Megarion
El Presidente
- Dołączył
- 25.9.2004
- Posty
- 1824
Osamotniona postać gnała przez ciemny las. Była już późna noc i co chwila potykała się o wystające korzenie. Dwa razy nawet upadła, jednak nie zważając na to biegła dalej. W końcu, jak ręką odjął, postać zatrzymała się. Chyba już nie miała siły.
Wreszcie po minucie oczekiwania pojawiła się pogoń. Trzy demony.
- Myślałeeeeś, że uciekniesz, Ika – Nerzubie. – powiedział jeden z nich.
Odpowiedziała mu cisza.
- Przed nami nie ma ucieczki. – dodał kolejny.
Ponownie cisza.
- Teraz musisz zapłacić. – rzekł ostatni.
Uciekinier chciał uderzyć na maszkary, lecz ciało odmówiło mu posłuszeństwa.
- IKRASHA! – wykrzyczały trzy demony. – KURISZA! CZAS ZAPLATY!
Osoba nazwana Ika – Nerzubem poczęła się wić z bólu. Z jej otworu gębowego i oczu począł się wydobywać czerwony dym. Jeszcze jeden krzyk i demony znikły, zostawiając tylko martwe ciało.
Potwory nie zauważyły jednak, że z drzew ktoś je obserwuje.
- Lord Protektor musi się o tym dowiedzieć, Pardo. – powiedziała jedna z istot ukrytych pośród konarów drzew. Był elfem.
- Więc idź do niego, ja jeszcze chwilę tu zostanę. – odpowiedziała druga, tym razem człowiek.
Gdy elf oddalił się, człowiek nazwany Pardą zbliżył się do martwego ciała Obejrzał je dokładnie i nakreślił na ziemi jakieś znaki.
- POWSTAŃ! – krzyknął przerażającym głosem.
Martwe ciało poruszyło się i jakaś niewidzialna siła podniosła je do pozycji stojącej. Ożywiony trup otworzył oczy, a właściwie jedno oko, bo drugie zdążyło już mu wypłynąć.
- Zabij Khala, Lorda Protektora. – powiedział Parda.
Trup natychmiast ruszył w kierunku siedziby Wybranych, a nekromanta rozpoczął medytacje.
****************************************************************
Po czterech godzinach Parda pojawił się w Pałacu Wybranych. Po schludnych uliczkach snuli się mieszkańcy. Wszyscy mieli smutne miny i nie słychać było zwykłych, głośnych śmiechów i rozmów. Nawet wiecznie czynna karczma „ Ildorian” była dziś nieczynna. Strażnicy, zwykle czający się w cieniach, dziś otwarcie patrolowali ulicę. Parda chwilę przyglądał się temu wszystkiemu. W końcu zauważył go Y’ Jak, elf, z którym niedawno patrolował las.
- Stało się nieszczęście. – wypowiedział zmęczonym głosem. Po jego twarzy było widać, iż płakał.
- Widzę, że coś się stało. Ale opowiesz mi to u mnie w domu.
Parda i Y’ Jak udali się do szlacheckiej dzielnicy Pałacu. Dom tego pierwszego był jednym z mniej bogatych. Mimo to sam właściciel czuł się tam dobrze, prawie nigdy nikogo nie goszcząc.
Dom był urządzony w dawnym stylu Imaladris, to znaczy, prawie wszystko było tu zrobione z drewna najlepszej, Galicznej klasy. Człowiek i elf weszli na drugie piętro i rozsiedli się w wygodnych fotelach.
- Więc co się stało? – zapytał Parda. – Wybrani wyglądali, jakby ktoś umarł.
- Bo i tak się stało. – powiedział Y’ Jak, a po jego policzku spłynęła nieoczekiwanie łza. – Wiem tylko to, co przekazali rzecznicy. Dziś z samego, nie dalej niż godzinę po północy, tuż przed tym, jak przybyłem do Pałacu z wieścią o tych demonach, przez jedno z okien Willi Protektora, wszedł zamachowiec. Jednak nie był to zwykły morderca. To był żywy trup. Zabił wszystkich strażników, oprócz jednego, który chyłkiem opuścił Willę i wszczął alarm. Jednak mimo tego trup zdążył dojść do sypialni Lorda. Zabił śpiącego i rozsypał się w popiół, zanim przybyli Strażnicy.
Y’ Jak na chwilę przestał opowiadać i złapał nieco powietrza.
- Najdziwniejsze jest to, że nikt nie widział umarlaka, a nasi magowie nawet go nie wyczuli. To źle wróży na przyszłość.
Parda zrobił smutną minę.
- Cięzko mi na sercu, po tym, co usłyszałem, ale teraz ja muszę coś ci powiedzieć. – powiedział, wstał i zbliżył się do Y’ Jaka.
- Co? – zapytał elf.
- To, że zginiesz!
Parda uniósł rękę i wyszeptał zaklęcie:
- NIMASHA!
