Opowiadanie O Inkwizytorze Doranie

Dołączył
5.5.2005
Posty
375
Opowiadanie o Inkwizytorze Doranie
Akcja opowiadania zaczyna się rok i trzy miesiące przed powstaniem Bariery, zaczyna się na Kontynencie. Oceńcie to opowiadanko.
Rozdział pierwszy : Inkwizycja

Doran miał już dość bycia Strażnikiem i wypełniania żmudnych poleceń przełożonych oraz Magów Ognia lub Wody. Chciał wyjść poza mury miasta, skosztować wolności od rozkazów aroganckiego Lorda Ariwa... Jednak nie miał pojęcia, gdzie poszedłby, gdyby porzucił pracę jako Strażnik. Wtedy do miasta już nie mógłby wrócić, oskarżyli by go o zdradę, za co by go zabili. Nie chciał zamieszkać w lesie, tam też czekałaby go śmierć, tym bardziej że teraz wszędzie czają się Orkowie. Zgodnie z rozkazem poszedł do Maga Wody imieniem Ilwan, który zawsze dawał mu najtrudniejsze zadania, za to jednak wielką nagrodę. Doran powiedział do Arcymaga Wody :
- Co tym razem mam dla ciebie wykonać, mistrzu Magii Wody, Ilwanie?
- Czemu przerywasz mi w modlitwie do Adanosa, Strażniku?!!!
- Przepraszam, ja nie wiedziałem...
- Dobrze, już dobrze. Po co tu jesteś?!
- Mam wykonać zadanie...
- A, po to tu przybyłeś. Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał.
- Dobrze...
- Zauważyłem na wschód od miasta dziwną, olbrzymią świątynię i ludzi w dziwnych szatach. Odkryj, co się tam dzieje. Dam ci od razu 500 sztuk złota, gdy powrócisz i będziesz wiedział o nich znacznie więcej, dostaniesz kolejne tyle. A, zapomniałbym koło niej jest masyw górski.
- Dobra, wykonam to, mistrzu Magii Wody. – powiedział Doran. Skierował się do tajemniczej świątyni. Wyszedł z miasta i zauważył człowieka w dziwnej zbroi, który gdzieś szedł. Nosił żelazną zbroję z białym płaszczem i długi, piękny miecz jednoręczny. Okazało się, że ten człowiek szedł w kierunku tajemniczej świątyni. Doran postanowił go szpiegować i zobaczyć, gdzie on idzie. Okazało się, że dziwny człowiek kieruje się do świątyni. Zza wielkiego drzewa wyskoczył Ork-Wojownik, rzecz jasna zaatakował go. Człowiek wyciągnął miecz z pochwy i odparował cios wroga. Ork-Wojownik się tego nie spodziewał, szybko domyślił się że przeciwnik jest potężny oraz doskonale zna się na walce. Człowiek wykonał trzy szybkie uderzenia, lecz potwór wszystkie odparował. Okazało się, że to jakiś doświadczony Ork-Wojownik, więc Doran sądził że z pokonaniem tej bestii ten ktoś może mieć problemy. Człowiek nie poddał się i wykonał znowu trzy uderzenia, tym razem potwór ich nie odparował. Ork odniósł poważne rany, lecz nadal z nim walczył. Człowiek wykonał kolejne trzy uderzenia i potwór zginął. Doranowi zaimponowała siła tego kogoś, chyba nawet Paladyn nie poradziłby sobie z Orkiem tak łatwo. Jednak ciągle go śledził. Po pięciu minutach było widać ogromną świątynię. Miała koło wejścia dwie rzeźby – wyglądały identycznie. Człowiek wszedł do świątyni, a Doran za nim. Gdy przeszedł przez drzwi, ogłuszyło go dwóch ludzi w zbrojach takich samych jak pancerz tamtego człowieka. Przyprowadzili go do szczupłego mężczyzny w długiej szacie. Ten spokojnie powiedział do Dorana :
- Co tu robisz, synu? Jak się nazywasz?
- Ja nazywam się Doran... Przyszedłem tu przypadkiem... – odpowiedział Strażnik.
- Nie kłam, żadne kłamstwo się przede mną nie ukryje. Powiedz prawdę, nic ci nie zrobimy.
- Dobrze... Ufam ci. Arcymag Wody imieniem Ilwan kazał mi dowiedzieć się, co się tu dzieje, co tu robicie...
- Rozumiem, synu. Czuję, że masz dosyć bycia Strażnikiem i wykonywania rozkazów ludzi, których przecież nie cierpisz. Możesz zostać jednym z naszych wojowników, ale tylko wtedy, gdy zabijesz Orka-Elitę, podczas noszenia tego oto amuletu. On będzie wiedział, czy zabiłeś, czy tylko kłamiesz.
- Mógłbyś mi powiedzieć dokładniej, kim są ci wojownicy? Nazwę organizacji... Poza tym potrzebuję lepszego oręża... I jakiemu bogu służycie?
