"złamanie Kodu Leonarda"(?)

Status
Zamknięty.

ozi

Athlete
Weteran
Dołączył
29.8.2004
Posty
1047
Jeszcze przed wyjazdem na obóz kiedy czytałem gazetę z programami telewizyjnymi TO & OWO z 23.07 - 29.07 znalazłem artykuł o książcę Dan'a Brown'a pt: "Kod Leonarda Da Vinci".
W niedalekiej przeszłości Kacperex pisał topic o jego twórczości. Dan jest w gronie artystów uważany za jednego z chyba najbardziej zagadkowych pisarzy. Osobiście muszę przyznać, że nieczytałem zadnej z jego książek chodź mam właśnie tą w domu. Zamieszczam skany z artykułu na temat jego książki i niesamowitych (chodź może fałszywych) informacji w niej zawartych:

Strona 1.

Strona 2.

Nasuwają sie nowe wątpliwości co do chrześcijaństwa, prawda? Ja osobiście po przeczytaniu tego artykułu i po przeczytaniu paru rodziałów z książki pt: "Przybysze z Kosmosu, rzeczywistość czy fantazja?" mam już straszny mętlik w głowie. Może jestem na to za młody, bo mam dopiero 15 lat, ale czysz to nie dziwne, że św. Jan jako jedyny przedstawiony jest jako niby kobia, co gorasz Mona Liza?! A przecież te dwie postacie (Jezus Chrystus i Mona Liza) żyły w całkiem innych epokach! Sam nie wiem co myśleć na ten temat. Gdyby to okazało się prawdą to 2 tysiące lat i miliardy ludzkich istnień poświęconych Jezusowi poszły by na marne. Okazałby się niczym. Czy to tylko chora wyobraźnia pisarza? Czy to geniusz artysty, zarówno Vinciego jak i Browna? Czy to tylko kolejny sposób dziennikarzy na sensację? Co to ma znaczyć? Jaką prawdę kryją dzieła starożytnego "naukowca"?

P.S Co do skanów, nie nażekac bym prosił, bo chyba większych sie nie da umieścić, a jeśli się da to mi posta niech ktoś EDIT'nie :pPP
Jak sie doczytacie :]

Źródła:
Program TV-SAT 23.07 - 29.07.2005
TO & OWO
strona od 6 do 7
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Widziałem program w telewizji o tej książce i jedno jest pewne część tej książki jest napewno prawdziwa...

Z tego programu wynikało że rola Marii Magdaleny była znacznie większa niż teraz się uważa... Może nie była ona żoną Jezusa ale napewno jesgo przyjaciółką i jedną z apostołów (13!) Do V wieku odgrywała ona w religi bardzo wielkie znaczenie ale kobiety stawały się zagrożeniem dla mężczyzn (chciały być kapłanami) więc kosiciól wielce ograniczył jej role a zastąpił jej kult kultem Maryji Matki Jezusa (nie była on jednym z apostołów tylko matką=opiekunką) Tym samym kobiety przestały naciskać na kościół...


Miejwięcej takie było podsumowanie tego programu (mogłem cosik pomieszać bo całkiem dawno go widziałem)


Ja również mam książke "Kod Leonarda da Vinci" w domu i mam zamiar ją przeczytać ale jakoś nie mam na to czasu

A co do wątpliwości na temat chrześcijaństwa to ja jem mam od dawana (dlatego jestem ateistom)

Po pierwsze Homo sapiens pojawił się około 40 tys lat temu a O Bogó mówi się od jakiś 13 tys. A to podobno Bóg stworzył człowieka

Po drugie po przeczytaniu Księgi Hioba już wogóle straciłem wiare... Skoro Bóg jest wrzechwiedzący to dlaczego wystawia Hioba (swojego nalepszego i najwierniejszego wyznawce) na taką katorge (zabiera mu majątek zabija dzieci i sprawia że Hiob choruje na trąd) Przeciez widział jak to się zakończy!!! Co najważniejsze zrobił to po namowach szatana. Przecież to jest bez sens!!

Ale dobra więcej moich wątpiwości nie będe wypisywał bo to nie miejsce na to....
 

Malcom

Member
Dołączył
12.7.2005
Posty
179
Mi się wydaje co do postu oziego że to jest chora wyobraźnia tego człowieka co on tam opisuje. Że Maria Magdalena była żoną Jezusa. Po pierwsze jak wynika z Bibli oraz nauczania kościoła katolickiego niemożliwe jest tym że to zdarzenie miało miejsce. Autor próbóje zrobić nam zamęt w głowie twierdząc tą własnie twierdze. Bo jak zauważamy..nie było wcześniej miejsca na takiego szaleńca co opisuje takie głupoty..(oczywiscie bylo troche czarnych owiec jak zawsze ale nigdy nie opublikowano takiego czegoś)Może ten pan ma wielką wiedze itd ale do swoich twierdz mnie nie przekona bo uważam że to jest kpina oraz kłamstwa na temat chrześcijaństwa
wink.gif


QUOTE Po drugie po przeczytaniu Księgi Hioba już wogóle straciłem wiare... Skoro Bóg jest wrzechwiedzący to dlaczego wystawia Hioba (swojego nalepszego i najwierniejszego wyznawce) na taką katorge (zabiera mu majątek zabija dzieci i sprawia że Hiob choruje na trąd) Przeciez widział jak to się zakończy!!! Co najważniejsze zrobił to po namowach szatana. Przecież to jest bez sens!!
Ciężko to wytłumaczyć. Jednakże wydaję mi się że Bóg nie mógł zrobić poprzez namowy szatana ponieważ Bóg jest dobry a szatan zły. Już wiem! Wydaję mi się aczkolwiek mogę sie mylić : Bóg mógł wystawić Hioba na próbę! Tak samo jak zrobił to z Abrachamem-przypomnę-sara w wieku ok 100 lat (jego żona) urodziła mu dziecko. Bóg chciał sprawdzić wiarę Abrachama wiec powiedział mu aby położył dziecko i złożył mu w ofierze. Abracham to uczynił ale nie zabil bo bóg powiedział : jesteś człowiekeim wielkiej wiary czy coś takiego. Czy to rozumiecie? Kobieta która ma 100 lat nagle urodziła i szczęsliwy mąż jest..nagle ma oddać je "komu innemu"i on jets na to gotowy..niesamowite
wink.gif

I tak mogło być podobnie z Hiobem
biggrin.gif

Pozdro
 

bobek_666

sex beast
Weteran
Dołączył
30.8.2004
Posty
1130
QUOTE Mi się wydaje co do postu oziego że to jest chora wyobraźnia tego człowieka co on tam opisuje. Że Maria Magdalena była żoną Jezusa. Po pierwsze jak wynika z Bibli oraz nauczania kościoła katolickiego niemożliwe jest tym że to zdarzenie miało miejsce.

