HISTORIA ASUBA UKARY
Nazywam się Asub Ukara i za życia byłem Paladynem. Zginąłem na wyspie Khorinis razem z pięcioma innymi świetnymi wojownikami w 212 roku. To było dawno temu. Opowiem wam moją historię. Mieszkałem z rodzicami, bratem i siostrą w wiosce Waldfried położonej na niedaleko na północ od stolicy - Vengardu. Ojciec był Paladynem. Mistrz Miecza Dietmar Ukara. Zawsze chciałem być taki jak on, a on chciał abym poszedł w jego ślady. Iniel -moj brat - bardziej skłaniał się ku magii. Moja siostra - Amelia chciała założyć rodzinę i być dobrą matką. Gdy miałem 16 lat zostałem wysłany do Vengardu na szkolenie na rycerza. Nauczyciele byli zdumieni moimi umiejętnościami w walce mieczem. Lord Inubis przyjął mnie na giermka. Pokazywał mi coraz to nowe sztuczki, nauczył mnie wielu rzeczy. Pewnego razu poprosił mnie o przysługę:
-- Asubie ! Jesteś już doskonałym wojownikiem i dobrym przyjacielem. Zawsze mogłem na Ciebie liczyć. Mam nadzieję że i teraz mi w czymś pomożesz.
-- Nie zawaham się oddać życia jeśli zaistnieje taka potrzeba.
-- Cieszę się że tak do tego podchodzisz. Jesteś już długo moim giermkiem. Jeśli pomożesz mi w wykonaniu pewnej misji, poinformuję króla, że świetnie się spisałeś i zasługujesz na noszenie zbroi naszego pana Innosa.
-- Nie spodziewałem się tego panie !
-- Wiem. Może przejdę do rzeczy. Muszę wyruszyć na wschód. Znajduje się tam pewna wioska w pobliżu której jest krypta. Twój ojciec przysłał mi list z prośbą abym się tam z Tobą udał i zabił nekromantę przyzywającego nieumarłe sługi. Sługi te zabiły wielu ludzi, którzy przybyli do krypty aby pomodlić się za zmarłych. Powiedział abym pozwolił Ci pomóc mi.
-- Mój ojciec jeszcze coś mówił?
-- Nic o czym powinieneś wiedzieć. Wyruszamy jutro o świcie. Przygotuj się odpowiednio.
Ucieszyłem się na wieść, że są jakieś oznaki życia ze strony rodziny.Zbyt długo nie otrzymywałem od nich wiadmości. Na polecenie Inubisa odpowiednio się przygotowałem i wyruszyłem na spotkanie z nim. Przez cały czas jednak zastanawiałem się dlaczego ojciec nie przysłał żadnej wiadomości dla mnie. Obawiałem się że coś się stało. W końcu dotarłem do Lorda Inubisa siedzącego na koniu. Wsiadłem na swojego i zacząłem rozmowę:
-- Bądź pozdrowiony mistrzu !!
-- Witaj, przybyć mają jeszcze 3 kompani do pomocy. Jeśli przyniosą instrukcje dotyczące naszej eskapady to walka z nekromantą Sethosem będzie spacerkiem.
-- Wsparcie? Myślałem że tylko MY mamy brać w tym udział.
-- Masz już 21 lat a myślisz że walka z ożywieńcami i czarnym magiem to łatwizna? I tak 3 dodatkowi sprzymierzeńcy to za mało.
-- A kim mają być ci "sprzymierzeńcy"?
-- Zobaczysz jak przybędą. O jadą.
-- Witaj Lordzie Inubisie. Mamy o co prosiłeś. Czy to syn Dietmara? - zaptał jeden z wojowników.
-- Tak. Daj te plany... Dobrze. Przedstawię was. Asubie to Baron Simbus z Kahr. Właśnie do niego mamy się udać aby mu pomóc. Ten tutaj Xarivisen - najlepszy kusznik jakiego w życiu widziałeś. A ten oto człowiek to Serpent - najzręczniejszy człowiek w Varrancie.
-- Witajcie. Z powodu tej misji przybyli najznakomitsi wojownicy z całego królestwa? Chyba nie mówisz mi wszystkiego - powiedziałem.
-- Oczywiście że nie. Dowiesz się w swoim czasie. A teraz ruszamy.
I ruszyliśmy w drogę. Nie było to daleko. Dzień drogi z postojami. Jednak ciągle nie wiedziałem co Lord przede mną ukrywa. Ciągle myślałem o domu, a Serpent ciągle dziwnie na mnie patrzył. Trzymał się na uboczu jakby coś kombinował. Xarivisen, Baron i Inubis bez przerwy rozmawiali o polityce króla, podbojach i Wyspach Południowych. Ten "akrobata" nie odezwał się praktycznie wcale. Mijaliśmy kolejną wioskę, robiło się ciemno. W tematach, w których rozmawiali pozostali czułem się amatorem, więc zacząłem rozmowę z Serpentem:
-- Skąd przybywasz? - spytałem
Serpent odziany w skórzany płasz z kapturem, całkiem inaczej niż inni spojrzał na mnie dość poważnie i odparł:
-- Z Varrantu.
-- Dlaczego trzymasz się na uboczu?
-- Dlatego, że to o czym rozmawiają pozostali kłóci się z moimi poglądami. Jestem z Najemnikiem z Varrantu i nie obchodzą mnie wasze konflikty zbrojne z innymi krajami. Nie obchodzi mnie wasz król i nie obchodzą mnie Wyspy Południowe. Poza tym jak widzisz różnię się od pozostałych. Nie noszę zbroi rycerskiej jak twój pan Inubis ani jak Xarivisen. Nie jestem też Magnatem jak Simbus. Jestem z profesji Skrytobójcą.
-- Więc dlaczego tu jesteś?
-- Dla pieniędzy oczywiście.
Zauważyłem że nasza dalsza rozmowa jest bezcelowa, więc zacząłem rozmowę z Xarivisenem, kusznikiem z Montery:
-- Witaj.
-- Witaj przyjacielu. Najlepiej nie zaczynaj rozmowy z Serpentem. Jest dość... różny od nas. A więc jesteś synem Dietmara Ukary?
-- Tak. Znasz go?
-- Oczywiście. Byliśmy razem na niejednej misji. Pamiętam również twoją matkę Zahrę. Szkoda tylko że ona...
-- Taak...?
-- Szkoda, że... hmm... dawno jej nie widziałem.
-- Kto wie, może jeszcze się spotkacie.
-- Wątpię. Słyszałem, że jesteś biegły w posługiwaniu się mieczem.
-- Tak to prawda. Ojciec wiele mnie nauczył.
-- Nie wątpię. A co u twego starszego brata Iniela? Nie słyszałem żeby był wśród Paladynów.
-- Bo nie jest. Zawsze interesował się magią. Pewnie dołączy do Magów Ognia.
-- I nie jest nim jeszcze?
-- Też się nad tym zastanawiam. Pewnie zdaje sobie sprawę, że dołączając do Klasztoru będzie musiał żyć w celibacie.
