Opowiadanie Na Podstawie Starcrafta

Gregori

Member
Dołączył
22.1.2005
Posty
385
Rozdział I
Grupa szesnastu marines słuchała odprawy. Z głośnika zawieszonego na ich Centrum Dowodzenia dobywał się zniekształcony głos kapitana:
-Słuchajcie mnie marines, bo nie będę powtarzał!!! Macie zapewnić spokój naszym SCV, podczas gdy one będą budować kolonię na tej parszywej planecie! Nasz wywiad doniósł, że widziano w okolicy grupy kosmitów, tak więc bądźcie czujni! Czy wszystko jasne?!?!?
-TAK SIR!!!- wrzasnęli jednym głosem.
-To dobrze, a teraz do roboty!!!
Oficerowie szybko podzielili oddział na dwie ośmioosobowe grupy.Jedna z nich została, aby bronić SCV, gdyby kosmici zaatakowali, a druga udała się, aby zaskoczyć kosmitów i samemu zaatakować. Powoli szli przez wybetonowane ulice, które pozostały tu po poprzedniej kolonii, która została zmieciona z powierzchni planety przez obce siły. Z resztek oprogramowania co i rusz wylatywały iskry, marines musieli także uważać na stalowe pręty o niewiadomym przeznaczeniu wystające z ziemi. Nagle, tuż przed sobą usłyszeli odgłosy przypominające chrobotanie. Trzymając karabiny w pogotowiu, wychynęli zza kupy gruzów i ich oczom ukazała się iście makabryczna scena.
Na środku rozległego pola wolnego od resztek po kolonii stało pięć potworów, małych, zgarbionych, z ostrymi pazurami. Wszystkie tłoczyły się przy ciele martwego marines, który zaginął tydzień po przylocie na planetkę. Co chwila w powietrze wylatywał jakiś nieapetyczny kawałek organów wewnętrznych, których paskudy najwyraźniej nie lubiły. Marines zauważyli też, że jeden z potworów wyszarpuje największe kawały mięsa, jak również jest większy od innych. To na pewno był przywódca.
Oficer dał znak ręką do swych podwładnych, aby kilku z nich odeszło trochę w bok. Po chwili ponownie dał znak ręką, tyle że teraz mieli otworzyć ogień do potworów.
Marines poczęli strzelać w kierunku potworów, które od razu po pierwszych strzałach popędziły w ich stronę. Trzy z nich nie dobiegły, przedziurawione kulami żołnierzy. Dwa pozostałe,w tym i przywódca, rzuciły się na nich. Jedynie przywódcy udało się zabić jednego z marines, drugi potwór został momentalnie rozstrzelany. Po chwili przywódca również padł martwy na beton.
Zaraz po walce żołnierze zaczęli przyglądać się paskudom, które przed chwilą ubili. Po krótkich oględzinach, w których jedyną rzeczą, jakiej się dowiedzieli było to, że ciał nie da się zidentyfikować po ostrzale, oficer podszedł do trupa marines. Przez chwilę stał nad nim, po czym zdjął swój płaszcz i nakrył nim ciało. Następnie cały oddział począł wycofywać się w stronę bazy.
Po drodze minęli dwa podobne oddziały potworów, tyle że bez przywódcy. Rozprawili się z nimi bez większych problemów jeśli nie liczyć tego, że jeden z żołnierzy został ranny w ramię a drugiego ścierwojady (jak wyraził się o nich oficer) po prostu ubiły. Oddział uszczuplony o dwóch żołnierzy i spowolniony przez rannego w końcu dowlókł się do bazy. Marines zauważyli, że drugi oddział marines też poniósł straty, aczkolwiek oni mieli trzech zabitych i dwóch rannych. Na szczęście dla marines SCV skończyły pracę, przy której mieli je ochraniać, więc spodziewali się, że statek ze zmianą szybko nadleci.
I owszem, nadleciał, ale wcale nie szybko i nie na czas.
Zanim statek doleciał do bazy marines musieli odeprzeć ostatni desperacki atak potworów, który wybił do nogi cały pierwszy oddział za wyjątkiem jednego żołnierza.
Gdy w końcu statek dowlókł się do bazy, a nowi marines zeszli z pokładu, poprzednie oddziały dziękowały Bogu za to, że nareszcie lecą do domu.
Jednakże jeden z marines nie przyłączył się do ogólnej radości z odlecenia z planety. Ten sam żołnierz, który jako jedyny przeżył z pierwszego oddziału.
Żołnierz ten nazywał się Jim Raynor.

Proszę o opinie co do opowiadanie, i czy pisać ciąg dalszy(kampania StarCrafta jest rozległa, więc jeszcze dłuugo mógłbym pisać ciąg dalszy
biggrin.gif
)
 

szczurek

Menda serowa
Weteran
Dołączył
26.10.2004
Posty
4565
Szczerze przeczytałem to tylko dlatego że fabuła wiąże sie ze Star Craftem. Jestem weteranem tej gry ( 8 lat, aż sie łezka w oku kręci ;] ) i mam nadzieje na coś ciekawszego niz tylko pisanie oni strzelili i ich zabili. A ci poszli tam i jeden z nich zginął. Pomysł na opowiadanie jest moim zdaniem dobry, aczkolwiek trzeba nad nim popracować.

Ps: Mam nadzieje że Protosi również sie pojawią a jednostki nie ograniczą sie do corpusu Marines
biggrin.gif
 

GORN15

Member
Dołączył
13.10.2005
Posty
153
Eee nawet fajne tylko, że wszystko ograniczało sie do zabicia i już koniec mogłeś opisać walke tego pierwszego oddziału co jeden został przy życiu troszke za krótkie pisz C.D ale napisz więcej jak na razie moja ocena to 6.6/10 mam nadzieję, że się poprawi
smile.gif
 
Do góry Bottom