A jakie Ty masz dowody, ze wszystko opisane w Biblii jest prawdą? Widać, ze ksiązki nie czytałes (mowie teraz o "Kodzie..."). Specjalnie sciagnalem ksiazke z Neta i publikuje pare slow wyjasnien:


QUOTE Posłowie od wydawcy polskiego
Tajemnica ściga tajemnicę, zbrodnia podąża za zbrodnią. Zło przybiera rozmaite maski i kostiumy, podszywa się pod dobro i sprawiedliwość. Jest cyniczne i bezlitosne, zna każdy podstęp i nie waha się przed najokrutniejszą przemocą. Posługuje się sztyletem, intrygą, bogactwem, władzą. Sięga po sekretne symbole wiary i kultury, używa najbardziej zawikłanych szyfrów. Ale ostatecznie dobro zwycięża, prawda wychodzi na jaw, maski zła zostają odarte, a kara wymierzona. Tajemnica, obnażona przez jasne światło prawdy i sprawiedliwości, przestaje być tajemnicą.
Wszystko więc w książce Dana Browna dzieje się — zdawałoby się — jak należy. Zgodnie z najlepszymi regułami gatunku, które kiedyś wyznaczyli Artur Conan Doyle i Maurice Leblanc, a obecnie określają powieści Roberta Ludluma czy filmowe opowieści o Indianie Jonesie. Czytamy więc ten kryminał Jednym tchem”.
W wielu miejscach tej książki czytelnik, zwłaszcza polski, może jednak poczuć się zaniepokojony.
Oto bowiem staje wobec złowieszczej, a konsekwentnie przez autora głoszonej idei, że zbrodnia ta jest dziełem pewnych struktur i pewnych ludzi Kościoła katolickiego. Że — co więcej — te nieprawe działania są na trwałe wpisane w dzieje tej instytucji i w znacznej mierze budują jej tożsamość. Słowem, katolicyzm staje się w oczach autora udziałowcem światowego spisku przeciw ludzkości i przeciw rzeczywistemu, „ludowemu” chrześcijaństwu, chrześcijaństwu kobiet i ubogich. Staje się grabieżcą, który zagarnął, znieprawił i zniekształcił obraz Jezusa oraz sens jego duchowego posłania.
W przeszłości narzędziami owego religijnego spisku, motywowanego jedynie żądzą władzy, byli krzyżowcy, inkwizytorzy i jezuici, dziś jego narzędziem zostało Opus Dei.
Jedną z sił napędowych książki Browna staje się więc osławiona „teoria spiskowa”, w wersji mocno pokrewnej zarówno Protokołom mędrców Syjonu (wedle których władzę nad światem zagarniają Żydzi), jak sensacyjnemu romansowi Eugeniusza Sue Żyd, wieczny tułacz (gdzie, przeciwnie, w takiej roli występują jezuici).
Ale u podstaw pomysłów Browna leży coś innego jeszcze — coś, z czego w Polsce na ogół nie zdajemy sobie sprawy. Chodzi mianowicie o atawistyczny, nierozumny już dzisiaj lęk anglosaskich protestantów przed „rzymską wiarą”, przed „papizmem”. Miał on, owszem, pewne podstawy w szesnastym stuleciu, kiedy Anglia zrywała boleśnie z katolicyzmem i — próbując obronić swą nową, protestancką tożsamość religijną czuła się zagrożona od wewnątrz i od zewnątrz. Dzisiaj jest zaś tylko anachronizmem, niedobrym dziedzictwem tamtych odległych czasów. Szkoda więc, że pokutuje ono także w książce Browna.
Owe złe emocje dają znać o sobie na rozmaite sposoby. Oto — na przykład — w oryginale (zostało to skorygowane w polskim wydaniu) nieustannie nazywa Brown papiestwo — nawet starożytne i średniowieczne — „Watykanem”, chcąc tym samym podkreślić „odwieczną” ciągłość brutalnej polityki Kościoła, gdy tymczasem świecka władza papieska została ograniczona do obrębu watykańskich murów w 1870 roku, w chwili zjednoczenia Włoch. Oto, dalej, nieustannie wypomina katolicyzmowi tylko jego ciemne strony: dyskryminację kobiet, inkwizycję, krucjaty, prześladowania heretyków, innowierców czy czarownic. Zapomina przy tym absolutnie zarówno o jasnych przejawach tej odmiany chrześcijaństwa, takich choćby jak wspaniały nurt franciszkański (o którym w Imieniu róży, patronującym skądinąd powieści Browna, pamięta Umberto Eco), jak i o brutalnych zbrodniach protestantyzmu, którego przeszłość jest też obciążona niejedną winą. Wystarczy wspomnieć tylko, że w niemieckich krajach protestanckich rzekome czarownice były tak samo, o ile nie mocniej i nie dłużej, tępione jak w państwach katolickich, że amerykańscy purytanie mają na sumieniu nieszczęśników z Salem, podejrzanych o konszachty z diabłem, że angielski protestantyzm okrutnie prześladował katolików i odmawiał im elementarnych praw (stopniowo odzyskali je dopiero w XIX i XX stuleciu), że Kalwin urządził w swej Genewie religijne państwo totalne i palił tam na stosie heretyków (na przykład hiszpańskiego lekarza, Michała Serveta), że Luter obrzucał swych przeciwników najgorszymi inwektywami i wzywał niemieckich książąt, by rozprawili się ze zbuntowanymi chłopami jak z „wściekłymi psami”, że czescy husyci wydatnie przyczynili się do pomnożenia liczby świętych męczenników katolicyzmu, że...
Nie chodzi jednak o to, aby licytować się w zbrodniach. Chodzi o to, by nie posługiwać się prostymi, czarno-bialymi schematami, w których zło i zbrodnia istnieją tylko w jednym nurcie chrześcijaństwa, drugi zaś całkowicie wolny jest od winy i królują w nim jasna prawda oraz rozumna sprawiedliwość. Dzieje religii, jak wszystkie zresztą ludzkie sprawy na tym „najlepszym ze światów”, są bowiem bardziej złożone, niż to się wydaje zwolennikom takiej lub innej „teorii spiskowej”.
W książce Browna współczesnym narzędziem owego „katolickiego podstępu” jest Dzieło Boże, Opus Dei (właściwa, pełna nazwa: Prałatura Świętego Krzyża i Opus Dei), instytucja założona 2 października 1928 roku przez hiszpańskiego księdza, błogosławionego José Marię Escrivę de Balaguera, i wyniesiona w roku 1982 przez papieża Jana Pawła II do rangi jedynej w Kościele katolickim prałatury personalnej — czyli swoistej eksterytorialnej diecezji. Statut Opus Dei został opublikowany, a obecnie kieruje nią biskup José Echeveria, jak się można domyślić — prototyp jednego z „czarnych” charakterów powieści. Opus Dei tworzą zarówno księża, jak i katolicy świeccy, przy czym ci ostatni we wszystkich sprawach, z wyjątkiem szczególnych dobrowolnych zobowiązań wobec Dzieła, podlegają Kościołom lokalnym i biskupom — ordynariuszom miejsca. Katolicy świeccy stają się członkami Opus Dei na mocy dwustronnego porozumienia, które ustala ich powinności duchowe i misyjne, a także sposób i formę życia, określaną m.in. przez zobowiązania rodzinne (około 70 procent z nich pozostaje w związkach małżeńskich). Opus Dei ma nie tylko własne duchowieństwo — ściśle z nim związane jest Stowarzyszenie Kapłańskie Świętego Krzyża, organizacja księży diecezjalnych, którzy — formalnie — mają w organizacji takie same prawa i obowiązki jak katolicy świeccy (stowarzyszenie to w ostatnich latach związało z Opus Dei wielu wpływowych ludzi Kościoła, także kardynałów o wysokich godnościach watykańskich).
Podstawowe swoje cele Opus Dei określa jako wezwanie do stałej modlitwy i pokuty, do nieustannego pogłębiania formacji duchowej. Dlatego członkowie Dzieła zobowiązani są do konsekwentnych praktyk pobożnych — kontemplacji, codziennego uczestnictwa w mszy, odmawiania różańca, częstej spowiedzi, rekolekcji. Ważne miejsce zajmuje też w Opus Dei szczególne „nabożeństwo” do Najświętszej Maryi Panny. Gorliwości religijnej musi jednak w Opus Dei towarzyszyć szczególne zaangażowanie społeczne, zawodowe, intelektualne. Członkowie Opus Dei chcą być — i rzeczywiście są — członkami nowej katolickiej elity. Ich działalność publiczna wyraża się zatem przede wszystkim w sferze opiekuńczej, wychowawczej, edukacyjnej — przez tworzenie uniwersytetów, ośrodków kształcenia zawodowego, szkół, przychodni i szpitali. Ale nie angażują się bezpośrednio w działalność medialną, nie prowadzą wydawnictw, nie zakładają czasopism, stacji radiowych czy telewizyjnych. Nie stronią jednak wcale od polityki — na przykład ostatni rząd frankistowski, technokratyczny i przygotowujący łagodne przejście od reżymu ku demokracji, tworzyli prawie wyłącznie ludzie powiązani z Dziełem (ale byli oni także i wśród liderów demokratycznej, antyfrankistowskiej opozycji).
Przed 1945 rokiem Opus Dei istniało jedynie w Hiszpanii. Od chwili przeniesienia się założyciela do Rzymu rozpoczęło jednak swą światową karierę. Dziś Opus Dei ma osiemdziesiąt pięć tysięcy członków (w tym blisko dwa tysiące księży) w około osiemdziesięciu krajach. Najliczniejsze są organizacje Opus Dei w Hiszpanii, Meksyku, Włoszech. W Polsce, gdzie oficjalnie Opus Dei może działać od 1989 roku, liczy ono około trzech tysięcy członków (w tym ledwie siedmiu księży).
Istnieje oczywiście i „czarna legenda” Opus Dei, której Dan Brown jest efektownym wyrazicielem. Nieufność budzą oczywiście ogromne wpływy Dzieła w Kościele i poza Kościołem. Mówi się zwłaszcza o niebywałym znaczeniu, jakie nabrało ono pod rządami Jana Pawła II. Podnosi się konserwatyzm i żelazną dyscyplinę Opus Dei, to, że wyparło — w spełnianiu tradycyjnej roli „żołnierzy Chrystusa” — zakon jezuicki, reprezentujący w wielu sprawach katolicyzm otwarty i liberalny. Podkreśla się też elitaryzm i sekretność rozmaitych działań Dzieła, formalnie kierującego się tutaj pragnieniem naśladowania „ukrytego życia Jezusa Chrystusa w Nazarecie”. W związku z tym — a zwłaszcza przy okazji rozmaitych skandali, związanych z osobami należącymi do Opus Dei — padają takie określenia, jak „katolicka mafia”, „sekciarze Chrystusa” (niedawno zresztą oficjalny dokument władz francuskich wymienił Dzieło pośród tzw. sekt niebezpiecznych).