- Odpowiedzi na te pytania otrzymasz później, synu. Później, gdy zabijesz Orka-Elitę. A co do oręża... Nelmor! – Zawołał kowala Nelmora. Ów człowiek szybko przyszedł. Powiedział do mężczyzny w białej szacie :
- Tak, Arcymagu Gernonie? Co mam zrobić? – zapytał się kowal.
- Przynieś dobry długi miecz, synu. – odpowiedział mag.
- Zrobię to. – powiedział Nelmor i skierował się w korytarz świątyni, w którym nie był Doran. Po chwili wrócił z pięknym, długim mieczem. Gernon powiedział :
- To broń, która musi ci wystarczyć na zgładzenie Orka-Elity.
- Wystarczy. A mogę pójść korytarzami, którymi jeszcze nie szedłem w tej świątyni?
- Nie, synu musisz poczekać, aż zabijesz Orka-Elitę. Wtedy będziesz naszym wojownikiem.
- Dobrze. Idę załatwić Orka...
- Poczekaj. Oto amulet, który zacznie świecić, gdy zabijesz Orka-Elitę. Gdy będzie świecił, zostaniesz wojownikiem naszego boga...
- Dobra. – powiedział Doran i założył amulet. Wyszedł przez ciemny korytarz, w którym ogłuszyło go dwóch ludzi z świątyni. Strażnik zaczął chodzić po najbliższym lesie i myśleć, gdzie może znaleźć Orka-Elitę. Nagle zza drzewa wyskoczył akurat ten potwór z wyciągniętą bronią i zaatakował Dorana. Strażnik wyciągnął miecz w ostatniej chwili i odparował atak potwora. Szybko wykonał kombinację uderzeń, lecz niestety wróg odparował większość ataków. Ork-Elita wykonał potężny cios, lecz na szczęście Doran go uniknął, a jego miecz wbił się w drzewo. Wtedy Strażnik wykorzystał sytuację i uciął głowę bestii. Wtedy amulet zaczął oślepiająco świecić. Doran wrócił do dziwnej świątyni, gdy przeszedł przez korytarz jeden z wojowników powiedział do niego :
- Widzę, że twój amulet świeci. Znaczy, że zabiłeś Orka-Elitę. Idź do Gernona, Arcymaga.
- Właśnie do niego idę. Przy okazji... Nazywam się Doran. A ty?
- Jestem Destard. Idź do Gernona.
- Dobrze – powiedział Strażnik. Skierował się do Gernona. Arcymag powiedział do niego :
- Pokonałeś Orka-Elitę. Jesteś godny nosić pancerz i miecz Inkwizytora.
- Nelmor! Przynieś lekki pancerz i miecz Inkwizytora. – krzyknął Gernon. Po chwili pojawił się kowal nosząc zbroję oraz oręż. Powiedział do Arcymaga, dając zbroję i oręż :
- Oto wszystko, co miałem przynieść, mistrzu Gernonie. Kto jest tym nowym?
- Doran. Wróć do kuźni, synu. – powiedział Arcymag do kowala. Po chwili zwrócił się do Strażnika. – Udowodniłeś, że jesteś godny służyć naszemu bogu Valnorowi. Jest władcą powietrza i gromu, jest synem Innosa. Nikt inny oprócz nas – Magów Powietrza – , Inkwizytorów nie wie o jego istnieniu. Co prawda niektórzy Magowie Ognia i Wody wiedzą o tym, ale nikomu o tym nie mówią, bo chcą by lud czcił głównie Innosa i Adanosa. My, Magowie Powietrza byliśmy kiedyś Magami Ognia lub Wody, lecz zaczęliśmy czcić Valnora. Załóż tą zbroję i miecz. – Rzekł Gernon, dając Doranowi pancerz i oręż. - Możesz iść w dalsze zakamarki świątyni. Dostaniesz lepszy pancerz i miecz, gdy wykonasz dwa zadania, lecz najpierw idź porozmawiać z Renghenem, najwyższym Arcymagiem Powietrza.
- Gdzie on jest, Gernonie?
- Porozmawiaj z dowolnym Inkwizytorem w dalszej części świątyni – zaprowadzi cię do niego. – Doran posłuchał rady Arcymaga Powietrza i zapytał się Destarda :
- Mógłbyś mnie zaprowadzić do Renghena?
- Oczywiście. Idź za mną. – powiedział Inkwizytor i zaczął iść w kierunku korytarza, którym nie chodził jeszcze Doran. Gdy przeszli przez drzwi, Doran ujrzał coś, czego się w żadnym wypadku nie spodziewał. Zobaczył z trzydzieści domów, mnóstwo Inkwizytorów i Magów Powietrza. Zadziwiły go schody, które prowadziły na szczyt świątyni. Na szczycie była wieża, a na niej z pięciu Inkwizytorów w ciężkich zbrojach i potężnych mieczach, z wyrzeźbionymi na rękojeści i ostrzu błyskawicami. Nie mieli łuków ani kusz, a wypatrywać wroga może jeden człowiek. Zapytał się Destarda :
