Sześciu Gunlah : Część Pierwsza
Rozdział 1
„ Szczęśliwe Trofeum ”
Słońce po ciężkim dniu chowało się za olbrzymie góry po zachodniej stronie Myrtany. Orbis szedł po długim pniu przewalonym przez rzekę z wyciągniętymi szeroko ramionami. Woda była głęboka i płynęła wartko ale Orbis szedł pewnie przez pień nie zwracając uwagi na szumiący pod nim potok. Był zmęczony po dniu pełnym ciężkiej pracy. Bycie myśliwym wcale nie jest takie złe – pomyślał.- ale żeby być dobrym myśliwym trzeba mieć stalowe mięśnie , gibkie nogi , celne oko oraz najważniejsze , mądrą głowę. Orbis dobrze o tym wiedział dlatego też od wielu lat był szanowanym dostawcą skór i innego rodzaju trofeów w Silden. Tego dnia poszczęściło się staremu myśliwemu ponieważ kiedy szedł tropem ciężkiego warchlaka zobaczył nieopodal leżącego bez życia Cieniostwora. Orbis ostrożnie podszedł bliżej i już z kilku kroków widział że zwierzę zostało najwyraźniej pogryzione przez inną bestię. Z licznymi ranami na grzbiecie, gardle oraz podbrzuszu bestia ległe pewnie tam gdzie została zaatakowana. Cóż to było za szczęście dla Orbisa ! Za skórę , szpony oraz róg tej drapieżnej bestii dostanie zapewne z tysiąc sztuk złota. Szedł wiec teraz z dość dużym pakunkiem na plecach w kierunku swojej chaty stojącej na uboczu , po zachodniej stronie rzeki , która opływała Silden. Myśliwy zeskoczył z omszałego pniaka i ruszył brzozowym laskiem wzdłuż potoku. Mimo swoich lat kondycje miał lepszą niż niejeden młodzik w Silden a na rękę nikt się z nim nie równał.
- W tym worku spoczywa moja przyszłość. Za tysiąc sztuk złota postawię sobie niemałą willę a i na wyżywienie na kilka lat starczy. Koniec z polowaniami oraz ciągłym stresem. – Mruczał do siebie.
Strumyk zakręcał w lewo omijając sporą skałę a następnie kaskadami wpadał do „Dużej Rzeki”. Duża Rzeka – tak rybacy ,myśliwi oraz wieśniacy z Silden nazywali rzekę opływającą to miasto z dwóch stron. Orbis szedł dalej wzdłuż potoku rozmyślając jakie to rarytasy zamówi sobie na dzisiejszą kolację. Chata myśliwego zbliżała się z każdym długim krokiem. Orbis cieszył się szacunkiem i był dobrze znanym myśliwym w północno-zachodniej Myrtanie ponieważ jego chata znajdowała się bardzo blisko mostu prowadzącego do rybackiego miasta . Jeśli chciałeś wejść do Silden musiałeś przejść obok chaty myśliwego Orbisa który chętnie handlował z podróżnikami. Słońce całkowicie już skryło się za górami a krajobraz zrobił się szarobury kiedy łowca wchodził już na gościniec opuszczając znane niewielu ludziom leśne ścieżki. Z daleka zauważył już ,że coś jest nie tak. Drzwi od jego chaty były wyłamane i leżały przed chatą zaś okiennice zostały po prosu odrąbane od futryn. Przyśpieszył kroku lecz w połowie drogi zwolnił. Straszliwy odór doleciał do jego nozdrzy. Zasłaniając twarz rękawem ruszył biegiem w kierunku chaty. Wpadł do środka. Smród był nie do wytrzymania. Orbis zauważył ,że kołdra na jego łóżku jest nieco wypiętrzona. - Jakby ktoś tam spał.- Pomyślał stary łowca. Podszedł i zerwał kołdrę z łóżka po czy z wrzaskiem odskoczył do tyłu. Na łóżku leżały trzy zmasakrowane świńskie łby. Muchy czując paskudny odór już dawno zajęły się konsumpcją tak wspaniałego posiłku. Orbis odwrócił się na pięcie i już chciał biec do Silden po straż lecz cała akcja skończyła się tylko na odwracaniu. Myśliwy zobaczył jedynie błysk ostrza a potem poczuł że coś z całej siły uderza mu w potylicę oraz plecy. Okazało się że tym czymś była ziemia. Orbis leżał na ziemi i wił się w przedśmiertnych konwulsjach trzymając za przeciętą tchawicę. Dusił się. Nad sobą widział zamazaną czarną postać. Ból trwał tylko chwilkę. Potem zrobiło się straszliwie zimno…
Rozdział 2
„ Czerwony Znak ”
- Wierzysz że Innos dopomoże nam dzisiaj na rzece drogi Keldronie ? – Rzekł rybak Jamel. – Ostatnio nie był dla nas zbyt łaskawy. To pewnie przez to że ostatnio zaniedbaliśmy modlitwę.
