Lowca Cieni Cz. I " Poczatek "

MadMack

Forumowy lol
Dołączył
5.5.2005
Posty
355
Lowca Cieni cz. I " Poczatek "


Cieply, wiosenny dzien. Chlopi pracuja w polu, a droga przejezdza pieknie zdobiony krolewski powoz. Przyglada sie mu mlody chlopak imieniem Ervin.
Pochodzi on z rodziny, ktora jest uwazana za najgorsza w miescie. Nie ma matki, a ojciec jest pijakiem, ktory wszystkie pieniadze wydaje na wino i kobiety, a wiec Ervin zeby zyc musial sam zdobywac pieniadze, a zeby je zdobyc wykonywal najgorsze pracy, ktorych nikt inny nie chcial sie podjac.
Teraz akurat szedl na farme starego Wiilmoear'a (Wilmora), zeby posprzatac w jego brudnej, smierdzacej stodole. Ervin byl silnym mlodziencem. Mial
krotkie blond wlosy, skora jego byla poniszczona przez ciezka prace. Ojciec traktowal go jak niewolnika. Bil go i ponizal. Dlatego Ervin nigdy nie lubil wracac do domu. Cieszyl sie faktem, ze jutro konczy osiemnascie lat i bedzie mogl opuscic ojca. Wczesnym rankiem wstal i wlozyl na siebie swoje najlepsze ubranie, ktore bylo na niego troche za male. Wyruszyl do starych ruin, po to aby poddano go probie. Otoz w miescie panowala tradycja iz kazdy chlopak konczacy osiemnascie lat ma udac sie do starych ruin i sprobowac wyciagnac potezny miecz wbity w kamien. Legenda glosi, ze ten miecz byl wlasnoscia
pol-boga, pol-czlowieka, ktory to pokonal 3 mityczne wilki powolane do zycia przez samego Beliara, a z kamienia mogl go wyciagnac tylko ten, ktory mial serce czyste jak lza. Na miejscu bylo pelno ludzi, poniewaz dzisiaj obchodzilo osiemnaste urodziny czterech innych chlopcow, a wsrod nich byl syn krola.
Krol tydzien temu zapewnil, ze tylko jego syn jest zdolny do wyciagniecia miecza z kamienia. Ervin wyszedl na podest, gdzie juz znajdowali sie inni solenizanci i potezny mag ognia Sarean. Nikt go nawet nie zauwazyl, bo kazdy wpatrywal sie w ksiecia w zdobionej zlotem i diamentami szacie. Sarean jak zawsze opowiedzial legende o mieczu, po czym wyczytal imie pierwszego kandydata. Byl nim Alatos syn miejscowego kowala obdarzony niespotykana sila. Podszedl do kamienia, chwycil rekojesc i zaczal ciagnac z calej swojej sily, lecz miecz nawet niedrgnal. Drugi byl Marun, lecz jemu tez nie udalo sie wyciagnac miecza. Takze Syrionowi to sie nie udalo. Ervinowi serce zaczelo mocniej bic, bo zostal juz tylko on i Fandoras, syn krola. Sarean wywolal Fandorasa i powiedzial, ze teraz jego kolej. Ludzie zamilkli i w pelnym skupieniu przygladali sie temu co sie mialo stac. Krol byl pewny, ze to jego syn jest wybrancem. Fandoras z usmiechem chwycil miecz i zaczal ciagnac, lecz nic sie nie stalo. Krol wsciekly krzyczal, ze to niemozliwe. Rozkazal przyprowadzic najsilniejszych kopaczy i rozlupic kamien po to, zeby jego syn mogl zawladnac potega miecza. Kopacze przybyli w mgnieniu oka i zaczeli zblizac sie do kamienia. Sarean zastapil im droge zabraniajac im zblizac. Lecz krol ze wsciekloscia rozkazal pojmac Sareana, lecz ten wyszeptal zaklecie i straznici z kopaczami zamienili sie w kamien. Sarean spojrzal na Ervina i powiedzial: "Teraz twoja kolej". Ervin ze strachem podeszedl do miecza. Ludzie
i krol zaczeli sie przerazliwie smiac, bo skoro ksiaze nie mogl wyciagnac miecza to jak mial to zrobic nedzny wiesniak. Ale Ervin nie sluchal tlumu tylko chwycil miecz. Poczul, ze przeszywaja go dreszcze. Ludzie smiali sie coraz glosniej. Ervin zrezgnowany pociagnal za rekojesc i ku jego i ludu zdumieniu miecz poprostu wysunal sie z tego blyszczacego glazu, ktory juz nie blyszczal tak jak dawniej. Ludzie z niedowiezaniem patrzyli na Ervina stojacego z uniesionym mieczem. Ow miecz wygladal dziwnie. Mial wyryte ogniste znaki na ostrzu, ktore lsnily od slonca. Potezny glaz, ktory mial przed chwila w swoim wnetrzu ten piekny miecz pekl na dwie czesci. Sarean podszedl do Ervina i powiedzial tylko trzy slowa: "Ty jestes wybrancem". W tym momencie
rozlegl sie potezny grzmot i swietlisty piorun uderzyl w koniec miecza. Ervin czul, ze przez jego cialo przeplywa potezna moc, ktora jest zdolna tworzyc, ale takze niszczyc. Ziemia zaczela sie trzasc. Ervin byl przestraszony. Nie wiedzial co robic. Poczul, ze traci grunt pod nogami. Ziemia rozstapila sie i pochlonela Ervina. Ludzie w poplochu uciekali do domow, a krol wraz ze swoim synem wsiadl do powozu. Ervin gdzies spadl, ale nie wiedzial gdzie bo stracil przytomnosc. Gdy sie ocknal zobaczyl, ze jest w jakiejs dawnej komnacie, lecz nie widzial dokladnie co sie w niej znajduje bo bylo bardzo ciemno. Gdy zrobil kilka krokow w przod ujrzal ognika wylaniajacego sie z ciemnoci. Ognik ten zblizyl sie do niego i jak gdyby nigdy nic rozprysl sie zapalajac liczne pochodnie znajdujace sie w tym dziwnym miejscu. Ervin ujzal przed soba tron na ktorym byl szkielet ubrany w dziwna zbroje wykonana z materialu nieznanego Ervinowi. Na scianie wisial takze luk zdobiony jakby luskami smoka. Ervin zabral zbroje i luk. Teraz martwil sie tym, ze nie moze znalezc wyjscia. Po kilku godzinach poszukiwan Ervin wkoncu znalazl wyjscie na swieze powietrze. Zaciekawiony zaczal ogladac luk. Dla zabawy udawal, ze ma strzaly i strzela. Po trzecim razie w jego dloni pojawila ognista strzala. Przestraszony upuscil luk, ale strzala zostala jednak wystrzelona. Na nieszczescie trafila starego Geomyra. Ervin zostal pojmany i skazany na wygnanie. Od tej pory nikt go tutaj nie widzial.


