Darth Scorpion
Member
- Dołączył
- 5.5.2005
- Posty
- 375
Opowiadanie o Inkwizytorze Doranie
Akcja opowiadania zaczyna się rok i trzy miesiące przed powstaniem Bariery, zaczyna się na Kontynencie. Oceńcie to opowiadanko.
Rozdział pierwszy : Inkwizycja
Doran miał już dość bycia Strażnikiem i wypełniania żmudnych poleceń przełożonych oraz Magów Ognia lub Wody. Chciał wyjść poza mury miasta, skosztować wolności od rozkazów aroganckiego Lorda Ariwa... Jednak nie miał pojęcia, gdzie poszedłby, gdyby porzucił pracę jako Strażnik. Wtedy do miasta już nie mógłby wrócić, oskarżyli by go o zdradę, za co by go zabili. Nie chciał zamieszkać w lesie, tam też czekałaby go śmierć, tym bardziej że teraz wszędzie czają się Orkowie. Zgodnie z rozkazem poszedł do Maga Wody imieniem Ilwan, który zawsze dawał mu najtrudniejsze zadania, za to jednak wielką nagrodę. Doran powiedział do Arcymaga Wody :
- Co tym razem mam dla ciebie wykonać, mistrzu Magii Wody, Ilwanie?
- Czemu przerywasz mi w modlitwie do Adanosa, Strażniku?!!!
- Przepraszam, ja nie wiedziałem...
- Dobrze, już dobrze. Po co tu jesteś?!
- Mam wykonać zadanie...
- A, po to tu przybyłeś. Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał.
- Dobrze...
- Zauważyłem na wschód od miasta dziwną, olbrzymią świątynię i ludzi w dziwnych szatach. Odkryj, co się tam dzieje. Dam ci od razu 500 sztuk złota, gdy powrócisz i będziesz wiedział o nich znacznie więcej, dostaniesz kolejne tyle. A, zapomniałbym koło niej jest masyw górski.
- Dobra, wykonam to, mistrzu Magii Wody. – powiedział Doran. Skierował się do tajemniczej świątyni. Wyszedł z miasta i zauważył człowieka w dziwnej zbroi, który gdzieś szedł. Nosił żelazną zbroję z białym płaszczem i długi, piękny miecz jednoręczny. Okazało się, że ten człowiek szedł w kierunku tajemniczej świątyni. Doran postanowił go szpiegować i zobaczyć, gdzie on idzie. Okazało się, że dziwny człowiek kieruje się do świątyni. Zza wielkiego drzewa wyskoczył Ork-Wojownik, rzecz jasna zaatakował go. Człowiek wyciągnął miecz z pochwy i odparował cios wroga. Ork-Wojownik się tego nie spodziewał, szybko domyślił się że przeciwnik jest potężny oraz doskonale zna się na walce. Człowiek wykonał trzy szybkie uderzenia, lecz potwór wszystkie odparował. Okazało się, że to jakiś doświadczony Ork-Wojownik, więc Doran sądził że z pokonaniem tej bestii ten ktoś może mieć problemy. Człowiek nie poddał się i wykonał znowu trzy uderzenia, tym razem potwór ich nie odparował. Ork odniósł poważne rany, lecz nadal z nim walczył. Człowiek wykonał kolejne trzy uderzenia i potwór zginął. Doranowi zaimponowała siła tego kogoś, chyba nawet Paladyn nie poradziłby sobie z Orkiem tak łatwo. Jednak ciągle go śledził. Po pięciu minutach było widać ogromną świątynię. Miała koło wejścia dwie rzeźby – wyglądały identycznie. Człowiek wszedł do świątyni, a Doran za nim. Gdy przeszedł przez drzwi, ogłuszyło go dwóch ludzi w zbrojach takich samych jak pancerz tamtego człowieka. Przyprowadzili go do szczupłego mężczyzny w długiej szacie. Ten spokojnie powiedział do Dorana :
- Co tu robisz, synu? Jak się nazywasz?
- Ja nazywam się Doran... Przyszedłem tu przypadkiem... – odpowiedział Strażnik.
