Gwiezdne Wojny

Nekromanta Boom

Dzika Karta
Weteran
Dołączył
1.10.2004
Posty
3777
CHciałem przeprosić za to, że przy rozpoczeciu dialogów nie ma kresek ale ten porąbanu komp na którym siedze nie ma Worda
dry.gif




Walki nie ustają.
Zły Lord Garoth postanawia zwabić Luka Skywalkera w pułapkę i przeciągnąć go na Ciemną Stronę.
Imperium porwało Księżniczkę Leię by jako przynęta zwabiła Rycerza Jedi.
Młody Skywalker będzie musiał stanąć przed ważnym wyborem.
Albo życie siostry albo Ciemna Strona Mocy.

Panie Luke. Dobrze się pan czuje? - Młody Jedi odwrócił się nagle wyrwawszy z głębokiej zadumy. Powoli
jednak uspokoił się wiedząc, że spogląda na Threepio i obrócił się z powrotem w fotelu.
Nic mi nie jest. Zamyśliłem się trochę -
Przepraszam jeśli przeszkodziłem ale Księżniczka chce z panem rozmawiać. Mówi, że to ważne - Luke
wyczekał jeszcze chwilę dokańczając ostatnie myśli poczym podszedł do komunikatora. Nacisnął przycisk na sterowni i przed nim ukazał się obraz jego siostry.
Luke co z tobą? Myślałem, że nie zdołam się z tobą skontaktować. Strasznie się martwię -
Nie ma potrzeby -
Tak uważasz? - zdziwiła się Leia obojętnością swego brata. - Od kilku dni nie było z tobą kontaktu.
Martwiłam się, że coś ci się stało - mówiła Leia. Skywalker jednak wpatrywał się w kosmos, znów wyraźnie zamyślony.
Luke? -
Wybacz. Po prostu wiele myśli zaprząta mi teraz głowę. Musiałem na jakiś czas wyjechać i samotnie
pomedytować. Czuję się bardzo samotny - powiedział Luke schylając głowę, kryjąc tym samym swój ból.
Przecież masz nas. Han i ja chętnie zobaczylibyśmy cię z powrotem na Corusant.
Nie chodzi mi o was, ale... - Jedi urwał na chwilę - Chodzi mi o innych Jedi. Chciałbym kogoś odszukać.
Kogoś komu mógłbym powiedzieć co mnie trapi a on dałby mi jakąś wskazówkę, sposób w jakim mógłbym zwalczyć swój problem - Leia słuchała swego brata przyglądając się jego twarzy, pełnej bólu i udręki.
Tęsknię za Benem - wyszeptał wreszcie, znów spoglądając w białe plamki za szybą statku.
Och Luke - wymówiła Leia jakby chciała pogładzić brata po ramieniu. - Nie możesz cały czas
zapamiętywać się w utracie Bena. Musisz iść dalej. Na pewno on sam chciałby byś tak postąpił -
Możliwe. Ale nie mogę go tak po prostu wyrzucić ze swego umysłu. Po prostu nie mogę - odparł Jedi coraz
mocniej zagłębiając się w myślach. Leia zdołała tylko krótko westchnąć.
To znaczy, że nie prędko wrócisz na Corusant?
Na to wygląda. - odpowiedział Luke
Cóż. Miałam nadzieję, że przyjedziesz zobaczyć maluchy -
Daj spokój, widziałem je niedawno - powiedział Luke wreszcie odwracając się do Lei, świadcząc o jego
zainteresowaniu.
Tak, ale od tamtego czasu zdążyły podrosnąć - wypowiedziała Księżniczka zadowolona z przejęcia się
swego brata.
Tak szybko? - na twarzy młodego Rycerza chwilowo zagościł uśmiech, lec po chwili znił równie szybko
jak przyszedł.
A co z Threepio? Nie potrzebujesz go z powrotem?
Nie. Na razie jego pomoc nie jest potrzebna. Jak tam Threepio? Dobrze się czujesz? - spytała się Leia
odruchowo krzywiąc głowę szukając robota. Robot posunął naprzód zadowolony ze zwróconej na niego uwagi.
Wszystko jest w najlepszym porządku - odpowiedział Threepio - Choć czuję, że coś mnie swędzi w środku.
Jeśli mógłbym zasugerować to z pewnością piasek utkwił pod blachą - Heh, nic dziwnego - chrząknął robot - Po ostatniej wizycie na Velkura nie mogło być inaczej. Kiedy wpadliśmy w piaskową burzę...-
Byłeś na Velkura? - zdziwiła się Leia i wbiła ostry wzrok w brata. Luke wiedział, że prędzej czy później
będzie musiał się tłumaczyć gdzie przebywał przez ostatnie kilka dni, ale nie domyślał się, że wygada się robot protokularny.
To ja muszę zajmować się dziećmi z podwójną pracę w senacie a ty mi jeszcze nie chcesz pomóc bo
wybrałeś się w wycieczkę na pustynię? - oburzyła się Leia.
To nie była wycieczka - podniósł się Jedi choć dalej mówił tym smaym tonem - Ktoś powiedział mi, że
podsłuchał kiedyś rozmowę, w której mówiono, że na Velkurze przebywał kiedyś Jedi. Ale niestety nic nie znalazłem.
Kto ci to powiedział? -
Han -
Oczywiście - odparła Księżniczka z ironicznym uśmiechem. - Któż inny mógł ci to powiedzieć -
Leia - zwrócił jej uwagę - Ja wierzę, że nie jestem ostatnim Jedi. Dlatego tak bardzo mi zależy na
odszukaniu chociaż jednej osoby, która mogłaby mieć kontakt z Mocą - zapadła cisza. Temat był zakończony.
Więc życzę ci powodzenia -
Dzięki - powiedział Luke poczym postać jego siostry zniknęła.
Bardzo przepraszam - powiedział Threepio - Wygadałem się -
Nie ma sprawy. I tak prędzej czy później musiałbym jej powiedzieć -
Naprawdę bardzo, bardzo mi przykro - przepraszał dalej robot.
Nic się nie stało. A teraz odejdź, chciałbym na chwilę pobyć sam - Jedi usiadł w kucki i skupił się na
otaczającym go świecie. Sięgnął po Moc i uniósł się w powietrze pogrążony w medyatacji.
Naturalnie - odparł robot.

