- Dołączył
- 1.10.2004
- Posty
- 3777
ATAK SMOKÓW
We wsi „Kurwidołek” zebrało się wyjątkowo dużo ludzi, a były przecież ku temu powody. Po pierwsze pani na zamku, niby to dziewica zaszła w ciążę, a wszyscy dowiedzieli się o tym dopiero gdy dzieciak sam wylazł. Otóż tak się napychała, że nic nie było widać. Ludziska więc spojrzeli na władcę zamku lecz ten rzekł iż on impotent, bezpłodny i za stary na zabawy
- Nawet kota nie zdołałbym przedymać – mówił
Wszyscy jednak domyślali się, że to stajenny w nocy przyszedł i ją zapiął bo jednego dnia w sypialni potwornie jechało końskim łajnem.
Jednak większość przybyła tu by zobaczyć smoki. Ano. Pono widziano jak jeden podkrada owce z tamtejszych farm. Choć tak naprawdę gówno widziano do Kurwidołka pognało setki rycerzy chcąc ubić bestię a przy okazji podupczyć sobie w znanym na cały kraj tutejszym burdelu. Tak czy inaczej wszyscy ostrzyli swe miecze. Wśród nich był znany na całą Europę Johnatan Breakpool – Anglik, Francuz Pier Klemont, Niemiec Steffen Shrizen oraz nasz rodak Zdzisław Gońko. Cała ta śmietanka nie tylko przybyła tu po nagrody ale również po sławę, jako że od tysiąc leci nie widziano smoka ( o ile i wtedy one istniały).
Wziął więc mość Gońko swego pazia, wsiadł na koń i jako pierwszy wyruszył na poszukiwania
Było już ciemno kiedy wciąż szli przez las
- Brzesławik – rzekł rycerz do swego pazia – Wejdź chyżo na ten pień i sprawdź czy widać kogo – Ten szybko wykonał polecenie.
- Panie, widzę ognisko!
- No to jedźm!
Gdy zawitali do obozu, trzej rycerze nagle wyjęli miecze
- Spokojnie! – zawołał Gońko i podniósł ręce – My w pokoju....- jeden z obozowiczów podszedł bliżej, powąchał dokładnie intruzów i wykrzyknął
- Fantastique! Pologne!
- Co un gada? – zdziwił się ryczerz
- Hmmm....- zastanowił się Brzesław – Po moich czterech latach studiów w Krakowie stwierdzam jednoznacznie, że to Francuz!
- To i ja wiem bo wali od niego serem. A co un gada?
- Mówi, że pękła mu guma od kaleson..
- Oh.....biedny rycerz
- Je m’apelle Pier – przywitał się Francuz
- Co un znów chrzani?
- Mówi, że lubi srać w locie
- ??!!?? A to możliwe?
- Ich heiBe Steffen – powiedział Niemiec
- A ten?
- Un mówi, że jak był mały to podglądał swoją matkę jak się kąpie
- Chryste, Panie......
- My name is Johnatan
- A un?
- Ten, że trafił do Polski bo go przedupcyli w Szkocji, w jakimś barze dla gejów, zapakowali i wystrzelili z armaty
- No dobra, a jak się przedstawić? – paź szepnął mu kilka słów na ucho
- Ich heiBe sheiBe – zawołał do Niemca
- I love your ass – powiedział do Anglika
- Cherie, je adore du! – wykrzyknął do Francuza – No! Chyba zrobiłem dobre wrażenie...
Następnego ranka Zdzisław obudził się ujrzał nad sobą Anglik
- C’mon, we have to go!
- Co un powiedział?
- Że wyruszamy
- Nareszcie coś normalnego!
Jechali już od dłuższego czasy gościńcem i nie widać było żywego ducha. Nagle jednak ujrzeli leżącego na ziemi starca
- Oh nou! – krzyknął Francuz, zsiadł z konia i ukucnął nad leżącym. Ten się obudził
- Umieram! Umieram!
- Mais qu’est ce qu’il dit?
- Co ci jest starcze? – spytał Gońko
- Panie, to moje ostatnie minuty. Wypalili mi oczy! – pokazał im ślepotę – I wykastrowali interes
- Tego nie pokazuj! Potrzebna ci pomoc?
- Nie zostawcie mnie, ja , ja...
- O cholipka....- zawołał paź na widok dziewki niosącej dzban z wodą, skromnie ubraną w to gorące lato. Czterej rycerze zrobili to samo
- Magnificent!
