Wojna Imperialna

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
Jest rok 1234456. Ludzie podzielili się na tak zwane Imperia, z których każde ma swego przywódcę i własną planetę do dyspozycji. Rasa ludzka posługuje się tym samym językiem i walutą. Stała się też bardzo wytrzymała, a ponadto włada energią Ki, dzięki której wykonuje widowiskowe i mocne ataki. Część z ludzi posiada więcej Ki, inni zaś mniej. Pozwala ona ponadto na szybsze poruszanie się, wstrzymywanie oddechu na dłuższy czas, latanie jak ptak, poruszanie przedmiotów siłą woli. Prócz ludzi we wszechświecie mieszkają też przybysze z innych planet. Jednak nawet teraz trwa we wszechświecie wojna. W obliczu wspólnego wroga siły dobra i zła podpisały pakt o wzajemnej pomocy i nieagresji. Tym wrogiem są Pradawne Demony dążące do podboju wszechświata i zaprowadzenia w nim swych krwawych rządów.

Rozdział 1: Początek
Budził się kolejny dzień. Siły Pradawnych dowodzone przez generała Graveesa zaatakowały jedną z pomniejszych planet, której mieszkańcy nie mieli szans z natarciem sił ciemności. Władcy wszechświata postanowili udzielić planecie pomocy a na dowódcę sił wyzwoleńczych wybrano przywódcę Imperium X, lorda Logana. Był to młody, wysoki mężczyzna o ciemno- granatowych włosach. Bitwa na Antaris trwała już kilka godzin i żadna ze stron nie zyskała znacznej przewagi. Jedna z kul wypuszczonych przez Graveesa wybuchła obok okopów żołnierzy X.
- Generale Logan! Straciliśmy kolejną wieżę!- krzyknął jeden z wojowników.
- Dość tego. Sam zajmę się Graveesem.
Po tych słowach władca planety X wyleciał z umocnień pod osłoną kul energii Ki swoich żołnierzy. Władca demonicznych sił okupujących Antaris przyglądał się bitwie z wysokiego wzgórza górującego nad okolicą. Logan powoli stanął na ziemi a generał Gravees powiedział do niego:
- Lepiej zabierz stąd swoich ludzi. Nie wiesz, z kim zadzierasz!
- Dobrze wiem. Przejrzyj na oczy, Gravees! Pradawni nie wygrają tej wojny!
Dwóch wojowników zbliża się do siebie dzięki wspólnemu przeznaczeniu i mocy dwóch mieczy. A wtedy zderzą się: Ostrze Armagedonu i Szpon Pradawnych. Kolejny cios mieczem i giną tysiące istnień. Wojownicy po obu stronach walczyli tak jakby nie odczuwali zmęczenia. Logan był jednak lepszym szermierzem i zranił Graveesa w ramię. W jednej chwili pole bitwy zmieniło się nie do poznania. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę obrońców Antaris a napastnicy uciekli. Niestety, jedna z kul Graveesa przebiła się przez twardą, pustynną powłokę planety i trafiła w jej jądro. W wyniku reakcji łańcuchowej planeta miała zaraz wybuchnąć. Ciężko raniony w wyniku wybuchu Gravees nie mógł uciec. Został na wybuchającej planecie porzucony przez swych ludzi. Tylko generałowi Graveesowi nie udało się uciec z planety. Logan spojrzał w stronę Antaris, która wybuchła, po czym, wyczerpany zasnął na pokładzie jednego ze statków X.

Następnego dnia, planeta M2
Stara, opuszczona planeta M2 stworzona prawdopodobnie na samym początku istnienia wszechświata była świadkiem wszystkich wojen, które się przezeń przetoczyły. Teraz, w czasie kolejnej wojny wyniszczona planeta M2 stała się miejscem spotkań wszystkich przywódców Imperiów, których nazywano Władcami Wszechświata. Termin spotkania ustalał Vegeta, władca Ziemi.
- Panowie, ataki Pradawnych na pomniejsze planety są coraz częstsze. Musimy coś z tym zrobić.- mówił Vegeta.
- Sądzę, że powinniśmy ich zaatakować.- powiedział Freeze. Żywiołem Freeza był lód. Pochodził on z planety, na której każdy ma swój żywioł. Freeze, jak większość wojowników z tych czasów, miał włosy postawione w górę, choć łatwiej będzie powiedzieć, że wyglądały jakby płonęły.
- Nie możemy wypowiedzieć im wojny, którą przegramy.- zaprotestował Tares.
Tares był przywódcą wszystkich tych, którzy przeżyli wojnę z Szatanem a stali wtedy po stronie zła. Był też bliźniaczym bratem Logana tyle, że miał czarne włosy.
- Tares ma racje. Wtedy wygraliśmy tylko dzięki Loganowi i jego mocy. Pradawni są znacznie potężniejsi od Neo.- dodał Vegeta.
- To co mamy robić?! Przyglądać się jak niszczą kolejne planety?- zapytał Freeze.
- Jest tylko jedna osoba, która może nam pomóc.- powiedział z głębi sali stary, siwy mężczyzna. Był to Adamus, przywódca magów. Z tyłu swej togi miał kaptur, którym podczas uroczystości magowie zakrywali swe twarze.
- Kto?- zapytali równo Władcy.
- Prastara Wyrocznia, która zna odpowiedź na wszystkie pytania. Plotka głosi, że przebywa ona teraz w innym świecie.- powiedział Adamus.
- Świetnie! Logan, wybierzesz się wraz z Adamusem na poszukiwania Wyroczni.
- Przepraszam, Vegeta, ale przygotowanie wszystkiego zajmie nam kilkanaście dni.- wtrącił mag.
- Kilkanaście dni...? Nie dobrze...
- A co z atakami Pradawnych na planety wszechświata?- spytał Tares.
- No cóż. Będziemy dalej ich bronić. Miejmy nadzieję, że Wyrocznia nam pomoże. Możecie już wracać do domu. Spotkanie zakończone.
Władcy teleportowali się na swoje planety. Dzień powoli ustępował miejsca nocy.
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
Dobra ... wybacz , że cię tak zjade za to opo
smile.gif
na początek ocena 3/10 , a teraz uzasadnienie.

po pierwsze !! Nienawidze jak w opowiadaniu brak jakiejkolwiek logiki i spójności. Może inni ją widzą ale mnei to przeraża. Imiona większości bohaterów pozbierałeś z różnych gier i filmów.
wymienie pare przykladow:
-vegeta - dragon ball - te wlosy co jak plomienie wygladaja to tez dragon ball
-ostrze armagedonu(heroes III) i szpon pradawnych (szpon beliara)
-ta gadanina o ostrzach cala jest wzieta z Heroes III tylko troche realia zmienione. O i jeszcze ostrza wiezli sie niewiadomo skad...

PS. chodzi o to ze przed chwila strzelali z rak a teraz (bez slowa o tym ze je posiadaja) walcza na miecze

dalej nie chce mi sie wymieniac :/ porażka ! :/ miejmy nadzieje ze CD uratuje to opowiadanie bo narazie 3/10 dalem Ci tylko dlatego ze chcialem Cie zachecic
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
Zapewniam, że dalszy ciąg (gdzieś tak od 5 lub 6 rozdziału) rozkręca opo. Zamieszczę dalszy ciąg, który jest zaczerpnięty z Gothica, ale musiałem wymyślić pewną rzecz a nic nie przychodziło mi do głowu (jak wyciągnęliby z więzienia skazańca Demono)

