5 Wierszy

Xardas OM studio

New Member
Dołączył
19.9.2009
Posty
21
Czasem zdarza mi się napisać jakiś wiersz, najczęściej są to wiersze związane z dziewczynami. Tutaj zamieszczam 5 wierszy, wszystkie związane z jedną i tą samą dziewczyną. Szanse na to, że znajdzie się na tym forum, są mniej więcej takie jak na wygraną w totka, więc raczej nic nie ryzykuję.
Jeśli jakiś amant również zakochał się w jakiejś Anecie N. to o ile uzna moje szkrybiny za coś wartościowego, proszę bardzo, może je nawet wykorzystać :p Czekam na komentarze. Choć zwykle nie używam wielu kolorów w poście, to tutaj wolałbym użyć 3 kolorów, dla lepszej czytelności... mam nadzieję, że nie wkurzę tym moderatorów.

PS: W wierszach są poukrywane pewne rzeczy, jeśli ktoś coś takiego znajdzie, bardzo mnie ucieszy, jeśli napisze o tym w komentarzu :D

1. Nie bądź wola Twoja...

Przeklęty jest żywot mój, po co ma trwać, bezowocny,
Gdy pełen bólu, wstydu, koszmarów, widziadeł nocnych,
Wśród których najczęstsza, najpiękniejsza i najstraszniejsza
Tyś jest, o Ukochana, Najbliższa… Najodleglejsza.

Półtora roku jak wieczność – dusza moja umiera
Gdy zbyt wiele doznała zimy, chłodu, odtrącenia…
Moje serce zmarznięte, skamieniałe, niczym granit,
Kruszeje, niezdolne do miłości, niezdatne na nic.

Unicestwić mnie chce umysł obsesją owładnięty,
Ucieka w beznadziejne sny lub rozpaczy odmęty.
Gdybym tylko potrafił – toż ci dopiero jest sztuka!
- choć raz jeden jedyny samego siebie oszukać.

Powiedziałbym sercu: „nie obchodzi cię! Bo nie kochasz!
Nadaremno masz nadzieję, modlisz się i szlochasz!”
Nadaremno – serce wie – lecz wciąż ma nadzieję złudną.
Wydaje się być życiodajną, choć wiem – będzie zgubną.

Nie potrafię tego skrywać – kocham Cię, Miła, kocham!
Choć oczy łez nie znały, przez myśl o Tobie wciąż szlocham…
Błagam Cię, zlituj się nade mną… Spójrz na mnie! Aneto!
Jesteś dla mnie boginią, najcudowniejszą kobietą!

Najdroższą mi osobą, najwyższym moim marzeniem…
Całe długie życie bym oddał za jego spełnienie,
Za jedną chwilę z Tobą, za ten ułamek Edenu!
Poddałbym się w służbę każdemu poleceniu Twemu!

Chcę stać się Twoim niewolnikiem, Twym sługą najniższym,
Choćby jak ten pies na smyczy – byle być jak najbliższym!
Być wciąż obok Ciebie, widzieć wiecznie twarz Twą promienną…
Jeśli mam choć szansę, powiedz mi, jeśli nie, skończ ze mną!

Odmawiam życia bez Ciebie! Nie potrafię! I nie chcę!
Hej, wszystkie kręgi piekła, wszyscy diabli, wnet mnie bierzcie!
Drwijcie z mej obsesji, radujcie się mym upadkiem!
W głos się ze mnie śmiejcie i szepczcie szyderczo ukradkiem!

Lecz dajcie mi zapomnieć, niechaj już jej nie pamiętam;
Jej twarz przed mymi oczyma umysł i serce pęta.
Nie pokocham innej, oddane Jednej jest me serce,
Mimo, że jest niechciane, odrzucone, w poniewierce…

Nawet piekło jest zbyt zimne by ogniem swym wypalić
Moją miłość do Ciebie – nie przestanę kochać za nic!
Znienawidź mnie, zbesztaj, uderz, jeśli chcesz – nawet zabij!
A ja i tak będę obsesyjnie kochał Cię dalej.

Boże, nie! Nie tym razem! Nie powiem „Bądź wola Twoja!”
Dlaczego mi to robisz?! Z kim innym jest Miła Moja…
„Jak w niebie tak i na ziemi…” tak będzie z losem naszym!
Jak na ziemi, tak w niebie będę kochał po wsze czasy!

Ani TY sam, ani wiek, ani czas tego nie zmienią,
Będę zawsze kochał tak samo, tylko Ciebie jedną!
I wiem, że mnie nie pokochasz, wiem, że mnie nie zechcesz!
Lecz nic nie zmienię, bo to Twym sługą jest moje serce.