Sokół Mileenium - jedna z najszybszych maszyn w galaktyce mknęła właśnie pośród planet w kierunku Corusant. W środku dwaj wierni przyjaciele, niegdyś przemytnicy, teraz wierni Republice. Szykowali się właśnie do skoku w nadprzestrzeń.
Minuta do skoku - poinformował Solo i delikatnie położył ręce na sterach, rozsiadł się wygodnie w fotelu
spoglądał na licznik czasu do wejścia w nadświetlną. Nagle wielki Wookie wydał z siebie dziwny głos.
Daj spokój - rzekł Han - Na pewno nic się nie stanie. Przecież robiliśmy niedawno przegląd statku i
wszystko wyglądało dobrze - Chewie Jednak dalej miał złe przeczucia, co potwierdził głośny i jednoznaczny ryk.
Wyolbrzymiasz - odparł Han. Po chwili coś zazgrzytało. Odgłos dochodził z tyłu. - Sprawdzę to - Solo
przycisnął kila klawiszy na konsoli i na mały ekranie pojawiła się postać statku z małym, kwadratowym punktem. Jego czerwony kolor świadczył o uszkodzeniu części statku.
Cholera. Przerywał przejście w nadświetlną.- Chewbaca znów wydał z siebie odgłos wyraźnie brzmiący jak
słowa „ A nie mówiłem” -
Wykrakałeś - oburzył się Han - Teraz trzeba będzie szukać naprawy na najbliższej planecie. Nie do wiary,
ci Majacie wydawali się tacy sympatyczni - Chewie chrząknął zdziwiony ostatnimi słowami jego przyjaciela.
Masz rację, to nie w moim stylu. - uśmiechnął się Han - Zobaczymy - dodał i wcisnął mały guzik. Na
ekranie wyświetlił się obszar skrawka galaktyki, wcisnął jeszcze kilka przycisków z góry ekranu i z znów mały guzik, poczym nakierował palcem na miejsce, które chce powiększyć. Urządzenie wykonało polecenie i na monitorze ukazało się kilka planet.
Spójrz! - wykrzyknął Han uradowany szczęśliwą wiadomością - Wiedziałem, że gdzieś tutaj jest Bespin.
Lando na pewno nam pomoże - Solo szybko usiadł w fotelu, złapał mocno stery i skręcił w lewo w stronę małej, żółtej plamki.
Chewie przyśpiesz. - wielki Wookie położył łapę na podwójny drążku i popchnął do przodu. Statek szybko
przyśpieszył i za niecały kwadrans widzieli już wyraźnie planetę. Nagle z nadajnika wydobył się głos.
Niezidentyfikowany obiekt. Podaj kod identyfikacyjny i cel podróży - Han sięgnął po nadajnik.
Proszę przekazać waszemu zarządcy, ze przybywa do niego Han Solo, dawny znajomy - Wookie warknął z
wściekłości - Ach tak i Chewie też - dodał Han. Rozmówca przerwał na chwilę rozmowę z pilotami Sokoła. Han i Chewbaca słyszeli tylko cichą rozmowę.
- Niezidentyfikowany obiekt. Generał Carllisan przesyła pozdrowienia i pozwala na lądowanie. Będzie was oczekiwał -
Dzięki. Ty też prześlij pozdrowienia, albo nie - przerwał nagle Han - Sami to zrobimy -