- Nie kłam, żadne kłamstwo się przede mną nie ukryje. Powiedz prawdę, nic ci nie zrobimy.
- Dobrze... Ufam ci. Arcymag Wody imieniem Ilwan kazał mi dowiedzieć się, co się tu dzieje, co tu robicie...
- Rozumiem, synu. Czuję, że masz dosyć bycia Strażnikiem i wykonywania rozkazów ludzi, których przecież nie cierpisz. Możesz zostać jednym z naszych wojowników, ale tylko wtedy, gdy zabijesz Orka-Elitę, podczas noszenia tego oto amuletu. On będzie wiedział, czy zabiłeś, czy tylko kłamiesz.
- Mógłbyś mi powiedzieć dokładniej, kim są ci wojownicy? Nazwę organizacji... Poza tym potrzebuję lepszego oręża... I jakiemu bogu służycie?
- Odpowiedzi na te pytania otrzymasz później, synu. Później, gdy zabijesz Orka-Elitę. A co do oręża... Nelmor! – Zawołał kowala Nelmora. Ów człowiek szybko przyszedł. Powiedział do mężczyzny w białej szacie :
- Tak, Arcymagu Gernonie? Co mam zrobić? – zapytał się kowal.
- Przynieś dobry długi miecz, synu. – odpowiedział mag.
- Zrobię to. – powiedział Nelmor i skierował się w korytarz świątyni, w którym nie był Doran. Po chwili wrócił z pięknym, długim mieczem. Gernon powiedział :
- To broń, która musi ci wystarczyć na zgładzenie Orka-Elity.
- Wystarczy. A mogę pójść korytarzami, którymi jeszcze nie szedłem w tej świątyni?
- Nie, synu musisz poczekać, aż zabijesz Orka-Elitę. Wtedy będziesz naszym wojownikiem.
- Dobrze. Idę załatwić Orka...
- Poczekaj. Oto amulet, który zacznie świecić, gdy zabijesz Orka-Elitę. Gdy będzie świecił, zostaniesz wojownikiem naszego boga...
- Dobra. – powiedział Doran i założył amulet. Wyszedł przez ciemny korytarz, w którym ogłuszyło go dwóch ludzi z świątyni. Strażnik zaczął chodzić po najbliższym lesie i myśleć, gdzie może znaleźć Orka-Elitę. Nagle zza drzewa wyskoczył akurat ten potwór z wyciągniętą bronią i zaatakował Dorana. Strażnik wyciągnął miecz w ostatniej chwili i odparował atak potwora. Szybko wykonał kombinację uderzeń, lecz niestety wróg odparował większość ataków. Ork-Elita wykonał potężny cios, lecz na szczęście Doran go uniknął, a jego miecz wbił się w drzewo. Wtedy Strażnik wykorzystał sytuację i uciął głowę bestii. Wtedy amulet zaczął oślepiająco świecić. Doran wrócił do dziwnej świątyni, gdy przeszedł przez korytarz jeden z wojowników powiedział do niego :
- Widzę, że twój amulet świeci. Znaczy, że zabiłeś Orka-Elitę. Idź do Gernona, Arcymaga.
- Właśnie do niego idę. Przy okazji... Nazywam się Doran. A ty?
- Jestem Destard. Idź do Gernona.
- Dobrze – powiedział Strażnik. Skierował się do Gernona. Arcymag powiedział do niego :
- Pokonałeś Orka-Elitę. Jesteś godny nosić pancerz i miecz Inkwizytora.
- Nelmor! Przynieś lekki pancerz i miecz Inkwizytora. – krzyknął Gernon. Po chwili pojawił się kowal nosząc zbroję oraz oręż. Powiedział do Arcymaga, dając zbroję i oręż :
- Oto wszystko, co miałem przynieść, mistrzu Gernonie. Kto jest tym nowym?
- Doran. Wróć do kuźni, synu. – powiedział Arcymag do kowala. Po chwili zwrócił się do Strażnika. – Udowodniłeś, że jesteś godny służyć naszemu bogu Valnorowi. Jest władcą powietrza i gromu, jest synem Innosa. Nikt inny oprócz nas – Magów Powietrza – , Inkwizytorów nie wie o jego istnieniu. Co prawda niektórzy Magowie Ognia i Wody wiedzą o tym, ale nikomu o tym nie mówią, bo chcą by lud czcił głównie Innosa i Adanosa. My, Magowie Powietrza byliśmy kiedyś Magami Ognia lub Wody, lecz zaczęliśmy czcić Valnora. Załóż tą zbroję i miecz. – Rzekł Gernon, dając Doranowi pancerz i oręż. - Możesz iść w dalsze zakamarki świątyni. Dostaniesz lepszy pancerz i miecz, gdy wykonasz dwa zadania, lecz najpierw idź porozmawiać z Renghenem, najwyższym Arcymagiem Powietrza.
- Gdzie on jest, Gernonie?
- Porozmawiaj z dowolnym Inkwizytorem w dalszej części świątyni – zaprowadzi cię do niego. – Doran posłuchał rady Arcymaga Powietrza i zapytał się Destarda :
- Mógłbyś mnie zaprowadzić do Renghena?
- Oczywiście. Idź za mną. – powiedział Inkwizytor i zaczął iść w kierunku korytarza, którym nie chodził jeszcze Doran. Gdy przeszli przez drzwi, Doran ujrzał coś, czego się w żadnym wypadku nie spodziewał. Zobaczył z trzydzieści domów, mnóstwo Inkwizytorów i Magów Powietrza. Zadziwiły go schody, które prowadziły na szczyt świątyni. Na szczycie była wieża, a na niej z pięciu Inkwizytorów w ciężkich zbrojach i potężnych mieczach, z wyrzeźbionymi na rękojeści i ostrzu błyskawicami. Nie mieli łuków ani kusz, a wypatrywać wroga może jeden człowiek. Zapytał się Destarda :
- Po co jest ich tylu na szczycie świątyni? Wystarczy jeden wypatrujący wroga...
- Oni nie wypatrują wrogich oddziałów, oni strzelają błyskawicami...
- Jak? Przecież nie są Magami Powietrza...
- Wytłumaczę ci... Z drugiej strony świątyni nie da się ich dostrzec, a w ich mieczach jest zawarta potężna moc gromu, która się nigdy nie kończy. Za pomocą many można uwolnić błyskawice z takiego miecza...
- Jak mogę zdobyć taki miecz i ciężką zbroję?
- Takie pancerze i miecze dostają wyłącznie najlepsi Inkwizytorzy. Trochę gorsi dostają miecze wichru...
- Miecze wichru?
- Tak. One za pomocą many mogą uwolnić potężny wicher. Gdy na przykład walczysz w pobliżu lawy, możesz wichrem zrzucić przeciwnika... A gdy nie ma takiego otoczenia to nie zada obrażeń, lecz przez chwilę wróg nie będzie mógł atakować...By zdobyć taki miecz i średni pancerz, musisz wykonać kilka zadań Magów Powietrza...
- Rozumiem. Chodźmy do Renghena... – powiedział Doran. Destard szedł w kierunku największego, kamiennego domostwa.
- Hej nowy! Chodź do mnie! – Doran usłyszał dziwny głos, dobiegający zza chaty. Nowy Inkwizytor powiedział do Destarda.
- Poczekaj chwilę. Chyba ktoś mnie wołał.
- Dobrze. – wybełkotał Destard – Idź, ale wróć szybko... – Doran poszedł w kierunku dziwnego głosu i zobaczył wysokiego, szczupłego Inkwizytora w ciężkiej zbroi, posiadającego miecz błyskawic.
- Witaj nowy. Jestem Jacuez. A ty jak masz na imię? – powiedział.
- Doran. Po co mnie wołałeś? – zapytał się nowy Inkwizytor.
- Mam do ciebie sprawę, lecz najpierw idź do Renghena i wtedy wróć do mnie. Dobrze?
- Dobra. – powiedział Doran i wrócił do Destarda. Gdy on go zobaczył, zapytał się :
- Kto to był?
- Jacuez. – odpowiedział Doran.
- Jeden z najlepszych Inkwizytorów! Czego od ciebie chciał?
- On chce, bym poszedł do niego po rozmowie z Renghenem.
- Aha. Chodź za mną. – powiedział Destard i zaczął iść do najwyższego domostwa. Gdy byli blisko drzwi, Doran ujrzał trzy posągi tej samej postaci, prawdopodobnie boga Valnora. Okazało się, że drzwi są zamknięte, a nie ma miejsca na klucz. Doran zapytał się Destarda :
- Jak się dostaniemy do domu Renghena?
- Normalnie – powiedział Destard i wcisnął przycisk na korpusie środkowego posągu. Otworzyły się drzwi do domu Renghena.
- Dalej pójdziesz już sam. – powiedział Destard.
- Dzięki. – rzekł Doran i wszedł do domu. Zobaczył dwóch Arcymagów Powietrza, prowadzących rozmowę.
- ...Ta świątynia musi być bezpieczniejsza od ataku wroga. Pięciu najlepszych Inkwizytorów na wieży to za mało, a wewnątrz świątyni jest ich tylko trzech i Arcymag Powietrza. Proponuję zbudować kraty przy wejściu oraz kołowrót, któryby je podnosił i opuszczał, w razie potrzeby. – powiedział niższy, szczuplejszy Arcymag Powietrza.
- Dobry pomysł, Fendrenie. – powiedział drugi Arcymag. – Zaraz, ktoś tu jest...
- Ja... – powiedział Doran.
- Fendrenie, idź do swojego domostwa. W jakim celu tu przybyłeś, synu?
- Gernon kazał mi się stawić u ciebie...
- Jak masz na imię?
- Doran.
- Jesteś nowy, bo tego imienia nie słyszałem nigdy. Wytłumaczę ci zadania Inkwizytorów. Te zadania to strzeżenie naszego Obozu, walka z Orkami i z pomiotem Beliara oraz zachęcanie silniejszych ludzi do dołączenia do nas.
- Rozumiem, mistrzu Renghenie. Masz dla mnie jakieś zadanie?
Drugi rozdział nastąpi.
Akcja opowiadania zaczyna się rok i trzy miesiące przed powstaniem Bariery, zaczyna się na Kontynencie. Oceńcie to opowiadanko.
Rozdział pierwszy : Inkwizycja
Doran miał już dość bycia Strażnikiem i wypełniania żmudnych poleceń przełożonych oraz Magów Ognia lub Wody. Chciał wyjść poza mury miasta, skosztować wolności od rozkazów aroganckiego Lorda Ariwa... Jednak nie miał pojęcia, gdzie poszedłby, gdyby porzucił pracę jako Strażnik. Wtedy do miasta już nie mógłby wrócić, oskarżyli by go o zdradę, za co by go zabili. Nie chciał zamieszkać w lesie, tam też czekałaby go śmierć, tym bardziej że teraz wszędzie czają się Orkowie. Zgodnie z rozkazem poszedł do Maga Wody imieniem Ilwan, który zawsze dawał mu najtrudniejsze zadania, za to jednak wielką nagrodę. Doran powiedział do Arcymaga Wody :
- Co tym razem mam dla ciebie wykonać, mistrzu Magii Wody, Ilwanie?
- Czemu przerywasz mi w modlitwie do Adanosa, Strażniku?!!!
- Przepraszam, ja nie wiedziałem...
- Dobrze, już dobrze. Po co tu jesteś?!
- Mam wykonać zadanie...
- A, po to tu przybyłeś. Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał.
- Dobrze...
- Zauważyłem na wschód od miasta dziwną, olbrzymią świątynię i ludzi w dziwnych szatach. Odkryj, co się tam dzieje. Dam ci od razu 500 sztuk złota, gdy powrócisz i będziesz wiedział o nich znacznie więcej, dostaniesz kolejne tyle. A, zapomniałbym koło niej jest masyw górski.
- Dobra, wykonam to, mistrzu Magii Wody. – powiedział Doran. Skierował się do tajemniczej świątyni. Wyszedł z miasta i zauważył człowieka w dziwnej zbroi, który gdzieś szedł. Nosił żelazną zbroję z białym płaszczem i długi, piękny miecz jednoręczny. Okazało się, że ten człowiek szedł w kierunku tajemniczej świątyni. Doran postanowił go szpiegować i zobaczyć, gdzie on idzie. Okazało się, że dziwny człowiek kieruje się do świątyni. Zza wielkiego drzewa wyskoczył Ork-Wojownik, rzecz jasna zaatakował go. Człowiek wyciągnął miecz z pochwy i odparował cios wroga. Ork-Wojownik się tego nie spodziewał, szybko domyślił się że przeciwnik jest potężny oraz doskonale zna się na walce. Człowiek wykonał trzy szybkie uderzenia, lecz potwór wszystkie odparował. Okazało się, że to jakiś doświadczony Ork-Wojownik, więc Doran sądził że z pokonaniem tej bestii ten ktoś może mieć problemy. Człowiek nie poddał się i wykonał znowu trzy uderzenia, tym razem potwór ich nie odparował. Ork odniósł poważne rany, lecz nadal z nim walczył. Człowiek wykonał kolejne trzy uderzenia i potwór zginął. Doranowi zaimponowała siła tego kogoś, chyba nawet Paladyn nie poradziłby sobie z Orkiem tak łatwo. Jednak ciągle go śledził. Po pięciu minutach było widać ogromną świątynię. Miała koło wejścia dwie rzeźby – wyglądały identycznie. Człowiek wszedł do świątyni, a Doran za nim. Gdy przeszedł przez drzwi, ogłuszyło go dwóch ludzi w zbrojach takich samych jak pancerz tamtego człowieka. Przyprowadzili go do szczupłego mężczyzny w długiej szacie. Ten spokojnie powiedział do Dorana :
- Co tu robisz, synu? Jak się nazywasz?
- Ja nazywam się Doran... Przyszedłem tu przypadkiem... – odpowiedział Strażnik.
- Nie kłam, żadne kłamstwo się przede mną nie ukryje. Powiedz prawdę, nic ci nie zrobimy.
- Dobrze... Ufam ci. Arcymag Wody imieniem Ilwan kazał mi dowiedzieć się, co się tu dzieje, co tu robicie...
- Rozumiem, synu. Czuję, że masz dosyć bycia Strażnikiem i wykonywania rozkazów ludzi, których przecież nie cierpisz. Możesz zostać jednym z naszych wojowników, ale tylko wtedy, gdy zabijesz Orka-Elitę, podczas noszenia tego oto amuletu. On będzie wiedział, czy zabiłeś, czy tylko kłamiesz.
- Mógłbyś mi powiedzieć dokładniej, kim są ci wojownicy? Nazwę organizacji... Poza tym potrzebuję lepszego oręża... I jakiemu bogu służycie?
- Odpowiedzi na te pytania otrzymasz później, synu. Później, gdy zabijesz Orka-Elitę. A co do oręża... Nelmor! – Zawołał kowala Nelmora. Ów człowiek szybko przyszedł. Powiedział do mężczyzny w białej szacie :
- Tak, Arcymagu Gernonie? Co mam zrobić? – zapytał się kowal.
- Przynieś dobry długi miecz, synu. – odpowiedział mag.
- Zrobię to. – powiedział Nelmor i skierował się w korytarz świątyni, w którym nie był Doran. Po chwili wrócił z pięknym, długim mieczem. Gernon powiedział :
- To broń, która musi ci wystarczyć na zgładzenie Orka-Elity.
- Wystarczy. A mogę pójść korytarzami, którymi jeszcze nie szedłem w tej świątyni?
- Nie, synu musisz poczekać, aż zabijesz Orka-Elitę. Wtedy będziesz naszym wojownikiem.
- Dobrze. Idę załatwić Orka...
- Poczekaj. Oto amulet, który zacznie świecić, gdy zabijesz Orka-Elitę. Gdy będzie świecił, zostaniesz wojownikiem naszego boga...