Rozdział 2: Kolonia
Planeta Prison, godzina 4:35
Prison od lat funkcjonuje jako naturalne więzienie dla najgorszych złoczyńców. Na rzeczonej planecie znajduje się wielki kompleks więzienny. Wojna z Pradawnymi jest niezwykle kosztowna i wyniszczająca. Władcy potrzebują mieczy i tarcz dla swego wojska toteż wkrótce każdy przestępca niezależnie od występku, jaki popełnił zmuszany był do pracy w kopalniach Etherionu, na Prison. Aby chronić złoża Etherionu Vegeta wezwał swych najpotężniejszych magów by otoczyli cały kompleks magiczną barierą. Niespodziewanie coś zakłóciło delikatną strukturę bariery, która pokryła większą część planety. Więźniowie natychmiast wykorzystali ten moment wszczynając wielki bunt. Górniczy Kompleks, wraz ze wszystkimi swymi kopalniami znajdował się teraz w rękach więźniów. Vegeta nie miał wyboru, musiał negocjować. Regularnie otrzymywał nowy ładunek cennego kruszcu. Na skraj urwiska sprowadzono właśnie kolejnego więźnia.
- W imieniu władcy Ziemi, lorda Vegety skazuję tego więźnia na...
- Stać!- przerwał sędziemu jakiś mag.- Skazańcze, ten list MUSI dotrzeć do więźnia imieniem Demono.
- Nie ma mowy.- odpowiedział skazaniec.
- Sam będziesz mógł wybrać sobie nagrodę. Demono da ci wszystko, czego zażądasz.
- Dobrze. Zaniosę twój cenny list, ale pod jednym warunkiem. Oszczędźcie mi reszty tego bełkotu.- skazaniec wskazał na sędziego.
- Coś ty...?- zaczął z oburzeniem sędzia.
- Milcz!- przerwał mu mag i zwrócił się do dwóch ziemskich strażników- Dobra. Zrzucajcie go.
Skazaniec stał na wzgórzu, które znajdowało się poza barierą. Żołnierze ruszyli w stronę skazańca, który cofnął się o krok i spadł poza barierę. Gdy przestał spadać poczuł mokry piasek pod sobą. Był w jeziorze obok tak zwanego, Miejsca Handlu. To właśnie tu dochodzi do wymiany z Vegetą. Poczuł, że ktoś go chwyta go za koszulę, podnosi do góry a potem usłyszał głos.
- Witamy w Kolonii!
Potem oberwał mocny cios w twarz i znów usłyszał głos:
- Dość tego! Zostawcie go! A teraz przecz!- następnie głos zwrócił się do niego.- No, już wstawaj.
Skazaniec wstał i spojrzał na człowieka w czerwonym pancerzu z lekkim zarostem, mieczem przy boku i łukiem na plecach.
- Nazywam się Geron.
- Jestem...
- Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Jesteś tu nowy a do mnie należy dbanie o nowych.
- Dobra, więc dlaczego mi pomogłeś?
- Gdybym przybył chwilę później Bullit i jego chłopcy mogliby cię wykończyć, a ja jestem zbyt miły by się temu spokojnie przyglądać. Poza tym, przeszedłem całą tę drogę by złożyć ci pewną propozycję.
- Jaką propozycję?- zapytał skazaniec.
- Jestem tu, by pokazać wszystkim nowym, że najlepszym i najbezpieczniejszym miejscem w całej Kolonii będzie Obóz Magnatów.
- Dobra, co powinienem wiedzieć o tym miejscu?- zapytał skazaniec.
- Wewnątrz bariery znajduje się jeden obóz, Obóz Magnatów. Drugi obóz, zbuntowany, zniszczymy wkrótce w zarodku.
- Potrzebuję jakiegoś oręża.- powiedział skazaniec.
- Rozejrzyj się w pobliżu opuszczonej kopalni. Tylko nie wdawaj się w bójki za broń mając głupi kilof. To ciężka i nieporęczna broń.
- Dzięki za pomoc.
- Spotkamy się w Obozie Magnatów.- rzekł Geron i ruszył ścieżką nieco pod górę.
Skazaniec zamiast ruszyć za nim odwrócił się i poszedł wzdłuż drewnianego muru. Po chwili doszedł do miejsca wymian. Podszedł bliżej do skrzyń i spostrzegł butelkę piwa i bryłkę Etherionu, które postanowił zabrać na wszelki wypadek. Po zabraniu przedmiotów ruszył tą samą drogą, co Geron. Po kilku sekundach drogi zobaczył posterunek a na nim dwóch ludzi w zbrojach takich, jaką miał na sobie Geron. Wszedł po drabinie i zaczepił jednego ze strażników.
- Cześć! Jestem tu nowy.- powiedział.
- Skoro jesteś nowy to powinieneś uważać na ludzi z buntowniczego obozu!
- Dlaczego?- zapytał.
- Obóz Buntowników powstał stosunkowo niedawno. Głównie zamieszkują go bandyci i myśliwi. Ci ludzie kradną wszystko, czego potrzebują.
- A Obóz Magnatów?
- No właśnie! Ja jestem z tego obozu tak jak wszyscy, których widziałeś na Miejscu Handlu. W porównaniu z Obozem Buntowników, Obóz Magnatów to ciche i przytulne miejsce.
- Gdy tu wylądowałem jeden z waszych prawie złamał mi nos ciosem w twarz.- powiedział skazaniec.
- Robią tak ze wszystkimi nowo przybyłymi. Nazywają to „Chrzest Nowych”.
- Czy w Obozie Magnatów jest wielu takich zawadiaków?- zapytał skazaniec.
- Jest kilku takich, ale jeśli zapłacisz strażnikom za ochronę będziesz mógł żyć we względnym spokoju.
- Dzięki za pomoc.
- Postaraj się dotrzeć do Obozu w jednym kawałku, hahaha!- zaśmiał się strażnik pod nosem.
Skazaniec zszedł po drabinie na ziemię i ruszył dalej. Kilka kroków od strażnicy zobaczył zniszczone beczki a między nimi kilka strzał, kubek i monetę. Wziął wszystko i poszedł dalej. Szedł powoli uważnie się rozglądając w poszukiwaniu użytecznych przedmiotów. Doszedł do wielkiego drzewa, na którym wisiał szkielet. Pod rozłożystymi gałęziami drzewa znalazł wyszczerbiony stary miecz zaś w rosnącym obok drzewie znalazł wbitych kilka strzał. Za drzewem, na małej polance dostrzegł swojego pierwszego przeciwnika. Wielkiego nielota, którego nazywano Ścierwojadem. Wyjął stary miecz i ruszył na ptaka. Ścierwojad, który usłyszał szelest trawy wywołany biegiem skazańca odwrócił się i ostrzegł go wydając charakterystyczny dźwięk. Skazaniec biegł dalej, uniósł miecz i zaatakował ptaka. Po kilku minutach było po wszystkim. Ptak leżał w kałuży krwi a skazany poszedł dalej wzdłuż ścieżki spotykając jeszcze dwa Ścierwojady i kilku Krwiopijców. Po jakimś czasie zobaczył mężczyznę w błękitnym pancerzu. Podszedł do niego i powiedział:
- Jesteś myśliwym?
- Tak. Nazywam się Drax.
- Mógłbyś nauczyć mnie czegoś o polowaniu?- zapytał skazaniec.
- Jasne, ale nie za darmo.
- Dobrze, więc ile chcesz?
- Na początek wystarczy dobre piwo.- powiedział Drax.
Skazaniec przypomniał sobie o butelce piwa, którą znalazł przy małym jeziorze.
- Proszę.- powiedział do Draxa podając mu butelkę.- Teraz opowiedz mi o polowaniu.
- Dobrze. Ścierwojady, tak nazywamy te wielkie ptaszyska, najlepiej zabijać pojedynczo. Wyprowadzaj szybkie i zdecydowane ataki. Jeśli Ścierwojad dziobnie cię pierwszy...no cóż lepiej żeby cię nie dziobnął.
- Czego jeszcze możesz mnie nauczyć?- zapytał skazaniec.
- Wielu rzeczy! Wprawny łowca potrafi zdobyć kły czy pazury zabitych zwierząt. Jeśli nie nauczysz się zbierać tak zwanych trofeów zwierzęcych zabicie zwierza i pozostawienie go to najzwyklejsze marnotrawstwo! Nauczę cię tego za...100, no może 50 bryłek Etherionu.
- Dużo żądasz za naukę.
- Być może, ale wydane pieniądze szybko ci się zwrócą. Tu, w Kolonii takie trofea są wiele warte.
- Dobra. Potrzebuję lepszej broni.
- Hmm. Najbliżej będzie pewnie Obóz Magnatów, ale lepsze ceny znajdziesz u nas, w Obozie Buntowników. Gdy będziesz już w Obozie zapytaj o człowieka imieniem Kerdis, to jeden z naszych. Za kilka bryłek Etherionu możesz u niego kupić wszystko. Aha, jeszcze jedno! Trzymaj się z dala od ruin. Większość z nich pamięta jeszcze pierwszą wojnę z Orkami, którzy kiedyś zamieszkiwali tę planetę.
- A lasy?- zapytał skazaniec.
- W lasach, jaskiniach i kanionach możesz wpaść na stworzenia, na które...lepiej nie wpadać.- powiedział Drax.
- W takim razie powinienem mieć mapę, tak?
- O ile wiem w Obozie Magnatów mieszka jakiś kartograf. Może uda ci się zabrać mu jakąś mapę. A przy okazji mógłbyś gwizdnąć jakąś dla mnie!
- Dlaczego? Jego mapy nie są na sprzedasz?
- No, jeśli stać cię na TAKI wydatek...
Skazaniec podziękował mężczyźnie za cenne rady i ruszył dalej. Po kilku krokach drogi zobaczył w oddali most i dwóch strażników w czerwonych pancerzach podobnych do tego, jaki miał na sobie Geron. Minął ich obojętnie i zobaczył wielki zamek otoczony ogromną palisadą oraz pierścieniem chat różnej wielkości i wyglądu. To wszystko Obóz Magnatów. Przeszedł przez most i szedł dalej w kierunku bramy. Zatrzymał go jeden ze strażników:
- Stój! Dokąd się wybierasz?
- No...do obozu?- zapytał z ironią skazaniec.
- Chyba nie przyszedłeś tu żeby sprawiać kłopoty, co?- zapytał strażnik.
- Geron powiedział, że mam się z nim spotkać w obozie.
- W takim razie właź.
Skazaniec wszedł do środka i zobaczył, że Geron siedzi przed swoją chatą. Podszedł do niego i powiedział:
- Cześć! Wreszcie dotarłem.
- Nareszcie. Idź porozmawiać z Aaronem. To ten człowiek przed bramą zamkową. Gdy skończysz wróć do mnie.
Skazaniec ruszył w prawo i po kilku sekundach zaczepił Aarona. Był to rosły wojownik w szaro-czerwonym pancerzu. Tors wojownika zasłaniała przednia część zbroi, przypominającej jakby głowę lwa tyle, że z czerwonymi ślepiami. Naramienniki były małe, ale skutecznie osłaniały barki. Od naramienników aż do łokci, ramiona były osłonięte stalą z Etherionu. Od łokci w dół ręka była osłonięta wąskimi rękawami z kolczugi, która również była z magicznego kruszcu. Na dłoniach były ciemnobrązowe rękawice powlekane czerwonym materiałem. Od czerwonego pasa, z klamrą w kształcie litery „D”, odchodziła jakby stalowa „sukienka”, która osłaniała nogi aż do kolan. Z przodu „sukienki” był materiał, oczywiście czerwony. Od kolan w dół nogi były opancerzone stalowymi butami. Na plecach Aarona wisiał dwuręczny miecz.
- Hej!
- Czego chcesz?
- Chcę do was dołączyć.
- I co z tego?- zapytał Aaron.
- Geron mówi, że to TY podejmujesz takie decyzje.
- Dobrze. Jeśli Geron uzna, że się nadajesz to ja też. Idź do niego, niech podda cię próbie.
Skazaniec kiwnął głową i wrócił do Gerona, który już go wyczekiwał:
- I co ci powiedział?- zapytał Geron.
- Powiedział, że masz poddać mnie próbie.
- Widzę, że czeka mnie więcej pracy...
- Zaczynamy od razu?
- Nie. Najpierw musisz dowiedzieć się kilku rzeczy. Po pierwsze, jeśli chcesz do nas dołączyć powinieneś zjednać sobie kilku ważniejszych członków obozu. No, i zostaje jeszcze test zaufania.
- Dobrze. Na czym polega test zaufania?- zapytał skazaniec.
- Udasz się do Magnackiej Kopalni. Jan, który rządzi w kopalni da ci listę, którą ty z kolei przyniesiesz do mnie.- wyjaśnił Geron.
- Jeśli ta lista jest tak ważna to skąd pewność, że Jan da ją mnie?- zapytał skazaniec.
- Bo powiesz mu, że ja cię przysłałem.
- Tak zrobię. A jak dotrę do Kopalni?
- Idź do Grahama, to nasz kartograf. On da ci mapę. Jego chata znajduje się przy głównej bramie. Na pewno trafisz.
- No, to ja ruszam w drogę. Trzymaj się.- pożegnał się skazaniec i ruszył w stronę chaty Grahama.
Gdy był już przed jego chatą zaczepił go pewien strażnik:
- Hej, ty!
- Co? Czego chcesz?
- Nazywam się Bloodwyn. Wiesz, nowi zawsze wpadają w kłopoty, ale jeśli zapłacisz mi 10 bryłek Etherionu będę miał na ciebie oko. A jeśli nie zapłacisz...
- Grozisz mi?- zapytał skazaniec.
- Ależ skąd? Ja tylko cię uprzedzam. To jak, zapłacisz czy nie?- pytał Bloodwyn.
- Mam ci zapłacić za ochronę? Dzięki, nie!
- Jak sobie chcesz. Trzymaj się, przyjacielu.- powiedział z głupim uśmiechem strażnik.
Skazaniec podszedł do Grahama i zagadał do niego:
- Hej, jestem tu nowy.
- O witaj! Jestem Graham, kartograf.
- Geron mówi, że masz dla mnie mapę.
- Jak dla ciebie...to 30 bryłek Etherionu. To specjalna cena dla przyjaciół Gerona.
- Zaraz, zaraz! Geron powiedział, że DASZ mi tę mapę. Dawaj ją albo...
- Już dobrze, człowieku! Nie chcę tu żadnych kłopotów. Proszę oto mapa.
Skazaniec chwycił mapę i postanowił kupić sobie jakieś uzbrojenie. Chciał też, zanim wyruszy do kopalni wykonać wszystkie zadania w obozie. Raz jeszcze podszedł do Aarona i zapytał:
- Dlaczego sam nie poddasz mnie próbie?
- Hej, Geron już ma dla ciebie zadanie.
- No przestań. Umiem wykonać każde zadanie.
- Dobrze. Jest jedno zadanie, które mógłbyś wykonać jako, że nie należysz do naszego obozu. Jeden z Najemników ze zbuntowanego obozu kradnie towary Magnatom. Co gorsza potem ma czelność sprzedawać je w naszym obozie. Ten człowiek nazywa się Kerdis. Mieszkańcy drugiego obozu zbuntowali się przeciw oddawaniu Etherionu Vegecie, a bunt należy tłumić w zarodku.
- Mam go zabić, tak?- zapytał skazaniec.
- Masz się go POZBYĆ. Nie ważne jak. Chcę, żeby więcej się tutaj nie pokazał.
- Gdzie go znajdę?- zapytał skazaniec.
- Przy drugiej bramie obozu.
Skazaniec kiwnął głową i odszedł. Nie wiedział czy poradzi sobie z Kerdisem. Idąc w jego stronę przeszedł przez targowisko. Gdy mijał jedną z chat zaczepił go niejaki Selv:
- Hej! To ty jesteś ten nowy, nie?
- Tak. Dlaczego pytasz?- zapytał skazaniec.
- Wiesz pewnie, że żeby dołączyć do naszego obozu powinieneś uzyskać poparcie kilku ludzi?
- Tak, wiem.
- Jeśli wykonasz dla mnie pewną robotę wstawię się za tobą, jeśli Geron mnie o ciebie zapyta.- powiedział Selv.
- Dobrze. Co to za zadanie?
- Pewien handlarz z targowiska o imieniu Fisk ma na składzie pewien miecz, który chciałbym mieć.
- Dlaczego więc sam do niego nie pójdziesz i nie kupisz miecza?- spytał skazaniec.
- No cóż...miałem kupić ten miecz, ale pokłóciłem się trochę z Fiskiem.
- I...?
- I to wszystko, co powinieneś wiedzieć! Proszę masz tu 100 bryłek Etherionu. I nie wracaj bez miecza.
Skazaniec wziął woreczek z bryłkami i poszedł do Fiska. Ten gdy tylko go zobaczył wykrzyknął:
- Hej! Nowa twarz! Nazywam się Fisk. Handluję bronią. Może chcesz coś kupić?
- A masz coś...bogato zdobionego?- zapytał skazaniec.
- Tak. Cień, który miał odebrać ten miecz więcej się tu nie pokaże. Kosztuje jedyne 110 bryłek Etherionu. Zainteresowany?
- Dobrze. Biorę.- powiedział skazaniec podając Fiskowi woreczek, w którym było 110 bryłek.
Jako, że Selv mieszkał dość blisko targowiska skazaniec tylko odwrócił się, poszedł przed siebie i po kilku sekundach doszedł do chaty Selva.
- Proszę, oto miecz. Ale...
- Dziękuję. Ale co?
- Fisk chciał za niego 110 bryłek, więc...
- Mam ci dać teraz te 10 bryłek, tak? Proszę!
- Dzięki.
- Ty oddałeś mi przysługę, więc teraz ja wyświadczę przysługę tobie. Jeśli Geron o ciebie zapyta powiem, że można na tobie polegać.
Skazaniec bez słowa poszedł dalej w głąb targowiska. Minął kilku wojowników i dostrzegł człowieka w zbroi takiej samej, jaką miał na sobie Drax. Podszedł do niego i zapytał:
- Ty jesteś Kerdis?
- Tak, to ja. Zapamiętaj to imię. Chcesz coś kupić?
- Niestety, mam tylko kilka bryłek.
- Nie szkodzi! Mam pewną propozycję. Pewien handlarz ze Zbuntowanego Obozu skupuje zwierzęce trofea. No wiesz, skóry, pazury, kły, rogi, skrzydła, żądła itp. Dam ci dobry, długi miecz jednoręczny, łuk i 1000 strzał a ty oddasz mi wszystkie trofea, jakie zdobędziesz, dobrze?
- Nie wiem jak ci dziękować! Oczywiście.
- Dam ci jeszcze 1000 bryłek Etherionu.- Kerdis podał skazańcowi skórzany, ciężki woreczek.
Skazaniec miał już odejść, gdy wojownik krzyknął za nim:
- Zaczekaj! Jeszcze jedno! Dam ci jeszcze coś: Pancerz z utwardzanej skóry Zębacza. Przyda ci się na polowaniu.
- Dziękuję.- powiedział skazaniec.
- No dobra, dobra. Bo mi się tu rozkleisz. No idź już i zrób to, co masz zrobić.
Skazany odszedł i powiedział jakby sam do siebie:
- I ja mam go zabić...?
Mężczyzna wrócił przed główną bramę obozu i wyszedł przez nią. Według mapy musiał skręcić w lewo. Postanowił poznać trochę okolicę obozu i zboczyć nieco z drogi. Chciał obejść obóz dookoła by lepiej poznać tereny wokół niego i zwierzynę, która na nim występuje. Kiedy przechadzał się koło połamanego, starego płotu dostrzegł w oddali opuszczoną chatę drwala, do której postanowił wejść. Zobaczył tam człowieka, najwyraźniej z Magnackiego Obozu, który miał taki sam pancerz jak Geron i Selv. Podszedł do niego i zapytał:
- Kim jesteś i co tu robisz?
- Nazywam się Arathorn, jestem myśliwym.
- Mógłbyś nauczyć mnie czegoś o polowaniu?- zapytał skazaniec.
- Jasne!
Skazaniec spędził w chacie Arathorna kilka godzin. Myśliwy nauczył skazańca jak podkradać się do zwierzyny oraz jak lepiej strzelać z łuku. Skazaniec kupił też od łowcy kilka strzał, lepszy łuk i trochę żywności. Wychodząc z chaty myśliwego skazaniec zobaczył, że przy chacie Arathorna biegnie ścieżka, która według mapy prowadzi do Zbuntowanego Obozu. Skazany chciał poznać też inne obozy, więc nie zwlekając ruszył ścieżką. Mężczyzna był jeszcze niedoświadczonym i słabym wojownikiem, więc nawet wilk stanowił dla niego nie lada wyzwanie. Po drodze spotkał jednego Jaszczura i dwa wilki. Doszedł do ruin domu, w którym spotkał człowieka w pancerzu takim, jaki ma na sobie Kerdis. Podszedł do niego i zapytał:
- Co tu robisz?
- Na imię mi Aidan. Utrzymuję się z polowania.
- Da się z tego wyżyć?
- Jeśli wie się jak oprawić zwierzynę, to tak i jest to całkiem dochodowe zajęcie.- wyjaśnił Aidan.
- Możesz mnie czegoś nauczyć?- zapytał skazaniec.
- Tak. Mogę pokazać ci jak oprawić upolowaną zwierzynę.
Nauka zajęła skazańcowi dwie godziny. Aidan podarował skazańcowi w prezencie pusty dziennik.
- Dlaczego mi to dajesz?- zapytał skazaniec.
- Znalazłem to kiedyś podczas polowania. Mnie się to nie przyda, więc oddam to tobie.
- Dzięki.
Skazaniec przysiadł na trawie, chwycił pióro i zaczął pisać:
„ W Kolonii nie jest tak źle jak się spodziewałem. Wewnątrz więzienia, które zamknięte jest pod magiczną barierą istnieją dwa obozy: Obóz Magnatów i Zbuntowany Obóz. Jak na razie odwiedziłem tylko ten pierwszy, gdzie poznałem mojego mentora, Gerona. W Obozie spotkałem też Kerdisa, Selva, Fiska i Aarona. Od Kerdisa, który jest paserem ze Zbuntowanego Obozu dostałem dobry miecz, łuk, 1000 strzał, pancerz i 1000 bryłek Etherionu. Aby dołączyć no Magnackiego Obozu muszę wykonać dla ważniejszych członków obozu jakieś zadania, by przekonać ich, że warto mnie przyjąć.
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
QUOTE (Shadow27 @ 14-12-2005, 20:11)
po pierwsze !! Nienawidze jak w opowiadaniu brak jakiejkolwiek logiki i spójności. Może inni ją widzą ale mnei to przeraża. Imiona większości bohaterów pozbierałeś z różnych gier i filmów.
wymienie pare przykladow:
-vegeta - dragon ball - te wlosy co jak plomienie wygladaja to tez dragon ball
-ostrze armagedonu(heroes III) i szpon pradawnych (szpon beliara)
-ta gadanina o ostrzach cala jest wzieta z Heroes III tylko troche realia zmienione. O i jeszcze ostrza wiezli sie niewiadomo skad...
Po pierwsze: nie wiem, dlaczego twierdzisz, że nie ma logiki i spójności.
Po drugie: Ostrze Armagedonu nie jest z Heroes'ów (tylko nazwa) a Szpon Pradawnych to zupełnie co innego niż "Szpon Beliara", a poza tym nosi taką nazwę, gdyż ostrze przypomina szpon jakiejś bestii a pan tego miecza służy Pradawnym, więc: Szpon Pradawnych.
Po trzecie: "O i jeszcze ostrza wiezli sie niewiadomo skad...". Popraw tego posta, bo nic nie rozumiem. (Nie mówię tego złośliwie)
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
Po tej części dam Ci 1/10