Gdzieś w mrocznym punkcie kosmosu, tam gdzie mało kto waży się polecieć, w głąb terytorium Imperium, krążownik ten właśnie organizacji nieznacznie dryfował czekajc na rozkazy. Najwyraźniej generał statku - Kan Fayar oczekiwał na raport wysłanej przez niego sondy szpiegowskiej. Generał siedział w fotelu, oparł lewą rękę o policzek a palcami prawej niecierpliwie choć równolegle stukał o blat szerokiej ławy, gdzie zwykle zasiadali ludzie, którym powierzył większe stanowiska. Nagle smukły choć starszy człowiek na stojącego w drzwiach oficera.
Generale - zaczął nieco bojaźliwie - Sonda szpiegowska powróciła -
Świetnie - odpowiedział Fayar. Na jego twarzy zagościł zły choć pełen rozkoszy uśmiech. Natychmiast
wstał i wyszedł z sali. Na ścianie następnego korytarza widniał napis A - 74, jeden z tysięcy na całym statku. W sektorze A zwykle znajdowali się oficerowie i admirałowie, którzy sprawowali kontrolę nad wszystkimi procedurami. W każdej sprawie musieli jednak pytać o zdanie Generała Fayara.
A sam generał?
Komu był podporządkowany?
Na pozór wydawałoby się, ze to on sprawuje całkowitą władzę lecz nie jeden wyżej notowany admirał wiedział, że nad Fayarem stoi ktoś jeszcze. Sam generał zawsze bezwzględnie tłumił choć najmniejszy przejaw sprzeciwu, torturując a ostatecznie zabijając nie tylko podejrzanych o zdradę ale także ludzi nie zgadzających się z jego opinią. Gdy jednak dostawał bardzo ważną wiadomość lub bardzo ważne pytanie dotyczące losów i działań statku nie odpowiadał od razu. Zamykał się na jakiś czas w swojej kwaterze i tam decydował. Niektórzy uważają, że po prostu sam , w spokoju zastanawia się co zrobić. Inni twierdzą zaś, że czasem gdy przechodzą koło jego kwatery czują przesiąknięte do bólu zimno, jakby lodowaty oddech otaczał całe pomieszczenie. Wreszcie generał we własnej osobie dotarł do jednej z największych pomieszczeń statku, które znajdowało się przy kadłubie. Zobaczył on na samym końcu oficera a obok niego małą, białą, latającą kulkę. Gdyby znajdowali się na ciemnej stronie księżyca a nie od strony słońca Fayar na pewno nie zauważyłby sondy. A nawet jeśli to musiałby mocno wytężyć wzrok.
Czy sonda wykonała swoje zadanie? - spytał Fayar wpatrzony w kulkę z jednym małym okiem.
Och tak generale i to na medal - powiedział oficer wyraźnie zadowolony.
To się okaże jak ja to zobaczę - odparł Fayar - Dobra robota - odrzekł - Może nawet dostaniesz awans -
Dziękuję generale. A jeśli można, jakie dostanę stanowisko? - Fayar uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej.
Z oficera stajesz się nieboszczykiem - odrzekł sucho i wyjął z pokrowca poczym wycelował i strzelił. Mała
odległość spowodowała, że promień lasera przebiła na wylot pierś oficera i uszkodziła jedno z urządzeń nawigacyjnych.
Nigdy więcej nie dotykaj rzeczy bez mojej zgody - wypowiedział Fayar z zaciśniętymi zębami - Żołnierze
