Czarne Bractwo

Nheero

New Member
Dołączył
29.9.2010
Posty
14
Rok 1259 IV Era Imperium ludzi. Historia Czarnego Bractwa jest bardzo facynująca, a zrodziła się na Wyspach Południowych, gdy Ludzie byli potęgą, której żadna inna isitota nie mogła przewyższyć. Wszystko zaczęło się w komnacie paladyna Nheero dowódcy sił zbrojnych Królestwa...
Ów żołnierz przechadzał się niespokojnie od łoża do lustra, taragany uczuciami.
Czekał go bowiem wielki dzień, najwspanialszy w całym jego życiu. Wreszczie dostał to czego tak pragnął, to na co czekał od samego wstąpienia do Zakonu Paladynów. Ale zanim dojdziemy do powodu radości Nheero, przyjrzyjmy się mu. Jest dosyć wysoki, ma ciemne blond włosy, oczy, które świecą niebiańskim blaskiem. Ubrany w czarno-złoty pancerz, na którym widniała Złota Korona - ówczesne godło Imperium ludzi. Miał czarną pelerynę, a u boku wspaniały miecz pokryty runami. Nheero był szczęśliwy, ponieważ już jutro miał poprowadzić wojsko, aby zniszczyć świątynię Beliara Krav'Neh. O tym dniu marzył od długiego czasu. Jego wierność Innosowi możnaby porównać do fanatyzmu, tak oddanu był swemu bogowi. Z wielkim uwielbieniem zabijał twory Beliara, coraz to bardziej stając się sławny, aż w końcu został dowódcą.
Tymczasem drzwi się otworzyły i wszedł Mavex - Mag Ognia, który był najlepszym przyjacielem i doradcą Nheero.
- Witaj drogi przyjacielu - rzekł z uśmiechem na ustach - To już jutro prawda? Ach, tak długo czekałeś...
- Tak, zbyt długo, zbyt długo musiałem patrzeć na plugastwa Beliara, ale nareszcie mam szansę zniszczyć je wszystkie raz na zawsze!
- Nie chwal dnia przed zachodem Słońca. - powiedział Mavex z powagą - To jedna z kliku świątyń Beliara. Niszcząc ją, nie pozbędziemy się całego zła.
- Oczywiście, ale przynajmniej Wyspy Południowe będą od niego wolne!
- Hmmm być może. Wiesz, zastanawiałem się jak wielu zginie dla dobra Królestwa. Oddadzą życie, by ich potomkowie mieli spokój...
- Nie gadaj głupot ! - żachnął się Nheero - Innos jest dla nas łaskawy! Nie pozwoli byśmy zginęli przez te głupie stwory.
- Oby. Wiesz jak dużą armię przydzielił nam król? Ponad 5 tyś. rycerzy!
- Coś takiego! Mamy wielkie szanse na wygraną.
- Zanim zaczniesz zbytnio się podniecać zauważ, że Beliar też ma coś do powiedzenia... I lepiej połóż się już spać. Jutro wielki dzień. To na razie!
Nheero kiwnął głową i Mavex wyszedł. Paladyn zasnął szybko, ale miał koszmar: wokół niego gęstniał mrok, aż nie mógł nic widzieć i słyszał przerażający głos, który śmiał się i mówił "Zginiesz, nie uda ci się, hahaha!" Gdy się ubudził nic nie pamiętał.
Wyszedł na dziedziniec i otoworzył usta w zachwycie: armia rycerzy była ogromna!
Gdy tylko zobaczyli swego dowódcę stanęli na baczność, czekając na dalsze rozkazy.
- Witaj Nheero! - krzyknął dosyć krępy rycerz - Mam nadzieję, że nie uciekniesz z pola bitwy. - parsknął śmiechem
- Nie Ondurze - skwitował to krótko Nheero - To raczej ty zwykle uciekasz. Słyszałem, że ostatnio podczas buntu na Feshyr przegrałeś i zamiast trafić do lochu rebeliantów uciekłeś, aż się kurzyło!
- Ach, po co te kąśliwe uwagi. Wolę zginąć niż gnić w więzieniu. No, ale chyba powinniśmy już ruszyć. Czeka nas długa droga.