- Po co jest ich tylu na szczycie świątyni? Wystarczy jeden wypatrujący wroga...
- Oni nie wypatrują wrogich oddziałów, oni strzelają błyskawicami...
- Jak? Przecież nie są Magami Powietrza...
- Wytłumaczę ci... Z drugiej strony świątyni nie da się ich dostrzec, a w ich mieczach jest zawarta potężna moc gromu, która się nigdy nie kończy. Za pomocą many można uwolnić błyskawice z takiego miecza...
- Jak mogę zdobyć taki miecz i ciężką zbroję?
- Takie pancerze i miecze dostają wyłącznie najlepsi Inkwizytorzy. Trochę gorsi dostają miecze wichru...
- Miecze wichru?
- Tak. One za pomocą many mogą uwolnić potężny wicher. Gdy na przykład walczysz w pobliżu lawy, możesz wichrem zrzucić przeciwnika... A gdy nie ma takiego otoczenia to nie zada obrażeń, lecz przez chwilę wróg nie będzie mógł atakować...By zdobyć taki miecz i średni pancerz, musisz wykonać kilka zadań Magów Powietrza...
- Rozumiem. Chodźmy do Renghena... – powiedział Doran. Destard szedł w kierunku największego, kamiennego domostwa.
- Hej nowy! Chodź do mnie! – Doran usłyszał dziwny głos, dobiegający zza chaty. Nowy Inkwizytor powiedział do Destarda.
- Poczekaj chwilę. Chyba ktoś mnie wołał.
- Dobrze. – wybełkotał Destard – Idź, ale wróć szybko... – Doran poszedł w kierunku dziwnego głosu i zobaczył wysokiego, szczupłego Inkwizytora w ciężkiej zbroi, posiadającego miecz błyskawic.
- Witaj nowy. Jestem Jacuez. A ty jak masz na imię? – powiedział.
- Doran. Po co mnie wołałeś? – zapytał się nowy Inkwizytor.
- Mam do ciebie sprawę, lecz najpierw idź do Renghena i wtedy wróć do mnie. Dobrze?
- Dobra. – powiedział Doran i wrócił do Destarda. Gdy on go zobaczył, zapytał się :
- Kto to był?
- Jacuez. – odpowiedział Doran.
- Jeden z najlepszych Inkwizytorów! Czego od ciebie chciał?
- On chce, bym poszedł do niego po rozmowie z Renghenem.
- Aha. Chodź za mną. – powiedział Destard i zaczął iść do najwyższego domostwa. Gdy byli blisko drzwi, Doran ujrzał trzy posągi tej samej postaci, prawdopodobnie boga Valnora. Okazało się, że drzwi są zamknięte, a nie ma miejsca na klucz. Doran zapytał się Destarda :
- Jak się dostaniemy do domu Renghena?
- Normalnie – powiedział Destard i wcisnął przycisk na korpusie środkowego posągu. Otworzyły się drzwi do domu Renghena.
- Dalej pójdziesz już sam. – powiedział Destard.
- Dzięki. – rzekł Doran i wszedł do domu. Zobaczył dwóch Arcymagów Powietrza, prowadzących rozmowę.
- ...Ta świątynia musi być bezpieczniejsza od ataku wroga. Pięciu najlepszych Inkwizytorów na wieży to za mało, a wewnątrz świątyni jest ich tylko trzech i Arcymag Powietrza. Proponuję zbudować kraty przy wejściu oraz kołowrót, któryby je podnosił i opuszczał, w razie potrzeby. – powiedział niższy, szczuplejszy Arcymag Powietrza.
- Dobry pomysł, Fendrenie. – powiedział drugi Arcymag. – Zaraz, ktoś tu jest...
- Ja... – powiedział Doran.
- Fendrenie, idź do swojego domostwa. W jakim celu tu przybyłeś, synu?
- Gernon kazał mi się stawić u ciebie...
- Jak masz na imię?
- Doran.
- Jesteś nowy, bo tego imienia nie słyszałem nigdy. Wytłumaczę ci zadania Inkwizytorów. Te zadania to strzeżenie naszego Obozu, walka z Orkami i z pomiotem Beliara oraz zachęcanie silniejszych ludzi do dołączenia do nas.
- Rozumiem, mistrzu Renghenie. Masz dla mnie jakieś zadanie?
Drugi rozdział nastąpi.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Opowiadanie fajne. Ciekawy pomysł z tymi nowymi magami, które mają być podobno w trójce. Są tam błędy, mało powtórzeń widzę, że się starasz i robisz postępy, oby tak dalej. Gratulacje.
Jedno mi się nie podobało, zdania typu, szedł przez korytarz przez który nie szedł,
widział korytarz przez który nie szedł.
A tak poza tym ok.
Nota 7/10

NaRka
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Zdecydowanie najlepsze opowiadanie z wszystkich które napisałeś.... Ciekawy pomysł, prawie w cale błędów, język prosty i zrozumiały... Tylko tak dalej a stworzysz jedno z lepszych opowiadań na tym forum...
 

Lord Sandro

Member
Dołączył
24.5.2005
Posty
292
twoje opowiadanie jest doskonałe-dobre i dokładne opisy różnych sytuacji,nazw,i miejsc. Czekam na kontynuacje. Moja ocena to 6/6
Pozdrawiam !: D
 

viqux

Member
Dołączył
20.5.2005
Posty
252
Fajne opowiadanko... Ciekawy pomysł z tymi magami powietrza. Dialogi krótkie, konkretne. Ale, nie wiem czemu, te imiona mi cholernie przeszkadzały. Może zbyt skompkowane, zbyt dużo ich naraz, trudno się połapać? Nie wiem.
Chciałem jeszcze dodać, że trochę za szybko to się zdarzyło wszystko. Nagle idzie to tej wieży, ci magowie, zabicie orka, inkwizytorzy... Trochę za szybko to wszystko się potoczyło, aż trudno mi w pewnym momencie się było skumać. Oceniam:
dialogi 8/10 (konkretne i ciekawe, ale brakowało mi w nich takiej... naturalności)
fabuła 8/10 (fabuła fajna i dobrze wymyślona, ale jak mówiłem - za szybko to się potoczylo wszystko, za duży natłok akcji, aż to było męczące wreszcie)
język 8/10 (nawet przyjemnie się czyta)
styl 7/10 (bez zastrzeżeń, poprawnie napisane, ale bez takiego "polotu", jak ja to nazywam, mam na myśli to, że czasami książke czy opowiadanie "połyka się". Twojego opowiadania niestety nie połknąłem)
błędy 10/10 (nie znalazłem żadnych, co jest wielką zaletą, bo niektórzy dają takie numery, że szkoda gadać)
opisy 0/10 (przykro mi bardzo, ale ich prawie wogóle nie było. Nie mogłem sobie wyobrazić tego, co tam zachodziło, właśnie przez brak opisów. Zalecam zrobienie ich na przyszłość, bo bez nich nie tylko opowiadanie się psuje, ale (u mnie przynajmniej), ocena automatycznie idzie w dół)
całość 7/10
Trudno mi było ocenić całość. Opowiadanie ci wyszło fajne, ale przez brak opisów ci obniżyło, jeszcze tak trochę mi te dialogi nie pasowały... Nie wiem czemu, ale były takie jakieś dziwne... I jeszcze coś: trochę za szybko to poszło, zanim załapałem jeden wątek, już wypchał go drugi, zanim się skumałem w tym wszystkim, prowadzono go do tego arcymaga...
Ale ogólnie ok, czekam na dalszą część.
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
QUOTE (paniscus @ 20-06-2005, 10:58) Są tam błędy, mało powtórzeń widzę, że się starasz i robisz postępy, oby tak dalej.
Mam prośbę - mógłbyś wskazać mi te błędy, bym mógł unikać ich w następnych opowiadaniach?
[/quote Jedno mi się nie podobało, zdania typu, szedł przez korytarz przez który nie szedł,
widział korytarz przez który nie szedł. quote\]
W następnym opowiadaniu nie będzie takich błędów, gwarantuję. Oraz to, że w kolejnej części będzie więcej opisów. Zdradzę wam datę wyjścia następnej części - wakacje
tongue.gif
. Powiem, że to nie jedyna opowieść, nad którą pracuję... Więcej nie zdradzę na ten temat
tongue.gif
.
 