-- Pewnie tak. Niech dobrze to przemyśli hehe. My Paladyni możemy mieć własne rodziny - przynajmniej jeszcze.
Xarivisen był bardziej rozmowny niż Serpent. Zbliżaliśmy się do lasu a było już ciemno. W puszczy podobno słyszano czasami jakieś głosy. Pomyślałem "zobaczymy ile w tym prawdy". W końcu wjechaliśmy. Konie były już zmęczone. Musieliśmy odpocząć. Nie słyszałem nic ale Inubis i Baron odizolowali się od nas. Dałem im spokój, kontynuowałem rozmowę z Paladynem a Skrytobójca siedział sam przy ognisku. Po pewnym czasie wszystkim z nas wydawało się jakby niebo zmieniło kolor na fioletowy, a księżyc na krwisto czerwony. Z lasu wyleciały harpie. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Nigdy się tego nie dowiedziałem. Chwyciłem za miecz i rozpoczęła się walka. Harpie ciągle nadlatywały. Xarivisen miał problemy z ładowaniem kuszy, a harpie ciągle go atakowały. Gdyby Serpent nie zaatakował ich swoimi nożami i nie odciągnął ich od kusznika ten najprawdopodobniej by zginął. Był niesamowity. Unikał każdego ciosu, wydawał się jakby nie miał kręgosłupa. Widać było że zna się na swoim fachu. Ja, Baron Simbus i Inubis walczyliśmy mieczami. Czułem się zaszczycony, że mogę walczyć u boku jednych z najlepszych wojowników na świecie. Harpie przestały nadlatywać. Nikt nie został ranny ale nasze konie zostały zabite. Przynajmniej nie uciekły z prowiantem. W każdym razie musieliśmy kontynuować podróż pieszo. Lord Inubis rozpoczął rozmowę ze mną:
-- Świetnie się spisałeś. Widać że uczył Cię Inubis, czyli ja i Mistrz Miecza Dietmar Ukara. Oby tak dalej.
-- Dziękuję Lordzie. Martwi mnie jednak ten Skrytobójca. Źle mu z oczu patrzy.
-- Nie muszisz się go obawiać ale lepiej nie rozmawiaj z nim chyba że sam zacznie rozmowę. Wiele w życiu przeszedł. Nekromanci napadli jego miasto i wszyscy zginęli. Oprócz niego i jednej osoby która i tak potem zmarła na wskutek odniesionych ran. Poprzysiągł zemstę na Beliarze, więc nie martw się, nie jest jego wyznawcą.
-- To dobrze. Mogę o coś spytać?
-- Śmiało ! Pytaj o co chcesz.
-- Dużo rozmawiacie z Baronem. Znacie się?
-- Tak. Kiedyś i on uczył się na Paladyna ale wybrał politykę i mniej krwawe życie. Jeszcze jedna sprawa: nie mów do mnie "mistrzu" ani nic w tym stylu. Od momentu kiedy wyruszyliśmy stałeś się kimś w rodzaju mojej gwardii przybocznej. Nie jesteś już giermkiem.
-- Nie sądziłem że w ciągu 6 lat nauki będę mógł poważnie zbliżyć się do bycia rycerzem.
-- Ja szczerze mówiąc spodziewałem się tego. I tak za długo Cię trzymałem przy sobie.
Nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w Kahr - wiosce o której mówił Inubis. Jako że była noc postanowiliśmy zatrzymać się u Barona. Miał wspaniałą, towarzyską rodzinę. Gdy tylko trochę odpoczęliśmy i przygotowaliśmy się do bitwy wyruszyliśmy. Baron dał mi lepszą zbroję. Powiedział:
-- Włóż tą zbroję Asubie. Twój ojciec gdy poraz ostatni go tu widziałem poprosił mnie abym Ci ją dał. Jako że nie jesteś jeszcze Paladynem tak czy owak zbroja Twego ojca na pewno Ci się przyda.
-- Dziękuję Baronie. Ojciec nigdy mi o niej nie mówił.
-- Pewnie miał w tym jakiś ukryty cel. Albo po prostu uznał że jesteś za dobry aby długo oczekiwać wstąpienia w szeregi rycerzy. Chodźmy. Czeka nas bitwa.
Po drodze rozmawiałem jeszcze z Xarivisenem:
-- Gdzie poznaliście Serpenta? - spytałem
-- Nie za dużo chcesz o nim wiedzieć? Co Cię tak do niego ciągnie?
-- Nic. Po prostu jestem zdumiony jego umiejętnościami.
-- Taaak. W lesie świetnie poradził sobie z harpiami. Ale u niego to nic nowego. Dzięki temu że odciągał ode mnie te istoty mogłem spokojnie odstrzeliwać każdej z nich łeb. Chcesz wiedzieć jak się poznaliśmy? Dobrze powiem Ci. Musieliśmy zabić coś więcej niż parę ożywieńców. Musieliśmy zniszczyć świątynię Beliara na Dworze Irdorath..
-- Dworze Irdorath? - spytałem zdziwiony
-- Tak. To wyspa. Trochę daleko ale musieliśmy. Walczyłem u boku Twego ojca, Inubisa i Lorda Archola - generała wszystkich Paladynów. Walczyli tam tylko najlepsi z Paladynów. Świątyń było cztery. Wejścia do każdej broniły inne istoty. Musieliśmy je pokonać aby dotrzeć do serca świątyni. W pierwszym był Król demonów Varpoch.
W drugiej wąż o wielkości 40 Paladynów. Nazywaliśmy go Nagą. W trzeciej miał być Smok, a w czwartej najpotężniejszy z Czarnych Magów. Gdy dopłynęliśmy na wyspę zobaczyliśmy jeszcze jeden okręt. Stali tam uzbrojeni wojownicy. Zapytali nas czego tu chcemy, a my powiedzieliśmy im czego. Dowodził nimi właśnie Serpent. Już wtedy walczył z Beliarem. Dowiedział się od jednego z Nekromantów, którego torturował że istnieje świątynia Beliara na Irdorath. Gdy dowiedział się że jest największa szybko wyruszył. Od Archola dowiedział się że są cztery takie świątynie. Postanowiliśmy połączyć siły.
Rozmowę przerwał nam Inubis:
-- Zakończcie swoje rozmowy, bo oto znaleźliśmy się przed kryptą. Mam tu plan, którego mamy się trzymać. Xarivisen - są pewne przejścia, których musisz się trzymać. Pozwolą Ci one na strzelanie z kuszy bez żadnych komplikacji.
-- Mam nadzieję - oznajmił kusznik - jednak mam też miecz. W razie potrzeby nie zawaham się go użyć.
-- Doskonale - kontynuował Lord - Serpent. Ty wejdziesz pierwszy, zabijesz jak najwięcej ożywieńców. Ja i Simbus będziemy walczyć po obu twoich stronach.
-- A ja? - spytałem
-- Ty Asubie trzymaj się Barona. Pamiętaj czego Cię nauczyłem. Gdy już pokonamy ożywieńców będziemy musieli zająć się Nekromantą i jego pomocnikami. Zgodnie z obietnicą zlikwidowanie go przysługuje Serpentowi. Reszta zajmie się jego sługusami.