naprawić usterkę i zabrać zwłoki.- wypowiadając to generał był już odwrócony i kierował się do samotnych drzwi, wyjął z kieszeni kartę identyfikacyjną i przesunął ją przez urządzenie. Wszedł do pomieszczenia i zamknął je. Pośród ciemności znalazł fotel i usiadł wygodnie. Widać było jedynie rysy jego czoła dzięki małej szybie. Fayar położył na ławie sondę i wcisnął jedyny przycisk, który włączył kamerę. Mały nadajniczek wysunął się do góry i zaczął wyświetlać obraz, na którym widniał statek.
Tak jak sobie życzyłeś. Skywalker we własnej osobie. -
Doskonale - dobiegł głos z ciemności - Dokąd zmierza? -
Nie wiadomo, ale na pewno do układa „Knan”-
W takim razie przygotuj naszych ludzi na planetach Imperium w tym układzie i wyślij ich tam gdzie jest to
możliwe i bezpieczne, chcę mieć pewność, że dostaniemy go w swoje ręce. - Choć Fayar nie widział twarzy swego rozmówcy jednak czuł, że spojrzał przez małe okno w stronę gwiazd.
Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym Skywalkerze? -
To oczywiste. Z jego siłą bez trudu opanujemy cały wszechświat. Mając przy sobie takiego człowieka nie
groźna nam żadna Republika. On może być naszym największym sprzymierzeńcem -
Albo największym wrogiem - odparł szybko Fayar
Możliwe. - ciemna postać podeszła do biurka - To jednak nie twój kłopot. Ty masz go tu sprowadzić a ja
dopilnuję by przeszedł na Ciemną Stronę. -
A jak zamierzasz go przekonać? On niemalże przez całe życie związany był wyłącznie z Jasną Stroną.
Nawet Vader i Imperator go nie przekonali -
Oni mieli za słabe argumenty - przerwał nagle tajemniczy osobnik widząc pesymizm generała - Żeby
przeciągnąć go na naszą stronę musimy dać mu tego czego pragnie najbardziej -
Czego? - mroczna postać lekko chrząknęła.
Dowiesz się w swoim czasie - po tych słowach podszedł bliżej do okna i światło rzuciło blask na jego
twarz. Ukazał się stary człowiek, czarne oczy, lekko spiczasty nos i siwe włosy, rysy twarzy miał nadzwyczaj wyraźnie. Nienawidził światła, słońce napawało go obrzydzeniem a blask dalekich gwiazd doprowadzał go do wściekłości. Dlatego uwielbiał patrzeć w oddali jak słońce zamienia się w Supernową i wyrzuca resztkę energii, poczym zamienia się w czarną dziurę, pełen grozy i mroku odkurzacz, który wsysa wszystkie śmieci obecnego świata. Niegdyś słyszał, że jeden z niegdyś żyjących Sithów dysponował taką potęgą, że potrafił kontrolować i manipulować energią czarnej dziury niczym dyrygent dyryguje orkiestrą. Choć ta opowieść nie jest nawet legendą lecz mitem głęboko w nią wierzył i marzył, że sam kiedyś będzie tak potężny by kontrowlować czarną dziurę. Do tego był mu właśnie potrzebny Luke Skywalker. Wiedział, że sam tego nie dokona, ale z pomocą tak silnie związanego z Mocą Jedi, będzie mógł tego dokonać.
Więc jakie są twoje rozkazy Lordzie Garoth? - spytał generał.
Śledzić go i zwabić w pułapkę a kiedy go złapiecie sprowadzić do mnie. Chce go mieć żywego.- Fayar
skłonił się lekko i wyszedł. Sam Lord Garotk niegdyś był uczniem C’boutha na planecie Mano. Owy mistrz opuścił go pewnego dnia i sam dołączył do Nowego Imperium głosząc się jego dziedzicem. Jednak zginął. Garoth wiedział, że jego mistrz był zbyt porywczy i za bardzo wierzył w swe umiejętności. On nie zamierzał popełnić tego błędu.
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
OO.. własnie na coś takiego czekałem, na GW.

