- Dołączył
- 13.11.2007
- Posty
- 4946
Jak wiadomo, od jakiegoś czasu obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych. Uważacie to rozporządzenie za słuszne?
Oczywiście powszechnie wiadomo, że bierne palenie fajek jest równie szkodliwe co czynne. Ale nie oszukujmy się, nikt nie siedzi codziennie w barze i nie wciąga tych smrodów w swoje płuca. Bo nie ma sensu chyba wspominanie tutaj o miejscach publicznych otwartych, jak przystanek, dworzec czy inne czortostwo. W takich miejscach to co może zdarzyć nam się wdechnąć to jedynie rozrzedzona chmurka dymu tytoniowego. Od takich dawek nikt raka płuc nie dostał.
O co mi w gruncie rzeczy chodzi? Choć generalnie jestem zwolennikiem silnego państwa w sensie kontroli obywateli i nie jestem za wielką wolnością jednostki, to w tym wypadku zakaz ten jest dla mnie nie do przyjęcia. Gdyby obowiązywał on tylko w lokalach i miejscach użytku publicznego, mógłbym się na niego zgodzić. Ale żeby nie można było zajarać w pubie/barze, na dyskotece? Toż to śmieszne. Palenie papierosów, choć nie oszukujmy się, jeden z głupszych nałogów, jest po spożywaniu alkoholu największą atrakcją takich miejsc. A to w prostej linii prowadzi do zmniejszenia ilości klientów, bo o ile latem można wyjść na zewnątrz, to zimą z tym trudniej. Jedynym rozwiązaniem jest wyznaczenie, bądź stworzenie stref dla palących, co wiąże się z kosztami (kasa wyrzucona w błoto).
Sam okazjonalnie zapale papierosa pod piwo, nie przeszkadza mi jak ktoś obok mnie pali. Może stąd moje podejście do tej sprawy. Ale nawet próbując obiektywnie na to wszystko spojrzeć, to wydaje mi się głupim zakazywanie ludziom palenia w miejscach publicznych. Z jednej strony to dobra wiadomość dla nie trawiących dymu, z drugiej nikt im nie rozkazuje przychodzić do miejsc, w których dym był nieodłacznym elementem.
Oczywiście powszechnie wiadomo, że bierne palenie fajek jest równie szkodliwe co czynne. Ale nie oszukujmy się, nikt nie siedzi codziennie w barze i nie wciąga tych smrodów w swoje płuca. Bo nie ma sensu chyba wspominanie tutaj o miejscach publicznych otwartych, jak przystanek, dworzec czy inne czortostwo. W takich miejscach to co może zdarzyć nam się wdechnąć to jedynie rozrzedzona chmurka dymu tytoniowego. Od takich dawek nikt raka płuc nie dostał.
O co mi w gruncie rzeczy chodzi? Choć generalnie jestem zwolennikiem silnego państwa w sensie kontroli obywateli i nie jestem za wielką wolnością jednostki, to w tym wypadku zakaz ten jest dla mnie nie do przyjęcia. Gdyby obowiązywał on tylko w lokalach i miejscach użytku publicznego, mógłbym się na niego zgodzić. Ale żeby nie można było zajarać w pubie/barze, na dyskotece? Toż to śmieszne. Palenie papierosów, choć nie oszukujmy się, jeden z głupszych nałogów, jest po spożywaniu alkoholu największą atrakcją takich miejsc. A to w prostej linii prowadzi do zmniejszenia ilości klientów, bo o ile latem można wyjść na zewnątrz, to zimą z tym trudniej. Jedynym rozwiązaniem jest wyznaczenie, bądź stworzenie stref dla palących, co wiąże się z kosztami (kasa wyrzucona w błoto).
Sam okazjonalnie zapale papierosa pod piwo, nie przeszkadza mi jak ktoś obok mnie pali. Może stąd moje podejście do tej sprawy. Ale nawet próbując obiektywnie na to wszystko spojrzeć, to wydaje mi się głupim zakazywanie ludziom palenia w miejscach publicznych. Z jednej strony to dobra wiadomość dla nie trawiących dymu, z drugiej nikt im nie rozkazuje przychodzić do miejsc, w których dym był nieodłacznym elementem.