Po przeanalizowaniu całego planu wyruszyliśmy. Od razu zaatakowali nas szkielety. Bez problemu sobie z nimi poradziliśmy. Zabiłem ich chyba najwięcej. W dalszej części Krypty rozpoczęliśmy walkę z Zombie. Xarivisen strzelał ze swojej kuszy. Serpent zadawał ciosy tak płynnie że sam Inubis mu zazdrościł, który swoim dwuręcznym mieczem odrąbywał części ciała trupom. Z Baronem i ze mną było podobnie. Widać było że miał coś wspólnego z Rycerzami. Gdy pozbyliśmy się Zombiich ruszyliśmy dalej. Pierwszy raz widziałem Nekromantę na własne oczy. Pierwszy raz widziałem Upadłych Paladynów. Zgodnie z umową każdy z nas zajmował się pomocnikiem, a Serpent w gniewie Nekromantą. Walka trwała dość długo. Na każdego z nas przypadał jeden Wojownik Beliara. Niestety w pewnym momencie Xarivisenowi wypadł miecz z ręki i próbował asekurować się kuszą. Na próżno. Poległ w bitwie z wysłannikami Beliara. Każdy z nas został jeszcze bardziej zmotywowany do walki. Trzymałem mocniej swój miecz w prawej ręce. Rzuciłem się po drugi leżący obok Xarivisena. Walczyłem dwoma mieczami. Strasznie się zmęczyłem aczkolwiek unikałem ciosów Upadłych prawie tak jak Serpent. Zabiłem obu. Inubis i Simbus również poradzili sobie ze swoimi. Nekromanta po pewnym czasie również padł. Zabraliśmy zmarłego Paladyna ze sobą. Po wyjściu z krypty pożegnaliśmy się z Baronem i Serpentem. Ja i Inubis udaliśmy się ze zwłokami spowrotem do Vengardu. Długo milczeliśmy jednak w końcu odezwałem się do Inubisa:
-- Xarivisen opowiadał mi przed wejściem do krypty o walce na Dworze Irdorath.
-- I co z tego?
-- I chciałbym usłyszeć dalszą historię. Skończył na tym że po przypłynięciu połączyliście siły z Serpentem.
-- No dobra opowiem Ci dalszą część ale bynajmniej nie dlatego że chcę zaspokoić Twoją ciekawość. Raczej dlatego abyś nigdy nie ulegał pokusie.
-- Pokusie?
-- Tak. Po połączeniu sił z Serpentam i resztą najemników wyruszyliśmy do Świątyni, w której panem był Varpoch - król demonów. Wszystko szło jak szło. Zginęło wielu Paladynów ale liczyliśmy się z tym. Dotarliśmy do demona jednak nie atakował nas. Mamrotał nam coś w głowie w końcu Twój ociec zauważył że dotarł do naszych umysłów i próbował nas przeciągnąć na swoją stronę. Rozpoczęliśmy walkę. Archol - największy bohater wśród Paladynów - nie walczył jednak tak jak powinien. Nie był tak szybki jak przedtem. Przed "rozmową" z Varpochem. Zabiliśmy demona. Woleliśmy nie zaczepiać generała i wyruszyliśmy do drugiej. Rządziła tam Naga - wielka żmija. Serpent dzięki swoim akrobacjom zdezorientował ją i wszyscy ją zabiliśmy. W końcu Skrytobójca zwrócił się do Archola i zapytał: "Dlaczego nie walczyłeś? To ten wasz generał?" Po tych słowach Archol wypowiedział jakieś zaklęcie, przemienił się w Pana Cienia - kogoś takiego kogo miałeś okazję zobaczyć w krypcie - i zniknął.
Wyruszyliśmy do trzeciej świątyni jednak dwie pozostałe zniknęły.
-- Tak po prostu?
-- Tak. Po długich poszukiwaniach Serpent zrezygnował i odpłynął z tymi najemnikami, którzy pozostali przy życiu. Reszta z nas - Paladynów - wróciła do Myrtany.
Wiesz co? Może omińmy ten las. Będziemy jechać dłużej ale przynajmniej będziemy mieli pewność, że nie zginiemy.
-- Dobry pomysł.
Ominęliśmy las szerokim łukiem. Zabrało nam to mnóstwo czasu ale w końcu zbliżaliśmy się do stolicy.
-- Mam pytanie do Ciebie Asubie. - rozpoczął konwersację Inubis - Kto nauczył Cię walki dwoma orężami, bo nie ja i raczej wątpię aby Dietmar. A w szczególności wątpię aby był to Serpent.
-- Nie wiem skąd się tego nauczyłem. Może już to po prostu umiałem.
-- Hmm... może.
Wjechaliśmy do stolicy. Poszedłem z Inubisem do przełożonego Paladynów aby zdać raport z misji. Dowiedziałem się wtedy że mogę wstąpić w szeregi Paladynów. Ucieszyłem się niezmiernie. Nazajutrz po odpowiednich przygotowaniem uzyskałem możliwość na rozmowę z królem. Pasował mnie na Paladyna. Byłem z siebie dumny i od razu założyłem że nigdy się nie poddam, nie pójdę w ślady Archola. Wręcz przeciwnie. Pokonam samego Beliara. To dość śmiałe założenie ale chciałem zrobić dobre wrażenie na zebranych tam ludziach. Po wyjściu z zamku zobaczyłem ojca. Zaprosił mnie do jego kwater.
-- Jestem z Ciebie dumny synu. Wiedziałem że daleko zajdziesz. Teraz musisz tylko dążyć do tego aby zostać Mistrzem Miecza jak ja. Kto wie... może będziesz nawet Wielkim Generałem Paladynów.
-- Być może. Dlaczego nie wysłałeś do mnie żadnej wiadomości z domu, a do Inubisa tak?
-- Widzisz. Wiele się wydarzyło. Nie chciałem aby miało to wpływ na przebieg misji. Nie chciałem abyś zginął.
-- Co się stało?
-- Twoja matka zmarła. Zachorowała. Uzdrowiciele nie dawali jej żadnej nadziei.
-- I wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja?
-- No nie zupełnie wszyscy. Musisz wziąć się w garść.
Mimo wszystko czułem żal do ojca że wcześniej mi o tym nie powiedział. Ale rozumiałem go. Byłem Paladynem i wyruszałem na wiele misji. Zawsze wychodziłem z tego cało. Podczas jednej z misji inni rycerze uznali że jestem za dobry aby nadal być niski rangą. Donieśli o tym Generałowi. Wyruszyliśmy na pewnego rodzaju próbę. Powiedział, że jeśli chcę zostać Mistrzem Miecza, muszę dowieść mu, że na to zasługuję. Musiałem z nim walczyć. Ale nie na śmierć i życie. Musiałem mu pokazać co potrafię. Na arenie walki był między innymi mój ojciec. Jako broń wybrałem dwa miecze jednoręczne. Przypomniałem sobie jak walczyłem kilka lat temu w krypcie. Generał nie tyle był zaskoczony moimi umiejętnościami ale prawie przegrał. Bez wahania nadał mi tytuł Mistrza Miecza. W 176 roku mogłem pojechać do domu. Dowiedziałem się, że siostra Amelia wyszła za Hrabiego Lazara z Siegburg. Mieli dwoje dzieci. Szczęśliwa rodzinka mieszkająca w sąsiedniej wiosce. Brat Iniel nie został magiem. Zakochał się i poślubił córkę obecnego Hrabiego. Hrabią Wildfried był najlepszy przyjaciel ojca Anieb. Miło spędziłem czas w domu. Wróciłem do Vengardu. Miałem 65 lat. W 212 roku... najgorszym roku mojego życia. Przyszedł do mnie Lord Inubis i rzekł:
-- Asubie ! Wiemy już gdzie jest Archol.
