Idziesz przez życie,
W to nieznane,
Aż nagle zatrzymujesz się, przystajesz,
I zadajesz sobie pytanie:
"Czym jest miłość?".
Idziesz dalej,
Przez ścieżki wszelakie,
Aż mówisz do "czasu":
"Nie rośnij! Malej!".
Idziesz wciąż dalej i dalej,
Aż nagle zatrzymujesz się, przystajesz,
Rozgląasz się,
I widzisz człowieka, co ludziom wodę rozdaje,
Podchodzisz,
A ten zadaje ci pytanie:
"Czym jest miłość?
Jak powstaje?".
Idziesz, widząc koniec już wędrówki,
I dochodzisz, choć nie do swego celu,
Spoglądasz za siebie,
Nie ma nic... Pustka,
Odwracasz się znów,
A przed tobą samo zło.
I choć żeś nieszczęśliwy,
Nie masz do siebie pretensji,
Mówiąc:
"Przecież ja nie losowałem...
Ja wybierałem!".
I tak dochodząc już do końca,
Znów zadajesz sobie to samo pytanie:
"Co to jest miłość?
Jak powstaje?
Czy ja jej szukałem?"
I wciąż nie znasz odpowiedzi,
Na to niby głupie,
Choć nurtujące cię pytanie,
Ale wiesz jedno:
Ty sam sobie takie życie wybrałeś
W to nieznane,
Aż nagle zatrzymujesz się, przystajesz,
I zadajesz sobie pytanie:
"Czym jest miłość?".
Idziesz dalej,
Przez ścieżki wszelakie,
Aż mówisz do "czasu":
"Nie rośnij! Malej!".
Idziesz wciąż dalej i dalej,
Aż nagle zatrzymujesz się, przystajesz,
Rozgląasz się,
I widzisz człowieka, co ludziom wodę rozdaje,
Podchodzisz,
A ten zadaje ci pytanie:
"Czym jest miłość?
Jak powstaje?".
Idziesz, widząc koniec już wędrówki,
I dochodzisz, choć nie do swego celu,
Spoglądasz za siebie,
Nie ma nic... Pustka,
Odwracasz się znów,
A przed tobą samo zło.
I choć żeś nieszczęśliwy,
Nie masz do siebie pretensji,
Mówiąc:
"Przecież ja nie losowałem...
Ja wybierałem!".
I tak dochodząc już do końca,
Znów zadajesz sobie to samo pytanie:
"Co to jest miłość?
Jak powstaje?
Czy ja jej szukałem?"
I wciąż nie znasz odpowiedzi,
Na to niby głupie,
Choć nurtujące cię pytanie,
Ale wiesz jedno:
Ty sam sobie takie życie wybrałeś