Nheero wydał rozkaz po czym armia zaczęła opuszczać pole przed zamkiem. Maszerowali długo, śpiewając co jakiś czas hymn Królestwa, póki nie weszli do lasu. Wszyscy zamilkli - rozległ się przeraźliwy ryk, aż wszyscy recerze zbledli ze strachu.
- Dosyć tego tchórze! - warknął Nheero - Wygląda na to, że jesteśmy blisko świątyni. Podążajmy za tym rykiem...
Żołnierze kierowali się za hałasem i w końcu doszli do obszaru, gdzie nie było drzew, ale wielkie głazy pokryte runami.
- Tak, to tutaj - szepnął Mavex - Spójrzcie ile jest tych stworów! Prawie sami orkowie, ale.... co jest.... a tamci to kto? - dodał spoglądając w kierunku dziwnych istot z wielkimi pyskami, z ust których wydobywała się para.
- Cholera, nieważne co to jest, z pewnością nasz głaskać nie będą - odezwał się Ondur - Powinniśmy ich wziąć z zaskoczenia, przecież stoimy na górce, a oni są jakieś 10 m w dół od nas. Moglibyśmy osypać ich gradem bełtów z kuszy! Jak myślisz Nheero? Nheero!
Ale było już za późno. Nheero schodził powoli ze skarpy, aż podbiegł na polanę. Wszystkie plugastwa Beliara z nieudawanym zaskoczeniem wpatrywali się tępo w rycerza, najwyraźniej nie wiedząc co zrobić.
- Wszyscy zginiecie! Innos spali wasze nieczyste ciała. Do boju rycerze!
W następnej chwili, paladyni rzucili się na orków, którzy już nie stali i nie patrzyli się głupio. Do Nheero dołączyła grupka : Mavex, Koksus, Cesc, Cisek, Vegito - razem przebijali się przez zastępy wrogów torując drogę rycerzom. Aż ujrzeli świątynię. Nie była ona zbytnio duża, główną jej cechą był wielki posąg gargulca nad drzwiami.
Dlatego grupa Nheero przebijała sobie drogę do świątyni, czekając na swój oddział, który bezlitośnie tępił stworzenia Beliara. Ale wszyscy usłyszeli ryk. Po chwili nadleciał smok. Nie był duży, ale sama jego obecność wystarczyła, żebywszyscy zdrętwieli ze strachu. Nheero ryczał na rycerzy, by schronili się do świątyni, ale smok już zaczął ziać ogniem, nie patrząc czy to wróg czy przyjaciel. Jego grupka umknęła do świątyni w ostatniej chwili.
- To jest niemożliwe do cholery! - ryknął Cesc - Rozwalił nam cały oddział, a nie wyjdziemy, bo czeka nas ten sam los, co paladynów.
- Ech, myślę, że powinniśmy..... - urwał Nheero, ponieważ dostał 8 strzał: 3 w lewę ramię, 2 w prawę, a pozostałe 3 w pierś. Zakrztusił się krwią, poczuł, że coś dziwnego dzieje się z ciałem, wyjął strzały po czym zdjął napierśnik i koszulę. Całe ciało zaczęło pękać, krew niemiłosiernie tryskała.
-Mavex!- wykrztusił. Ale jego przyjaciela nie było w pobliżu. Nheero obejrzał się i spostrzegł, że pozostali leżą na ziemi. Nagle coś brutalnie, go wzięło za ramię i ciągnęło do końca sali , aż rzuciło go na ołtarz naprzeciw ściany czarnej jak noc.
- Innosie! Innosie błagam, wyzwól mnie od złych mocy, pomóż mi ! - jęczał Nheero
-Zamilcz! Teraz pogadasz z moim panem! - warknął jakiś głos, przypominający warczenie psa
- Innosie! Pomóż!
- Innos cię nie słyszy.... - głos wydobył się ze ściany, która jakby zaczęła wirować i pojawiła się w niej przerażająca, kamienna twarz Beliara.
- Nie! To nie może... - zaczął Nheero