Prawda jest zapewne mniej sensacyjna. W każdym razie nie wydaje się, by była ona aż tak złowieszcza, jak chce Dan Brown. Nie zanosi się też na tak absolutne, nawet — jak przypuszczam — za rządów następnego papieża, odsunięcie Opus Dei od Kościoła. Rzym zresztą ma w tym względzie całkiem inne od opisanych w książce rozwiązania, nie tak krańcowe i bezwzględne.
U Browna Opus Dei pojawia się przede wszystkim jako instrument Kościoła rzymskiego w jego porachunkach z rzeczywistym obrazem Jezusa i w walce z dopominającą się jednak ciągle o swoje zatraconą świętością kobiecą.
Swoją wizję Jezusa, mocno wspartą na dwóch sensacyjnych, choć nieźle udokumentowanych książkach z lat osiemdziesiątych — Święty Graal, święta krew i The Woman with the Alabaster Jar („Kobieta z alabastrową czarą”. Wydawnictwo Albatros, 2004, w przygotowaniu) — buduje Brown jednak i na tradycji, która nie jest w tym przypadku użyteczna. Chodzi o tradycję tak zwanych zwojów gnostyckich z Nag Hammadi nad Nilem, odnalezionych przypadkowo przez egipskiego wieśniaka w 1945 roku. Widzi przy tym ich związek z rękopisami z Qumran w Izraelu, które odkrył trzy lata później pewien beduiński pasterz. Na dodatek twierdzi, że teksty owe stara się zniszczyć, a przynajmniej utajnić Kościół rzymski.
Nic błędniejszego. Jeśli ktoś niszczył rękopisy z Nag Hammadi, to tym kimś była matka znalazcy, która użyła części cennego znaleziska do podpałki. Zwoje z Nag Hammadi są stopniowo, krok po kroku, rozwijane i odczytywane, publikowane — także w katolickich wydawnictwach. Nie istnieje żaden „watykański spisek” w tej kwestii.
Nie są też one rękopisami, które mogłyby wspierać obraz Jezusa historycznego — cielesnego, żyjącego w małżeństwie z Marią Magdaleną i mającego z nią potomstwo. Teksty te nie są też aż tak dawne, by mogły być bezpośrednim świadectwem z czasów Jezusa. Najdawniejsze ich treści, starsze od samych zapisów, nie są zresztą w ogóle chrześcijańskie, lecz pogańskie — wiążą się z kultem egipskiego Seta i tylko dla zachowania pewnych pozorów zostały tu i ówdzie okraszone chrześcijańskimi wtrętami.
Większość z owych zwojów została spisana w języku koptyjskim (w dwóch jego odmianach, saidzkiej i dworskiej) dopiero w II i III wieku naszej ery przez chrześcijańskich gnostyków z kilku sekt. Nie były to wcale nurty chrześcijaństwa, jak chce Brown, „ludowe”. Przeciwnie, gnostycyzm to odmiana chrystianizmu bardzo elitarna, wymagająca osobliwego wtajemniczenia, sekretnej inicjacji. Wymagająca wprowadzenia w gnosis, czyli wiedzę poufnie — zwykle w czterdzieści dni po zmartwychwstaniu — przekazaną przez Chrystusa wybranej niewieście czy wybranemu apostołowi.
Istotą tej wiedzy jest jednak potępienie — jako siedliska zła — wszelkiej materii, także ciała. Według bardzo złożonych mitów gnostyckich, które muszę z konieczności przedstawić w uproszczeniu, za stworzenie owej materii odpowiada niższy, zły Bóg — Demiurg (utożsamiany przez gnostyków z żydowskim Bogiem Starego Testamentu, Jahwe, z Lucyferem, z demonem Jadalbaothem, z Księciem Archontów, „panem tego świata”). Zazdroszcząc bowiem Ojcu — świetlistemu Bogu Najwyższemu, niedostępnemu i niepoznawalnemu Bogu Światła i Dobra — jego królestwa. Demiurg targnął się na jego królestwo i zrabował stamtąd iskry światła (wymagało ich wszelkie stworzenie), po czym uwięził je w materii. Także ludzkie dusze — Demiurg potrzebował poddanych — zawierają w sobie owe iskry światłości.
Zbawienie wymaga zatem zniszczenia materii i ciała — po to, aby światło mogło powrócić do swego pierwotnego królestwa. Do boskości. Gnostycyzm zna jednak aż dwóch zbawców. Pierwszy i niższy to człowiek — Jezus z Nazaretu — który przygotuje nadejście prawdziwego Zbawcy, Chrystusa, lecz zginie w walce z siłami zła, materii i ciemności (po śmierci zostanie zaś osadzony w sferze księżycowej). Chrystus, prawdziwy Syn Ojca, dopełni zatem zbawienia — zniszczy materię. Ale skoro jest ona zła — nie może on skalać się żadnym z nią związkiem. Gnostycy wyznają zatem doketyzm (od greckiego dokeo, „wydawać się, być pozornym”). Oznacza on, że — także według rękopisów z Nag Hammadi — Chrystus przyszedł na świat w ciele pozornym („spłynął na świat przez kanał, zwany Marią”, „przez anioła, zwanego Marią”), pozornie cierpiał mękę i pozornie tylko umarł na krzyżu. Dlatego powiada się, że wśród wysokich jest on wysoki, wśród niskich — niski itp. Dlatego w rękopisach z Nag Hammadi i innych tekstach gnostyckich pojawiają się iście przerażające wizje śmiejącego się z ukrzyżowania — krzyżowany jest bowiem nie on, lecz „człowiek archontów”, inny człowiek (np. Judasz albo Szymon z Cyreny).
Taki Chrystus nie mógł być oczywiście kimś cielesnym, nie mógł być ani mężem Marii Magdaleny, ani ojcem żadnego dziecka. Gnostycyzm potępiał bowiem wszelkie płodzenie, stronił też od obrazów dziecięcego Chrystusa. Prawo do płodzenia przyznawał tylko niewtajemniczonym masom — „ludziom cielesnym”, którzy „umrą jak ludzie” (czyli zostaną zatraceni). Szansę natomiast mieli niektórzy „ludzie psychiczni” — jeśli przyjmą wiedzę, czyli gnozę, jeśli przystaną do najwyższej kategorii, jedynej, która dostąpi zbawienia: gnostyków. Nie w tej zatem tradycji powinien szukać Brown. Powinien raczej sięgnąć do innych apokryfów — tekstów niekanonicznych, odrzuconych przez tradycję kościelną, takich jak choćby Arabska ewangelia dzieciństwa. Tam bowiem, niegdzie indziej, znalazłby rzeczywistego, cielesnego — aż do przesady — Jezusa, Jezusa „ludowego” prawdziwie, nie w domniemaniu.
Nie powinien też powoływać się na przekaz rękopiśmienny z Qumran. To bowiem dziedzictwo żydowskiej sekty esseńczyków, istniejącej jeszcze przed Jezusem (zaginęli po śmierci Jezusa, podczas wojny żydowskiej z Rzymem w 70 roku naszej ery). Tyle tylko, że znajdują się w owych esseńskich rękopisach pewne idee Jezusowi bliskie, że pojawia się tam m.in. postać Nauczyciela Sprawiedliwości oraz mesjańska figura Syna Człowieczego.
Pewnych uściśleń wymaga też wzmiankowane przez Browna pojęcie Szechiny. Nie jest ona bynajmniej małżonką Jahwe, ale Mądrością Bożą — w wizjach chrześcijańskich gnostyków odpowiada jej, istotny dla powieści, motyw Sophii, w wyniku upadku której narodził się właśnie niższy, zły Bóg, Demiurg. Ale rozumiem, że wymagała tego powieściowa intryga, a także po części przyświecająca jej idea.
Zasadniczą ideą, którą wyraża intryga powieści Browna, jest idea zatraconej świętości żeńskiej (sakralności kobiecej). Brown postępuje tu za niektórymi obiegowymi koncepcjami feminizmu. Sprzyja zwłaszcza ważnemu w pewnych nurtach feminizmu kultowi Marii Magdaleny, czemuś, co nazwać by można kulturą magdaleńską. Ale „poprawnościowe politycznie” dowartościowywanie takiego feministycznego motywu ma pewne skutki ideologiczne — prowadzi do oskarżenia wyłącznie katolickiego chrześcijaństwa o zniszczenie pierwotnej, matriarchalnej religii Sródziemnomorza, o wyparcie w mroki podświadomości i w labirynty kultur oraz tajemnych wiar archaicznego kultu Wielkiej Bogini, pani płodności i śmierci. Tymczasem zarówno choćby znana autorowi Biała Bogini Gravesa, jak i przede wszystkim — fundamentalne studia włoskiego historyka religii, Pestalozzy, pokazują, że był to proces bardziej rozległy, bardziej złożony i dramatyczny. Kult Wielkiej Bogini, żyjącej w tylu rozmaitych wcieleniach, które zresztą przypomina autor, był bowiem przez religię patriarchalną, męską, zniekształcany stopniowo przez tysiące lat, poczynając od czasów głęboko przedchrześcijańskich, głęboko pogańskich. Kościół tu raczej zwieńczył dzieło, niźli go dokonał.
Wreszcie — na koniec — jedna sprawa. Brown porusza się w obrębie anglosaskiej (i w ogóle zachodniej) tradycji ezoterycznej (tajemnej, okultystycznej). Tradycji bardzo żywotnej, szeroko rozgałęzionej, bogatej w doświadczenia i pojęcia. W Polsce podobnego zjawiska do niedawna nie doświadczaliśmy, polski ezoteryzm — jeśli już — biegł bardzo wąską ścieżką. Dlatego też tłumaczenie powieści musiało trafiać na rozmaite bariery terminologiczne. Przykładem może być chociażby pojęcie „pentagram” — w oryginale przywołuje się termin „pentakl”, służący w środowiskach okultystycznych określeniu właśnie pentagramu, w kulturze potocznej kojarzonemu naiwnie z satanizmem. Dobrze zresztą, trzeba to wyraźnie powiedzieć, że Brown rozprawia się z tym obiegowym, fałszywym i diabolicznym rozumieniem owego złożonego i bogatego w znaczenia symbolu.