- Beutiful!
- Schónheit!
- Ooo tak!
Wreszcie gdy zniknęła z widoku odwrócili się i ujrzeli że starca nie ma, jak i ich zapasów.
- It can’t be! – zawołał zrozpaczony Breakpool
- Świetnie – parsknął Gońko – Okradł nas wykastrowany ślepiec
Lało jak z cebra. Wpadli do gospody.
- Gospodarzu! – zawołał Zdzisław – Pokój dla mnie i dla rycerzy z Zachodu
- Oczywiście, to będzie.....200 sztuk srebra
- Ależ nie rozumiecie, jako cni rycerze zostaliśmy wybranie przez samego Naszego króla....
- Ple, ple, ple ....piękna gadka. Płacicie albo wypad
- A gdzie się podziała Polska gościnność?!!
- Poszła się dymać – odparł gospodarz
- Przecła! – zawołał giermek do gospodarza
- Brzesław! Kopę lat, co cię tu sprowadza?
- Szukamy noclegu
- Ooh....wiesz, że odkąd do Kurwidołka zjeżdża tylu ludzi nie mam miejsca za darmo. Ale możecie pójść do stajni
Tak też zasnęli wąchając końskie odchody
Następnego ranka obudził ich głośny krzyk
- PALI SIĘ! PALI SIĘ!
Szybko się ocknęli i wyszli
- PALI SIĘ! PALI SIĘ!
- Co się stało?! – spytał Gońko pierwszego napotkanego chłopa
- Las się pali! Czyż nie widzicie?! – wskazał palcem. Nagle rozległ się wielki krzyk
- TO SMOK! – krzyknął jeden
- TO SMOK! – zaczęli powtarzać inni. Gońko wsiadł szybko na konia, wyjął miecz i odetchnął głęboko
- Brawo, panie! – zawołał Brzesław – Wszyscy teraz na własne oczy zobaczą jak to smok zostaje zgładzony przez największego rycerza Europy!
- Kpisz sobie idioto? Spadam stąd!
- Jak to? Dokąd?
- Jak najdalej od tego miejsca
- Ależ panie....myślałem że przyszedłeś tu zabić smoki
- Zabić smoki?!? Czyś ty ocipiał? Przyjechałem tu podupczyć – odparł, ukuł delikatnie konia mieczem i podążył w dal – Zgładzić smoki, a to dobre....- skręcił z gościńca w małą ścieżkę kierując się w stronę mostu. Nagle jednak znów usłyszał przeraźliwy wrzask i ujrzał przed sobą ogień
- TO SMOK!! – koń podskoczył i zwalił rycerza na ziemię. Gońsko stracił przytomność
Obudził go blask słońca i delikatny głosik
- Panie rycerzu.................panie rycerzu
- AAAAA! – Gońko podniósł się, sięgnął po miecz i oparł się o najbliższą skałę – Precz demonie! Odejdź! Zgiń! Przepadnij!
- Ja nie jestem demonem – odparł chłopiec
- Ach.....oczywiście, że nie ale demon jest gdzieś tutaj! Smok, chłopcze, smok!
- To ja jestem smok
- Że co? Słuchaj, smyku, nie mam ani czasu ani ochoty bawić się z tobą
- Ja nie jestem smyk, jestem smok!!! – odparł zdegustowany
- No pewnie, że jesteś....Masz wielkie oczy, ogromne skrzydła i ziejesz ogniem. Rooooooaaar! A na dodatek wkurzasz ludzi – Zdzisław odwrócił się i tuż nad uchem usłyszał krzyk smoka
- AAAAA! On tu jest! – padł na ziemię i znów ujrzał malca. Ten, trochę ciszej, zadął w rurę i rzekł
- To ja jestem smok
- A ogień? – chłopak pokazał pochodnię – Ty bachorze! – złapał go, oparł o kolano, zdjął spodnie i zaczął dawać klapsy na gołe dupsko – Ja cię nauczę udawać smoki, zobaczysz....
- To boli! – zaczął się szarpać i uderzył rycerza łokciem. Szybko założył spodnie i zaczął uciekać
- Wracaj tu!
Biegłby za nim dobre pięć kilometrów gdyby malec się nie przewrócił
- Mam cię łobuzie! – wykrzyknął, poczym usłyszał piękny, przenikliwy głos trąb. Spojrzał na wzgórze i ujrzał kilku rycerzy z chorągwiami Korony Polskiej i Litwy. A tuż za nimi króla i damę jego serca.
- Na moje wąsy! – rzekł Gońko i ukucnął pociągnąwszy chłopaka za sobą – Milcz hultaju! To nasz król i królowa, zachowuj się jeśli w ogóle w twym domu nauczono cię czegoś takiego. Gdy przybliżyli się dziecko wyrwało się z jego rąk i zaczęło krzyczeć
- Maaaaaaaammmmmoooo! Taaaaaaattooooooo! – król wziął swego syna na ręce
- Cześć mały Władysławie, przestałeś się już bawić w smoka?
- Tak ale ten pan mnie zbił – wskazał na klęczącego rycerza
- Zbił cię? A za co?
- Za to, że mu powiedziałem, że jestem smok.
Gońko zrobił się czerwony jak burak. Przełknął mocno ślinę i poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
- Spójrz tato, wymyśliłem instrument – wskazał rurę z żelaza
- To świetnie, zaprezentujesz je naszym grajkom na dworze. A teraz zostawcie nas samych.
- Ależ panie – zaniepokoił się doradca – Nie należy....
- Jedźcie – po chwili król i Gońko zostali sami. Ten pierwszy po chwili ciszy sięgnął do torby i ku ogromnemu zdziwieniu rycerza wyjął dwie wielkie sakiewki
- Masz, to dla ciebie
- Ależ.....panie.......jak to?
- Mam już dość tego głupiego bachora, chętnie bym go zdzielił ale mi żona nie pozwala bo teraz modne jest we Francji bez-stresowe wychowanie. Kobiety......- parsknął – Jeśli zaś następnym razem będzie rozrabiał powiem mu, ze przyjdzie do niego......ten pedzio rycerz, który go zlał. Mam rację?
- Jak najbardziej panie........Ale czemu pedzio?
- Oh, nie skrywaj się. Spotkałem po drodze Francuza, Niemca i Anglika i powiedzieli mi jakie z ciebie ziółko. No, to narka mały – klępnął rycerza w żelazny tyłek i odjechał. Gońsko podniósł sakiewki, spojrzał na nie, zaśmiał się dziko i począł skakać wokół jak narąbany. Wpadłszy w obłęd rzucił się w przepaść.
KONIEC
We wsi „Kurwidołek” zebrało się wyjątkowo dużo ludzi, a były przecież ku temu powody. Po pierwsze pani na zamku, niby to dziewica zaszła w ciążę, a wszyscy dowiedzieli się o tym dopiero gdy dzieciak sam wylazł. Otóż tak się napychała, że nic nie było widać. Ludziska więc spojrzeli na władcę zamku lecz ten rzekł iż on impotent, bezpłodny i za stary na zabawy
- Nawet kota nie zdołałbym przedymać – mówił
Wszyscy jednak domyślali się, że to stajenny w nocy przyszedł i ją zapiął bo jednego dnia w sypialni potwornie jechało końskim łajnem.
Jednak większość przybyła tu by zobaczyć smoki. Ano. Pono widziano jak jeden podkrada owce z tamtejszych farm. Choć tak naprawdę gówno widziano do Kurwidołka pognało setki rycerzy chcąc ubić bestię a przy okazji podupczyć sobie w znanym na cały kraj tutejszym burdelu. Tak czy inaczej wszyscy ostrzyli swe miecze. Wśród nich był znany na całą Europę Johnatan Breakpool – Anglik, Francuz Pier Klemont, Niemiec Steffen Shrizen oraz nasz rodak Zdzisław Gońko. Cała ta śmietanka nie tylko przybyła tu po nagrody ale również po sławę, jako że od tysiąc leci nie widziano smoka ( o ile i wtedy one istniały).
Wziął więc mość Gońko swego pazia, wsiadł na koń i jako pierwszy wyruszył na poszukiwania
Było już ciemno kiedy wciąż szli przez las
- Brzesławik – rzekł rycerz do swego pazia – Wejdź chyżo na ten pień i sprawdź czy widać kogo – Ten szybko wykonał polecenie.
- Panie, widzę ognisko!
- No to jedźm!
Gdy zawitali do obozu, trzej rycerze nagle wyjęli miecze
- Spokojnie! – zawołał Gońko i podniósł ręce – My w pokoju....- jeden z obozowiczów podszedł bliżej, powąchał dokładnie intruzów i wykrzyknął
- Fantastique! Pologne!
- Co un gada? – zdziwił się ryczerz
- Hmmm....- zastanowił się Brzesław – Po moich czterech latach studiów w Krakowie stwierdzam jednoznacznie, że to Francuz!
- To i ja wiem bo wali od niego serem. A co un gada?
- Mówi, że pękła mu guma od kaleson..
- Oh.....biedny rycerz
- Je m’apelle Pier – przywitał się Francuz
- Co un znów chrzani?
- Mówi, że lubi srać w locie
- ??!!?? A to możliwe?
- Ich heiBe Steffen – powiedział Niemiec
- A ten?
- Un mówi, że jak był mały to podglądał swoją matkę jak się kąpie
- Chryste, Panie......
- My name is Johnatan
- A un?
- Ten, że trafił do Polski bo go przedupcyli w Szkocji, w jakimś barze dla gejów, zapakowali i wystrzelili z armaty
- No dobra, a jak się przedstawić? – paź szepnął mu kilka słów na ucho
- Ich heiBe sheiBe – zawołał do Niemca
- I love your ass – powiedział do Anglika
- Cherie, je adore du! – wykrzyknął do Francuza – No! Chyba zrobiłem dobre wrażenie...
Następnego ranka Zdzisław obudził się ujrzał nad sobą Anglik
- C’mon, we have to go!
- Co un powiedział?
- Że wyruszamy
- Nareszcie coś normalnego!
Jechali już od dłuższego czasy gościńcem i nie widać było żywego ducha. Nagle jednak ujrzeli leżącego na ziemi starca
- Oh nou! – krzyknął Francuz, zsiadł z konia i ukucnął nad leżącym. Ten się obudził
- Umieram! Umieram!
- Mais qu’est ce qu’il dit?
- Co ci jest starcze? – spytał Gońko
- Panie, to moje ostatnie minuty. Wypalili mi oczy! – pokazał im ślepotę – I wykastrowali interes
- Tego nie pokazuj! Potrzebna ci pomoc?
- Nie zostawcie mnie, ja , ja...
- O cholipka....- zawołał paź na widok dziewki niosącej dzban z wodą, skromnie ubraną w to gorące lato. Czterej rycerze zrobili to samo
- Magnificent!
- Beutiful!
- Schónheit!
- Ooo tak!
Wreszcie gdy zniknęła z widoku odwrócili się i ujrzeli że starca nie ma, jak i ich zapasów.
- It can’t be! – zawołał zrozpaczony Breakpool
- Świetnie – parsknął Gońko – Okradł nas wykastrowany ślepiec
Lało jak z cebra. Wpadli do gospody.
- Gospodarzu! – zawołał Zdzisław – Pokój dla mnie i dla rycerzy z Zachodu
- Oczywiście, to będzie.....200 sztuk srebra
- Ależ nie rozumiecie, jako cni rycerze zostaliśmy wybranie przez samego Naszego króla....
- Ple, ple, ple ....piękna gadka. Płacicie albo wypad
- A gdzie się podziała Polska gościnność?!!
- Poszła się dymać – odparł gospodarz
- Przecła! – zawołał giermek do gospodarza
- Brzesław! Kopę lat, co cię tu sprowadza?
- Szukamy noclegu
- Ooh....wiesz, że odkąd do Kurwidołka zjeżdża tylu ludzi nie mam miejsca za darmo. Ale możecie pójść do stajni
Tak też zasnęli wąchając końskie odchody
Następnego ranka obudził ich głośny krzyk
- PALI SIĘ! PALI SIĘ!
Szybko się ocknęli i wyszli
- PALI SIĘ! PALI SIĘ!
- Co się stało?! – spytał Gońko pierwszego napotkanego chłopa
- Las się pali! Czyż nie widzicie?! – wskazał palcem. Nagle rozległ się wielki krzyk
- TO SMOK! – krzyknął jeden
- TO SMOK! – zaczęli powtarzać inni. Gońko wsiadł szybko na konia, wyjął miecz i odetchnął głęboko
- Brawo, panie! – zawołał Brzesław – Wszyscy teraz na własne oczy zobaczą jak to smok zostaje zgładzony przez największego rycerza Europy!
- Kpisz sobie idioto? Spadam stąd!
- Jak to? Dokąd?