1 dostales za ort.

a teraz tak ... SKOPAŁEŚ JUŻ LOGIKĘ CAŁKOWICIE !! w porownaniu do poprzedniej czesci ta jest jakby od zupelnie innego opo... tam mamy ludzi strzelajacych kulami z rak itp. moce ki i wogole... a tutaj koles nie moze zabic wilka !? Ludzie uzywaja lukow i strzal w 1234456 roku ?! czlowieku nie chce mi sie krytykowac tego opo nawet... Jeszcze tylko jedna rzecz !! ZAMIAST CZYTAC TO OPOWIADANIE POPROSTU KUPCIE SOBIE GOTHICA 1 !! to jest dokladnie to samo (niektore dialogi slowo w slowo) i tylko nazwy pozmienial .... dosc mam tego opowiadania ... najpierw chcialo mi sie smiac ale potem to juz tylko plakac
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
Szedł dalej małym kanionem aż doszedł do jeziora, na brzegu, którego kręciło się kilku Krwiopijców. Po zabiciu tych przypominających pszczoły owadów skazaniec wyciął im skrzydła i żądła. Nad jeziorem znalazł kilka opuszczonych chat a jedną z nich uznał za własną. Najpierw jednak musiał zabić kilka Ścierwojadów. Uwinąwszy się szybko z przeciwnikiem wszedł do jednej z chat. Było tam łóżko, kuchnia, kufer i stół. Usiadł przy stole i znów wziął się za pisanie dziennika.
„ Dotarłem do dość sporego jeziora, nad którym kręciło się kilku Krwiopijców i kilka Ścierwojadów. Zająłem największą z chat, która oprócz niezbędnych rzeczy takich jak łóżko, kuchnia, stół i kufer ma też dobudowany pomost. Za pewne niegdyś pomost sięgał na drugi brzeg jeziora, ale teraz sięga tylko ma zaledwie 1/4 swej dawnej długości. W opuszczonej chacie drwala spotkałem Arathorna, myśliwego, który pokazał mi jak się skradać i jak lepiej posługiwać się łukiem. Kilka kroków dalej, w ruinach chaty spotkałem człowieka z Obozu Buntowników, Aidana. Ten z kolei nauczył mnie jak oprawiać upolowaną zwierzynę. Kolejny myśliwy z buntowniczego obozu, Drax nauczył mnie jak polować na Ścierwojady.”
Schował księgę do kufra, zamknął go na klucz, który leżał na stole i wyszedł z chaty. W oddali zobaczył wielką drewnianą bramę a przy niej kilku mężczyzn. Podszedł do jednego z nich i zapytał:
- Czy to jest zbuntowany obóz?
- Tak. Ej, czy to nie ty zająłeś tą chatę nad brzegiem?- zapytał mężczyzna.
- Tak, zająłem jedną z chat. A co? To jakiś problem?
- Nie, ale chcę cię ostrzec. Tereny wokół chat zamieszkiwane są przez różnorakie stwory. Czasem zdarza się nawet, że przychodzą z pobliskich gór.
- Dzięki za ostrzeżenie.
- Nie ma, za co. Idź do obozu i nie sprawiaj kłopotów.- rzekł mężczyzna i zaczął palić jakiegoś skręta.
Skazaniec przeszedł przez bramę i zobaczył kolejne jezioro tylko trochę mniejsze od tego, nad którym miał chatę. Spojrzał w lewo i dostrzegł pola ryżowe a na nich pracujących kilkunastu ludzi. Dobiegł do pól i wszedł na górę po ścieżce. Gdy był już na jej końcu zaczepił go pewien mężczyzna stojący przy dość dużej, drewnianej chacie.
- Hej, ty! Jesteś tu nowy, prawda? Mam zadanie dla kogoś takiego jak ty. Trzeba zanieść wodę naszym zbieraczom. W ten sposób poznałbyś kilku ludzi. Zainteresowany?
- Niestety, nie mam czasu.- powiedział pewnie skazaniec.
- Nauczę cię, że mnie się nie odmawia!- powiedział mężczyzna i wyjął swój długi, bogato zdobiony magiczny miecz wykonany z Etherionu. Był dość szybki, ale skazaniec był szybszy. Uchylił się przed ciosem wroga i wbił mu miecz w brzuch. Ten padł na ziemię zakrwawiony a zbieracze i koledzy zabitego patrzyli na jego ciało w ciszy. Skazaniec jak gdyby nigdy nic podszedł do grubego mężczyzny stojącego na schodach chaty.
- Kim jesteś?
- Nazywają mnie Władcą Ryżu. To ja pilnuję, żeby zbieracze robili to, co do nich należy. A ty, czego ode mnie chcesz?- zapytał Władca.
- Niczego. Ja...chyba już pójdę.- powiedział skazaniec i już po chwili go nie było.
Idąc w kierunku zabitego mężczyzny zobaczył, że ktoś opróżnia kieszenie trupa. Podszedł do złodzieja i zapytał:
- Szukasz tu czegoś?
- Aaaaaaaa!- wrzasnął przerażony złodziej.- Proszę! Nie zabijaj mnie! Jestem tylko prostym zbieraczem.
- Dobrze już dobrze. Nie zabiję cię. Jak ci na imię?- zapytał skazaniec i wyciągnął rękę w stronę zbieracza.
- Na imię mi Horacy, choć wszyscy nazywają mnie tchórzem, bo boję się wszystkiego.
Skazaniec zabrał się za opróżnianie kieszeni martwego a gdy skończył powiedział do Horacego:
- Jeśli chcesz pokażę ci jak przezwyciężyć strach.
- Naprawdę mógłbyś to zrobić??- zapytał Horacy.
- Jasne! Wpadnę po ciebie jutro rano.- zapewnił skazaniec i poszedł ścieżką między górami. Na jej końcu była mała brama a przed nią dwóch mężczyzn. Jeden z nich zaczepił skazańca krzycząc:
- Hej! To nasz bohater!
- Co? O co ci chodzi?- zapytał skazaniec.
- No, to przecież ty pokonałeś Sancheza. Tak między nami to sam dawno bym mu przyłożył, ale nam, Najemnikom nie wolno atakować Myśliwych. Jeśli masz do mnie jakieś pytania to mów. A i mogę cię nauczyć akrobatyki.
- Opowiedz mi o tutejszych kastach.- powiedział skazaniec.
- Najniższą kastę stanowią Krety. Po nich są Myśliwi, potem Najemnicy i Magowie Wody.
- Opowiedz mi o więcej o kastach.
- Dobrze, więc. Krety pracują w Zbuntowanej Kopalni, która należy do nas. Myśliwi to pomniejsi łotrzyki i zabójcy. Ich przywódcą jest Tarrok. Najemnicy służą i pilnują Magów Wody. Naszym przywódcą jest Farrel. A co do Magów...siedzą cały dzień na najwyższych poziomach obozu i czytają te swoje księgi. Ich przywódcą jest acrymag, Sorrow. To już wszystko, przyjacielu.- powiedział Najemnik, Jarvis.
- Dzięki. A co z akrobatyką?
- A, tak! Po wyuczeniu tej umiejętności będziesz mógł wykonywać dalsze skoki z większych odległości.
Po dwóch godzinach skazaniec umiał już wykonywać dalsze skoki. Wszedł do obozu i zobaczył tamę a poniżej jej pola, na których był wcześniej. Na tamie stał człowiek w stroju zbieracza i wyglądał jakby szukał czegoś w tamie.
- Szukasz czegoś?- zapytał mężczyznę skazaniec.
- Tak. Szukam zniszczeń w tamie, za które odpowiedzialny jest Topielec.
- Gdzie ma kryjówkę ta bestia?- zapytał skazaniec.
- Na drugim brzegu jeziora.
Skazaniec kiwnął głową i poszedł na drugi brzeg jeziora. Z daleka dostrzegł skałę wystającą poza poziom wody a na niej średniego jaszczura. Popłynął kawałek i po cichu wspiął się na skałę. Zaszedł bestię od tyłu i zaatakował. Topielec nie miał nawet czasu by się odwrócić a już leżał na ziemi w kałuży krwi. Skazaniec zabrał łapy zwierzęcia jako trofeum i odpłynął w stronę tamy. Wyszedł na brzeg i podszedł do „zarządcy tamy”.
- Zabiłem bestię!
- Świetnie! Nareszcie będę mógł porządnie się wyspać. Proszę, weź te 200 bryłek rudy jako dowód mojej wdzięczności.
- Zaczekaj! Czy to ty zbudowałeś tę tamę?
- Tak. Oczywiście, pomagało mi kilku ludzi Władcy Ryżu, ale to ja nadzorowałem całą budowę.- powiedział zarządca i odszedł w kierunku ogromnej skały mieszkalnej. Skazaniec zerknąwszy na mapę uświadomił sobie, że jest blisko Kopalni Magnatów. Poszedł do bramy obozu i przeszedł przez wejście między skałami. Wyszedł na brzegu strumyka, który ciągnął się jeszcze długo a potem był wodospad. Przeszedł przez strumień, zabił kilka Kretoszurów i Ścierwojadów i z daleka zobaczył Starą Kopalnię. Szybko dobiegł do bramy i przeszedł przez nią. Był już w kopalni. Na najwyższym poziomie stał człowiek, który gdy go zobaczył krzyknął:
- No, nareszcie! Jesteś posłańcem od magnatów?
- Tak. Przysyła mnie Geron i...
- Tak, tak wiem. Proszę oto lista.- wręczył skazańcowi kartkę z zamówieniami.- I powiedz im, niech się pospieszą.- krzyknął za skazańcem, gdy ten był już przy wyjściu. Skazaniec biegiem wrócił do obozu, napotykając po drodze kilka Goblinów i oddał listę Geronowi.
- No, świetnie się spisałeś. Idź i dokończ swoje zadania.
Skazaniec kiwnął głową i w pośpiechu pobiegł w nieznanym mu kierunku.
- Jeszcze jedno!- krzyknął Geron.- Pewnie chciałbyś wiedzieć, którzy ludzie należą do najbardziej wpływowych?
- Tak. Dzięki.- powiedział zdyszany skazaniec.
- Mnie i Selva już przekonałeś. Poza nami są: Garret, Christian i Scatty.
- Gdzie ich znajdę?
- Chata Garreta znajduje się przy bramie do zamku, Christian kręci się gdzieś koło chaty Grahama a Scatty zawsze siedzi koło areny.
- Dzięki.- powiedział skazaniec i pobiegł do Garreta. Znalazł go bez problemu i powiedział:
- Chcę zostać przyjęty do waszego obozu.
- I co z tego?- zapytał Garret.
- Geron mówi, że ty możesz mi pomóc.
- Trzeba było tak od razu! Jeśli udowodnisz mi, że umiesz coś ze złodziejskiego fachu mój głos będzie za tobą.
- A ty możesz mnie czegoś nauczyć?- zapytał skazaniec.
- Tak. Tak się składa, że jestem najlepszym złodziejem w całym tym przeklętym więzieniu.
Skazaniec spędził u Garreta kilka godzin, ale przynajmniej nauczył się jak otwierać zamki w skrzyniach i drzwiach oraz jak bezszelestnie okradać innych. Następnie skierował się ku Christianowi. Jego również znalazł bez problemu, ponieważ ten sam go zaczepił:
- Hej, ty! Jesteś tu nowy, prawda?
- Tak.
- A zatem szukasz poparcia. Mam dla ciebie zadanie. Jeden z naszych ludzi, niejaki Geel zaginął. Chodzą plotki, że uciekł do Obozu Buntowników. Masz go odnaleźć. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej porozmawiaj z Fletcherem. Zwykle patroluje tereny wokół areny.
Skazaniec kiwnął głową a gdy szedł w stronę areny zaczepił go pewien kucharz.
- Hej, ty! Mam dla ciebie zadanie.
- Jakie?
- Mam pomysł na nową potrawkę ze chrząszcza. Potrzebuję pięć kawałków mięsa chrząszcza i 7 Czarnych Grzybów.
Skazaniec przypomniał sobie, że jeszcze zanim tu trafił miał te rzadkie grzyby. Musiał teraz znaleźć tylko mięso chrząszcza.
- Dobrze. Znajdę dla ciebie chrząszcze.- powiedział podając kucharzowi grzyby. Skazaniec postanowił pójść do Scatty’ego by zobaczyć, czego ten od niego zażąda. Gdy już go odnalazł i zapytał, co musi zrobić by Scatty wstawił się za nim u Gerona ten odparł:
- Jeśli pokonasz w walce na arenie Ketara lub Zena mój głos będzie twój.
Skazaniec podszedł do dwóch mężczyzn i powiedział do nich:
- Wyzywam was obu na pojedynek!
- Haha! Zmiataj stąd zanim rozsmaruję cię na ziemi.- powiedział Zen.
- A ja chętnie z tobą zawalczę.- dodał Ketar.
- A ty, Zen? Boisz się?- zapytał skazaniec.
- Nie boję się niczego! Idziemy na arenę.
Trójka ruszyła w stronę areny a gdy wszyscy byli gotowi rozpoczęli walkę. Skazaniec nie miał przewagi nad przeciwnikami ale radził sobie dość dobrze. Po pół godziny walki powalił obu na ziemię a stojący wyżej Scatty krzyknął do niego:
- Dobij ich! Takie jest prawo areny.
Skazaniec spojrzał na wojowników a potem dobił ich i zabrał wszystko co mieli. Ludzie oglądający walkę zaczęli wiwatować a Scatty z trudem przebił się przez krzyki:
- Przekonałeś mnie! Wstawię się za tobą u Gerona!
Pozostało tylko odnaleźć Geela i skazaniec będzie przyjęty do obozu. Od Fletchera dowiedział się, że widziano jak wychodził tylną bramą z obozu. Skazaniec zrobił to samo a przy okazji odwiedził Kerdisa.
- Hej, przyjacielu! Jak się trzymasz?- zapytał Najemnik
- Dobrze. A właśnie! Mam dla ciebie trofea zwierzęce.- podał mu wspomniane trofea i sięgnął po swoje magiczne ostrze.
- No, no. To trochę mniej niż się spodziewałem ale ujdzie. Co?..co robisz...?- zapytał Kerdis gdy poczuł zimne ostrze w swoim ciele.- Kto...kto ci kazał...?
- Przepraszam...- powiedział skazaniec widząc Najemnika osuwającego się na ziemię. Na szczęście nikt nie widział zabójstwa. Wyszedł przez tylną bramę obozu i w dość sporej odległości zobaczył małą jaskinię a w niej stado Kretoszurów. Zobaczył też ciało człowieka. Wyjął miecz i ruszył na zaskoczone stwory, które już po chwili zginęły. Skazaniec przeszukał kieszenie martwego i znalazł w jednej z nich amulet z napisem „Geel”. Zabrał cenny przedmiot i pobiegł do obozu. Oddał Christianowi amulet Geela i opowiedział o wszystkim Fletcherowi, który nie wyglądał na zadowolonego. Następnie poszedł do Gerona i zapytał:
- Jak z moją opinią w obozie?
- Rozmawiałem z niektórymi osobami.
- I?
- Garret uważa, że warto na ciebie postawić. Selv opowiedział mi o historii z Fiskiem. Na twoim miejscu wziąłbym Etherion i zwiałbym. Tak czy inaczej Selv chyba bardzo cię polubił. Scatty był pod wrażeniem twojej walki z Ketarem. Nie może też wyjść z podziwu, że pokonałeś Zena. Bez przerwy chodzi i opowiada jaki świetny z ciebie wojownik. Christian powiedział mi, że znalazłeś martwego Geela. No, i pokonałeś Kerdisa. Jak dla mnie to wystarczy.
- Czy to znaczy, że...?
- Tak. Idź do Aarona. Wpuści cię do zamku.
Skazaniec podziękował Geronowi i poszedł do Aarona.
- Pokonałem Kerdisa.
- Brawo! Co sądzi o tobie Geron?
- Powiedział, że masz wpuścić mnie do zamku.
- Oczywiście! Idź śmiało.
Skazaniec kiwnął głową i przeszedł przez ogromną bramę zamkową. Wszedł do największego budynku, który był siedzibą magnaterii rządzącej Obozem. Kilka kroków za progiem zatrzymał go jeden z Magnatów:
- Stój! Dokąd to?
- Aaron mnie tu wpuścił i...
- Nie pytałem kto cię tu wpuścił tylko dokąd idziesz.
- Do przywódcy obozu.
- Choć za mną.- powiedział magnat.
Dwóch mężczyzn pobiegło w stronę dużej zbrojowni a z niej do wielkiej sali gdzie, na tronie siedział władca obozu.
- No, jesteśmy. To jest Demono. Okazuj mu należyty szacunek albo oberwiesz ode mnie!
- Znów grozisz ludziom, Dax?- odezwał się mężczyzna z tronu.
- Panie, ja tylko...
- Nie tłumacz się. Podejdź no, człowieku.- zwrócił się do skazańca.
- Chcę do was dołączyć.- powiedział nieśmiało skazaniec.
- No, ja myślę! Dlaczego warto postawić na ciebie?- spytał z uśmiechem Demono.
- Przeszedłem test zaufania.
- To jasne! Inaczej wcale by cię tu nie było.
- Przemierzyłem spory kawał Kolonii i znam wielu ludzi ze wszystkich obozów.
- Tak? Np. kogo?
- No...Kerdisa, Tarroka, Farrela, Sorrowa...i to chyba wszyscy.
- Wystarczy. Witaj wśród nas, Cieniu. Idź do Daxa, on da ci zbroję oraz twoje pierwsze, ważne zadanie.
- Dzięki.- odpowiedział Cień i zwrócił się do wspomnianego wcześniej magnata.
- Demono mówi, że masz dla mnie zbroję i zadanie.
- Tak. Oto zbroja.- powiedział i podał mu lekką zbroję. Pasowała jak ulał.- A co do zadania...w naszej kopalni od dawna mamy problemy z Pełzaczami. Sądzimy, że mają gniazdo gdzieś na najniższych poziomach kopalni. Idź do Kopalni Magnatów i pozbądź się Pełzaczy.