Zbigniew Mikołejko
 

Malcom

Member
Dołączył
12.7.2005
Posty
179
Tak to prawda-nie czytałem ale wiele słyszałem nie tylko na tym forum
wink.gif
Jaki ja mam dowód na to że biblia jest prawdą? A taki że biblia była napisana przez ludzi natchnionych Duchem ŚW. Poza tym jestem katolikiem wierzącym i praktykującym i poprostu wierze w słowo Boże które jest tam opisane aczkolwiek pewnie i mam nadzieje ze wierzy w nie każdy katolik
wink.gif
Ten pan mnie NIGDY powtarzam NIGDY nie przekona do swoich twierdz. Są one ateistyczne i sprzeczne z nauką kościoła i samego Boga.
Pozdrawiam
wink.gif
 

bobek_666

sex beast
Weteran
Dołączył
30.8.2004
Posty
1130
QUOTE Jaki ja mam dowód na to że biblia jest prawdą? A taki że biblia była napisana przez ludzi natchnionych Duchem ŚW

A skąd wiesz ze to wlasnie ludzie natchnieni Duchem Świętym napisali Biblie? Moze ktos sobie to wszystko zmyslił? Nie masz takiej mocy zeby to oceniać. Mozesz jedynie stwierdzic, że w to wierzysz.

Z tego co wiem Malcom'ie ksiazki nie czytales, a jednak bardzo krytycznie do niej pod chodzisz.

Cytat z gg (z Malcom'em):

QUOTE "ja wiem że najlepiej tą książke spalic"
Hmm...nazwe to "pesudo-katolicką-pychą". Uwazasz, ze tylko twoja ideologia jest poprawna i innych nie akceptujesz. Brzydze sie tym. Ja jako ateista czytalem Biblie i choć nie zgadzam sie z jej twierdzeniami nie mowie, że trzeba ja spalic.

Stwierdziles takze w romowie ze mną, że "Kod..." miesza katolikom w glowach. To nie prawda. Mam kuzyna katolika i ksiązka bardzo mu sie podobała jednak dalej wierz w swoje przekonania. Wiesz dlaczego? Dlatego, ze dzielo Browna to genialny Thirller, a nie dokument o katolickich przekretach, czy innej prawdzie o Jezusie.

P.S. Nastepnym razem jak cos komentujesz to pierw to przeczytaj.
 