Lowca Cieni cz. II " Atak "



Akcja rozgrywa sie 3 lata po wydarzeniach z czesci pierwszej.

Ciemny, mroczny las na terenach orkow. Przez gaszcz przedziera sie zakapturzona postac. Przystaje na chwile zeby odpoczac. Uklada kilka patykow na ziemi i rzuca na nie kule ognia. Wyjmuje z plecaka surowe mieso i zaczyna je smazyc. W ciemnosci slychac krzyk. Postac wstaje i biegnie wybadac sprawe. Niedaleko na polanie rozgrywa sie walka pomiedzy straznikami, a orkami. Straznicy sa na przegranej pozycji.
Lecz zakapturzony czlowiek wyciaga swoj luk. W jego rece rozpala sie strzala ognia, ktora rozswietla mrok. Postac wypuszcza strzale, ktora trafia w samo serce orka, zamieniajac go w zywa pochodnie. Postac
zrzucila z siebie plaszcz i wyciagnela potezny lsniacy miecz, po czym rzucila sie na orkow. Orkowie nie mieli rzadnych szans. Po chwili ich martwe truchla lezaly na ziemi. " Dziekuje ci " - odezwal sie jeden z ocalalych straznikow: " Nie wiem kim jestes, ani co tu robisz, ale to czego dokonales bylo niesamowite. Nigdy nie widzialem, zeby ktos radzil sobie z orkami tak jak ty. Jestem Nigosh. Jak cie zwa?? ".
Pogromca orkow odpowiedzial: " Jestem Ervin ". " Co cie tu sprowadza?? " - zapytal Nigosh. Ervin nie mogl sie przyznac, ze jest wygnancem, wiec odpowiedzial: " Mam kilka spraw do zalatwienia.".
" Chodzmy do miasta to ci sie jakos odwdziecze. " - zaproponowal Nigosh. Wybawca odparl: " Przykro mi, ale nie moge ". " Alez mozesz. Chodz za mna ". " Chyba musze " - zamruczal pod nosem Ervin.
Po chwili wedrowki wszyscy staneli przed olbrzymia brama miasta. " Otworzyc brame" - krzyknal Nigosh. " Podaj haslo " - odezwal sie glos ze srodka. " Haslo brzmi: Alandrium " - odparl nowy towarzysz Ervina.
" Dobrze. Mozesz wejsc " - Powiedzial straznik bramy i wrota otwarly sie. W miescie bylo cicho. Wszyscy spali, tylko kilku straznikow z pochodniami patrolowalo ulice. Nigosh wprowadzil Ervina do karczmy wykrzykujac: " TEN CZLOWIEK URATOWAL MI ZYCIE. DAC MU NAJLEPSZE PIWO I CZEGO TYLKO ZARZADA. WSZYSTKO NA MOJ KOSZT ". Ludzie zaczeli sie gapic na tego z pozoru bezbronnego mlodzienca.
" A w jakich to byles znowu tarapatach Nigosh?? Co?? Pewie owca cie napadla i chciala cie zjesc, a moze chrzaszcz chcial cie rozerwac na strzepy?? Co?? " - odezwal sie jeden z pijanych. Na sali wszyscy wybuchli smiechem. " Zamknij sie Pedro!! Ten oto mlodzieniec imieniem Ervin na moich oczach pokonal grupe orkow " - odpowiedzial zagniewany Nigosh. " Lrzesz jak pies. Nawet Beltram nie pokonalby grupy orkow, a co dopiero ten chuderlak ". " Beltram przy tym chuderlaku jest niczym " - odparowal Nigosh. " Jeszcze sie przekonamy " - opowiedzial mezczyzna i wyszedl. " Kim jest ten Beltram?? " - zapytal Ervin. Nigosh mu odpowiedzial: " Beltram to najsilniejszy z tutejszych straznikow. Cieniostwory zjada na sniadanie ". Ervin usmiechnal sie i poszedl do pokoju zeby sie przespac. Wczesnym rankiem do pokoju wszedl zaniepokojony Nigosh mowiac: " Pamietasz tego mezczyzne?? Nazywa sie Hiro. On to powiedzial Beltramowi o tobie i teraz Beltram chce sie z toba zmierzyc dzisiaj wieczorem na arenie ". " Skoro chce sie ze mna zmierzyc to nie ma sprawy. Gdzie jest ta arena?? " - odpowiedzial Ervin. Wieczorem tlum zgromadzil sie wokol areny na ktorej Beltram pokazywal jaki to on jest silny. Nigosh przyprowadzil Ervina. " To ty jestes Ervin ten mocarz od siedmiu bolesci?? " - odezwal sie poteznym glosem Beltram. " Tak to ja ty parszywa gnido " - odpowiedzial Ervin. Beltram juz wyraznie wsciekly: " Juz nie zyjesz. Zgniote cie jak robaka ". " No to na co czekasz?? " - odparowal Ervin i dobyl swojego poteznego miecza. Beltram uczynil to samo i rzucil sie na Ervina. Walka rozpoczela sie na dobre. Beltram byl znacznie silniejszy od swojego oponenta. Ervin wiedzial, ze nie ma szans, wiec resztkami sil uderzyl od gory. Beltram byl na to gotowy i zablokowal. Lecz starozytny miecz Ervina przecial ostrze Beltrama na dwie czesci. Beltram nie mogl zrozumiec co sie stalo. Ervin korzystajac z sytuacji przylozyl ostrze do gardla Beltrama wypowiadajac dwa slowa: " Walka skonczona ". Lecz nagle straznik stojacy na szczycie wysokiej wiezy krzyknal: " Orkowie!!! Nadchodza!!! ". W tym momencie zostal ugodzony strzala. Spadl z wiezy roztrzaskujac sie o ziemie. Ludzie w panice chowali sie w domach. Straznicy wbiegali na mury. Nad miasto raz po raz nadlatwal grad strzal wystrzelonych przez orkow. Ervin wybiegl na mury.
Stojacy obok niego Hiro powiedzial: " Zobaczymy czy naprawde tak dobrze walczysz z orkami. ". Lecz Ervin nie sluchal go. Z lasu wylanialo sie coraz wiecej orkow. Ludzie jeden po drugim gineli od strzal. Ervin dobyl swojego magicznego luku i wypusczajac ogniste strzaly eliminowal orkow. Lecz ich bylo coraz wiecej. Nagle z lasu wyjechal potezny, drewniany taran. Caly czas bylo slychac krzyki umierajacych. Orkowie zaczeli dostawiac drabiny do morow. Na poczatku udawalo sie ich zwalac, ale pozniej bylo ich juz tak duzo, ze bez problemu dostawali sie na mury. Ervin wraz z Nigoshem i Beltramem, ktory tym razem mial olbrzymi topor, eliminowali kolejnych orkow. Taran dojechal do bramy i trzema uderzeniami roztrzaskal ja na drobne kawaleczki. " Musimy uciekac " - krzyknal ktorys ze straznikow. " Do tunelu " - odezwal sie drugi. Wszyscy biegli do tunelu wiodacego za mury miasta. Nad miasto zaczely nadlatywac kamienie wystrzeliwane przez katapulty. Jedna z nich trafila w mury domu znajdujacego sie nad wejsciem do tunelu. Akurat wchodzil do niego Ervin gdy kawalki sciany zaczely spadac w dol. Nigosh ujrzwszy to wepchnal Ervina do tunelu, lecz sam zostal przygnieciony przez ciezkie kamienie. Ervin probowal go ratowac lecz on wypowiedzial tylko jedno zdanie: " Uratowales moje zycie. Teraz ja uratowalem twoje. ". Tak oto Nigosh zakonczyl swoje zycie. Ervin podazyl tunelem. Po wyjsciu z niego zauwazyl ciala tych ktorzy wchodzili do tunelu przed nim. Byl w pulapce. Przy wyjsciu z tunelu czekal oddzial orkow, gotowy rozszarpac kazdego. Ervin chwycil swoj miecz, ktory zaczal wytwarzac dziwna, niebieka poswiate. Orkowie przestraszeni cofneli sie troche. Lecz jeden z nich zaatakowal Ervina, ktory w mgnieniu oka wykonal ciecie. Miecz przecial pancerz orka i gdy tulko dotchnal jego skory zamienil go w proch. Teraz Ervin wiedzial co znaczy niebieska poswiata. Podjal sie ciezkiej walki. Ork zranil go w ramie, lecz Ervin tak latwo sie nie poddal. Zabil prawie wszyskich orkow. Odwrocil sie i ujrzal orka z podniesionym toprem gotowym do zamachu. Nagle ork zawyl, a z jego brzucha wystawalo ostrze miecza.
Ork upadl, a za nim ukazal sie Hiro mowiacy: " Jednak umiesz sobie radzic z orkami mlodziencze ". I w tej chwili glowa jego spadla z karku. Przed Ervinem stal potezny ork wymalowany w dziwne znaki. Ork ten mial zamiar zabic Ervina, lecz zauwazyl jego miecz i po prostu uciekl. Ervin wyruszyl w dalsza droge, zastanawiajac sie czego ork tak naprawde sie przestraszyl.