- Nie wierzę już w Innosa Jamelu. Nie po tym kiedy kazał nam głodować przez dwa miesiące jak w rzece ryb zabrakło.
- Mam jednak nadzieję że powróci ci wiara w siebie oraz boga światła. A teraz na rzekę!
Prąd był porywisty. Ryb jednak było bardzo mało a kilka sztuk ,które złapali nie nadawało się nawet na porządną kolacje dla jednego a co dopiero dla całej rodziny. Niemal cały dzień rybacy próbowali złowić cos większego , lecz bez skutku. Podpływali już do zachodniego brzegu kiedy zauważyli że, chata myśliwego, dostawcy skór jest zrujnowana. Podpłynęli bliżej i poczuli stęchły odór. Jamel wyszedł z łodzi i podpłynął do brzegu.
- Hej, Keldronie ! Coś tu widzę !- Rybak coraz bliżej podchodził do zniszczonej chatki myśliwego.
Keldron wysiadł z czółna , i ruszył truchtem w kierunku chatki. Jamel już tam stał. Był odwrócony plecami do nadbiegającego. Gdy był już o kilka metrów od towarzysza zatrzymał się nagle gdyż jego uwagę przykuło coś na co od dłuższego czasu patrzył Jamel. Tam przed chatą na trawie było coś napisane… napisane krwią !
Z szeroko otwartymi oczyma podszedł do napisu i stanął ramie w ramię z towarzyszem. Napis był przerażający. Mimo iż nie rozumiał ani jednego słowa , czuł bijącą od niego moc. Zdanie głosiło :
Ikh’aan fselad Gunlah Ess’que Jacvfery Xa !!!
Kilka razy odczytał zdanie po czym wzdrygnął się i ruszył do chaty. Jamel spoglądał jeszcze chwile na wchodzącego do chaty Keldrona poczym przeniósł wzrok powrotem na napis.
- Trzeba i tym powiadomić starszego wioski ! – Mruknął ze zgrozą sam do siebie . – Niezwłocznie wyruszę !
Już miał się obrócić i pobiec w kierunku łódki lecz usłyszał przeraźliwy wrzask swego kompana. Jednym susem wpadł do chaty z podniesionymi pięściami lecz widok który napotkał zmroził mu krew w żyłach. Pod sufitem na grubej linie wisiał głową do dołu zmasakrowany mężczyzna. Plecy , klatka piersiowa oraz gardło były rozpłatane wieloma cięciami. Na twarzy mężczyzny widać było zastygły ból. Trochę dalej na podłodze leżał płaczący Keldron. Widać psychika biednego rybaka nie wytrzymała takiego obrazu. Jamel , który przez pięć lat pracował w rzeźni był przyzwyczajony do krwawych widoków wiec zachował trzeźwość umysłu. Jednak nawet on zląkł się kiedy zobaczył wyrżnięty na plecach wisielca krwawy napis. Przeczytał dokładnie.
Gunlah ynKan’d Jacvfery Xa !!!
Wstrząśnięty Jamel zobaczył coś jeszcze, spory pakunek leżący w kącie. Podszedł do niego i rozwinął.
- A jednak w ten dzień nie tylko Beliar ale i Innos sprawił nam niespodziankę. – Rybak wziął spory pakunek pod pachę a następnie jął budzić swojego towarzysza. Po chwili razem sunęli już po wzburzonej tafli rzeki ku Silden , gdzie miało się zdarzyć wiele dziwnych rzeczy.
