Opowiadanie Poradnikowe G3

  • Thread starter Vergil
  • Rozpoczęty
V

Vergil

Guest
Poradnik do G3 pisany prozą ;P

Myrthana...
Królestwo Myrthany straciło swą moc. Orkowie plądrowali miasta, a ludzi znających się na walce nakłaniano na służenie orkom. Ci, którzy się nie zgodzili zostali zabijani, lub byli zniewoleni przez orkową pięść. Ludzie godzący się na współpracę z orkami, byli zwykłymi najemnikami lub asasynami z Varantu- ich ojczyzny, która jest niezwykle potężna. Najemnicy byli na usługach orków, na co wskazuje sama nazwa, a asasyni "polowali" na ludzi i sprzedawali ich orkom, lub nakłaniali ich do pracy jako najemnicy. Nieliczni skryli się w lasach, byli buntownikami.
Orkowie byli niemal wszędzie. A to wszystko z powodu jednego człowieka, nosiciela mocy Beliara, Xardasa. Zniszczył on magię runiczną, tym samym sprzymierzając się z orkami- był ich przywódcą. Unicestwienie magii runicznej dało orkom wielką przewagę. Każde miasto w Myrthanie było ich.
Buntownicy szpiegują orków, którzy chcą zniszczyć ich 3 miasta (które były w ukryciu, oczywiście)- Reddock nieopodal Ardei i Cape Dun, Okarę leżącą blisko Montery i Nemorę. Nie wiedzieli jednak, gdzie one są.
Orków drażniły patrole buntowników. Zabijali ich, ale zawsze inni przychodzili na ich miejsce. Król Rhobar II z magami utworzył magiczną barierę wokół Vengardu, stolicy Myrthany. Zamknęli się pod wielkim magicznym bąblem razem z llicznymi orkami.
Jedynie Nordmar nie był całkowicie zniewolony. Nordmarczycy modlili się do Innosa, boga ognia. Varant także nie był zniewolony, ponieważ był zbyt potężny. Wkrótce to się zmieni... Miejmy nadzieję.
Tymczasem bezimienny bohater razem z Lee, Lesterem, Gornem, Diego, Miltenem i Laresem zarzucili kotwicę i weszli na ziemię Myrthany. Lee i Lares gdzieś zniknęli.
Bezimienny i paczka postanowili, że pójdą do najbliższej wioski, jaką jest Ardea- malutka osada rybacka.
Wielkie ich było zdziwienie. Zobaczywszy ludzi w kajdanach i kilkunastu orków poczuli gorąco, niezależne od pogody, ani od zmęczenia, gdyż szli kilkadziesiąt metrów poprzez zielone trawy, gdzie było pełno ścierwojadów.
Nasz bohater chwycił za miecz, serce mu waliło, pot mu zalewał oczy pomyślawszy o Myrthanie, jaka teraz jest, skoro pozwolono na plądrowanie wiosek przez orków! Wyczyścił umysł... Zaczął walczyć jak lew. Uliczki Ardei spływały krwią orkową i ludzką.
Bezimienny swym mieczem ciął orków, jego twarz była wręcz czerwona od ich krwi. Nie za długo trwała trwał tryumf bezimiennego bohatera, gdyż zakrwawiona, topornie wykonana broń orka wbiła mu się w udo. Nie mógł chodzić, ale po niestarannym zamachu mieczem na orka, trafił. Pod wpływem adrenaliny, bohater wycinał orków w pień. Nagle usłyszał krzyk, przypominający słowa "ostatni pokonany!".
Krwawa mgła unosiła się nad uliczkami wioski. Krew płynęła potokami. Nieliczni ludzie przewracali się, byli ranni, wykończeni.
Milten rozdawał mikstury, które goiły rany. Wszyscy już byli uleczeni z wyjątkiem Gorna.
- Ci orkowie nie byli tacy twardzi. I nie potrzebuję leczenia! Takie zadrapania to nic.- były najemnik wskazał na otwarte rany. W końcu zmuszono go do wychłeptania napoju leczniczego.

CDN
 

switek17

Member
Dołączył
14.3.2007
Posty
447
Możemy oceniać?
Liczne powtórzenia, ciągłe zmiany czasu z przeszłego na teraźniejszy i odwrotnie. Początek co tu gadać - nudny ;) Na szczęście szybko przebrnąłem (bo krótko) przez tą część i doczytałem do końca. Znów nic szczególnego. Mogłeś dokładniej opisać przebieg walki, uczucia bohaterów. A tu szybko się zaczęło i tak samo się skończyło.

Nie mówię, że jest źle i do bani. Jak popracujesz trochę nad tym, to może ci wyjść całkiem zgrabnie. Może jak bardziej doświadczeni w tej dziedzinie userzy skomentują, to wprowadzą cię na właściwy trop :]


PS. Nie zwracałem uwagi na błędy ortograficzne, po prostu nie chciało mi się :)
 
V

Vergil

Guest
Mam tylko jedną literówkę ;P Jutro rano pisze ciąg dalszy, cos lepszego ;p
 
Do góry Bottom