-Może, owszem. - zaśmiał się Beliar - Ważne jest, że Innos i Adanos mają gdzieś twe życie, ale mogę ci pomóc. Wyleczę cię i obdarzę na wpół nieśmiertelnym.
- Nie, nie zgadzam się! Zniszczę ciebie!
- Głupcze, wysłanie ciebie i pozostałych tutaj to spisek uknuty przez Magów Ognia, a Mavex brał w nim udział! Ale nie martw się. Już nie żyje - uśmiechnał się Mroczny Bóg
- Co?! Nie rozumiem.
- Wytłumaczę ci. Otóż, Magowie Ognia uznali, że nie jesteś im już potrzebny. Ty i ta cała zgraja rycerzy. Wysłali was tutaj byście zginęli, a wtedy to kościół Innosa pod wodzą Mavexa miałby pieczę nad królestwem! Oczywiście, nie wszyscy magowie o tym wiedzieli. Dlatego daję ci szansę, tobie i twoim rycerzom.
- Oni nie żyją!
- Żyją, żyją. Zostali uśpieni i zaraz się przebudzą. Przyłącz się do mnie, a wynagrodzę ci to stokrotnie.
- Zaiste zgodnie ze świętym kodeksem paladyna jest ustąpić wszelakim pokusom...
- Czy ty głupcze zdajesz sobie sprawę, że pierwotny kodeks, rzekomo "święty" brzmiał : ''...zgodnie z naszą powinnością, głowa Zakonu Świętego Płomienia uzgodniając z głową królestwa, nakazuje odsyłać do królestwa Ciemnego Boga, każdego, kto się ośmieli nie wyznawać Innosa, taka jest wola i taką pozostanie"
- Ja... Co?!
- Ugrh. Może inaczej marionetko Płomienia - prychnął Beliar - W zamierzchłych czasach paladyni postrzegani byli jako inkwizycja. Mordowali, tortulowali, gwałcili i palili wioski, każdego kto choćby nie modlił się do Innosa, to dlatego większość społeczeństwa stoi za moim bratem, lecz nie pamięta tego nikt! Hierarchowie kościoła Innosa zatuszowali to. Nie pozwolili by ta "drobnostka" zniszczyła cały ich dorobek. Dam ci wszystko, zemstę, potęgę, wieczne życie i bogactwo.
- Taaak? - Nheero kompletnie zgłupiał, tego czego się dowiedział, zrujnowało jego dotychczasowe poglądy na świat - Nie wiem co....
- Zrobię z ciebie nekromantę - przerwał mu Bóg - Lecz, zważaj, możesz zniszczyć teraz to sanktuarium, ale gdy wrócisz, nie zdziw się gdy wbije ci ktoś sztylet na polecenie Magów Ognia. Decyduj. Wybór pozostawiam tobie.
- Ja... Tak, zgadzam się. Zrobię co każesz.... Panie.
- Hahahaha. Najpierw założysz gildię Czarnego Bractwa. Ty będziesz jej przywódcą. A do pomocy weźmiesz sobie twych towarzyszy i .... Kosciatego.
- Kogo?
- Kosciaty to smok, który jakiś czas temu pozabijał wszystkich rycerzy - uśmiechnął się Beliar
- Mam się poruszać po miastach ze smokiem?!
- A ponoć takiś bystry... Kosciaty przyjmuje postać człowieka...
- W takim razie, zmienia to postać rzeczy.
- Zaiste. Ale, postaraj się za bardzo nie afiszować tym, że przeżyłeś. W tych czasach każdy za parę złotych monet poderżnie ci gardło, a co dopiero na polecenie Hierarchów Płomienia.
- Tak.... mój mistrzu.
- Doskonale, moi słudzy zaraz cię opatrzą i twoich towarzyszy. Następnie nałożysz maskę śmierci. Posłuży ci do kontaktowanie się ze mną telepatycznie. Twym zadaniem jest przyłączenie jak największej liczby osób do naszej ... wspólnoty.
- Po co?
- Im potężniejsza będzie gildia, tym potężniejszy będę ja. Zamierzam zabić mych braci. Światem będzie rządził jeden Bóg!
- Obiecuję, że wkrótce tak się stanie. Ruszam w drogę wraz z twymi sługami, jak tylko zostanę opatrzony - powiedział Nheero, po czym pogrążył się w mroku.