Lowca Cieni cz. III " Mityczne wilki "

Akcja toczy sie miesiac po wydarzeniach z czesci drugiej.

" Dlaczego ten ork uciekal. Wciaz nie moge tego zrozumiec ". " Nic panu nie jest?? " - zapytal wlasciciel karczmy. " Nie nic. Jeszcze jedno piwo prosze " - odpowiedzial Ervin. " Juz sie robi " - odparl karczmarz.
Nagle do karczmy wbiegl miejscowy chlopak na posylki wykrzykujac: " Potwory....Wilki.....O-o-ogien i Lo-lo-lod i Ciemnosc!!! ". Siedzacy przy stoliku najemnik wstal i uspokoil chlopca: " Co sie stalo Zytharze?? ". " Potwory " - odparl chlopak. " Jakie potwory?? Gdzie?? " - spytal sie najemnik. Ervin przysluchiwal sie tej rozmowie bardzo uwaznie. " W lesie. " - powiedzial Zythar. " Co to za potwory?? " - powtorzyl pytanie najemnik. " Nie wiem. Poszedlem do lasu po grzyby dla kucharza Unwara. Gdy je zbieralem stanely przedemna te potwory. " - opowiedzial chlopak. " Jak wygladaly te potwory i ile ich bylo?? " - wtracil Ervin. Zythar drzacym glosem odpowiedzial na pytanie: " Potwory byly trzy. Pierwszy wygladal jak przerosniety wilk. Byl caly niebieski z dluga grzywa. Tam gdzie stanal ziemia zamieniala sie w lod. Drugi wygladal jak cieniostwor, tylko byl znacznie wiekszy. Jego siersc plonela. " Ktos z sluchaczy zapytal: " A ten trzeci?? ". " Trzeciego nie widzialem. Oslaniala go dziwna czarna chmura ". " Pewnie ci sie przewidzialo " - najemnik powiedzial kpiacym glosem. " Wcale mu sie nie przewidzialo " - powiedziala postac siedzaca w najciemniejszym miejscu sali: " Czas nadszedl ". Postac wylonila sie z mroku. Byl to stary medrzec, a zarazem arcymag powietrza Myzrael ( Tak, tak arcymag powietrza. Magowie ognia i wody jakos mi tu nie pasowali. ). Arcymag spojrzal na Ervina i wyszeptal pod nosem: " To niemozliwe ". Podszedl do niego, chwycil za ramie i zaprowadzil do pokoju na gorze. " Skad masz ten miecz ?? " - zaczal wypytywac sie starzec. " Eeee....znalazlem " - odparl Ervin. " Lrzesz!!! " - w reku maga pojawil sie piorun kulisty. " No dobra spokojne. Wyciagnalem go z jakiegos kamienia " - opowiedzial przestraszony piorunem Ervin. " To nie moze byc prawda " - wymruczal Myzrael: " Ten miecz byl...nie wiem jak to powiedziec zebys zrozumial...o, ten miecz byl tak jakby klodka do legowiska pradawnego demona, a kiedy go wyciagnales z tego kamienia to legowisko zostalo otwarte ". " mozesz powiedziec mi cos wiecej o tym mieczu?? " - zapytal zdziwiony chlopak. " Ten miecz nalezal do pol-boga pol-czlowieka. On pokonal trzy mityczne wilki, a ich stworzyciela Ivotara zamknal w jego legowisku. Ivotar jest tym demonem o ktorym ci mowilem ". " A te mityczne wilki to te bestie o ktorych mowil Zythar?? ". " Zgadza sie. Jest jeszcze cos: tylko tym mieczem mozna pokonac mityczne wilki i Ivotara. To zadanie jest przeznaczone dla ciebie bo ty jestes wlascicielem tego poteznego oreza ". Rano Ervin spakowal swoje rzeczy i wyruszyl w droge. Dowiedzial sie od Myzraela, ze mityczne wilki to: Icidar - wilk lodu, Frador - wilk ognia i wilk cienia - ktorego nikt nie widzial. ( Nie czepiajcie sie imion i nazw. Wymyslam na poczekaniu. ).
Ervin podrozujac po lesie trafil na duze stado scierwojadow skladajace sie z 20 osobnikow. Wyciagnal swoj luk, stworzyl ognista strzale i wycelowal. Lecz przed jego lukiem stanal mysliwy: " Nie strzelaj. Patrz ".