Blizna

Member
Dołączył
10.3.2005
Posty
592
Jest to twoje najlepsze opowiadanie(a czytałem prawie wszystkie).
Najlepsza w tym opowiadaniu jest Fabuła i klimat ćiekawie wymyśliłeś sobie tych inkwizytoruw.
Bardzo podoba mi śie też styl w jakim to napisałeś narrator i dialogi dobrze śie to czyta i wszystko jest zrozumiałe.

Zachęcam cie do napisania kolejnej częśći z pewnośćią przeczytam
smile.gif


Ocena:7+/10
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
Rozdział 2

Renghen spojrzał pytająco na Dorana i powiedział :
- Owszem, jest pewna misja. Nie będzie ci łatwo ją wykonać, i musisz przyrzec że ją wykonasz... – Inkwizytor spojrzał na niego ze zdziwieniem. „Ciekawe, jakie niebezpieczeństwa będą na mnie czyhały?” Po chwili powiedział :
- Przyrzekam. – Renghen uśmiechnął się diabelsko i ruszył ku dalszej części domostwa. Doran czekał za nim cierpliwie, choć bardzo rzadko ta cecha – cierpliwość - w nim była. Po chwili Arcymag Powietrza wrócił, niosąc w ręce stary, zakurzony zwój. Był wykonany z niezwykle trwałego papieru. Było na nim widać dziwny, biały znak. Doran był już pewien, że to zwój magiczny. Renghen spojrzał na Inkwizytora z dziwnym uśmieszkiem i powiedział :
- Ten zwój musi dotrzeć do drugiej Świątyni Valnora. Jest ona w kanionie. Zabierzesz ze sobą Destarda, on cię do niego zaprowadzi. – po chwili Inkwizytor spojrzał na niego wyraźnie uszczęśliwiony. – A teraz idź. Porozmawiaj przy okazji z Jacuezem. – Doran powoli wychodził z domostwa. Zaczął myśleć, jakie to niebezpieczeństwa będą na niego czyhać. Wyszedł z domu Renghena i wcisnął przycisk na korpusie. Domostwo zaczęło się zamykać. Doran zobaczył koło najbliższej chaty czarnowłosego, szczupłego Inkwizytora potężnej postury. Był to znowu Jacuez. Powiedział do Dorana :
- Słuchaj, Inkwizytorze. By otrzymać średnią zbroje musisz wykonać zadanie Renghena i zyskać poparcie minimum trzech Doświadczonych Wojowników Valnora. Na przykład mnie i jeszcze dwóch. – Doran spojrzał na niego pytająco. – Ale zyskasz moje poparcie tylko, gdy dasz mi bryłkę czarnej rudy.
- Do czego ci potrzebna ta ruda?
- Nieważne.
- Aha. – westchnął Doran.
- Co do tego... Ja mogę cię nauczyć walki bronią jednoręczną, natomiast Verthon, Inkwizytor który jest na wieży, uczy posługiwania się bronią dwuręczną.
- Ale miecze Inkwizytorów...
- Później będziesz miał wybór. Broń jedno lub dwuręczną. – przerwał mu Jacuez.
- Rozumiem. Muszę iść wykonać zadanie Renghena.
- Żegnaj zatem. – Doran poszedł do świątyni. Gdy był blisko drzwi, usłyszał dziwne trzaski młota. Spojrzał tam i zobaczył w niej trzynastu Inkwizytorów, w tym Destarda, Maga Powietrza Gernona i dziesięciu ludzi w strojach budowniczych.
- Witaj, młody Inkwizytorze. – powiedział cicho, aczkolwiek można było wyczuć w jego głosie zdenerwowanie. Widać było na nim rany, wyglądające na zrobione przez Topór. – Mieliśmy tu atak Orków, w czasie gdy gadałeś z Renghenem. Dosyć szybko postanowili zbudować tu niewielką bramę.
- Atak Orków?! – zapytał się wyjątkowo głośno Doran. Kilku budowniczych spojrzało na niego z wściekłością. Po chwili kontynuowali pracę.
- Tak. Nikt na szczęście nie zginął. Było dziesięć Orków. No i odtąd będzie tu brama, a kołowrót będzie na wieży, gdzie są Doświadczeni Inkwizytorzy. Tu będzie o pięciu więcej Inkwizytorów.
- A miasto? Jak to możliwe, że nie zauważyli Orków?
- Bo Orkowie przyszli przez dobrze ukryty Kanion. Zresztą, gdyby to zauważyli, to by nas też zaatakowali.
- Renghen chce, byś zaprowadził mnie do Kanionu, w którym jest Świątynia Valnora.
- Ech, a chciałem dziś pójść do Obozowej Karczmy. Szkoda. Chodź za mną. – powiedział Destard, wychodząc z Świątyni. Doran szedł za nim. Po chwili biegu byli przed dziwnymi lianami. Destard rozejrzał się po okolicy dwa razy i przesunął je. Doran zobaczył tam wielki kanion. „Rzeczywiście, naprawdę dobrze jest ukryty ”. Poranna mgła pokrywała obszary krainy ukrytej za lianami. Destard zaczął szybko iść na północny zachód. Inkwizytor zobaczył tam kilka zasuszonych drzew. Gdy byli przed bardzo wielkim drzewem, z którego spadały liście przez lekki wiaterek, Doran, zaczął mieć złe przeczucie i wyciągnął miecz. Żelazne ostrze świeciło od promieni słonecznych. Destard spojrzał na niego ze zdziwieniem, i położył rękę na rękojeści. „Co on robi?”