyszeć kilka gorszych przekleństw
-Hihihihi-zachichotało kilku chłopców siedzących koło Quennten'a i Feezel'a
-Hyba dziś sobie troszkę poczekamy-powiedział jeden z nich
-I tak niejestem głodny-odparł Feezel
-Ale ja bardzo-powiedział jakiś grubszy uczeń który siedział naprzeciwko Quennten'a.
-Trudno hehe-odpowiedział mu ktoś
W tym momencie przyszedł kucharz i połozył wielki talerz pełen na wpół spieczonego mięska
-Prosze berdzo jedzcie to!Skoro Oszpecziliście pięknie pżysmarzone mięsko będziecie jedli to obrzydlistwo-i odszedł szpetnia klnąc
-Wsadź se to mięsko w dupe-szepnął Feezel-ale w sumie jestem trochę głodny.
-Szkostuje tego-orzekł Quennten ,zaczął przeżuwać-Ble!Fuj.....Poco przyszłem do tej Akademi!?
Po czym cała sala wybuchneła śmiechem
W akademi kazdy miał swój pokój. Po obiedzie,treningach,wykładzie i kolacji Quennten jak zwykle zmęczony przyszedł do swojego pokoju wziął coś do pisania i małą książke ,po czym zaczął pisać
Dzień 5
Ech narazie niejest tak strasznie ale cała stołówka się ze mnei śmiał bo zwymiotowałem na wpóół surowym mięsem to przez nasz nocny wypad do kuchni ,jedyna rzecz która mnie pociesza to to że mam tutaj przyjaciół
Gdy to napisał położył się na łożku i zaczął mysłeć o jutrzejszych treningach ale po chwili zasnął.
Rankiem obudził go głośny Gong który wzywa na śniadanie,szybko wstał i pobiegł do sali.Gdy już się tam znalazł zauwaźył że na podeście który znajduję się przy jednej z ścian(i służy do przemów) sali stoi jeden z nauczycieli niejaki profesor Guodon który uczy alchemi a obok niego Feezel.Quennten usiadł i zapytał drugiego swojego kolegi który siedział po jego drugiej stronie
-Roan wiesz coś o tym?
-Eeeee...E-e-Roan był niskim chłopcem o krótkich blond włosach wyglądał na nieśmiałą osobę.
-Ekhm!-powiedizłał Guodon i cała sala ucichła-Ten oto uczeń-pwoiedział wskazując palcem na Feezel'a-złamał regulamin i przesiedzi 3 dni bez jedzenia w naszym małym areszcie.
Cała sala zaczęła szeptać ale środkowy stoł,ten w którym siedział Quennten wiedział o co chodzi.
Po śniadaniu ucznowie mieli pół godziny przerwy Quennten wraz z Roanem poszli w stronę wyjścia bo zajęcia zaczynały się od zbiórki a potem uczniowie szli po sprzęt i...zaczynała się mneij przyjemna częśc mianowiecie : N a u k a
-Słuchaj Roan
-Eee?
-DObrze że z nim nie podszliśmy nie?
-Eeee...eche,eche
-Dobra ale icekawe jak stary Guodon był niezauważalny dla Feezel'a a co dopiro nieusłyszalny ,precież Feezel ma dobry słuch
-Nio...
pobłąkali sie jeszcze trochę a gdy uszłyszeli gong poszli na zbiórke