Malcom

Member
Dołączył
12.7.2005
Posty
179
A ja bym to nazwał "pseudo ateistycznymi argumentami"
QUOTE Uwazasz, ze tylko twoja ideologia jest poprawna i innych nie akceptujesz.
Nie..inni mogą sobie robić co chcą. Ja stwierdzam fakty.

QUOTE Ja jako ateista czytalem Biblie i choć nie zgadzam sie z jej twierdzeniami nie mowie, że trzeba ja spalic.
To że ją czytałeś to najmniej ważne. Wazne jest to ile z niej wyniosłeś do swojego życia..zero.

QUOTE
Stwierdziles takze w romowie ze mną, że "Kod..." miesza katolikom w glowach. To nie prawda. Mam kuzyna katolika i ksiązka bardzo mu sie podobała jednak dalej wierz w swoje przekonania
Oczywiście że miesza. To że masz kuzyna katolika to sie nie liczy! Ja tez mam rodzine katolicką i takich gówien nie czytają.
No coment :pPP
Pozdro all
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
QUOTE Są one ateistyczne
Na psa urok... one nie są ateistyczne... Niekatolickie tak, ale nie ateistyczne, nie niechrześcijańskie... Trzeba znać znaczenie słów aby ich używać, taka mała rada ode mnie.


QUOTE Dlatego, ze dzielo Browna to genialny Thirller
O gustach się nie dyskutuje, ale wg. mnie ta książka to przereklamowana nuda
tongue.gif



QUOTE Bóg mógł wystawić Hioba na próbę! Tak samo jak zrobił to z Abrachamem-przypomnę-sara w wieku ok 100 lat (jego żona) urodziła mu dziecko. Bóg chciał sprawdzić wiarę Abrachama wiec powiedział mu aby położył dziecko i złożył mu w ofierze. Abracham to uczynił ale nie zabil bo bóg powiedział : jesteś człowiekeim wielkiej wiary czy coś takiego. Czy to rozumiecie? Kobieta która ma 100 lat nagle urodziła i szczęsliwy mąż jest..nagle ma oddać je "komu innemu"i on jets na to gotowy..niesamowite
I tak mogło być podobnie z Hiobem
Stary testament jest przedewszystkim symbolem [pięknym i przepełnonym wzniosłymi ideałami], oraz jest także przepełniony żydowską propagandą. Nie cały, bo na część wydarzeń [np. wojny, niewola egipska] są dowody historyczne, to jednak przedewszystkim to symbol. Inaczej jest dopiero z ewangelią i nie wolno tego, a raczej nie powinno się tego mieszać.


QUOTE Po pierwsze Homo sapiens pojawił się około 40 tys lat temu a O Bogó mówi się od jakiś 13 tys. A to podobno Bóg stworzył człowieka
Bóg stworzył człowieka, ale nie bezpośrednio, bo coś musiało ruszyć to wszystko do przodu.


QUOTE Po drugie po przeczytaniu Księgi Hioba już wogóle straciłem wiare... Skoro Bóg jest wrzechwiedzący to dlaczego wystawia Hioba (swojego nalepszego i najwierniejszego wyznawce) na taką katorge (zabiera mu majątek zabija dzieci i sprawia że Hiob choruje na trąd) Przeciez widział jak to się zakończy!!! Co najważniejsze zrobił to po namowach szatana. Przecież to jest bez sens!!
Nie bezsens, a symbol jak zresztą pisałem wyżej. I nie po namowach tylko miało to udowodnić szatanowi, że wiara w Boga jest silniejsza od kuszenia szatana.

Co się zaś tyczy "Kodu..." celem i całą ideologią tego jest przedewszystkim zbiciem na tym kasiory, a nie dociekanie prawdy. Wystarczy posłuchać wypowiedzi autora jakie są denne... Jednakże może kogoś nakłonić to do przemyśleń... Choć jak dla mnie była to jedynie jedna z wielu książek jakie miałem okazję przeczytać... I nie zbulwersowała mnie, zaskoczyła, zdezorientowała wogóle.

EDIT>


QUOTE Nie..inni mogą sobie robić co chcą. Ja stwierdzam fakty.
Wiara nie opiera sie na faktach, a na wierze... Istanienie Boga nie jest faktem bo nie ma na to jednoznacznych dowodów i choć jestem pewien, że istnieje nie mogę nikomu tego udowodnić bo ja w to wierzę, a nie wiem.


QUOTE To że ją czytałeś to najmniej ważne. Wazne jest to ile z niej wyniosłeś do swojego życia..zero.
Hmmm... w biblii jest napisane "Szukajcie a znajdziecie" czy jakoś tak. Pozostaje kwestia po co się czytało...


QUOTE Oczywiście że miesza. To że masz kuzyna katolika to sie nie liczy! Ja tez mam rodzine katolicką i takich gówien nie czytają.
Brak mi słów... Jak widzę nic się dla ciebie nie liczy... Nie skomentuje tego bo musiałbym być niegrzeczny...
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Ehh.. ciekaw jestem, ilu z was to czytało, oraz ilu z was zajrzało do książek tego pokroju.
Po 1. – Ksiązka „Kod Leonarda da Vinci” (Dan Brown), jak i „Templariusze” (Lynn Picknett i Clive Prince <- tą aktualnie jeszcze czytam) zarzuca kłam kościołowi w sposób nie taki jak to się robi w sądach, tylko działa na podświadomość czytelnika i nim manipuluje.
Podawane są tylko fakty potwierdzające hipotezy, a pomijane są fakty, które jej przeczą.
Dlaczego?
Tak, chodzi o kasę i popularność. Nic więcej.
No dobra, co my tu mamy.
Po 2 - Kod Leonarda da Vinci?
Maria Magdalena jest żoną Chrystusa, napisała także swoją ewangelię, a tak w ogóle to jest ich 88, cześć z nich zwana jest „gnostycznymi” od starożytnego wyznania. Co mamy dalej. Święty Graal, San Greal – święta krew. Sang Real – ród królów. Czyli wdł. Kodu Maria Magdalena urodziła potomka Chrystusa, i od tego zaczął się ród królewski Jerozolimy.
Ksiązka jednocześnie zaprzecza boskość samego Jezusa. Co mamy dalej
Dowody na istnienie Zakonu Syjonu, który to podobno ukrywa dokumenty, które zawierają prawdę. A prawda jest tak wstrząsająca (patrz wyżej) że nie robią tego ze względu na bezpieczeństwo cywilizacji.. kolejna bzdura. Znaczy wiecie, ja wam to opowiadam w skrócie.
Co mamy dalej. Wdł. książki istnieje nadal ów ród Chrystusa, podobno nawet królowie z dynastii Merrowingów (tak to się pisze?) do niego należeli. A zatem coraz więcej burdelu.
No i oczywiście masa dowodów. Ale one są tak sformowane, że nie widać ich słabej strony.

Po 3 - No dobra, powiedzmy, że na ostatniej wieczerzy jest symbol Świętego Jana, który grozi Chrystusowi, i jest kobieta, której ubranie faktycznie jest odwrotnością Chrystusa, której widać kształty kobiece i tak dalej. No ale co powiecie na to, że Da Vinci to był umysł o wiele przewyższający swoją epokę i po prostu od tego mogła mu szajba odbić?

Ja bym powiedział tyle, że nie byłoby tylu cudów gdyby nie była prawdą nasza wiara. A ściemę oni robią dla kasy. No to chodźmy, założymy Zakon Czarnego Krzyża Jerozolimy i będziemy utrzymywać, że znamy prawdę o Marii Dziewicy. Dobry pomysł? LOL


Po 4 -Co idzie dalej

„Templariusze” (na razie dojechałem do 120 strony) utrzymują, że Jan Chrzciciel był ważniejszy od Chrystusa, a Święty Piotr nienawidził Marii Magdaleny za to, że Jezus kochał ją bardziej niż pozostałych uczniów. No i jest cytat, jak to jakiś apostoł żali się w swojej ewangelii, że Chrystus woli jej towarzystwo nade wszystko.