. Zza drzewa wyskoczyły dwa Elitarne Orki. Promienie słońca odbijały swój cień na ich długich, żelaznych mieczach, które potrafią unieść tylko potężniejsi ludzie w obydwóch rękach, nie tak jak te potwory w jednej. Potężne zbroje Elitarnych Orków sprawiały, że mogły one przeżyć nawet potężne ciosy. Mniejsza bestia, z blizną na czole ruszyła na Dorana. Inkwizytor odparował pierwszy cios Orka. Wykonał uderzenie z półobrotu. Ork nie doznał poważnych obrażeń dzięki swojemu potężnemu pancerzowi. Rozwścieczona bestia zadała cios z prawej strony. Doran z trudem odparował potężne uderzenie Orka. Wykonał potężny cios, przecinając zbroję wroga na pół oraz zadając poważne rany. Bestia, przez okropny ból upuściła broń i uciekała. Doran spojrzał na zakrwawionego Orka-Elitę, z zniszczoną zbroją, znikającego w mgle. Zobaczył bestię, unoszącą swój miecz nad zranionym Destardem. Inkwizytor spojrzał na Dorana przerażony, błagającym wzrokiem prosił o pomoc. Wojownik Valnora uderzył z tyłu w Orka. Potężna zbroja sprawiła, że bestia praktycznie nie poczuła ciosu. Potwór odwrócił się w stronę Inkwizytora.
- Krokon Jaratd! Ty zginiesz! Nic cię nie uratować! – krzyknął, patrząc nienawistnie na Dorana Ork-Elita. Dwa miecze zetknęły się ze sobą, tworząc kilka iskier. Miecz ześlizgiwał się z rąk Dorana. Inkwizytor czuł, że wróg jest znacząco silniejszy. Zebrał w sobie wszystkie siły i broń wypadła z ogromnej dłoni Orka-Elity. Bestia nie poddawała się i podniosła swój miecz z ziemi. Ork zadał cięcie z góry. Miecz przebił część zbroi Dorana. Doznał poważne rany w ramię. Bestia spojrzała na niego swoimi czerwonymi oczyma z zadowoleniem. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Doran zobaczył, że Ork szykuje się do ataku z obrotu. Odparował sprytnie cios wroga i broń przeciwnika spadła na ziemię. Doran jednym machnięciem miecza sprawił, że głowa Orka, a potem jego ciało spadło na ziemię. Inkwizytor uśmiechnął się i wypił miksturkę leczenia. Drugą dał Destardowi. Po chwili ruszyli w dalszą drogę. Szli przez ogromny, liczący setki lat las. Świadczył o tym szczególnie wygląd drzew. Doran i Destard zaostrzyli sobie czujność. Wiedzieli, że mogą zostać jeszcze raz zaatakowani. Po chwili Doran ujrzał dwie kolumny. Na obydwóch były niewielkie, świecące kule. Otoczenie było pięknie oświetlone. Jednak Doran miał przeczucie, że kule nie służą tylko jako „pochodnie”. Miał rację.
- Jesteśmy już bardzo blisko. – powiedział Destard, patrząc się na kolumnę.
- Do czego służą te kule? – zapytał się nieśmiało Doran.
- Oprócz tego, że oświetlają okolicę, sprawiają że prawie wszystkie Demony i Nieumarli, którzy zbliżą się do nich zaznają poważnych zranień.
- Aha. – zaczęli dążyć dalej. Po chwili zaczęli iść na górę. Na wzgórzu była niewielka świątynia. Doran zobaczył zwłoki piętnastu Inkwizytorów, kilkunastu Orków i około trzech Magów Powietrza. Niemal wszystkie zwłoki były okrutnie rozszarpane, na niektórych były topory i miecze Orków.
- Koszmar! – powiedział przerażony Destard. – Ale może ktoś przeżył. Wejdźmy do Świątyni. – Weszli do niej. Były tam szczątki Arcymaga Powietrza.
- Nie... Misja się nie powiodła! Tylko Terbion wiedziałby, co zrobić z zwojem. – krzyknął gniewnie Destard. Wyciągnął swój lśniący miecz i dodał. – To wszystko twoja wina! – Zadał cios. Doran w odpowiedniej chwili wyciągnął broń i go cudem odparował. Destard wykonał skomplikowaną kombinację ciosów i młody Inkwizytor zaczął czuć, że potężna wichura chce go popchnąć na ścianę. Znalazł w sobie wystarczająco dużo siły, by dojść do Destarda.
- Nieźle... Ale i tak zginiesz! – powiedział, zadając potężny cios. Doran go odparował i machnął mieczem na lewo. Broń Destarda upadła na podłogę. Doran zadał ostateczny cios z półobrotu. Głowa, a potem ciało Destarda spadła z hukiem na ziemię. Inkwizytor wyszedł z Świątyni i zaczął iść do Obozu. Gdy znalazł się blisko lian, zobaczył Orka-Wojownika. Zakradł się do niego i jednym machnięciem w gardło zabił go. Przeszedł przez liany i zaczął iść do Obozu. To, co zobaczył na zawsze będzie w jego pamięci.