Rozdział 1
„ Szczęśliwe Trofeum ”
Słońce po ciężkim dniu chowało się za olbrzymie góry po zachodniej stronie Myrtany. Orbis szedł po długim pniu przewalonym przez rzekę z wyciągniętymi szeroko ramionami. Woda była głęboka i płynęła wartko ale Orbis szedł pewnie przez pień nie zwracając uwagi na szumiący pod nim potok. Był zmęczony po dniu pełnym ciężkiej pracy. Bycie myśliwym wcale nie jest takie złe – pomyślał.- ale żeby być dobrym myśliwym trzeba mieć stalowe mięśnie , gibkie nogi , celne oko oraz najważniejsze , mądrą głowę. Orbis dobrze o tym wiedział dlatego też od wielu lat był szanowanym dostawcą skór i innego rodzaju trofeów w Silden. Tego dnia poszczęściło się staremu myśliwemu ponieważ kiedy szedł tropem ciężkiego warchlaka zobaczył nieopodal leżącego bez życia Cieniostwora. Orbis ostrożnie podszedł bliżej i już z kilku kroków widział że zwierzę zostało najwyraźniej pogryzione przez inną bestię. Z licznymi ranami na grzbiecie, gardle oraz podbrzuszu bestia ległe pewnie tam gdzie została zaatakowana. Cóż to było za szczęście dla Orbisa ! Za skórę , szpony oraz róg tej drapieżnej bestii dostanie zapewne z tysiąc sztuk złota. Szedł wiec teraz z dość dużym pakunkiem na plecach w kierunku swojej chaty stojącej na uboczu , po zachodniej stronie rzeki , która opływała Silden. Myśliwy zeskoczył z omszałego pniaka i ruszył brzozowym laskiem wzdłuż potoku. Mimo swoich lat kondycje miał lepszą niż niejeden młodzik w Silden a na rękę nikt się z nim nie równał.
- W tym worku spoczywa moja przyszłość. Za tysiąc sztuk złota postawię sobie niemałą willę a i na wyżywienie na kilka lat starczy. Koniec z polowaniami oraz ciągłym stresem. – Mruczał do siebie.
Strumyk zakręcał w lewo omijając sporą skałę a następnie kaskadami wpadał do „Dużej Rzeki”. Duża Rzeka – tak rybacy ,myśliwi oraz wieśniacy z Silden nazywali rzekę opływającą to miasto z dwóch stron. Orbis szedł dalej wzdłuż potoku rozmyślając jakie to rarytasy zamówi sobie na dzisiejszą kolację. Chata myśliwego zbliżała się z każdym długim krokiem. Orbis cieszył się szacunkiem i był dobrze znanym myśliwym w północno-zachodniej Myrtanie ponieważ jego chata znajdowała się bardzo blisko mostu prowadzącego do rybackiego miasta . Jeśli chciałeś wejść do Silden musiałeś przejść obok chaty myśliwego Orbisa który chętnie handlował z podróżnikami. Słońce całkowicie już skryło się za górami a krajobraz zrobił się szarobury kiedy łowca wchodził już na gościniec opuszczając znane niewielu ludziom leśne ścieżki. Z daleka zauważył już ,że coś jest nie tak. Drzwi od jego chaty były wyłamane i leżały przed chatą zaś okiennice zostały po prosu odrąbane od futryn. Przyśpieszył kroku lecz w połowie drogi zwolnił. Straszliwy odór doleciał do jego nozdrzy. Zasłaniając twarz rękawem ruszył biegiem w kierunku chaty. Wpadł do środka. Smród był nie do wytrzymania. Orbis zauważył ,że kołdra na jego łóżku jest nieco wypiętrzona. - Jakby ktoś tam spał.- Pomyślał stary łowca. Podszedł i zerwał kołdrę z łóżka po czy z wrzaskiem odskoczył do tyłu. Na łóżku leżały trzy zmasakrowane świńskie łby. Muchy czując paskudny odór już dawno zajęły się konsumpcją tak wspaniałego posiłku. Orbis odwrócił się na pięcie i już chciał biec do Silden po straż lecz cała akcja skończyła się tylko na odwracaniu. Myśliwy zobaczył jedynie błysk ostrza a potem poczuł że coś z całej siły uderza mu w potylicę oraz plecy. Okazało się że tym czymś była ziemia. Orbis leżał na ziemi i wił się w przedśmiertnych konwulsjach trzymając za przeciętą tchawicę. Dusił się. Nad sobą widział zamazaną czarną postać. Ból trwał tylko chwilkę. Potem zrobiło się straszliwie zimno…
Rozdział 2
„ Czerwony Znak ”
- Wierzysz że Innos dopomoże nam dzisiaj na rzece drogi Keldronie ? – Rzekł rybak Jamel. – Ostatnio nie był dla nas zbyt łaskawy. To pewnie przez to że ostatnio zaniedbaliśmy modlitwę.