No i co? Mamy taki cytat z ewangelii gnostycznej, którą znaleźli w Egipcie. Ciekawe, jak by w piachu przetrwał papier 2000 lat. No może jakoś specjalnie zakonserwowali.. ale czym? Kupką krowy?

Po 5 - NO ja nie wiem panowie, ale jak wyżej – te książki działają na podświadomość, ale spojrzenie chłodnym wzrokiem i rozwiewają się wątpliwości. No owszem, czasami jest trudno, bo aż bije w oczy, że to może być prawda, no ale co? Maria Magdalena dała nam jakiś sygnał, lub Jan Chrzciciel? Albo może objawienie fatimskie i Św. Faustyny to ściema? Zwłaszcza Fatima, którą wdziało sporo ludzi (mam na myśli to ostatnie z zjawiskiem słonecznym).
Pozdrawiam wiarków i niedowiarków.



PS: Jak ktoś chce coś wiedzieć więcej o tych książkach, to piszcie.
 

Malcom

Member
Dołączył
12.7.2005
Posty
179
hah..dobre Rey
wink.gif
Co? Wielki man Bobek sie nie odzywa?
laugh.gif
laugh.gif

Dodam od siebie..Religia Gnostyczna była uważana za sektę. I ona jest sektą. Zaraz pan Bobek przyleci! Napisze! Jakie masz na to dowody!?!?!? A ja mu odpowiadam : www.google.pl I przyznaję całkowitą rację Rey'owi.
Ah..Lol!
Pozdro
Mały EDIT :
Szefie Gothi..
QUOTE Stary testament jest przedewszystkim symbolem [pięknym i przepełnonym wzniosłymi ideałami], oraz jest także przepełniony żydowską propagandą. Nie cały, bo na część wydarzeń [np. wojny, niewola egipska] są dowody historyczne, to jednak przedewszystkim to symbol. Inaczej jest dopiero z ewangelią i nie wolno tego, a raczej nie powinno się tego mieszać.
Ja tego nie mieszam. Czy uważasz że Abracham czy Hiob byli w nowym testamencie? Bo ja uważam że nie. Abracham i Hiob byli obydwaj w starym testamecie to po co piszesz

QUOTE naczej jest dopiero z ewangelią i nie wolno tego, a raczejnie powinno się tego mieszać ????

QUOTE Co się zaś tyczy "Kodu..." celem i całą ideologią tego jest przedewszystkim zbiciem na tym kasiory
Być może..a nawet faktycznie ale autor nie powinien pisać takich głupot
tongue.gif


QUOTE I nie zbulwersowała mnie, zaskoczyła, zdezorientowała wogóle.
Mnie to i to
dry.gif

Pozdrawiam
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!

"Kod Leonarda da Vinci" jest wg mnie nudą (jak pisał Gothi). Jest to książka, której w żaden spośób nie idzie zarzucić fałszu, podobnie jak propagandzie stalinowskiej czyż nie?
biggrin.gif
ta książka jest beznadziejna. Czyta się ją fajnie, to prawda, szybko i przyjemnie, ale tam nie ma NIC godnego uwagi. Tak poza tym, a Da Vinci skąd mógł wiedzieć jak było z tą Marią Magdaleną naprawdę, co? Przecież on 1600 lat później, i chyba wszyscy wiedzą jakim był nawiedzonym kolesiem, geniuszem ale nawiedzonym. U Brown'a wszystko to domysły, nic więcej. Reynevan wam to wszystko wyjaśnił. Tyle!

Co do wiary...
Znowu się zaczyna, ten temat przerabialiśmy parę miesięcy temu, i chyba nie opłaca się do niego wracać, bo znowu wybuchną z tego bezsensowne kłótnie.
Porównanie Biblii do książki tego pajaca Brown'a, jest nie tylko dziwne jest w ogóle bezsensu i nie na miejscu. Książka napisana w ciągu paru lat, która opiera się na domysłach i nie ma NIC wspólnego z prawdą, nie może się równać z Pismem pisanym przez tysiąclecia.
Zgadzam się z Gothi, że Pismo Święte jest pisane symbolicznie, przecież Kościół nie odrzuca teorii o ewolucji, w ten sposób ukazuje symboliczność Biblii. Darwin przecież był katolikiem, oraz wielu innych naukowców. Wybitni fizycy początkowo ateiści po wgłębieniu się w fizykę molekularną i ewolucje świata, dochodzą do jednego wniosku, że Coś musiało to wszystko stworzyć i większość z nich zaczyna wierzyć.

QUOTE Ja jako ateista czytalem Biblie i choć nie zgadzam sie z jej twierdzeniami nie mowie, że trzeba ja spalic.

Z jakimi stwierdzeniami??????
Szanuj bliźniego? Bądź dobry dla ludzi, pomagaj im? Nie wywyższaj się, nie traktuj ludzi gorzej bo są biedniejsi?
Czytałeś, czy tylko wyniosłeś tyle co na lekcji religii obiło ci się uszy, gdy dubałeś w nosie
biggrin.gif
lub tyle co usłyszałeś w kościele w czasie świąt, bo wtedy musiałeś iść bo "starzy ci kazali"?
NA PEWNO nie czytałeś całej Biblii, chłopcze proszę więc nie ośmieszaj się. Ja teraz studiuje Biblię, bo naszły mnie wątpliwości co do chrześcijaństwa, bo każdy ma wątpliwości, ale szacunek dla tego kto stara się ich pozbyć
laugh.gif
! Ot co!
Przeczytaj sobie Biblię (nie koniecznie całą, bo i tak nie przeczytasz ani jednej księgi) najlepiej z jakimś komentarzem, ale kogoś odpowiedniego do tego, np. jakiegoś księdza profesora który studiował, np.: w Rzymie.
Polecam wydanie Poznań 2000.
biggrin.gif


edit


QUOTE QUOTE 
Stary testament jest przedewszystkim symbolem [pięknym i przepełnonym wzniosłymi ideałami], oraz jest także przepełniony żydowską propagandą. Nie cały, bo na część wydarzeń [np. wojny, niewola egipska] są dowody historyczne, to jednak przedewszystkim to symbol. Inaczej jest dopiero z ewangelią i nie wolno tego, a raczej nie powinno się tego mieszać.


Ja tego nie mieszam. Czy uważasz że Abracham czy Hiob byli w nowym testamencie? Bo ja uważam że nie. Abracham i Hiob byli obydwaj w starym testamecie to po co piszesz

QUOTE 
naczej jest dopiero z ewangelią i nie wolno tego, a raczejnie powinno się tego mieszać

????