- Dobra. – powiedział Doran i założył amulet. Wyszedł przez ciemny korytarz, w którym ogłuszyło go dwóch ludzi z świątyni. Strażnik zaczął chodzić po najbliższym lesie i myśleć, gdzie może znaleźć Orka-Elitę. Nagle zza drzewa wyskoczył akurat ten potwór z wyciągniętą bronią i zaatakował Dorana. Strażnik wyciągnął miecz w ostatniej chwili i odparował atak potwora. Szybko wykonał kombinację uderzeń, lecz niestety wróg odparował większość ataków. Ork-Elita wykonał potężny cios, lecz na szczęście Doran go uniknął, a jego miecz wbił się w drzewo. Wtedy Strażnik wykorzystał sytuację i uciął głowę bestii. Wtedy amulet zaczął oślepiająco świecić. Doran wrócił do dziwnej świątyni, gdy przeszedł przez korytarz jeden z wojowników powiedział do niego :
- Widzę, że twój amulet świeci. Znaczy, że zabiłeś Orka-Elitę. Idź do Gernona, Arcymaga.
- Właśnie do niego idę. Przy okazji... Nazywam się Doran. A ty?
- Jestem Destard. Idź do Gernona.
- Dobrze – powiedział Strażnik. Skierował się do Gernona. Arcymag powiedział do niego :
- Pokonałeś Orka-Elitę. Jesteś godny nosić pancerz i miecz Inkwizytora.
- Nelmor! Przynieś lekki pancerz i miecz Inkwizytora. – krzyknął Gernon. Po chwili pojawił się kowal nosząc zbroję oraz oręż. Powiedział do Arcymaga, dając zbroję i oręż :
- Oto wszystko, co miałem przynieść, mistrzu Gernonie. Kto jest tym nowym?
- Doran. Wróć do kuźni, synu. – powiedział Arcymag do kowala. Po chwili zwrócił się do Strażnika. – Udowodniłeś, że jesteś godny służyć naszemu bogu Valnorowi. Jest władcą powietrza i gromu, jest synem Innosa. Nikt inny oprócz nas – Magów Powietrza – , Inkwizytorów nie wie o jego istnieniu. Co prawda niektórzy Magowie Ognia i Wody wiedzą o tym, ale nikomu o tym nie mówią, bo chcą by lud czcił głównie Innosa i Adanosa. My, Magowie Powietrza byliśmy kiedyś Magami Ognia lub Wody, lecz zaczęliśmy czcić Valnora. Załóż tą zbroję i miecz. – Rzekł Gernon, dając Doranowi pancerz i oręż. - Możesz iść w dalsze zakamarki świątyni. Dostaniesz lepszy pancerz i miecz, gdy wykonasz dwa zadania, lecz najpierw idź porozmawiać z Renghenem, najwyższym Arcymagiem Powietrza.
- Gdzie on jest, Gernonie?
- Porozmawiaj z dowolnym Inkwizytorem w dalszej części świątyni – zaprowadzi cię do niego. – Doran posłuchał rady Arcymaga Powietrza i zapytał się Destarda :
- Mógłbyś mnie zaprowadzić do Renghena?
- Oczywiście. Idź za mną. – powiedział Inkwizytor i zaczął iść w kierunku korytarza, którym nie chodził jeszcze Doran. Gdy przeszli przez drzwi, Doran ujrzał coś, czego się w żadnym wypadku nie spodziewał. Zobaczył z trzydzieści domów, mnóstwo Inkwizytorów i Magów Powietrza. Zadziwiły go schody, które prowadziły na szczyt świątyni. Na szczycie była wieża, a na niej z pięciu Inkwizytorów w ciężkich zbrojach i potężnych mieczach, z wyrzeźbionymi na rękojeści i ostrzu błyskawicami. Nie mieli łuków ani kusz, a wypatrywać wroga może jeden człowiek. Zapytał się Destarda :
- Po co jest ich tylu na szczycie świątyni? Wystarczy jeden wypatrujący wroga...
- Oni nie wypatrują wrogich oddziałów, oni strzelają błyskawicami...
- Jak? Przecież nie są Magami Powietrza...