Rozdział 4: Pełzacze
Skazaniec przypomniał sobie o liście, który dostał od pewnego maga zanim tu trafił. Podszedł do Demono i powiedział:
- Mam dla ciebie list.
- List? Jaki list?- spytał Demono.
- Dał mi go jakiś mag zanim mnie tu wrzucono.- odpowiedział Dragomir (skazaniec) i podał Demono zapieczętowany list. Magnat złamał pieczęć i zaczął czytać. Gdy skończył opuścił kartkę i wzniósł brwi.
- Blizna, Arto. Wyjdźcie.- rozkazał swoim strażnikom. W sali zostali tylko: Demono, Dax i Dragomir. Demono podszedł do okna i powiedział:
- Dostałem list od lorda Logana i arcymaga Adamusa. Napisali, że wiedzą jak przerwać barierę na krótką chwilę. Ale tylko ja dostałem pozwolenie na opuszczenie kolonii, ponieważ jestem im potrzebny. Dax, wyślij wiadomość do Jana. Potrzebujemy skrzyni pełnej Etherionu. Już!
- Panie. Ja mogę dostarczyć tę wiadomość. I tak wybieram się do Kopalni.- wtrącił Cień.
- Dobrze. Pod moją nieobecność obozem będzie dowodził Dax.- wskazał palcem wojownika.
- Tak, panie.- odpowiedział Dax i wyszedł z sali.
- Ja chyba też już pójdę, panie. Mam zadanie do wykonania.- powiedział Dragomir.
- Postaraj się wykonać to zadanie jak najlepiej będziesz potrafił. Pokładam w tobie wielkie nadzieje, przyjacielu.- odpowiedział mu Demono.
- Dobrze, panie. Postaram się i nie zawiodę cię.
Po pięciu minutach Dragomir wyruszył do Magnackiej Kopalni w zakupionej Ciężkiej Zbroi Cienia, z nowym, magicznym mieczem i łukiem, kilkoma tysiącami strzał i z ilością 4000 bryłek Etherionu „na wszelki wypadek”.

Godzinę później, sala tronowa Demono.
Skrzynia z Etherionem dotarła do Obozu Magnatów po godzinie od wysłania wiadomości. Eskortowało ją kilku strażników oraz Dax. Mężczyźni wnieśli skrzynię do sali tronowej i postawili ją przed Demono.
- Cień świetnie się spisał, nieprawdaż?- zapytał Dax.
- Tak. Gdy wróci awansuję go na strażnika.- powiedział Demono i otwarł skrzynię pełną połyskujących od magii bryłek Etherionu.
- Wyjdź, przyjacielu.- powiedział cicho do Daxa, który pospiesznie wykonał rozkaz.
Demono siedział samotnie w sali tronowej, pogrążony w myślach. Uważnie przyglądał się spoczywającej w jego dłoni bryłce Etherionu, zauroczony pokrywającymi ją fioletowymi liniami magicznej mocy.
- Dzięki tobie wkrótce będę wolny.- powiedział, jakby sam do siebie. Ponownie wstał z tronu i podszedł do okna. Jego wzrok prześliznął się po dachach chat i zatrzymał się na górach, których słaby widok majaczył gdzieś w oddali. Demono westchnął ciężko i zwołał naradę swych najbardziej zaufanych ludzi. W tym samym czasie Dragomir był już w Kopalni. Tuż przy wejściu zaczepił strażnika:
- Opowiedz mi o Pełzaczach.
- Wiesz...trochę zaschło mi w ustach. Przynieś mi coś do picia a powiem ci, co wiem o Pełzaczach.
- Proszę! Wypij moje zdrowie!- powiedział podając strażnikowi butelkę piwa.
- No, więc, tak. Po pierwsze musisz uważać na Pełzacze, ponieważ są wszędzie dookoła. Gdy już spotkasz Pełzacza lepiej zaatakuj go pierwszy i szybko wyprowadź następny cios. Często formują małe grupy, ale jeśli będziesz miał szczęście spotkasz jednego osobnika. A jeśli nie będziesz miał szczęścia...no, cóż....
Dragomir minął strażnika i podszedł do innego Strażnika, który parał się handlem.
- Masz coś do sprzedania?- zapytał Dragomir.
- Mam tu wszystko, czego potrzebujesz. To, czego nie mam i tak by ci się nie przydało- odpowiedział wojownik. Dragomir dokupił kilka strzał, żywność i trochę Etherionu. Następnie skierował swe kroki ku Janowi.
- Szukam gniazda Pełzaczy- powiedział do Jana.
- Cała ta przeklęta kopalnia jest jednym wielkim gniazdem Pełzaczy.
- Ech. Słuchaj, naprawdę muszę znaleźć to gniazdo.
- Nie mam teraz czasu. Nasza młockarnia się zepsuła. Znajdź mi nowe koło zębate a zajmę się twoim problemem.
Dragomir westchnął ciężko i udał się na poszukiwania koła zębatego. Minęło pół godziny zanim je znalazł. W jednym z opuszczonych szybów znalazł starą, zepsutą młockarnię a obok niej koło. Zszedł na dół po dwóch drabinach i wziął koło do ręki. Nagle usłyszał dźwięk jakby grzechotnik i zobaczył parę dorosłych Pełzaczy-robotników. Wyjął powoli swoje magiczne, długie ostrze i ruszył do ataku. Pierwszy z Pełzaczy padł na ziemię z obciętymi szczypcami. Dragomir szybko dobił go i zabrał się za drugiego. Pełzacz chciał zadać mu cios swymi wielkimi szczypcami, ale Dragomir wskoczył na grzbiet potwora i wbił mu miecz w jego ohydny łeb. Pełzacz upadł z piskiem „rozsadzającym” uszy. Gdy pisk ustał Dragomir wziął koło zębate i pobiegł do Jana.
- Znalazłem koło.- powiedział zdyszany.
- Świetnie! Powinno działać. No, a teraz twój problem...idź do Asghana i powiedz mu żeby otworzył bramę. Będziesz mógł rozejrzeć się po zamkniętych tunelach. Powiedz mu „Wszystko będzie w porządku”. To będzie znaczyło, że przychodzisz ode mnie.
- Gdzie znajdę Asghana?
- Na najniższym poziome kopalni.- odpowiedział Jan.
Cień zszedł na sam dół kopalni gdzie odnalazł Asghana. Stał on przed ogromną kratą i kątem oka nadzorował wydobycie kilku Kopaczy. Miał taki sam pancerz jak Aaron.
- Dlaczego te tunele są zamknięte?- spytał Dragomir.
- Nie ważne ile Pełzaczy zabiliśmy, na ich miejsce przyszło drugie tyle. Te bestie przychodzą chyba z samych piekieł!- wyjaśnił Asghan.
- Hej, Asghan! Możesz już otworzyć te kraty.
- Nic z tego. Mogę je otworzyć tylko za zgodą Jana.
- To Jan mnie przysłał. Wszystko będzie w porządku.
- Ech, no dobra. Otworzę je ale pod jednym warunkiem. Sprowadź mi tu dwóch lub trzech ludzi do pomocy.
Dragomir musiał wykonać kolejne zadanie. Po dwudziestu minutach odnalazł trzech strażników i razem z nimi wrócił do Asghana.
- Widzę, że znalazłeś trzech chętnych do pomocy strażników!- krzyknął Asghan.- No, to otwieraj tę kratę.
Dragomir podszedł do kołowrotu i przekręcił go. Krata podskoczyła do góry a z ciemnych tuneli wyszło kilka Pełzaczy. Dragomir, Asghan i strażnicy szybko poradzili sobie z ogromnymi pająkami i weszli kawałek dalej w plątaninę tuneli. Gdy zaszli tak daleko, że nie było nic widać, strażnicy cofnęli się do wejścia tunelu. Dalej weszli tylko Asghan i Cień.

Rozdział 5: Oko Zarakaina
W Obozie wstawał kolejny dzień. Wszyscy wychodzili ze swych chat zaspani i znudzeni już codziennością. Demono wciąż siedział na swoim tronie, gdy do sali tronowej wpadł zdyszany Bullit i powiedział:
- Panie! Lord Logan i arcymag, Adamus są tutaj, na zewnątrz Bariery!
- Co? Przecież mieli to być dopiero...nieważne.
Demono wstał z tronu i poszedł do swojej komnaty. Ze skrzyni zabrał mały, skórzany woreczek i wybiegł z zamku. Przed zamkiem podszedł do Daxa i rozkazał:
- Do mojego powrotu dowodzisz obozem. I żadnych pytań.
Demono wyszedł z dziedzińca a następnie z obozu i ruszył z eskortą kilku strażników w stronę placu wymian. Dotarli tam w 20 minut, a dotarliby szybciej gdyby nie musieli taszczyć ze sobą skrzyni po brzegi wypełnionej Etherionem. Miejsce wymiany znajdowało się akurat przy granicy bariery. Gdy byli już na miejscu Demono podniósł wzrok i zobaczył dwóch mężczyzn, którymi byli Logan i Adamus. Odległość między nimi była na tyle wielka, że aby się porozumieć musieli krzyczeć.
- Czy masz to, o co cię prosiliśmy?- zapytał Logan.
Demono wskazał na skrzynie i powiedział:
- Tak.
- Świetnie! Możemy zaczynać.- odpowiedział Adamus.
- Posłuchaj, Demono!- zaczął Logan.- Kiedy Adamus uwolni moc Etherionu z tej skrzyni powstanie na chwilę wyrwa w barierze.
- Wszystko jasne. Ja jestem gotowy.- powiedział Demono i otworzył skrzynię.
Adamus uniósł ręce ku górze i wypowiedział magiczne zaklęcie, które miało uwolnić moc Etherionu. Nagle bryłki pokryło błękitne światło a w barierze powstał wyłam, przez który Demono miał uciec. Po chwili, dzięki umiejętności latania, był już wolny.
- A co z nami?- zapytał jeden ze strażników, niejaki Genro.
- Wracajcie do obozu a skrzynię zostawcie tutaj.- rozkazał władca Obozu Magnatów.
- No, po co jestem wam potrzebny?- zapytał Demono.
- Dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział tajemniczo Adamus, po czym wraz z wojownikami teleportował się na planetę magów.
- Co tu robimy?- zapytali równo Logan i Demono.
- Z tego, co wiemy Wyrocznia Świtu jest teraz w Nowym Świecie. W naszej bibliotece powinny być jakieś stare księgi, w których opisano sposoby dostania się do tego świata.