Stary ty chyba tego nie zrozumiałeś co napisał Gothi. On nie pisze, że Abraham i Hiob nie są w Starym Testamencie, znajdź mi fragment z którego można tak wnioskować. Gothi ma na myśli (chyba), że Stary testament nie można porównywać z Nowym bo to jest co innego. Dzieje Abrahama i cały pięcioksiąg to jest historia Izraela, nasycona nieraz szydzeniem z niektórych plemion np.: Kaanitów. Autor nawet natchniony Duchem Świętym też wyraża swoje opinie w księgach, ale nie można zadawać kłamu Biblii, tak czy owak.
biggrin.gif



NaRka
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Aha... Przypomniałem sobie jeszcze jedno.
A mianowicie...
W „Kodzie” jest mowa o pogańskim kulcie Wielkiej Bogini. No i że to niby kościół „użył” Chrystusa, aby zniszczyć ten kult, jaki i dominację kobiet w niektórych społeczeństwach.
Huh! Ciekawe, po co? Zniszczyć wyznanie, a pozbywać się kobiet? Dwie skrajne rzeczy.
Aha no i coś jeszcze mi się przypomniało.
Zakon Syjonu.
Wyznają Wielką Boginię, pod adresem jej zaś widzą Marię Magdalenę, jako odrodzenie starożytnego kultu płodności. No dobra. Cechy zakonu?
Tajna organizacja, zamknięta, niewiele o niej wiemy, wciąga ludzi na całe życie, zaciera za sobą ślady, choć ostatnio stara się nam ujawnić w nie oczywisty sposób.
A jak wyglądają SEKTY panowie?
Całkiem podobnie, co?
No a ja sobie myślę. Czemu takiego Leonarda wzięli do siebie. Ateista i to jeszcze geniusz. No i mamy wyjaśnienie.
Aha i jeszcze jedno. Zgodnie z ksiązką odprawia się rytuał na terenie zakonu, który polega na połączeniu się kobiety z mężczyzną. Nie będę wchodził w szczegóły, ale muszę zaznaczyć, że rytuał wykonywał Mistrz Zakonu. Przypomnę, że da Vinci był jednym z Mistrzów Zakonu.
A da Vinci był homoseksualistą.
Niezła draka, co?
 

bobek_666

sex beast
Weteran
Dołączył
30.8.2004
Posty
1130
Czytałem Biblie. Głównie Stary Testament. Nowy nie caly. Nie lubie listow itp. Czy coś z tego wyniosłem? Nie wiem. Napewno ideologie zycia katolika, ktora została juz dawno temu nie praktykowana.

QUOTE Czytałeś, czy tylko wyniosłeś tyle co na lekcji religii obiło ci się uszy, gdy dubałeś w nosie lub tyle co usłyszałeś w kościele w czasie świąt, bo wtedy musiałeś iść bo "starzy ci kazali"?

Na lekcji religii zwykle bylem najaktywniejszy w gimnazjum. Katechetka i mnie lubila i nie lubia. Lubiła- bo jako jedyny chlopak mialem cos do powiedzenia, a nie lubila- bo nie chodzilem do kosciola. Gdybym nie czytał Biblii pewnie w ogole bym sie nie odzywał. W tym temacie takze.

A w swieta nie chodze do kosciola.

Malcom napisał:

QUOTE I nie zbulwersowała mnie, zaskoczyła, zdezorientowała wogóle.

Mnie to i to

Ewidentny spam. Jak nie czytajac ksiazki mozesz stwierdzic czy Cie ona zaskoczyla, czy zdezorientowala?

Paniscus napisał:

QUOTE Czytałeś, czy tylko wyniosłeś tyle co na lekcji religii obiło ci się uszy, gdy dubałeś w nosie
biggrin.gif


Oto jeden z pkt. regulaminu:
" Na forum nie używamy słów uważanych za wulgarne, nie obrażamy, ani nie krytykujemy nikogo."

Poczulem sie obrazony stwierdzeniem, ze "dubałem" w nosie. Za to mozesz zebrac ostrz. Pokaz, ze jestes inteligentny i zacznij prowadzic dyskusje w kulturalny sposob.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!

QUOTE QUOTE
Czytałeś, czy tylko wyniosłeś tyle co na lekcji religii obiło ci się uszy, gdy dubałeś w nosie



Oto jeden z pkt. regulaminu:
" Na forum nie używamy słów uważanych za wulgarne, nie obrażamy, ani nie krytykujemy nikogo."

Poczulem sie obrazony stwierdzeniem, ze "dubałem" w nosie. Za to mozesz zebrac ostrz. Pokaz, ze jestes inteligentny i zacznij prowadzic dyskusje w kulturalny sposob.

Ej stary bez jaj
biggrin.gif
Przecież nie miałem zamiaru ciebie obrażać. Przecież to była tzw. metafora, czyli przenośnia. Chodzi w tym o to, że coś co jest wyrażone nie musi znaczyć dokładnie tego na co wygląda, przenośni nie odczytuje się nigdy dosłownie. Przez "dubać w nosie" rozumiem to że nie uważałeś na lekcji, ale jeśli uważałeś to źle cię określiłem. sorry...

Tak poza tym to trochę głupio straszyć wszystkich na około ostrzeżeniami, wtedy mało osób będzie szczerze rozmawiać, nie uważasz? Chociaż i tak nie wiem czy wszyscy szczerze rozmawiają, czy tylko powołują się na innych opinie, tu nie chodzi o ciebie.


QUOTE Z jakimi stwierdzeniami??????
Szanuj bliźniego? Bądź dobry dla ludzi, pomagaj im? Nie wywyższaj się, nie traktuj ludzi gorzej bo są biedniejsi?

Ponawiam pytanie, ale chyba znam odpowiedź.
Nie zgadzasz z tym, że trzeba nastawić policzek, gdy ktoś cię uderzy tylko jak LaveY pisał skopać i zbutować.
laugh.gif

I tam parę kilka twierdzeń odośnie umartwiania się , itp., bo to niezgodne z twierdzeniami LaVeY'a a co za tym idzie satanistów, bo chrześcijanie to słabi ludzie, jak pisał Nietzsche, jeden z idoli satanistów. Dobrze myślę??

NaRka

PS. Jeśli ktoś czuje się obrażony to niech mnie poinformuje na privie, a ja niezwłocznie zedytuje post usuwając obrażające sformułowania.
A tak poza tym paniscus nikogo nie chce obrazać, bo to człowiek spokojny i ubogi duchem.
biggrin.gif
ale umie też wyrażać swoje zdanie.
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Wy chyba jesteście jacyś nie teges. My tu rozmawiamy na temat Kodu Leonarda da Vinci
Co do twojego poprzedniego postu Paniscus
.... ty chyba nie uważałeś na katechezach.
A co masz z porównaniem starego i nowego przymierza?
A czy nie porównuje się proroctw ze Starego Testamentu, do ich wypełnienia w Nowym?
Weź lepiej nie gadaj takich rzeczy, bo się płakać chce
tongue.gif

A co się tyczy walki Kościoła z wyznaniem Wielkiej Bogini.
Zauważcie, mamy dwa określenia.
Heteroseksualny i Homoseksualny.
Brzmi z łaciny.
Homo sapiens. Czyli człowiek. Skoro człowiek to Homo, zatem Hetero to już nie człowiek

Nie ma gatunku Hetero Sapiens.

NO i co? A kiedy te nazwy układano, kiedy była używana łacina? Cały czas jest używana przez Watykan, a do niedawna przez cały kościół.

No i nad tym już można podebatować.
tongue.gif


Cóż, w średniowieczu kobiety spełniały tylko funkcje wobec mężczyzn. No a teraz jest inaczej. No to po jaką ciasną jest ten Zakon Syjonu, skoro wyznają kult Wielkiej Bogini i poprzez to równouprawnienie kobiet? To już zaszło.

A co do Marii Magdaleny. Psia krew, w końcu wszyscy teraz to wiedzą, co oni mogą ukrywać, to czemu te matołki nie wyjdą z ukrycia i tego nie potwierdzą?...

Po prostu – trzymają ściemę dalej, i sprzedają pomysły na książki jakimś ... pisarzom.

Heh, kupa śmiechu z tego jest. No i zlecą się takie głupiutkie historycze i będą głowić się, czy to prawda, czy nie. Zaś Kościół będzie darł się na nich, że to bzdura, a ci, którzy to wymyślili będą drzeć się, że prawda.