- Wytłumaczę ci... Z drugiej strony świątyni nie da się ich dostrzec, a w ich mieczach jest zawarta potężna moc gromu, która się nigdy nie kończy. Za pomocą many można uwolnić błyskawice z takiego miecza...
- Jak mogę zdobyć taki miecz i ciężką zbroję?
- Takie pancerze i miecze dostają wyłącznie najlepsi Inkwizytorzy. Trochę gorsi dostają miecze wichru...
- Miecze wichru?
- Tak. One za pomocą many mogą uwolnić potężny wicher. Gdy na przykład walczysz w pobliżu lawy, możesz wichrem zrzucić przeciwnika... A gdy nie ma takiego otoczenia to nie zada obrażeń, lecz przez chwilę wróg nie będzie mógł atakować...By zdobyć taki miecz i średni pancerz, musisz wykonać kilka zadań Magów Powietrza...
- Rozumiem. Chodźmy do Renghena... – powiedział Doran. Destard szedł w kierunku największego, kamiennego domostwa.
- Hej nowy! Chodź do mnie! – Doran usłyszał dziwny głos, dobiegający zza chaty. Nowy Inkwizytor powiedział do Destarda.
- Poczekaj chwilę. Chyba ktoś mnie wołał.
- Dobrze. – wybełkotał Destard – Idź, ale wróć szybko... – Doran poszedł w kierunku dziwnego głosu i zobaczył wysokiego, szczupłego Inkwizytora w ciężkiej zbroi, posiadającego miecz błyskawic.
- Witaj nowy. Jestem Jacuez. A ty jak masz na imię? – powiedział.
- Doran. Po co mnie wołałeś? – zapytał się nowy Inkwizytor.
- Mam do ciebie sprawę, lecz najpierw idź do Renghena i wtedy wróć do mnie. Dobrze?
- Dobra. – powiedział Doran i wrócił do Destarda. Gdy on go zobaczył, zapytał się :
- Kto to był?
- Jacuez. – odpowiedział Doran.
- Jeden z najlepszych Inkwizytorów! Czego od ciebie chciał?
- On chce, bym poszedł do niego po rozmowie z Renghenem.
- Aha. Chodź za mną. – powiedział Destard i zaczął iść do najwyższego domostwa. Gdy byli blisko drzwi, Doran ujrzał trzy posągi tej samej postaci, prawdopodobnie boga Valnora. Okazało się, że drzwi są zamknięte, a nie ma miejsca na klucz. Doran zapytał się Destarda :
- Jak się dostaniemy do domu Renghena?
- Normalnie – powiedział Destard i wcisnął przycisk na korpusie środkowego posągu. Otworzyły się drzwi do domu Renghena.
- Dalej pójdziesz już sam. – powiedział Destard.
- Dzięki. – rzekł Doran i wszedł do domu. Zobaczył dwóch Arcymagów Powietrza, prowadzących rozmowę.
- ...Ta świątynia musi być bezpieczniejsza od ataku wroga. Pięciu najlepszych Inkwizytorów na wieży to za mało, a wewnątrz świątyni jest ich tylko trzech i Arcymag Powietrza. Proponuję zbudować kraty przy wejściu oraz kołowrót, któryby je podnosił i opuszczał, w razie potrzeby. – powiedział niższy, szczuplejszy Arcymag Powietrza.
- Dobry pomysł, Fendrenie. – powiedział drugi Arcymag. – Zaraz, ktoś tu jest...
- Ja... – powiedział Doran.
- Fendrenie, idź do swojego domostwa. W jakim celu tu przybyłeś, synu?
- Gernon kazał mi się stawić u ciebie...
- Jak masz na imię?
- Doran.
- Jesteś nowy, bo tego imienia nie słyszałem nigdy. Wytłumaczę ci zadania Inkwizytorów. Te zadania to strzeżenie naszego Obozu, walka z Orkami i z pomiotem Beliara oraz zachęcanie silniejszych ludzi do dołączenia do nas.
- Rozumiem, mistrzu Renghenie. Masz dla mnie jakieś zadanie?
Drugi rozdział nastąpi.