Biblioteka magów, 10 minut później.
Magiczna Biblioteka jest największą biblioteką w całym wszechświecie. Są w niej zarówno prastare księgi jak i najnowsze odkrycia w dziedzinie magii. Adamus, Demono i Logan wzięli po kilka ksiąg i usiedli przy stole. Przeglądali stare pisma kilka godzin aż nagle Logan powiedział:
- Chyba coś znalazłem. W tej księdze napisano, że aby otworzyć portal do Nowego Świata należy odnaleźć trzy części artefaktu i połączyć je w jedno.
- O jaki artefakt chodzi?- zapytał Demono.
- Hm. Oko Zarakaina. Nie sądziłem, że Oko może być kluczem do Nowego Świata.
- Kiedy zaczniemy poszukiwania?- zapytał Demono.
- Kiedy Tares był jeszcze po stronie sił ciemności miał skraść jedną z części Oka. Myślę, że wciąż może ją mieć.
- Druga część jest w posiadaniu mnicha, Avena.
- Więc, pozostaje nam tylko odnaleźć trzecią część.- stwierdził Demono.
- Najpierw chodźmy do Avena.- zdecydował Adamus. Trójka mężczyzn wstała i wyszła z biblioteki w kierunku domu mnicha. Stanęli przed drzwiami jego domu a Adamus zapukał. Drzwi otwarły się w wojownicy ujrzeli w nich starego, przygarbionego mężczyznę w startym ubraniu mnicha i kapturem na głowie.
- Ach! Lord Adamus. Proszę wejdź.- mnich jakby nie zauważając wojowników powitał maga, który wszedł do środka. Cała trójka usiadła przy stole a Aven powiedział:
- No, proszę! Nawet lord Logan i były generał Pradawnych zaszczycili mnie swą obecnością.
- Avenie, potrzebujemy części Oka Zarakaina, którą posiadasz.
- Zaraz wrócę.- powiedział Aven i poszedł do innego pokoju. Po chwili wrócił niosąc w rękach małą skrzyneczkę bogato wysadzaną drogimi kamieniami i postawił ją na stole.
- Czy to jest...?- zaczął Logan.
- Tak. To jedna z części Oka.- odpowiedział mu Adamus i pociągnął łyk herbaty z Verenisu, zioła, które rośnie jedynie na Marsie. Spędzili u Avena kilka godzin po czym wyszli. Zbliżała się noc więc wojownicy postanowili wyspać się przed zebraniem pozostałych części Oka. Jako, że w domu Adamusa było sporo pokoi każdy miał swoje miejsce.
Następnego dnia, 8:00.
Wojownicy siedzieli w kuchni jedząc śniadanie. Logan skończył szybko i powiedział:
- Dzięki za posiłek, Adamusie.
- Nie dziękuj tylko idź już do Taresa.- powiedział mag.- Miejmy nadzieję, że wciąż ma część Oka.
- Pójdę z tobą.- rzekł Demono.- A ty, magu?
- Spróbuję ustalić położenie ostatniej części Oka Zarakaina.
Logan i Demono dzięki mocy KI w kilka sekund znaleźli się pod domem brata Logana, Taresa. Tares wpuścił ich do środka a wojownicy wszystko mu wyjaśnili.
- Więc, jeśli dobrze rozumiem, chcecie złożyć Oko Zarakaina aby otworzyć portal do Nowego Świata, odnaleźć tam Wyrocznię Świtu i zapytać ją o to, jak pokonać Pradawnych, tak?- zapytał Tares.
- Dokładnie tak.- potwierdził, Logan.
- Jeśli to ma zakończyć tę wojnę to oddam wam część Oka. Zaczekajcie.
Tares poszedł po schodach na drugie piętro swego domu i po chwili wrócił z identyczną, małą skrzynką jaką miał mnich Aven.
- Proszę. W środku jest jedna z części Oka.
- Dzięki.- podziękował Logan i wraz z Demono wyszedł z mieszkania Taresa. Tares mieszkał na planecie X, której Logan był władcą. Idąc przez park Demono zaczął:
- A więc, mamy już dwie z trzech części Oka.
- Tak. Jednak nie mamy pojęcia gdzie szukać ostatniej.
- Miejmy nadzieję, że Adamusowi udało się coś ustalić.
Dom Adamusa, kilka godzin później.
Demono i Logan postanowili odwiedzić maga i sprawdzić jego postępy. Odnaleźli arcymaga w jego podziemnej bibliotece.
- Witaj, Adamusie. Czy dowiedziałeś się czegoś nowego o położeniu ostatniej części Oka?- zapytał Logan.
- Mam tylko kilka niepewnych informacji. W jednej z ksiąg odnalazłem wzmiankę o grupie nekromantów, którzy przy pomocy Oka chcieli opanować świat. Ich dowódca, Necromantis, miał jednak inne, ambitniejsze plany. Kiedy wreszcie udało im się odnaleźć części Oka i złożyć je w jedno współpracownicy Necromantisa odkryli jego złowieszcze plany. Kiedy Necromantis już sięgał po władzę jego ludzie zdradzili go, podzielili Oko na trzy części i rozrzucili je po wszechświecie.
- A co stało się z Necromantisem?- zapytał Demono.
- Został zamknięty przez swoich ludzi w grobowcu. To właśnie tam może być ostatnia część Oka. Niestety, nie znam położenia grobowca.- westchnął Adamus.
- Słyszałem kiedyś o tym grobowcu. Pradawni chcieli ożywić Necromantisa, by uczynić go jednym ze swoich generałów. Podobno grobowiec położony jest gdzieś na lodowej planecie Hellgan.- powiedział Demono.
- No, wygląda na to, że będziemy musieli odnaleźć ten grobowiec. Jak na razie to nasz jedyny trop.

Rozdział 6: Hellgan
Wojownicy musieli przygotować się do wyprawy na planetę wiecznej zimy. Nie wiedzieli, jakie stwory ją zamieszkują, ponieważ ostatnie raporty o Hellgan zostały napisane miliony lat temu. Kilku śmiałków, lub kompletnych głupców, którzy wyruszyli na tę niegościnną planetę nie wróciło. Mieli wyruszyć na Hellgan za dwa dni, więc czasu było dość sporo. Trójka mając tyle czasu postanowili raz jeszcze zajrzeć do biblioteki magów. Chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o florze i faunie Hellganu zanim wyruszą na poszukiwania grobowca Necromantisa. Gdy minęło 48 godzin a wojownicy byli gotowi polecieli na lodową planetę, Hellgan.

Planeta Hellgan, trzy godziny później.
Po długiej podróży Logan wreszcie posadził statek w śniegu, który na Hellgan czasem sięgał nawet do pasa. Temperatura na Hellgan była sporo poniżej zera, więc wojownicy ubrali ciepłe kożuchy ze skóry Behemota.
- No, jesteśmy. Tylko gdzie jest ten grobowiec?- zapytał Logan.
- Tam.- powiedział Demono pokazując szczyty gór.- Musimy przeprawić się przez Góry Mgliste.
Trójka wojowników ruszyła w stronę szczytów, mając nadzieję, że w grobowcu odnajdą ostatnią już część Oka Zarakaina. U podnóża gór wojownicy zostali zaatakowani przez grupę krasnoludzkich wojowników. Ale to nie byli zwykli wojownicy. To były Krasnoludy ożywione przez magię śmierci. Gdy wojownicy pokonali Ożywieńców Demono zapytał:
- Dlaczego oni nas zaatakowali?
- Hm. To nie były zwykłe Krasnoludy, ale Ożywieńcy.- powiedział Adamus i podniósł z ziemi topór jednego z napastników.- Bardzo ciekawe. Ich broń jest w doskonałym stanie.
- Znalazłem coś!- krzyknął Logan. Kiedy wojownicy podbiegli do niego ujrzeli ogromne, zaśnieżone ruiny zamku.
- Może znajdziemy coś interesującego w tych starych ruinach?- zapytał Demono.
Z dawnej potęgi zamku pozostało tylko kilka wierz strażniczych, zniszczona brama i kilka chat, w których zapewne mieszkali kiedyś wieśniacy. Wojownicy podeszli bliżej zamku, który był zbudowany wewnątrz jednej z gór. Minęli to, co pozostało z bramy i weszli do ruin ratusza. Parteru praktycznie już nie było, więc weszli po schodach na pierwsze piętro. Na piętrze były tylko dwa pokoje, z których jeden był doszczętnie zniszczony. Skierowali swe kroki do drugiego, większego pokoju i już od progu Adamus stwierdził:
- To musiała być siedziba miejskiego maga. Wyczuwam tu potężną aurę magii.- powiedział Adamus.
- W tej księdze zapisano zagładę miasta.- powiedział Logan i podał książkę Adamusowi.
- Hm. Tak.- odrzekł Adamus i zaczął czytać:
„ W tej skrzyni przechowywano niegdyś jedną z części Oka Zarakaina. Aż do owych złych czasów gdy pojawił się tu ten król nekromantów...podbił okoliczne wioski czyniąc ze zmarłych lub zabitych swoich żołnierzy. Nasze miasto, które przez tyle lat żyło w spokoju teraz musi borykać się z nieumarłą armią nekromantów. Nie zostało nam wiele czasu. Pozostawię tu mój pamiętnik aby inni dowiedzieli się o tragedii tego miasta...
Miejski mag, Solomyr.”
- A więc to wojska Necromantisa doprowadziły do upadku tego miasta.- stwierdził Demono.
- Ruszajmy dalej. W tych ruinach nic już nie znajdziemy.- powiedział Logan.
Gdy wyszli z budynku byli dosłownie otoczeni przez zombie, szkielety i jednego upadłego paladyna.
- Ja biorę paladyna.- powiedział Logan.
- Te chude, ożywione ochłapy są moje.- powiedział Demono i wyjął swój wielki miecz.
- W takim razie ja pozbędę się zombich.- odrzekł Adamus i cała trójka ruszyła do ataku.
Demono rozcinał kolejne szkielety na kawałki, Adamus miotał kule ognia i czar „Śmierć nieumarłym” zaś Logan patrzył na upadłego paladyna. Logan wiedział, że w podróży przyda mu się miecz, który stworzono specjalnie dla niego. Wyciągnął dłoń przed siebie i po chwili trzymał już Ostrze Armagedonu. Paladyn jakby na to czekał i ruszył do ataku. Logan zrobił unik i wyprowadził cięcie. Trafiony paladyn odleciał do tyłu po czym wstał i znów zaatakował. Tym razem Logan podskoczył do góry, stanął na ramionach paladyna i wbił mu miecz w głowę po czym zeskoczył na ziemię. Paladyn padł na ziemię z hukiem a jego ciało zniknęło. Wszyscy Ożywieńcy byli już pokonani i wojownicy mogli ruszyć dalej. Po opuszczeniu ruin zamku szli przez Góry Mgliste jeszcze kilka następnych godzin. Po drodze napotykali Lodowe Wilki, Lodowe Golemy lub Żywiołaki Lodu. Krajobrazy z podróży nie były zróżnicowane, ponieważ każda kraina na Hellganie była oblodzona i zniszczona. Idąc przez niegościnną, skutą lodem krainę Idris wojownicy doszli do ogromnej bramy. Było już ciemno a brama odbijała światło gwiazd i księżyca.

Ostatnie rozdziały są kompletnie wymyślone przeze mnie.
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
No cóż można powiedzieć , że w CD mamy do czynienia z powrotem z przeszłości do przyszłości , a przynajmniej tak to wygląda ... pomysł był niezły ale pobyt w koloni za bardzo przypominał gothica... ta umiejętność latania i to co wspomnialem w poprzednich komentach... no cóż ocene mogę podciągnąć z 1 do 4/10 i tym razem bez punktów na zachęte... nie będe wymieniał literówek , których było troche... to tyle pzdr.
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
QUOTE (Shadow27 @ 14-12-2005, 22:06) no cóż ocene mogę podciągnąć z 1 do 4/10 ... nie będe wymieniał literówek , których było troche...
Ta...dzięki za lepszą ocenę, ale mam pytanko: Jakie były literówki?? Wspomnę, że pisałem w Wordzie, więc bym wiedział, gdyby jakiekolwiek były błędy w gramatyce czy otrografii.
Ps.: czy mam zamieścić CD? (bo jest O WIELE lepszy)
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
jak mowilem literowki to mialem na mysli bledy typu zmiany slow z brylek Etherionu na brylki rudy lub nazwaną przez Ciebie kopalnię magnatów raz nazwałeś starą kopalnią ... takie rzeczy ale nie wymieniam...

a co do pytania to chyba tylko ja tutaj komenty pisze wiec mowie zebys zamiescil bo chetnie sobie przeczytam i mam nadzieje ze podciagnie moja ocene do 5 moze nawet 6
biggrin.gif
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
Aaaaaaaaaaaaaach, chodziło Ci o pozmieniane nazwy. No wiem, że naściągałem i nie popisałem się tym, ale jak np. w Heroes jest nazwisko Gryphonheart, które pasowałoby do bohatera w moim opie to ja go nazwę Gryphonheart, rozumiecie mniej więcej? Dobra, zamieszczę CD i również mam nadzieję, na lepsze oceny.

Rozdział 7: Grobowiec Necromantisa
- Brama jest zamknięta.- powiedział, Demono, który na próżno ciągnął ogromne klamki.
- Oczywiście, że są zamknięte.- powiedział spokojnie Adamus.- Ale do nie są wrota do grobowca Necromantisa.
- Skąd wiesz?- zapytał Logan.
- Grobowiec Necromantisa chroniony jest potężną magią. Tu żadnej magii nie wyczuwam. Poza tym ktoś stoi na straży grobowca a tu nikogo nie ma.- stwierdził Adamus.
- Więc chodźmy dalej.- powiedział, Demono.
Idąc dalej przez niegościnne krainy Hellganu wojownicy dotarli wreszcie do bram grobowca.
- Nareszcie!- powiedział Demono i podbiegł do wrót.
- Stój! Tu jest strażnik...- powiedział Adamus.
- Najwidoczniej nasi poprzednicy go pokonali.- powiedział z uśmiechem Demono i pociągnął ogromne wrota.
- Odejdź od tych wrót!- odezwał się tajemniczy głos gdzieś z oddali. Bohaterowie natychmiast spostrzegli źródło głosu. Był to dowódca wojsk Necromantisa. Siedział na czarnym koniu o demonicznie czerwonych oczach. Kiedyś był żywy lecz teraz był po prostu Rycerzem Śmierci. Miał starożytną zbroję, hełm i postrzępioną pelerynę a zamiast twarzy miał czaszkę. Otoczony był przez swoich ożywionych sługusów, w skład których wchodzili upadli paladyni, rycerze, strażnicy miejscy oraz zwykli wieśniacy. Wszyscy pochodzili z miast podbitych przez armie Necromantisa.
- To jest Varis, strażnik wrót i prawa ręka Necromantisa.- stwierdził Adamus.
- Nikt nie otworzy grobowca!- powiedział nieumarły Varis.
- Posłuchaj, Varisie. Nie mamy złych zamiarów. Podobno w grobowcu twojego pana jest jedna z części Oka Zarakaina, której poszukujemy od dawna.- wyjaśnił Logan.
- Po co wam część Oka?- zapytał podejrzliwie Rycerz Śmierci.
- Dzięki mocy Oka pokonamy Pradawnych.- mówił dalej Logan.
Przez chwilę Varis nic nie mówił i jakby mierzył trójkę bohaterów wzrokiem.
- Muszę was rozczarować. W grobowcu nie ma tego, czego szukacie.- powiedział.- Jeśli chcecie przekonajcie się sami.
Trójka wojowników wraz z Varisem stanęła przed ogromnymi wrotami do grobowca Necromantisa. Varis, dalej siedząc na koniu wyciągnął dłoń w stronę wrót. Nagle otoczyła ją czarna mgła, która następnie pojawiła się na klamkach. Wrota, których nikt od wieków nie otwierał zaskrzypiały głośno po czym otwarły się. Czwórka wojowników weszła do mrocznego grobowca. Szli przez ciemne korytarze aż doszli do dość sporych wrót i kamiennej tabliczki przy nich. Logan podszedł do tabliczki, zdmuchnął z niej kurz i przeczytał:
- Tutaj spoczywa Necromantis, władca Nekropolis.
- A więc, to tutaj, za tymi wrotami...- powiedział z niepewnością Demono.
- No, otwierajcie wrota.- ponaglał Varis.
Wojownicy idąc za radą Varisa otwarli ogromne wrota. Ich oczom ukazał się przepiękny widok. W dużej komnacie znajdował się sarkofag z ciałem Necromantisa a przy ścianach stały skrzynie wypełnione kosztownościami, które należały do władcy nekromantów.
- Jeśli chcecie przeszukajcie skrzynie.- powiedział Ożywieniec.
Demono jako jedyny chciał przeszukać skrzynie lecz Adamus powstrzymał go ruchem ręki.
- Wiem, że nie ma tu części Oka, ponieważ nie wyczuwam tu żadnej magii.- powiedział Adamus.
- Przecież mówiłem wam, że nie ma tu tego, czego szukacie.- odpowiedział spokojnie Varis.
Kiedy wojownicy byli już na zewnątrz grobowca Demono powiedział cicho:
- Ślepy zaułek. Więc gdzie jest ostatnia część Oka?
- Ja wiem.- powiedział ożywiony rycerz i wyjął mały woreczek spod zbroi.- Tu jest ostatnia część Oka.
- Miałeś ją przez cały ten czas?!- Demono był wyraźnie zdenerwowany i jednocześnie zdziwiony.
- Musiałem przekonać się, iż nie chodzi wam o skarby pana. Teraz wiem, że nie macie złych zamiarów. Proszę, oto ostatnia część Oka Zarakaina.- rzucił woreczek w stronę Logana. Ten złapał go i podał Adamusowi. Trójce wojowników pozostało już tylko wrócić do statku i odlecieć z tej lodowej planety.

Planeta magów, 3 godziny później.
Wojownicy wrócili na planetę magów około godziny 23:00, więc złożenie Oka w jedno odłożyli do następnego dnia. Każdy z wojowników wrócił na swoją planetę, ale w nocy żaden z nich nie mógł spać. Logan i Demono rozmyślali o tym, jak będzie wyglądał nowy świat zaś Adamus składał Oko Zarakaina. Z samego rana trójka wojowników spotkała się w domu Adamusa by otworzyć portal do nowego świata. Miejscem, w którym należało otworzyć portal była biblioteka magów, a dokładniej jej podziemia. Wojownicy zeszli pod ziemię gdzie odnaleźli ciemny korytarz, na końcu którego były zamknięte wrota. Adamus otworzył je i cała trójka weszła do ogromnej, podziemnej komnaty.

Rozdział 8: Nowy Świat
W komnacie stały cztery kolumny, które podpierały sufit, stół alchemiczny, zaś na ścianach było coś napisane tyle, że w innym języku. Zamiast jednej ze ścian była ogromne, okrągłe wrota z litej skały, których od lat nikt nie otwierał.
- To tam.- Adamus wskazał na wrota.- Za nimi jest portal.
- A jak otworzyć te wrota?- zapytał Demono.
Logan podszedł o kilkanaście kroków bliżej do wrót i powiedział:
- Adamusie, podaj mi Oko.
Logan wziąwszy od maga artefakt podszedł do wrót i włożył Oko w otwór obok nich. Wrota przesunęły się a za nimi było już otwarte przejście do nowego świata.
- Wszyscy gotowi?- zapytał Logan a pozostali kiwnęli twierdząco głowami. Cała trójka weszła w portal i zniknęła. Gdy wojownicy byli na drugiej stronie portalu spostrzegli, że są wewnątrz jakiejś opuszczonej świątyni. Lecz tym, co zdziwiło ich najbardziej było to, że cała sala wyglądała tak samo. Wszystko było na swoim miejscu...stół alchemiczny, portal nawet wejście do komnaty.
- Może wcale nie przeszliśmy do nowego świata?- zapytał Demono, który przeszedł jako ostatni.
- Najlepiej wyjdźmy stąd i się przekonajmy.- zaproponował Logan. Wojownicy ruszyli ku wyjściu ze świątyni. Gdy wyszli ich oczom ukazał się przepiękny widok. Świątynia stała w sercu lasu, w którym teraz byli też bohaterowie.
- Adamusie, czy wiesz gdzie mamy szukać Wyroczni Świtu?- zapytał Demono.
- Niestety, nie. Będziemy musieli przemierzyć cały ten kraj żeby ją odnaleźć.
Wojownicy przechodząc przez nieznane im tereny usłyszeli odległy szczęk broni. Natychmiast pojechali w tamtym kierunku i ujrzeli wioskę atakowaną przez Barbarzyńców. Wieśniacy dzielnie stawiali opór najeźdźcy.
- Pomóżmy tym wieśniakom.- zapytał Demono.
- Wygląda na to, że napastnikami dowodzi Ork.- stwierdził Adamus.
Wojownicy pognali konie, które znaleźli na skraju lasu w stronę wioski i rzucili się prosto w wir walki. Po chwili na pomoc wiosce przybyła mała armia złożona z rycerzy konnych, pikinierów i kuszników. Barbarzyńcy dowodzeni przez Orka byli zaskoczeni nagłym przybyciem posiłków dla wioski i uciekli.
- Dziękuję za pomoc, przybysze.- powiedział dowódca armii.- Nazywam się Milton, jestem miecznikiem króla Gryphonhearta. Nalegam, byście pojechali ze mną do zamku, w stolicy.
- Będziemy zaszczyceni.- odpowiedział Logan.
Wojownicy w asyście armii, która przybyła na pomoc wiosce jechali do zamku przez kilka godzin. Gdy wreszcie dotarli do stolicy kraju zobaczyli piękny zamek górujący nad okolicą. Otoczony był przez liczne wioski i jeziora. Herosi wraz z Miltonem wjechali na dziedziniec zamku, na którym stało wielu ludzi.
- Chodźmy od razu do króla.- zaproponował miecznik.
Trójka kiwnęła głową zaś Milton rozkazał jednemu z rycerzy:
- Ty! Zajmij się ich końmi.
Rycerz zabrał konie by się nimi zająć a wojownicy weszli do sali tronowej. Przy jednej ze ścian był postawiony tron ze złota a na nim siedział mężczyzna, który wyglądał na silnego. U jego stóp leżał piękny, mały gryf. Milton podszedł przed oblicze władcy, uklęknął i powiedział:
- Wasza Wysokość.
- Jakie wieści przynosisz, przyjacielu?- zapytał król.
- Barbarzyńcy Vola znów zaatakowali jedną z mniejszych wiosek.
- Ataki tego przeklętego Orka na nasze wioski są coraz częstsze...- powiedział król głaszcząc gryfa.
- Z pomocą tych ludzi obroniliśmy wioskę.- Milton wskazał na trójkę bohaterów, którzy stali kilka kroków za nim.
- Hm. Zbliżcie się.- powiedział do herosów, którzy stanęli obok Miltona.- Dziękuję wam za pomoc. Czy jest coś, czego chcecie?- zapytał władca.
- W zasadzie, to tak.- zaczął Logan.- Szukamy Wyroczni Świtu.
- Wyroczni? Myślę, że mogę wam pomóc. Miltonie!
- Tak, Wasza Wysokość?
- Wyruszysz wraz z tymi śmiałkami na poszukiwanie Wyroczni. Weź wszystko to, co będzie wam potrzebne.
- Tak, mój królu.
Wojownicy skłonili się nisko i wyszli na zamkowy dziedziniec.
- Zaczekajcie tutaj.- poradził Milton.- Ja pójdę przygotować wszystko do podróży.
Po upływie kilku minut herosi ujrzeli Miltona jadącego na czele stu rycerzy konnych. Mieszkańcy okolicznych wiosek, którzy przybyli do Gryphoncastle, aby zrobić zakupy z podziwem przylegali się oddziałowi.
- Myślę, że asyst tych rycerzy nie jest konieczny.- powiedział Adamus.
- Jak sobie życzysz, magu.- rzekł Milton i odprawił rycerzy.- Ale nowe konie na pewno się przydadzą.
Wojownicy wsiedli na konie i wyjechali z zamku zostawiając za sobą wiwatujących z podziwu mieszczan.
- Czy oni zawsze tak reagują?- zapytał Demono.
- Nie. Tylko na nowych.- odpowiedział z uśmiechem Milton.
Podróż do Świątyni Świtu trwała kilka dni. Podczas podróży Logan, Demono i Adamus mogli podziwiać nowy świat i jego jakże odmienne krajobrazy: łąki, pola, ruiny dawnej potęgi, lasy i jeziora. Nad głowami przelatywały im małe, piękne ptaki a raz wydawało im się, że widzą Czarnego Smoka. Gdy wreszcie dojechali do Świątyni Świtu, Milton rzekł:
- Jesteśmy na miejscu, przyjaciele. Oto Świątynia Świtu, w której jest Wyrocznia. Musimy przejść jeszcze tylko przez most.
Wojownicy szybko przejechali przez most i stanęli przed drzwiami świątyni. Był to ogromny budynek w kształcie małej piramidy ze słońcem na dachu.
- Wejdźcie do środka.- powiedział Milton.- Ja zaczekam tu i przypilnuję koni.
Trójka wojowników kiwnęła głowami i weszła do środka. Szli równo, obok siebie, gdy nagle doszli do Wyroczni. Logan wyszedł przed towarzyszy i przyglądał się kobiecie.
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
Ta część jest rzeczywiście lepsza
smile.gif
widze troche wzorowania sie na G2 NK ale to juz tylko wzorowanie... nawet mi sie podoba ale mam ciagle wrazenie jakbys pisal streszczenie tego opowiadania. Mam na myśli to , że nie opisujesz walk ani konkretnych wydarzeń tylko piszesz ile zajęły i jaki miały skutek , ale to twój styl pisania
smile.gif
tą część ocenię na 7/10 ---- w porownaniu do pozostalych
smile.gif


ale za cale opo moglbym Ci ciagle dac zaledwie 4/10

Edit : Zapomniałbym
biggrin.gif
Po co im konie skoro umieją latać ?
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
Mój ostatni post w tym temacie jest notorycznie usuwany i nie wiem za co. Zaczyna mnie to poważnie denerwować i wpieniać. Chciałbym, aby ktoś wyjaśnił mi, dlaczego usuwa się moje posty?! A konie im po to, że rycerz Milton nie umie latać i trzeba by go było nieść. A teraz zamieszczę kawałeczek dalszego ciągu, bo nikt nie chce oceniać.

Rozdział 9: Wyrocznia Świtu
Idąc na spotkanie z Wyrocznią Świtu, Logan bardziej chyba spodziewał się zobaczyć siwowłosą, pomarszczoną staruszkę, zgarbioną pod ciężarem mistycznej mocy. Okazała się jednak młodą osobą, wiekiem bliższej jemu samemu, a do tego całkiem ponętną i kształtną. Loki rudych włosów opadały jej na plecy, ubrana zaś była w prostą, żółtą tunikę, spiętą w talii srebrnym pasem. Zamiatała właśnie niebiesko- żółty fresk na posadzce. Dopiero znacznie później Logan zauważył, że fresk przedstawia wschodzące słońce, tak przykuła jego uwagę piękna kobieta.
- A więc jesteś Wyrocznią Świtu?- zapytał Logan. U jego boku stał Adamus zaś Demono pozostał kilka kroków za nimi.
Wyrocznia oparła miotłę o jedną ze smukłych kolumn, a następnie zbliżyła się do Logana. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się.
- Byłeś bliski zwątpienia.- powiedziała.- I to nie raz.
- Wiem.
- A jednak tu jesteś. Dowodzi to twej ogromnej odwagi, jeśli nie determinacji. Czego żądasz, lordzie Logan?
Kobieta ruchem dłoni nakazała trójce herosów podążyć za sobą i przeszła na tyły świątyni, gdzie z ogromnego okna rozpościerał się widok aż po horyzont. Logan podszedł bliżej Wyroczni.
- Nie wiesz?- odparł.
- Wiem, ale czy ty jesteś pewien, jakie pytanie chcesz mi zadać. Które z nich, lordzie Logan? Czy chcesz mnie zapytać o to, jak pokonać Pradawnych, czy o swoją przeszłość?- zapytała Wyrocznia.
Logan nie odpowiedział. Walczył sam ze sobą. Wyrocznia ujęła dłonie Logana i powiedziała:
- Dobrze. Odpowiem ci na twoje pytania. W tych dłoniach leży przyszłość nas wszystkich. Jesteś Wybrańcem bogów, lordzie Logan. Tobie pisane jest bronić wszechświat przez całe wieki jego istnienia.
- Dziękuję.- powiedział Logan i ucałował dłoń Wyroczni.
- Jesteś bardziej związany z tym światem, niż myślisz, Loganie.- odrzekła wyrocznia i znów zabrała się za zamiatanie, zaś trójka bohaterów wyszła ze świątyni. Na ich widok Milton podszedł do nich i spytał Logana:
- I co? Czy udzieliła wam odpowiedzi?
- Tak chociaż...dość nie jasnych. Okazało się, że w moich rękach jest przyszłość wszechświata i, że jestem wybrańcem bogów.
- Wracajmy do zamku.- zaproponował Milton i cała czwórka herosów ruszyła w drogę do Gryphoncastle. W drodze powrotnej do zamku Logan spojrzał na zachodzące słońce. I tak jego myśli powróciły do Wyroczni. W myślach przywołał jej piękne, kształtne ciało owinięte żółtą tuniką. Zraz jednak poczuł się nie swojo. Jak mógł tak myśleć o kapłance? Odegnał dziwne myśli i nim się obejrzał byli już w połowie drogi do siedziby króla. Gdy przejeżdżali przez skalisty teren zostali zaatakowani przez barbarzyńców, którymi dowodził ten sam Ork, który kierował atakiem na małą wioskę. W czasie kilku sekund rozpętała się prawdziwa bitwa.
- Pamiętasz mnie?- zapytał Logana.
- Taką mordę trudno zapomnieć.- odpowiedział mu wojownik. Rozwścieczony obelgą Ork ruszył z całą swoją siłą na Logana. Przejeżdżająca nieopodal inna grupa barbarzyńców wstrzymała konie, by przyjrzeć się walce.
- Hej, patrzcie! Jakiś wątły rycerzyk obrywa od Vola! Hahaha!- śmiał się Crag Hack, a wraz z nim śmiała się cała banda.
- Nie ma się, z czego śmiać.- powstrzymał ich przywódca, Wearjack.- To właśnie barbarzyńcy Vola zniszczyli kilka dni temu naszą wioskę.
- Zabić ich wszystkich!- krzyczeli barbarzyńcy Wearjacka.
- Macie racje. Centaury i 20 Berserkerów, za mną!- krzyknął przywódca i pomknął na czele małego oddziału w stronę walczących. Logan uzyskał małą przewagę nad Volem i powalił go na ziemię. Ork przestraszony tym, że może zginąć uciekł na pobliską skałę, którą pokrywało kilkanaście drzew. Ku zdziwieniu Orka Logan wzleciał do góry i po chwili znów stał naprzeciw ohydnemu barbarzyńcy.
- Myślałeś, że mi uciekniesz?- spytał z ironią w głosie Logan.
- Ty ludzka gnido!- krzyknął Vol i niespodziewanie ruszył do ataku. Silnym ciosem powalił Logana na ziemię i postawił mu stopę na szyi.
- I co teraz?- zapytał Ork.
- Puść tego człowieka!- krzyknął Wearjack, który stał za Volem.
- Proszę, proszę! Czysz to nie nasz mały Wearjack? Spadaj robaku!
- Robaku?- barbarzyńca powtórzył obelgę Orka, a następnie pstryknął palcami. Nagle z małego lasu na skale wybiegło kilkanaście Centaurów z łukami wymierzonymi w serce Vola i około 20 Berserkerów w szale bojowym.
- Więc jak? Puścisz tego człowieka?- zapytał Wearjack.
- O nie łudź się...- Ork spojrzał na dół i stwierdził, że pod stopą nie ma już powalonego Logana.- Co? Ale gdzie on jest?- rozpaczał Vol.
- Tutaj!- krzyknął Logan nadlatując z boku Orka. Kilkoma szybkimi ciosami powalił raz jeszcze potężnego przeciwnika. Następnie chwyciwszy go za szyję zapytał:
- Kto jest gnidą i robakiem?
- Brawo!- Logan odwrócił się i ujrzał Wearjacka bijącego brawo.- Od dawna nikt tak szybko nie powalił Vola.
Logan, który trzymał Vola nad krawędzią skały teraz rzucił go na ziemię wprost pod nogi Wearjacka.
- Kim jesteś?- spytał barbarzyńcę.
- Nazywam się Wearjack. A ty?
- Logan. Dzięki tobie i twoim ludziom za pomoc.- powiedział Logan i dwójka wojowników uścisnęła sobie dłonie na znak powitania.

Rozdział 10: Wioska Barbarzyńców
Wojownicy pokonali niedobitków armii Vola po kilku minutach walk. Bez swego przywódcy jego żołnierze nie stawiali prawie oporu.
- Może pojedziecie z nami do naszej wioski?- zaproponował Wearjack.
- Właściwie to mieliśmy jechać do...- zaczął Logan.
- O nie, nie!- przerwał mu Milton.- Wy jedźcie w Wearjackiem a ja pojadę do Gryphoncastle i przekażę wieści królowi.
- Jesteś tego pewien?- zapytał Logan.
- Ależ tak. Jeszcze się spotkamy, przyjacielu.- rzekł ze szczerym uśmiechem Milton, po czym wsiadł na konia i odjechał w stronę zamku. Logan, Demono i Adamus pojechali za barbarzyńcami do ich wioski, ciągnąc związanego Vola za koniem jak psa. Jadąc do wioski Wearjack opowiadał przybyszom z innego świata o czasach Wielkiego Zniszczenia i o tym, jak zjednoczył większą część barbarzyńców. Do wioski dojechali po 30 minutach. Było już dość późno a Wearjack zaprosił wojowników do karczmy „Pod Atakującym Centaurem”.
- Muszę powiedzieć, że wybrałeś świetne miejsce na budowę osady, Wearjacku.- powiedział Demono.
- Tak. Ostatnimi czasy musieliśmy przejąć okoliczne wioski, aby ochronić się przez atakami Vola.
- Dlaczego Vol was atakował?- spytał Logan.
- Volowi nie podobało się, że jestem przywódcą barbarzyńskich ludów i zaczął podburzać barbarzyńców przeciw mnie. Dobrze, że to wszystko się skończyło.- mówiąc to Wearjack wskazał palcem związanego Orka.
Wojownicy rozmawiali jeszcze chwilę, po czym poszli do wolnych chat, by się wyspać. Następnego ranka Logan wstał najwcześniej i poszedł do karczmy. Zamówił elfickie piwo i zaczął pić przy barze, prze okazji zamienił kilka słów z karczmarzem. Przy jednym ze stolików dostrzegł mężczyznę ubranego w bogato zdobioną zbroję. Podszedł do niego i zapytał:
- Jesteś kupcem?
- Co? Nie, nie! Ależ skąd ten pomysł?
- Przecież widzę, że JESTEŚ kupcem.
- Mów ciszej, dobry panie! To wioska barbarzyńców! Jeśli dowiedzą się, że jestem kupcem obedrą mnie z moich towarów.
- Nie jesteśmy tacy.- powiedział Wearjack stojący w progu karczmy. Barbarzyńca usiadł koło kupca i zapytał:
- Skąd przybywasz?
- Zza Wielkiego Morza. Zamorskie Królestwo nie jest teraz przyjaznym miejscem dla kupców.
- Przybywasz z Zamorskiego Królestwa? Mów jaka jest tam sytuacja!- krzyknął na kupca barbarzyńca.
- Ech. Orkowie wciąż oblegają stolicę królestwa. Ale kilka lat temu zginął ich przywódca.
- Świetnie! Bez swojego przywódcy Orkowie nie będą już tak dobrze walczyć.
- Ale jego miejsce zajął kolejny przywódca.
- Co?! To niemożliwe!- Wearjack uderzył pięścią w stół.
- Czy jest coś o czym nie wiemy, Wearjacku?- spytał Logan.
- Zanim zostałem barbarzyńcą służyłem w królewskiej armii. Zamorskim Królestwem rządzi król z dynastii Gryphonheart. Gryphonningdom przez wiele lat żyło w spokoju a jego mieszkańcy znani byli z wyrobu broni, pancerzy i hełmów z magicznego metalu. Aż do czasu gdy Orkowie dowiedzieli się o bogactwach Zamorskiego Królestwa. Postanowili zdobyć sprzymierzeńców i zaatakować Gryphonkingdom. Powstało Potrójne Przymierze, w którym są: Orkowie, bandyci i nekromanci. To właśnie nekromanci pod wodzą Archiliusa wyrządzili największe szkody w Gryphonkingdom. Znakiem, iż nadchodzą nekromanci były lejące się z nieba pioruny i flaga...Kościany Smok na czarnym tle.- Wyjaśnił Wearjack. Wtedy do karczmy wszedł zaspany Adamus, również zamówił elfickie piwo i pociągnął łyk z kufla. Nagle do oberżyny wpadł Centaur, który od progu wrzasnął:
- Panie! Ktoś zaatakował Wilczą Norę!
- Co? Skąd wiesz?- spytał zaniepokojony Wearjack.
- Oddział, który miał chronić wioskę...doszczętnie zniszczony.- mówił zdyszany Centaur.
- Czy ktoś przeżył?
- Tylko jeden Berserker.
- Daj go tutaj.
- Czym jest Wilcza Nora?- zapytał Logan.
- To jedna z mniejszych wiosek, które otaczają naszą osadę.
Do karczmy wszedł nagle poobijany Berserker, który przeżył masarkę w Wilczej Norze. Był jak cień człowieka. Berserkerzy to elitarna grupa barbarzyńskich wojowników, którzy w czasie bitwy wpadają w bitewny szał. Nie zważają wtedy na niebezpieczeństwo i nie znają słowa strach.
- Powiedz teraz powoli co widziałeś.- rozkazał Wearjack.
- No, więc...właśnie dokonywaliśmy rozbudowy stajni Centaurów, gdy usłyszeliśmy dźwięk bitewnego rogu. Spojrzeliśmy na pobliskie wzgórze, na którym stanęła potężna armia nieumarłych. Za szeregami truposzy ledwo dostrzegliśmy dwóch mężczyzn na koniach. Na ich fladze był...Kościany Smok na czarnym tle!- powiedział z przerażeniem Berserker.
- Sztandar Archiliusa. On jest tutaj!- krzyknął Wearjack.
Nagle cała wioska usłyszała taki sam dźwięk rogu bitewnego. Przywódca barbarzyńców wybiegł z karczmy i spojrzał w stronę Wilczej Nory. Tętniąca niegdyś życiem wioska teraz zmieniła się w morze dymiących ruin. Nagle ze wzgórza obok Wilczej Nory dosłownie wylała się armia Ożywieńców. Wearjack wspiął się na najwyższą wieżę strażniczą by stamtąd pokierować obroną osady. Stanął pewnie w wieży i spojrzał na miliony barbarzyńców czekających na jego słowa. Nagle podleciała do niego Harpia i podała mu zapieczętowany list. Wearjack otworzył go i przeczytał:
- Drogi Wearjacku, władco barbarzyńców. Ja, król Gryphonheart muszę prosić cię o pomoc. W obliczu wspólnego wroga, lorda ciemności Archiliusa my, władcy żywiołów postanowiliśmy połączyć swe siły. Do listu dołączam runę teleportacji do miejsca spotkania.- Wearjack skończył czytać i zwrócił się do swoich ludzi.- Teraz znacie treść tego listu. Udam się teraz na miejsce spotkania a pod moją nieobecność osadą dowodził będzie Crag.
- No, ruszać się! Musimy umocnić obronę!- krzyknął Hack zaraz po zniknięciu Wearjacka.

Ps.: Początek zaczerpnięty z gry. A imie Wearjack...nie. Bo w HoM&M IV było Wearjak.
 

Shadow27

Member
Dołączył
26.10.2005
Posty
354
Ta część również podobała mi się w tym stopniu co poprzednia i mogę Ci dać za nią identyczne oceny, fabuła nabiera nowych przeciwników i miejsc , a to moim zdaniem dobrze
biggrin.gif
pozwoliłem sobie (bez urazy) wypisać błędy podczas czytania i mam nadzieje , że je poprawisz i pomoże Ci to jakoś pisać na przyszłość i zwracać na takie rzeczy uwagę
smile.gif
pzdr

QUOTE Tobie pisane jest bronić wszechświat przez całe wieki jego istnienia.

nie wiem czy to pomyłka , ale jeśli nie to o nieśmiertelności chyba fragment przeoczyłem


QUOTE - Dzięki ci.- odpowiedział lord i skłonił się nisko.
- Jeszcze raz ci dziękuję.- powiedział Logan i ucałował dłoń Wyroczni.

a tutaj mamy jedną wypowiedź Logana zapisaną jako dwie (popraw bo to dezorientuje czytających)


QUOTE Logan uzyskał małą przewagę nad Volem i powalił go na ziemię. Ork przestraszony tym, że może zginąć uciekł na pobliską skałę

hmmm jakim cudem uciekł skoro właśnie leżał na ziemi
tongue.gif



QUOTE Ork spojrzał na dół i stwierdził, że pod stopą nie ma już powalonego Logana

jak on zniknął spod jego stopy ?? czyżby ork miał w nogach siłę baletnicy ? Może miał uraz i nie miał czucia w stopie
biggrin.gif



QUOTE Następnie chwyciwszy go za szyję zapytał więc tak najpierw go powalił potem złapał za szyję a potem
QUOTE Logan, który trzymał Vola nad krawędzią skały teraz rzucił go na ziemię wprost pod nogi Wearjacka. a potem nagle miał go nad krawędzią skały .... hmmm zastanawiające


QUOTE Jadąc do wioski Wearjack opowiadał przybyszom z innego świata o starych dziejach barbarzyńców, o czasach Wielkiego Zniszczenia i o tym, jak zjednoczył większą część barbarzyńców Do wioski barbarzyńców dojechali po 30 minutach

tutaj bardzo nieładne powtórzenie


QUOTE Jakiś czas temu zjednoczyłem część barbarzyńców, którzy wybrali mnie na swego władcę. Volowi jednak to się nie podobało i zaczął podburzać barbarzyńców przeciw mnie. Dobrze, że to wszystko się skończyło.-

niedawno mu to opowiedzial (chodzi o to gdzie zaznaczałem powtórzenia o barbarzyńcach )


QUOTE na którym stanęła potężna armia nieumarłych. Za szeregami nieumarłych

znowu powtórzenie (pozmieniaj te zdania i bedzie spx
biggrin.gif
)
 

Sługa Kruka

Member
Dołączył
12.12.2005
Posty
261
QUOTE (Shadow27 @ 16-12-2005, 21:14)
QUOTE Jakiś czas temu zjednoczyłem część barbarzyńców, którzy wybrali mnie na swego władcę. Volowi jednak to się nie podobało i zaczął podburzać barbarzyńców przeciw mnie. Dobrze, że to wszystko się skończyło.-

niedawno mu to opowiedzial



1. Fakt, nie ma fragmentu o nieśmiertelności, mój błąd.
2. Błąd w wypowiedzi Logana już poprawiłem.
3. Nie wspomniałem o tym, że Vol się uwolnił...ale poprawiłem również to
4. Logan władał mocą Ki (jedną z największych), więc mógł tak szybko uciec, że Vol nawet tego nie zauważył. I tak właśnie było.
5. To było tak:
- najpierw Logan powalił Orka, który uciekł.
- następnie role się odwróciły i Ork powalił Logana
- potem Wybraniec (Logan) "skopał" Vola i znów go powalił
- chwycił go za szyję i przeniósł nad krawędź skały
- w następnej kolejności "śwignął" go pod nogi barbarzyńcy
6. Postaram się poprawić "barbarzyńskie" i "nieumarłe" powtórzenia
Nikt nie czyta więcej opa, więc zamieszczam dwa rozdziały kolejne. Pragnę powiedzieć, że imię i nazwisko pewnej bohaterki jest z książki a nazwa pewnego królestwa również.