I po co to wszystko? Świat jest rządny sensacji, to znajdują jakieś papiery i się o nie drą za włosy między sobą. Tak.

Zróbmy to samo. Ja wykopię z ogródka zapis o tym, że Gierek był kobietą, i założę jakiś taki fikuśny zakon, w którym będziemy się do Gierka modlić. Kto jest za?
tongue.gif
:p

Gierek, wybacz stary, ale musiałem posłużyć się jakimś przykładem
tongue.gif
... kupa śmiechu.

Jeszcze jedno.
Najśmieszniejsze jest to, że próbują obecnie udowodnić, że Całun Turyński to bubel wykonany przez DA VINCIEGO. No to już przechodzi wszystko. Że niby próba węglowa wskazuje na jego epokę, a na Całunie są typowe dla jego dzieł symbole. No dobra, ja spadam na ziemię i tarzam się ze śmiechu.

Jeśli to udowodnią, to przechodzę na Lepperyzm. Tu przynajmniej wiadomo będzie, kogo trzeba ukrzyżować.

Sorry Andrzejku, że tym razem Ciebie biorę za przykład, ale sam dobrze wiesz dlaczego.
 

bobek_666

sex beast
Weteran
Dołączył
30.8.2004
Posty
1130
QUOTE QUOTE
Czytałeś, czy tylko wyniosłeś tyle co na lekcji religii obiło ci się uszy, gdy dubałeś w nosie



Oto jeden z pkt. regulaminu:
" Na forum nie używamy słów uważanych za wulgarne, nie obrażamy, ani nie krytykujemy nikogo."

Poczulem sie obrazony stwierdzeniem, ze "dubałem" w nosie. Za to mozesz zebrac ostrz. Pokaz, ze jestes inteligentny i zacznij prowadzic dyskusje w kulturalny sposob.


Ej stary bez jaj Przecież nie miałem zamiaru ciebie obrażać. Przecież to była tzw. metafora, czyli przenośnia. Chodzi w tym o to, że coś co jest wyrażone nie musi znaczyć dokładnie tego na co wygląda, przenośni nie odczytuje się nigdy dosłownie. Przez "dubać w nosie" rozumiem to że nie uważałeś na lekcji, ale jeśli uważałeś to źle cię określiłem. sorry...

Tak poza tym to trochę głupio straszyć wszystkich na około ostrzeżeniami, wtedy mało osób będzie szczerze rozmawiać, nie uważasz? Chociaż i tak nie wiem czy wszyscy szczerze rozmawiają, czy tylko powołują się na innych opinie, tu nie chodzi o ciebie.

1. "Dubanie" w nosie zrozumialem jako drwine. Dla mnie to rownowazne z obrazaniem.

2. Nie strasze wszystkich ostrz. tylko tych, ktorzy w danym pkt. go łamią. Malcom tez łamie piszac o rzeczach o ktorych nie wie.


QUOTE Nie zgadzasz z tym, że trzeba nastawić policzek, gdy ktoś cię uderzy tylko jak LaveY pisał skopać i zbutować

Nie zgadzam sie z policzkiem, a ze skopaniem takze sie nie zgadzam. W ogole nie popieram przemocy fizycznej.


QUOTE bo chrześcijanie to słabi ludzie, jak pisał Nietzsche, jeden z idoli satanistów. Dobrze myślę??

Nietzsche...jak dla mnie niezla postać. Był on glebokim antychrystem. Ja antychrystem nie jeststem. Za duzo bym stracil.
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Hah, czy ktokolwiek czytał mój post?
TU piszemy o KODZIE LEONARDA.

Fanatyczne krucjaty w imię wiary?.. nie to forum drogi Bobku i Paniscusie.

Może sobie dacie siana z wymienianiem poglądów religijnych, bo to do niczego nie powadzi, tylko do kłótni. Zaraz wpadnie Gothi, napisze swoje, potem Arcane i kolejny temat wojen.
Może jeszcze Vampek wpadnie i skopiuje temat na wszelki wypadek, jak to było ostatnio.

Koniec z OF TOPIC'em! Ktoś chce coś tu napisać, to o Kodzie, a nie swoim wyznaniu.
Jedyne, o czym mówimy, to o Kodzie Leonarda i tym, jak on uderza w Watykan. Nic więcej, a ja tu widzę tylko kłótnie poglądów.

Dobra, może modem nie jestem, bo bym zamknął temat, ale jestem Rey i mówię - dość kłótni
tongue.gif
. One do niczego nie prowadzą
tongue.gif
. Jak chcecie się o coś pobić, to cofnijcie się do 11 wieku i ruszcie na siebie w Ziemi Świętej, a nie tu.

Userze! Patrz na tytuł topicu!
 

Ashkael

Member
Dołączył
19.12.2004
Posty
179
Sorry że wypowiadam sie w temacie o którym nie mam pojęcia ponieważ ani nie czytałem "Kodu...." ani Bibli. Ale po przczytaniu tego tematu doszłem do wniosku że najlepszym wyjściem będzie go zamknać. Każdy ma jakieś swoje przekonania idee wg. których żyje itp. Więc ten temat na dłuższą mete nie ma sensu. Ponieważ jedyną rzeczą którą tu robicie to ciągła wymiana poglądów i staranie sie uświadomić temu drugiemu że ja mam racje. Może źle to przedstawiłem, ale i tak najlepiej będzie zamknąc temat.

Od tego jest m.in. forum dyskusyjne, poza G dobrze by było podyskutować na jakieś inne, ciekawe tematy. Uznałbym za jeden ze wzorowo prowadzonych wątków.
 

pepon

Member
Dołączył
27.7.2005
Posty
353
szczerze mówiąc nie wiem co o tym myśleć. nigdy nie byłem pewny co do postaci Boga, ale teraz moje wątpliwości jeszcze bardziej się zwiększyły...


Bo co jeśli ta teoria okarze się słuszna ?? może wybuchnie wojna (ludzie zawsze znajdą pretekst, a ja wszystko wyolbrzymiam). zdaje mi sie jednak że wszystko sie wyjaśni, że "nie ma wystarczających dowodów na to że maria magdalena była żoną Chrystusa" czy coś w tym stylu. jeśli jednak to po prostu wyłudzenie żeby zwrócić uwagę ludzi to ten co to wymyślił powinien zapłacić grzywnę nam
biggrin.gif
tak po 200 tys. na głowe i może by bylo ok. he he. nie no jeśli naprawde byłby to wymysł to autorowi należałaby się KARA.


tak w sumie to pozostaje nam czekać na dalszy rozwój wydarzeń, bo pewnie niedługo wynajdą jakieś rozwiązanie i będzie super kuper happy.


(zastanawiam się po co napisałem ten post, ale musiałem wygłosić swoje zdanie tak to nazwijmy)




Pozdrowienia dla wszystkich userów modów adminów itd.
 

gryf

Member
Dołączył
11.1.2005
Posty
285
a za kilka tysięcy lat ktoś znajdzie (wykopie) cd z informacjami o gothicu i napisze książkę o ludzie czczącym beliara, adanosa i innosa, którego mesjaszem był człowiek bez imienia....:/
jak to się mówi jestem wierzący nie prakykujący, a i z wiarą krucho (wierzę w siebie, przyjaźń i inne górnolotne rzeczy ), więc ta książka dała mi tylko kilka ciekawostek i pal licho z prawdą. czytając tę książkę czułem się jak bym czytał zwykłą fantasy tyle że bez magii....
swoją drogą wiecie żę leonardo miał IQ które wynosiło 400!!!!!
blink.gif
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom