- Dołączył
- 15.9.2004
- Posty
- 1186
Od autora ( czyli mnie)
Więc.Wiem że ostatnio mało osób ocenia prace ale postanowiłem sprubować szczęścia. Z pewnością wielu z was się nie spodoba inni może to docenią, nawet skojarzą podobieństwo niektórych nazw które pozwoliłem sobie zapożyczyć. Więc jak zawsze jeśli ktoś uzna to za coś wartego uwagi będe miał po co pisać ciąg dalszy jeśli nie potwierdzi się mój antytalent. Akcja a raczej miejsce akcji jest troszkę odmienne i odbiegające od tych zazwyczaj przedstawianych. Liczę że to doda uroku. Za opinie ( pozytywne lub nie z góry thx). Miłej lekturki.
Acha może wydawać się krótkie przez małą ilość dialogów....
Prolog(Bitwa tysiąca łez,początek)
Idealnie lustrzaną taflę Shiroi Kishi Mieu-umi nagle coś zmąciło. Niespodziewanie wczesny kwietniowy poranek przywitał jezioro białymi płatkami śniegu, które szybując długo na wietrze osiadały na jego powierzchni i okolicznych brzegach. Podobnego przypadku nigdy więcej się tu nie dopatrzono. Teraz stojący po obu stronach Shiroi Kishi Mieu-umi wojownicy wskazywali palcami niebo i strącali z głowy płatki śniegu i wiśni, które kwitły już parę tygodni wcześniej, dając wszystkim nadzieję na prawdziwą wiosnę. Właśnie wśród tych pięknych biało ukwieconych drzew miała się rozegrać największa tragedia tej wiosny. Wiśnie miały być jej świadkami. Słońce jaśniało już wysoko na niebie, kiedy to, Kengin Osue wezwał pod swój namiot wszystkich swoich ludzi. Kengin był głównym dowódcą cesarskich sił zgromadzonych tego dnia pod Shiroi Kishi Mieu-umi. Przystojny i wysoki miał znaczne poparcie wśród swoich żołnierzy. Mówiono, że ten młody i utalentowany dowódca tym razem zapuścił się za daleko w pościgu za ludźmi Szoguna i dlatego tego dnia bogowie ukarali go za jego bezczelność. Kengin ubrany był dziś w eleganckie kimono z białymi zdobieniami i ozdobne, szare obi, które miał zwyczaj wkładać tylko na niezwykłe okazje. Jego twarz- skupiona i niezwykle poważna nie pozwalała sobie na okazywanie żadnych emocji przed bitwą. Uniósł lewą dłoń w górę chcąc uciszyć już nielicznych pozostałych mu ludzi. Niemal natychmiast wszyscy zamilkli. Zapadła taka cisza, że każdy słyszał bicie własnego serca. Dowódca przez chwilę milczał wpatrując się w twarze swych podkomędnych, po czym przemówił
-Długo czekaliśmy na ten dzień! Ścigaliśmy ludzi Hooichiego Mesui ponad tydzień tracąc przy tym wielu wspaniałych wojowników! Dziś mu udowodnimy, na co nas stać!
Jak się okazało Kengin znacznie się mylił w ocenie sytuacji. Długotrwały pościg tak znacznie przerzedził szeregi rojalistów, że po drugiej stronie jeziora wojska szoguna miały aż czterokrotną przewagę liczebną. Prawdą jest, że do otwartej walki doszło tylko, dlatego że samuraje Hooichiego nie godzili się na dalszy odwrót twierdząc, że godzi to w ich honor. Zdawali sobie sprawę ze strat po stronie wroga i chcieli walczyć ze zmęczoną pościgiem armię Kengina. Osue kontynuował
-Za kilkadziesiąt minut pokażemy tym gamoniom jak się naprawdę walczy! Ja wezmę trzy tuziny wojowników i ruszę środkiem. Prawe skrzydło jak zwykle powierzam pułkownikowi Sinue.
Niski, siwiejący już mężczyzna uśmiechnął się do słuchających. Sinue przeżył w swojej wojskowej karierze tyle bitew, że dla wielu skandalem było powierzenie dowództwa nie jemu, lecz Kenginowi Osue. Pułkownik Sinue jak zwykle ubrany w popielate brzydkie kimono a na nim spoczywała stara, czarna brygantyna. W przeciwieństwie do większości samurajów nie walczył on kataną, lecz znacznie większym dwuręcznym mieczem zwanym Nagamaki.
-Lewe skrzydło zwykle brał pod dowództwo pułkownik Shasane, niestety dziś rano zmarł. Strzała, która go trafiła okazała się być zabójcza. Dlatego zdecydowałem się powierzyć dowództwo osobie, której zawdzięczam życie. Gdyby nie ona z pewnością poległbym pod Yasuki Hanko. Tym kimś jest Auel Himura!
Spojrzenia wielu samurajów powędrowały w kierunku zaskoczonego, młodego wojownika, który stał z otwartymi ustami nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszał. Auel miał brązowe włosy, które zawsze w nieładzie przysłaniały mu prawe oko. Duże niebieskie oczy często kryły się w opadającej na twarz grzywce. Nosił błękitne kimono z elementami fal. Przy pasie oparł dłoń na katanie i wakizashi.
-Tak jest!
Osue jakby zadowolony z odpowiedzi poprawił strój i klęknął do modlitwy jak zwykle przed bitwą. Reszta natychmiast poszła w ślad za nim, każdy, bowiem liczył na przychylność bogów w trakcie bitwy. Śnieg cały czas padał, kiedy ponad setka mężczyzn kończył modły o powodzenie w walce. Po modlitwie Kengin dał swoim ludziom kwadrans na przygotowanie się. Sam wrócił do swojego namiotu.