Nagle z oczu i buzi Y’ Jaka począł się wydobywać czarny dym. Elf począł się gwałtownie starzeć, aż pozostał po nim tylko pył. Parda zgarnął resztki do buteleczki i postawił ją na kominku.
CDN.
Wreszcie po minucie oczekiwania pojawiła się pogoń. Trzy demony.
- Myślałeeeeś, że uciekniesz, Ika – Nerzubie. – powiedział jeden z nich.
Odpowiedziała mu cisza.
- Przed nami nie ma ucieczki. – dodał kolejny.
Ponownie cisza.
- Teraz musisz zapłacić. – rzekł ostatni.
Uciekinier chciał uderzyć na maszkary, lecz ciało odmówiło mu posłuszeństwa.
- IKRASHA! – wykrzyczały trzy demony. – KURISZA! CZAS ZAPLATY!
Osoba nazwana Ika – Nerzubem poczęła się wić z bólu. Z jej otworu gębowego i oczu począł się wydobywać czerwony dym. Jeszcze jeden krzyk i demony znikły, zostawiając tylko martwe ciało.
Potwory nie zauważyły jednak, że z drzew ktoś je obserwuje.
- Lord Protektor musi się o tym dowiedzieć, Pardo. – powiedziała jedna z istot ukrytych pośród konarów drzew. Był elfem.
- Więc idź do niego, ja jeszcze chwilę tu zostanę. – odpowiedziała druga, tym razem człowiek.
Gdy elf oddalił się, człowiek nazwany Pardą zbliżył się do martwego ciała Obejrzał je dokładnie i nakreślił na ziemi jakieś znaki.
- POWSTAŃ! – krzyknął przerażającym głosem.
Martwe ciało poruszyło się i jakaś niewidzialna siła podniosła je do pozycji stojącej. Ożywiony trup otworzył oczy, a właściwie jedno oko, bo drugie zdążyło już mu wypłynąć.
- Zabij Khala, Lorda Protektora. – powiedział Parda.
Trup natychmiast ruszył w kierunku siedziby Wybranych, a nekromanta rozpoczął medytacje.
****************************************************************
Po czterech godzinach Parda pojawił się w Pałacu Wybranych. Po schludnych uliczkach snuli się mieszkańcy. Wszyscy mieli smutne miny i nie słychać było zwykłych, głośnych śmiechów i rozmów. Nawet wiecznie czynna karczma „ Ildorian” była dziś nieczynna. Strażnicy, zwykle czający się w cieniach, dziś otwarcie patrolowali ulicę. Parda chwilę przyglądał się temu wszystkiemu. W końcu zauważył go Y’ Jak, elf, z którym niedawno patrolował las.
- Stało się nieszczęście. – wypowiedział zmęczonym głosem. Po jego twarzy było widać, iż płakał.
- Widzę, że coś się stało. Ale opowiesz mi to u mnie w domu.
Parda i Y’ Jak udali się do szlacheckiej dzielnicy Pałacu. Dom tego pierwszego był jednym z mniej bogatych. Mimo to sam właściciel czuł się tam dobrze, prawie nigdy nikogo nie goszcząc.
Dom był urządzony w dawnym stylu Imaladris, to znaczy, prawie wszystko było tu zrobione z drewna najlepszej, Galicznej klasy. Człowiek i elf weszli na drugie piętro i rozsiedli się w wygodnych fotelach.
- Więc co się stało? – zapytał Parda. – Wybrani wyglądali, jakby ktoś umarł.
- Bo i tak się stało. – powiedział Y’ Jak, a po jego policzku spłynęła nieoczekiwanie łza. – Wiem tylko to, co przekazali rzecznicy. Dziś z samego, nie dalej niż godzinę po północy, tuż przed tym, jak przybyłem do Pałacu z wieścią o tych demonach, przez jedno z okien Willi Protektora, wszedł zamachowiec. Jednak nie był to zwykły morderca. To był żywy trup. Zabił wszystkich strażników, oprócz jednego, który chyłkiem opuścił Willę i wszczął alarm. Jednak mimo tego trup zdążył dojść do sypialni Lorda. Zabił śpiącego i rozsypał się w popiół, zanim przybyli Strażnicy.
Y’ Jak na chwilę przestał opowiadać i złapał nieco powietrza.
- Najdziwniejsze jest to, że nikt nie widział umarlaka, a nasi magowie nawet go nie wyczuli. To źle wróży na przyszłość.
Parda zrobił smutną minę.
- Cięzko mi na sercu, po tym, co usłyszałem, ale teraz ja muszę coś ci powiedzieć. – powiedział, wstał i zbliżył się do Y’ Jaka.
- Co? – zapytał elf.
- To, że zginiesz!
Parda uniósł rękę i wyszeptał zaklęcie:
- NIMASHA!
Nagle z oczu i buzi Y’ Jaka począł się wydobywać czarny dym. Elf począł się gwałtownie starzeć, aż pozostał po nim tylko pył. Parda zgarnął resztki do buteleczki i postawił ją na kominku.
CDN.