Dałeś życie, które jest dla mnie niczym prócz udręki.
Widząc ukochaną, przeżywam katusze i męki.
Każesz cierpieć, gdy patrzę na najdroższej słodkie szczęście.
Jedną drogę mi pozostawiłeś – niebyt. Odejście.



2. Żegnaj, Najmilsza...

„Przeklęty jest żywot mój, po co ma trwać, bezowocny…”
Nie mnie o tym decydować. Dość idioty słów mocnych,
Za którymi pochopne i żałosne czyny stoją.
Nie mnie jesteś przeznaczona, nie będziesz nigdy moją.

To nie mnie będziesz się chwalić swymi osiągnięciami,
To nie do mnie co rano uśmiechniesz się ot tak, za nic.
Nie ja będę ocierał Twój policzek z łez w strapieniu
I to nie mnie będziesz się wypłakiwać na ramieniu.

Nie pokochasz mnie. I chociaż z dawna to już wiedziałem
Wciąż katowałem się nadzieją, w obłąkaniu trwałem.
Bóg nawet zszedł na drugi plan, Tyś była mą boginią.
Serce me, już zamierające, było Twą świątynią.

Tak dłużej być nie może. Z nadzieją czas już się rozstać.
Mogę umrzeć, wciąż płonąc, lub żywym kamieniem zostać.
Wybieram życie. Szorstkie, twarde, zimne, ciężkie życie.
Samobójstwo jest wyznaniem. Ja muszę kochać skrycie.

O mej miłości się nigdy nie dowiesz – nie poczujesz,
Ani nie poznasz, ani nie doświadczysz, nie skosztujesz.
Ukryję każdy jej przejaw, każdy jej najmniejszy znak,
Boję się, że teraz miałaby dla Ciebie gorzki smak.

Ludzie mówią: „zobaczymy, co będzie, czas pokaże”.
Wszyscy troje wiemy, że nic nie zmieni biegu zdarzeń.
On nadal będzie z Tobą a Ty nadal będziesz przy nim.
Ja wciąż pozostanę sobą, samotnym panem nikim.

Ty nie chcesz mej miłości, dziś dopiero to rozumiem.
Choć staram się z sił wszystkich, pogodzić się z tym nie umiem.
Lecz w końcu się przemogę i rozum serce pobije,
Ciału przywróci życie, lecz duszę moją – zabije.

Pozbędę się Twych fotografii, spalę wszystkie wiersze,
Podrę niedokończone, miłosne listy najszczersze.
Wspomnienie zamknę w najdalszych zakamarkach pamięci,
I będę je tam więził, i ono mnie będzie więzić.

Ale nadal jestem gotów uczynić co w mej mocy,
Gdy będziesz kiedykolwiek potrzebowała pomocy.
Mimo to, że mnie nie znosisz. Trudno. Tak w życiu bywa.
Kocham Cię. Żegnaj, najmilsza Anetko. Bądź szczęśliwa.

Życzę Ci jak najlepiej…



3. Sen...

Znów marzyłem o Tobie we śnie, moja Ukochana,
Znów się ze snu zbudziłem… Kolejna na sercu rana…
Znów sobie uświadamiam, że owe przepiękne chwile
Są delikatne, nikłe, nieuchwytne – jak motyle…

Czar prysł, zniknęłaś – tylko oblicze zostało Twoje,
Wyryte głęboko w duszy i sercu. Ani moje,
Ani Twoje, żadne zaklęcia tego nie odczynią.
W mym sercu jest sanktuarium, a Tyś jego boginią.

W tym śnie byłaś tak blisko, cudownie nieoddalona,
Wystarczyło pół kroku i schwyciłbym Cię w ramiona…
Uśmiechałaś się do mnie, dotykałaś mojej twarzy…
I o tym nie powinienem był kiedykolwiek marzyć.

Czułem Twój oddech, czułem ciepło bijące z Twych dłoni
Błogosławionych, gdy dotykałaś nimi mych skroni…
Centymetry dzieliły nasze twarze, byłaś blisko...
Za jeden taki moment na jawie oddałbym wszystko.

Chciałem popełnić tę zbrodnię, chciałem Cię pocałować,
Zrobić to, nawet, gdybym miał całą wieczność żałować.
Ale mój Anioł Stróż nawet we śnie czuwał nade mną
Powstrzymał mnie w kilku słowach przed tą zbrodnią nikczemną.

Rzekła do mnie: „Pchasz się w paszczę lwa” – wystarczyło tyle.
Sen pękł jak bańka mydlana, uleciał – jak motyle.
Musiałem się przebudzić, musiałem otworzyć oczy,
Znów powrócić do jawy – królestwa mojej niemocy.