-- Gdzie?
-- Na wyspie Khorinis. Musimy się tam udać. Wysłałem wiadomość do Barona i Twojego ojca. Powinni przybyć z kilkoma śmiałkami, którzy wyruszą z nami. Wyruszysz prawda?
- Oczywiście.
Po jakimś czasie przybyło pięciu wojowników. Byli to: Hrabia Lazar z Siegburg (miał 56 lat), hrabia Anieb z Waldfried (miał 95 lat), Baron Simbus z Kahr (miał 92 lata), jego Strażnik Honorowy Uthar Seranis (najmłodszy z nas, miał tylko 34 lata) i mój ojciec - Mistrz Miecza Dietmar Ukara (miał 100 lat). Wszyscy weszliśmy na statek i odpłynęliśmy na Khorinis. Byłem szczęśliwy że zobaczyłem swojego dawnego kompana Simbusa i innych. Rozmawialiśmy o wielu sprawach. Poznałem się lepiej z Utharem. Gdy dopłynęliśmy do portu Khorinis cała siódemka najlepszych wojowników całego Krolestwa zeszła na ląd. Zostaliśmy przywitani jak bohaterzy. To było piękne. Rozdzieliliśmy się i pytaliśmy ludzi o Archola. Nikt nie wiedział. Po dniu poszukiwań zeszliśmy się do karczmy. Gdy przybyłem na miejscu byli już wszyscy z wyjątkiem Lazara i Inubisa ale Hrabia przyszedł chwilę po mnie. Nikt niczego się nie dowiedział. Inubis się wysilił i gdy przyszedł poinformował nas o kryjówce Pana Cienia znajdującej się w jaskinii w kilka między Klasztorem Innosa, a drogą prowadzącą do Górniczej Doliny. Wyruszyliśmy następnego ranka. Faktycznie tam był. Mityczny Archol, o którym słyszałem tylko w legendach. Walka trwała bardzo długo. Widać było że wszyscy byli świetnie przeszkolonymi wojownikami. Czułem się jeszcze bardziej dumny że walczy u boku najlepszych wojowników Myrtanu niż wiele lat wcześniej w krypcie koło Kahr. Musieliśmy się wycofać z jakinii. Zaatakowaliśmy ponownie. Tym razem pokonaliśmy przeklętych sługusów Beliara. Jednak Archol zdążył uciec. Inubis powiedział:
-- Cholera jasna !!! Już nie znajdziemy tego sukinsyna.
-- Spokojnie Inubisie. Napewno dosięgnie go gniew Innosa. Jeśli nie padnie z naszej ręki to z ręki Wybrańca - powiedział Hrabia Anieb
-- Masz rację. Przyjdźcie tutaj w nocy. Muszę wam coś przynieść.
-- Nie możemy iść z Tobą? - spytałem
-- Zawsze zadawałeś same pytanie Asubie. Ale nie... lepiej żebyście nie szli. Chcę wam coś wręczyć. Niby nie zniszczyliśmy Inubisa ale nagroda się nam należy. Nie zapomnijcie.
Po bitwie rozeszliśmy się po Khorinis ale zgodnie z zaleceniami Inubisa przybyliśmy do jaskinii. To był nasz największy błąd. Przyszedł tu z Archolem. Zdradził nas. Nigdy byśmy się po nim tego nie spodziewali:
-- Oto przybyłem!! Lord Inubis. Zamierzam się zemścić na całym Zakonie Paladynów za to że zostałem tak potraktowany. - powiedział
-- Nigdy bym się tego po Tobie nie spodziewał - odrzekł ojciec.
-- Przybywać tu w towarzystwie tego zdrajcy i co gorsza być podobny jemu... Nie wiedziałem że jesteś po stronie Beliara "Wojowniku Cienia" Inubisie - powiedział Baron
-- To wina Asuba. Tak Dietmarze. Twojego syna. Zawsze o niego troszczyłeś się najbardziej ale nie zwróciłeś uwagę na to że moi bliscy zginęli w męczarniach. Nie widziałeś jak ja się czułem. Poza tym jakim cudem on został Mistrzem Miecza a ja ciągle Paladynem. ZEMSZCZĘ SIĘ NA WSZYSTKICH PALADYNACH!!!
-- A ja mu w tym pomogę. -- wydał głos Archol
-- Że jeszcze śmiesz się do nas odzywać zdrajco. -- powiedział mój ojciec.
Rozpoczęła się walka. To była katastrofa. Zostaliśmy zabici. Pierwszy padł Hrabia Anieb. Potem Lazar, mój ojciec, Baron i na końcu Uthar Seranis. Ja walczyłem najdłużej. I tak dziękuję Innosowi, że pozwolił mi napisać tą historię przed śmiercią. Zostałem ciężko ranny. Krwawię. Moi kompani widzą już Innosa. I ja powoli idę na spotkanie z nim. Ale przechodniu. Poszukiwaczu przygód. Błagam Cię. To przeze mnie wszyscy zginęliśmy. To przeze mnie Inubis przeszedł na stronę zła. Pochowaj nas tutaj i wypisz na nagrobkach nasze nazwiska. Archol i Inubis najprawdopodobniej jeszcze żyją. To znaczy... istnieją. Ktoś musi nas pomścić. Ten kto ich zgładzi zyska moją wdzięczność i z pewnością moich towarzyszy. Pochowaj nas w tej jaskinii i postaw nagrobki. Oto nasze nazwiska:
--- Mistrz Miecza Asub Ukara (145-212)
--- Hrabia Lazar z Siegburg (156-212)
--- Hrabia Anieb z Waldfried (117-212)
--- Baron Simbus z Kahr (120-212)
--- Strażnik Honorowy Uthar Seranis (178-212)
--- Mistrz Miecza Dietmar Ukara (112-212)
Dziękuję Ci za twą pomoc. Niech Innos ma Cię w swojej opiece. Ale pamiętaj. Nie popełniaj tego błędu co ja. Bądź czujny. Czuję jak tracę ducha. Jeszcze jedno: niech wszyscy dowiedzą się co się tu stało. A nasze dzieci niech więdzą, że oto w Khorinis ich ojcowie walczyli mężnie i nie uciekli z pola bitwi. Są bohaterami. Widzę Królestwo Innosa. Żegnaj....