Mysliwy wskazal na scierwojady. Piec z nich zamienilo sie w ludzi i zaatakowalo reszte. Mysliwy wyjasnil, ze to jest ich metoda polowania. Uzywaja zwojow do zmiany, wchodza do stada, odmieniaja sie i atakuja.
Po krotkiej konwersacji Ervin wyruszyl w dalsza droge. Po kilku godzinach drogi postanowil odpoczac. " Gdzie ja jestem?? Co sie dzieje?? Potepiony?? NIEEEEE!!!! " - Ervin obudzil sie z krzykiem: " Uff! To byl tylko
sen ". Ervin wstal i poszedl przed siebie. Po kilku krokach zaczal odczuwac chlod. Szedl dalej. Pod jego stopami zaczal ukazywac sie lud, a tu i owdzie stali ludzie zamienieni w sople lodu. Po terenie chodzily lodowe golemy, ktorych Ervin wolal unikac. Po kilkudziesieciu minutach drogi stanal przed wielkimi lodowymi wrotami, ktorych pilnowaly dwa golemy. Ervin wyciagnal swoj miecz, ale golemy gdy tylko zobaczyly ten wspanialy orez po prostu rozpadly sie. Ervin ucieszyl sie, ze ominela go walka z tymi stworami. Zalozyl swoj miecz spowrotem na plecy. Wkroczyl do legowiska lodowej bestii, ale jej tam nie zastal. Przeszukal calo jaskinie. Chcial wyjsc, ale w miejscu wrot byla sciana lodu grubosci 30m. Nagle Ervin poczul zimny oddech na karku. Obrucil sie i patrzyl prosto w olbrzymie zeby bestii. Dobyl swojego miecza, ale bestia byla szybsza. Zamienila go w bryle lodu. Potwor zblizyl sie aby roztrzaskac Ervina na kawaleczki. Nagle bryla zaczela sie swiecic. Lud pekl, a ze srodka wyszedl Ervin z mieczem, ktory stal sie jezykiem ognia. Bestia byla zdezorientowana. Ervin wykorzystal to wbijajac potworowi gorace ostrze w gardlo. Bestia zawyla po czym rozprysla sie jak ognik w miejscu, w ktorym Ervin znalazl luk i zbroje. Wszystko co bylo zamienione w lod przez Icidar wrocilo do swojej normalnej postaci. Ervin zmeczony walka odpoczal chwile w pobliskiej jaskini. Po porzadnym wypoczynku ruszyl w dalsza droge. Pokonal juz jednego mitycznego wilka. Zostaly jeszcze dwa. Dojscie do spalonej ziemi zajelo mu 2 dni. W samym centrum tych ziem znajdowal sie wulkan. Ervin wkoncu dotarl do zbocza wulkanu. Na samym szczycie stal Frador. Ervin nie musial sie do niego wspinac, bo potwor trzema susami znalazl sie tuz kolo niego. Walka byla ciezka. Potwor stworzyl portal do ktorego wskoczyl i pojawil sie zaraz za Ervinem. Ten odskoczyl na bok unikajac kuli ognia. Bestia znow stworzyla portal, lecz Ervin tylko na to czekal. Po trzech sekundach wykonal obrot i ciece. Akurat w tym momencie pojawila sie tam bestia. Miecz bez problemu pozbawil potwora glowy. Po tej walce z Fradora zostal tylko popiol. Ervin przeszedl kilka krokow. Zapadla ciemnosc, a z niej wylonila sie sylwetka ostatniego wilka. Byl wiekszy od innych. Jego oczy byly jak czarne perly. Ervin zaatakowal potwora. Rozcial go na pol, ale zrozumial, ze cos jest nie tak. To co przed chwila rozcial bylo tylko dymnym zludzeniem. Z mroku wybiegla prawdziwa bestia. Po dlugiej i zacieklej walce Ervin stal nad martwym cialem zwierzecia. Wykonal zadanie, ale wiedzial, ze jest jeszcze demon. Ervin wrocil do Myzraela. Mag poblogoslawil Ervina i wyslal go do walki z Ivotarem. Wiedzial, ze to bedzie ostatnia walka demona, ale takze Ervina.





