Opowieść o Gothicu
Za górami, za lasami, w odległym Gothic III, nasz Bezimienny szuka przygód...
-Kolejny dzień i znowu to samo
Słoneczny poranek oświetlał skutki nocnej imprezy.
-eee...zamknij ryj-warknął nasz bohater, wstawał właśnie z trawnika który zapewnił mu kolejną wizytę u masażysty.
-Nigdy więcej mocnej z alkoholem –po czym zaczął leniwie zataczać się do swojej chaty, myślał o ty jak boli go głowa, oraz o opierdzielu który dostanie od szefa, za nie przyjście do pracy, nie mylił się i gdy wszedł...
-Gdzieś ty był!!!!
-Co???Jak????- wykrztusił ciągle nie trzeźwy Bezimienny
-Ty debilu!!!-Szef jak zwykle podkreślał swoją wyższość-Znowu się upiłeś, przez ciebie nie ma w mieście chleba!!!!
-eee...co???
-Nie ma chleba ,nie ma złota!!!Nie ma złota nie ma wina!!!- szef uśmiechnął się, skutek na bohaterze był natychmiastowy...
-Nie!!!WINO FOREVER, już idę do piekarni...- wyszedł i zaczął powoli nakierowywać się na Piekarnie, wszedł i zaczął robić to co piekarz robić powinien...
-Acchhh- Bezimienny zapalił skręta-Moi jedyni przyjaciele...
Wstał włożył chleb(z dodatkami) do piekarnika...
-Ten Electrolux co bym bez niego zrobił ...
Do pomieszczenia wpadł Gorn
-Yo, Bezie, wiesz co się stało?
-Nadeszło kolejne trzęsienie ziemi i rozjebało Xardasowi wieże???Yeess, koniec z głupimi questami...
-eee...nie ziom
-Szkoda ziom
-no cóż ziom...
-na serio ziom...
-Nie, żartowałem ziom...
-Dobra, ziom spoko, a co się stało?
-A robotę załatwiłem, obieram teraz ziemniaki dla króla, hehe mam półetatu, a dla przyjemności rozwalam orków za fosą, jeśli zabije dwóch, to nie płacą mi, ale mogę zabić kolejnych dwóch
-....
Ogólnie połowę questów później...
Bezimienny szedł drogą, krawą...i straszną...fujjjj...tu leży...blleeeee, to jest...
-Xardupa już przesadza, wysyłać mnie z miasta, ale on już przesadza, zbok jeden orków gwałci, a potem na drogę...eee...a tyle się teraz słyszy o tych magach zboczeńcach....
Opowieść będę kontunuował edytując posta, ale jak się podoba...
Za górami, za lasami, w odległym Gothic III, nasz Bezimienny szuka przygód...
-Kolejny dzień i znowu to samo
Słoneczny poranek oświetlał skutki nocnej imprezy.
-eee...zamknij ryj-warknął nasz bohater, wstawał właśnie z trawnika który zapewnił mu kolejną wizytę u masażysty.
-Nigdy więcej mocnej z alkoholem –po czym zaczął leniwie zataczać się do swojej chaty, myślał o ty jak boli go głowa, oraz o opierdzielu który dostanie od szefa, za nie przyjście do pracy, nie mylił się i gdy wszedł...
-Gdzieś ty był!!!!
-Co???Jak????- wykrztusił ciągle nie trzeźwy Bezimienny
-Ty debilu!!!-Szef jak zwykle podkreślał swoją wyższość-Znowu się upiłeś, przez ciebie nie ma w mieście chleba!!!!
-eee...co???
-Nie ma chleba ,nie ma złota!!!Nie ma złota nie ma wina!!!- szef uśmiechnął się, skutek na bohaterze był natychmiastowy...
-Nie!!!WINO FOREVER, już idę do piekarni...- wyszedł i zaczął powoli nakierowywać się na Piekarnie, wszedł i zaczął robić to co piekarz robić powinien...
-Acchhh- Bezimienny zapalił skręta-Moi jedyni przyjaciele...
Wstał włożył chleb(z dodatkami) do piekarnika...
-Ten Electrolux co bym bez niego zrobił ...
Do pomieszczenia wpadł Gorn
-Yo, Bezie, wiesz co się stało?
-Nadeszło kolejne trzęsienie ziemi i rozjebało Xardasowi wieże???Yeess, koniec z głupimi questami...
-eee...nie ziom
-Szkoda ziom
-no cóż ziom...
-na serio ziom...
-Nie, żartowałem ziom...
-Dobra, ziom spoko, a co się stało?
-A robotę załatwiłem, obieram teraz ziemniaki dla króla, hehe mam półetatu, a dla przyjemności rozwalam orków za fosą, jeśli zabije dwóch, to nie płacą mi, ale mogę zabić kolejnych dwóch
-....
Ogólnie połowę questów później...
Bezimienny szedł drogą, krawą...i straszną...fujjjj...tu leży...blleeeee, to jest...
-Xardupa już przesadza, wysyłać mnie z miasta, ale on już przesadza, zbok jeden orków gwałci, a potem na drogę...eee...a tyle się teraz słyszy o tych magach zboczeńcach....
Opowieść będę kontunuował edytując posta, ale jak się podoba...