Więc.Wiem że ostatnio mało osób ocenia prace ale postanowiłem sprubować szczęścia. Z pewnością wielu z was się nie spodoba inni może to docenią, nawet skojarzą podobieństwo niektórych nazw które pozwoliłem sobie zapożyczyć. Więc jak zawsze jeśli ktoś uzna to za coś wartego uwagi będe miał po co pisać ciąg dalszy jeśli nie potwierdzi się mój antytalent. Akcja a raczej miejsce akcji jest troszkę odmienne i odbiegające od tych zazwyczaj przedstawianych. Liczę że to doda uroku. Za opinie ( pozytywne lub nie z góry thx). Miłej lekturki.
Prolog(Bitwa tysiąca łez,początek)
Idealnie lustrzaną taflę Shiroi Kishi Mieu-umi nagle coś zmąciło. Niespodziewanie wczesny kwietniowy poranek przywitał jezioro białymi płatkami śniegu, które szybując długo na wietrze osiadały na jego powierzchni i okolicznych brzegach. Podobnego przypadku nigdy więcej się tu nie dopatrzono. Teraz stojący po obu stronach Shiroi Kishi Mieu-umi wojownicy wskazywali palcami niebo i strącali z głowy płatki śniegu i wiśni, które kwitły już parę tygodni wcześniej, dając wszystkim nadzieję na prawdziwą wiosnę. Właśnie wśród tych pięknych biało ukwieconych drzew miała się rozegrać największa tragedia tej wiosny. Wiśnie miały być jej świadkami. Słońce jaśniało już wysoko na niebie, kiedy to, Kengin Osue wezwał pod swój namiot wszystkich swoich ludzi. Kengin był głównym dowódcą cesarskich sił zgromadzonych tego dnia pod Shiroi Kishi Mieu-umi. Przystojny i wysoki miał znaczne poparcie wśród swoich żołnierzy. Mówiono, że ten młody i utalentowany dowódca tym razem zapuścił się za daleko w pościgu za ludźmi Szoguna i dlatego tego dnia bogowie ukarali go za jego bezczelność. Kengin ubrany był dziś w eleganckie kimono z białymi zdobieniami i ozdobne, szare obi, które miał zwyczaj wkładać tylko na niezwykłe okazje. Jego twarz- skupiona i niezwykle poważna nie pozwalała sobie na okazywanie żadnych emocji przed bitwą. Uniósł lewą dłoń w górę chcąc uciszyć już nielicznych pozostałych mu ludzi. Niemal natychmiast wszyscy zamilkli. Zapadła taka cisza, że każdy słyszał bicie własnego serca. Dowódca przez chwilę milczał wpatrując się w twarze swych podkomędnych, po czym przemówił
-Długo czekaliśmy na ten dzień! Ścigaliśmy ludzi Hooichiego Mesui ponad tydzień tracąc przy tym wielu wspaniałych wojowników! Dziś mu udowodnimy, na co nas stać!
Jak się okazało Kengin znacznie się mylił w ocenie sytuacji. Długotrwały pościg tak znacznie przerzedził szeregi rojalistów, że po drugiej stronie jeziora wojska szoguna miały aż czterokrotną przewagę liczebną. Prawdą jest, że do otwartej walki doszło tylko, dlatego że samuraje Hooichiego nie godzili się na dalszy odwrót twierdząc, że godzi to w ich honor. Zdawali sobie sprawę ze strat po stronie wroga i chcieli walczyć ze zmęczoną pościgiem armię Kengina. Osue kontynuował
-Za kilkadziesiąt minut pokażemy tym gamoniom jak się naprawdę walczy! Ja wezmę trzy tuziny wojowników i ruszę środkiem. Prawe skrzydło jak zwykle powierzam pułkownikowi Sinue.
Niski, siwiejący już mężczyzna uśmiechnął się do słuchających. Sinue przeżył w swojej wojskowej karierze tyle bitew, że dla wielu skandalem było powierzenie dowództwa nie jemu, lecz Kenginowi Osue. Pułkownik Sinue jak zwykle ubrany w popielate brzydkie kimono a na nim spoczywała stara, czarna brygantyna. W przeciwieństwie do większości samurajów nie walczył on kataną, lecz znacznie większym dwuręcznym mieczem zwanym Nagamaki.
-Lewe skrzydło zwykle brał pod dowództwo pułkownik Shasane, niestety dziś rano zmarł. Strzała, która go trafiła okazała się być zabójcza. Dlatego zdecydowałem się powierzyć dowództwo osobie, której zawdzięczam życie. Gdyby nie ona z pewnością poległbym pod Yasuki Hanko. Tym kimś jest Auel Himura!
Spojrzenia wielu samurajów powędrowały w kierunku zaskoczonego, młodego wojownika, który stał z otwartymi ustami nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszał. Auel miał brązowe włosy, które zawsze w nieładzie przysłaniały mu prawe oko. Duże niebieskie oczy często kryły się w opadającej na twarz grzywce. Nosił błękitne kimono z elementami fal. Przy pasie oparł dłoń na katanie i wakizashi.
-Tak jest!
Osue jakby zadowolony z odpowiedzi poprawił strój i klęknął do modlitwy jak zwykle przed bitwą. Reszta natychmiast poszła w ślad za nim, każdy, bowiem liczył na przychylność bogów w trakcie bitwy. Śnieg cały czas padał, kiedy ponad setka mężczyzn kończył modły o powodzenie w walce. Po modlitwie Kengin dał swoim ludziom kwadrans na przygotowanie się. Sam wrócił do swojego namiotu.