- Jak najdalej od tego miejsca
- Ależ panie....myślałem że przyszedłeś tu zabić smoki
- Zabić smoki?!? Czyś ty ocipiał? Przyjechałem tu podupczyć – odparł, ukuł delikatnie konia mieczem i podążył w dal – Zgładzić smoki, a to dobre....- skręcił z gościńca w małą ścieżkę kierując się w stronę mostu. Nagle jednak znów usłyszał przeraźliwy wrzask i ujrzał przed sobą ogień
- TO SMOK!! – koń podskoczył i zwalił rycerza na ziemię. Gońsko stracił przytomność
Obudził go blask słońca i delikatny głosik
- Panie rycerzu.................panie rycerzu
- AAAAA! – Gońko podniósł się, sięgnął po miecz i oparł się o najbliższą skałę – Precz demonie! Odejdź! Zgiń! Przepadnij!
- Ja nie jestem demonem – odparł chłopiec
- Ach.....oczywiście, że nie ale demon jest gdzieś tutaj! Smok, chłopcze, smok!
- To ja jestem smok
- Że co? Słuchaj, smyku, nie mam ani czasu ani ochoty bawić się z tobą
- Ja nie jestem smyk, jestem smok!!! – odparł zdegustowany
- No pewnie, że jesteś....Masz wielkie oczy, ogromne skrzydła i ziejesz ogniem. Rooooooaaar! A na dodatek wkurzasz ludzi – Zdzisław odwrócił się i tuż nad uchem usłyszał krzyk smoka
- AAAAA! On tu jest! – padł na ziemię i znów ujrzał malca. Ten, trochę ciszej, zadął w rurę i rzekł
- To ja jestem smok
- A ogień? – chłopak pokazał pochodnię – Ty bachorze! – złapał go, oparł o kolano, zdjął spodnie i zaczął dawać klapsy na gołe dupsko – Ja cię nauczę udawać smoki, zobaczysz....
- To boli! – zaczął się szarpać i uderzył rycerza łokciem. Szybko założył spodnie i zaczął uciekać
- Wracaj tu!
Biegłby za nim dobre pięć kilometrów gdyby malec się nie przewrócił
- Mam cię łobuzie! – wykrzyknął, poczym usłyszał piękny, przenikliwy głos trąb. Spojrzał na wzgórze i ujrzał kilku rycerzy z chorągwiami Korony Polskiej i Litwy. A tuż za nimi króla i damę jego serca.
- Na moje wąsy! – rzekł Gońko i ukucnął pociągnąwszy chłopaka za sobą – Milcz hultaju! To nasz król i królowa, zachowuj się jeśli w ogóle w twym domu nauczono cię czegoś takiego. Gdy przybliżyli się dziecko wyrwało się z jego rąk i zaczęło krzyczeć
- Maaaaaaaammmmmoooo! Taaaaaaattooooooo! – król wziął swego syna na ręce
- Cześć mały Władysławie, przestałeś się już bawić w smoka?
- Tak ale ten pan mnie zbił – wskazał na klęczącego rycerza
- Zbił cię? A za co?
- Za to, że mu powiedziałem, że jestem smok.
Gońko zrobił się czerwony jak burak. Przełknął mocno ślinę i poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
- Spójrz tato, wymyśliłem instrument – wskazał rurę z żelaza
- To świetnie, zaprezentujesz je naszym grajkom na dworze. A teraz zostawcie nas samych.
- Ależ panie – zaniepokoił się doradca – Nie należy....
- Jedźcie – po chwili król i Gońko zostali sami. Ten pierwszy po chwili ciszy sięgnął do torby i ku ogromnemu zdziwieniu rycerza wyjął dwie wielkie sakiewki
- Masz, to dla ciebie
- Ależ.....panie.......jak to?
- Mam już dość tego głupiego bachora, chętnie bym go zdzielił ale mi żona nie pozwala bo teraz modne jest we Francji bez-stresowe wychowanie. Kobiety......- parsknął – Jeśli zaś następnym razem będzie rozrabiał powiem mu, ze przyjdzie do niego......ten pedzio rycerz, który go zlał. Mam rację?
- Jak najbardziej panie........Ale czemu pedzio?
- Oh, nie skrywaj się. Spotkałem po drodze Francuza, Niemca i Anglika i powiedzieli mi jakie z ciebie ziółko. No, to narka mały – klępnął rycerza w żelazny tyłek i odjechał. Gońsko podniósł sakiewki, spojrzał na nie, zaśmiał się dziko i począł skakać wokół jak narąbany. Wpadłszy w obłęd rzucił się w przepaść.
KONIEC