Nazywam się Asub Ukara i za życia byłem Paladynem. Zginąłem na wyspie Khorinis razem z pięcioma innymi świetnymi wojownikami w 212 roku. To było dawno temu. Opowiem wam moją historię. Mieszkałem z rodzicami, bratem i siostrą w wiosce Waldfried położonej na niedaleko na północ od stolicy - Vengardu. Ojciec był Paladynem. Mistrz Miecza Dietmar Ukara. Zawsze chciałem być taki jak on, a on chciał abym poszedł w jego ślady. Iniel -moj brat - bardziej skłaniał się ku magii. Moja siostra - Amelia chciała założyć rodzinę i być dobrą matką. Gdy miałem 16 lat zostałem wysłany do Vengardu na szkolenie na rycerza. Nauczyciele byli zdumieni moimi umiejętnościami w walce mieczem. Lord Inubis przyjął mnie na giermka. Pokazywał mi coraz to nowe sztuczki, nauczył mnie wielu rzeczy. Pewnego razu poprosił mnie o przysługę:
-- Asubie ! Jesteś już doskonałym wojownikiem i dobrym przyjacielem. Zawsze mogłem na Ciebie liczyć. Mam nadzieję że i teraz mi w czymś pomożesz.
-- Nie zawaham się oddać życia jeśli zaistnieje taka potrzeba.
-- Cieszę się że tak do tego podchodzisz. Jesteś już długo moim giermkiem. Jeśli pomożesz mi w wykonaniu pewnej misji, poinformuję króla, że świetnie się spisałeś i zasługujesz na noszenie zbroi naszego pana Innosa.
-- Nie spodziewałem się tego panie !
-- Wiem. Może przejdę do rzeczy. Muszę wyruszyć na wschód. Znajduje się tam pewna wioska w pobliżu której jest krypta. Twój ojciec przysłał mi list z prośbą abym się tam z Tobą udał i zabił nekromantę przyzywającego nieumarłe sługi. Sługi te zabiły wielu ludzi, którzy przybyli do krypty aby pomodlić się za zmarłych. Powiedział abym pozwolił Ci pomóc mi.
-- Mój ojciec jeszcze coś mówił?
-- Nic o czym powinieneś wiedzieć. Wyruszamy jutro o świcie. Przygotuj się odpowiednio.
Ucieszyłem się na wieść, że są jakieś oznaki życia ze strony rodziny.Zbyt długo nie otrzymywałem od nich wiadmości. Na polecenie Inubisa odpowiednio się przygotowałem i wyruszyłem na spotkanie z nim. Przez cały czas jednak zastanawiałem się dlaczego ojciec nie przysłał żadnej wiadomości dla mnie. Obawiałem się że coś się stało. W końcu dotarłem do Lorda Inubisa siedzącego na koniu. Wsiadłem na swojego i zacząłem rozmowę:
-- Bądź pozdrowiony mistrzu !!
-- Witaj, przybyć mają jeszcze 3 kompani do pomocy. Jeśli przyniosą instrukcje dotyczące naszej eskapady to walka z nekromantą Sethosem będzie spacerkiem.
-- Wsparcie? Myślałem że tylko MY mamy brać w tym udział.
-- Masz już 21 lat a myślisz że walka z ożywieńcami i czarnym magiem to łatwizna? I tak 3 dodatkowi sprzymierzeńcy to za mało.
-- A kim mają być ci "sprzymierzeńcy"?
-- Zobaczysz jak przybędą. O jadą.
-- Witaj Lordzie Inubisie. Mamy o co prosiłeś. Czy to syn Dietmara? - zaptał jeden z wojowników.
-- Tak. Daj te plany... Dobrze. Przedstawię was. Asubie to Baron Simbus z Kahr. Właśnie do niego mamy się udać aby mu pomóc. Ten tutaj Xarivisen - najlepszy kusznik jakiego w życiu widziałeś. A ten oto człowiek to Serpent - najzręczniejszy człowiek w Varrancie.
-- Witajcie. Z powodu tej misji przybyli najznakomitsi wojownicy z całego królestwa? Chyba nie mówisz mi wszystkiego - powiedziałem.
-- Oczywiście że nie. Dowiesz się w swoim czasie. A teraz ruszamy.
I ruszyliśmy w drogę. Nie było to daleko. Dzień drogi z postojami. Jednak ciągle nie wiedziałem co Lord przede mną ukrywa. Ciągle myślałem o domu, a Serpent ciągle dziwnie na mnie patrzył. Trzymał się na uboczu jakby coś kombinował. Xarivisen, Baron i Inubis bez przerwy rozmawiali o polityce króla, podbojach i Wyspach Południowych. Ten "akrobata" nie odezwał się praktycznie wcale. Mijaliśmy kolejną wioskę, robiło się ciemno. W tematach, w których rozmawiali pozostali czułem się amatorem, więc zacząłem rozmowę z Serpentem:
-- Skąd przybywasz? - spytałem
Serpent odziany w skórzany płasz z kapturem, całkiem inaczej niż inni spojrzał na mnie dość poważnie i odparł:
-- Z Varrantu.
-- Dlaczego trzymasz się na uboczu?
-- Dlatego, że to o czym rozmawiają pozostali kłóci się z moimi poglądami. Jestem z Najemnikiem z Varrantu i nie obchodzą mnie wasze konflikty zbrojne z innymi krajami. Nie obchodzi mnie wasz król i nie obchodzą mnie Wyspy Południowe. Poza tym jak widzisz różnię się od pozostałych. Nie noszę zbroi rycerskiej jak twój pan Inubis ani jak Xarivisen. Nie jestem też Magnatem jak Simbus. Jestem z profesji Skrytobójcą.
-- Więc dlaczego tu jesteś?
-- Dla pieniędzy oczywiście.
Zauważyłem że nasza dalsza rozmowa jest bezcelowa, więc zacząłem rozmowę z Xarivisenem, kusznikiem z Montery:
-- Witaj.
-- Witaj przyjacielu. Najlepiej nie zaczynaj rozmowy z Serpentem. Jest dość... różny od nas. A więc jesteś synem Dietmara Ukary?
-- Tak. Znasz go?
-- Oczywiście. Byliśmy razem na niejednej misji. Pamiętam również twoją matkę Zahrę. Szkoda tylko że ona...
-- Taak...?
-- Szkoda, że... hmm... dawno jej nie widziałem.
-- Kto wie, może jeszcze się spotkacie.
-- Wątpię. Słyszałem, że jesteś biegły w posługiwaniu się mieczem.
-- Tak to prawda. Ojciec wiele mnie nauczył.
-- Nie wątpię. A co u twego starszego brata Iniela? Nie słyszałem żeby był wśród Paladynów.
-- Bo nie jest. Zawsze interesował się magią. Pewnie dołączy do Magów Ognia.
-- I nie jest nim jeszcze?
-- Też się nad tym zastanawiam. Pewnie zdaje sobie sprawę, że dołączając do Klasztoru będzie musiał żyć w celibacie.
-- Pewnie tak. Niech dobrze to przemyśli hehe. My Paladyni możemy mieć własne rodziny - przynajmniej jeszcze.
Xarivisen był bardziej rozmowny niż Serpent. Zbliżaliśmy się do lasu a było już ciemno. W puszczy podobno słyszano czasami jakieś głosy. Pomyślałem "zobaczymy ile w tym prawdy". W końcu wjechaliśmy. Konie były już zmęczone. Musieliśmy odpocząć. Nie słyszałem nic ale Inubis i Baron odizolowali się od nas. Dałem im spokój, kontynuowałem rozmowę z Paladynem a Skrytobójca siedział sam przy ognisku. Po pewnym czasie wszystkim z nas wydawało się jakby niebo zmieniło kolor na fioletowy, a księżyc na krwisto czerwony. Z lasu wyleciały harpie. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Nigdy się tego nie dowiedziałem. Chwyciłem za miecz i rozpoczęła się walka. Harpie ciągle nadlatywały. Xarivisen miał problemy z ładowaniem kuszy, a harpie ciągle go atakowały. Gdyby Serpent nie zaatakował ich swoimi nożami i nie odciągnął ich od kusznika ten najprawdopodobniej by zginął. Był niesamowity. Unikał każdego ciosu, wydawał się jakby nie miał kręgosłupa. Widać było że zna się na swoim fachu. Ja, Baron Simbus i Inubis walczyliśmy mieczami. Czułem się zaszczycony, że mogę walczyć u boku jednych z najlepszych wojowników na świecie. Harpie przestały nadlatywać. Nikt nie został ranny ale nasze konie zostały zabite. Przynajmniej nie uciekły z prowiantem. W każdym razie musieliśmy kontynuować podróż pieszo. Lord Inubis rozpoczął rozmowę ze mną:
-- Świetnie się spisałeś. Widać że uczył Cię Inubis, czyli ja i Mistrz Miecza Dietmar Ukara. Oby tak dalej.
-- Dziękuję Lordzie. Martwi mnie jednak ten Skrytobójca. Źle mu z oczu patrzy.
-- Nie muszisz się go obawiać ale lepiej nie rozmawiaj z nim chyba że sam zacznie rozmowę. Wiele w życiu przeszedł. Nekromanci napadli jego miasto i wszyscy zginęli. Oprócz niego i jednej osoby która i tak potem zmarła na wskutek odniesionych ran. Poprzysiągł zemstę na Beliarze, więc nie martw się, nie jest jego wyznawcą.
-- To dobrze. Mogę o coś spytać?
-- Śmiało ! Pytaj o co chcesz.
-- Dużo rozmawiacie z Baronem. Znacie się?
-- Tak. Kiedyś i on uczył się na Paladyna ale wybrał politykę i mniej krwawe życie. Jeszcze jedna sprawa: nie mów do mnie "mistrzu" ani nic w tym stylu. Od momentu kiedy wyruszyliśmy stałeś się kimś w rodzaju mojej gwardii przybocznej. Nie jesteś już giermkiem.
-- Nie sądziłem że w ciągu 6 lat nauki będę mógł poważnie zbliżyć się do bycia rycerzem.
-- Ja szczerze mówiąc spodziewałem się tego. I tak za długo Cię trzymałem przy sobie.
Nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w Kahr - wiosce o której mówił Inubis. Jako że była noc postanowiliśmy zatrzymać się u Barona. Miał wspaniałą, towarzyską rodzinę. Gdy tylko trochę odpoczęliśmy i przygotowaliśmy się do bitwy wyruszyliśmy. Baron dał mi lepszą zbroję. Powiedział:
-- Włóż tą zbroję Asubie. Twój ojciec gdy poraz ostatni go tu widziałem poprosił mnie abym Ci ją dał. Jako że nie jesteś jeszcze Paladynem tak czy owak zbroja Twego ojca na pewno Ci się przyda.
-- Dziękuję Baronie. Ojciec nigdy mi o niej nie mówił.
-- Pewnie miał w tym jakiś ukryty cel. Albo po prostu uznał że jesteś za dobry aby długo oczekiwać wstąpienia w szeregi rycerzy. Chodźmy. Czeka nas bitwa.
Po drodze rozmawiałem jeszcze z Xarivisenem:
-- Gdzie poznaliście Serpenta? - spytałem
-- Nie za dużo chcesz o nim wiedzieć? Co Cię tak do niego ciągnie?
-- Nic. Po prostu jestem zdumiony jego umiejętnościami.
-- Taaak. W lesie świetnie poradził sobie z harpiami. Ale u niego to nic nowego. Dzięki temu że odciągał ode mnie te istoty mogłem spokojnie odstrzeliwać każdej z nich łeb. Chcesz wiedzieć jak się poznaliśmy? Dobrze powiem Ci. Musieliśmy zabić coś więcej niż parę ożywieńców. Musieliśmy zniszczyć świątynię Beliara na Dworze Irdorath..
-- Dworze Irdorath? - spytałem zdziwiony
-- Tak. To wyspa. Trochę daleko ale musieliśmy. Walczyłem u boku Twego ojca, Inubisa i Lorda Archola - generała wszystkich Paladynów. Walczyli tam tylko najlepsi z Paladynów. Świątyń było cztery. Wejścia do każdej broniły inne istoty. Musieliśmy je pokonać aby dotrzeć do serca świątyni. W pierwszym był Król demonów Varpoch.
W drugiej wąż o wielkości 40 Paladynów. Nazywaliśmy go Nagą. W trzeciej miał być Smok, a w czwartej najpotężniejszy z Czarnych Magów. Gdy dopłynęliśmy na wyspę zobaczyliśmy jeszcze jeden okręt. Stali tam uzbrojeni wojownicy. Zapytali nas czego tu chcemy, a my powiedzieliśmy im czego. Dowodził nimi właśnie Serpent. Już wtedy walczył z Beliarem. Dowiedział się od jednego z Nekromantów, którego torturował że istnieje świątynia Beliara na Irdorath. Gdy dowiedział się że jest największa szybko wyruszył. Od Archola dowiedział się że są cztery takie świątynie. Postanowiliśmy połączyć siły.
Rozmowę przerwał nam Inubis:
-- Zakończcie swoje rozmowy, bo oto znaleźliśmy się przed kryptą. Mam tu plan, którego mamy się trzymać. Xarivisen - są pewne przejścia, których musisz się trzymać. Pozwolą Ci one na strzelanie z kuszy bez żadnych komplikacji.
-- Mam nadzieję - oznajmił kusznik - jednak mam też miecz. W razie potrzeby nie zawaham się go użyć.
-- Doskonale - kontynuował Lord - Serpent. Ty wejdziesz pierwszy, zabijesz jak najwięcej ożywieńców. Ja i Simbus będziemy walczyć po obu twoich stronach.
-- A ja? - spytałem
-- Ty Asubie trzymaj się Barona. Pamiętaj czego Cię nauczyłem. Gdy już pokonamy ożywieńców będziemy musieli zająć się Nekromantą i jego pomocnikami. Zgodnie z obietnicą zlikwidowanie go przysługuje Serpentowi. Reszta zajmie się jego sługusami.