Marzę o tym bez końca, tak każdej nocy jak dzień w dzień,
By zdobyć choć cząstkę jego szczęścia, blady jego cień,
Choć jeden pocałunek, jedno tylko ust muśnięcie,
Nim wreszcie zdobędę odwagę na wieczne zaśnięcie…

Wiem, żem Ciebie niegodny, że nie mnie jesteś pisana.
Mimo to nie potrafię przestać marzyć, Ukochana.
Muszę przyjąć wolę Boga. Nadaremno się staram.
Bo gdy z kolan się podniosę, na wznak zaraz upadam.

Kocham Cię, Anetko. Pytasz, za co? Sam tego nie wiem.
Może za to, że lśnisz pięknością jak słońce na niebie.
Lub za to, że jesteś chuda, że masz zaledwie wzrostu
Półtora metra i kaskady kasztanowych włosów.

Kocham Cię, gdy się uśmiechasz, jak tylko Ty potrafisz.
Kocham Cię i wtedy, kiedy opanowanie tracisz,
Bo i wówczas jesteś urocza, gdy się denerwujesz.
Kocham Cię tak mocno, że już nic innego nie czuję.

Znów marzyć będę o Tobie we śnie, o Ukochana,
Znów się ze snu przebudzę… Kolejna na sercu rana…
Znów zrozumiem, że nie pokochasz mnie ani przez chwilę.
To był tylko sen… Tylko sen… Nieuchwytny jak motyle…

wybacz mi, że Cię pokochałem…




4. Nas nic nie ocali...

Ach, Gustawie, upiorze beznadziejnie zakochany...
Czy ktokolwiek szczęśliw zrozumie kiedyś nasze rany?
Nie. Nie zrozumieją. Nie chcą wiedzieć, że to nas spali.
Dla nas i tak jest za późno. Nas nikt już nie ocali.

Nie ma nadziei dla romantyka, który kocha. Lecz
Nie dziw temu, Gustawie, obu nam wiadoma to rzecz,
Że ta miłość, chociaż, skazuje serca na katusze,
Jest esencją, z której poczęto nasze marne dusze.

Eden nie dla nas stworzono, nie wpuszczą nas tam nigdy.
Lecz po cóż mamy iść, gdzie każą zapominać krzywdy?
Chcemy tego bólu, chcemy cierpieć, chcemy pamiętać!
Umysł swój, serce i duszę swą tym uczuciem pętać!

„Ty wietrzna istoto!...” Hola, Gustawie! Wstrzymaj gniew swój!
Przeklinać chcesz tą, za którą mógłbyś stoczyć każdy bój?
Więc czas Ci odejść, upiorze, czas, byś wreszcie pożegnał
Tę, którejś serca ni duszy nigdy sobie nie zjednał.

Ach, upiorze, dla szczęścia najdroższej umrzeć musimy
Nie wyznawszy uczucia – jedynie ślad zostawimy
W poezji – bo ta jedyną rzeczą, której nie spali
Ogień naszych uczuć. A my?...
Nas nikt już nie ocali.




5. Znowu Ty!

„Alleluja!” chciałem krzyknąć. Myślałem, że to już czas
W którym los litościwie rozdzielił na zawsze nas.
I jak zwykle, nadzieją okazała się być złudną,
Bo gdzież ja znajdę dziewczynę tak cudną,
Jak…

Nie mogę wprost uwierzyć, jak głęboko w tym tkwię,
Bo chociaż żeś cudowna, ile można ubóstwiać Cię?
I choć czasem sam we własnych uczuć niemoc wierzę,
Tego jestem pewien, że Cię kocham, ciągle, szczerze,
Bardzo…

Eden wciąż mnie kusi, wodzi mnie za nos,
A jam mu wciąż uległy – taki mój durny los…
Ale nadal tym samym durniem będę,
Bo Cię w dalszym ciągu na potęgę
Kocham…

To nieważne, kogo poznam, i tak zawsze do Ciebie wraca ma myśl.
Powiedz, jak to możliwe? Czyś mnie zaczarowała, czyś
Urok rzuciła? Wciąż mi się śnisz, mych marzeń spełnienie,
A sny te tylko wzmagają niegasnące, grzeszne pragnienie
Ciebie…

Aniele mój, najwyższym mym marzeniem jesteś Ty.
Wokół Ciebie krążą moje myśli, ścigają Cię me sny.
Tak bardzo chciałbym móc Ci choć raz o tym powiedzieć,
Tak bardzo pragnąłbym, byś Ty chciała o tym wiedzieć,
Najdroższa…

Nieodległa, lecz jednocześnie daleka,
Słodsza od ambrozji, boskiego miodu i mleka,
Jesteś najcudowniejszą, najpiękniejszą w świecie kobietą,
Nimfą, Heleną, Bóstwem, Afrodytą…
Aneto...
 
Do góry Bottom