CDN.

PS: Sorry, ze nie pisze polskich znakow ale aktualnie jestem za granica i mam Windows w wersji angielskiej, ale chyba sie odczytacie.
PS2: Sorry za wszystkie bledy w tekscie.

Autor: MadMack
Data powstania:
cz. I - 3.06.2005
cz. II - 4.06.2005
cz. III - 5.06.2005
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
No opowiadanie całokiem całkiem, na początku nawet dobre, ale koniec zupełnie zepsułeś, mam nadzieję, zę będzie ciąg dalszy, ale nic na to nie wskazuję.
Moja nota to 7/10.
 

Lord Bezimienny

Weteran
Weteran
Dołączył
30.1.2005
Posty
1092
Prawda, początek bardzo fajny (nawiązanie do Excalibura), nawet łądnie prowadziłeś całą historię i gdy Ervin zleciał na dół to myślałem, że historia dopiero się rozkręci, a ty za chwilę go uśmierciłeś ??? No bez przesady jak każdy pisarz by tak robił to byśmy mieli Władce Pierścienie na 10 str itp. Ja daje ci za to opowiadanie 4 (to jest czwórka jak w szkole, czyli dobry
biggrin.gif
)
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Opowiadanie całkiem, całkiem.
Końcówka trocha zwalona, ale jest ok.
Ervin nie zginął został tylko wygnany, tak piszę.
Więc czekamy na dalszy ciąg.
Nota 7/10

NaRka
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
No wiec tak opowiadanie wydał mi się fajne początek rewelka fajne wprowadzenie i całkiem spoko prowadzona akcja. Ale potem coś popsółes no i akcja sie zawaliła. nastepny raz staraj bardzie rozwinac opowiadanie i nie zabijaj bohatera tak szybko! Ale tak to spox ocena 6,5/10
 
Do góry Bottom