Po przeanalizowaniu całego planu wyruszyliśmy. Od razu zaatakowali nas szkielety. Bez problemu sobie z nimi poradziliśmy. Zabiłem ich chyba najwięcej. W dalszej części Krypty rozpoczęliśmy walkę z Zombie. Xarivisen strzelał ze swojej kuszy. Serpent zadawał ciosy tak płynnie że sam Inubis mu zazdrościł, który swoim dwuręcznym mieczem odrąbywał części ciała trupom. Z Baronem i ze mną było podobnie. Widać było że miał coś wspólnego z Rycerzami. Gdy pozbyliśmy się Zombiich ruszyliśmy dalej. Pierwszy raz widziałem Nekromantę na własne oczy. Pierwszy raz widziałem Upadłych Paladynów. Zgodnie z umową każdy z nas zajmował się pomocnikiem, a Serpent w gniewie Nekromantą. Walka trwała dość długo. Na każdego z nas przypadał jeden Wojownik Beliara. Niestety w pewnym momencie Xarivisenowi wypadł miecz z ręki i próbował asekurować się kuszą. Na próżno. Poległ w bitwie z wysłannikami Beliara. Każdy z nas został jeszcze bardziej zmotywowany do walki. Trzymałem mocniej swój miecz w prawej ręce. Rzuciłem się po drugi leżący obok Xarivisena. Walczyłem dwoma mieczami. Strasznie się zmęczyłem aczkolwiek unikałem ciosów Upadłych prawie tak jak Serpent. Zabiłem obu. Inubis i Simbus również poradzili sobie ze swoimi. Nekromanta po pewnym czasie również padł. Zabraliśmy zmarłego Paladyna ze sobą. Po wyjściu z krypty pożegnaliśmy się z Baronem i Serpentem. Ja i Inubis udaliśmy się ze zwłokami spowrotem do Vengardu. Długo milczeliśmy jednak w końcu odezwałem się do Inubisa:
-- Xarivisen opowiadał mi przed wejściem do krypty o walce na Dworze Irdorath.
-- I co z tego?
-- I chciałbym usłyszeć dalszą historię. Skończył na tym że po przypłynięciu połączyliście siły z Serpentem.
-- No dobra opowiem Ci dalszą część ale bynajmniej nie dlatego że chcę zaspokoić Twoją ciekawość. Raczej dlatego abyś nigdy nie ulegał pokusie.
-- Pokusie?
-- Tak. Po połączeniu sił z Serpentam i resztą najemników wyruszyliśmy do Świątyni, w której panem był Varpoch - król demonów. Wszystko szło jak szło. Zginęło wielu Paladynów ale liczyliśmy się z tym. Dotarliśmy do demona jednak nie atakował nas. Mamrotał nam coś w głowie w końcu Twój ociec zauważył że dotarł do naszych umysłów i próbował nas przeciągnąć na swoją stronę. Rozpoczęliśmy walkę. Archol - największy bohater wśród Paladynów - nie walczył jednak tak jak powinien. Nie był tak szybki jak przedtem. Przed "rozmową" z Varpochem. Zabiliśmy demona. Woleliśmy nie zaczepiać generała i wyruszyliśmy do drugiej. Rządziła tam Naga - wielka żmija. Serpent dzięki swoim akrobacjom zdezorientował ją i wszyscy ją zabiliśmy. W końcu Skrytobójca zwrócił się do Archola i zapytał: "Dlaczego nie walczyłeś? To ten wasz generał?" Po tych słowach Archol wypowiedział jakieś zaklęcie, przemienił się w Pana Cienia - kogoś takiego kogo miałeś okazję zobaczyć w krypcie - i zniknął.
Wyruszyliśmy do trzeciej świątyni jednak dwie pozostałe zniknęły.
-- Tak po prostu?
-- Tak. Po długich poszukiwaniach Serpent zrezygnował i odpłynął z tymi najemnikami, którzy pozostali przy życiu. Reszta z nas - Paladynów - wróciła do Myrtany.
Wiesz co? Może omińmy ten las. Będziemy jechać dłużej ale przynajmniej będziemy mieli pewność, że nie zginiemy.
-- Dobry pomysł.
Ominęliśmy las szerokim łukiem. Zabrało nam to mnóstwo czasu ale w końcu zbliżaliśmy się do stolicy.
-- Mam pytanie do Ciebie Asubie. - rozpoczął konwersację Inubis - Kto nauczył Cię walki dwoma orężami, bo nie ja i raczej wątpię aby Dietmar. A w szczególności wątpię aby był to Serpent.
-- Nie wiem skąd się tego nauczyłem. Może już to po prostu umiałem.
-- Hmm... może.
Wjechaliśmy do stolicy. Poszedłem z Inubisem do przełożonego Paladynów aby zdać raport z misji. Dowiedziałem się wtedy że mogę wstąpić w szeregi Paladynów. Ucieszyłem się niezmiernie. Nazajutrz po odpowiednich przygotowaniem uzyskałem możliwość na rozmowę z królem. Pasował mnie na Paladyna. Byłem z siebie dumny i od razu założyłem że nigdy się nie poddam, nie pójdę w ślady Archola. Wręcz przeciwnie. Pokonam samego Beliara. To dość śmiałe założenie ale chciałem zrobić dobre wrażenie na zebranych tam ludziach. Po wyjściu z zamku zobaczyłem ojca. Zaprosił mnie do jego kwater.
-- Jestem z Ciebie dumny synu. Wiedziałem że daleko zajdziesz. Teraz musisz tylko dążyć do tego aby zostać Mistrzem Miecza jak ja. Kto wie... może będziesz nawet Wielkim Generałem Paladynów.
-- Być może. Dlaczego nie wysłałeś do mnie żadnej wiadomości z domu, a do Inubisa tak?
-- Widzisz. Wiele się wydarzyło. Nie chciałem aby miało to wpływ na przebieg misji. Nie chciałem abyś zginął.
-- Co się stało?
-- Twoja matka zmarła. Zachorowała. Uzdrowiciele nie dawali jej żadnej nadziei.
-- I wszyscy o tym wiedzieli tylko nie ja?
-- No nie zupełnie wszyscy. Musisz wziąć się w garść.
Mimo wszystko czułem żal do ojca że wcześniej mi o tym nie powiedział. Ale rozumiałem go. Byłem Paladynem i wyruszałem na wiele misji. Zawsze wychodziłem z tego cało. Podczas jednej z misji inni rycerze uznali że jestem za dobry aby nadal być niski rangą. Donieśli o tym Generałowi. Wyruszyliśmy na pewnego rodzaju próbę. Powiedział, że jeśli chcę zostać Mistrzem Miecza, muszę dowieść mu, że na to zasługuję. Musiałem z nim walczyć. Ale nie na śmierć i życie. Musiałem mu pokazać co potrafię. Na arenie walki był między innymi mój ojciec. Jako broń wybrałem dwa miecze jednoręczne. Przypomniałem sobie jak walczyłem kilka lat temu w krypcie. Generał nie tyle był zaskoczony moimi umiejętnościami ale prawie przegrał. Bez wahania nadał mi tytuł Mistrza Miecza. W 176 roku mogłem pojechać do domu. Dowiedziałem się, że siostra Amelia wyszła za Hrabiego Lazara z Siegburg. Mieli dwoje dzieci. Szczęśliwa rodzinka mieszkająca w sąsiedniej wiosce. Brat Iniel nie został magiem. Zakochał się i poślubił córkę obecnego Hrabiego. Hrabią Wildfried był najlepszy przyjaciel ojca Anieb. Miło spędziłem czas w domu. Wróciłem do Vengardu. Miałem 65 lat. W 212 roku... najgorszym roku mojego życia. Przyszedł do mnie Lord Inubis i rzekł:
-- Asubie ! Wiemy już gdzie jest Archol.