Ciąg dalszy nastąpi
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Opowiadanie średnie, nie wciągnęło mnie. Było kilka błędów, nie chcę wszystkich wymieniać, ale te najważniejsze dam

QUOTE zaczęli iść dalej. Po chwili zaczęli iść na górę.

Powtórzenie


QUOTE Inkwizytor odparował pierwszy cios Orka. Wykonał uderzenie z półobrotu. Ork nie doznał poważnych obrażeń dzięki swojemu potężnemu pancerzowi. Rozwścieczony Ork zadał cios z prawej strony. Doran z trudem odparował potężne uderzenie Orka

Zdecydowanie za dużo razy dałeś tu słowo "ork". To strasznie razi, a opo wyraźnie na tym traci.

Akcja była trochę szybciutka. Nie wiem dlaczego dwaj Inkwiztorzy nie rozmawiali ze sobą po walce, nie wymieniali poglądów, czy iść dalej, czy do Obozu. Tak samo później jak Doran zabija Destarda. Dlaczego tak po prostu go zabił? Jak już wytrącił mu miecz z ręki to przecież mógł domagać się wyjaśnień...Wydaje mi się że tak powinno być.
Meie opinion 5/10
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
No przyznam ze mi również nie podobała sie ta kontynuacja.... Faktycznie można tu zaobserwować mase powtórzeń zarówno pojedyćczych słów jak i całych zwrotów.... Fabuła mało ciekawa i zdecydowanie za szybko się wszystko dzieje... Na przyszłość staraj się wyhamować akcje... Ocena 6/10
 
Do góry Bottom