- Nie wierzę już w Innosa Jamelu. Nie po tym kiedy kazał nam głodować przez dwa miesiące jak w rzece ryb zabrakło.
- Mam jednak nadzieję że powróci ci wiara w siebie oraz boga światła. A teraz na rzekę!
Prąd był porywisty. Ryb jednak było bardzo mało a kilka sztuk ,które złapali nie nadawało się nawet na porządną kolacje dla jednego a co dopiero dla całej rodziny. Niemal cały dzień rybacy próbowali złowić cos większego , lecz bez skutku. Podpływali już do zachodniego brzegu kiedy zauważyli że, chata myśliwego, dostawcy skór jest zrujnowana. Podpłynęli bliżej i poczuli stęchły odór. Jamel wyszedł z łodzi i podpłynął do brzegu.
- Hej, Keldronie ! Coś tu widzę !- Rybak coraz bliżej podchodził do zniszczonej chatki myśliwego.
Keldron wysiadł z czółna , i ruszył truchtem w kierunku chatki. Jamel już tam stał. Był odwrócony plecami do nadbiegającego. Gdy był już o kilka metrów od towarzysza zatrzymał się nagle gdyż jego uwagę przykuło coś na co od dłuższego czasu patrzył Jamel. Tam przed chatą na trawie było coś napisane… napisane krwią !
Z szeroko otwartymi oczyma podszedł do napisu i stanął ramie w ramię z towarzyszem. Napis był przerażający. Mimo iż nie rozumiał ani jednego słowa , czuł bijącą od niego moc. Zdanie głosiło :
Ikh’aan fselad Gunlah Ess’que Jacvfery Xa !!!
Kilka razy odczytał zdanie po czym wzdrygnął się i ruszył do chaty. Jamel spoglądał jeszcze chwile na wchodzącego do chaty Keldrona poczym przeniósł wzrok powrotem na napis.
- Trzeba i tym powiadomić starszego wioski ! – Mruknął ze zgrozą sam do siebie . – Niezwłocznie wyruszę !
Już miał się obrócić i pobiec w kierunku łódki lecz usłyszał przeraźliwy wrzask swego kompana. Jednym susem wpadł do chaty z podniesionymi pięściami lecz widok który napotkał zmroził mu krew w żyłach. Pod sufitem na grubej linie wisiał głową do dołu zmasakrowany mężczyzna. Plecy , klatka piersiowa oraz gardło były rozpłatane wieloma cięciami. Na twarzy mężczyzny widać było zastygły ból. Trochę dalej na podłodze leżał płaczący Keldron. Widać psychika biednego rybaka nie wytrzymała takiego obrazu. Jamel , który przez pięć lat pracował w rzeźni był przyzwyczajony do krwawych widoków wiec zachował trzeźwość umysłu. Jednak nawet on zląkł się kiedy zobaczył wyrżnięty na plecach wisielca krwawy napis. Przeczytał dokładnie.
Gunlah ynKan’d Jacvfery Xa !!!
Wstrząśnięty Jamel zobaczył coś jeszcze, spory pakunek leżący w kącie. Podszedł do niego i rozwinął.
- A jednak w ten dzień nie tylko Beliar ale i Innos sprawił nam niespodziankę. – Rybak wziął spory pakunek pod pachę a następnie jął budzić swojego towarzysza. Po chwili razem sunęli już po wzburzonej tafli rzeki ku Silden , gdzie miało się zdarzyć wiele dziwnych rzeczy.