-- Gdzie?
-- Na wyspie Khorinis. Musimy się tam udać. Wysłałem wiadomość do Barona i Twojego ojca. Powinni przybyć z kilkoma śmiałkami, którzy wyruszą z nami. Wyruszysz prawda?
- Oczywiście.
Po jakimś czasie przybyło pięciu wojowników. Byli to: Hrabia Lazar z Siegburg (miał 56 lat), hrabia Anieb z Waldfried (miał 95 lat), Baron Simbus z Kahr (miał 92 lata), jego Strażnik Honorowy Uthar Seranis (najmłodszy z nas, miał tylko 34 lata) i mój ojciec - Mistrz Miecza Dietmar Ukara (miał 100 lat). Wszyscy weszliśmy na statek i odpłynęliśmy na Khorinis. Byłem szczęśliwy że zobaczyłem swojego dawnego kompana Simbusa i innych. Rozmawialiśmy o wielu sprawach. Poznałem się lepiej z Utharem. Gdy dopłynęliśmy do portu Khorinis cała siódemka najlepszych wojowników całego Krolestwa zeszła na ląd. Zostaliśmy przywitani jak bohaterzy. To było piękne. Rozdzieliliśmy się i pytaliśmy ludzi o Archola. Nikt nie wiedział. Po dniu poszukiwań zeszliśmy się do karczmy. Gdy przybyłem na miejscu byli już wszyscy z wyjątkiem Lazara i Inubisa ale Hrabia przyszedł chwilę po mnie. Nikt niczego się nie dowiedział. Inubis się wysilił i gdy przyszedł poinformował nas o kryjówce Pana Cienia znajdującej się w jaskinii w kilka między Klasztorem Innosa, a drogą prowadzącą do Górniczej Doliny. Wyruszyliśmy następnego ranka. Faktycznie tam był. Mityczny Archol, o którym słyszałem tylko w legendach. Walka trwała bardzo długo. Widać było że wszyscy byli świetnie przeszkolonymi wojownikami. Czułem się jeszcze bardziej dumny że walczy u boku najlepszych wojowników Myrtanu niż wiele lat wcześniej w krypcie koło Kahr. Musieliśmy się wycofać z jakinii. Zaatakowaliśmy ponownie. Tym razem pokonaliśmy przeklętych sługusów Beliara. Jednak Archol zdążył uciec. Inubis powiedział:
-- Cholera jasna !!! Już nie znajdziemy tego sukinsyna.
-- Spokojnie Inubisie. Napewno dosięgnie go gniew Innosa. Jeśli nie padnie z naszej ręki to z ręki Wybrańca - powiedział Hrabia Anieb
-- Masz rację. Przyjdźcie tutaj w nocy. Muszę wam coś przynieść.
-- Nie możemy iść z Tobą? - spytałem
-- Zawsze zadawałeś same pytanie Asubie. Ale nie... lepiej żebyście nie szli. Chcę wam coś wręczyć. Niby nie zniszczyliśmy Inubisa ale nagroda się nam należy. Nie zapomnijcie.
Po bitwie rozeszliśmy się po Khorinis ale zgodnie z zaleceniami Inubisa przybyliśmy do jaskinii. To był nasz największy błąd. Przyszedł tu z Archolem. Zdradził nas. Nigdy byśmy się po nim tego nie spodziewali:
-- Oto przybyłem!! Lord Inubis. Zamierzam się zemścić na całym Zakonie Paladynów za to że zostałem tak potraktowany. - powiedział
-- Nigdy bym się tego po Tobie nie spodziewał - odrzekł ojciec.
-- Przybywać tu w towarzystwie tego zdrajcy i co gorsza być podobny jemu... Nie wiedziałem że jesteś po stronie Beliara "Wojowniku Cienia" Inubisie - powiedział Baron
-- To wina Asuba. Tak Dietmarze. Twojego syna. Zawsze o niego troszczyłeś się najbardziej ale nie zwróciłeś uwagę na to że moi bliscy zginęli w męczarniach. Nie widziałeś jak ja się czułem. Poza tym jakim cudem on został Mistrzem Miecza a ja ciągle Paladynem. ZEMSZCZĘ SIĘ NA WSZYSTKICH PALADYNACH!!!
-- A ja mu w tym pomogę. -- wydał głos Archol
-- Że jeszcze śmiesz się do nas odzywać zdrajco. -- powiedział mój ojciec.
Rozpoczęła się walka. To była katastrofa. Zostaliśmy zabici. Pierwszy padł Hrabia Anieb. Potem Lazar, mój ojciec, Baron i na końcu Uthar Seranis. Ja walczyłem najdłużej. I tak dziękuję Innosowi, że pozwolił mi napisać tą historię przed śmiercią. Zostałem ciężko ranny. Krwawię. Moi kompani widzą już Innosa. I ja powoli idę na spotkanie z nim. Ale przechodniu. Poszukiwaczu przygód. Błagam Cię. To przeze mnie wszyscy zginęliśmy. To przeze mnie Inubis przeszedł na stronę zła. Pochowaj nas tutaj i wypisz na nagrobkach nasze nazwiska. Archol i Inubis najprawdopodobniej jeszcze żyją. To znaczy... istnieją. Ktoś musi nas pomścić. Ten kto ich zgładzi zyska moją wdzięczność i z pewnością moich towarzyszy. Pochowaj nas w tej jaskinii i postaw nagrobki. Oto nasze nazwiska:
--- Mistrz Miecza Asub Ukara (145-212)
--- Hrabia Lazar z Siegburg (156-212)
--- Hrabia Anieb z Waldfried (117-212)
--- Baron Simbus z Kahr (120-212)
--- Strażnik Honorowy Uthar Seranis (178-212)
--- Mistrz Miecza Dietmar Ukara (112-212)
Dziękuję Ci za twą pomoc. Niech Innos ma Cię w swojej opiece. Ale pamiętaj. Nie popełniaj tego błędu co ja. Bądź czujny. Czuję jak tracę ducha. Jeszcze jedno: niech wszyscy dowiedzą się co się tu stało. A nasze dzieci niech więdzą, że oto w Khorinis ich ojcowie walczyli mężnie i nie uciekli z pola bitwi. Są bohaterami. Widzę Królestwo Innosa. Żegnaj....