Rozdział 11: Bitwa
Nieznane miejsce spotkania władców żywiołów, kilka minut później.
Wearjack dotarł na miejsce jako drugi, zaraz po królu Gryphonhearcie. Po chwili pojawili się inni władcy. W skład władców żywiołów wchodzili: król elfów Elvin V, Cori Night, Minotaur Zathos, król Gryphonheart i, dziś nieobecny, Gaul „Martwy”.
- Dlaczego nie ma lorda Gaula?- spytał Elvin.
- Nie wiem. Wysyłałem do niego po kilka takich listów lecz nie zjawił się. Może przeszedł na stronę nekromantów?- mówił król Gryphonheart.
- Nigdy go nie lubiłem!- krzyknął Zathos.
- Wearjacku, ty znasz Archiliusa jeszcze za czasów twojej służby u mego ojca. Co możesz o nim powiedzieć?- spytał Laysander Gryphonheart.
- Hm. Nie ma praktycznie żadnych słabości. Jest przebiegły, potężny i groźny. Niestety, nie wiem jak można go pokonać.
- Mówię wam, ludzie! Wbiję mu mój piękny minotaurski topór w sam środek jego łba!
- Może lepiej połączmy siły wszystkich 5 żywiołów i zaatakujmy?- zaproponował nagle Wearjack.
- Dobrze. A co z położeniem nekromanty?- zapytał Laysander.
- Wiemy, że zniszczył jedną z naszych wiosek, Wilczą Norę i umocnił ją. Teraz stała się okopami sił nekromanty.- powiedział Wearjack.
- Świetnie! Zaatakujemy Wilczą Norę, dzisiaj. Gdy tylko powrócicie do swoich zamków zgromadźcie armię.- rozkazał Gryphonheart, zaś władcy żywiołów teleportowali się, aby zgromadzić armię.
Po pół godziny armia żywiołów licząca około kilka milionów żołnierzy zgromadziła się przed Wilczą Norą. Władcy żywiołów równo wydali rozkaz do ataku i bitwa rozpoczęła się. Niebo zakryły ciemne chmury i rozpętała się burza. Wearjack dostrzegł na wzgórzu górującym nad Wilczą Norą dwóch mężczyzn na koniach. Jednym z nich był lord Daymark zaś drugim Archilius. Barbarzyńca, niszcząc hordy nieumarłych stanął wreszcie u stóp wzgórza i krzyknął do Archiliusa.
- Pamiętasz mnie, nekromanto?
- Ach, tak.- zaczął demonicznym, ponurym głosem nekromanta.- Czyż to nie Sir Wearjack z armii Gryphonhearta? Myślałem, że nie żyjesz.
- Najwidoczniej ty również się mylisz.- rzekł barbarzyńca do nekromanty. Te słowa rozwścieczyły Archiliusa, który natychmiast rzucił piorunami w stronę barbarzyńcy. Wojownikom dobra udało się odzyskać część Wilczej Nory. Na odzyskanych ziemiach wioski natychmiast powstały umocnienia i namioty dla władców. Logan, który walczył właśnie z kilkoma liszami dostrzegł, że Cori ma kłopoty. Natychmiast zniszczył liszów i ruszył na pomoc. W ostatniej chwili zniszczył szkieleta, który już miał przebić ciało kobiety.
- Dzięki ci, nieznajomy.- powiedziała.
- Drobiazg.- odpowiedział Logan tnąc kolejnego zombie na kawałeczki.
- Z naszych zabitych cały czas powstają nowi, którzy zasilają szeregi nekromantów!- krzyknął Tharj, Krasnolud i prawa ręka Cori. Bitwy wciąż nie ustawały, ale części władców żywiołów i trójce wojowników udało się znaleźć chwilę spokoju na dalsze planowanie.
- To ten deszcz...jest jakiś dziwny.- rzekł Adamus, który obserwował bitwę uważnie stojąc przy wejściu do namiotu.
- Choć nie znam się na magii zdaje mi się, że to deszcz wywołany magią.- powiedział Milton, który właśnie wszedł.
- Hm. Jeśli jest magią wywołany to magią można go zniszczyć. Ale do tego potrzeba dwóch potężnych magów.- stwierdził Adamus.
- Może ja się nadam?- spytał starszy mężczyzna, który pojawił się nie wiadomo skąd w progu namiotu. Ubrany był w coś, co przypominało togę maga, na głowie nosił turban a w prawej ręce dzierżył laskę, na końcu której widniał duży, okrągły, żółty klejnot.
- Gamelanie! Od dawna nie było cię w moim królestwie,- rzekł król Laysander.
- Cóż, Laysanderze. Gryphonum nie jest takie, jak kiedyś. Z resztą cały Keanor zmienił się.
- Keanor? Więc tak nazywa się ten świat.- stwierdził Demono, który właśnie wrócił z bitwy.
- Nasi żołnierze słabną.- powiedział Adamus.- Rozproszmy te czarne chmury, Gamelanie.
- Z przyjemnością.- odrzekł mag.
Po chwili dwójka magów stała już na zewnątrz namiotu. Równo unieśli ręce ku górze, wypowiedzieli magiczne zaklęcie i w powietrze wystrzeliły dwie kule. Niebieska rozproszyła ciemne chmury, zaś czerwona, większa kula uzdrowiła żołnierzy walczących po stronie dobra. Ciemne chmury rozstąpiły się i ustąpiły miejsca białym kłębom. Trup ścielił się gęsto a ziemia od krwi zmieniła barwę na czerwoną.
- Chyba przegramy tę wojnę.- powiedział smutno Tharj.
- Trzeba zamknąć wroga w okrążeniu i wtedy zaatakować.- powiedział Logan pokazując na mapie pozycję wroga.
- Czy będziesz dowodził naszymi wojskami?- spytał Laysander.
- Jeśli będzie trzeba, to tak.
Wojownicy dobra zwarli szeregi i stanęli murem za swym nowym przywódcą. Połączone siły dobra wystarczyły aby zepchnąć siły nekromantów w głąb krainy barbarzyńców. Po długich czasach bitew dobro odniosło kolejne zwycięstwo. Logan usłyszał za sobą wiwaty żołnierzy, których prowadził do boju i nagle poczuł ból w prawej nodze. Po chwili padł na ziemię i nie czuł już nic...

Rozdział 12: Hellgate i Likant
Logan obudził się dopiero po kilku dniach w stolicy królestwa Gryphonum. W komnacie, w której spał, prócz łóżka był też stolik, mały regał z książkami oraz kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Wojownik spojrzał na swą prawą nogę, która była zabandażowana. Odwinąwszy bandaż zobaczył, że rana zagoiła się całkowicie. Wojownik obdarzony był wyjątkową umiejętnością regeneracji. Wstał, ubrał się w swoją zbroję i wyszedł z komnaty. Po krętych schodach zszedł na dół i zaczepił jednego z licznych rycerzy będących w zamku.
- Gdzie jest teraz Jego Wysokość Laysander?
- W sali obrad, panie. Zaprowadzę cię tam. Proszę za mną.- rzekł rycerz. Szli kilka minut jakimś korytarzem aż doszli do wspomnianej sali obrad. Byli tam wszyscy władcy żywiołów (z wyjątkiem Gaula) i dwójka wojowników.
- Logan!- wykrzyknął na jego widok Demono.- Tak się cieszę, że żyjesz.
- A dlaczego miałbym nie żyć?- spytał Logan.
- Nie budziłeś się kilka dni. Dostałeś zatrutą strzałą.
Logan spostrzegł, że nawet Adamus, na ogół cichy i opanowany uronił łezkę szczęścia.
- Też cieszę się, że żyjesz, ale musimy wracać do narady.- rzekł Laysander.
- Dobrze.- powiedział Logan i zajął miejsce między Adamusem i Demono.
- Więc, jak mówiłem wcześniej, odnieśliśmy zwycięstwo nad nieumarłą armią Archiliusa, lecz mam niepokojące wieści. Kilku chłopów widziało jak armia śmierci pakowała jakieś towary na ogromne statki, a następnie odpływa w stronę Zamorskich Królestw. Obawiamy się, że Gryphonkingdom może być w niebezpieczeństwie.
- Przepraszam, Wasza Wysokość. Mam pytanie.- powiedział Logan.
- Pytaj, więc.
- Ja, Demono i Adamus przybywamy z innego świata i chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś o Keanorze.
- Dobrze, więc. Nasza planeta jest podzielona na kontynenty. My znajdujemy się na jednym z nich. Ten kontynent nazywamy Keanorem. Znajdują się tutaj główna ostoja żywiołu życia, Gryphonum oraz Gryphoncastle, czyli zamek królewski. W skład Zamorskich Królestw wchodzą dwa kontynenty. W Zamorskich Królestwach znajduje się Gryphonkingdom, stolica Królestw, która obecnie jest oblegana przez Orków, bandytów i nekromantów.
- Dziękuję ci.- odrzekł Logan.
- Laysanderze, wspominałeś, że nieumarli popłynęli do Zamorskich Królestw, tak?- spytał Elvin.
- Tak, Elvinie.
- Ciekawi mnie jak przeprawią się przez Wielkie Morze. Przecież tam żyje Hydra Morska!- krzyknął Elvin.
- Najwidoczniej znaleźli inny sposób. Wiemy, że wybudowali coś w Zamorskich Królestwach.
- Co wybudowali?- spytał Zathos.
- Dwa miasta: Hellgate i Likant, z czego pierwsze jest mocniej chronione. Wnioskujemy, że to właśnie tam ukrywają się Archilius i Daymark. Trzeba wysłać kilka statków do Zamorskich Królestw aby zbadać sytuację. Jacyś ochotnicy?- spytał Laysander.
- Ja wraz z Demono i Adamusem, chętnie popłyniemy.- zgłosił się Logan.
- Dobrze. Jutro rano spotkacie się z kapitan Rali Antero w głównym porcie. Dalsze instrukcje przekaże wam jutro pani kapitan.- powiedział król Gryphonheart.

Następnego ranka, główny port Gryphonum.
Pomimo tego, że była dopiero 7:00 w porcie Gryphonum było już dość sporo statków. Tafla morza połyskiwała od promieni słonecznych a gdzieś z oddali słychać było krzyki mew. Jednak uwagę Logana przykuło coś innego, a mianowicie pewna rudowłosa, piękna i zmysłowa kobieta. Ubrana była w lśniącą zbroję ze stali, buty do kolan również ze stali oraz spodnie, które były niewrażliwe na strzały. Ku zdziwieniu Logana kobieta podeszła do niego i spytała:
- Lord Logan?
- Tak, pani Antero.- odparł z uśmiechem Logan.
- Czy jest pan gotów do podróży?- spytała Rali.
- Tak. Kiedy wyruszamy?
- Gdy tylko dopłynie „Morski Gryf”.
- Dobrze. Ci dwaj za mną do wojownik Demono i arcymag Adamus.
- Miło mi, panowie. Ja też zabrałam ze sobą maga. Gamelanie!- krzyknęła do znajomego, starszego mężczyzny.
Po jakimś czasie przypłynął ogromny, przepiękny i świetnie uzbrojony i zbudowany statek. Na dziobie z prawej strony miał napis „Morski Gryf”, zaś na największym z żagli miał wyszytego gryfa w całej okazałości.
- To nasz statek, lordzie Logan.
- Chodźmy, więc.- rzekł Logan i przepuścił Rali przodem. Za nimi na pokład weszli Adamus, Demono oraz Gamelan. Wszystko co potrzebne, czyli żywność, broń i inne rzeczy zostały już załadowane na statek.
- Możemy odpływać, pani Antero.- rzekł przywódca wioślarzy.
- To on wydaje tu rozkazy.- powiedziała Rali wskazując na Logana.
Ten stanął na dziobie statku jedną nogą na poręczy i krzyknął:
- Kotwica w górę!- mówiąc to uniósł rękę ku górze. W tej samej chwili kotwica podniosła się i wielki, ciężki statek ruszył w stronę Zamorskich Królestw opuszczając Gryphonum. Z oddali majaczył słaby widok portu, wierz zamkowych oraz chat mieszczan. Kiedy wojownicy wypłynęli na pełne morze rozwinęli żagle i zdali się na siłę wiatru. Jako, że statek obrócił się i płynął dziobem do przodu Logan doskonale widział, dokąd płynął.
- Nie powinniśmy wracać do naszego świata?- spytał Demono, który stanął obok Logana.
- Tak. Mi też to chodzi po głowie, ale nie możemy zostawić tego świata w potrzebie.
- A co z naszym światem? Czyżby on nie był w potrzebie? Nekromanci to małe piwo w porównaniu z Pradawnymi.
- Wiem to, ale...
Nagle dosłownie obok statku wyrosła z wody ogromna, błękitna i wielogłowa bestia.
- Hydra Morska!- krzyknął ktoś z oddali.
Bestia wyglądała jak ogromny, pływający i wielogłowy smok. Nagle jedna z głów zaatakowała Logana i Demono. Głowa chcąc ich połknąć zaczęła pikować w dół z niewyobrażalną szybkością. Demono uskoczył na bok zaś Logan podskoczył wysoko w górę. Głowa chybiła i wbiła się w pokład. Logan w powietrzu przywołał swój miecz i wylądował na jednej z szyi Hydry. Szybko biegł w po szyi w kierunku innych głów.
- Jeśli zaatakujesz tę ciemniejszą głowę Hydra zginie!- usłyszał z pokładu.
Wzrokiem odnalazł ciemniejszą od innych głowę, która obserwowała masakrę na statku, co jakiś czas zionąc ogniem z paszczy. Logan podbiegł do łba i zaczął ciąć jego szyję. Wyglądało na to, że ta głowa Hydry jest niezniszczalna, skoro nawet Ostrze Armagedonu nie robiło jej najmniejszej krzywdy. Rozwścieczona Hydra skierowała wszystkie swe głowy na Logana. Jedna z nich oplotła go i bestia, wraz z Loganem zanurzyła się pod wodę. Cała załoga statku w milczeniu obserwowała morze i tylko Rali gotowa była skoczyć w morskie odmęty aby ratować Logana. Jednak Demono przytrzymał ją a ona krzyknęła głośno:
- Logan!!- następnie padła na kolana patrząc w głuszę morską.
Wszyscy czekali na choćby najmniejsze oznaki życia Logana, jednak bez skutku.
- Trzeba wyprawić morski pogrzeb.- powiedział ze smutkiem Adamus i poszedł do swojej kajuty. Po chwili wrócił z nieznaną innym rośliną o pięknych białych kwiatach. Stanął obok Rali i odrywając kolejne kwiaty rzucał je na delikatną taflę morza.
- Przykro mi lecz dziś pogrzebu nie będzie.- powiedział z uśmiechem Logan stojący na dziobie statku. W rękach trzymał ciemniejszą głowę Hydry. Gdy Rali go zobaczyła rzuciła mu się w ramiona.
- Tak się cieszę, że żyjesz!- powiedziała płacząc ze szczęścia.
- Już dobrze, nie płacz.- odpowiedział Logan i pogładził dziewczynę po włosach.
- Jak udało ci się przeżyć tyle pod wodą?- spytał Demono z podziwem w głosie.
- Może kiedyś ci o tym opowiem.- rzekł Logan.- Na razie muszę się przebrać.
Logan poszedł do swojej kapitańskiej kajuty aby przebrać się w suchą zbroję. Gdy skończył usłyszał pukanie do drzwi. Gdy podszedł i otworzył je spostrzegł w nich Rali.
- Proszę, wejdź.- powiedział.
Młoda wojowniczka usiadła na łóżku i powiedziała:
- Martwiłam się o ciebie kiedy Hydra porwała cię pod wodę.- powiedziała Rali patrząc Loganowi w oczy.
- Naprawdę? Dlaczego się martwiłaś?- spytał Logan i usiał obok niej.
- Bo ja...
- Kapitanie! Potrzebujemy cię na pokładzie.- krzyknął jeden z członków załogi, wpadając nagle do kajuty.
- Już idę.- odpowiedział Logan.
Rali poszła na pokład a Logan założył jeszcze tylko rękawice, zabrał coś ze swego kufra i wyszedł. Na pokładzie podszedł do kowala, który był na statku i zapytał go:
- Czy umiesz przerabiać skórę zwierząt?
- Tak, szlachetny panie. Dla pogromcy Hydry Morskiej wszystko przerobię!- krzyknął z radością kowal.
- Więc zrób mi z tego rękawice takie jak te.- powiedział Logan podając kowalowi skórę Hydry Morskiej oraz własne rękawice.
- Panie, czyż to nie łuski Hydry Morskiej?
- Zgadłeś. Na kiedy rękawice będą gotowe?- spytał Logan.
- Najpóźniej za godzinę, panie.
Wybraniec kiwnąwszy głową wrócił na dziób statku i znów obserwował niespokojne morze. W głębi duszy miał nadzieję, że w Wielkim Morzu żyje tylko jedna Hydra Morska. Po chwili obok niego stanął Demono, który spytał:
- Sądzisz, że w Zamorskich Królestwach zdobędziemy jakichś sprzymierzeńców?
- Chyba tak. Wiatr słabnie. Trzeba będzie zwijać żagle. Demono, mam prośbę.
- Jaką?
- Powiedz wszystkim ważnym osobom na statku o naradzie w mojej kajucie.
- Tak, kapitanie.- odrzekł z uśmiechem Demono.

Kajuta kapitańska, 10 minut później.
Kajuta Logana była o wiele większa od innych. Na ścianie wisiała przybita, ciemniejsza głowa Hydry, pod ścianą stał dość sporych rozmiarów kufer oraz łóżko. W ścianach było też kilka okien, przez które z rana wpadały promienie słońca. Przy drugiej ścianie stał długi stół, przy którym właśnie odbywała się narada.
 
Do góry Bottom