Już z poczatku dam ci Big plusa za tematykę, gdyż jestem fanem późniejszych GW, czyli mniej więcej czasów, które są opisane w twym opku. Ale nie wszystko jest kolorowe...

Właśnie, widać dużo nieestetyczniści w opie. Dość często brakuje przecinków, tekst jest taki niespójny itd. ale na to można przymknąć oko
wink.gif


Zauważyłem, że zachaczas o czasy przed Nową Erą, gdzie Jacen i Jaina nie są jeszcze duzi. Tych części GW nie czytałem, przyznam, ale co nieco wiem już na ten temat.

Bynajmniej, widać, że wzorujesz się na trylogii Tymothego Zahna. Przynajmniej tak sądze
smile.gif


Jest taka mała niezgodność ...nie wiem, czy to był twój zamysł, ale...


QUOTE C’boutha

C'Baatoth... szczerze mówiąc to nie wiem jak to się dokładnie pisze, ale wiem na pewno, że mówi się cbatoth
tongue.gif


Tutaj taki, chyba, błąd.

Ogólnie tekst jest niezły, ale nie wciąga na tyle, by zagłębić się dosłownie jak to było przy prawdziwych książkach GW, ale nie od razu człowiek staje się ideałem
tongue.gif
no, nie?

Poza tym na to mogła oddziałowywać długość opa... Mam nadzieję, że to jest tylko wstęp, bo chcę poczytać coś dłuższego, a to nie tylko po to aby, po prostu przeczytać, ale również po to by zobaczyć jak rozwiniesz akcję względem oryginałów.

Na koniec ocena... myślę, że na 8/10 zasługujesz bo tekst mi się podobał, ale gdyby nie tematyka to byłoby 7
tongue.gif


Pisz CD.
 

Moozi

Member
Dołączył
23.10.2005
Posty
260
Mnie opowiadanko podobało się. Jak wspomniał poprzednik równie z nicierpliwością czekałem na takie opo na forum. Fabuła jest nawet ciekawa choć musisz jeszcze nad nią popracować. Błędów nie dostrzegłem a to durzy plus. Jako fan Gwiezdnych Wojen i walk na miecze świetlne trudno będzie mi ocenić twoje opo dlatego że mogę nie kierować się tym co napisałeś a własnym zamiłowaniem. Ale spróbuję zachować trzeźwość umysłu i wystawię ci ocenkę 8,5/10.
Z niecierpliwością wyczekuję następnej części.
Pozdro.
 

szczurek

Menda serowa
Weteran
Dołączył
26.10.2004
Posty
4565
Opowiadanko mi sie podoba, głównie ze względu na tematykę - jestem wielkim fanem Gwiezdnych Wojen. W dalszej kolejności zwracam uwage na fabułę, która na pewno ma w sobie to coś co mnie przyciąga ( znowu sie powtarzam
tongue.gif
). Bohaterowie których znam w nowych rolach. Opo dlugie co jest raczej plusem. Na braki przecinków i inne dobne błędy uwagi nie zwracam bo nie jestem korektorem tylko oceniającym ;] Pisz dalej.
 
Do góry Bottom