All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
 

Reynevan

de Tréville
Dołączył
30.10.2004
Posty
1999
Rok 1259 IV Era Imperium ludzi. Historia Czarnego Bractwa jest bardzo facynująca, a zrodziła się na Wyspach Południowych, gdy Ludzie byli potęgą, której żadna inna isitota nie mogła przewyższyć.
ludzi-Ludzie
Ale zanim dojdziemy do powodu radości Nheero, przyjrzyjmy się mu.
Zdanie brzmi brzydko.

- Zanim zaczniesz zbytnio się podniecać zauważ, że Beliar też ma coś do powiedzenia... I lepiej połóż się już spać. Jutro wielki dzień. To na razie!

podniecanie się? to na razie? Wypowiedzi trochę nie na miejscu. Jakby spotkali się przypadkiem w kafejce i wymieniali uwagi na temat nowej sekretarki szefa.
Paladyn zasnął szybko, ale miał koszmar: wokół niego gęstniał mrok, aż nie mógł nic widzieć i słyszał przerażający głos, który śmiał się i mówił "Zginiesz, nie uda ci się, hahaha!" Gdy się ubudził nic nie pamiętał.

Motyw wszedł-wyszedł. Tzn. za krótko i zbyt lakonicznie.

- Cholera, nieważne co to jest, z pewnością nasz głaskać nie będą - odezwał się Ondur - Powinniśmy ich wziąć z zaskoczenia, przecież stoimy na górce, a oni są jakieś 10 m w dół od nas
NaSZ - literówka, poza tym powtórzenie będzie nas-nas, i co to takiego te 10 m? Dziesięć metrów? xd

Do Nheero dołączyła grupka : Mavex, Koksus, Cesc, Cisek, Vegito

Takie wyliczanki szpecą i na pewno nie stanowią dobrej metody wprowadzania bohaterów czy tworzenia opisów.

Nheero ryczał na rycerzy, by schronili się do świątyni, ale smok już zaczął ziać ogniem, nie patrząc czy to wróg czy przyjaciel. Jego grupka umknęła do świątyni w ostatniej chwili.

Świątyni-świątyni.
ponieważ dostał 8 strzał: 3 w lewę ramię, 2 w prawę, a pozostałe 3 w pierś.
Kolejny beznadziejny opis. Te za czy pińdziesiąt, a tamte.. tak, zielone, są za osiem.

Zasadniczo źle nie jest, poza tym co wypunktowałem powyżej. Opisy trochę sztuczne, natomiast dialogi całkiem niezłe. Staraj się mieszać dialog + tekst ciągły bo inaczej wychodzi karabin maszynowy typu - ciągła seria opisu ciągła seria rozmowy.

Opko z pomysłem, choć bazuje na utartych szlakach. Nie podobało mi się że tak łatwo paladyn uległ Beliarowi.

Za mało opisów przede wszystkim. Można było trochę rozwinąć wstęp.

Niektóre zdania masz ładne, inne paskudne.

Rada? Taka jak dla wszystkich:
Pisać, pisać, pisać.

Poza tym czytaj dokładnie swój tekst po napisaniu i poprawiaj. Staraj się to robić jakby nie był Twój, więcej wyłapiesz.

Rokowanie jak najbardziej pozytywne :)

Pozdrawiam, Rey.
 
Do góry Bottom